Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/List XIX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan III Sobieski
Tytuł Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1883
Druk K. Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST XIX.
Nad mostem iuż skończonym, przeciwko Strygonium 20. Octobris.

Jedyna y t. d. Onegdayszy dzień był tak szczęśliwy, że trzy prawie pakiety doszły mię w kilku godzinach od Wci s. m. Pierwszy du 5me d’Octobre, a dwa du 10me, z których w poślednieyszym, lubo iednego dnia pisanym, oznaymować mi Wć s. m. raczysz o przybyciu de Mr d’Alerac. Na siła rzeczy nie doczytałem się responsu, którem w moich namieniał listach, iako to o Wenecyi, y innych. Widzę, że te trzy materye naybardziey okkupowały myśl Wci s. mego: Naihayzel, Gałecki, y Kozacy. Co do Naihayzlu, wydziwić się tego nie mogę, że P. d’Alerak tego nie powiedział Wci s. m. (bośmy się teyże godziny co y on z woyskiem ruszali,) żeśmy nie ku Naihayzlowi, ale w inszą obracali stronę: ale y ia, zda mi się, musiałem to przez niego oznaymić, y napisać że ku Parkanowi ruszyliśmy się.
Co strony Gałeckiego, ten widzę u Dragonów, czy tych którzy wartę mieli y którzy to rozebrali, czyli też u inszych, pokupił za leda co te rzeczy; to iednak pewna, że u Dragonów Regimentu mego. Te zaś rzeczy, które był zostawił przy sobie, odesłał do Polski przez Pana Kiiowskiego, który nieopowiednie do Polski z Preszburka odiechał. Obiecuie iednak stawić te wszystkie kleynoty do sądu mego, za szczęśliwym, da P. Bóg, powrotem. Cesarzowi żadney szabli nie dał, y tę także odesłał y prezentować ią gotów; y tylko był żart, iako powieda, z Xdza Szumlańskiego, że mu Cesarz dał assygnacyą do Szląska; iakoż nie maią tu tego zwyczaiu. Dał y P. Marszałek Litewski konia pięknego y dobrego; y temu dotąd nie oddarowano się. Że zaś przez niego się odesłały konie, stało się to, że iuż Cesarz odiechał był z Wiednia, y trzeba było ieździć za nim aż do Lincu, czego się żaden podiąć nie chciał; bo to z tąd, gdzie nas zaś Gałecki dogonił, wielkich sześćdziesiąt mil. Nawet Pan Miedrzyrzecki, któremu to było w iego właśnie drogę, wymówił się złem zdrowiem, y że z Wiednia tak prędko wyiechać nie mógł. Dano mu tedy w oduzdnem pierścień nieszpetny; ale porachowawszy drogę tam y sam, y co go kosztowały mansye, upewniam że nie zarobił. — Co zaś do Boima, ten iako umieiący ięzyk niemiecki, gonił Xcia Saskiego; bo na ten czas przeiazd był y trudny, y niebezpieczny, kiedy się woyska rozchodziły, y kiedy ieden drugiego zabiiał y rabował. Ale go iuż nie dogonił; oddał tylko konie Dworu iego Starszemu, za co nietylko on nic nie wziął, ale y mnie dotąd nie podziękowano. Co do Panny Kruszelnickiey y do Pana Jordana[1], ten niewiem gdzie mnie pilnował; to iednak wiem dobrze, że y rzędy y łańcuchy ma złote, y konie tureckie, bo mi to sam pokazywał.
Co zaś do Kozaków, ci hultaie poltronowie niegodni żeby o nich pomyślić, nietylko tak wiele pisać, y o nich się turbować. Cokolwiek ich tam przybywać będzie, niech ich JMPan Krakowski tam u siebie zażyie, iako rozumie; na co, iako y dla Hospodara Wołoskiego aby JMX. Nuncyusz chciał dać ze sześćdziesiąt tysięcy, piszę do niego: bo to iest ten czas, którego wieki czekały; y ieżeli go opuścimy, P. Bogu odpowiedać za to będziemy. Wszak widzi JMX. Nuncyusz, co się ze mną dzieie. W niweczem się obrócił, a przecie o się nic nie mówię, ani o swóy interes, tylko o interes całego Chrześciaństwa.
