Marcowy kawaler/Scena X

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Bliziński
Tytuł Marcowy kawaler
Podtytuł Krotochwila w jednym akcie
Data wyd. 1873
Druk Drukarnia S. Orgelbranda Synów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


SCENA X.

GRZEMPIELESKI, PAWŁOWA.
Pawłowa (niosąc kawę i chleb z masłem).

Co tam pan Grzempieleski grzebie na biurku, nie wiedziéć czego... pan jak pozna, to się będzie jadowił...

Grzempieleski.

Nic nie szkodzi... pani Pawłowa, ma się rozumiéć, go umityguje.

Pawłowa.
Ale kiéj nie potrzeba... co tu leży, to niech sobie leży.
Grzempieleski (zasiadając do kawy, n. s.)

Mrucz sobie, mrucz... (zapija i zajada łakomo).

Pawłowa (n. s.)

Ciekawość, co on ma mi powiedziéć (kręci się).

Grzempieleski (spoglądając na nią z pod oka).

Hm, hm!

Pawłowa.

Co?

Grzempieleski (z pełnemi ustami).

O, jak to pani Pawłowa chciałaby się prędzéj dowiedzieć.

Pawłowa.

Ja ta nie ciekawa.

Grzempieleski.

Albo to prawda! coby to za kobiéta była.

Pawłowa.

No, no, lepiéj co pan Grzempieleski ma na myśli, niech psom ciśnie.

Grzempieleski.
Szkoda by było, boby się pani Pawłowa nie dowiedziała.
Pawłowa.

To nie!

Grzempieleski.

Ha, kiedy nie, to nie!

Pawłowa.

Z panem Grzempieleskim to jakby w farynę grał... ani raz do rychtu nie można przyjść...

Grzempieleski (skończywszy jeść i wstawszy).

No, niech tam! powiem... ale, ma się rozumiéć... (kryguje się, chrząka) Hm, hm... niech pani Pawłowa zgadnie...

Pawłowa.

Bogać to człowiek przenikniący, żeby mógł zgadnąć.

Grzempieleski.

Oto mam dla pani Pawłowéj kawalera.

Pawłowa.

A mnie co po kawalirach.

Grzempieleski.
Pani Pawłowa inaczéj gada, a inaczéjby rada... przecie teraz, kiedy ma się rozumiéć, już prawie rok jak nieboszczyk umarł, i żałoba wychodzi, toć przecie... jak się nazywa... com chciał mówić (n. s.) wcale się nie cieszy... co to jest?
Pawłowa.

No i co takiego?

Grzempieleski.

Że kiedy ręce rozwiązane, toć tak nie zostaniecie... a kawaler ma się rozumiéć, gdyby lala...

Pawłowa.

I jaki to kawalir?

Grzempieleski (z gracją).

A to ja!

Pawłowa.

Pan Grzempieleski! (śmieje się, patrząc na niego) to téż dopiéro!

Grzempieleski (n. s.)

Śmieje się, to ma się rozumiéć, dobry znak.... (p. c.) widzi pani Pawłowa, ja tak sobie myślę: ożeniemy się, pani Pawłowa ma łaski u dziedzica, to ja zostanę ma się rozumieć rządzcą, a pani Pawłowa będzie sobie panią Grzempieleską i panią rządczyną... co?

Pawłowa (zamyślona).
Ho, ho, rożenki strugać, a ptaszki w lesie!
Grzempieleski.

Cóż by to złego było?... czy to nie mogę być rządcą?... jestem ma się rozumiéć piśmienny...

Pawłowa (j. w.)

Wielkie rzeczy! kto się zna na piśmie, ten się najbarzéj do piekła ciśnie.

Grzempieleski.

Ja wiem, że nie wielkie rzeczy, boć pani Pawłowa chociaż nie piśmienna, ale ma więcéj rozumu w głowie, niż ma się rozumieć nie jeden w tym małym palcu... ale jak się takich dwoje mądrych pobierze, to ma się rozumieć będzie mąż i żona, aż miło... czy nie prawda?

Pawłowa (śmiejąc się).

Wié dziad i baba, że w niedzielę święto... a toć nie co, ino mąż i żona.

Grzempieleski (n. s. ucieszony).

Zgadza się!... (przysuwając się) Więc, ma się rozumiéć, zgoda!

Pawłowa (odsuwając go).

Obędzie sie cygańskie wesele przez marcypanu...

Grzempieleski.
Jakto! nie chcecie!... a to dla czego?
Pawłowa.

O! dajcie mi ta pokój... moje sumienie tego nie skazuje, i basta!

Grzempieleski.

Ale dla czego?

Pawłowa (zniecierpliwiona).

Dla czego, dla czego — no, to dla tego, że nie! (zabiera szklankę etc. po kawie i wychodzi na prawo).

Grzempieleski (sam).

Niechże cię siódma skóra zaboli!... ostatnia kompromitacja mię ogarnęła... czekaj babo, nie daruję ci!... (do wracającéj Pawłowéj) Niech się pani Pawłowa lepiéj namyśli póki czas, bo jak dziedzic się ożeni i dziedziczkę do domu sprowadzi, to pani Pawłowa nie będzie długo tu popasać...

Pawłowa (rozirrytowana).

A ty zkąd wiész o tém? widzisz go, będzie plotki znosił! pan się żeni, to żeni, a komu to zasię od tego.

Grzempieleski (cofając się).
No, no, ostrożnie, bo mi oczy wydrapiecie — a ja ma się rozumiéć, chciałbym się jeszcze przypatrzéć, jak będziecie się wynosić z manatkami... (p. c.) No więc, ostatni raz, zgoda między nami, czy nie?
Pawłowa (na pół z płaczem).

Niech pan Grzempieleski idzie sobie z panem Bogiem, i da mi święty pokój.

Grzempieleski.

Nie, to nie — niech was tam pies płacze, bo ja nie będę... ale wyjdziecie źle na tem, przepowiadam... (spojrzawszy w okno) oho! patrzcie państwo jak to tu wali prosto gubernantka z Topolina... to się coś święci nie na żarty.... (wychodzi spiesznie drzwiami na prawo. Odwracając się z progu). Radzę się jeszcze namyślić... (Pawłowa, która także przyszła do okna, opiéra na niém głowę, i płacze po cichu).



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Bliziński.