O obowiązkach społecznych (to jest względem drugich ludzi)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Abramowski
Tytuł O obowiązkach społecznych (to jest względem drugich ludzi)
Pochodzenie Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej.
Tom I
Wydawca Związek Polskich Stowarzyszeń Spożywców
Data wyd. 1924
Druk R. Olesiński, W. Merkel i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe Pisma ekonomiczne
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


O obowiązkach społecznych (to jest względem drugich ludzi).

Powiedzieliśmy już, że gdyby ludzie porzucili wszelką pracę, to ci, którzy dziś są bogaczami, wtedy zostaliby nędzarzami, boby nie mieli skąd wziąć, ani gdzie kupić chleba, odzienia, i t. d. Ci więc, którzy żyją z kapitału pieniężnego, umarliby z głodu. Ale znów, gdyby w tym czasie, kiedy ludzie przestają pracować został jeden tylko rolnik, — co ma kawałek ziemi, narzędzia i posiew, tenby z głodu nie przepadł, upiekłby chleb i żył. Ale skądby wziął ubranie, drzewo na opał i różne inne potrzebne rzeczy, gdyby inni ludzie nie pracowali? Nie miałby tego wszystkiego, chodziłby w łachmanach, marzłby z zimna, narzędzia by się zużyły w końcu, i nie mógłby pracować, więcby jak i ów bogacz, który żył z pieniędzy, umarł w końcu z nędzy i głodu. Widzimy więc, że jeden człowiek bez drugich żyć nie może, że jeden drugiemu wyświadcza wielką przysługę, że jeden dla drugiego ma obowiązki. Nie mogliby żyć rzemieślnicy, gdyby rolnicy nie chcieli pracować, bo skądżeby wzięli chleba? Nie mogliby żyć rolnicy, gdyby rzemieślnicy przestali pracować, bo skądżeby wzięli odzienie, obuwie, sprzęty, narzędzia rolnicze? ktoby zbudował chatę, dał drzewo, i t. d. Jedni dlatego bez drugich żyćby nie mogli; człowiek nie może umieć wszystkiego i wszystkiego robić, boby i czasu na to nie stało, i robota byłaby Bóg wie jaka. Człowiek sam jeden i kawałka ziemi zaoraćby nie mógł: do zaorania ziemi trzeba pługa; ażeby mieć pług trzeba go zrobić, trzeba mieć żelazo, trzeba je wykopać w górach głęboko; ażeby wykopać żelazo, trzeba mieć do tego inne zupełnie narzędzia, maszyny, które trzeba zrobić, trzeba umieć niemi władać, i trzeba znów do tego mieć żelazo i kopać go w górach kamiennych, do czego trzeba także maszyn, narzędzi i tak bez końca. Czyż jeden człowiek może zrobić wszystko? — niemożebne. Więc i pługa jednego mieć nie może i kawałeczka ziemi zorać nie może, więc cóż zrobi? — zginie. Jakże on żyć może bez pracy drugich ludzi? — Wszędzie więc napotykamy przeszkody mówiące nam jedno: że człowiek bez innych ludzi żyć nie może, że jego praca, bez pracy innych ludzi, nic nie znaczy. Jeżeli więc ten człowiek żyje, i ma, co mu potrzeba z pracy innych ludzi, więc to znaczy, że on ma dla nich wielkie obowiązki.
Każdy człowiek pracujący dla pracującego ma obowiązki; jeden daje drugiemu chleb; drugi też daje pierwszemu odzienie; trzeci daje im obuwie; czwarty daje tym trzem narzędzia i t. d. Ot, ja naprzykład, ja mam tak jak i każdy obowiązki dla wszystkich pracujących ludzi; mam obowiązek dla rolników, bo z ich pracy jem chleb; mam obowiązki dla rzemieślników, bo z ich pracy mam odzienie, obuwie, dom, sprzęty, narzędzia i t. d. mam w końcu obowiązki dla ludzi uczonych, którzy piszą, bo z ich pracy uczę się nowych rzeczy i rozwijam swój umysł. Mam więc wszystko od ludzi: życie, dobrobyt, naukę.
