Marja Stuart/Akt piąty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Słowacki
Tytuł Marja Stuart
Podtytuł Akt piąty
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1894
Druk Piller i spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
AKT PIĄTY.
Teatr wystawia salę gotycką. W głębi wielki hebanowy krucyfix, przed nim zawieszona lampa srebrna. Noc. Przez okno wpada blask xiężyca.

SCENA PIERWSZA.
MARJA, PAŹ.
MARJA.

Paziu! wszak już wybiła godzina północy?
Pogaś wszystkie pochodnie, zasłoń okna sali,
Nikt wiedzieć nie powinien, że ja czuwam w nocy.

PAŹ, gasi pochodnie i pokazuje na lampę przed krucyfixem.

Czy i tę lampę zgasić?

MARJA.

Lampa niech się pali...
       5 Jéj blask mię przed obcémi zdradzić nie powinien,
Chyba przed Bogiem zdradzi, ale Boskie oko
I w cieniach nocy widzi winnego.

PAŹ.

Któż winien?

MARJA.

Czy król wypił lekarstwo? zasnąłże głęboko?
W Botwelu powolnego znalazłam mściciela;
Gdzież się on dotąd bawi?

PAŹ.

       10 Widziałem Botwela;
Błąkał się w zacienionéj drzewami ustroni,
Koło wiejskiego domu gdzie Henryk przebywa.

MARJA.

Widziałeś! miałże sztylet?

PAŹ.

Żadnéj nie miał broni,
Ale twarz jego była blada i straszliwa.

MARJA.

       15 Jakże nagle czas płynie! Jak straszna odmiana
Teraźniejszość zatruła! przyszłość zatruć może!
Niedawno w kraju Franków, na królewskim dworze,
Kochałam wszystkich, równo od wszystkich kochana;
Z dziecinnym śmiéchem nowe widziałam klejnoty,
       20 Z dziecinnym śmiéchem ciche słyszałam westchnienie,
Z uśmiéchem przed źwierciadłem trefiłam włos złoty,
Przeplatając różami trefione pierścienie...
A dziś...

PAŹ, przynosząc źwierciadło.

Dzisiaj królowo spojrzyj w to źwierciadło,
Czy mogłaś być piękniejszą?

MARJA.

O! tyś mię obraził,
       25 Pokazując w źwierciedle mają twarz wybladłą.

PAŹ.

To może blask kryształu oczy twoje raził?
Lecz tu ciemność głęboka, jedna lampa płonie...
Czy ci przykre to światło? ja lampę zasłonię...
Pani! ty mię przerażasz! coraz bardziéj blada;
       30 Czémże ten czarny smutek serca rozweselę?
Lubisz powieści? oto ciekawa ballada,
Dotąd krąży śpiéwana między Szkockim gminem.
Pozwól królowo! milczysz? a więc się ośmielę...
Posłuchaj! stara matka tak rozmawia z synem.

Królowa siedzi zamyślona. Paź dziecinnym etosem mówi następującą balladę.

       35 — „Synu mój! synu! czemu od rana
Jesteś tak smutny? twarz obłąkana,
Miecz krwawą splamiony skazą? —
— „O! matko! syn twój zabił sokoła,
Dlatego dzisiaj twarz nie wesoła,
       40 Dla tego we krwi żelazo.“ —

— „Synu mój! synu! po twym sokole,
Nie miałbyś takich zgryzot na czole?
I miecz nie taki czerwony?“ —
— „O matko! matko! zabiłem konia!
       45 On mię tak szybko nosił przez błonia,
Z wiatrami biegał w przegony.“ —

— „Synu mój! synu! źleś się obronił,
Możebyś po twym koniu łzy ronił,
Bladości inna przyczyna?“
       50 — „O matko! matko! ojca zabiłem!
Bladością zgryzot czoło splamiłem,
I we krwi ojca miecz syna.“ —

— „Synu mój! synu! po takim czynie
Gdzież się obrócisz? w jakiéj krainie
       55 Schronisz się, synu mój miły?“ —
— „O matko! matko! na świata kraniec
Pójdę wzgardzony, tułacz wygnaniec,
Spokojnéj szukać mogiły.“ —

— „Synu mój! synu! idź w obce strony!
       60 Lecz cóż zostawisz dla dzieci? żony?
Pod obce uchodząc nieba?“ —
— „O matko! matko! niech na nich spada
W dziedzictwie nędza, pod próg sąsiada
Niech idą, niech żebrzą chleba.“ —

       65 — „Synu mój! synu! w czarnéj żałobie
Została matka, i cóż po sobie
Zostawi matce zabójca?“ —
— „O matko moja! o matko miła!
Przekleństwo tobie! tyś mnie namówiła
       70 Żem zabił ojca.“ —

MARJA, obudzona nagle z zamyślenia.

