Legenda I/Akt I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Legenda
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1897
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


AKT I.DEKORACYA.

izba wielka w zamku Wawelskim drewnianym; stropu nie ma, przez co widać wiązania belek pod dachem, opadającym ku głębi i strych wysoki z dylów ciężkich.
świeżo ubite jelenie, sarny, dziki zwieszają się od belek i sączą krwią.
w głębi, w środku, szerokie półkoliste drzwi niezawierane, w pół zapuszczone od góry broną z palów jodłowych.
przeze drzwi widok na korytarze drewniane kryte, na słupach, poczem nagle z góry na Wisłę, wijącą się w »es« wśród lasów.
z prawéj w głębi wielki komin z przypieckiem i naciosane drzewo sosen i choina.
Słońce świeci chwilę złotem światłem z prawéj, zachodząc za lasy; później świeci czerwono, aż gaśnie we fioletach.
— opodal komina dziewki i niedorostki sprawiają zwierzynę, krew zlewają w cebry; ciosają i obrywają z gałązek choinę i układają pod kominem.
— na korytarzu chodzą procarz i łucznik z siekirami na drzewcach i pokazują sobie walkę na okopach zamku, skąd zgiełk słychać, bicie w kotły i granie surm hałaśliwe.
— na podścielonych snopach zboża, przykrytych skórami niedźwiedziów i wilków leży umierający Krak; siwy starzec wielkiej budowy.
u stóp jego porzucona harfa.
w kłody na ścianach nawbijane siekiry.




ŚMIECH  (wchodząc).
to się tu sposobi już jadło.
ŁOPUCH  (występuje z grupy ludzi około komina i bierze go za rękę silnie).
zgotowione już i będzie Stypa;
choina na płomienne wiechy
około stosu;
sam się patrzał, patrzał na robotę
aże już widzę śpi od czasu.
ŚMIECH.  śpi, śpi.
a my już som, obaj przyśli
na pożegnanie grać wam, stary Woju
i ukołysać harfą na Sen wieczny
na zgon.
ŁOPUCH  (do ludzi).
dziewki niech się na komorach pokryją, chłopaki też, a jak dam znak zejdziecie furtą w pole i gonić, bo już my straconi — my ostaniemy.

(dziewki i niedorostki wychodzą — Śmiech i Łopuch siadają na ziemi u stóp Kraka z harfami w dłoniach. — wrzawa i hałasy od zewnątrz przyciszają się).

KRAK  (budząc się gdy ucichło).
hej Śmiechu.
ŚMIECH.  ratarze,
gęślarz słucha.
KRAK.  hej Śmiechu
miły gęślarzu.
ŚMIECH.  zbudzoniście Woju.

KRAK.  cichość się stała,
to się budzę
(po chwili)
biją się jeszcze, hę?
czy górę wezną?
może nie wezmą grodziska dziś,
hej Śmiechu...
(mruczy niezrozumiale).
ŚMIECH.  prawicie co ratarze?
KRAK.  jakże, prawię;
dziś jeszcze jeno;
język mi ciągnie;
już widno, że to ostatni dzień,
ŚMIECH.  gadajcie.
to wam zelży z piersi ciężaru.
KRAK.  a ty mi na tej lirze brzękaj.
do słuchu;
znasz co lubię,
niechaj to brzękanie
myśli na śpiew mieni
niechaj przy twojem graniu
w kraj się cieni
oddalę.
ŚMIECH  (podejmując instrument).
a no, Witeziu,
żądacie, to was chwalę
lutnią.
KRAK.  och, już ja nie Ratar, ani Witeź,
chociażbyś Stanice zdobne
spiętrzył w koło mnie
na znak, że Król jestem;
już mi się ruszyć nie chce,

już się bo zużyły
żądze czynów jakichsi śmiałych;
żwawość dawna
odbiegła precz, —
od wielu lat
jużem ja tylko barczystego męża,
co niegdyś rąbał i orał,
cień nędzny;
he, jak mię to przezwali
po dworach?
ŚMIECH.  królem cieniem.
KRAK.  cieniem, marą, —
a boją się tej mary
kraka;
bo gdy ninie,
jakoby orzeł biały,
lot rozwinie,
jasnemi skrzydły tocząc łuk szeroki
i pod najwyższe wzbije się obłoki,
a upatrzywszy zdobycz, nagły runie,
(smutniejąc)
bah,
starość podcina takie skrzydła,
zwija, stula je, zaskrzepia;
jako te na kirysie płaty rdzewieją,
tak suszą się piersi,
tak ogień, co w nich tli się,
zgasa; —
jagem ongi młodzian
ciągnął miód w siebie słodki,
a tęgość miał jak tur,
co hasa po borach.....

wiek i zgrzybiałość
w sen kłonią mnie
i co się porwę,
co zachcę się zebrać,
brań przypomnę;
już niemoc kolnie mi pierś,
dzierzgnie serce
i widzę, że Morany nadszedł czas
a Suchy Nija czeka u wezgłowia;
przewaliło się to już,
już przeszło,
jako badyle na ugorze zeschło,
co we mnie było
z mocarzów, z wojów
tych co wszędy górą stoją
w bojów
ciężkich zapasach; —
wszystko się już prześniło.
ŚMIECH.  żalicie się
a słucham ja
i gęśl was moja słucha;
na tęgich strónach
naucna jeno gody
śpiewać wasze,
jużby bezemnie
sama śpiew wam dała,
a jako ją przy sobie mam,
jak lubą dziwę kochający,
to ona mi pamiętać was nakaże —
będziecie żyw
w brząkaniu gęśli strón
gdy czasy znów

powrócą złote z mirem;
znów będzie słońce w kraju...
KRAK.  słońce bezemnie
ty to mówisz Śmiechu, —
bezemnie,
bezemnie słońce i pogoda
bezemnie kraj...
(milczenie).
KRAK.  hej Łopuch
wszak w każdém ciele
duch się plącze taki,
co choć umiera ciało
wiekiem zmięte,
to ten zostaje.
ŁOPUCH.  w każdym robaku
żyje takie licho
i w drzewie każdem
jako i w was.
KRAK.  znasz, bo znasz
te dziwa leśne
i wiesz, jakie są
zioła trujące, jakie goją
(z uśmiechem)
a gdzie to te tryskają źródła
coby mi mogły młodość moją
wrócić, he?
już mi żadne twoje ziele
nie przyczyni dnia,
jeno mi może tych trujących trzeba,
by w rychlej skończyć;
— chcę wiedzieć od ciebie
bo ty zmyślny,

