Przejdź do zawartości

Na jakie stać mię, bracie...

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Na jakie stać mię, bracie...
Podtytuł List do T. Lenartowicza
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NA JAKIE STAĆ MIĘ, BRACIE...
(LIST DO T. LENARTOWICZA).

Na jakie stać mię, bracie, takie-ć piszę listy:
Brata w mistrzu[1], włóczęgi, kolegi, artysty...
Bo czas nasz tak jest mało nasz (wiesz z siebie)...
Co lepiej!... Świat albowiem, będąc, jak się zdaje,
Onego czasu panem, wyklucza mnie, ciebie,
I zda się nam, że dojrzeć swobodnie nie daje,
Gdy sam jest może gorszy... a choćby był równy,
To gorszy przez to samo, że gorszy człowieka,
I że go rozkrysztala, gwałci, że nie czeka.

Kiedy więc listy moje nie mogą być równe
I z godłem ciągu spokój mające za godło,
Jakąż on świat dopiero jest zlepianką podlą,
Który tak na rozmowy działa te listowne?...
Wszelako, pókąd zewsząd obejrzeć się dawa,
Jak i gdzie jest regiment nieprzyjaznej siły,
To jeszcze nie przegrana. Najgorsza jest sprawa
Dopiero, gdy nie wiemy, że zabrane tyły.

Jedna jest rzecz w twym liście, którą po skończeniu
Czytania pamiętałem i teraz znów pomnę:
Że zdajesz mi się boleć w odżyłem wspomnieniu
Rzeczy, które są zawsze, ciągle wiarołomne,
To jest, stałe, stałością człowieczych kreacyj;
Że więc bolejesz, ból jest realność bez racji.
A że nikt tu realnym nie jest absolutnie,
Będąc za Jerozalem i na emigracji,
Więc są i bole tyle bezsensne, co lutnie!

Dalej lub niżej... Słuchaj!... Cóż człowieka boli?
Zaojczystość? Lecz, jeśli użyłeś wszechwoli,
I czasy, silne męże twardego ramienia,
Bliżej są, odepchnąwszy twoje utęsknienia,
To ty, jak każdy stoik[2] (że już nie policzę,
Jak chrześcijanin), w takiej ty właśnie że porze
Królem jesteś!... Dowodów, ile chcesz, naliczę.
Więc cóż człowieka boli? Że rodzime groby
Daleko gdzieś? Jeżeli tak już są daleko,
Że serca się poczciwość zawiera jak wieko,
To czas jest, iż nierównie bliżej są osoby...
Więc jeszcze cóż?[3] Kochanki może zapomnienie?
Tu powiem ci, mój drogi, z niejaką praktyką,
A bez ogródek: miłość dwojga jest krytyką
Ogółu... To i widzisz i trzymasz cierpienie...
Idzie więc tylko o to, by, żaglem kto mierzy,
W takt wiatrowi dotrzymał i sznurów i drabin.
Kochasz się, dajmy na to, osoba ci wierzy
Lub kocha cię — cóż z tego?... Nie tobie należy,
Jeżeli ogół rzeczy kabali, jak rabin,
Albo śpi, albo ledwo miłość zna ofiarnę,
To jest pokutnę, i tę drugą, elektryczne,
Bczwyłączną, konieczną, tę elementarnę,
Jeśli zna tę, która jest już nadosobista,
I tę, co jeszcze... nią jest, a z obu korzysta!
Czy mam słuszność, czy nie mam? Nie próżno, mój drogi,
Gdy kamienować chciano tę jawnogrzesznicę,
Co może jedna Panu otarłaby nogi,
Azali ją potępił i patrzył jej w lice?
Albo też patrzyć kazał zasobna każdemu,
Jaki jest ogół cnoty i co warte jemu?...
Kochanki chcesz i żony? O, nie od tej rzeczy-
Pospolitej, gdzie ogół takiej jest wartości,
Iż jedno tylko o tem wie: że temu przeczy.
A miłość jest to może kwiat poufałości,
Lub deus ex machina[4] stosunków sąsiedzkich,
Konieczny pretekst zjazdów bez szabli szlacheckich.
Dlatego to, kto w Polsce dziś kochał kobiétę,
Widziałeś go lub widzieć będziesz na mogile
Barykad, ulic, życia, myśli, w pyle
Prochu, dróg, wzgard, obłąkań... ręce ma przybite
Do taczek, co z boleścią serca i sumienia
Znoszą, byś na kamieniu nie widział kamienia,
Jak te leżały pierwej, gdy w basztę haniebną
Zapadł dom, co błękitne pierwej miał sklepienia,
A niewolnicy nogą starli rzecz podniebną...
Nie, bracie, ja nie mogę patrzeć na suchoty,
Tu, tam trapiące żywot pobłażaniem... cnoty!
Cnota jest zdrową siłą, buduje, nie traci,
Pobłażań też nie czeka i wspaniale płaci,
Królewski mając akcent i kmiecą rzewliwość
I moc — a ta jest w sobie oliwna, jak tkliwość.

Przyjm słowo, nie pisane doktryn aromatem,
Wyssane z ran na polach dalekich za światem,
Gdzie jeden nieba lazur świadczyć mógł i cieszyć,
A przez otchłanie nikt stąd nie odważył śpieszyć!
— Tak jest — cóż robić?...
... Właśnie że czytałem w «Czasie»
Wspomnienie o Tivoli (Kulczyckiego). Mało
Ogląda rzeźb — nierównej stąd jędrności ciało —
Ale wybornie srebrzy fałdy na atłasie,
Przy którym wieszczbę często jak rzuci daleką,
Trudno van Eycka[5] zgodzić tak z Michał-Aniołem,
By się czytelnik nie czuł bez mostu — za rzeką.
Ale to nie... to zato... tęskniej za kościołem.
(1856).





  1. w Chrystusie Panu. (P. P.).
  2. i Horacy za króla uważał się, jako każdy w chwili zapanowania, o czem psalmista: «Łaskę mocy twojej wypuści Pan z Syjonu — panuj wpośród nieprzyjaciół twoich». (P. P.).
  3. powtarzania czego się smucić? odnoszą się do ciemnej paraboli o człowieku, na gody wprowadzonym, który nie miał szaty weselnej... (P. P.).
  4. Deus ex machina (łac.) = bóg z maszyny, przysłowiowe, z dramatu wzięte określenie nagłego a szczęśliwego rozwikłania tragicznej sytuacji.
  5. Hubert (1366-1432) i Jan (1386-1440), van Eyck, twórcy malarstwa holenderskiego; Michał Anioł Buonarroti (1475-1564), jeden z najgenialniejszych przedstawicieli włoskiego Odrodzenia, poeta, malarz, rzeźbiarz i architekt.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.