Meandry/393
< Meandry
Przejdź do nawigacji
Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Meandry |
Podtytuł | Strzępy myśli rozwianych |
Data wydania | 1904 |
Wydawnictwo | Michał Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ponad jeziorem zmrok, choć jeszcze
Blask pożegnawczy z nieba płonie.
Tam, czy słyszycie, jak brzmią tonie,
Gdy po nich zcicha coś szeleszcze
Przedśmiertnych tchnień żałosne dreszcze? —
To śpiewa łabędź o swym zgonie.
Śpiewa, i razem, w sennej głuszy,
Swą dziwną pieśń śpiewając, kona.
A kiedy skonał, to, z nim, ona,
Jak bywa, kiedy flet pastuszy
W dłoni się grającego skruszy,
Umilkła — lecz nie dokończona. —
I nigdy — choćby w serca cenie —
Jej końca już nie usłyszycie.
Bo tak, i w Wiecznotrwałym Bycie,
Chwilowo schodząc w mroczne cienie,
Mimo pozorne swe skończenie,
Wcale nie kończy się życie.