czy też
godniejsze we mnie licho siedzi,
niż w tych, co marni są.
— ja pono, jako król
jako ci knezie,
będę w świetnościach cieszył się
i mara moja
ogromniejsza i śliczna jak dziwadło,
jako ten Leszy, co po lasach chadza
i dęby rwie z korzeniem, he?
insza mara we mnie
niż w tych, co marni są
żyją nikczemnie.
ŁOPUCH.  matka Ziemna
rodzona nasza
porówno ludzi wszystkich żywi;
proch, glina
rozsuje się to, zetli, skruszy,
jeno im zazdrość często serca skrzywi
na złe,
jeno im pycha często oczy myli
strojąc ich w płaszcz srokaty bogactw,
zwodne błyski;
poźryjno na robaki, znasz jako motyli
gad krasy jest, ucudaczony,
a jako przecie czczy.....
KRAK.  Łopuch, tyś przemądry,
mędrkujesz, —
a tu serce bije
w piersi struchlałej
przed tem, co się zacznie,
gdy się to skończy, na co patrzę jeszcze;

gdy się to zacznie, co przedemną skrywa
tyle tajemnic;
byłożby licho, co we mnie kołace
w sercu
i pychy błahéj puste widmo;
miałżebym ja ci w nietopérza, w żmiję
w puchacza albo wronę
wleźć i krakać,
jako te ludzie złe;
to, żem purpurę przybrał na siermięgę
białą oracza,
koronę wziął na głowę,
że się puszę, jako knezie
kiejby król ponad witezie,
którzy to het na morze płyną
na promach szerokich,
na łup, na rabunek, —
Dażbóg, to ładne i męża godne.
ŚMIECH.  ładne i godne.
bywało, nam się wiodło;
a teraz, ładność nas ta
zjada i zabija na tej górze,
że jakiś wichrak
krzykliwy Alleman
ze zgrają zleciał na nas,
jak te sępy
na orle gniazdo,
i gniecie lud;
bierze przebojem
ze spichrzów, co u kogo najdzie;
opornych rąbie
a dziś pewno jeszcze

zajdzie
tu, w tę świetlicę.
ŁOPUCH  (ciszej).
nie dręcz starego,
jużeś ty zabawić
nie zdolny dziś
dziś go ano tylko
bawić
na ten ostatni dzień.
ŚMIECH  (ciszej).
tu by potrzeba — czarów,
żeby tak — Dziwa pomogła,
wicher by nagnał chmurę
dészczby ulewą lunął,
toby orężniki
odstąpiły na dziś,
oślizgłaby murawa i glina,
nie wzięliby dziś grodziska.
ŁOPUCH.  zwlekłoby się o dzień
nie wiele dłużej.
........
znam ja te czary,
ale to straszno;
ty Śmiechu,
to czujesz
jako są czary dobre
uroki nie zawiodą,
zaś to nie wiesz,
co ich używać, źle;
pomogą — lecz zgubią.
ŚMIECH.  ale pomogą mówisz,
a cóż trzeba.

ŁOPUCH  (tajemniczo, wolno).
ktokolwiekby się wodzie sprzysiągł wiecznie
i rzekł,
że żywot swój oddaje Żywi,
to ona da, co prosi,
da, co żąda;
a musi być ten, co żąda,
nietknięty miłością,
bo już zasię Żywa
nie jest od tego, jeno Łada.
ŚMIECH.  więc być młody ma?
ŁOPUCH.  tak czar powiada,
ino młody.
ŚMIECH.  no, a to się składa
bo królewna, dziwczyna.
ŁOPUCH  (nagle zły).
królewna, wy stary! —
królewnie nie trza nic o czarach
powiadać
zarazby się sprzysięgła
(szeptem)
lęk ją dręczy, o dawne sprawy,
a trzeba żeby żyła
po Kraku.
ŚMIECH.  a cóż po dziwczynie w koronie
i tak męża wziąć musi
do dom.
ŁOPUCH.  oj komu się dostanie, będzie żył...
KRAK.  co wy o królewnie szeptacie.
ŁOPUCH.  że królewna ano
piękna jest, jako boginia,
co przez las hula

z łukiem i oszczepem,
jako Dziedzila.
KRAK.  hulaj Dziedzila...
a ojciec stary mrze
mrze już Krak stary
mrze...

(słychać bicie w kotły, granie surm hałaśliwe; krzyki. — po czasie znów cichnie, Śmiech trąca harfę).

KRAK.  biedne mi serce moje
pierś zrywa i kołace
..... (majaczy)
szerokie jasne pola
naokół leżą;
pszenicy, żyta kołyszą się łany;
sierpy dźwięczą.....
ponad ścierń skoszoną
płyną mary,
dawno pomarłe
Ratary, Woje, Witezie;
oczy bielmo mi przesłania,
chwieje się wzrok;
mgieł smugi wstają,...
idą gromadą przez ściernie
przez pole, orszak długi...
ścierń szeleści,
idą, —
mają kłobuki z rogami jeleniów,
z rogami wołów
laski Hejnału w prawicach; —
wyście Gońcami do mnie?...

(w ostatnich złoto-czerwonych promieniach słońca przesuwają się widziadła; wielkie, tęgie, brodate postacie mężów z ogromnemi hełmami rogatymi na głowach; na szerokie blachy zbroi szare długie draperye szat i płaszczów przyrzucone; w dłoniach długie białe laski, których zakończenia przedstawiają wyrzeźbioną rękę; torby przerzucone przez ramiona; biorą z nich dojrzałe jabłka żółte i rumiane i podają Krakowi, chyląc się nad leżyskiem).

KRAK.  jabłka mi podają z toreb
czerwone, świeże,
miła woń jabłek;
jakoś nie udzierżę
w garść nic z tego, co widzę
(uśmiecha się do widziadeł).
ŚMIECH  (szeptem).
zwiduje mu się cosi.
ŁOPUCH.  przyszły do niego mary wojowników
pożalić go
za słońca czerwonym płomykiem
przyszły.
ŚMIECH  (szeptem — nucąc).
bywajcie!
Gońcami
idziecie
z daleka?...
ŁOPUCH  (szeptem — nucąc).
bywajże, —
za nami
las, góra
i rzeka —
KRAK.  szeptacie... —
króle moje wy kochane, —
nademną chylą się

ukoronione głowy.

(widziadła szeptają miedzy sobą i dając znaki Krakowi, chylą nad nim laski).

KRAK.  więc ja też król, też król;
dzięk wam serdeczny
za owoc piękny,
w gębie się rozpływa,
jak miodu plaster świeży
(z radością)
och, och.....

(Śmiech z żałości opuszcza mimowolnie rękę na stróny; stróny jękły; widziadła znikają).

KRAK  (zrywa się, jakby ocucony).
co to tak dziwno jękło
........
rozwiali się we mgły...
ŚMIECH.  to jęknęła lira
bom ręką trącił,
ręka mi opadła na stróny.
KRAK.  a toś płakał może;
Śmiech byłeś na pociechę Kraka,
żal ci,
że jutro już nie będzie Kraka,
coby się śmiał.

(Śmiech wybucha płaczem).