Most nasz wczora dopiero stanął; zaraześmy go z częścią kawaleryi przeiechali, y skorośmy się tylko pokazali, zaraz nieprzyiaciel przedmieścia, miasta część, y Zamek ieden nazwany Góra Śgo Tomasza, zapalił. Sam się tylko w zamku iednym na górze y w części miasta zawarł, gdzie go dobywać iuż konkludowaliśmy, y dziś infanterya przez most przechodzi. — O Wezyrze ta nam w nocy przychodzi wiadomość, że skoro mu tylko doniesiono, że most nasz iuż w pół gotowy, ruszył się ze wszystkiem woyskiem od Budy w dzień Sobotni, t. i. 16go ku Beligradowi, razpuściwszy Tatarów, Apafiego, y Hospodarów Wołoskiego y Multańskiego. Od Apafiego miałem respons na list móy przez chłopów do niego posłanych. Oznaymuie, że Turków w tei ostatniey potrzebie pod Parkanem zginęło 15.000 wybornego woyska, y pięć Paszów; szóstego zaś, t. i. Wezyra Budyńskiego przywieziono wodą postrzelonego. Tak tedy iuż Wezyr za odeyściem swem wszystkie porzucił Królestwo Węgierskie, które byli od kilkuset lat zawoiowali Turcy. Bo y to Strygonium, które dobywać mamy, iest iuż w ręku ich 140 lat. Fortec głównych nie osadził nad pięć albo sześć: niech nam tedy kto da czasu choćby tyle niedziel, a my przy łasce bożey całe to tak sławne y wielkie eliberuiemy Królestwo, nad spodziewanie nasze y wieków, które kiedy na to czekały.
Tatarowie aby tam kędy nie chcieli zawadzić powracaiąc skrzydłem, przestrzegamy JM Pana Krakowskiego, a naybardziey gdzie tam od Samboru albo Stryia, luboć nie widzieliśmy w nich tu tego courage. Tekoli też tu przysłał swych Kommissarzów, między któremi iest y Humanay młody, pan wielki.
Ale się nam wszystek pomięszał traktat tym postępkiem woyska Litewskiego. A dla Boga, a za cóż niewinni chłopkowie cierpieć maią? A czy nie radziżby w domu siedzieli? Ja tu nawet wziętych na woynie węgierskich żołnierzów nazad ich odsyłam; wyimuiąc to im z głowy, żeśmy tu nie Chrześcian ani Kalwinów (iak im udano) woiować przyszli, ale tylko samych pogan. Ten naród ustawicznie ręce wznosi do Pana Boga za nami, nam się w protekcyą oddaie, w nas wszystkie pokłada nadzieie: a ich za to ścinać, a ieszcze tych, którzy nas żywią y żywić daley będą! Nie ta zaprawdę miała być tego woyska droga: a cóż tam czynić ku granicom Morawskim, gdzie nie masz woyny? Tu Turcy, tu Tekoli, tu kapitanów maluią! pod miastami Tureckiemi harcować, nie ubogich ziemnych robaków zatracać! Nie chcieli tedy Kommissarze wchodzić w żadne propozycye, aż wprzód respons odbiorą od Tekolego na listy swe, w których znać dali, że się to wszystko stało bez wiadomości moiey, y aż list móy do Hetmanów posłali, w którym surowie się pisało, aby tym tam ubogim ludziom dali pokóy, y aby do nas iako nayprędzey pospieszali[2].
