Listy z Pontu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Owidiusz
Tytuł Listy z Pontu
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jacek Przybylski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

3. Listy z Pontu.
List 7 księgi III. Przyjaciołom.

Słów mi brak, gdy tak często przykrzę się o jedno:
Wstyd bez skutku i końca widzieć prośbę biedną.
I was pewnie wiersz taki nudzi niepotrosze,
Wszyscy bodaj wskroś znacie, o co zawsze proszę.
Wprzód wiecie, czego w listach żądać nie przestanę,
Nim jeszcze są me karty z sznurków wywikłane.
Niechże się przedmiot naszej odezwy odmieni,
Nie bądźmy przeciw rzece tak często wleczeni.
Darujcie, Przyjaciele, żem w was miał nadzieję,
Już się skończą takowe grzeszenia koleje.
Ni żonie łajać będę, że nie jest dość stałą,
Jak dobra, tak tkliwa, a obrotna mało.
I to zniesiesz, Nazonie! gorsze zniósłszy rzeczy,
Już żadne twego czucia brzemię nie skaleczy.
Gdy od stada do pługa przyprowadzisz byka,
On zpod twojego jarzma nowy kark wymyka;
Ja, którego los chłoszcze z okrucieństwem takiem,
Już dawno w żadnej biedzie nie jestem nowakiem.
Tu przybyłem, niech umrę tu w Getów krainie!
Niech Parka, gdzie zaczęła, mej nici dowinie!
Dobrze karmić nadzieję, co nie zawsze myli,
I mniemać, że się w przyszłej twój ślub ziści chwili.
W wtórym stopniu jest wątpić o ratunku śmiało
I pewnie wiedzieć, że się w przepaści zostało.
Tak gojeniem niejedna powiększa się rana,
Lepiejby było, gdyby nie była tykana.
Lżej ów tonie, co wodę w nagłej połknął chwili,
Niż ten, co się ramiony wał wzdęty rwać sili.
Czemużem sobie tuszył o szczęśliwszej ziemi
I żem się mógł z miedzami rozstać scytyjskiemi?
Za cóż mi czemsi lepszem nadzieje schlebiły?
Czy mi tak me wyroki przewidziane były?
Srożej się dręczę, rojąc piękność Rzymu sobie,
Wznawiam smutne wygnanie i świeżem je robię.
Dogodniej, że przestali czynić za mną mili,
Niż, że bez skutku prośby, którychby użyli.
Druhy! szło o rzecz wielką, wy czynić nie śmiecie:
Gdyby kto prosił, był ten, coby chciał dać przecie.
Chyba Cezara w gniewie zakaz usłyszycie,
Ja przy euksyńskich wodach chętnie skończę życie.

(J. Przybylski).


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Owidiusz i tłumacza: Jacek Przybylski.