Przejdź do zawartości

O Gryczanéj Kaszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł O Gryczanéj Kaszy
Pochodzenie Improwizacje dla Moich Przyjaciół. Xiążeczka do zapalania fajek
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1844
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Szpargał Trzeci.


O GRYCZANÉJ KASZY.
I w Paryżu
Z gryki nie zrobią ryżu!!
—  —  —

Musi to być istotnie prawda, co mówi przysłowie, że Paryż nawet nie przemieni Żmudzina na oświeconego człowieka. Znałem jednego Terepajłłę, który był w Londynie, Paryżu, Petersburgu, jeździł wąchać ucywilizowanego świata, otworzyć gębę na cuda przemysłu, i wrócił tak głupi, jak wyjechał, z tą tylko różnicą, że przywiozł z sobą dwanaście par bótów paryzkich, cztéry tuziny koszul batystowych, lornetkę, kaszel, kilka fraków, migrenę, kaprysy i pejcz w srebro oprawny, mydło neapolitańskie i spazmy.
Ten Pan Terepajłło lubił bardzo kaszę gryczaną, ale to tak namiętnie, iż jadał ją zwykle rano, w południe i wieczorem. Przy tym pokarmie humor jego rozweselał się nieco: zaczynał opowiadania o zamorskich krajach, które zwiedził, i kończył zawsze ubolewaniem, że nigdzie nie jadł lepszéj gryczanéj kaszy, jak na Żmudzi. Zkąd wniosek robił, że nad Księstwo Żmudzkie niéma piękniejszego i ucywilizowańszego kraju.
Długo Pan Terepajłło, jak bąk puszczony ręką dziecięcia na nierównéj podłodze, wurczał lecąc po drodze życia, aż nareście rozmyślił się ożenić. Był to bardzo chwalebny zamiar; jakoż nie zwlekał z uskutecznieniem onego i wziął ślub z Pimpinellą Pandajłłówną.
W piérwszych miesiącach, płynęło mu życie tak gładko, jak masło po gryczanéj kaszy; aliści, kiedy raz opychał się ulubionym swoim pokarmem, przyszło mu na myśl, że jego żona siedzi sama jedna w salonie z kuzynkiem Deredajłłą. Zazdrość zapuściła szpony w serce, różne myśli gorzkie wpiły mu się w duszę — porywa talerz z sobą i leci do salonu; tu niéma nikogo — do gabinetu — zamknięto; patrzy przez dziurkę od klucza, widzi falbanę sukni żony, bót męzki, słyszy wzdychania, jęki — ciska talerzem o drzwi, tłucze łyżką o klamkę — otwierają się podwoje — o zgrozo! Prawda! kuzynek samnasam z Jéjmością. I byłoby do pojedynku lub tragicznych przyszło awantur, gdyby Jéjmość nie postąpiła z najzimniejszą krwią ku niemu i nie zapytała go: czego żąda?
Terepajłło tak był rozgniewany, iż mówić nie mógł; wreście zapytał ze swojéj strony: co tu robiła z kuzynkiem, sama jedna, zamknięta? —
— Jedliśmy kaszę gryczaną! — odpowiedziała z westchnieniem Pimpinella, wskazując na próżny talerz i ocierając usta.
— A czegożeście się zamykali? —
— Baliśmy się, żebyś nam nie odebrał. —
— A! to co innego!! — mruknął Terepajłło i poszedł kończyć śniadanie, najmocniéj przekonany o niewinności żony i głupstwie swojém, za które wprzód najuniżeniéj przeprosił.
Lecz nie dość na tém. Napisano było, że kto jakim orężem wojuje, od niego ginie. Terepajłło przegrał trzy processa, z powodu, iż najadłszy się kaszy, chorował, i sam w czasie na Kadencję przybyć nie mógł. Zasiewając dwa poletki samą gryką, w kilka lat stracił przez to wiele na gospodarstwie.
Nakoniec zakrztusił się kaszą, i umarł.
Drugi przypadek, którego przyczyną była kasza gryczana, zdarzył się także u nas w sąsiedztwie. U Pana Le był wieczor: sproszono tłum gości, oczekiwano panien, mężczyzn, wszystko to dla jedynaczki córki Państwa Le, niewinnéj jak baranek, ładnéj jak brylant piérwszéj wody, żywéj jak koza, figlarnéj jak szpic mojéj ciotki.
Już się goście zjeżdzali, wszystko było gotowe. Panna wychodzi z sali, mama pyta: po co? ona mówi, że na kaszkę, i poszła. Goście się zjechali, czekają — niéma panny. Kaszka musi być gorąca, mówi mama; niebożątko czeka, aż ostygnie. Mija kwadrans — jéj niéma; nareście miarkują wszyscy, ze jużby nietylko kaszkę, ale cały obiad zjeść było można; idą, ale i panna i kaszka zniknęły.
Odkryło się późniéj, że jeden młody kuzynek przypadkiem zobaczył, że jadła kaszkę; a że sam był jéj amatorem, prosił, by mu pozwoliła skosztować. Ona odmówiła, on się rozjątrzył, niepomny na wszystko, porwał talerz z kaszką i począł uciekać; ona za nim, i tak aż do jego majątku o mil siedm oddalonego dobiegli. Tu opatrzywszy się dopiero co uczynili, unikając skandalu i przeprosiwszy się, uścisnąwszy, zaprzysiągłszy poprawę, musieli się pobrać. Widziano ich potém bardzo szczęśliwych, a przy nich bardzo także szczęśliwego przyjaciela domu, wielkiego amatora kaszy gryczanéj.
Oczewista rzecz jest, iż kasza gryczana wiele wpływa na losy ludzi. Mógłbym tego dowieść przykładami, ale nie chcąc darmo zapisywać papieru, poprzestaję na tém, co wyżéj powiedziałem. Ten rozdział przeznaczam dla gospodarzy; a chociaż wiém, że z niego i sam Salomon kropli sensu nie wyciągnie, nic mię to jednak nie obchodzi. Dla was, panowie gospodarze, to i tak za nadto dobre; pożywajcie ją całe życie; siejecie i nie umiecie myśleć o czém innem, jak o kaszy. Jak wam Bóg da rozum do czytania, to i mnie go do pisania dla was użyczy.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.