Przejdź do zawartości

Literatura (Lemański 1906)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lemański
Tytuł Literatura
Pochodzenie Nowenna
Wydawca Książnica Polska
Data wyd. 1906
Druk Piotr Laskauer i Sp.
Miejsce wyd. Warszawa — Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXXVI.



Bliźni mój, piszący bracie!
W udeptanym chodź kieracie
I wszelkiemu jutru bluźnij!

W dni codziennych kawalkacie
Staj u mety nie najpóźniej:
Nie nie wygra, kto się spóźni.

Dbaj przed wszystkiem o przedpłacie,
I najchytrzej, najostróżniej
W karyery dłub warsztacie!

Czy cokolwiek jest, prócz próżni
W lazurowej nieba szmacie:
O tem różnie mówią różni.

Żyj li­‑teraz, literacie!
Cóż po nieba majestacie,
Gdyś dziś głodny w ziemskiej chacie?

Kuj los w szczęścia gminnej kuźni!
Chwytaj chwilę, rozkosz duś z niej!
Jedz i pasa puszczaj luźniej!





XXXVII.



Myślę nad fachu wyborem:
Jakiej karyery pójść torem?
Ot co, — zostanę autorem.

Lecz wprzód, pochodzę ja z worem
I pod wywiadu pozorem
Materyałów stek zbiorę.

Jak żyje autor? Ten wzdycha;
Tego spojrzenie jest chore;
Ten z jakichś tęsknot usycha;

Tamten wygląda na zmorę;
Na tego bodaj śmierć czyha;
I ten coś śpiewa minorem;

Ów choć zasługa mu cicha
Świeci, lecz ledwie, że dycha;
Ten — samotniejszy od mnicha.

Z taką profesyą do licha!
Obrzydła autorstw mi pycha,
Która na nędzy dno spycha.





XXXVIII.



Wierząc w grosz — w tę dóbr omastę;
Nie objuczon cnót balastem,
Rej wódź nad Warszawą, miastem!

Niechaj sobie tam kto „jenszy“
Będzie w cnotach wyćwiczeńszy,
Uboższy — i w pasie cieńszy.

Chcesz być pewnym powodzenia, —
Baw! Baw! Naród to ocenia,
Łaknąc zabaw, nie zbawienia.

Czytelnika baw odbiorcę,
Boć on, po życiowej orce
Chce anegdot mieć na korce!

Byle treść była realna,
Naturalnie naturalna
I na gwałt sentymentalna.

Tak, tak... Jedź na sentymencie:
Wzbudzisz u dam piersi wzdęcie
I pożeglujesz ku rencie!





XXXIX.



Niech tam inny się zaprzęga
Do tworzenia dzieł (ciemięga!):
Szczęście — oto moja księga.

Jej rozdziały, tom przy tomie,
Leżą... Szperam w ich ogromie,
Wiem, jak szczęściem żyć świadomie.

Pierwsze takie mam prawidło:
Kadzę wszystkim, bo kadzidło
Jeszcze nikomu nie zbrzydło.

Deklamuję słówka czułe.
Bardzo‑ć radzę tę regułę,
Chcesz­‑li zgodnie żyć z ogółem.

Czczę grosz. Dobra to maksyma.
Za grosz — wszystko się otrzyma;
Bez groszy — niczego niema.

Rób tak. Radzę ci życzliwie.
Będziesz w rozkoszy opływie
Kręcił się, jak oś w oliwie.





XL.



Ranna godzina. Śniadanko.
Ty. Żona. Żony ubranko.
Kawka. Dzbanuszek z śmietanką.

Koniec śniadannych rozkoszy.
Iść czas. Kiść wąsa człek stroszy.
Żona mu szuka kaloszy.

„Buda.“ Znajomych tłum twarzy.
Człek papieroska zażarzy,
Pracuje, pali i gwarzy.

Trzecia. Godzina obiadka.
Człowiek smaczności się natka.
Uff!.. Uff... Na sofie pokładka.

Odwieczerz. Gość. Interesy.
Zmrok. Teatr. Z żoną karesy.
Oto są szczęścia okresy.

