Most westchnień

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Hood
Tytuł Most westchnień
Pochodzenie Poeci angielscy
Wydawca Księgarnia H. Antenberga
Data wyd. 1907
Druk W. L. Anczyc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Kasprowicz
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MOST WESTCHNIEŃ.
(WATERLOO-BRIDGE W LONDYNIE).
 

I znowu ach! jedna
Z życiem w rozłące!
Rzuciła się, biedna,
W te fale wrzące!

Weźcie ją na ręce
Z nad brzegu wody,
To cudo dziewczęce,
Ten kwiatek młody.

Ni z wosku jej suknie —
Tak włókno przy włóknie
W zimnie zsztywniało,
Z szat rosa ciecze;
Miłośnie to ciało
Weźcie w swą pieczę.

Zbliżając się do niej,
Niech dusza się broni
Od gniewu i złości;
W tem, co jest przed nami,

Nie grzech, który plami —
Kobiecość-li gości.

Nie badać nam, czemu
Poddała się złemu —
Niech każdy uwierzy:
Śmierć winy starła,
Piękność-li zmarła
Przed nami leży.

Gniew, skarga tu pusta:
Grzech Ewy się plemi —
Przebiedne te usta
Otrzyjcie z ziemi.

Zgarnijcie jej włosy —
Na dnie zimnej rzeki
Zlepiły je rosy;
Naokół słychać głosy:
Dom czy daleki?

Kto ojcem dla niej?
Matką? Kochani
Żyją-li jeszcze?
Miało-ż to dziecię
Kogoś, co przecie
Nad siostrę, brała
Droższy śród świata?

O Chryste nasz, Boże!
Jakżeż to być może
Bez hańby? sromu?

Sród ludzi miliona
Gdzie schroni się ona?
Nie miała domu!

Miłość wnet straci
Do ojca, braci,
Siostry i matki!
Twarda jej droga:
Dłoń życia sroga
Wygnała w Boga
Wiary ostatki.

Tu, gdzie nad falą
Łuny się palą
Od świec tysiąca;
Gdzie w blaskach pała
Stolica cała,
Tu ona stała,
Bezdomna, drżąca.

Poświst wichury
Bardziej ją przeraża,
Niż most ten ponury,
Niż rzeka ta wraża.
Ku śmierci coprędzej
Spieszy od swej nędzy,
Ucieka, ulata —
Gdziekolwiek, gdziekolwiek,
Byle od świata.

Do zimnej roztoczy
Obłędnie wskoczy,

Fala się nad nią wlecze;
Wystaw to sobie w duszy,
Niech cię ten obraz wzruszy,
Rozpustny człecze!
Pij stąd! ten napój suszy,
Ten napój piecze!

Weźcie ją na ręce
Z nad brzegu wody,
To cudo dziewczęce,
Ten kwiatek młody!

Nim, jak zmarłe płonki,
Zesztywnieją członki,
To białe lice,
Połóżcie ją w grobie,
Zamknijcie te obie
Ślepe źrenice.

Ślepe, a straszliwie
Patrzące przecie;
Snać, że w ócz tych szkliwie
Groza jeszcze żywie,
Myśl o zaświecie.

Z boleścią śród łona.
Wyklęta, wzgardzona,
Bez ludzkiej litości,
Mogile swe kości
Dzisiaj powierza;
Na piersi dziewczęce
W krzyż jej złóżcie ręce,
Jak do pacierza.


Jej winy, nieboże,
Jej dni bez wesela
Polećcie w pokorze
Łasce Zbawiciela.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Hood i tłumacza: Jan Kasprowicz.