Lelewel (Wyspiański)/Akt III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Lelewel
Podtytuł Dramat w 5 aktach, osnuty na tle wypadków sierpniowych w Warszawie 1831 roku
Data wyd. 1899
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
AKT III.
(Lelewel siedzi przy stole rozparty we fotelu zgnębiony, jak przy końcu aktu pierwszego; kreśli suchem piórem zygzaki po papierze. Na sali Morawski, Barzykowski, Olizar przechadzają się, każdy odrębnie wzdłuż pokoju, oczekując z oznakami niecierpliwości; po chwili słychać kroki w korytarzu; Książe Adam przez korytarz szybko przechodzi do dalszych pokojów; za nim tuż Niemojowski, który wprost wchodzi na salę).

MORAWSKI.

Ha nareszcie!

BARZYKOWSKI.

Jest książe, jak widzę.

NIEMOJOWSKI. (wchodząc)

Ach, drodzy moi, — goreję, ja płonę;
z księciem dysputa długa — idee szalone
zepchnęły z równowagi mój umysł.

LELEWEL. (pod nosem)

 . . . . Zbyt łatwo

NIEMOJOWSKI.

Idźcie księcia przywitać . . . .
............

(Morawski, Barzykowski, Olizar odchodzą)

MORAWSKI. (do odchodzących)

Jakże to szczęśliwie.

NIEMOJOWSKI.

Niewymownie się cieszę, cieszę się prawdziwie!
(patrzy na Lelewela chwilę)
aha, pan filozof filozofuje dalej.

LELEWEL.

 . . . . I nie bez korzyści.
Filozofii, jak piór, się nie zruca.

Ja nie tak młody ptak, ja się nie pierzę,
jako z panów niektóry;… pan przed laty dwoma
byłeś tęgi jakobin.

NIEMOJOWSKI.

Są dzisiaj godniejsi,
niedoścignione wzory; — pozwól pan, odejdę…
(odchodzi)

LELEWEL.

Adieu . . . .

(gdy jest sam, wstaje z krzesła; chodzi szybko po pokoju chwilę; — w korytarzu skrada się na palcach Nieznajomy, zatulony w płaszcz, z kapeluszem na oczy).

NIEZNAJOMY. (szeptem)

Obywatelu!

LELEWEL. (nie słyszy, chodzi dalej)
NIEZNAJOMY. (rozgląda się ostrożnie i wchodzi; — szeptem)

Obywatelu!

LELEWEL. (przystaje, odwraca się, szybko podchodzi ku niemu)

Ha to waść!  . . . . jakżeż to, więc bramy
niestrzeżone, . . .

NIEZNAJOMY.

............
troszeńkę ułożona rzecz, — będą szmermele.

LELEWEL.

… mów, nie wiele mamy
czasu —  . . . . cóż to, list masz?

NIEZNAJOMY.

 . . . . żywe słowo.

LELEWEL.

Prędzej!…

NIEZNAJOMY.

 . . . . nikt nas tu nie słyszy?

LELEWEL.

Nikt, mów prędzej.

NIEZNAJOMY.

Masz być uwięziony,
gdy do mieszkania wrócisz.

LELEWEL.

Skąd ta wiadomość

NIEZNAJOMY.

 . . . . Mniejsza

LELEWEL.

Czyj rozkaz?

NIEZNAJOMY.

Książęcy

LELEWEL. (w roztargnieniu, jakby tylko myśląc głośno)

Książe się ważył . . . .

NIEZNAJOMY.

Żegnaj

LELEWEL. (w dalszym ciągu, jak wprzódy)

 . . . . na wszystko się waży . . . . —
Żegnaj obywatelu, —

NIEZNAJOMY.

 . . . . na dziś wieczór miasto
będzie gotowe . . . .

LELEWEL.

 . . . — co? . . . . .?!

NIEZNAJOMY.

 . . . my twoi ucznie;
ideom twoim dajem życie — dzisiaj będzie hucznie!

LELEWEL.

Co zamierzacie . . . .?!

NIEZNAJOMY.

Adieu, ktoś nadchodzi . . .
(zmyka).

LELEWEL.

Zatrzymaj się człowieku! —
Kto śmie bez mych rozkazów, — — zapaleńce młodzi!

(nagle zły)
Ja stąd nie mogę wyjść!! . . . .

