Listy Adama Naruszewicza do króla i innych osób pisane od roku 1776 do roku 1793

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Głos Adama Naruszewicza, biskupa łuckiego i brzeskiego... Listy Adama Naruszewicza do króla i innych osób pisane od roku 1776 do roku 1793 • Wybór poezyj • Pisma prozaiczne i listy • Adam Naruszewicz List Samuela Naruszewicza, brata Adama
Głos Adama Naruszewicza, biskupa łuckiego i brzeskiego... Listy Adama Naruszewicza do króla i innych osób pisane od roku 1776 do roku 1793
Wybór poezyj
Pisma prozaiczne i listy
Adam Naruszewicz
List Samuela Naruszewicza, brata Adama

LISTY

ADAMA NARUSZEWICZA DO KRÓLA I INNYCH OSÓB


pisane od roku 1776 do roku 1793.




I.

Najjaśniejszy Miłościwy Panie!

List od Morawskiéj[1] do W. K. M. razem z pisanym do mnie odsyłając, pokornie proszę wybaczyć błędnym i przyjąć ich do tego serca, które nikogo garnącego się nie odrzuca. Uczynisz W. K. M. osobliwą łaskę, gdy tę damę obdarzysz pisaniem ręki swojéj pańskiéj. Wszak mię W. K. M. raczyłeś nazwać advocatum miserorum, a razem przeświadczony jesteś, że o łaski u tronu dla ludzi pewnych i wiernych zawsze prosiłem. Oto jeszcze X. Bieńkowski czeka wsparcia. Wkrótce zawakuje plebania w Pobiedzisku, blisko Poznania, bo X. Taberski już ultimis spirat. Chciéj W. K. M. destynować dla tego godnego kapłana i uczonego obywatela. Jestem do śmierci

W. K. Mości Pana mego miłościwego
wierny poddany
Adam Naruszewicz.

29 X-bri 1776.


II.

Najjaśniejszy Miłościwy Królu!

Uczyniłeś mię W. K. Mość biskupem, a tym samymi zarzuconego gruzami niepamięci domu mego ścianę łaskawie odkryć raczyłeś. Jest jeszcze druga, téjże, co i ja, natury, bo krwią rodzoną ze mną spojona, a równą przed światem niewiadomością zakryta. Mówię tu o bazylianie, bracie moim, który od lat ośmnastu życie mnisze prowadzi, mający lat wieku 34, człowiek poniekąd piękny, roztropny i byleby był użyty, dosyć zdatny. Słychać, Miłościwy Panie, że X. Rudnicki, biskup łucki grecki, mocno chory i że niektórzy już się do W. K. M. z konkurencyą natrącają. Wszak w greckim obrządku koniecznie z bazylianów robią się biskupi: a w szafunku-to monarchy i z prostego frata, byleby był szlachcic i z ojca i z matki, a do tego zdatny, uczynić prałatem. Stanisław, a u mnichów Samuel, brat mój, ciśnie się przeze mnie w ostatnim konkurentów rzędzie do tronu W. K. M., który uznawszy we mnie dobrotliwie statek i wierność, upewniam, że i w nim nieodrodną od mojéj krew znajdziesz. Jestem z zupełną na wolą pańską rezygnacyą

Waszéj Królewskiéj Mości
wierny poddany
Adam Naruszewicz.

11 Jan. 1777.


III.

Najjaśniejszy Miłościwy Królu!

Ledwom w domu W. K. M. rozłożył mój pracowity warstat dla przysługi jedynie pańskiéj, alić mię z boku przyjacielskie pióro ostrzega, że tam ktoś w Litwie na plebanią niemenczyńską kollacyi W. K. Mości, a na wioski jéj Symoniszki gotuje do podpisu przywilej juris caduci. Dosyć już ja mam biedy, będąc w szczupłości majątku obarczony po różnych subseliach pięcią procederami, a przy nich ekspensem prawnym. Racz, Najjaśniejszy Królu, wstrzymać tę wielowładną rękę, z któréj jedynie mam wszystko i spodziewam się. Bogiem się świadczę, że reparując zniszczone od antecesorów moich kościoły i wioski, opłacając powinności ziemskie i duchowne, utrzymując kilku księży, służąc z chudoby mojéj przyjaciołom i ubogim krewnym, nie biorę do kieszeni więcéj nad 10 tysięcy. A przecież dotąd jeszcze stoi mi na gardle część długu rzymskiego za biskupstwo emauskie, które mi przez ręce X. Ghigiotti do 700 duk. kosztowało. Gdybym utracił Symoniszki, nadane mi od W. K. M. musiałbym wziąć zamiast pastorała, drąg drewniany. Ufność moja, i ucieczka jedyna do samego W. K. M., bez intryg, instancyj, zabiegów u pana przez pana proszę, jemu samemu żale i potrzeby moje przekładam. Wszakże, Panie Miłościwy, pochwalić się w tym mogę, że jedno podobno w Polsce serce moje jest, które z miłości monarchy swego, na tak ciężką i kilkunastoletnią pracę podjęło się. Znasz to dobrze W. K. M., bo sam tak ciężko pracujesz, jak wielkie są ofiary W. K. M. dla ojczyzny, a moje dla króla. O śmierci tu biskupa żmudzkiego[2], zmarłego 2 januarii, nic nie piszą: Dabitur digniori: ale przecie ambicya prowadzi do Inflant, a potrzeba do probostwa słonimskiego. Wiem o tym, że jw. marszałek nadworny koronny promowuje X. Koblańskiego, ale ja miałem dawniéj zaakordowaną od W. K. M. tę łaskę; do tego jestem rodzic litewski, znajomy i skoligowany w tamtym kraju, a X. Koblański będąc w faworach u J. X. biskupa kujawskiego, bogatego pana, mógłby na nim swoje położyć nadzieje. Zostanie to w skrytości myśli moich, co piszę do W. K. M., a w ręku i woli monarchy uczynić albo nie, czego żądam. Jestem albowiem z zupełną rezygnacyą na skinienie W. K. M., a zawsze z najgruntowniejszym przedsięwzięciem służyć, kochać, pracować, owszem i w jarzmie umierać dla jedynego pana i dobrodzieja mego