KRAK.  widzisz, żeś płakał; —
Krak mrze, Krak nie może na brań,
nie może Krak na wojnę —
(weselszy)
oni mówili mi,
jakobym ja był im równy
i jakobym ja takiego ducha

tęgiego w sobie krył
jak te Witezie —
ja tu na zbożu podścieloném leżę
z pola, com zorał sam
a oni szepczą: »król, król, Witeź«.....
(milczenie).
KRAK.  gdzie to po zgonie idzie ludzka mara?
ŚMIECH.  na pole płaczu, lub pole wesela.
KRAK.  a ja,
gdzie pójdę, jak myślisz;
a już miarkuję, że to bliskie;
— tak mi się widzi,
że nie ma nic dalej
poza tę górę i Wisłę,
a co jest, to nie jest
już memu sercu takie
jak góra ta i Wisła...
a Wisła leci daleko,
het w stronę, gdzie Rany
mają Chram.
ŚMIECH.  byłem na tym Chramie
i tam mi, te Rany, powiedzieli, —
takem był coś smutny
za moją wsią
chałupą i zagrodą,
żem miał łzy w oczach, —
że nie wszystkie dusze
na pola idą nieznane, dalekie.
KRAK.  hę, cóż to mój Śmiechu,
gadaj mi, jakże to.
ŚMIECH  tak ja myślę,
że twoja dusza nie pójdzie

ani na pole płaczu,
ani na pole wesela.
KRAK.  żem nie do płaczu, wiem,
bo cóżbym płakał,
miałem już młodość
ano taką bujną,
jakby Jarowit jaki,
gdy na białym
zlatuje koniu;
żem nie do Wesela, wiem,
bo się weselić
nie miałbym z czego
gdy, co serce kocha,
wszystko się starło, zmarniało i zczesło;
a no cóż będzie?
ŚMIECH.  ty królu,
zawiele kochasz zamek
i twoją Wisłę i skały,
kędy dziewanny
żółte swe warkocze
prężą ku słońcu,
żebyś mógł gdziekolwiek indziej
oderwać się od nich duszą
i one ciebie,
jak mnie rzekli Rany,
niewolić i więzić muszą,
boś jest tak samo przez nie
ty kochany,
jako je miłe masz w sercu.
ŁOPUCH.  Śmiechu, tyś schodził,
gdzie Borany, Łączany
kaj Prusy

i wieleś widział, prawda,
a swoje nieraz przepomnisz
hej, Kraku,
gdzież twe syny, młodziany
dostojne...
KRAK.  moje syny...
nieszczęsna dumo,
żądz niesyta chciwość
niegodną miłość zapala we krwi
ze serc krew strugą toczy.
ŁOPUCH  (uderza w stróny).(ballada)
» — brat od miecza zabity
miecz u ciebie ukryty
pod kożuchem,
ty idziesz za marami
zawodzisz, ręce łamiesz
brata płaczesz, a kłamiesz«.
ŚMIECH  (uderza w stróny).
» — siostrzyco urodziwa
ty jedna nieszczęśliwa
przyczyną,
że była z bratem zwada,
że brat od miecza pada;
mnieś twoich ust broniła
a jemu byłaś rada,
miłośna«.
ŁOPUCH  (uderza w stróny).
» — ja jemu byłam rada
o mnie to z bratem zwada —
tyś zabił

brat niech mi miecz ostawi,
co krwią się bratnią krwawi, —
do rąk poda«.
ŚMIECH  (uderza w stróny).
» — siostro, siostro miecz kuty
poco tuleje zbywasz,
poco ostrza dobywasz,
oczy sępie zachodzą ci mgławo«.
ŁOPUCH  (uderza w stróny).
» — twe oczy zajdą mgławo,
jak z ciebie krwi utoczę,
zabiłeś ty starszego
légnij od ciosu mego;
miec kowan o krzemiony
po rękojeść, po koral wprawiony
lela lela u skał
gdzie Żmij leżysko miał«.
ŚMIECH  (uderza w stróny).
» — ja ginę a ty pomnij
krasa, młoda, urodna —
matka nam powiadała,
że cię znajdę chowała
porzuconą w szuwarach,
na wiślanych moczarach:
tyś jest rusalna wodna
o ciebie się upomni
woda«.....
KRAK.  dosyć, dosyć, nie śpiewaj,
nie burz krwi,
co trucizn jadem wrząca
do lic bije. —
nie wspominajcie mi synów

precz wszystko, co z ich pamięcią
wiąże się;
ja nie chcę.
słyszałeś Łopuch, nie chcę.
syny moje, to moja kara,
i los mój zgubny, szczęście poszargane
we krwi.
ŁOPUCH.  wiem znam
..., że chce dusza
wypoczynku po śmierci, —
do tych więc skał nie może się przytulić
boby ją piekły bóle i szarpały
przez pamięć na to złe.
ŚMIECH.  minęło to, minęło
jako ta burza,
co przegrzmi, przeleci;
co teraz źle i to się prześni...
minie...
a szczęście spłynie
jak pogłos wróci do pieśni...
będzie król-ratar Krak
patrzył na dzieło
swoje,
niby ten Biełun siwy, miłosierny
co zwidza dwory, a po twarzach dzieci
pyzate głaska.
KRAK  (uradowany).
hola ha,
toś rzekł prawdę
jako jest,
inobym jedno to
pragnął po zgonie,

leżeć na wody dnie; — jako utonie
żelazo, gdy się je na głębie śmignie
i leży,
a rdzą tylko się zrumieni, —
takbym chciał
leżeć tam w tej rdzy czerwieni
i spać
a woda niech mi szumi,
szumi.....
na sen,
a nasza Wisła to tak szeptać umi
przedziwnie,
— nieraz, com zeszedł do brzegu,
tom słuchał jej
jakoby śpiewu...
a woda szeleszcząca
biegła w zakręcie od grobli do Skałki,
żem dumał rojąc,
czyli też Rusałki
tam nie pląsają na dnie;
a może one to
szepcą tak składnie
nuty jakoweś dźwięczne...

ja tam jak mara
blisko mego grodu
u mego grodu podnóża,
stróż mego zamku
król mego narodu!...

mój Śmiechu,

to korona szczęść, to radość,

lecz to mnie może Zwodziciele łudzą
Błędniki, te, co to
iskrami gonią po bagnach, łyskające złoto
udając,
a ty przez litość, Śmiechu,
wmawiasz w króla,
iż będzie miał, co chce.

(Śmiech przychyla się ku niemu; Krak bierze go silnie za rękę).