(drzwi od sali za korytarzem otwierają się, staje w korytarzu Niemojowski).
NIEMOJOWSKI. (który dojrzał zmykającego Nieznajomego,
uśmiecha się, patrząc na Lelewela)

 . . . Pewno pański znajomy  . . . winszować annexyi

LELEWEL. (zakłopotany)

Ironia, — sarkazm; — walczę!

NIEMOJOWSKI.

 . . . . temat do refleksyi

LELEWEL.

I to pan, który byłeś zażarty Jakobin!

NIEMOJOWSKI.

A to jest pański duch-dziwak, Puk-robin,
nić czerwona, co cudnie łączy Waszmość-pana
z motłochem.

LELEWEL.

Słyszę, słyszę, — pańskie słowa bolą

NIEMOJOWSKI.

A wiem, te słowa kłóją,
ostrzem serce kolą;
ale pan stajesz przeciw nam

LELEWEL.

Tak jest potrzeba

(w tej chwili wchodzą na salę wszyscy inni, których od momentu było widać we drzwiach rozwartych: Barzykowski, Książe Adam, Olizar, Morawski).

BARZYKOWSKI.

O dzięki książe, dzięki. Kochające nieba
zezwoliły, byś zeszedł, jakoby Jupiter
a już bolało serce

LELEWEL.

Serce? — pan żartuje.

NIEMOJOWSKI.

Potrzeba walki serc, — cordialis iter
praedicitur, — mówiłeś pan sam wprzódy —

KSIĄŻE ADAM.

Czuję
żal, panie Lelewelu, do Was, to okrutnie;
ale pono pan teraz skorszy do zgodności.
Daj pan rękę, — (wyciąga rękę)
my się zrozumieć musim.

LELEWEL. (milczy)
KSIĄŻE ADAM.

Wiele złości
rozdziela nas; — to zazdrość cudza, obca, podła,
która się staje rozkopem wśród nas, która dzieli; —
panie, pan jesteś klubista, ja cenię,
ja rozumiem, — przewiduję to pańskie marzenie
piękne, — ale, panie, tu kraj potrzebuje
człowieka! . . . . . . . . — to wrzenie
serc,
woła o ton najwyższy, —
pan dziwnie działasz na umysły.

LELEWEL.

Szkoda,
że stoję jeno sam, — a w koło harpie —
nikt nie rozumie mnie, — książe, —
mną szarpie
bojaźń . . . .

KSIĄŻE ADAM.

Bojaźń? Pozwól pan mówić.
Słowa określą stan dusz, stan tych dążeń.
Pan jest istny czarodziej . . . .

NIEMOJOWSKI. (do Barzykowskiego w rozmowie)

Wiedz, że tu się święci
rzecz wspaniała, rzecz cudna, jeśli tylko książe

te nici powikłane, w rytm, w system powiąże.
Jest idea, — jest powiem święcie alegorya!

BARZYKOWSKI.

Co mówisz, książe królem! ach więc polska glorya
 . . . byłaby już, jak pewna, . . . .

KSIĄŻE ADAM.

Panie, stróna rzewna
jęczy we mnie, gdy widzę pana tu przed nami.
Pan jesteś antytezą tego, co ja robię
i tego, co ja myślę, — lecz ja się sposobię
pana kochać.

LELEWEL.

O książe dość słów,
dość powiedzeń!
Ja wiem, . . . co jest zmyślone; ja znam tajnych wiedzeń
sieci, — ja mam być uwięziony
i to jeszcze tej doby

NIEMOJOWSKI.

Z rozkazu ? —

LELEWEL.

Książęcia!

KSIĄŻE ADAM.

Pan wiesz — co! . . . .?

LELEWEL.

To do rozpoczęcia
paktowań, znów daleko.

NIEMOJOWSKI.

Książe owe listy
przy mnie dysponowane . . . .

MORAWSKI.

To jest oczywisty
zamach stanu,

NIEMOJOWSKI.

To list jeden, o książe jakiż rozkaz drugi?

KSIĄŻE ADAM.

Pan przyjaciel, pan szybko cofasz swe usługi.

LELEWEL.