Waszéj Królewskiéj Mości Pana mego miłościwego
najniższy sługa i poddany
Adam Naruszewicz Bk. S.

Z Warszawy dnia 17 Jan. 1778.


IV.

Najjaśniejszy Miłościwy Królu!

Racz W. K. M. nakłonić dla mnie łaskawego ucha, a jeśli dla niedościgłych mi przyczyn odrzucisz prośby moje, przynajmniéj niech tym nie urażam serca pańskiego, że według pozwolonéj mi poufałości, ja, podnóżek majestatu, cisnę się pod nogi monarchy. Oto się podaje okoliczność uszczęśliwienia mojego bez niczyjéj krzywdy. Wstąpi wkrótce na katedrę żmudzką X. biskup inflancki. Obdarzyłeś go W. K. M. probostwem trockim, probostwem słonimskim, probostwem wileńskim katedralnym, altaryą mentwidowską, biskupstwem inflanckim, a teraz obdarzysz żmudzkim. Dawniejsze jego intraty doszły do 70 tysięcy. Przyszłe biskupstwo przyjdzie w gotowym groszu, prócz wszelkiego rodzaju wiktuałów, sto tysięcy tynfów. Umiał sobie poradzić wcześnie J. X. biskup, aby te wszystkie dochody w jednym zostały ręku i imieniu, kiedy upewniwszy sobie katedrę żmudzką, uczynił koadjutorem innych bogatych benificyów imiennika swego, nic owszem krajowi i W. K. M. znajomego. Po tylu odebranych dobrodziejstwach w intracie, honorach i orderach, powinienby zaiste przychylić się do woli pańskiéj, gdyby wstępując na biskupstwo żmudzkie, tak wysokie i tak bogate, rezygnował probostwo trockie. Jużbym ja, Miłościwy Królu, nie żądał nigdy ani pensyi, ani beneficyów, ani wyższych awansów, kontentując się jedynie tym probostwem trockim i dałbym pismo na siebie. Owszem in vim bonifikacyi dla koadjutora J. X. inflanckiego ustąpiłbym obu moich probostw, niemenczyńskiego i onikstańskiego, przestając na tym jednym. To probostwo trockie czyni z okładem 30 tysięcy, a całe prawie sytuowane jest w powiecie pińskim, tym milszym dla mnie, że jest krajem urodzenia mego. Wszak tym sposobem dogodziłoby się kilku osobom, a jedenby wszystkiego na siebie nie zabierał. Wreszcie, gdyby mi kiedy Bóg dozwolił być aktualnym biskupem smoleńskim, nie brałbym pensyi 20 tysięcy, ostatnim sejmem dla biskupów smoleńskich naznaczonéj, alebym prosił W. K. M., aby to probostwo trockie nędznemu temu biskupowi mogło być inkorporowane ad mentem téjże konstytucyi, póki my król ex fundo Ecclesiastico biskupstwa tego nie opatrzymy. Pobudzić jeszcze powinno J. X. inflanckiego do akceptowania propozycyi W. K. M. świeżo nadane z ręki pańskiéj obozieństwo litewskie i podkomorstwo wileńskie dla braci jego. Wyniosłoś W. K. M. tyle zarzuconych imion ad pinnaculum opum et gloriae, a miedzy niemi i Giedrojców. A czyż nie można i mnie, podnóżkowi pańskiemu, aspirare przynajmniéj ad statum mediocritatis dla wsparcia ubogiéj familii mojéj w powiecie pińskim, w błocie niepamięci pogrążonéj. Możeby było i dosyć dla imiennika J. X. inflanckiego być proboszczem katedralnym wileńskim przy beneficyach onikstańskim i niemenczyńskim, ile że oba są około Wilna. A mnie, Pińczukowi, przystojniéj miéć beneficyum, choć bogatsze, w powiecie pińskim.
Wszak, Miłościwy Królu, ile razy W. K. M. kreowałeś wyższych biskupów, przez dobroczynne na drugie téż osoby względy, zawsześ bogatszym ujął, abyś chudszych zapomógł. Można więc i teraz przy kollacyi biskupstwa żmudzkiego nakłonić J. X. inflanckiego, aby przestając na Onikscie i Niemenczynie dla imiennika swego, chciał dla mnie Trok ustąpić. Tego był zdania i IP. podskarbi nadworny litewski, sługa W. K. M., a mój przyjaciel[3]; powiedziałby i on teraz dobre słowo za mną. Wszakże mi tego nie potrzeba, gdy mam po sobie W. K. M., do którego serca kołacę i odwoływam się. Przy ciężkiéj i ustawicznéj pracy mojéj byłoby to dla mnie osłodą, a umniejszeniem wydatków szkatuły pańskiéj. Jednym słowem, byłbym szczęśliwym, gdybym to za manudukcyą W. K. M. mógł otrzymać. Jeśli jednak czuję w sobie chęć gorącą wzięcia z ręki W. K. M. tego daru, mam razem i tę powolność, że z tymże afektem et pro repulsa tęż rękę całować do śmierci będę.
Trzeba wiedziéć, Miłościwy Panie, że J. X. inflancki wziął niedawno za pretensye biskupstwa swego do Piltynu od familii ni fallor Sakenów 10 tysięcy czerwonych złotych. Ta suma należéć będzie do następcy jego. Ja choć nie będę biskupem inflanckim, ale gdybym został, tobym ją zaraz oddał do skarbu W. K. M. Można więc o tym z przyszłym biskupem pomówić, aby te pieniądze czyste i gotowe w skarbie królewskim lokował. Jak we wszystkich rzeczach chcę miéć serce moje otwarte przed W. K. M., tak pragnę, aby list mój samemu W. K. M. był wiadomy. Siedzę tymczasem nad robotą moją, czekając, jak zawsze, z zupełną rezygnacyą wyroków pańskich.