Przekleństwo? co? przekleństwo mnie, żem namówiła
Na zabicie — coś wyrzekł? ojca! męża! króla!
Paziu czyś do mnie mówił? twoich przekleństw siła
Zabije mnie!...

PAŹ.

Ballada smutna mnie rozczula,
       75 A ciebie przeraziła?... Dziś cierpi królowa.

MARJA.

Paziu mój! kto ci w usta włożył takie słowa?
Ty mnie przeklinasz! kto cię nauczył przeklinać?
Jam dotąd przed tym paziem czarny zamiar kryła.
Nie śmiałam go przerazić, nie śmiałam wspominać.
       80 Przekleństwo! tak, przekleństwo mnie żem namówiła
Na zabicie — to Botwel mówi do mnie, Boże!
To Botwel mówi!

PAŹ.

Pojąć nie mogę przyczyny,
Czém ją mogłem obrazić?

MARJA.

On pojąć nie może?
A właśnie mię przeklinał? wyrzucał mi winy.
       85 Dziecko, jeszcze tak młode, a tak się ukrywa.

PAŹ.

Królowo! oto Botwel w te progi przybywa.




SCENA DRUGA.
MARIA, PAŹ, BOTWEL.
MARJA, wpatrując się w Botwela.

Botwelu!... Cóż to? milczysz...

BOTWEL.

Czas wszystko odkryje,
Czas złym jest powiernikiem...

MARJA.

Botwelu!... On — żyje?..

BOTWEL.

Żyje? niewiém królowo — dotąd już mógł skonać...

MARJA.

Co? więc zaczętéj zbrodni nie mogłeś dokonać?

BOTWEL.

Nie widziałem dziś króla...

MARJA.

Więc żyć będzie?...

BOTWEL.

       5 Zginie...
Może już zginął?...

MARJA.

Jak to? ty go nie widziałeś?...

BOTWEL.

Aleś ty go widziała...

MARJA.

Czyż wzrokiem jedynie
Mogłam go zabić?...

BOTWEL.

Możeś chciała?

MARJA.

Nie, ty chciałeś!
Lecz ja zabić nie mogłam wzrokiem... O! Botwelu!
       10 Jeżeliś na mnie liczył? uchybiłeś celu,
Tak, jedynie obłudy zmazałam się grzechem...
Ja się do niego śmiałam...

BOTWEL, szyderczo.

Zabiłaś uśmiéchem;
Dosyć żeś go zabiła... Nie badaj królowo,
Teraz potrzeba zgładzić naszéj zbrodni ślady;
       15 Król głęboko zasypia — lecz pod jego głową
Siarka z salétrą zdradne usłały posady.
Daj mi pochodnię...

MARJA.

Luby! dziś miesiąc na niebie,
Na co ci światło?

BOTWEL.

Umarł... pogrzebać go trzeba...
W gruzach własnego domu Henryka pogrzebię...

MARJA.

Lecz on żyje?...

BOTWEL.

       20 Więc żywy uleci do nieba...
Pod jego domem mina burząca spoczywa,
I czeka iskry... Ognia! ognia!...

MARIA.

Nieszczęśliwa!
Cóż uczynię?...

BOTWEL, z wzrastającą gwałtownością.

Daj ognia!...

MARJA.

Ciebie gruz przywali?

BOTWEL.

Ognia!...

MARJA.

Zgasły pochodnie...

BOTWEL, pokazując na lampę.

Tam lampa się pali,
Posłuży mi...

MARJA.

       25 Tam moja domowa kaplica...

BOTWEL.

