Miał jeno kawał sukmany I silne dłonie —
Pracował nieraz o głodzie,
Rąbał drwa w lesie — pasł konie —
Gdy księżyc świecił rumiany — Na ziemi sypiał wznak... Nie tak, jak pan — Nie tak!
Obsiewał nie swoje łany Orał nie swoje —
A wczesnym rankiem brał kosę,
A nocką bydląt gnał troje
Na zorośnięte kurhany — Szedł z długim batem sam... Nie tam, gdzie pany... Nie tam!
A gdy włos biedą stargany Błysnął siwizną,
Gdy chude barki się zgięły...
Na żebry ruszaj starzyzno!... szedł przed siebie, jak gnany, Z obwisłem skrzydłem ptak — Nie tak, jak pany, Nie tak!
Wsunął w żebracze łachmany Wychudłe członki —
Umarł na progu kościelnym,
Gdy w niebie grały skowronki...
Nic mu już smutki, ni rany!... Do rajskich poszedł bram — Nie tam, gdzie pany — Nie tam!