.... Zdradzony,
ja który jestem w rządzie; i to książe, książe!
Książe, to są zagadki, które bies rozwiąże.
Wiem, wy chcecie monarchii, korony wołacie,
a więc bierzcie koronę, — tak wy się bratacie
z ideami, co stare jak świat, pewne, niezawodne;
to dobrze,... lecz ja idę z szałem; — .... to wygodne
dla was.
Sam książę chcesz być królem, ja zgaduję;
a ja marzyłem boską walkę serc,... któż z nas zwycięży?!
Do walk broni nie trzeba nam, nie trza oręży.
To jest walka poezyj, walka ideału.
Jam jest rewolucyjny duch, duch klątew, szału! —
— a książe chcesz mię zgubić, chcesz stłumić, — o biada!
We mnie jest duch narodu — jest ta górna władza,
o której skaldów bard siwy powiada,.... duch co się odmładza,
co się budzi, co szuka swych dróg, swoich wierzeń,
szuka bytu i prawdy szuka i sprzymierzeń
z owymi duchy, co są wielkie, niebosiężne,
co są mocne nad moce światów a potężne
jak legendarne króle, — jak mocarze!
Ja się ich wskrzesić zrywam, — tak ja się odważę
wskrzesić słowiański świat, arcypogański,
świat zginiony.

KSIĄŻE ADAM.

Co mówi pan, — to są poezye,
to są poezyi czarodziejskie sny, widziadła.
Gdy słucham pana, waszmość, widzę jak przepadła

wszelka myśl, co jest życiem doczesnem, znikomem,
co jest narodu życiem doczesno-świadomem
a jeno słyszę granie i śpiewy anielskie.
Pan jesteś, jak archanioł czarów; — my na ziemi
rośniem i pragniem żyć, — pan ze swojemi
ideami nie dla nas, nie dla tych państw, nie dla ziemi —
pan filozof w abstrakcyi toniesz,.... pan szalony,

LELEWEL.

Ja, książe, szalony...?
Zajrzyj książe w twe serce, w twą pierś, tam miljony
jest wzniosłych chuci, co cię noszą.
Daj się porwać, — a one zbawią nas,
one rozpłoszą
ambicye, zawiść; bądź pan książe księciem
dusz, rządź się umysłem wieszcza, wniebowzięciem.
A to jest polska myśl! myśl nie zwodnicza!
Myśl o królestwie ducha, boska, tajemnicza!
Rewolucyjność dążeń,... cha, cha, cha, odmęty!
a z tych odmętnych walk świat jest poczęty,
a nad odmętem stał Bóg sam.... O książe,
chcesz korony, — rzuć precz, precz dyadem;
bądź sam, jak owe duchy archanioły
co lud wiodą, a ludu mnogość ich się śladem
stęskniona garnie
............

KSIĄŻE ADAM.

Zrzekam się, oto dziś się wyrzekam korony,
której chciałem, lecz panie, serc daj mi legiony;
niechaj serca powstaną, serc tłumy powstaną,
niech wyzwią mię wołaniem:.... »od morza do morza
ma być Polska wskrzeszona!! — — ja obywatelem
będę wtedy najmniejszym, pokornym, ja sługą,
ja się pokutą kajam męczeńską i długą

za mej pychy swawolę. — Jeno niech duch spłynie,
niech się nad nami w orlich polotach rozwinie.
............
Ja się korony zrzekam, wyrzekam, już nie chcę
o Boże, precz ta myśl… co jeszcze, Panie, zmysły łechce;
precz z tą myślą niegodną, podaj mi pan dłonie;
ja idę w światłość ducha. Hej naród, ojczyzna,
to są wiary jedyne! — niechaj mię siwizna
jeszcze w walce zastanie, — słucham pana, stoję
z nim razem u wyłomu, u wrót, u przyzb domu;
a ponoś przyjdzie jasność, renesans odżywie, —
szczęść boskich jasna zjawa, cieszę się prawdziwie
w sercu,... (idzie ku Lelewelowi)
(zgiełk za sceną)

KSIĄŻE ADAM. (na to staje wpół drogi)
GŁOSY.

— Korytarz, tędy droga; gdzie warta? gdzie straże?
— wiem, że wolne jest przejście! razem wejdźmy śmiało,
śmiało, nie potrzebujem zważać, to tyrani!!

NIEMOJOWSKI. (który wyszedł, wbiega zaniepokojony)
LELEWEL.

Cóż to....?

BARZYKOWSKI.

W sieniach nikogo nie ma ze służby…

NIEMOJOWSKI. (patrzy na Lelewela)

— Książe, jacyś ludzie, —
ach wstydzę się prawdziwie, to przykrość…

BARZYKOWSKI.

Co męty?
Co, ku nam się rzucają pchnąć precz,...

LELEWEL.

