Księga Zaświata/Z wieczystego świata mistrzów

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Bô Yin Râ
Tytuł Księga Zaświata
Wydawca Księgarnia Ludwika Fiszera
Data wyd. 1923
Druk Zakłady Graficzne Grapowa i Mazurkiewicza
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Marceli Tarnowski
Tytuł orygin. Das Buch vom Jenseits
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Z wieczystego świata mistrzów.

Jesteśmy napozór tak daleko od waszego świata, a jednak więcej niż blisko, bowiem świat, w którym żyjemy, jako to, co nas od was odróżnia, przenika wasz świat, jako woda przenika mokrą gąbkę. — — —
Wówczas dopiero będziecie umieli dostrzegać świat, w którym żyjemy duchowo, gdy posiądziecie zdolności duchowe dostrzegania i gdy zdołacie wznieść się ponad niższe światy duchowe.
Wielu z was szuka nas i mniemają, iż potrafiliby nas znaleźć, gdyby znali nasze ludzkie miejsca pobytu na ziemi, lecz gdyby nawet znaleźli nas na ziemi, nie zbliżyliby się do nas przeto. —
Widzieliby tylko nasze ziemskie ciała, słyszeli nasze ziemskie głosy i wiedzieli, jak zwykliśmy żyć na ziemi. Atoli do „świątyni“ naszej nie mogliby jednakże wkroczyć, bowiem leży ona po duchowej stronie świata, a nie na stokach Himalajów, gdzie mieszkają jeno w ciałach ziemskich i od wieków mieszkać zwykli niektórzy z naszych najwyższych Braci.
Przez wieki budowaliśmy naszą świątynię i ciągle budujemy ją nadal, a nigdy budowy nie ukończymy w zupełności, bowiem każdy wiek zmusza nas do budowania nowych kaplic i ołtarzy, nowych kolumn i łuków — wedle tajemnych planów tajemniczego Rytmu.
Wszystkie wasze świątynie i ołtarze na ziemi są jeno nieświadomem odzwierciedleniem, — mniej czy bardziej dokładnem, mniej czy bardziej zniekształconem, — prawzoru naszej świątyni wieczności. Ich twórcy, o ile byli artystami, jeno w wysokiej intuicji przewidzieli je i stworzyli. —
Świątynia ta nie jest tylko symbolem. Istnieje ona jako budowla duchowa, odczuwana przez istoty duchowe równie dokładnie, jak wasze świątynie i sterczące w niebo katedry.
W świecie duchowym jest wszystko równie „namacalnie“ i „realnie“ odczuwane, jak w waszym świecie zmysłów zewnętrznych, i wielkiemu ulegacie złudzeniu, sądząc, iż spotkać tu można jeno puste, bezcielesne zjawy.— — —
I u nas istnieją „lądy i morza“, głębokie wąwozy i góry wysokie, lodowce, pokryte wiecznym śniegiem, i rozległe, ciche doliny, pełne uroku i spokoju. I po duchowej stronie świata istnieje „przestrzeń i czas, przyczyna i działanie“, aczkolwiek stoimy do wszystkiego tego w zgoła innym stosunku, niżliśmy wam podobnie zwykli na ziemi, w świecie, gdzie wy żyjecie.— —
Wszystko jest pojmowane jako rzeczywistość, podobnie jak w zmysłowo dostrzegalnym świecie, i „co do miejsca“ nie różni się od niego, lecz nie podlega już znanym na ziemi prawom fizycznym. —
Wolą naszą wzrasta, co ma nam służyć w ciele duchowem, i wolą naszą zbierany jest owoc dojrzały bez trudu i pracy zewnętrznej.
Nie znamy jeno zwierząt w naszych włościach duchowych, a wszystko, co jest w człowieku ze zwierzęcia, straciło tu swą moc nad nami. — —
Na ziemi mogli jedni z nas lubować się w mięsie zwierząt, inni wystrzegać się go; tu jednak niema innych potraw, jeno „owoce“, „wino“ i „chleb“. — Chleb, co powstał bez pieca, wino, co nie oszałamia. — —
„Jemy“ tu i „pijemy“, jak to czyniliśmy na ziemi i istnieje też stan orzeźwiającego „snu“. — — — — —
Że jednak pokarm nasz powstał z woli duchowej, a nie przez siły zewnętrznej ziemi, tedy odnawia on i odświeża nasze ciało duchowe, nie pozostawiając jakichkolwiek resztek nieczystych, które musiałyby być wydzielane.
— Wszystko to wyda się wielu z was nazbyt „zmysłowe“, ale zapominacie, że i wszystko zmysłowe na tej ziemi jest tylko wyrazem jakiegoś stawania się, a więc samo w sobie symbolem. —
Wszystko zarówno we wszechświecie dostrzegalnym fizycznie-zmysłowo, jak i w duchowym, jest wyrazem jakiegoś stawania się, a królestwo ducha, jak wy je sobie wyobrażacie, — bez form, bez ciał, bez symboli, — nie istnieje nigdzie, lub tylko w waszych głowach.
„Bezkształtne morze bezpostaciowej Boskości“ jest poza wszelkim bytem, i zgubieni w niem, nie odnaleźlibyście już siebie nigdy.
Z niego wyszliście, aby się stać postacią i wyrazem swej woli, i musiałoby ono odepchnąć i cisnąć znowu we wszechświat każdego, ktoby chciał wrócić w jego bezkształtną bezgraniczność, gdyby to ktoś potrafił. —

