Pamiętnik (Brzozowski)/12.XII.1910

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Brzozowski
Tytuł 12.XII.1910
Pochodzenie Pamiętnik
Redaktor Ostap Ortwin
Wydawca Anna Brzozowska, E. Wende i S-ka
Data wyd. 1913
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


12. XII.
Przystępuje się najzupełniej spokojnie do analizowania takich zjawisk jak »rozum«, »wyobraźnia«, »poznanie« i ignoruje się najzupełniej ich społeczno-historyczną strukturę, przeciwnie: uznaje się milcząc za punkt wyjścia, że należą one tak lub inaczej do samej natury człowieka, stanowią moment jego definicyi.
Gleb Uspieńskij formułuje właściwości myśli rosyjskiej jako niedowierzanie do samej sobie i szacunek krytyczny, niemal nieprzezwyciężony do myśli cudzych, które są w stanie naszym: „но шанкѣ дать“. Eheu! i niewątpliwie czepia się ta choroba nietylko rasowych Rosyan, lecz wszystkich, co zaznali dobrodziejstw caratu i przedewszystkiem szkół rosyjskich, o których tow. Łunaczarski[1] jest tak dobrego zdania („Русская школа не хороша, но эго ужь оставтѣ!“). Niewątpliwie bowiem, nie ufam myślom i kierunkom myśli, które przychodzą mi z łatwością. Dlatego piszę nieraz lepiej i głębiej, gdy się muszę spieszyć, bo wtedy nie mogę się krępować i wtedy zwycięża instynkt nad nieufnością. Czasami myślę, że nie uda mi się już wyleczyć z tej garbacizny, tem bardziej, że i tu staje na przeszkodzie znowu zapewne Siengalewiczowska szczepionka: nieufność do pracy nie narzuconej zewnętrznie, niewiara w nią. Procesy umysłowe odbywać się muszą we mnie incognito i przez cały czas trwania swego, uchodzić za coś podejrzanego. Ani na chwilę niemal dobrego sumienia intelektualnego, gdyż tak urządzono mi, – i myślę, że mógłbym powiedzieć nam, — samowiedzę kulturalną, że to właśnie, co jest pracą istotną, wydaje się jakiemś beznadziejnem oszukiwaniem samego siebie. Trzebaby nie żyć własnemi myślami, nie budować na nich, nie wytwarzać na ich podstawie planów i woli, aby być w zgodzie z tą kulturalną samowiedzą, – a więc musi się być w niezgodzie z nią – niezgodzie tak głębokiej, że wytwarza się niewiara w życie osobiste nie jako celowość już nawet, ale wprost rzeczywistość.
Ale nie o tem chciałem mówić. Chcę, jak zawsze incognito i pod podejrzeniem, ująć zasadnicze rysy współczesnej literatury i naturalnie w myśl osobliwego mechanizmu tu opisanego, moje centralne myśli są na obwodzie i posiadają dążności wyłącznie odśrodkowe.
Przedewszystkiem, czy istnieje jakaś idea człowieka, właściwa polskiej literaturze XIX wieku. Niewątpliwie p. Koneczny ma słuszność i gdzieś tam w XIV, XV wieku istniała taka idea, istniała zapewne w XVI wieku, istniała i następnie, jeżeli zważyć, że katolicyzm najbardziej zwyrodniały jest jednak ideą ujętą wprost.[2]
Gdy mówię wprost, mam na myśli brak tego właśnie momentu bezpośredniej poznawczej szczerości w literaturze ostatniego stulecia.
Nie idzie tu o to, czem jest życie, człowiek, ale o stosunek tego wszystkiego do zagadnienia narodowej niepodległości, istnienia narodowego. Ale naturalnie, że dzieje się to nie w formie świadomego rozkładu planów i stosunków, lecz w drodze bezwiednego, instynktownego podporządkowania wszystkich czynności umysłowych zagadnieniom specyalnym, historycznie określonym.



Przy studyach nad poezyą angielską nie można stracić z oczu uwagi, którą znajduję w młodzieńczym szkicu Newmana: A right moral state of heart is the formal and scientific condition of a poetical mind[3]. Jest to niewątpliwie aksyomat. I niewątpliwie jest to, zwłaszcza z przytoczeniem źródła, bezwzględna, niezawodna w działaniu czerwona szmata dla naszych postępowców. Gdyby nie to, że jest im zupełnie obcą i zupełnie obojętną rzeczą, czem jest poezya, jak żyje, skąd czerpie swe źródła i siły, możnaby powiedzieć, że gdyby im tę samą prawdę przetłómaczyć na inne terminy, widzieliby w niej oni objawienie. Nie mogę teraz analizować Newmanowskiego powiedzenia, ale stanowi ono klucz moich pozycyi krytycznych.



Mój tom o Newmanie[4] trzeba będzie bezwzględnie cofnąć i zrobić według całkiem innego planu. Niewątpliwie było to zuchwalstwem przypuszczać, że uda mi się ująć w ciągu tak krótkiego czasu, życie tak zastraszająco głębokiej jednostki, życie zresztą człowieka, który mówi i myśli wielowiekowem historycznem doświadczeniem.





  1. Tow. Łunaczarski, pisarz i teoretyk rosyjskiego socyalizmu, który wraz z Gorkim odwiedził był Brzozowskiego w Florencyi. — Siengalewicz, dyrektor wyższego gimnazyum w Lublinie, do którego Brzozowski uczęszczał. (Patrz „Pamiętnik“ str. 86).
  2. Aluzya do artykułu p. Dra Feliksa Konecznego redaktora „Świata słowiańskiego“ p. t. „Teorya Grunwaldu“. (Przegląd Powszechny, 1910, lipiec). Artykuł ten znany był autorowi z przedruku w „Widnokręgach“ z dn. 10 sierpnia 1910. Z. X.—XII. Wzmianka o nim powtarza się jeszcze na str. 132.
  3. Cytata angielska, wzięta ze studyum J. H. Newmana „Poetry, with reference to Aristotle’s Poetics“ w „Essays critical and historical“ vol. I. p. 21.
  4. Nad tomem o Newmanie pracował Brzozowski od roku, przeznaczając go dla wydawnictwa „Symposion“. Część rękopisu, obejmującą kilkadziesiąt stronic wstępu i sto kilkadziesiąt tłumaczenia, przysłał był nakładcy z końcem września 1910 r. Z pracy tej widocznie niezupełnie był zadowolony, skoro zamierzał ją zmienić wedle innego planu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Ostap Ortwin, Stanisław Brzozowski.