Waszéj Królewskiéj Mości Pana mego Miłościwego
najniższy sługa i wierny poddany
Adam Naruszewicz, B. K. S.

Z Warszawy 19 januarii 1778.


V.

Rozkazałeś W. K. M. dać do Encyklopedyi opisanie Niemna. Pełnię wolę pańską, tak jak chcę zawsze czynić. Umarł ks. kanclerz[4]; ja sobie przypomniałem wiersze Kochanowskiego: „Nie frasuj sobie, Mikołaju, głowy“. Zgniło drzewo Naruszewiczowskie ze śmiercią Jana Kazimierza, na którym kiedyś i duże pieczęci litewskie wisiały. W. K. M. jeden masz moc wskrzeszenia i odżywienia tych spróchniałych pieńków. Wszak już pełny senat duchowny i świecki operibus manuum tuarum. Któżby ich znał bez Stanisława Augusta? Ja nie proszę o pieczęć: bo choć mam serce, ale trzeba lepszéj głowy. Otworzyłem W. K. M. przed dwoma tygodniami żądzę moję koadjutoryi łuckiéj i otrzymałem obietnicę pańską. Jest-to daleka perspektywa, ale przecie i sen miły bawi: wszelako przy pomocy W. K. M. i to się zbliżyć może, a podobno prędzéj niżeli ten Smoleńsk, którego jak ekspektatywa tak skutek jednę ma wagę. Wiem o tym, Miłościwy Panie, że już i na tę łucką koadjutoryą wiele jest zasadzek. Jeśli to się zdaje W. K. M., aby to uprzedzić, poważam się posłać konsens do łaskawego podpisu, który u mnie w sercu i sekrecie zostanie. Wszak i mnie wolno prosić. Całuję rękę W. K. M.
(List pisany 1780, w początkach kwietnia, bez żadnego podpisu).




VI.