To wszystko jestem im dłużny; powinienem wzajemnie być dla nich wszystkich użytecznym, odpłacić się im dobrem; bo jeżeli ja im za to wszystko, co od nich mam, nic nie dam, jeżeli nie spłacę mego długu, który każdy u ludzi zaciąga, kim więc będę? Próżniakiem, darmozjadem, niewdzięcznym, więc człowiekiem podłym bez czci żadnej. Jeżeli więc nie chcę być takim, trzeba, abym był dla wszystkich ludzi tak użytecznym, jak oni dla mnie; trzeba, żeby moja praca dała im tyle, co ich praca mnie. Ja z ich pracy mam wszystko, co tylko potrzeba: życie dobrobyt, naukę; ja więc nawzajem powinienem pracować tak, aby moja praca utrzymywała ludzi, życie i dobrobyt, żeby dawała im naukę. Jeżeli ja jestem dobrym rzemieślnikiem, to ja ludziom daję różne rzeczy, bez których oni obejść się nie mogą; więc jestem im użytecznym i spłacam mój dług, daję im te rzeczy przezemnie zrobione, za dom, za chleb, za naukę, w końcu za mosty, po których chodzę, za drogi, po których jeżdżę, za inne przyjemności i wygody, które mam od ludzi. Ale to jeszcze nie dosyć za tyle dobrodziejstw, które mam od ludzkości, dać jej tylko wyroby z żelaza lub z drzewa; są i inne sposoby odpłacenia się ludziom. Jeżeli ja mam dzieci, powinienem je wychować, pokierować na ludzi rozumnych, uczciwych; tym sposobem odpłaca się ludzkości za jej dary wszystkie: bo jeżeli ja wychowam mego syna czy córkę na obywatela użytecznego; jeżeli mu dam naukę, to ten mój syn czy córka, będą także użytecznie pracowali dla ludzi, także mając dzieci, wychowają je na użytecznych obywateli i tak może być przez kilka pokoleń. Tym więc sposobem ja mogę odpłacić się ludzkości, oddać dług zaciągnięty. Są jednakże i inne sposoby odpłacania się ludziom za ich dary, np. przez pisanie dobrych książek, tworzenie zakładów dobroczynnych, zakładanie szkółek, czytelni, dawanie pomocy biednym robotnikom, lub rolnikom, i t. d. Czy z was każdy o tem pomyślał, że wy wszystko macie od ludzi, że wy u nich zaciągacie dług bardzo wielki, że ten dług trzeba spłacić użyteczną pracą, dobremi uczynkami? Przejechałeś most na rzece, a czyś pomyślał czytelniku, że ten most budowało tysiące ludzi, że teraz przejeżdżając z ich pracy korzystasz, że musisz im się odpłacić za to czemś użytecznem, dobrem?
Nie każdy na nieszczęście pamięta na to, bo wielu jest takich próżniaków, co nic nie robią, zbytkują, albo żebrzą. Ludność daje mu wszystko, a on jej nic, albo czasem i szkodzi jej swą pracą. Naprzykład niejeden pracuje ale na szkodę ludziom, gdy rozpija wielu, a rozpijając pozbawia ich rozumu, sił, sposobu zarobku, doprowadza ich do nędzy i głupoty. Pijak przecież wpadłszy w nałóg, z wielką trudnością już się od niego odzwyczai, wszystkie pieniądze na wódkę traci, po całych dniach już w karczmie próżnuje, psuje zdrowie, traci rozum i siły i kończy na tem, że pod ławką szynkarską umiera, zostawiając rodzinę w nędzy. A kto temu winien? nietylko ten pijak, ale i ci szynkarze, co go rozpili, wódkę sprzedając; taka więc praca szkodzi ludzkości i gorszą jest nawet od próżniactwa.[1]




  1. Pracuje też niejeden pismak, co wydaje książki lub gazety, ale że w nich sieje złe rady i nauki, zohydza wiarę, że uczy bezbożności lub zniża człowieka do drapieżnych zwierząt, co się zagryzają o strawę lub miejsce dla siebie, więc taki pismak, co upaja trucizną szczególniej młode niedoświadczone umysły pracuje źle. Jest on jeszcze więcej szkodliwym dla swej społeczności, niż szynkarz, co topi w swej gorzałce mienie, i zdrowie drugich, ale nie krzywdzi sumień... — (Przyp. Red. Zorzy).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Abramowski.