Niewolnica

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Niewolnica
Pochodzenie Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo cykl Poezye wschodnie
Wydawca Hipolit Skimborowicz
Data wyd. 1849
Druk Drukarnia Gazety Porannej
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
NIEWOLNICA.

Słyszano śpiéw ptaków, tak
harmonijny jak poezya.

SADY W GULISTANIE.

Gdybym nie była w więzieniu,
Tobym lubiła te strony;
Morze płynące w milczeniu,
Łan kukurydzą zżółcony.
Gdyby nie było w tym kraju
Tego dzikiego zwyczaju,
Że pod murami Seraju
Miecz Spahów błyska się w cieniu.

Nie jestem córką Tatara
Aby mnie strzegła niewiara,

Eunuchy czarne i stare
Stroiły moję gitarę.
W téj, z któréj pochodzę ziemi
Wolno pogadać z młodémi,
I w wieczór potańczyć z niémi,
I przyjąć serc ich ofiarę.

Jednak są piękne te strony:
Bo nawet w zimowéj porze
Przez okno śniég, ani śrony
I mróz dosięgnąć nie może.
Dészcz ciepły rzeźwi śród lata,
Zielona muszka skrzydlata
Jak żywy szmaragd przelata,
Świécąc się w trawie zielonéj.

Smyrna jak Księżna opływa,
Pyszniąc się złotem swych wieży,
A letnia pora szczęśliwa
Ledwie ją chwilę odbieży; —
Jak z wiosny błogiego daru
Błyszczy się bukiet z puharu,
Tak tu z morskiego obszaru
Lśni się archipelag świéży.

Gdy słońce, blask siejąc złoty,
Powietrze obdarza ciszą,
Lubię te pstre ich namioty,
Co się na słoniach kołyszą;

Lubię ich domki ozdobne
Dziecinnym cackom podobne,
I te wieżyczki ich drobne,
Z których chorągiewki wiszą.

W téj czarodziéjskiéj dolinie,
Zdaje mi się słyszéć głosy,
Których wdzięk z pustyni płynie,
I wzbija się pod niebiosy,
A Jenijuszów tysiące
Niebiańskim, głosem wtórzące,
Nucą harmonije brzmiące,
Których brzmienie nie zaginie.

Dla mnie ma wdzięki urocze
Nad miastem minaret biały,
Gdy na nim bocian klekocze;
Lubię krynicy kryształy,
Która w cieniu palmy tonie;
Lubię słodko tchnące wonie,
Które nieraz w to ustronie
Ciche wiatry przywiéwały.

Dla mnie wtedy błoga dola,
Gdy się na łóże z mchu rzucę
I dumkę hiszpańską nucę,
A rówiennic mych swawola
Różne wymyśla zabawy,
I, w tańcu tłocząc murawy,
Tworzy z siebie okrąg żwawy
Pod okręgiem parasola.


Lecz najbardziéj wtedym rada
Siedziéć i dumać siedzący,
Gdy wietrzyk błogo wiejący
Pod wieczór do mnie się skrada.
Gdy się przyglądam w swobodzie,
Jak niebo skrzy się w pogodzie,
A blady księżyc po wodzie
Swój srebrny wachlarz rozkłada.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Bruno Kiciński.