Pajęczyny kurz, można zamiatać a zawsze grube kluchy kurzu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Krystyna Miłobędzka
Tytuł Pajęczyny kurz, można zamiatać a zawsze grube kluchy kurzu
Pochodzenie Dom, pokarmy
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wyd. 1975
Druk Wrocławska Drukarnia Kartograficzna
Miejsce wyd. Wrocław
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Pajęczyny kurz, można zamiatać a zawsze grube kluchy kurzu pajęczyny. On w tym na czworakach, zjada to liże. Wypluj! Wypluj świństwo. Nie świństwo? Cukierek? Jakimi słowami mam do ciebie mówić? Drzewami mówić? Jak my się męczymy.

O wypluwaniu. Najgorsze i tak zostanie. Ogłuszeni, rwie się rozmowa. Szkoda ust otwierać — nie że szkoda, nie ma o co. Co ja poradzę wobec tajemnicy niezwiązania wszystkiego ze wszystkim? Te ramiona rozpostarte, do czego? Odpędzą ogarną pofruną zaduszą? Między sufitem i podłogą, między ziemią i niebem, między mówią i mówią — głucha. W kołysce świata jesteś, w wirze przemiany!

O, jakie liście zielone — szkoda tych liści. Kiedy śnieg pada, szkoda i śniegu. Wszystkiego szkoda, i ciebie też.

INNY SPOSÓB? PRZEJŚĆ OD NIECHCENIA DO WIELKIEGO DZWONU

ale komu by się chciało, najpierw się dorabiać, czekać aż zwietrzeje, potem we własnym zaduchu dukać i nie beczeć gdy ustaje, przymilnemu dać w ucho, przyciąć język i jeszcze wysłuchiwać mądralów. Moje obawy

żeby to wypadło przekonywająco, żebym była pewna swego. Więc mam wątpliwości, skoro tak myślę. A nikt nie zrobi tego za mnie. Język! Język, który spełniłby rolę rekwizytu (słowo podane zamiast ręki). Jakim językiem nakażę?

i o tym, jak we własnych słowach mrą, wykańczają się (pięknie się nam rozwija złotogłowa lilija, kręcić się nam zaczyna wyścigowa maszyna, gadki szmatki cd.), z tego chaosu hałasu nowe jakby słowo którego się czepiają. Drzewami mówić?





Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.