Już-to powtórny list pisał książę generał podolski[5] do biskupa łuckiego w wiadomym interesie[6]. Na pierwszy list księcia odpisał biskup, że nie będzie od tego dalekim w nadzieję dalszych łask W. K. M. W drugim responsie toż samo powtarza, ale okoliczniéj. Posiada naprzód, że się nie czuje być w potrzebie czynienia sobie koadjutora, jako mający siły do wydołania sam obowiązkom biskupim; przydaje jednak, że się ta okoliczność i łacno i prędko uchylić może, gdy W. K. M. zechcesz, od którego żądzy i woli ten interes dependuje. Oświadcza się potym ze stateczną wiernością i przywiązaniem do W. K. M., któréj że zawsze dawał dowody, jest przeświadczonym, a więc i ma nadzieję dalszego pozyskania dobroczynności pana, dla którego nic odmówić nie może. Żądza i zamiar biskupa łuckiego są jasne, choć w swojéj światłości nie pokazane, ile gdy w tymże liście dodaje, żeby się i Poznaniem, choć młodszym od siebie co do wieku, kontentował. Wniosek z tego jest łatwy, do ut des, facio ut facias. Uczynił książę generał to, o com ja go obligował; reszta jest w rękach W. K. M. Książę wyjeżdża na przyszły tydzień i podobno nie będzie daléj popierał rozpoczętego interesu. Był on zażyty do wybadania myśli biskupa, nie do żądz jego determinacyi przez zapewnienie ascensu. Miłość własna, z bojaźnią przyszłéj niepewności złączona, nie radziłaby mi zostawić to dzieło poczęte w martwym zamilczeniu. Miła-to perspektywa biskupstwa łuckiego, na-pół litewskiego, dla Pińczuka i Brześcianina, jako ukazująca nadal zamiar godziwéj ambicyi, lepszość sytuacyi, a tym samym cień jakowyś i ochłodę pracowitych znojów moich. Ale ja sam sobie rady dać nie zdołam, bo i nie umiem chodzić temi szlakami, po których intryga z polityką ciemne stawi kroki, i nie godzi mi się, mając króla łaskawego i krew jego dobrze mi życzącą.
Gdy więc już książę generał dopełnił swego kresu, większego tu nierównie potrzeba przewodnika. Oświadczenia biskupie, ponieważ się stosują do W. K. M. i właśnie z żądania pańskiego mają swoję emanacyą, nie będzie to może przeciwko powadze królewskiéj, gdy W. K. M. sam do niego napisać raczysz. Potrzeba jego kategorycznéj odpowiedzi, bo na tym fundamencie możnaby potym było rzecz puścić do Rady, bywszy ręką jego własną zapewnionym. Poważyłem się napisać formułę, jeśli ona wpadnie w myśl W. K. M. Nie zapominając na niego, nie zapomnisz W. K. M. na mnie, boć to bardziéj mój interes. Już-ci to i on służył dobrze W. K. M., jak mi się zdaje, bo ja wreszcie nie wiem téj tak dziwnej mechaniki głów magnatów naszych.
Podskarbi nadworny litewski[7] będzie układał bez pochyby posłów dla W. K. M. na sejm przyszły. Raczyłeś W. K. M. zapisać miedzy Inflantami Jezierskiego i utrzymać obiecałeś. Będzie-to zawsze pewny głos i nieporuszony. Niechże on nie spada z tablicy; bardzo suplikuję W. K. M. za nim. Wszak to dzieło rąk pańskich. P. sekretarz koronny miał list od p. Bernowicza, podczaszego nowogrodzkiego, i podobno mówił W. K. M. o nim, że chce być także posłem. Godny-to obywatel i, moim zdaniem, w całym tym województwie najrozumniejszy. Był dwa razy deputowanym i delegowanym od trybunału do W. K. M. Ja za niego zaręczam, że będzie we wszystkim powodny i poczciwy. Trochę do niego oziębłości wyczytasz W. K. M. z kontentów listu jego do mnie, który wiernie posyłam i o spalenie równo z moim szpargałem proszę. Potrafisz W. K. M. nakłonić podskarbiego, który aliunde ma szacunek Bernowicza. Daj Boże, żeby wszyscy tak byli poczciwi, czynni i tak kochali W. K. M.

(Bez daty i podpisu).




VII.

Kopia własnoręcznego listu Adama Naruszemcza, który przedstawił tenże J. K. M., aby go w imieniu swoim przesłał biskupowi łuckiemu.
„Mości książę biskupie łucki! Książę generał podolski oświadczył w. panu życzenia moje względem posunienia na koadjutoryą łucką księdza Naruszewicza, koadjutora smoleńskiego, jeśliby się to w. panu podobało. Miło mi jest słyszéć o wyrażonéj w liście do tegoż księcia generała powolności w. pana i o stosowaniu się do żądania mojego. Powiększa w. pan tym bardziéj królewskich moich na siebie względów, iż razem łączysz oświadczenie dawnéj i statecznéj swojéj ku mnie przychylności, o któréj ja nigdy wątpić nie mogłem. Wkładasz w. pan na mnie tym samym dzielniejszy obowiązek, że i króla, dobrze sobie życzącego, utwierdzisz w ufności i nie uchylasz się od uszczęśliwienia osoby, którą ja łaską moją zaszczycam. Czasy i okoliczności rzeczy przyszłych są w rękach boskich; u mnie zostanie zawsze chęć szczera uiszczenia w nich skutkiem, jako sobie szacuję w. pana i jak o nim dobrze myślę“.

Dan w Warszawie r. 1780.




VIII.