Paziu! daj mi tę lampę...

MARJA.

To lampa z ołtarza!

BOTWEL.

Nieraz kościelna lampa pogrzebom przyświéca,
Wszakże idę na cmentarz, grzebać wśród cmentarza...

MARJA.

Czyliż nigdy ucieczki nie szukałeś w Panu?
       30 Patrz, przy świetle téj lampy, błyszczy krzyż ze spiżu,
I Chrystus hebanowy — on cierpi na krzyżu!
Zdaje mi się że zbladło to czoło z hebanu!
On widzi nasze myśli, słyszy każde słowo...
Boże!...

Klęka przed ołtarzem.
BOTWEL.

O śmierć Henryka modlisz się królowo?
       35 Wysłuchane modlitwy... Może w téj godzinie
Henryk kona...

MARJA, zrywając się z przed ołtarza.

Co mówisz? Henryk teraz kona?
A ja się modlę?...

BOTWEL, zdejmując lampę.

Śpieszę! niech ślad zbrodni zginie.

MARJA.

O Botwelu! Botwelu! to lampa święcona...

BOTWEL.

Wróci! wróci przed ołtarz, choć ją we krwi zmażem.

MARJA.

Lampa przed ołtarz wróci we krwi?

BOTWEL.

       40 Marna trwoga!
Jeśli po zbrodni staniesz przed obliczem Boga,
Lampa po zbrodni może świécić przed ołtarzem,
Lampa, to tylko marne rąk naszych narzędzie,
I mniéj Boga przerazi, bo mniéj winną będzie.

MARJA.

       45 O Boże! cóż uczynię w udręczeniu srogiém?

BOTWEL.

Czytaj xiążkę modlitwy.

MARJA.

Tak ciemno w téj sali!...

BOTWEL, z szyderstwem.

Więc udawaj że czytasz, udawaj przed Bogiem!
Jeśli Bóg nie pochwali, człowiek cię pochwali.
Nie jeden powié: patrzcie! ma świętość anioła!
       50 Ta kobiéta przed śmiercią już świętą zostanie,
Promień światłości wkrótce wystrzeli z jéj czoła;
Patrzcie! ona się modli za męża skonanie...
O Marjo! porzuć trwogę i płoche przesądy,
Jeżeli Bóg ma sądzić? już zapadły sądy;
       55 Bądź spokojną! ta lampa zdjęta z przed ołtarzy,
Przeważonéj już szali, daléj nie przeważy.
Żegnam cię!...

MARJA.

Stój Botwelu!

BOTWEL.

Bądź zdrowa!

MARJA.

Zaklinam!
Stój — już Darnleja wszelkich uraz zapominam.

BOTWEL.

Lecz wahać się nie możesz.

Odchodzi.



SCENA TRZECIA.
MARJA, PAŹ.
MARJA.

Poszedł... nie wstrzymałam...
Czuję że mogłam wstrzymać... Czarne moje serce!
Mogłam go jedném słowem wstrzymać — i nie chciałam.
Niech teraz dla nas ślubne rozścielą kobierce...
       5 O! nie! nie dla mnie szczęście. Paziu powiédz szczerze,
Ja okropną być muszę?...

PAŹ.

Pani! jesteś blada.

MARJA.

Klęknij tam przed ołtarzem, mów za mnie pacierze...

Paź odchodzi pod ołtarz, lecz niespokojny patrzy na królowę.

Na moje oczy jakiś sen trudzący spada,
Marzę i czuwam — barwę przybrały marzenia...
       10 Tron i świateł tysiące — ja siedzę na tronie...
Teraz, wszystko ciemnieje... w purpurze, w koronie,
Idę — O Boże! Boże! to mury więzienia...
Któż mnie wtrącił w te mury, żywą zamknął w grobie.
W około jeszcze wiernych przyjaciół drużyna,
       15 Dla czegoż płaczą? czemu ubrani w żałobie?
I xiądz nade mną czarne grzechy przypomina,
Jakież grzechy? — dzisiejszą noc — dzisiejsze zbrodnie!...
Teraz — wszyscy odeszli, kapłan się oddala,
Wchodzę do jakiéjś sali? to tronowa sala.
       20 Posępnym blaskiem płoną tysiączne pochodnie,

Na moim tronie obca zasiadła kobiéta...
Boże! sala tronowa, a kirem wybita?
Zamiast kwiatów, ubrana w żałobne cyprysy...
Klękać mi każą — poco? — i modlić się do Boga?
Ach!!!

