Pamiętnik chłopca/Siła woli

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Pamiętnik chłopca
Podtytuł Książka dla dzieci
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Obrąpalska
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały grudzień
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SIŁA WOLI.
28, środa.

Stardi, z naszej klasy, miałby z pewnością, tyle siły woli, aby zrobić to samo, co mały Florentczyk. Dziś z rana zaszły dwa ważne wypadki w szkole: Garoffi szalał z radości, bo mu oddano napowrót jego album, z dodatkiem trzech marek rzeczypospolitéj Guatemala, których już od trzech miesięcy poszukiwał, — a Stardi dostał drugi medal. Stardi pierwszy w klasie po Derossim! Wszyscy się zdumieli. I któżby to powiedział w październiku, kiedy ojciec przyprowadził do szkoły tego mruka w zielonej kurcie, w któréj wyglądał jak w worku, i rzekł do nauczyciela w obecności wszystkich:
— Wiele cierpliwości z nim będzie potrzeba, gdyż głowę ma tępą!
Wszyscy z początku nazywali go kapuścianą głową. Lecz on sobie powiedział: „Albo pęknę, albo celu dopnę,“ i jak się zawziął, tak się już uczył i we dnie, i w nocy, i w szkole, i w domu, i na przechadzce, z zaciśniętemi zębami i pięściami, cierpliwy jak wół, uparty jak muł, i tak kując bez wytchnienia, nie dbając na docinki i żarty, kopiąc nogami tych, co mu przeszkadzali, wyprzedził innych, — wyprzedził on, ta tępa głowa! W arytmetyce nie rozumiał nic zgoła, jego ćwiczenia piśmienne pełne były niedorzeczności, nie potrafił spamiętać ani jednego okresu — a dziś rozwiązuje rachunkowe zadania, pisze poprawnie i z sensem, a lekcye wydaje tak gładko, jakby śpiewał piosenkę. Jego siłę woli iście żelazną można odgadnąć po tém, jak wygląda: pękaty, głowa niemal kwadratowa tuż przy karku, szyi prawie nic, ręce krótkie i grube, głos szorstki, mocny. Wszystko dlań do nauki podatne, nawet kawałki gazet, nawet teatralne ogłoszenia — a za każdym razem, gdy ma dziesięć soldów w kieszeni, zaraz sobie kupuje książkę; już złożył mały księgozbiór — i pewnego dnia, w chwili dobrego humoru, wymknęła mu się obietnica, że mnie kiedyś zaprowadzi do siebie, aby go pokazać. Nie rozmawia z nikim, nie bawi się z nikim, siedzi wiecznie w téj swojej ławce, z pięściami przy skroniach, nieruchomy jak głaz i słucha nauczyciela. Ileż to on musiał pracować, biedny Stardi! Nauczyciel, pomimo że był w złym humorze i zniecierpliwiony, powiedział mu to dziś rano, kiedy mu medal oddawał:
— Dobrze, Stardi; kto wytrwa, zwycięży!
Ale Stardi wcale się z tego być dumnym nie zdawał, nie uśmiechnął się nawet, a zaledwie wróciwszy z medalem do ławki, pięściami podparł skronie, swoim zwyczajem jeszcze bardziéj nieruchomie, i z większą jeszcze uwagą zaczął się wsłuchiwać w słowa nauczyciela. Lecz najciekawsza rzecz była przy wyjściu: tu czekał na niego jego ojciec, cyrulik — jak on tęgi, pękaty, z wielką twarzą i z grubym głosem. Ojciec ani się spodziewał owego medalu i zrazu nie chciał uwierzyć, aby syn mógł go dostać, aż nauczyciel musiał w ostatku sam go o tém zapewnić; wówczas, przekonany, iż to prawda, rozśmiał się, uderzył syna dłonią silnie po karku i zawołał głośno:
— A toś mi zuch! Zuch z ciebie, synalu! — i patrzył na niego ze zdziwieniem, z uśmiechem.
I wszyscy chłopcy uśmiechali się dokoła, oprócz jednego tylko, oprócz samego Stardiego. Jego duża głowa zaprzątnięta już była w téj chwili rozmyślaniem nad jutrzejszą lekcyą.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Obrąpalska.