Jeśli się to zgodzi z wolą W. K. M. i jego zupełną względem dalszych losów moich dyspozycyą (boć to i biskupstwo łuckie mogłoby być w tym czasie zapewnione), czy nie możnaby dać za mną pańskie słowo ks. wojewodzie wileńskiemu i podkomorzemu, którzy się ze mną pokrewieństwa nie zapierają. Powiedziała mi Morawska, że stary Laskaris, patryarcha, umarł i że po nim wakuje infułacya ołycka, wartująca z 15 tysięcy. Dodała, że jéj bracia na oświadczenie woli W. K. M. mogą mi tę infułacyą konferować. Ja chcę dependować od woli W. K. M. i nikomu bez niéj nie być obligowany, a przeto spuszczam się i w tym na pańską determinacyą.

(Bez podpisu).

15 octobris 1780.




IX.

Prócz najwyższéj miedzy ludźmi dostojności, dał Bóg W. K. M. posiadać te przymioty, które go czynią królem mądrym i uczonym. Jako do pana pełnego umiejętności rzeczy i języków, mam honor posłać dla przeczytania przywilej ode mnie napisany, a jako do króla, kiedy się podobać będzie, do podpisu. Prośby-to są idealnéj kapituły smoleńskiéj. W swojéj prawie nikczemności ma ona ukontentowanie zawierać ludzi znakomitych. Z liczby ich jest astronom dał Bóg W. K. M. ks. Poczobut. Jego na kanonią kreacya dała powód biskupowi smoleńskiemu, aby przeze mnie prosił majestatu o przyozdobienie kapituły. Poprzednik dał Bóg W. K. M., August III, uczynił tę łaskę kanonikom kolegiaty warszawskiéj, że im przywilej nadał do noszenia, jak mówią, distinctorii. Ambicya uczciwa nie jest naganna w ludziach, choć z szafunku losów majątku i ledwo nie istoty swojéj pozbawionych. Jest-to jus regale, tak, jako i ordery, i nic w sobie duchownego nie zawiera, przez coby się do Rzymu udawać trzeba było. Pozwól dał Bóg W. K. M. nosić na piersiach ukochane imię swoje, które my w sercach nosić wiecznie będziemy, a na koadjutora téż tego smoleńskiego racz pamiętać, aby go wcześnie już teraz czynione zabiegi dezyderyuszów nie usunęły od pokazanego mu na perspektywę Łucka.




X.

Biskupstwo łuckie jest dla sługi W. K. M., podobno mocno go bardzo kochającego, celem jedynym ambicyi, nadgrodą jakichkolwiek zasług i kresem żądania na tym świecie. Zostawszy biskupem z łaski pańskiéj, a w stanie biskupim pędząc życie pracowite, miałem prawo prosić o nie. Krok-to niegwałtowny. Doświadczyłeś W. K. M. we mnie ciągłéj wierności, przywiązania i powolności. Dar-to jest pański, niepodległy zazdrości. Gdy się drudzy promowowali, ja-m mówił z Pawłem: laboravi plus caeteris. Mam wprawdzie zapewnioną tę żądaną ode mnie perspektywę miłościwą obietnicą pańską. Słyszę o uprzątnionych ex parte Aquilonis trudnościach, ale, Panie Miłościwy, nowa powstaje burza od téjże północy. Któż mię poratuje? Chyba W. K. M. Kujawy chcą w Łowiczu ecclesiam triumphantem, a na swoim miejscu promowują ecclesiam militantem. My, jako ludzie młodsi, kalkulujem na śmierci starych, choć to nie wiemy, kto w bożym kalendarzu rubryką, a kto żałobnym kolorem napisany. Gdy X. Turski nie będzie miał wyższéj jakiéj koadjutoryi czy w Poznaniu czy we Włocławku; wątpię, żeby mię swoim chciał miéć zastępcą. A gdyby i uczynił: on zdrów jak tur, on poluje, on gospodarząc, zbiera grosze i cieszy się: a ja słabowity i mózg suszący, czyż jego przeżyję? Rychléj do nas śmierć z maczugą przydybie, co głowę trudzim robotą, umysł wędzim nadzieją niepewną, niż tych, co mają in plenitudine otium cum dignitate.
Nie uczynię ja zniewagi W. K. M. moim podniesieniem, bom urodzony dobrze i pamiętny na to, że niedawno to imię miało krzesła, laski, klucze i pieczęci. A co się tycze darów bożych, toćbym tak powiedział i napisał jak drugi. Mierność stopnia i majątku sprawuje bojaźń. Teraz zdaje mi się, żem żak i mówić nie umiem, potym podsycony łaską pańską loquar in conspectu regum et non confundar. Gdy mnie jeszcze ta nadzieja ominie, a podpisane jak słyszę w dzień imienin moich koadjutorye prymasa i kujawskiego, uchylą X. Turskiego od ascensu, podobno zapłakawszy z Dawidem vanum est confidere in principibus, trzeba będzie pojechać na wieś i zamiast Liwiusza czytać Warrona de Re Rustica. Przyznam się szczerze W. K. M., że mię jedynie łaska pańska krzepi i obietnice jego kategorycze, bo ja znam komunały. Kiedy przed nami pracującemi będą brać młodzikowie bez zasług i criminibus maculosi, a W. K. M. nie arcy życzliwy, w cóż pójdą styrane lata na literaturze i ciało skurczone na stołku. Nędzny to cel, sława nieśmiertelna po śmierci. Dobrze ją miéć przy honorze i majątku w tym życiu. Ja służę W. K. M., niech nad nami nie górują ci, których intryga z mamoną i szafirkowaniem sławnemi czyni, nie zasługa i statek. Stracimy ochotę do wszystkiego, gdy nas W. K. M. porzucisz, albo zostawisz tylko w oczekiwaniu szczęścia jakiegoś równo ze śmiercią. Bilet mi od przyjaciela przysłany z doniesieniem nowéj roboty, sprawiedliwie zasmucił i fantazyą pomieszał. Nie jest to fraszka dla mnie, Miłościwy Panie, utracić bliską nadzieję do biskupstwa łuckiego, a tymczasem gnić i ślepić nad temi szpargałami. Potrafiłbym i ja jeździć karyolką, grać w karty, jeść i pić smaczno, liczyć pieniądze, indulgere ventri et ingvini (?), a potym bez pracy wyższe infuły łapać. Pódź dyable nowiny kopać z nami, kiedy chcesz świeżego chleba, powiadał ksiądz Skarga. Ja się oddaję łasce W. K. M. pozwalając sobie poufałego pisma i eksplikacyi, bo w obecności pańskiéj słowa nie przemówię.
(Cały list, jak wszystkie tu zamieszczone, własnoręczny, bez podpisu).




