Oto owoce, kwiaty, listowie i wieńce, I serce me, dla ciebie bijące orędzie! Niechaj go nie rozedrą dwie białe twe ręce, I niech twym cudnym oczom dar mój słodkim będzie.
Przychodzę cały jeszcze sperlony od rosy, Którą zmroziły szronem porankowe chłody. Zwól niech trud mój tu spocznie jako pielgrzym bosy, Śniąc o chwilach ukojeń i słodkiej nagrody.
Na twą młodą pierś pozwól się stoczyć mej skroni, Dzwonnej jeszcze ostatnich twych całunków rojem... Niechaj przepomni burzę i w ciszę się skłoni, I niech zasnę — pod dobrych twoich snów ukojem.