Męczennicy w imię nauki/Rozdział XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gaston Tissandier
Tytuł Męczennicy w imię nauki
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1906
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lipsk
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les martyrs de la science
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Gustaw Lambert. — Padł, ugodzony kulami...
ROZDZIAŁ XI.
Wiedza i ojczyzna.

Ze wszystkich środków, jakie geniusz naukowy zdołał nieść w obronie ojczyzny, nie napotykamy w historyi piękniejszego nad genialną obronę Syrakuzy, obleganej przez Rzymian przed dwoma tysiącami lat przeszło.
Syrakuza, z dwóch stron zaatakowana przez Marcellusa, osłupiała z przerażenia. Nie posiadała żadnego środka oparcia się przeważnej sile nieprzyjaciela i przewidywała z trwogą chwilę, w której poddać się musi zwycięzcy.
Zapomniała, że w jej murach żył wielki obywatel, geometra, obdarzony geniuszem nieograniczonym i gorącym patryotyzmem.
»Archimedes — powiada Plutarch — nadał bieg swym maszynom i w tejże chwili armia rzymska obsypana została gradem pocisków, istnym deszczem kamieni, wyrzuconych z siłą straszliwą. Nikt nie mógł oprzeć się ich ciosom, niszczyły wszystko na swej drodze, wywołując nieład w szeregach wojowników. Flota rzymska kruszyła się pod ciosami belek, wysuwanych na blanki murów, a następnie spadających na okręty i zatapiających je w przepaściach morza. Ręce żelazne lub dzióby żórawie unosiły wielkie okręty w powietrze i utrzymując przód statków w górze, tył ich zanurzały w morskich topielach; albo też wskutek ruchu obrotowego okręty kręciły się w kółko, a następnie druzgotały o rafy podwodne lub skały, ciągnące się u podnóża murów miasta. Większa część żołnierzy, składających osadę okrętów, ginęła«.
Dyodor Sycylijski, Hieron i Pappus piszą, że Archimedes zdołał nawet spalić flotę rzymską, koncentrując światło słoneczne zapomocą szkieł.
Doświadczenia, nie ulegające wątpliwości, okazały, że, jeżeli znakomity ten mechanik posługiwał się zwierciadłami płaskiemi, to niecenie ognia było rzeczywistością, o czem świadczą starożytni historycy[1].
Cała ludność Syrakuzy stała się ciałem, poruszanem geniuszem Archimedesa; był on duszą, ożywiającą nie tylko ludzi, ale i maszyny jego pomysłu. »Tak wielka trwoga owładnęła Rzymianami — powiada Plutarch — że, jak tylko spostrzegli na murach miasta kawałek sznura lub belki, cofali się, wołając w ucieczce: oto znowu jakaś maszyna Archimedesa, przeciw nam zwrócona!«
Możemy uwierzyć w cuda mechaniki, dokonane przez Archimedesa, genialnego obrońcę ojczyzny, bo badania późniejszych uczonych przyznały jemu liczne, potężne, do jego czasów nieznane środki walczenia z nieprzyjacielem.
W rzeczy samej Archimedes pracami swemi stanął na czele najsłynniejszych matematyków. »Ci, którzy są w stanie go zrozumieć — powiada Leibnitz — mniej cenią odkrycia najgenialniejszych mężów czasów nowożytnych«. Lagrange mówi o nim, że był twórcą mechaniki w starożytności.

Zawdzięczamy Archimedesowi kwadraturę paraboli i
ARHIMEDES.
Żołnierz rzymski pozbawił go życia...
wykrycie stosunku, istniejącego pomiędzy kulą a walcem. To ostatnie twierdzenie jest jednem z najważniejszych w geometryi.

Nadto winniśmy temu uczonemu wynalazek linii spiralnej, czyli mechanizmu, zwanego śrubą Archimedesa, odkrycie zasady hydrostatyki, jego imieniem nazwane, teoryę drąga i ciał pływających.
Król Hieron zlecił mu budowę kolosalnego okrętu, będącego arcydziełem, którego opis podaje Ateneus.
Geniusz Archimedesa nie zdołał zbawić ojczyzny. Rzymianie zdobyli podejściem Syrakuzę, i pomimo zakazu Marcellusa, Archimedesa zabił żołnierz rzymski. Według Tytusa Liwiusza, słynny geometra siedział wówczas na placu publicznym, zatopiony w rozmyślaniach, wpatrywał się w figury, jakie nakreślił na piasku, gdy nadbiegł żołnierz rzymski i powalił go.
