Męczennicy w imię nauki/Rozdział XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gaston Tissandier
Tytuł Męczennicy w imię nauki
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1906
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lipsk
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les martyrs de la science
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wybuch materyi palnych...
ROZDZIAŁ XIII.
Prości żołnierze.

Arago, mówiąc o Filipie Girardzie, rzekł:
»To marszałek przemysłu, poległy na wyłomie«.
Wistocie, lecz marszałkowie nie wygrywają bitew bez żołnierzy.
Do prostych żołnierzy nauki należy niezliczona armia robotników, obsługujących maszyny, pracujących w fabrykach, ogrzewających piece zakładów przemysłowych, wydzierających z łona ziemi rudy, zasobne w metal i węgiel.
Nieoświeceni ci pracownicy przyczyniają się przecież do postępu i dobrodziejstw cywilizacyi. Jakkolwiek nie dokonywają odkryć, pozwalają z nich korzystać, umieją umierać dla nauki, wznosić się do nimbu poświęcenia i zostać męczennikami.
Już dzieje górników mogłyby dostarczyć niezliczonych świadectw odwagi i poświęcenia.
Najświeższe katastrofy przedstawiają nam niepospolitą listę ofiar. Wybieramy na traf dramaty, rozegrane w kopalniach węgla kamiennego.
Jedenastego kwietnia 1877 r. szyb Tinewidd w hrabstwie Glamorgan, to jest w okręgu, najzasobniejszym w żelazo i węgiel w całej Walii, zniszczyła jedna z katastrof tak częstych w kopalniach. Górnicy przygotowywali się do powrotu na powierzchnię ziemi, gdy nagle straszliwy łoskot dał się słyszeć.
Wskutek przesączania się wód rzeki sąsiedniej Rondey, załamały się galerye węglowe, a woda z szybkością piorunującą zapełniła kopalnię.
Górnicy rzucili się do windy ratunkowej, lecz po opuszczeniu szybu nie doliczyli się czternastu towarzyszy.
Gwałtowny wiatr dął z kopalni, z której echa roznosiły ponure dźwięki; zdawało się, że niepodobna uratować czternastu nieszczęśliwych, których woda zapewne już w swych toniach pochłonęła! wszelako kilku ochotników za jakąbądź cenę postanowiło wydrzeć szalonemu żywiołowi przynajmniej ich zwłoki. Było to zresztą obowiązkiem, od którego nigdy nie uchylają się górnicy.
Gdy radzili nad środkami dostania się do kopalni, usłyszeli gwałtowne uderzenia pod ziemią. Przekonano się wkrótce, że kilku górników przykryła warstwa węgla, dochodząca dwunastu metrów grubości. Pod parciem wody powietrze, ścieśniając się, utworzyło zaporę, która zamknęła nieszczęśliwych jakby w dzwonie nurkowym.
Górnicy uspakajają zagrożonych śmiercią, uderzając młotami w ziemię, poczem zabierają się ostrożnie do otworzenia galeryi pochyłej, aby powrócić życie swoim towarzyszom. Po dwudziestu czterech godzinach nadludzkich wysileń pozostawało tylko przebić słaby pokład węgla. Z pośród najgorliwiej pracujących odznaczył się William Morgan, uderzając kilofem z nadludzką energią, godną prawdziwego bohatera. Ostatniem uderzeniem rozbił zaporę, oddzielającą go od towarzyszy, lecz zbawca, odurzony powietrzem ścieśnionem, padł martwy w chwili, gdy innym życie powrócił. Zaledwie jedną pracę ukończono, dały się słyszeć uderzenia nowe; pochodziły one od górników uwięzionych w odleglejszej części kopalni.
Dla ocalenia ich trzeba było znowu zabrać się do motyk. Śmierć Williama Morgan’a nie powstrzymuje innych, pracują bez przerwy, bez wytchnienia. Dni upływają, robota posuwa się bardzo powolnie. Dwóch bohaterów, Izaak Pride i Happy Dodd, pracują z zapałem, nie zniechęcając się żadną przeszkodą.
Po dziewięciu dniach pracy zdołano przebić skałę, i z pośród fal wody wydobyto pięciu nieszczęśliwych, jeszcze będących przy życiu.
Pięciu ludzi, wyrwanych śmierci szczytnem poświęceniem dwóch towarzyszy, przeżyło dziewięć dni, zanurzeni w wodzie, oddychając powietrzem ścieśnionem i nie przyjmując żadnego pożywienia. Pomiędzy nimi było dziecko, które utrzymywali na rękach, aby nie utonęło w fali, ciągle się wznoszącej.
Królowa angielska obdarzyła Izaaka Pride i Happy’ego Dodd’a medalem księcia Alberta.
W podziemiach nie tylko woda, ale i gaz porywa ofiary. Podajemy opis jednej katastrofy tego rodzaju. Siedmnastego kwietnia 1879 roku, około godziny wpół do ósmej zrana nastąpił wybuch gazu w szybie Nr 2 Agrappe, w blizkości kopalni Frameries, w sąsiedztwie Mons w Belgii.
Z rana weszło do szybu przeszło dwustu robotników; po godzinie siódmej zauważono, że z głębi szybu wydobywało się powietrze zepsute, i dano natychmiast znać o tem inżynierowi. Nie było jednak czasu na objaśnienia, gdyż wybuch wkrótce nastąpił. Maszynista utracił życie, ośmiu ludzi uległo poparzeniu, w ich liczbie dwie kobiety. Ogień rozszerzył się z niepohamowaną gwałtownością, do wnętrza można się było dostać dopiero o godzinie wpół do czwartej po południu. Zdołano ocalić tylko 87 robotników, reszta zginęła w płomieniach. Robotnicy, biorący energiczny udział w ratowaniu towarzyszy, otrzymali krzyż Leopolda.

Wszędzie napotkalibyśmy podobnych męczenników obowiązku. Fabrykacya produktów chemicznych często
WILLIAM MORGAN.
Padł martwy w chwili gdy innym życie powrócił...
niebezpiecznych, eksplozye materyałów wybuchowych niosą śmierć w szeregach prostych żołnierzy nauki.

Obowiązkiem naszym było zakończyć tę pracę złożeniem hołdu ginącym na tem chlubnem polu.
Jeżeli nie wznieśli się oni do rzędu ludzi słynnych z geniuszu, dorównali im przecież zapałem w pracy i szczytnem poświęceniem.
Jeżeli te kartki wzruszyły czytelników, jeżeli wywołały w nich jakie uczucie szlachetne, jeżeli przekonały, że spełnienie obowiązku pomimo napotkanych przeszkód może doprowadzić do pomyślnych rezultatów, jesteśmy zadowoleni tą myślą, że praca nasza nie będzie bezużyteczna.
»Praca i wytrwałość — powiedzieliśmy we wstępie niniejszego dzieła — jest godłem wszystkich słynnych pracowników wiedzy i myślicieli«.
Do tego pięknego godła dołączamy słowa, wyrzeczone przez Carnot’a:
»Próżniak z własnej woli jest istotą upośledzoną«.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gaston Tissandier i tłumacza: anonimowy.