Dzień w dzień, jak trybik w zegarze:
Stuk­‑stuk­‑stuk!... Mrzonek nie marzę,
Żyję, aż umrzeć czas każe.





XLI.



Śnij pan mrzonki i utopie;
Pal się w myśli­‑iskier snopie:
Ja to wszystko „w rumel“ kopię.

Wizye, mary, ścigaj, trop je;
Ducha włócz po idej tropie:
Ja? — na innej żyję stopie.

Nieruchomość — to mię krzepi
I aksyomat we mnie szczepi:
Niż żyć, jest używać lepiej.

Ukochaj realność, chłopie!
Ja ją całą gębą żłopię,
I niech ginie świat w potopie!

Precz z chimerą! Nie bierz w łeb jej!
Mar, niebytów jadu nie pij!
Ten pan, kto się z ziemią zczepi!

Wolę ziemi raj od nieb jej,
I nie zawrę żądnych ślepi,
Aż mi zła je śmierć zasklepi!





XLII.



Czcij, asceto, wyrzeczenie.
Moje życie rozumienie
Takie jest: gromadzić mienie.

Styl ćwicz, duszy kształć ornament.
Ja tam zużywam atrament
Na to, by mieć apartament.

Nie tak, jak ci autorzy,
Co to w twórczość wszystko łoży,
A mieszka — coraz ubożej.

Dłubie nad formą wierszyka,
Od natchnienia się zatyka,
Aż sąd zeszle... komornika.

Ślęczy, pracuje nad stylem;
Z Muzą bawi się w idyllę,
I zostawia korzyść w tyle.

Tkwi w rozpusty pograniczu;
Nie dba o rodzinnym zniczu...
Tak jest źle żyć, mój paniczu!





XLIII.



Krótki życiorys wam piszę.
Jedynak. Wiejskie zacisze.
Uczniowskich randek haszysze.

Miasto. Koledzy­‑urwisze.
Bib czas. Praktyki nie­‑mnisze.
Kieszeni ledwie dno dysze.

Ziem obcych autorament.
Weksle. Płacz mamy i lament.
Papa klnie, aż drży firmament.

Syn poznał tynglów afisze,
I wraca z mózgu miękiszem,
Do wsi swej (gdzieś pod Przasnyszem).

Wypił życiowy do cna męt.
Ojciec przeklina rent zamęt.
Znajdź na to ameliorament?

Jest — małżeński sakrament.
Wieś się oczyszcza, jak dyament,
Lecz struta krew... Pisz testament!





XLIV.



W niebiesiech — nieba zwyczaje;
Na ziemi — niech mi los daje
Podniebieniowe seraje!

Nad słów­‑mirażów igrzyska,
Wolę, niech opar mi tryska
Z smacznego zrazów półmiska.

Od sztuk, artyzmów i styli,
Wolę (chociaż to mniej cześci),
Z dam, asów, królów, pamfili.

Zamiast pisanych powieści,
Wolę (chociaż to mniej cześci),
Gdy mię dziewczyna popieści.

Tym żyję szczęścia przepisem:
Zwiedzam pół­‑świata kulisę,
A co świat robi? — wiem z pisem.

Żyć! Póki starczy paliwa,
Niech zjawa gore mi żywa!
Niech żyje życie! Evviva!





XLV.



Kupię sobie ładne biórko;
W stylu fotel, papier, piórko:
Zajmę się literaturką.

Kupię biblioteczną szafkę;
Książkom ładną dam oprawkę:
Będę czytał, miał zabawkę.

Wejdę z ludźmi w stosuneczki;
Skandaliki i ploteczki,
Będę zbierał, tkał do teczki.

W piśmienniczym tym ogródku,
Będę dłubał powolutku,
Bez frasunku, ani smutku.

Gdy mi stan bezżenny dojmie,
Człowiek sobie żonkę pojmie:
Będzie szczęścia miał rękojmię.

Gdy przyniosą nam bociani
Bobo, poszukamy niani...
Takie życie któż mi zgani?




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lemański.