Jeżeli opuścimy czasy starożytne dla zbliżenia się do naszej epoki, napotkamy znowu w czasie wojen pierwszej Rzeczypospolitej francuskiej wielkie czyny, dokonane przez naukę w celu zbawienia ojczyzny; napotkamy wśród wypadków historycznych ludzi z podniosłą duszą, przynoszących chlubę ludzkości.
Takim był w pośród wielu Łazarz Carnot, urodzony w Nolay, małem miasteczku burgundzkiem, 13 maja 1753 r.
Po ukończeniu nauk szkolnych w Mézières genialny ten mąż odznaczył się pracami matematycznemi, a mianowicie twierdzeniem, dotyczącem ubytku siły, poczytywanem za jedno z najpiękniejszych odkryć w mechanice.
»Piękne to i nieoszacowanej wartości twierdzenie — powiada Arago — znane jest wszystkim inżynierom; prowadzi ich ono do praktyki i strzeże od popełniania grubych błędów, jakich dopuszczali się ich poprzednicy«.
W 1792 roku Carnot w pośród niebezpieczeństw, zagrażających Francyi, postanowił poświęcić dla obrony ojczyzny całą swą wiedzę, wszystkie siły i wolę.
Na początku 1793 roku klęski, spadające jedna po drugiej, zdawały się sprowadzać Francyę do zupełnej ruiny, gdy Carnot wstąpił do Komitetu ocalenia publicznego, przyjąwszy administracyę wydziału wojny i kierunek zwierzchni nad operacyami wojennemi.
Położenie było rozpaczliwe. Nieład, niesnaski, brak żywności i pieniędzy dawały się uczuwać wszędzie. Od Północy, od Wschodu, od Pirenei i Alp nieprzyjaciel wkraczał na ziemię francuską. Linia Loary pozostawała w ręku stutysięcznej armii zbuntowanych wandejczyków. Lyon wzburzył się; Tulon poddał się Anglikom. Wojska francuskie, bez broni, bez zapasu amunicyi i żywności, pozostawały w stanie najzupełniejszego zniechęcenia i rozstroju.
Carnot cudami inteligencyi, pracy i nauki podźwignął wszystko, zaopatrzył we wszystko i wszystko ocalił. Współcześni mogli o nim wyrzec, że przygotował zwycięstwo, a potomność w zupełności tę opinię potwierdza. Carnot użył do swego dzieła prostego sierżanta, którego po upływie kilku miesięcy zamianował generałem dywizyi, potem generałem naczelnym. Sierżant ten nazywał się Hoche. Gdy w jakiem miejscu wojsko doznało niepowodzenia, Carnot zaradzał złemu, i wypadki zmieniały postać.
Maubeuge obsacza sześćdziesięciotysięczna armia księcia koburskiego. Generał Jourdan na czele wojska francuskiego otrzymuje rozkaz pospieszenia z odsieczą; lecz siły jego są słabsze od nieprzyjaciela, generał waha się wystąpić zaczepnie. Carnot oburzony wyrusza niezwłocznie do armii, zmusza Jourdana do kroków zaczepnych, lecz widzi, że pierwsze kolumny wojska francuskiego zostają odparte. Carnot odbiera natychmiast dowództwo generałowi, chwyta karabin i rzuca się na nieprzyjaciela. W kilka chwil potem książę koburski, cofa się, i Maubeuge zostaje ocalone.
W ciągu dwóch miesięcy Tulon był odzyskany, wandejczycy poskromieni, i wszystkie granice oswobodzone.

Wywołany z kraju za rządów Dyrektoryatu, po 18-tym brumaira Carnot, wróciwszy do Francyi, usunął się od życia publicznego, zamianowany trybunem w 1802 roku. Następnie zaliczony do członków Instytutu francuskiego, wydał dzieło
ŁAZARZ CARNOT.
Chwyta karabin i rzuca się na nieprzyjaciela...
wielce cenne, zatytułowane: »Uwagi nad metafizyką rachunku ilości nieskończenie małych«. Nie zajmując się nigdy ani sobą, ani swym majątkiem, Carnot zawsze starał się być użytecznym ogółowi.

Klęski w 1813 roku wywołały go z cichego ustronia. Napoleon mianował go gubernatorem Anvers; Carnot bronił tego stanowiska z taką odwagą i biegłością, że zachował je Francyi aż do traktatu, zamykającego wojnę.