KRAK  (szybko, gwałtownie, pół-cicho).
wy! a mego ciała
nie dacie, żeby wziął
Allemanowy Ratar białowłosy;
Łopuch, nie dacie,
zaklinam,
ale mi drzew stosy
spalicie, a ciało niech się zwęgli
na stercie choin.
ŁOPUCH  (Krak trzyma go za rękę).
jeźli nie wezmą grodu dziś,
dziś tylko,
to cię przeniesiemy na lasy
w bezpieczne schronisko
i tam
odprawimy obrzędy i stypę.
KRAK.  nie dać wziąć grodu dziś,
nie dać,
niechajże królewna bije sama
to nie wezmą.
ŁOPUCH.  trudno będzie,

ludziska się tam jak kłody walą
grodowych jeno garść.
KRAK.  zawdy bywa trudno
albo to nie bywało trudno
za mnie i ciężej
a na to młodość jest, uroda, siła,
by wszystko trudne powaliła
......
ogień mi bije na twarz.

(Łopuch podaje dzban).
(wbiega Wanda w zbrojej, w kożuchu).

KRAK.  dlaczegoś zeszła?...
WANDA.  czarna chmur opona
przeleciała mi drogę,
ptaków niosąc szarych
skrzydlaty rój, na wróżbę złą.
KRAK.  gadanie niewiasty
szarych się ptaków
trwożącej przelotem.
WANDA.  czarny chmur całun
twarz brata zabitą
rzucił mi widmem
przed oczy struchlałe
i zeszłam z wałów tu.
KRAK.  dawnych trwóg
próżno szukasz dziś w pamięci,
gdy nowe lęki
wodzą twoją myślą
i rzeczom,
które już przeszły, przepadły
nadają wyraz i kształty żyjące.
WANDA.  rzecz, com zdziałała

zawżdy będzie żywa
a ja tym czynem związana
i winna
na całe życie wiem,
żem nieszczęśliwa,
że się poświęcić muszę,
żem powinna
......
brat zabił brata
a ja karząc zbrodnię
we krwi braterskiej
pokalałam ręce,
a dziś mi trzeba rąk czystych
i czoła
bez plam,
a duszy jak Chorały,
co witają śpiewem Jutrzni blaski,
gdzieby się ludom
do szczęść otwierały
wrota; —
a duch mój
w trwóg się dziwnych wikła męce
i zlękły
patrzy w Jutra dzień niepewny.
KRAK.  zetrzej myśl z czoła,
tę, co czoło chmurzy
warkoczem twoich płowych włosów;
szukaj błyskawic jasnych
w mrokach burzy
w jasności wpatruj się,
na przekór idź temu
coć dręczy.

ŁOPUCH.  królewnie, dziewuszce
straszno stąpać w kałużach krwi,
co tam po gankach cieką
i widno
braci przywołuje myślą
a przez to słabość i niemoc i zguba,
bo ludzie sami tam
nie zmogą wroga,
w królewnę lubią patrzeć,
jakoby w jaką od Pioruna boga
zesłaną śliczność.
KRAK.  chciej być sławną,
ja myślę, że ona
chce być, jaki był Krak,
a Krak był sławny,
choć dziś na barłóg upadł
i dziś kona,
zostawił sławę,
co niezwyciężona,
— jako Śmiech prawi —
nie zgaśnie
i sama będzie śpiewać swoją dumę
a ty, Krakowa córka i ty młoda
a ty, jak kwiatki krasa, jak Uroda
i mężna, jako chłopak rosły;
ciebieby, ciebie
Sławy białe konie
na góry het poniosły
gonić z Pogwizdem wichry.
WANDA.  mym lękiem wnoszę trwogę
między lud,
a lęków zbyć nie mogę

i zgubię ojców gród;
o nieszczęśliwa ja
jutro mnie czeka
niepewny dzień
i trwogi zlecą nowe,
kołując czarnych ptaków korowodem
nad moją głową królewny w niewoli,
nad zagrożonym niewolą narodem.
(występuje na przód).
KRAK.  córuchno, zemrę,
widzisz, bladość idzie
na mnie
i ssie mi z twarzy krew,
a tam
ci obcy lecą na wał
i będą chcieli zabrać ciało,
a ciebie zabrać brankę
i ty
nie rzucisz się walczyć, co stało
jeszcze sił i bić.
WANDA  (pochyla głowę, nie patrząc na Kraka, ręką wyciągniętą wstrzymuje słowa ojca).
już nic nie stało;
nadludzkich by potrzeba sił
by przemódz strach,
trza by ktoś był
jako sam Piorun bóg
i nie znał trwóg,
co mi łańcuchem skuły dłonie,
a serce żalem szarpią w łonie
że słabnę.....
ja muzyk chcę i gęśli słuchać łkań

ja śpiewów chcę i lubych czułych słów,
brzęczących harfy grań...
zeszłam tu,
bo słyszę, że tu grają
i że mój stary król
kona przy dźwięku;
te gęśle, lutnie te dziwny czar mają
i koją serca ból
w rzewnym strón jęku.

(przypada na ziemi do harf, Krak chwyta ją za dłonie).

KRAK.  córo, bież oręże
ty młoda
niech Stanice przy tobie zestawią
i biją...
idź, tam przecie nie jest wiele luda
tych najezdników,
jeno, że Witezie są sami sprawni; —
synów nie stało mi
idźże ty
za syny moje bij,
dziś musisz mi starczyć za syny.
WANDA  (wzdryga się, wstaje po chwili; powoli, cicho).
do dawnych nowe dodać zbrodnie,
ponurzyć się we win i gwałtów głębie
i w mętach czarnych wód zatopić
trwożliwe białe cnót gołębie
nie — nie.
KRAK  (podnosząc się z leżyska, z ręką wzniesioną).
orłów szerokie skrzydła rozwinąć,
orlich szpon ostrzem chwytać i szarpać,
na skały ranę unosząc śmiertelną,
wysoko, niedostępnie ginąć.

WANDA  (zasłuchana, w zapamiętaniu patrząc przed siebie).
wysoko, niedostępnie ginąć,
w śmiertelnej ranie grot unosząc z sobą,
orłów szerokie skrzydła rozwinąć
i skryć się czarnych chmur żałobą.
(pochyla się ku harfom)
te lutnie,
gęśle te, dziwny czar mają
i koją serca ból
w rzewnym strón jęku,
zwolna oddala się przykrego lęku
zmora...
KRAK  (rozdraźniony).
a to grajcie wy, dwaj starzy,
niech król mrze przy dźwięku; —
niech w harf lubym, tęsknym jęku
budzi się królewna
(drwiąco)
skoro w niej się taka chowa
tęskna dusza śpiewna,
że jej trzeba grać jak dziecku,
utulić, kolebać,
grajcie
(z patosem)
niech Wawel leci w gruzy,
niech się gród Kraka dumny burzy,
gdy mrze Król-Krak, ostatni Wój
i niema komu pójść na bój;
(ze zgrozą)
jęk strón niech idzie w pokolenia
niech im nasz śpiew

