Maciej Flisak (1902)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor A. O.
Tytuł Maciej Flisak
Pochodzenie Stare miasto
Obrazki z niedawnych lat
cykl Typy z zaułków
Wydawca Drukarnia Narodowa
Data wyd. 1902
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


MACIEJ FLISAK


I.
Jest Maciej Flisak lokatorem
Wąskiej rudery staromiejskiej,
Na srebrną Wisłę, na Warszawę
Ma z okna widok czarodziejski.

Dachy kamienic, świątyń szczyty
Pną się w niebiosa tak wspaniale,
A tam — za miastem — o brzeg bijąc,
Szumią Wisełki mętne fale.


Szumią Wisełki mętne fale,
Ponuro płaczą, gdy zawieja,
Ponad muzykę najpiękniejszą
Milsze ich pieśni dla Macieja.

W każdy miesięczny wieczór jasny,
W każde słoneczne ciche rano,
On załzawionem patrzy okiem
Na swoją rzekę ukochana[1]...


II.
Zwiedził pan Maciej kawał świata,
Kiedy orylem był z rzemiosła,
(Stąd nazwa »Flisak« do imienia
Na wieki wieków mu przyrosła.)

Widział on miasta cudzoziemskie,
Tak hałaśliwe i błyszczące,
Widział swej rzeki szumne wody
W otchłań Bałtyku wpadające.


Zebrał garść groszy na flisactwie,
Zjadł na flisactwie krzepkie zęby,
Spławiał na tratwach aż do Gdańska
Masztowe sosny, siwe dęby.

A gdy napęczniał trzos flisaka,
On — dziwnie tęskny — wracał żwawo,
Bo piękna Wisła koło Gdańska,
Ale piękniejsza pod Warszawą!


III.
W starej izdebce na facjacie,
Kędy zmurszałe stoją sprzęty,
Ledwie z fal Wisły wzejdzie zorza,
Krząta się Maciej uśmiechnięty.

Na nos mosiężne okulary,
Piankową fajkę w gębę bierze,
Potem przy oknie, pomrukując,
Naprawia sieci i więcierze.


A gdy pod wieczór sierp księżyca
Przejrzy się w cichych Wisły wodach,
Gdy budzą echa lat minionych
Ochocze skrzypki po gospodach.

Pan Maciej Flisak głowę chyli
I przypomina w ścian swych ciszy
Te twarze, których nie obaczy,
Te głosy, których nie usłyszy!...


IV.
Gdy młoda wiosna zagra światu
Hejnał nadziei i miłości,
Siaduje Flisak ponad brzegiem,
Grzejąc na słońcu stare kości.

Dziwne mu baśnie Wisła gwarzy,
Niby się śmieje, niby płacze,
A wtór jej dając, z tratw dalekich,
Żałosne pieśni mkną flisacze.


Hej! Gdzie wiatr poniósł krzepkich flisów,
Co to wśród burzy stali murem?
Kędy ten dawny Maciej młody,
W białej sukmanie, w czapie z piórem?

Hej! A gdzie pieśń ta, pieśń ogromna,
Co to, jak piorun, z ust wypada?
Pan Maciej Flisak duma... duma...
Stary swój pacierz Wisła gada...


V.
Nigdy pan Maciej nie miał żony,
Rodzinne szczęście mu nie świeci,
Zato ojcowskiem sercem szczerem,
Starego Miasta kocha dzieci.

W zimowe zmierzchy w okna stancyi
Szturmuje śniegiem zawierucha,
A w wielkim piecu ogień płonie,
A gawęd starca dziatwa słucha...


Pan Maciej Flisak wąsem rusza,
Przygasłe oczy skrzą mu djablo,
Dźga długą wędką, jakby dzidą,
Wywija garścią, jakby szablą.

Z buziaków szewcząt zapał bije,
W ich sercach, w mózgach coś się budzi,
A Flisak szepce: »Ej, pędraki!
Wam nie zobaczyć takich ludzi!«


VI.
Prześnionych marzeń, sił straconych
Żadnym więcierzem nie ułowi!
Dziwy, jak prędko, jak wesoło
Przebiegła młodość Maciejowi!

Żywot nie krótki z woli nieba,
Oraz w przygody miał bogaty:
Zjawił się Flisak na świat Boży
Coś przed niespełna stoma laty.


Nieraz przypomni, gdy mu weny
Doda gorzałka lub araczek,
Jak to nad Wisłą piękny książę
Smalił cholewki do rybaczek.

Dzisiaj po księciu i rybaczkach
Już nie zostało ani śladu!
Pora i tobie do mogiły,
Pora i tobie, stary dziadu!...


VII.
Powiał wiatr mroźny, powiał zdala,
Wisłę w lodowe zakuł pęta, —
Pan Maciej Flisak mrze, jak ona,
Całunem śniegu przysłonięta.

Pan Maciej Flisak gaśnie zwolna,
Wsłuchany w groźnych burz zatargi,
Na swoją[2] rzekę z okna patrzy,
Ostatnim szeptem drżą mu wargi.


»Hej, Wisło, Wisło, srebrna Wisło!
Zaczarowana w koniec z końca!
Hej, Wisło, Wisło, srebrna Wisło,
Zbudzi cię pierwszy promień słońca!

Hej, Wisło, Wisło, srebrna Wisło,
Czekaj na hejnał wiosny ptaka!
.............
Księżyc blask rzuca na twarz martwą,
Na pełną wiary twarz Flisaka...







  1. Błąd w druku; powinno być – ukochaną (patrz Errata).
  2. Błąd w druku; powinno być – na spiącą (patrz Errata).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.