W czasie abdykacyi Napoleona Carnot powołany był na członka rządu tymczasowego; po ujęciu władzy przez Burbonów został wygnany. Carnot przez pewien czas mieszkał w Warszawie, potem osiadł w Magdeburgu, gdzie pozostał do śmierci.
»Sprawy prywatne mego ojca — powiada Hipolit Carnot — wiązały go z Magdeburgiem, którego też nigdy nie opuszczał. Upodobania swe zawsze stosował do skromnego majątku, jaki posiadał. Nikt od niego nie był mniej wymagający i nikt więcej uczynny dla innych«.
Carnot lubił przechadzki, z których zawsze odnosił jakiś pożytek, jakie studyum naukowe, sentencyę moralną lub utwór poetycki. Lubił namiętnie muzykę i kwiaty, czuł się szczęśliwym w ustroniu, pośród książek. »Gdy chcę mówić, piszę — mawiał gdy chcę słuchać, czytam«.
Żaden podróżny, z przejeżdżających przez Magdeburg, nie pominął sposobności widzenia słynnego wygnańca.
Do ostatniego tchnienia miłość ojczyzny była panującem uczuciem Carnot’a. »Lud francuski — pisał na kilka dni przed śmiercią — jest ze wszystkich ludów najlepszy«.
Wszelako stan jego zdrowia z każdym dniem pogarszał się.
»Wegetuję spokojnie — mawiał — jak stary dąb, chylący się do upadku«.
Carnot oddał ducha spokojnie, bez cierpień, 2 sierpnia 1823 roku.
W czasie gdy Carnot zarządzał operacyami wojennemi, dokonano odkrycia nadzwyczajnego, które przyłożyło się do powodzenia wojsk francuskich. Chcemy tu mówić o telegrafie powietrznym pomysłu nieszczęśliwego Klaudyusza Chappe’a.
Klaudyusz Chappe, synowiec księdza Chappe Auteroche, urodził się w Brûlon, w departamencie Sarthe. Będąc najmłodszym z licznej rodziny, poświęcił się stanowi duchownemu i otrzymał beneficyum w Bagnolet, w pobliżu Provins; posiadając znaczne dochody, czynił zadość swym upodobaniom w poszukiwaniach fizycznych.
Klaudyusz Chappe odebrał wykształcenie w seminaryum w blizkości Angers; bracia jego, których bardzo kochał i żałował gorzko, że od nich musiał być oddzielony, pozostawali na pensyi w odległości pół mili francuskiej od seminaryum. Dla rozerwania się wśród nudów rozłączenia wymyślił dowcipny sposób korespondowania z braćmi. Była to linia drewniana, obracająca się na czopie i utrzymująca w obu końcach linijki ruchome, zapomocą których przesyłał znaki, odpowiadające literom i słowom.
Ta zabawka dziecięca doprowadziła go później do telegrafu powietrznego, który wynalazł w czasie wojen Rzeczypospolitej i chciał oddać na użytek armii francuskiej.
Klaudyusz Chappe przybył do Paryża w 1792 roku. Po wielu trudnościach i zawodach otrzymał pozwolenie na urządzenie telegrafu w małym lewym pawilonie rogatki de l’Étoile. Dwaj jego bracia pomagali mu w doświadczeniach, które dały jak najpomyślniejsze rezultaty.
Wynalazca, doznawszy przedtem wielu trudności, mniemał, że jest wreszcie u pożądanego kresu swych usiłowań, że usługi, jakie przyniesie wynalazek, uwieńczą jego dzieło. Próżne złudzenie!
Podczas nocy kilku zazdrosnych czy niegodziwców, jednem słowem, kilku złych ludzi, zawsze gotowych do niszczenia nowych pomysłów, wkradło się do pawilonu i uniosło przyrząd telegraficzny.

Tajemnicze zniknięcie telegrafu zniechęciło Chappe’a i jego braci. Prawdopodobnie wyrzekliby się raz na zawsze tego przedsięwzięcia, gdyby nie wypadek, który ich ożywił
KLAUDYUSZ CHAPPE.
Banda łotrów podłożyła ogień pod jego telegraf...
promieniem nadziei. Starszy z braci Chappe mianowany został przez departament Sarthe członkiem Zgromadzenia Prawodawczego. Licząc na poparcie nowego deputowanego, Klaudyusz Chappe raz jeszcze wrócił do Paryża, gdzie same tylko zbierał gorycze, i urządził inny telegraf w pięknym parku, jaki posiadał Lepelletier de Saint-Fargeau w Ménilmontant.