jak broń jedyna
ostanie, jak spuścizna;
cała ta góra, skały, Wisła
niechże ten śpiew lubiony
przez wieki przypomina;
graj stary...
(zapada w zadumę).
ŚMIECH  (uderza w harfę).
na stróny naprężone
łzy cieką,
stróny łzami trącone
jęk wleką
w dźwięków roju
i razem z mémi łzami
płaczą harfy dźwiękami;
jęcz harfo, drżyjcie stróny
w coraz głośniejsze tony
jak głośne surmy boju;
bohatyr, król pokoju
po trudach, troskach, znoju
odchodzi w ciemną dal;
na drogę, na wyprawę
przez czarnych morze fal
daję mu jęki łzawe
i strón dźwięczący żal.
ŁOPUCH  (uderza w harfę).
gdzie drogę, gdzie wyprawę
powiedzie Król i Wój
w jakie zapasy krwawe,
na jaki krwawy bój;
na wyprawę, na drogę
jakie zbrojne rycerze

w orszak długi zabierze
w strzały, miecze, pożogę,
po Sławę.
ŁOPUCH  (uderza w harfę).
bohatyr, król pokoju
po trudach, troskach, znoju
odchodzi w ciemną dal;
droga to jest daleka
przez czarnych morze fal;
na drogę, na wyprawę
stroję mu stróny łzawe
i łez mu rzucam żal.
ŁOPUCH  (uderza w harfę).
daję mu jęki łzawe
na drogę, na wyprawę
i śpiewny nucę żal

(słychać walkę od zewnątrz).
(Wanda zrywa się, patrzy ode drzwi na pole).

ŚMIECH  (uderza w stróny).
nie tam, gdzie walka wre,
skąd słychać szczęk oręża
kraj kona, wróg zwycięża;
tu z siwej głowy
osuwa się korona
tu wróg zwycięża, tu kraj kona
......
bohatyr, król pokoju
po trudach, troskach, znoju
odchodzi w ciemną dal,
na drogę, na wyprawę
przez czarnych morze fal,

daję mu jęki łzawe
i strón dźwięczący żal.
ŁOPUCH  (uderza w harfę).
zachodzi słońce krwawe
na złotych rzekę fal
w falach się nurza łzawe
opada w mroków dal.
WANDA.  w piersi mi słabnie krew przez żałość
i łez wzbierają rzeki,
zapadam w senną noc, w omdlałość
na oczy kłonią się powieki
i płakać chcę, i jęczeć
jękami, płaczem dźwięczeć.
ŁOPUCH  (uderza w harfę).(ballada)
»co noc
co świetlaną noc
na skałach cosi jęka,
rumoty szarpią głaz...
glina się zeschła pęka
pobrzeże pryska w grób;
gdy mgły ustąpią rano
znać czarną ziem skopaną
znać ślady wiela stóp«.
ŚMIECH.  — —
»ja pójdę, ja zobaczę
przyniosę ci okółek,
przyniosę ci usznice,
z bursztynich gron przyczółek,
dwie na pierś okrążnice;
na skałach Żmij ma leże
i pewno worów strzeże«.

ŁOPUCH.   — —
»chłop leci na brzyg wody
ukrywa się za kłody
i czeka;
a tu noc, cichość głucha,
chłop czeka, czeka, słucha,
co się gdzie w skałach rucha;
— na światło Żmij się zwleka
z jamy, z czeluści
ku wodzie;
okami łypie,
jak człowiek
rząsą mruga u powiek,
łapczywie wodę chlipie
a cielsko wrzące kąpa;
a potém idzie, stąpa
na kopie rąk
wyniosły,
gdzie kwiaty w krąg
zarosły
u głazu;
miodnego kwiaty ślazu
i pokrzyw badyl bujny;
łapą kamień odwali
zyzem popatrzy czujny
i grzebie łapą daléj«.
ŚMIECH.   — —
»nie skarby były w grobie
pod głazem, pod kamieniem;
nic nie przynoszę tobie
Krasawico,
jeno sobie nalazem

miecz spory
z koralową głowicą
leżeniem
zerdzewiały; —
wezmę Żmijowy miec
pójdę wkiedy na skały
wezmę porać o twarde krzemiony
po rękojeść, po koral wprawiony
lela lela
aż będzie ostro siec«.

(od chwili, Kraka głowa martwa opadła w tył; zasłuchani nie spostrzegli zrazu; — teraz Łopuch wstaje i patrzy w króla.
chwila milczenia, grozy).




(Wanda z płaczem przypada do nóg ojca.
w popłochu przelatują zamkowi chodowie przez korytarz; za nimi łucznicy; zatrzymują się przy bronie i z ganku z korytarza mierzą pociski w dół; krzyki).

GŁOSY.  — wdarli się już
— wdarli
— już na wał grodzki wleźli
— przesadził,
o przesadził koły bite
i pędzi
białowłosy zwierz
— ciąć, ciąć co siły
— oburącz walić młotem
nie puścić na świetlicę
za broną strzymać,
gradem tłuc z górnych wież.

— spalić, spalić zamek
niech się w ogniu osmalą,
najeźdźce
będziemy ich żagwiami
prażyć.
— nie palić, wara palić
jeno bić, tłuc, ciąć, walić
króla nie dać
— nie dać, nie dać, nie damy
biercie się ostro chamy
do żelaza
staniemy tu u bramy
przed broną,
legniem raczej z ochoty
niżbyśmy tej sromoty
dopuścili
zaś króla dali wziąć,
a królewnę
zdradzili sierocą,
żeby psiewiary
ciągnęły ją przemocą.
ŁOPUCH.  — niebo się ciemni nocą
i wicher chmary zgania
hen drzewa się łomocą
we wichrze,
ciemność zamek osłania.
ŚMIECH.  burza się zbliża, czarna leci chmura
i dészcz za chwilę lunie
(do stojących na korytarzu)
grunt oślizgnie
i będzie można łatwiej spychać

z wałów,
byleby dziś ich zgonić.
ŁOPUCH  (ciągnąc Śmiecha na bok).
widzę, że nie ostoją;
zapuścić bronę,
zamknąć ode świetlicy;
jak się ujrzą odciąci,
będą się ostrzej bić.
ŚMIECH.  bić będą i wyginą
w orszak długi popłyną
za królem.

(Łopuch i Śmiech zapuszczają bronę z palów jodłowych, która ciężko, z hukiem zapada, chwilę obaj stoją po bokach nieruchomo, przerażeni własnym czynem).

GŁOSY.  — hej Krak!
— żyj Krak!
— a cóż to?
— zapadła ciężka brona!
ostalimy odciąci!
— hej Krak! królewna!
— patrzcie ino, Krak leży
wyciągniony,
a królewna zawodzi
a za stopy ramiony
obejmuje...
— nie żyw już Krak
— Krak nie żyw
— puśćcie nas, puście nas
— królewno puśćcie nas
— za nami ostre lecą włócznie
— groty nas jadem trute kolą.