PAŹ, przybliżając się.

       25 Pani! w tych marzeniach widzę główne rysy
Przepowiedzeń dziwacznych twego Astrologa.

MARJA.

Lecz czemuż w téj godzinie stają mi na myśli?
Umysł je przybrał w jasne obrazu kolory,
Postaci ich odbija, wszystkie twarze kryśli...

PAŹ.

       30 Pani moja! masz umysł obłąkany, chory.

MARJA.

Czy nic nie słyszysz paziu?

PAŹ.

W koło głuche cisze,
Tylko echo pałacu słowom odpowiada,
Tylko wiatr gałęziami modrzewiów kołysze,
I przez gotyckie okna blady xiężyc pada.

MARJA.

       35 Co? xiężyc świeci? jaka blada przy xiężycu
Musi być twarz Botwela? Na ponurém licu
Głęboki zamysł zbrodni uśpiony spoczywa;
Za nim xiężyc na trawie długie kładnie cienie;
Błąka się — w dłoniach lampy ognisko ukrywa,
       40 Aby jéj nie zgasiło silne wiatru tchnienie...
O! tak, bogdajby zgasła! wróci z twarzą ciemną,
Lecz przynajmniéj nie ujrzę zbrodni na téj twarzy.
Nie, nie, lampa nie zgaśnie, sam wiatr ją rozżarzy.
Henryk zginie!... O Boże! zmiłuj się nade mną!

Po chwili; z wzrastającém przerażeniem.

       45 To Rizzia! Rizzia słowa! Czyż ta noc wróciła?...
Patrzcie — on się w te szaty królewskie otula...

Nigdy krwi nie widziałam!... szat mi nie splamiła...
Stój Duglasie! Patrz paziu! patrz tam za mnie, w cieniu,
Czy tam kto stoi za mną?...

PAŹ.

Kto?...

MARJA.

Niéma tam króla?...

PAŹ.

To mara utworzona w twojém przywidzeniu...

MARJA.

       50 Słyszysz? powtarza: — jestem! jestem tu, przy tobie!
Jest przy mnie? tu w téj sali, jeszcze w takiéj porze?
Lękam się spojrzéć za mnie... powinien spać w grobie
A on jest teraz przy mnie, nie to być nie może!
Lecz jeszcze czas! O paziu! on żyje! król żyje!
       55 Śpiesz! zatrzymaj Botwela, śpiesz mój Paziu drogi!
O Paziu! ty zadrzałeś? z radości? czy z trwogi?
Śpiesz! śpiesz! ja nieszczęśliwa! on króla zabije...
Na miłość Boga śpiesz się...

PAŹ.

Botwel nie posłucha.

MARJA.

Prawda... Nieś mu odemnie, nieś ten pierścień złoty...
       60 Wszak jeszcze czas! czas jeszcze. Wszędy cichość głucha.
Nie, król umrzéć nie może, nie zniosę zgryzoty.

PAŹ.

Śpieszę...

Biegnie do drzwi, lecz nagle chwieje się i drży u proga.
MARJA.

O Boże! Boże! śpiesz mój paziu miły!
Czegoż czekasz?...

PAŹ.

Królowo moja! niémam siły.
Tak mi słabo...

MARJA.

Śpiesz paziu!...

PAŹ.

Już idę królowo!
Już idę! idę!... Oh! oh!...

Pada.
MARJA.

       65 Paziu! drogie dziécie!
Paziu! przemów mój drogi! przemów jedno słowo!
I miałżeby on umrzéć, umrzéć w wieku kwiecie?
Nie... on umrzéć nie może.

PAŹ, słabym głosem.

Te bole przeminą...
Senny jestem... Królowo kochasz mnie?

MARJA.

Jak syna!
       70 Paziu! obudź się drogi! weź tę kroplę wina,
Może ciebie orzeźwi?

PAŹ, drżącym głosem.

Już piłem dziś wino...
Marjo moja! oh! oh! oh!...

