Pójdźmy za nim! (1934)/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Pójdźmy za nim!
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1934
Druk Jan Rajski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II.

Wkońcu zrujnował się. Majątek rozdrapali wierzyciele, Cinnie natomiast pozostało znużenie, jakby po wielkim trudzie, przesyt i jeszcze jedna, bardzo niespodziana rzecz, mianowicie jakiś głęboki niepokój. Użył przecie bogactwa, użył miłości, tak jak ją świat ówczesny rozumiał; użył rozkoszy, użył sławy wojennej, użył niebezpieczeństw; poznał mniej więcej zakres myśli ludzkiej, zetknął się z poezją i sztuką, więc mógł sądzić, że wziął z życia wszystko, co ono dać mogło. Tymczasem teraz miał takie uczucie, jakby czegoś zaniechał — i to czegoś najważniejszego. Nie wiedział jednak, co to jest, i próżno łamał sobie nad tem głowę. Nieraz próbował się z tych rozmyślań i z tego niepokoju otrząsnąć, próbował w siebie wmówić, że w życiu nic więcej niema i być nie może, ale wówczas niepokój jego, zamiast się zmniejszać, wzrastał natychmiast do tego stopnia, iż mu się zdawało, że się niepokoi nietylko za siebie, ale za cały Rzym. Jednocześnie zazdrościł sceptykom i zarazem miał ich za głupców, ponieważ twierdzili, że próżnię można doskonale wypełnić niczem. Było w nim teraz jakby dwóch ludzi, z których jeden zdumiewał się własnym niepokojem, drugi uznawał go mimowoli za zupełnie słuszny.
Wkrótce po utracie majątku, dzięki możnym rodzinnym wpływom, wysłano Cinnę na urzędowanie do Aleksandrji, trochę w tym celu, by w bogatym kraju odbudował na nowo majątek. Niepokój siadł z nim na okręt w Brundisium[1] i towarzyszył mu przez morze. W Aleksandrji myślał Cinna, że sprawy urzędu, nowi ludzie, inny świat, nowe wrażenia uwolnią go od natrętnego towarzysza — i omylił się. Upłynął miesiąc, dwa — i, równie jak ziarno Demetry[2], przywiezione z Italji, wschodziło jeszcze bujniej na żyznym gruncie Delty[3], tak i ów niepokój z bujnego krzewu zmienił się jakby w cedr rozłożysty i począł rzucać coraz większy cień na duszę Cinny.
Z początku próbował Cinna zagłuszyć się takiem życiem, jakie dawniej prowadził w Rzymie. Aleksandrja była rozkosznem miastem, pełnem Greczynek o płowych włosach i jasnej cerze, którą egipskie słońce powłóczyło bursztynowym, przezroczym połyskiem. W ich to ramionach szukał ukojenia.
Lecz gdy i to okazało się próżnem, począł myśleć o samobójstwie. Wielu jego towarzyszów zbyło się trosk życia właśnie w taki sposób i z powodów jeszcze błahszych, niż powód Cinny: często z nudy tylko, z czczości lub z braku ochoty do dalszego używania. Gdy niewolnik trzymał miecz zręcznie i dość silnie, jedna chwila kończyła wszystko. Cinna chwycił się tej myśli, lecz, gdy już prawie postanowił pójść za nią, powstrzymał go dziwny sen. Oto zdawało mu się, że, gdy przewożono go przez rzekę, spostrzegł na drugim brzegu swój niepokój w postaci wynędzniałego niewolnika, który, skłoniwszy mu się, rzekł: «Uprzedziłem cię, by cię przyjąć». Cinna zląkł się po raz pierwszy w życiu, zrozumiał bowiem, że, skoro o pogrobowym istnieniu nie może myśleć bez niepokoju, to pójdą tam we dwóch.
W ostateczności, postanowił zbliżyć się do mędrców, od których roiło się Serapeum[4], sądząc, że może u nich znajdzie rozwiązanie zagadki. Ci wprawdzie nie potrafili nic mu rozwiązać, ale zato mianowali go «τοῦ μουσείου»[5], który to tytuł przyznawali zwykle Rzymianom wysokiego rodu i znaczenia. Narazie mała to była pociecha, i stempel mędrca, dany człowiekowi, który nie umiał sobie odpowiedzieć na to, co go obchodziło najżywiej, mógł wydawać się Cinnie ironją — przypuszczał jednak, że Serapeum może nie odrazu odsłania całą swą mądrość — i nie tracił zupełnie nadziei.
Najczynniejszym między mędrcami w Aleksandrji był szlachetny Tymon Ateńczyk, człowiek możny i obywatel rzymski. Mieszkał on od kilkunastu lat w Aleksandrji, dokąd przybył dla zgłębienia tajemniczej nauki egipskiej. Mówiono o nim, że nie było ani jednego pergaminu lub papirusu w Bibljotece, któregoby nie przeczytał, i że posiadł całą mądrość ludzką. Był przytem człowiekiem słodkim i wyrozumiałym. Wśród mnóstwa pedantów i komentatorów o skrzepłych mózgach Cinna wyróżnił go odrazu i wkrótce zawarł z nim znajomość, która po pewnym czasie zmieniła się w bliższą zażyłość, a nawet przyjaźń. Młody Rzymianin podziwiał jego biegłość w dialektyce[6], wymowę, i rozwagę, z jaką starzec mówił o rzeczach wzniosłych, dotyczących przeznaczeń człowieka i świata. Uderzało w nim szczególnie to, że owa rozwaga była połączona jakby z pewnym smutkiem. Później, gdy zbliżyli się z sobą, niejednokrotnie brała Cinnę ochota zapytać starego mędrca o powód tego smutku, a zarazem otworzyć przed nim własne serce. Jakoż w końcu do tego przyszło.





  1. Brundisium albo Brundusium (dzisiejsze Brindisi) — miasto w Kalabrji, nad m. Adrjatyckiem, słynne z doskonałego portu, dzięki któremu osiągnęło wielką pomyślność i znaczenie w państwie rzymskiem;
  2. Demetra (Demeter, rzymska Ceres) — bogini zboża;
  3. Delta (od nazwy litery greckiej, posiadającej kształt trójkąta) — ziemie przy ujściu Nilu, między jego odnogami.
  4. Serapeum (gr. Serapejon) — świątynia Serapisa w Aleksandrji, mieszcząca słynną bibljotekę Ptolemeuszów;
  5. czyt. «tu muzeju» (greck.) — członek Muzeum, czyli zgromadzenia uczonych, którzy tworzyli przy bibljotece Aleksandryjskiej rodzaj rzeczypospolitej mędrców.
  6. Dialektyka — tu: umiejętność rozprawiania filozoficznego.