XI.

Wczoraj jeszcze przestrzeżono mnie o nagłéj i niebezpiecznéj słabości księdza biskupa inflanckiego w Płockim[8]. Nie chciałem z początkowéj pogłoski wnosić konsekwencyi, a z cudzéj téż śmierci inhiare na puściznę durum et sordidum. Gdy dziś mocniejszy rumor, śmiem przypomniéć W. K. M. siebie in casum jakiéj odmiany. Cztery on ma dary z łaski pańskiéj: infułę, probostwo miechowskie, dziekanią płocką i scholasteryą gnieźnieńską. Probostwo alias abbacya, sine onere, jak mówią, do 30,000 wynosi. Mam ja w perspektywie z łaski W. K. M. biskupstwo łuckie. Ale quomodo flet istud? intryg tu co nie miara, a ja i czasu i rozumu na to nie mam, abym kresów tych dalekich prędko domierzył. I tę plebanią wileńską, nie chcąc się trudzić zębatym pieniactwem, oddałem z przywilejem p. podkanclerzemu litewskiemu. Żebym nie był tak leniwy i nieczuły na siebie, jak o mnie mówią, przypominam się łasce W. K. M. Gdyby można tę koadjutoryą łucką zrobić z ascensem ks. Turskiego, przestałbym już do śmierci na tym, wziąwszy na kawecan ambicyą, uczciwą tylko dotąd, póki się daléj nie szarpnie i na miejscu stanie. Często mi się zdarza słyszéć z uboczy, że W. K. M. łaskawy jesteś na mnie i myślić raczysz o postawieniu mię in scopo immobili. Przymkni, Najłaskawszy Monarcho, téj chwili, któréj ja, jako człowiek, pożądam, a w samym W. K. M. mam nadzieję.

(Bez podpisu).

19 martii 1781.




XII.

Gdybym zasięgał chełpliwie zawalonéj niepamięcią starożytności, odkopałbym przed sobą trzech imienników moich, którym dobroczynność królów pióro litewskie dała. Przykłady nie czynią zasług, tak jak świetność i bogactwo przodków małym jest wsparciem dla ubogich prawnuków. Los mój zrządził, żem pana i monarchy mojego serce sobie zjednał i te-to są jedynie moje benemerita. Byłem dotąd pisarzem W. K. M.: wszystkie pisma moje były dla króla, za królem, z woli króla. Odbierasz mi W. K. M. najsłodszy mój honor; ale ja protestuję się, że prócz tytułu litewskiego, będę zawsze pisarzem Stanisława Augusta. Spokojny mój umysł et non turbida mens novae dignitatis accessione nie oddali mnie nigdy od pracy, powolności i szukania zawsze sposobów zasługiwania się W. K. M. Dziękuję najjaśniejszemu majestatowi za tę godność i razem za danie mi preferencyi in resolvendo nodo paritatis. Nie spodziewałem się nigdy, aby mię do Inflant promowowano, bom ani wiedział do godziny drugiéj po południu, że będzie elekcya, anim żywego ducha prosił o kandydacyą. Dowiedziałem się o piątéj, że tam i mnie popychano. Są-to wszystko skutki łaskawego oka pańskiego na mnie. Masz mię, Najjaśniejszy Panie, nie kandydatem do infuł, nie pisarzem, ale dziełem rąk swoich, swoim sługą poddanym, kmiotkiem pracowitym aż do zgonu. Jutro ja wystaram się formularza i upadnę do nóg W. K. M.