(Wanda wylękła odwraca się klęcząca ku bronie).

ŚMIECH  (podbiega ku niej, mówi szybko).
zamek zdobyty,
za niedługo niewola nas czeka;
nie można króla dać
ani ciebie dać nie można;
znęcaliby się,
wlekli was w powrozach,
a dzikim psom na pożarcie
rzucili ciało ojca twego, Króla
(burza nad zamkiem).
GŁOSY.  — ulitujcie się
— podciągcie w górę bronę
— och lecą, lecą
leci biały Książę w podworek.
— puśćcie.
WANDA.  puśćcie tych ludzi
co krzyczą, co jęczą.
ŁOPUCH.  nie patrzeć ano
do drzwi,
ci straconi już
na stos pójdą królowi
pogrzebny.
(do Śmiecha).
chodźmy z góry ich razić
gdy wpadną tłumnie
w ciasny korytarz;
słyszysz?
już pierwsza padła brona.
ŚMIECH.  tuż za tobą lecę
jeno dwa słowa
rzeknę Królewiance.

(Łopuch wdrapuje się na strych po belkach).

ŚMIECH  (do Wandy).
ty młoda, ty urodna
ciebieby Żywia wysłuchała
gdyby ty z Żywią, co gadała
i Żywi się przysięgła,
Łopuch, co czarów świadom, gadał,
że ktoby czarów moc posiadał
od Żywi dany, jeźli jeszcze
nie kochał wprzódy, jeźli młody,
to mógłby wszystko.
(stojąc za nią bierze jej dłoń).
WANDA.  co radzicie
ja się przysięgnąć tej, co naga
i taka jest straszliwa,
ja się z nią mówić boję:
w prawicy kraśne jabłko trzyma,
nad czołem wieniec ziół, —
wytrzeszczonemi oczyma
spogląda biała dziwa,
na mnie.....
że w ziemię wryta stoję
i drżę.
ŚMIECH  (mówi tuż przy jej twarzy, stojąc za nią).
...ten mógłby wszystko, Łopuch gadał
ktoby się Żywi przysiągł cały,
czarówby dziwną moc posiadał,
ratarów obcych precz wypędził
odegnał za wały,
starego Króla nie dał z cześci
odzierać.
WANDA  (cofając się).
co czynić, ojcze, ach

do Żywi mówić strach
to pani ziemi krasnolica.
ŚMIECH  (nastając).
mów a wysłucha, boś dziewica.
......
już Allemani biegą gankiem
gdy bronę wezmą, zwalą siekirami
zabiorą cię jak swoją własną.
WANDA.  milcz,
nóż ten wprzódy w piersi wbiję
nimbym ich miała lubić
przenigdy, raczej chcę już Żywi
dziewicze ciało me poślubić
......

(Śmiech odbiega od Wandy i wdrapuje się na strych, tą samą drogą co Łopuch).
(zbrojni zamkowi dobijają się do brony coraz natarczywiej; tuż za nimi lecą hałaśliwie najeźdźcy obcy, wśród nich Ritgier z odkrytą głową, młody, z długim, białym rozwianym włosem.
Walka w korytarzu; obcy mordują wszystkich zamkowych pod broną; — burza nad zamkiem).

WANDA  (patrzy przez chwilę na walkę, odwraca się ze zgrozą).
grot każdy moich gnębiąc ludzi
pragnienie dzikie zemsty budzi
Żywio!
pij ty,
co krwi pożądasz czarnéj
z ran i które zada nóż ofiarny,
pij Żywio
łania krwią sączy

świeżo ubita
w zielonym lesie;
zielony las o łanię pyta
szumiący,
a pogłos skargi niesie,...
a ty krew pij,
krew tobie.

(bierze z komina nóż ofiarny, wbija po rękojeść w białą pierś włochatą łani i toczy krew; na nóż kładzie palce do przysięgi).

Żywo,
bogini, Wy Świetlani,
Zezulo, Krasopani
złota, słoneczna,
Urodo różo-mleczna,
czarów Dziwo!
Tobie się płonią sosny Zorzą
Tobie się kwiaty wonne mnożą
lubisz, by pełne rozkwitały,
a Ty z nich piła słodycz bożą.
— masz we Wiślanem dnie komnaty
chowasz pod tonią fal Rusały,
kłęby dziewczęcych ciał urodnych;
weź młode moje ciało
do twoich krajów w głębiach wodnych;
kwiat moje ciało:
kwiat czysty;
sama się rzucę w nurt,
sama skoczę
na głąb skalisty
......
moje ręce nijakie

dziewczęce,
daj mnie
siły dziewięciorakie
......
nie zwól, by ciało ojca, Króla,
psy dzikie rozszarpały w polu
i krew rozniosły w pyskach skrzepłą
nad krwi kałużą, pohańbiony
duch marny wił się z bolu.
......
precz odgoń, sępy te, ratary
co ostro kute spis kończary
spłukali w mego luda krwi;
precz łupieżniki, te zmierżone,
co berdyszami sieką w bronę
kędy bohatyr starzec śpi.

(Ritgerowi rycerze, wymordowawszy ludzi zamkowych, dobijają się do brony, siekąc pale).
(Śmiech i Łopuch ukazują się na strychu i rzucają dyle ciężkie z góry, na rycerzy, pioruny biją, gwałtowna ulewa. Ritger trąbi w róg; rycerze odstępują od brony; słychać ich odbiegających przez korytarze drewniane, poczem znów w oddali wśród ulewy słychać róg).

ŚMIECH  (patrząc z góry, ze strychu).
już precz odbiegli daleko.
ŁOPUCH.  do jutra
jutro znów się zwleką
......
(do Wandy)
żegnaj królewno
jutro nim świt wstanie
porwiemy ciało Króla unieść w lasy;

czekaj nas tutaj, my na sznurach
zesuniemy się po murach
i tą samą drogą wrócimy z ludźmi;

czekaj spokojna, strzymać trza się
nie jęczeć tu nad ciałem,
bo łzy by twoje ojca piekły;
słuchaj coć mówię, Łopuch zna się,
to ciało, które leży nieruchome
dziecięce by twe łzy palące córki
rózgami kłójącemi siekły,
krewniakom płakać nie trza, zasię;
czekaj spokojna.

(przechodzą górą strychem i zesuwają się po sznurach na zewnątrz).
(Wanda usiada opodal zwłoków na podmurowaniu komina i płacze; — ulewa zwolna cichnie).