..... ha przeklęty
ów zgiełk,...

z nagła zawistnie wielu serc mąci przeczystość.
O książe,... już widziałem w twych słowach przejrzystość
naszej słowiańskiej duszy — a oto się zmąca,
oto się łamie czar…

KSIĄŻE ADAM.

.... Z rąk nam wytrąca
kwiaty boskie — tych nam już użyczał Apollo.
O panie, drodzy moi, te wypadki bolą
bardziej teraz, niż kiedy — oto już harmonje
były tak bliskie —

LELEWEL.

Przepadło mój książe, —
— to moje winy dawne —

KSIĄŻE ADAM.

Moje pychy, żądze.

LELEWEL.

Garną się ku nam, ku mnie jakby szał mię ima!
Oto wylęknionymi spoglądam oczyma
w przyszłość i przyszłość ta w oczach się ląże
pełna przejawów strasznych, Tu płakać trza książe!
Tu krew, tu lać się będzie wieki, lata długie!
Raz po raz będzie goreć duch i wraz opadać,
nieudolny żelazem, niezdolny owładać
fantazyi.
Naród, co w szale, w wizyach rozkiełznany błądzi,
gdzież Bóg-piorun, gdzież siła, moc!

KSIĄŻE ADAM.

Sądzi
nas Pan nad Pany, Chrystus chrześcijański;
my Chrystusowy naród, — my wybrańce
nasz los nierozpoznany… tajemniczy

LELEWEL.

Sędzie
nasze są katy!! Duch-naród w obłędzie; —

Książe, rozumiem, kocham; my wzajem przeciwni
my dziś razem pójdziemy — walczyć sercem społy
(wbiegają klubowcy)
Ha, kto są... precz —
(chowa się za firankę)
.... lituj boże, ... moje przyjacioły!...

(Do sali tłoczą się ode drzwi: Czyński, Płużański, ksiądz Puławski w rewerendzie wytartej, Zwierkowski przez pół w mundurze wojskowym, Boski, Żukowski — za nimi zbita masa osób rozmaitych około pięćdziesiąt)

NIEMOJOWSKI.

Rząd idzie w ruinę, w grób!

BARZYKOWSKI.

Nędzne warchoły
nachodzą salę obrad.... — precz!!

OBCY.

— Lud, lud się domaga....

BARZYKOWSKI.

Niesłuchać pustych wrzasków każe nam powaga

OBCY.

Uwolnić Lelewela! — rząd zdradza, rząd zdradza!

BARZYKOWSKI.

Precz!

OBCY.

Zdrada, zdrada,

BARZYKOWSKI.

.... Przy nas tu jest władza!
Wasanów tutaj pyszalstwo sprowadza!

OBCY. (następują naprzód i cofają się nieco, gdy występuje książe Adam)
KSIĄŻE ADAM.

Pan Lelewel jest wolny, jest teraz u siebie.
Wyszedł stąd w miłej zgodzie z nami.
............

A panowie, —
niech nie mącą spokoju i zgody w narodzie.
Wasza dziarskość, butność, wiem przydać się może,
jeno niech idzie z miarą i z rządem; — Bóg zdarzy,
że się Polska u nowych rozgrzeje ołtarzy,
że zakwitnie, jak była, — żegnam panów.

GŁOSY.

To lekcya dla nas; chcą nas uczyć dyplomacyi!
tyrani! monarchiści! nie szczędźmy owacyi
w podziękę za nauki!
(gwizdania, nawoływania)

OBCY.

Czy wielcy ministrowie czytują gazetki?
Jest w nich coś wyjawione, ha, ha, ha, odkryte!
coś, co będzie wielkiemi głoskami wyryte
na czworolicej gębie rządu, —

BARZYKOWSKI.

Panowie odstąpią!
Rząd wam nie będzie zdawał spraw z czynności.
Przeczże to jest absurdum, żeby się wdzierano
w kwestye rządu; oddalcie się, proszę,
waszmość panowie z klubu; adieu....
(klubiści odchodzą skofudowani nieco)
............

NIEMOJOWSKI.

Panowie, ja wnoszę
by rozwiązać zebranie. Już czas, miasto w ruchu.
Za chwilę nie wiem sam, co będzie.

LELEWEL. (występując znów na salę)

Ja wiem — — —
trzeba panowie wydać bezwłocznie orędzie,
że się rząd rozwiązuje, —

NIEMOJOWSKI.

Okrótna, straszna chwila.