(Bez podpisu).

23 martii 1781.




XIII.

Dowód łaskawéj ufności pańskiej mam honor odesłać majestatowi W. K. M. Użyłem tego pisma dla oświecenia mnie samego w przyszłéj pracy, przydawszy do niego niektóre rzeczy, które miałem w świeżéj pamięci. Gdy mi się nie zdarzyło widziéć W. K. M. przy obiedzie, śmiem powierzać temu pisaniu, com ustnie miał przełożyć. Oto z północy nowe przyszły rekomendacye i już intryga czołga się za Sołtykiem, aby in casu uchylenia go od koadjutoryi kujawskiéj, wziął łucką. Wiem ja dobrze, jak oni za sobą chodzą i komu czołem biją. Ja się oburącz za nogi trzymam jednego pana, twierdzy mojéj jedynéj. Czymby tego pretendenta ugłaskać można, nie mojéj-to głowy rada. Mógłby jednak, jak Roxolanus, poaspirować do Smoleńska, albo do Chełma, a nam, starym sługom, drogi nie zagradzał. Zostawując staranie o sobie doznanéj łasce majestatu i słowom jego, całuję z najgłębszym respektem rękę W. K. M.

(Bez podpisu).

10 apr. 1781.




XIV.

List do Sekretarza Króla JMci.

Wiem o tym, że plebania krasnosielska jest w starostwie krasnosielskim, które starostwa miał nieboszczyk Burzyński, wojewoda miński. Wiem i o tym, że to starostwo jest w województwie mińskim. Ale wiele czyni plebania, nie wiem. Przed dwoma laty dałem królowi, panu naszemu, na piśmie porządną specyfikacyą wszystkich plebanij dyecezyi wileńskiéj, tak collationis regiae, jako prywatnych. Opisano tam, co który ma pleban miéć poddanych, jakie intraty, jaki kościół, wiele dusz do niego należy etc. Trzebaby poszukać, bo z téj informacyi wiedziałby pan nasz, kto go o co prosi i o wiele.

Jestem z uprzejmym przywiązaniem
sługa i przyjaciel
Adam Naruszewicz B. K. S. P. W. X. L.

29 junii 1781.




XV.

Prosiłem roku przeszłego u W. K. M. za popem Zdanowiczem, ażeby mógł otrzymać prezentę na beneficyum w dobrach ekonomii kobryńskiéj. Odesłał mię W. K. M. do p. marszałka nadwornego koronnego, aby on, jako dzierżawca, wiedział o tym. Uczyniłem zadosyć woli pańskiéj: nie tylko byłem u p. Rzewuskiego, ale i otrzymałem od niego bilet pomyślny, który in originali prezentuję. Gdy pop Oleszkiewicz umarł, racz W. K. M. łaskawie podpisać dla Zdanowicza prezentę, bo to pop przykładny, uczony i który sam się prezentował przeszłego roku p. Rzewuskiemu i otrzymał obietnicę wstawienia się za sobą do majestatu W. K. M.

(Bez podpisu).

26 mai 1782.




XVI.

Jest rzeczą sprawiedliwą, byś W. K. M. pamiętał na tych, którzy imię jego noszą. Bardzo się dobrze stało, że p. sędzia piński Poniatowski wziął z łaski W. K. M. urząd komisarski. Skutki tego są: zakończony kontrakt tabaczny, i ameliorowane interesa księcia Stanisława. Człowiek ten poczciwy umie i W. K. M. służyć i zyskiwać sławę in publico.
Trzeba, abyś W. K. M. pamiętał na córkę jego, która kosztem księcia biskupa edukuje się u pp. sakramentek. Ten pan wiele czyni dobrego dla nich; ale ulżyć trzeba jego szkatule. Sposób będzie piękny i poważny, gdy za łaską i promocyą W. K. M. zostanie kanoniczką panna sędzianka. Wszak dziś umarła panna Popielówna. Ja to piszę i proszę W. K. M. z powinnéj wdzięczności imieniowi pańskiemu, bom onemu wszystko winien. Gdy W. K. M. rzeknie słowo kapitule kanoniczek, powinne to uczynić, a JX. kanclerz jako loci ordinarius nie odmówi téż pomocy swojéj wspomniawszy sobie, że jest dziełem rąk pańskich[9].

(Bez podpisu).

13 apr. 1784.




XVII.

List do Stanisława Trembeckiego[10].