WANDA.  zapadam w senną noc, w omdlałość;
na oczach ciążą mi powieki,
i płakać chcę, i jęczeć
jękami, płaczem dźwięczeć
......
tam Wisła szumiąc smutna
o białe skały tłucze
nory podskalne płucze
i płakać chce i jęczeć
jękami, płaczem dźwięczeć,
zawodzi w głos
srebrzysty włos
we skargach rwie okrutna
......
i płynie w dal

jękliwych fal
unosząc z sobą męty —
płynąca mętów rzuci żal
w podziemny kraj zaklęty,
gdzie w głębi wód
rusalny lud
pałace stawia lśniące,
kędy wieczystej sławy gród
i Słońce nocą śpiące
......
— przecz falo, przecz
pod zamek mój
o skały bijesz smutnie.
— płacząca w głos
srebrzysty włos
we skargach rwiesz okrutna.
— król skonał król
w żałobny ton
jękliwe płaczą lutnie.
— rusałka płacze
króla zgon
w perliste łzy rozrzutna.
— piersi swe białe
rani o skałę
i ręce łamie smutna.

leć żalu, leć
przez łany, przez kurhany
nuć tęskny, nuć spłakany
i łzami w oczach świeć.

łez rosę rzuć na łany
na łąki, na kurhany
łez perły rzuć do fal
i płyń z falami w dal.

przez łąki jaskrem złote
przez lasów śmigłe sosny
szum tęskny, szum żałosny
i tul je w mgieł tęsknotę


(księżyc zwolna wschodzi ponad Wisłę).

I.  Wiślan
Król Wód
dał córze spory miecz
Wiślanie najstarszej córze
wyśrebrzyć nad rzeki falami
Welesa mdłemi światłami
kaj strumień bije pianą
o podnóże
skał.
Welesie świeć
jak świetli miecz
kralica złotobréwa
jak świetli miecz i śpiewa:
»Welesie świeć
ociec miecz dał
szyroki
u białych skał
ze rdzawy myć powłoki
lela, lela
aż będzie jasnoś bić
Welesie świć«.

II.  Wiślan
Król Wód
Wiślanie, najstarszej córze
przykazał rdzawy miecz
wyporać o twarde krzemiony
po rękojeść, po koral wprawiony
kaj Wawel na stromy górze
w fale nurzając bary
odbija w wód lazurze
Królów gród.
Welesie świeć
jak ostrzy miecz
Kralica złotobréwa
jak ostrzy miecz i śpiewa
u białych skał:
»ociec mi dał
kralowy miecz
o krzemień kować
u białych skał
lela lela
aż będzie ostro siec —
— płyń falo płyń
leć głosie leć
Książnicu świeć
w kowany miecz
u białych skał
lela lela
aż będzie ostro siec«.
III.  Ratar w złotym pancerzu
zaszedł z góry do dziwy,
jak nocne wodzi śpiwy
i miecz rdzawy wybiela

na piachu
na wybrzeżu
»lela, lela
Weles świecący stój,
lela
póki noc długa
Wój Krak miłośny mój —
jutro będę pracować
dalej ze rdzy miecz kować
holela dziś całować
dzisia kochać«.

(księżyc pada szlakiem od brony w skos ku Wandzie [z lewej], znacząc drogę po podłodze; rzeka się śkli do światła; słychać z daleka piszczałeczkę. Wanda usypia; oparta na dłoni głowa.
brona się podnosi powoli sama ze siebie; gra piszczałki się zbliża.
widać najprzód cienie postaci, kładzione księżycem, poczem orszak wchodzi Wodników, Rusałek, Wiślanek, Wilkowyjów, Wilkołaków, Koźlonogów, Baraniogłowów, Toroniów, Wiedźm, Guślarów; idą postacie ubrane w skóry krowie plamiste; na przedzie Pastuch stary, wysoki, półnagi, ciało brązowe, siwa broda do pasa, nakryty workiem na głowie, i ten gra na piszczałce.
zatrzymują się...).

WIEDŹMA  (do Wandy).
rycerstwu zostaw kraju nieszczęścia
ich męstwo niech go broni
tobie dziewczyno trzeba zamęścia.
GUŚLAR  (do Wandy).
nad twymi braćmi bogów opieka
daremne łzy i narzekanie

bo klęska minie, spłynie jak rzeka.
......

(przechodzą zwolna koło Wandy, witając ją gestami, poczem zwracają się do łoża, gdzie leży Krak i zbliżają się cicho; gdy jeden z nich pochyla się nad twarzą Króla i daje znak, że nie ma już życia, wydają jęk pół żalu, pół wesela.
coraz inni przychodzą wzywani gestami rąk; wchodzą Martwice, sześć postaci zupełnie skrytych pod narzuconemi płachtami czarnemi; nie widać im twarzy ani ciała, czasem tylko ręka jasna wywinie się z pod draperyi sutych, wchodzą powolne i odprawiają tragicznemi ruchami i gestami i pozami pantominę żalów i płaczu nad zmarłym).
(Rusałki odsunęły deskę okienną w ścianie za głową Kraka i światło księżyca wpada drugim promieniem i rozświetla całą grupę około króla.
inne postacie Rusałów przynoszą ubiór fantastyczny, w który Kraka stroją).


RUSAŁ.  oczy smocze na koronie
z obu boków niech błyskają
hojność, świetność znaczyć mają;
na środku karbunkuł płonie
białém światłem pogodności,
a korony złoto żywe
majestaty tchnie prawdziwe
w rozrzucone włosy siwe.
WODNIK.  oto garście dwie rubinów
garść topazów, garść opalów
cały gęsty krzak koralów
wydarty z wód czarnej głębi

gdzie się rojem ślizgim kłębi
jaszczurów i wężów skręt.
WILKOŁAK.  oto liliowy pręt,
zerwany z łąk nad stawami,
w wonne się rozkwita berło
bieluchnymi liliami.
RUSAŁ.  tu sandały szyte perłą.
GUŚLAR.  a tu płaszcz krwią Smoka wsiąkłą
zczerwieniały, purpurowy,
w orły białe, chyże, śmiałe,
żywe i zaczarowane,
gusłami pozwoływane,
ze skał górnych same zbiegły,
by królewskich kości strzegły.
......
PASTUCH.  ustrojony i ubrany
bierzcie króla na barany,
nieście zwolna w wodę, w fale,
nucąc ciche śpiewów żale.
......

(biorą króla ustrojonego na ramiona, i niosą zachodząc przed izbę pół-łukiem, w stroną brony, wstępując w świecący szlak księżycowy).

WODNIK.  zaniesiem cię na Wisły dno
w nasz pałac kryształowy
kędy się cuda żywe śnią.
......
PASTUCH.  Wisła śle nam pluskot fali
srebrem błyska księżyc z góry
w ostro cięte częstokoły
srebrem płynie rzeka w dali.

