Przejdź do zawartości

Okeanos (fragment)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Wize
Tytuł Okeanos
Podtytuł Fragment
Pochodzenie Chimera
Redaktor Zenon Przesmycki
Wydawca Zenon Przesmycki
Data wyd. 1907
Druk Tow. Akc. S. Orgelbranda i Synów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zeszyt 28-29-30
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OKEANOS.
(Fragment).

Pójdziemy Tam wszechmorze jest!
Pójdziemy wziąć wszechmorza chrzest!

O ten daleki, siny ziemi skraj,
O który jego bure fale biją,
Na wieki ręką oddzielony czyją,
O pomnij! nim był stworzon raj? —

Czy więc z rozpaczy fale tak się pienią,
Że już wyroku nie zmienią,
Czy to bunt przeciw rozkazom jest Pana,
Czyli też z nieba tęsknota nadana
Za ziemią?

A huki, grzmoty, wichry, co ci oddech niemią,
Czy okrzyk to, czy wark?
I bieg ten wieczny, ten odwieczny bieg,
Czy miłość rąk to jest, czy parcie bark
O ukochany, nienawistny brzeg?
.............
Och na dalekiem, na wysokiem morzu,
Nim fala
— Ta, która kłaść się przychodzi
Do stóp kredowych ziemi — nim się zrodzi
Na granatowem łożu,
Jak od niej zdala
Ten utęskniony brzeg,
Jak niedościgły fal siostrzanych bieg!

Czyli jej daną będzie taka moc,
By z niemi iść, tam iść, przeć, rwać i biedz,
I zdobyć jasną, lub do stóp jej ledz?
Któryż dzień ją zawiedzie tam, o, któraż noc!

A jak wielmożne fale te, co przed nią szły,
I jak ochoczo, z chrzęstem białych grzyw i piór
Poszły! Zwycięzko grzmiał ich głosów wtór,

Wciąż jeszcze brzmiał, choć już zabiegły w mgły.
O jakże się za niemi rwie fala dziecięca
Na życie, źrałość, wiek,
Szczęśliwa!
Przed sobą zasłyszane widzi brzegów dziwa,
Śni lasów ściany, skały, ujścia rzek,
Zamgloną w dali śni tęsknotę...
.................
Więc rwie się fala-dziecko w daleki swój gon
I siły zbiera,
W tchu tętnic, w drżeniu naglących mknie łon,
W lawę się zwiera,
Jak mewa grzyw piórem świeci
I przed się leci.

O tam! O tam,
Zkąd gromy biją
Od skał,
Gdzie smoczy chram,
Gdzie kapie ramion biel i stóp
Dziewa więziona, ziemia, smoka łup;
Gdzie z wyciągniętą stu rumaków szyją
Wlecieli zwartym towarzysze szykiem
Na rozsypany piasków wał,
Gdzie grzmią, jak puszcz libijskich lwy,
Rozdzierającym rykiem
I straszą pary sykiem
Kamienne w bryzgach kły!

I dziwi dziw,
Jako ta fala wezbrała!
O drżyj ty, ktoś jest żyw,
O drżyj ty, skało biała!

Już blizko, blizko najcięższym jest bojom,
Gdzie szyk się z szykiem ściera
W skłębionym walk rozgromie,
Gdzie hufce się roją,
Zwycięzkie i te, które w sromie
Wódz do odwrotu zbiera.


Niedość, że same się łamią
I kończyć idą wstydu wiek,
Zawrócić chcą i falą młodą...

Lecz ona nie słucha,
Głucha
Na boleść ich zwątpiałą, na opętań szczek,
Bo chce i wie, że żary te nie kłamią,
Które w jej piersi tlą
Nieugaszoną skrą.
Bo jakieś z góry wezwanie
I posłannictwo śni w Panie,
Parta od mroków, bezdni, bezkresów — od rodu —
Do wymarzonych brzegów zjawionego brodu...

O, ty, przypływu mocy, rozkoszy i wiaro,
Prawdo jedyna!..

Kazimierz Wize.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Wize.