Kona.
MARJA.

Paziu! moje życie!
Paziu mój! wołam, budzę, a on się nie budzi?
Boże! za moje zbrodnie skarałeś to dziécie!
       75 Powiew zbrodni koło mnie już zabija ludzi,
A mnie zabić nie może, jak niegodną kary!

Klęka na stopniach przed krucyfixem.

Boże! błagam cię! przyjmij mnie na twoje łono,
Przywykłam spokojności szukać na dnie wiary.
Na cóżeś moje czoło uwieńczył koroną?
       80 Na cóż mię szata ziemskiéj wielkości okryła?
Blask marzenia już zniknął gdym tę noc przeżyła!

Słychać wybuch miny.

Ach!!!

Po chwili zrywa się i biegnie do okna.

Widzę! widzę! kłęby dymu i płomieni,
A tam, w czarnych obłokach, jakiś duch straszliwy,
Ulatuje do nieba, chmurzy się i mieni;
       85 To Henryk! Henryk! ja go poznałam — nie żywy!...

Odwraca się od okna, i znów cofa się z przestrachem.

I tu znów Henryk! Henryk przede mną w téj sali!
Widziałam go przed chwilą, był blady i chory,
A teraz takie jasne na licu kolory,
Jakby żył jeszcze — oko płomieniem się pali...
       90 Precz! precz! ode mnie! szukasz ślubnego pierścienia?
Oto go masz! już odejdź — nie jestem twą żoną.
Ach Henryku! Henryku! niémasz ty sumnienia!
Dręczyć tak duszę tylą mękami dręczoną!...
Ach zlituj się nade mną — jestem nieszczęśliwa!
       95 Chcesz może widzieć moje udręczenia, nędzę,
Patrz na twarz moją — z oczu strumień łez nie spływa;
Lecz ja cierpię, przysięgam! nie wierzysz przysiędze?
Wszak jeszcześ słowom moim ufał przed godziną.




SCENA CZWARTA.
MARJA, BOTWEL.
BOTWEL, wchodzi ze zgaszoną lampą.

O Marjo! uchodź! uchodź!

MARJA.

Patrz! patrz! tam — przede mną.

BOTWEL.

Tak, widzę, na podłodze krwi strumienie płyną...
Krew Rizzia.

MARJA.

Nie, nie widzę krwi, w sali tak ciemno,
Ale w ciemnościach widzę postać martwą, bladą.
       5 Zdradę króla, czarniejszą zmazaliśmy zdradą,
Musiałam mu przebaczyć, on mi nie przebaczy!...
Patrz tam!

BOTWEL.

To paź nieżywy.

MARJA.

Boże! Paź nieżywy!...
Botwelu co to znaczy?...

BOTWEL, z dzikim śmiéchem.

Cha! cha! co to znaczy?
Wiedział o naszéj zbrodni... umarł...

MARJA.

Nieszczęśliwy!
       10 O Botwelu! Botwelu! nie jesteś aniołem!

Inny stworzyłam obraz niegdyś w mojém sercu,
Precz! precz ode mnie zbójco z tém wybladłém czołem!

BOTWEL.

Chodź ze mną!

MARJA.

Gdzie?

BOTWEL.

Odpoczniesz na ślubnym kobiercu...
Teraz idźmy się błąkać... Słyszysz te okrzyki?
       15 To lud nas ściga mściwy, wkrótce motłoch dziki,
Uzbrojony, napełni królewskie pokoje.
O Marjo! uchodź! uchodź!

MARJA, odstępując od niego z przerażeniem.

Ja się ciebie boję!

BOTWEL.

Serca zbrodnią skalane, zbrodni się nie boją,
Słuchaj! otrułaś króla, jesteś moją!

MARJA.

Twoją?...
       20 O! nie, Botwelu! ty mię skłonisz do szaleństwa.

BOTWEL.

Straszne okrzyki ludu, w tę noc zbrodni ciemną.

MARJA.

Cóż w tych okrzykach słyszysz? Co słyszysz?

BOTWEL.

Przekleństwa...
Chodź Marjo! uciekajmy! chodź zemną! chodź zemną!


KONIEC MARJI STUART.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.