RUSAŁKI.  srebrem żywem skrzy
płynąca,
iskierkami mrzy
drgająca.
RUSAŁKA.  płyń falo, płyń
Księżycu świeć,
pian wodnych wał
poniesie szał
zawrotny,
leć głosie, leć
polotny...
ŚPIEW.  słyń Królu, słyń
wieczystych chwał
rycerzu, bohatyrze,
płyń falo, płyń
pian wodnych wał
uniosą prądy chyże.
(gdy przechodzą koło Wandy).
GUŚLAR.  bądź zdrowa córo smutna
córko rzewna,
na niedostępnych zrywany głębinach,
kwiat czaru włóżcie jej we włosy płowe.
RUSAŁKA.  kwiat krasy kładę ci na włosy płowe
na niedostępnych zrywany głębinach,
kwiat czaru myśl twą opląta czarami;
skoro twe losy dopełnią się w czynach
przyjdź, gdzie nasz pałac stoi pod wodami.
WIEDŹMA.  co chcesz, to będziesz miała
dopóki masz ten wieniec,
choćbyś pół świata chciała
czy śmierci czyjej, czy kochania
chcesz, będziesz miała,

bylebyś o tém pamiętała,
żeś nasza
i że do nas przyjść będziesz musiała,
skoro uzyskasz raz to, czegoś chciała.
......
RUSAŁKA.  na głębiach wody lazurowych
pałaców sale kryształowych
bogate lśnią,
w salach na miękkiej mchów pościeli
tysiąc się ciał rusalnych bieli,
w ujęciach lubych śpią.
......

(orszak wchodzi za bronę w korytarz; Rusałki pochylają się nad ciałami poległych rycerzy, potrząsają nimi, polegli zbudzeni wstają i idą za orszakiem wiślanym).

WANDA  (budząc się, patrzy w korytarz z przypiecka).
cóż to poległe wstają męże
i idą kędyś w ganki,
siekiry biorą i pawęże
o dziwo! budzą je Wiślanki;
schylają się nad orężniki
do ust im dają ssać lubczyki
i pieszczą jak kochanki.
......
od Wisły wionie śpiew
szum wiklin, łomot drzew
i płakać chce i jęczeć
jękami, płaczem dźwięczeć.
ŚPIEW  (w pobliżu).
płyń falo, płyń
pian wodnych wał

uniosą prądy chyże
......
słyń Królu, słyń
wieczystych chwał
rycerzu, bohatyrze.

(Wanda osłupiała stoi na środku, patrząca za orszakiem; górą strychem nadbiega Łopuch; zdziwiony, że podniesiona brona, dobiega do łoża, które puste; przerażony patrzy na Wandę).

ŚPIEW  (z oddali).
słyń Królu, słyń
wieczystych chwał
rycerzu, bohatyrze.

(Łopuch zrozumiał).
(wpadają chłopi górą strychem, za nimi:)

ŚMIECH  (zbiegając z góry).
gdzie król, gdzie król?
ŁOPUCH  (ciągnie go za rękaw, cicho).
patrz tam, przez skały, ponad wodą
jak się te wiklin śrebrzą krzewy
rusały króla z sobą wiodą
i dziwne grają śpiewy
ŚPIEW  (daleki).
płyń falo, płyń
pian wodnych wał
uniosą prądy chyże.
WANDA  (która dotąd stała i słuchała, teraz nagle jakby skupiła myśli i mówi żywo, gwałtownie).
oni śpią
hań w dole
pod okopami
zmęczeni

......
zabierzcie co jest broni
w komorze, —
zabierzcie wszystko żelazo
i drzewce —
i za mną dopóki jeszcze
noc.

(otwiera drzwi komory z ryglów, wynosi stamtąd pełne ręce oszczepów, ostrz, drzewców, siekir, chełmów, tarcz, blach; poczém sama się uzbraja, a znów chłopi resztę broni wynoszą).

WANDA  (ubierając się w części zbrojej, przypasaje sobie rzemieniami nóż i miecz do boku; na ramiona bierze dwie blachy szerokie).
zbiegniemy z wałów w lot
na dół
i przedostaniemy się do lasu
za wodą.
tam, co jest chłopów
każdy mąż niech stanie, —
da mu się w garście broń,
a na ramiona
żelaza kawał;
niech se rzemieniami przypasze;
młotami mogą bić;
a brać do toreb kamyków pełno,
co leżą tam u skał;
rzec to procarzom.
(do Łopucha)
rzućno ty tę lutnię,
i skocz mi ściągnąć rzemień
na plecach.

ŁOPUCH  (podbiega ku niej; staje nagle jak wryty, spostrzegłszy wieniec na jej głowie).
(z krzykiem)
kwiat krasy!
(ze zgrozą do siebie)
kto się w krasy kwiat ubiera
do trzeciego dnia umiera
wodzie zaprzysiężony.
(powoli — z reflexyą)
ale przez chwilę moc posiada
siłami wszelkich czarów włada.
WANDA  (do Łopucha).
cóż stoisz, rusz się prędzéj
i zawiąż mi te skrawki skóry
tu przy biodrze;
(do Śmiecha)
Śmiechu, mój kłobuk,
ten świecący, co to
okuty blaszką cały złotą.
ŚMIECH  (podając hełm).
oto jest.

(Wanda bierze hełm do rąk i chce nadziać).

ŁOPUCH  (ją zatrzymuje za dłoń).
cóż to u czoła masz królewno?
jakowyś kwiat
wplątany jest we włosy
i świeci.
WANDA  (zdumiona, cicho).
jest kwiat i świeci
wyście rzekli,...
och radość Żywio
ty jedyno

ja twoja.
(wyrywa się Łopuchowi).
ŁOPUCH  (groźnie).
zrzuć to
(półgłosem)
to jakaś dłoń przeklęta
włożyła ci na włosy
to śmierć.
WANDA  (półgłosem — mocno).
to siła
niech Łopuch sobie to spamięta,
że ja dziś ludu ważę losy;
co zechcę, to mieć będę
dopóki mam ten wieniec.

(kładzie sobie oburącz hełm na głowę i przykrywa wieniec).

WANDA  (głośno).
dalej! mój szczyt.
ŚMIECH  (podając).
tu szczyt
ze siedmiu byczych skór
skowany gwoźdźmi żelaznymi.
WANDA.  brać kopije, z grotów precz tuleje
zerwać i chować w torby.
ŚMIECH.  krakowa córo, jak się dzieje,
że siła w was jest nowa
tak kazujecie, jak kazywał
sam Krak, kiedyto młody bywał...
WANDA.  nie gębuj próżno, za mną chłopy
za palisady, za okopy;
obiegniemy po dworach
z wiciną,
żeby brali topory i szli;

jak się dobrze uwiną,
dziśby jeszcze drużyną
dworany się skrzyknęli;
trza się śpieszyć,
bo pora,
bo orężni najezdzcy
posnęli

(uderzając ręką w swój hełm nad czołem, z radością).

co zechcę to mieć będę
nic mi się nie ostoi
(z wykrzykiem)
zwyciężyć chcę
zwyciężę
hej ha! w lot za mną moi.
(wybiega, za nią chłopy).










Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.