KSIĄŻE ADAM.

To grób

LELEWEL.

Bez ratunku — —
— Moja i wasza wina — — —

NIEMOJOWSKI.

Kontrrewolucya! rozruch

BARZYKOWSKI.

Uwierzyć trudno, jak sprawy się plączą.
Skądże wam się zdaje
zawieruchy uliczne brać seryo w rachubę,
to! jest zguba

KSIĄŻE ADAM.

Ha, dawno już widziałem zgubę;
jeno odwłoka — —

LELEWEL.

W istocie — — —
myśl się błąka, co począć…

KSIĄŻE ADAM.

Żegnajcie panowie.
Ponoś już czas ostatni, — spóźnione przyjaźnie,
spóźnione moje romantyczne szały.
Oto owoc jest knowań tajnych.

LELEWEL.

Ha! przeklęcie!

KSIĄŻE ADAM. (zdaleka)

Żegnaj pan, a cokolwiek będzie później…

LELEWEL.

Książe, święcie
mam w pamięci twe słowa,...
............

(wzburzenie na korytarzu wzrasta; książe Adam wychodzi; wkrótce za nim Barzykowski, Olizar; w korytarzu gwizdania, wrzaski, śmiechy; pojawiają się znów klubowcy)
NIEMOJOWSKI.

Otóż pańscy znajomi
ile miarkować mogę — któżby inny;
napewno, że i z pańskich poduszczeń,
— znoś pan teraz i cierp, — cha, cha, cha, to śmiać się!

LELEWEL.

Cha, cha, cha, więc śmiać się!
Wiesz pan,
w tej grze hazardu serc, serce się pęka!
Kraj oto, kraj, — ojczyzna tu uklęka
ze splecionemi dłońmi i błaga o litość
a moje własne zbrodnie stają niezbłagane,
jak larwa piekieł, — ha to straszne, wstrętne,
to okropne!
Kto mnie uwolni od tych widzeń,
od tych grzechów, — to grzech, ha, słyszę śmiech, idą —

GŁOSY. (bliskie z innych pokojów)

Dzień pomsty, wieszać zdrajców,
wieszać, kląć, płazować!

NIEMOJOWSKI.

Rządź pan, — — żegnam, adieu;
no masz pan rewolucyę po myśli —

LELEWEL.

Nie draźnij!

NIEMOJOWSKI.

Arcyrewolucyjną!

LELEWEL.

Ha, pan sam w przyjaźni
byłeś z jacobinami ongi — pan szydzisz przeklęcie

NIEMOJOWSKI.

Robespierze, czyli Danton?!

LELEWEL.

Pan mię jak sęp szarpie!

NIEMOJOWSKI.

Lice panu zbladło, —
Prometeju! — masz oto chóry Okeanid! —

LELEWEL.

To moi! ha szaleńcy — … ta noc, — .... — już przepadło

GŁOSY. (równoczesne w korytarzu)

Dalibóg że uciekli, uciekli przed nami,
jako tchórze; — my teraz jesteśmy panami!
Przepatrzeć sale, szybko, może gdzie ukryty,
może gdzie jest zamkniony. — Chodźcie, oto sala
posiedzeń pusta; — a! los nam pozwala
już odnaleść. Jest tutaj! jest nasz prezes drogi!

NIEMOJOWSKI. (wychodzi)
LELEWEL. (stoi znieruchomiony)

(wpada tłum klubowców na salę)

GŁOSY.

Niech żyje pan Lelewel! ... idziesz, idziesz z nami,
— rząd rozburzym, klub górą. — Książe będzie zgładzon!
Idziesz z nami — hej w górę, niech będzie podsadzon
pan Lelewel, — hej w górę

LELEWEL.

Ha, wy szaleńcy

GŁOSY.

Z tobą i ty z nami
klub zwycięża — naród pęty zrywa
ty z nami! — czy się wahasz?

LELEWEL.

Ha, szał mię porywa
(śpiew Marsylianki w korytarzu)

ŚPIEW

L’amour sacrè de la patrie
conduit soutiens nos bras
vengeurs!

Libertè, libertè cherie
combac avec tes defenseurs!

LELEWEL.

Ten śpiew, te słowa, Francya!
Odrodzenie!
Republika! Zwycięstwo!
Szał! Los!
… Poświęcenie!
............

(Spiew Marsylianki ogarnia salę; uprowadzając Lelewela klubowcy wychodzą w egzaltacyi).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.