Bracia Chappe pracowali z zapałem nad udoskonaleniem tego narzędzia, gdy spotkały ich nowe nieszczęścia. Jednego poranku przybiegł do nich ich pomocnik, zadyszany, wystraszony, nagląc do ucieczki. Ruch ciągły nowych sygnałów zaniepokoił lud, który w tych wielkich czarnych ramionach, wznoszących się ku niebu i opuszczających ku ziemi, upatrywał jakiś spisek podejrzany.
W 1792, równie jak w 1870 roku, rozpowiadano o zdradzie i szpiegach; mniemano, że przyrząd służy do tajemnej korespondencyi z królem i innymi więźniami w wieży Temple. Jakaś banda łotrów żądała głowy Chappe’a i podłożyła ogień pod jego przyrządy telegraficzne.
Wkrótce potem Chappe, podrażniony temi przeszkodami, żąda po raz trzeci upoważnienia na urządzenie własnym kosztem nowych maszyn i pozyskuje na to pozwolenie dzięki poparciu swego brata deputowanego. Urządza trzy stacye, z tych jedną w Ménilmontant, drugą — w Ecouen, trzecią — w Saint-Martin-du-Tertre. Każdą z trzech tych stacyi przedzielała odległość trzech mil francuskich. Ostatecznie wszakże urządzenie przez braci Chappe telegrafu powietrznego, który funkcyonował w całej Europie przed wynalezieniem telegrafu elektrycznego, nastąpiło w 1793 roku.
Gdy służba tych stacyi nabyła dostatecznej wprawy w obchodzeniu się z przyrządem, wynalazca upraszał rząd o wyznaczenie biegłych do oceny telegrafu. Rok cały oczekiwał na rezolucyę. Podanie jego prawdopodobnie zaginęło w labiryncie administracyi.
Deputowany, nazwiskiem Romme, posiadający pewne wykształcenie naukowe, wynalazł podanie Chappe’a w biurach wychowania publicznego. Uderzony jasnością poglądów, rozwiniętych w tej pracy, pojmując wysoką jej wartość, zawiadomił Komitet o wynalezieniu dokumentu i dodając mu największe pochwały. Mianowany referentem tego projektu 4 kwietnia 1793 roku, Romme wstąpił na trybunę z przedstawieniem Chappe’a w ręku i uzyskał od Konwencyi sumę 6.000 franków, przeznaczoną na doświadczenia, dotyczące telegrafu.
Doświadczenia odbyto 12 lipca tegoż roku. Komisarze Konwencyi Daunou i Lakanal, z Abrahamem Chappe’m udali się do stacyi Saint-Martin, będącej jedną z końcowych, zaś Arbogast z kilkoma innymi deputowanymi i Klaudyuszem Chappe’m badali działanie przyrządu w Ménilmontant.
Doświadczenia trwały trzy dni. Z odległości siedmiu mil francuskich wszystkie depesze przesyłano z dokładnością i szybkością zdumiewającą.
Za powrotem do Paryża komisarze złożyli Konwencyi raport, wskutek którego Zgromadzenie Narodowe poleciło niezwłocznie zaprowadzić linię telegraficzną między Lille a Paryżem. Klaudyuszowi Chappe’mu poruczono urządzenie tej pierwszej linii, przyczem Konwencya poczytywała sobie za obowiązek nadać mu przy tej sposobności osobliwszy tytuł: inżyniera telegrafu.
Roboty, prowadzone w celu urządzenia tej linii, rok przeszło trwały. Nie potrzebujemy wyliczać trudności i przeszkód, jakie należało przezwyciężyć, ani mówić o niepospolitej energii, którą rozwinięto, chcąc wprowadzić w bieg nowy ten system. Trudności pokonano odwagą, wytrwałością i zgodnością rodziny w prowadzeniu dzieła, od którego powodzenia zależała sława wynalazcy.
W końcu 1794 roku roboty ukończono. Linię telegraficzną otwarto między Paryżem a Lille, i 30 listopada telegraf ten doniósł Konwencyi o zdobyciu przez Francuzów Condé, skąd wyparowano Austryaków.
Telegram w ciągu kilku minut nadszedł z Lille do Zgromadzenia Narodowego. Prezes odczytał depeszę przy oklaskach całej sali.
Przesłano natychmiast zapomocą telegrafu powietrznego odpowiedź następującą: »Armia północna dobrze się zasłużyła ojczyźnie«. Jednocześnie wysłano dekret, zmieniający nazwę Conde na Nord-libre.
