Moja piosnka (Lenartowicz)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Teofil Lenartowicz
Tytuł Moja piosnka
Pochodzenie Nowa lirenka. Część I
Data wyd. 1859
Druk Drukarnia Karola Kowalewskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MOJA PIOSNKA.

Zawsze też same sosny żywiczne,
Zawsze te same wody kryniczne,
Łąki i rosa, przeróżne kwiatki,
Zaranek cichy i błękit gładki.
Skowronek lecąc w toń lazurową,
Wisi w powietrzu nad moją głową;
Kiedy się w sobie bracia uciszę,
To wszystko widzę i wszystko słyszę.

I tak się z serca wydziera śpiewka,
Jak mazowiecka do tańca dziewka,
Strojna w bursztyny, w korale, maki,
I złote piżmo, modre modraki.
Jasna jak zorza, świeża jak woda,
Przy brzęku skrzypic wywija młoda,
Ani się pyta czy to tak ładnie;
Toć przecie komuś do serca wpadnie.
To mi tak czasem coś w ucho gada,
Niby dziewczyna ze złotą cywką;
Spojrzę się — mignie twarzyczka blada,
Chwytam w powietrzu jasne przędziwko.
I snuję z niego tęczę na chmurze,
I snuję z niego stokrotki, dzwonki,
Żółte dziewanny i polne róże,
I wstęgi wody przez wonne łąki.

I na raz wioska błyśnie kochana,
Na pocieszenie, dana, oj dana!
Chałupy drzemią, chylą się sosny,
A w duszy mojéj tak pełno wiosny,

Takim szczęśliwy! lecz szczęścia promień
Nie długo świeci, znikają blaski,
I noc i wicher i straszny płomień,
I od płomienia straszniejsze wrzaski,
I niema spada łza w spaleniska
Bo serce pęka.....

Stróżu Aniele!
Zawodzącemu mnie na popiele,
Przybądź, i z duszy méj ścieraj plamy
Błękitem wiary, nadziei łzami.
Tak ja tam zawsze do was przychodzę,
W śnie czy na jawie, ja ku was w drodze.
Łódką flisowską, czy też z lirenką
I z krzywym kijem ciągnę z daleka;
Czy też kto wyjdzie, czy też kto czeka,
Czy kto powita przyjazną ręką? —
Na pięknéj łące grają derkacze,
Z pod nóg mi rwią się pliszki i lelki,
Nikt mnie nie wita! w sercu żal wielki,
Nie dość na jawie, jeszcze w śnie płacze,

I ręką wiodąc ku zachodowi
Śpiewam żałośnie: bywajcie zdrowi!

Bywajcie zdrowi! myśl moja z wami!
Ona tam górą ciągnie z gwiazdami,
Albo się miesza w bocianie stada,
I białoskrzydła na ziemię spada.
Ona tam stoi nad wód krynicą,
Albo się wiesza na krzyżach drożnych,
Ona się modli z polską dziewicą,
I unosi się w hymnach pobożnych.
Choć wy na moje serce żelazem,
Choć zimnym lodem, ja z wami razem.

Powietrze ciche jak zasiał makiem,
Zarumienione poranną zorzą,
Takbym rad wzleciał w powietrze ptakiem,
W ten szklanny przestwór, w tę piękność Bożą!
Och! jakiś anioł na świat się zniża,
Bo czuję lekkość Chrystusa krzyża,
I bliską radość, i pieśń żałosna
Topnieje łzami — wiosna, och wiosna!

Precz marne skargi! — O bracia moi!
Przyjmijcie w serce tę piosnkę lichą,
Ona uboga przed chatą stoi,
Jeżeli płacze — to płacze cicho.
Siostry i bracia, otwórzcie oto,
Pustka — zacichnij piosnko sieroto. —





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teofil Lenartowicz.