Ale y temu się wydziwić nie mogą, (co znać z nieczytania listów, albo bez aplikacyi, pochodzi,) że się tam Wć obawiacie Tekolego, a Tekoli od granic tamtych iest mil z pięćdziesiąt, a od nas tu tylko mil sześć: ale byśmy się tylko ruszyli ku niemu, to zaraz idzie nocą mil kilka. Żona iego dotąd zawsze przy nim była. W dzień Sobotniey wiktoryi kazano mu tu było przyiść, y z Tatarami; ale spóźnił się, y tylko z dalekich gór patrzał, co się działo z Turkami. Kommissarze iedni tego zapieraią, a drudzy wymawiaią, że umyślnie spóźnił, aby był żadney nie dał do niechęci y nieprzyiaźni nam okazyi. Tatarowie zaś, czemu wcześnie nie przyszli, tego my poiąć, ani żadnym ludzkim dociec nie możemy sposobem. Apaffi stanąwszy w swym kraiu, zaraz się ma odezwać, y szerzey o wszystkiem postanowić. Tekolego zaś Kommissarze barzo nie kontenci z wizyty, którą mieli u Xięcia Lotaryńskiego, y z tych które u nich miewaią officyerowie y kawalerowie Niemieccy. Widzę, że sroga antypatya narodów. W klar mówią Węgrowie: „że ieżeli chcą, abyśmy odstąpili protekcyi Tureckiey, niechże weźmiemy polską, y niech iedno z nimi będziemy“. Ja zaś w tych terminach stawam iako medyator, prowadząc do zgody obiedwie strony.
Paszowie ci, którzy tu są w poimaniu, dyskuruiąc z P. Starostą Chełmskim[3], pytali go: „co to będzie daley? Myśmy rozumieli, żeście się wy mieli wrócić po Wiedeńskiey wiktoryi“. Odpowiedział im P. Starosta, że woynę kontynuować będziemy, y kraie te które oni Chrześcianom wydarli, odbierać. Na to odpowiedzieli: „widzimyć to, że P. Bóg tego Króla Waszego na nasz przepuścił naród: ale co też wy macie w swych księgach? Co to się dzieie za omyłka? Bośmy mieli wprzód posiąść wszystko Chrześciaństwo y onemu panować; a wy dopiero potem. Ale na co spieszycie: czy życzycie iuż sądnego dnia? Bo u nas tak stoi w naszych księgach, że skoro Chrześciaństwu się poszczęści, y zwoiuią Turków, to iuż zaraz ma nastać sądny dzień. I iakoż sobie macie tak prędko życzyć sądnego dnia?“ Odpowiedział im z uśmiechem P. Starosta: „że my się sądnego dnia nie wzdrygamy, a was woiować nie przestaniemy“. — List który Forval pisał do P. Giży posyłam Wci s. memu.
Przenieść się Wci m. d. bardziey życzyłbym do miasta, niżeli do Zamku: bo co o niebezpieczeństwo, za to assekuruię; ale y w tem niech się dzieie wola Wci d. m., którey niedobre zdrowie wielce mię alteruie, y mego własnego uimuie. Zdać się przez miłość bożą na Pana Boga; on wie co z lepszem naszem. A nie trapić się bez potrzeby; a mieć ufność w łasce bożey, że będzie wszystko dobrze, na chwałę imienia iego świętego. — Buda iest bliższa Krakowa, niżeli Stryia; iużem to razów kilka pisał. My iednak po wzięciu Strygonium, za łaską y pomocą Boga naszego, przeidziemy znowu Dunai, bo iuż czasu do Budy nie będzie, y póidziemy znowu tą stroną niby ku Pesztowi, który iest przeciwko Budzie, a z tamtąd dopiero ku granicom naszym, dla rozłożenia woyska.