Depesza, odpowiedź i dekret przesłane zostały tak szybko, że osłupiały nieprzyjaciel zapytywał się, czy Rzeczpospolita nie posługuje się jakimi środkami czarodziejskimi, lub czy Konwencya nie zasiada wpośród armii francuskiej.
Telegraf powietrzny, który przed wynalezieniem elektrycznego oddał tyle usług Francyi i całej Europie, wszedł od tej chwili w powszechne użycie. Zrodziła go, równie jak fabrykacyę sztucznej sody i saletry, równie jak użytkowanie z siarki pirytów żelaznych, równie jak cały przemysł francuski, potrzeba prowadzenia straszliwej wojny, która na wszystkich punktach miała się zakończyć zwycięstwem.
Klaudyusz Chappe zakończył życie za pierwszego cesarstwa; szczęśliwy patrzał na uwieńczenie swego dzieła, odbierał podzięki i uwielbienia, mimo to za przecierpiane tortury moralne słusznie mu się należy miejsce pomiędzy męczennikami w imię nauki.
Sylwian Bailly, urodzony w 1736 roku, był jednym z tych słynnych uczonych, którzy oddają naukę na usługi ludzkości i ojczyzny. Spostrzeżenia jego nad księżycem i gwiazdami zodyakalnemi tudzież dzieło: Historya astronomii starożytnej i nowoczesnej otwarły mu podwoje przybytku wiedzy. Mianowany członkiem paryskiej Akademii nauk, pracą dosięgnął wyżyn w hierarchii naukowej. Bailly również dosięgnął wysokich stanowisk w hierarchii politycznej i stał się ofiarą namiętności, od których stronił, powodowany naturą swego charakteru.
Wyborem współobywateli powołany został na dostojne posterunki: mianowany był pierwszym wyborcą w swym okręgu, pierwszym deputowanym Paryża w Zgromadzeniu Stanów Jeneralnych, pierwszym Prezydentem Zgromadzenia Konstytucyjnego i pierwszym merem stolicy. On to przewodniczył deputowanym w dniu Serment du Jeu de Paume.
Bailly, zawsze prawy, stały, umiarkowany, ludzki, skazany został na śmierć przez trybunał rewolucyjny, który nieco później wysłał pod gilotynę znakomitego Lavoisier’a.
Lud rozszalały, pragnący krwi, sam wystawił rusztowanie dla Bailly’ego; prowadzono go na nie wśród złorzeczeń i zniewag tej samej ludności, której był niedawno bożyszczem. Nieugięta stałość jego charakteru nie zachwiała się ani na chwilę. Gdy deszcz drobny ziębił jego członki, jeden z oprawców rzekł: »Ty drżysz, Bailly«. — »Tak, mój przyjacielu, lecz to z zimna« — odrzekł uczony.
Sylwian Bailly stracony został 21 listopada 1793 roku; liczył 57 lat życia.
Podczas opłakanej wojny francusko-pruskiej w 1870 r. wiedza przychodziła również w pomoc patryotyzmowi. Jakkolwiek oblężony Paryż nie miał swego Archimedesa, przecież balony i gołębie, wysyłane z fotomikrograficznemi depeszami, pozostaną na zawsze chlubnem świadectwem genialnych zastosowań fizyki w sztuce wojennej. W czasie oblężenia Paryża znajdujemy również obrońców, nieszczęśliwszych wprawdzie od swych przodków z 1792 roku, niemniej jednak odważnych i poświęconych ojczyźnie.
Do bohaterów tej epoki zaliczyć winniśmy Gustawa Lambert’a, dowódcę wyprawy francuskiej do bieguna północnego, który jako prosty żołnierz wstąpił do wojska. Gdy Paryżanie wykonali ostatnią wycieczkę z Buzenval 19 stycznia 1871 r., Lambert biegł najpierwszy, wystawiając śmiało pierś na strzały nieprzyjaciela. Wkrótce potem padł, ugodzony kulami, i zakończył życie w ambulansie Grand Hôtel.
Wstępując w ślady Rzymian z epoki bohaterskiej, wolał umrzeć, niż być zwyciężony.









  1. W 1747 roku, Buffon sprawdził to znakomite doświadczenie, udowodnił on wpływ zwierciadeł Archimedesa. Zapomocą 168 zwierciadeł płaskich, ruchomych, działających jednocześnie, Buffon palił drzewo i stapiał ołów z odległości 150 stóp.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gaston Tissandier i tłumacza: anonimowy.