Nie! Nie zapalaj światła. Niechaj nasze oczy Napełnią się nadługo milczeniem i mrokiem. I pozwól ciężkim falom twych czarnych warkoczy Paść na całunki nasze milczącym potokiem.
Umęczeni jesteśmy oboje. Urokiem Słońca niebo nas zwiodło. Dzień, co we krwi broczy, Zranił i nas. Spowici niemocy obłokiem Kołyszmy się w wieczoru łagodnej roztoczy...
Ciche rytmy ekstazy, w sennych mroków fali, Przedłużają na bezmiar wieczornej oddali Włosy twe, gdzie skroń moja blednie w tej godzinie.
O wieczorze! dnia wrogu niemy, niezbłagany! Jakimż snem letargicznym w serc zbolałych rany Fala włosów twych mrocznych godzin cicho płynie.