Nasza wspólna wola stworzyła tu wszystko, jakiem ono jest, a nikt, kto żyje świadomy w tym świecie duchowym, nie chce mieć czegoś inaczej, niż ono jest.
Dlatego wszyscy przyjmują tu wszystko jako podobnie realne i dane, jak na ziemi, z jedną tylko różnicą.
Woli naszej nie przeciwstawiają się tu żadne opory fizyczne.
Gdy chcemy, aby się coś stało, wystarcza to, iżby się stało. Stanie się, zależnie od woli naszej prędzej czy później, ale stanie się, jak tego chcieliśmy, bez narzędzi i bez innego wysiłku, jak ten, który jest w chceniu naszem. —
Gdy chcemy, aby coś nadal nie istniało, wystarcza nowe użycie siły naszej woli, ażeby znikło ono bez najmniejszego śladu swego poprzedniego istnienia.
Tylko powszechny i dla wszystkich wspólnie istniejący sam świat duchowy z jego prawami i formami podobnie nie daje się odmienić ani zniszczyć, jak świat zmysłów fizycznych.

Są jednak inne jeszcze światy we wszechświecie duchowym, wprawdzie podobne w pewnych prawach do naszego, o tyle wszelakoż odmienne zarówno od naszego jak i od świata zmysłów fizycznych, że twory ich są w porównaniu z tworami tych dwu światów stosunkowo małej trwałości.

