Lotos (Żuławski, 1908)/XXV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Żuławski
Tytuł Lotos
Pochodzenie Poezje tom II
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXV.

Pieśń się ma do niej rwała, a w ślad za nią
szły ręce moje, — — a fala lubieżna
o brzeg dzwoniła, wabiąc. Nad otchłanią

wód mi jej piersi róża lśniła śnieżna —
a księżyc ukuł mi ze srebra ławę,
którą tęsknota ma poszła bezbrzeżna

ku niej, włosami lotosów murawę
kwietną zmiatając... I w ślad za tęsknotą —
skrzydła mej pieśni rozwinąwszy mgławe —

na fal błyszczących płynne-m wstąpił złoto
i szedłem z pieśnią, stęsknione ramiona
podnosząc ku niej pod nieb szklaną grotą.

A każda fala blaskiem wysrebrzona
stopniem się stała i wiodła mię w górę,
na której szczycie w glorji stała — Ona!


I szedłem w pyłu miesięcznego chmurę,
w krużganki dziwne, pomiędzy filary
z lazuru wody, które słońc purpurę

za kapitele miały, w gwiazd pożary,
co w rytm mej pieśni wirowały dźwięczne,
w ogród lotosów, w gangesowe czary

i w błyskawice spokojne miesięczne,
tańczące koło jej białego czoła.
I tak mię wiodły stopnie stutysięczne

wyżej i wyżej, precz z tego padoła
cierpień, na górę wód pod niebo wzdętych, —
a pieśń nademną skrzydłami anioła

biła w załomach sklepienia z mgły krętych,
z wnętrza lotosów ogromem potwornych
ech dobywając przeczystych i świętych.

Świat w głąb gdzieś zapadł. Po grzbietach fal kornych
i po księżyca marach szedłem wyżej — — —
Przedemną dźwięków sto, zrazu niesfornych

jękło, w kaskadzie rozstrzelonych chyżej —
i nagle pieśń się zawiodła nademną
chórem ogromnym, — a coraz już bliżej


święta lotosu dusza tuż przedemną
drżała w połyskach nieuchwytnej zorzy — —
Pierś jej jak przez sen widziałem tajemną, —

w oczach jej straszny, miażdżący błysk boży,
a w ustach niebo rozkoszy bezdenne...
Jeszcze krok jeden a — raj się otworzy

mej duszy... Okrzyk szalony, — promienne
gwiazdy jak race rozprysły się z trzaskiem
i szklanym dźwiękiem drgnęły fale senne:

w ramiona-m chwycił jej kibić, — i blaskiem
pijane me wargi w jej usta się wpiły — — —
Pieśń jękła ptaka ranionego wrzaskiem —

Niebo!!! — Upadłem bez ducha i siły.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Żuławski.