Mój ukochany, szanowny i łaskawy dobrodzieju! Zacząłem pisać historyą Piastów i skończyłem. Zacząłem trochę i Jagiellońskiéj, i już po koronacyi wyprawiłem Litwina neofitę na poselstwo dziczy swojéj do Wilna. Chcę i daléj pisać, ale czyliż można przynajmniéj w tych sejmowych hałasach ująć statecznie pióro i myśl łańcuchem ciągłéj refleksyi związać? Nigdy jednak nie wziąłem determinacyi porzucić tę pracę. Wiem to, że jéj nie skończę, bo ars longa, vita brevis; ale przecie pracować trzeba do śmierci, aby nie powiedziano, że wziąwszy chleb, osiadł na próżnowaniu. Znam to, że twoje szlachetne pióro przewyższyłoby nieskończenie poziome moje czołganie się, ale na téj tak obszernéj rzeczy od ojców naszych udziałanych przestrzeni, i wolik może chodzić, i orzeł latać. Weźmi, jeśli ci się podoba, panowanie Zygmunta I, i kończ Jagiellony; a ja tymczasem będę robił około wyższych[11]. Materyałów miéć będziesz ode mnie, ile zechcesz, bo do samego Zygmunta I mam w moim zbiorze dyplomatycznym więcéj 40 tomów dobrze opasłych. Zaspokoi się prędzéj publiczność, a ja miéć będę pociechę w koledze pracy, którego wielbić zawsze będę, równie jak kochać. Vale, carissime Stanislae.
5 martii (17)90.
Na kopercie: „à Son Excellence Mr. le Comte Trembecki, Chambellan du Roi, Chevalier de l’ordre de St. Stanislas“.




XVII.

Najjaśniejszy Miłościwy Panie!

Jedzie stąd do Warszawy po interesach swoich p. Antoni Brochocki, siostrzeniec mój, dawniéj cnotliwy poseł i deputat sprawiedliwy, teraz prosty szlachcic, a za kordonem jeniec zagraniczny. Upraszam za nim W. K. M., ażebyś raczył za zdarzającemi się ustawicznie śmierciami orderowych ś. Stanisława, użyć prawa swego i policzyć miedzy sześciu przeznaczonemi, aby domek, imię i krew moja, od W. K. M. samego dźwignione i nikomu nic nie winne, tym nowym i ostatnim ozdobiły się darem.
J. W. JP. generał Igelstrohm na poważną W. K. M. obligacyą przysłał dawniéj libertacyą od stanowisk moskiewskich do moich folwarków. Lecz rozumiem, że przez zapomnienie w tylu ważniejszych interesach nie dał tej libertacyi na Skrzeszów, gdzie król w austeryi spoczął i jadł chleb swój. Nie dał téż na moje miasteczko wołyńskie Torczyn z wioskami, które puściłem Brochockiemu arędą, a to biedne miejsce już to drugi rok jak srodze cierpi i niszczeje ustawiczną lokacyą i przechodami, ciągnącemi za sobą głód, ucisk, a nawet i choroby zaraźliwe. Upraszam W. K. M. pokornie o wstawienie się za temi mojemi dobrami, które są darem pańskim i żebrzą pomocy swojego dawcy et juris patroni, aby mi mój dzierżawca, sam aliunde uciśniony, utrat swoich nie detrunkował.
Racz też W. K. M. pamiętać na obiecane w Siemiatyczach cztery posągi gipsowych ewangielistów, wysokie na cztery łokcie, które mają być ozdobą kościoła janowskiego, a dowodem wiekopomnym łaski pańskiéj, któréj ja siebie oddając przy zniżeniu głowy mojéj pod nogi, jestem

Waszéj Królewskiéj Mości Pana mego miłościwego
poddany i sługa
Adam Naruszewicz, biskup łucki.

Janów, 10 X-bris, 93[12].







  1. Z domu Radziwiłłówna, rodzona siostra księcia Karola Panie Kochanku.
  2. Jan Łopaciński.
  3. Antoni Tyzenhaus.
  4. Jędrzej Młodziejowski, biskup poznański, umarł w marcu 1780 r.
  5. Adam ks. Czartoryski, G. Z. P.
  6. Był-to interes Naruszewicza, który chciał, aby go biskup łucki, Turski, przybrał sobie za koadjutora.
  7. Antoni Tyzenhaus.
  8. Antoni Sierakowski umarł 1781 r. w marcu.
  9. Na wierzchu téj kartki własną ręką króla Stanisława Augusta dopisano: „Primis Aprillis 1784“.
  10. Nadesłał go J. I. Kraszewski Gazecie Codziennéj, która ogłosiła takowy w Nr. 265 w r. 1854.
  11. Naruszewicz miał tu zapewne na myśli pracę o czasach przed chrześcijańskich, do czego zebrane obszerne materyały wydało po jego zgonie Warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk w dużym tomie we 2 częściach r. 1824.
  12. List powyższy wydrukowano po raz pierwszy w „Tygodniku Illustrowanym“ r. 1881 w N-rze 296.