Mr le Comte se porte fort bien; il a le commandement sur les Dragons. Kontusz ma dobry podszyty; bo tu tak wszyscy chodzą, albo w Węgierskich, albo Tureckich sukniach. Wziął coś pieniędzy u Xdza Podkanclerzego; ia się też każę pytać Panu Koniuszemu, ieśli czego potrzebuie. L’aigrette que Duhomme[4] a pris le matin du lendemain, quand nous fumes aux tentes de Vizir, n’est pas grande chose. Je lui fis donner 50 Ducats. Postrzelony teraz nieborak podobno od swoich, y oko pewnie straci. — Niewiem coś to Wć m. s. napisała na wierzchu pakietu du 5me Octobre sur la mouche, pour ce que Vous savez à l’avenir, a w listach żadney o tem nie było mencyi. — Co o kopie y o proporce, sam mi tylko oddał Pan Łasko kopie, a Pan Starosta Sandomirski proporce; bom to był wszystko porozpożyczał. Xiądz Podkanclerzy nie oddał ani proporców, ani kopiy; ale że w Krakowie odebrane kopie, y to iakożkolwiek. Drugie kopie porzucone gdzieś w Ołomuńcu, które się były zleciły Xdzu Hackiemu, aby ie był popchnął tu gdzie za nami; ale on podobno tego y myśli niemiał. Mam tu ia proporce dla iedney Chorągwi; drugie się różnie rozdawały tym, co ie pokruszyli, połamali, albo porzucali; aleć to iuż skończymy my woynę, nim oni nadeidą. Żal się Boże kosztu na te Chorągwie: zimie też niewiele kopiami nawoiuią.
Jam brał przed czterema dniami lekarstwo y niedobrzem się miał po niem na żywot y żołądek. Ale to iuż z łaski bożey minęło. Lekarstwo brałem zwyczaine, a przecie iuż to drugi raz żołądek mnie po niem boli. Trudno zgadnąć co to takiego. P. Pecorini grzeczny barzo y pilny; wielcem z niego kontent. Xże Bawarski ruszył się też z Berny, y dał znać o sobie, że w dwóch tysięcy kawaleryi przybędzie do nas. Całuię zatem wszystkie śliczności s. m. iedynego, ze wszystkiey duszy affektu. A Mr le Marquis et â ma soeur mes baisemains. — O wyieździe Xiążąt wiedziałem, że na zimę miała ich wyprawić Xna JMć do Lovanium[5]; co ieśli się nie odmieni, napiszę list à Mr de Grana[6], aby tam wiedział o nich. Dzieci całuię y obłapiam; żałuię barzo nieboraka Filona; a ze złości de l’Amour cieszę się barzo, byle się nie chciał odmienić do przyiazdu mego. O Pupusience nic mi Wć nie oznaymuiesz, iaka się teraz czyni: a Minionkowi nieborakowi dla Boga nie psować fantazyi; dla którego P. Porucznik iego ma barzo grzecznego Turczynka; tylko się boimy, żeby go ten zdraica Amorek nie zabiiał. Xiążęta mile pozdrawiam, y Mme la Starostine de Sandomir.







  1. Mowa tu o podkoniuszym Adamie Jordanie i pannie Eufrozynie Kruszelnickiej, późniejszej jego żonie.(Nies.)
  2. O gwałtach i łupieztwach litewskiego wojska w przechodzie tym przez Węgry, wspomina i Dalerak, Anecdotes de Pologne, I. 135.
  3. Michał Rzewuski, który niezadługo został podskarbim nadwornym.
  4. Du Heaume, Francuz, dworzanin przy królewiczu Jakóbie, o którym mówi Dalerak, 1. c. str. 245. — W Konstytucyi z r. 1685, która mu przyznaje indygenat, nazwany jest Antoni de Home, porucznik hrabiego de Maligny. (Vol. legg. V. 730).
  5. Widocznie tu mowa o książętach młodych: Jerzym i Karolu Stanisławie Radziwiłłach, siostrzeńcach króla.
  6. Otton Henryk, margrabia de Grana, Caretto i Savona, był wówczas gubernatorem hiszpańskich Niderlandów.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan III Sobieski.