Są to światy tych, którzy jako duchy weszli w sfery duchowe bez świadomości, iż mogą się wznieść do twórczych wyżyn ducha.
Wszystko, co uważali za istniejące w duchu, gdy jeszcze żyli w świecie zmysłów fizycznych, wszystko, czego teraz jako „duchy“ pragną i co chcą widzieć spełnione, rodzi się tam na krótko, atoli nie ma trwałości, bowiem każdy chce tam czego innego i ciągle jeden burzy dzieła drugiego. —
Pewne światy, odpowiadające długo na ziemi piastowanym i wielką siłą wiary przepełnionym powszechnym wyobrażeniom, istnieją przez liczne stulecia, ale ich nieświadomi twórcy bronić muszą ciągle ich trwałości przed siłami woli, skierowanemi na coś innego. —
Nie wiecie nawet, ile nietolerancji religijnej na tej ziemi, ile waśni narodowych i ile innych rozterek pochodzi od działania wstecznego tego dążenia do obrony po stronie duchowej! — —
Wszystkiemu, w co na znanej wam ziemi poważnie wierzono i czego chciano, odpowiada w sferze duchowej pewien świat, który istnieje tak długo, ale też i nie dłużej, póki znajduje ono na ziemi wolę i wiarę i posyła do królestwa ducha chcących, pragnących i wierzących. — — —
Przez działanie wzajemne jedno zachowuje drugie.
Wszystko, co się zwalcza na ziemi, jest sobie wrogie w duchowem królestwie spełnienia, które sobie nieświadomie stworzyło, i działa swemi wrogiemi siłami napowrót na ziemię. —
Lecz wszystkie te światy, te duchowe „królestwa nadbrzeżne“, zniszczeją kiedyś, a wieczną trwałość ma i w sferze duchowej jeden tylko twór duchowy, pochodzący od wieczyście zjednoczonej, przez nic już nie odmienialnej woli zbiorowej. — —

Nie zwalczamy żadnego kierunku woli, żadnej wiary, jakkolwiekby się nam wydawała niedorzeczną lub godną pogardy. —
Nie mamy też potrzeby bronienia naszego świata duchowego przed jakimikolwiek wrogami, gdyż ci, co mogliby nam ewentualnie być wrogami, nie wiedzą, czem jesteśmy, i nie mogą nas nigdy dosięgnąć, ilekolwiekby o nas słyszeli. —
Tak tedy ich wola, wrogo przeciw nam skierowana, zwrócona byłaby przeciw wyobrażeniu, które oni sami sobie stworzyli, nigdy zaś przeciw nam samym i naszemu światu. —
Atoli my widzimy, głęboko pod sobą, owe przemijające światy duchowe i ciągle dążymy do tego, aby z nich wyzwolić tych, co czystą wolą pragną Najwyższego i wierzą w wieczyście niezniszczalną miłość.
Ich tylko możemy wcześniej czy później wywieść z obłędu, i to jest właśnie najgłówniejsze dzieło, jakie czynimy. —
Inni, gdy spostrzegą kiedyś, iż nawet ów świat duchowy, który stworzyli nieświadomie, nie da im trwałego dokonania, będą musieli w mękach tantalowych wkroczyć na drogę, o której mówić nie wolno, a która ich dopiero po „wiecznościach“ zawiedzie na najgłębszy szczebel owej drabiny, gdzie i oni kiedyś mogą dosięgnąć światła i trwałego dokonania głębi swego bytu. — — —

— Wszystko to możnaby uważać za marzenia nieco fantastycznego mistyka, ale radzę wam we własnym interesie brać rzeczy te raczej jako opisy podróżnika, co was zaznajamia z odległemi, nieznanemi wam dotąd krainami. —
Innych z was mogłoby zgorszyć, iż słyszą tu co innego, niżeli dotąd słyszeli od tych, co twierdzili, że w stanie czuwania wewnętrznych zmysłów przekroczyli królestwo ducha.
Nie należy jednak zapominać, że wprawdzie przy pewnem ćwiczeniu jest dla niektórych ludzi rzeczą możliwą wkraczać w królestwo duchowe, ale że żaden z nich nie dotarł do naszego świata duchowego, który jest dla tych jeno dostępny, co od urodzenia należą do powołanych strażników wiedzy tajemno-duchowej, którzy wiedzeni byli pod wysokim przewodem i wypróbowani zostali w próbach wieloletnich. — — —
„Jasnowidzący“ natomiast, których „wyniki badań“ na „wyższych płaszczyznach“ widzicie, są bez wyjątku ludźmi, co w najlepszym razie przekroczyli tylko niższe królestwa wszechświata duchowego i sami oto wiernie wierzą w to, co tam widzieli, albo co im tam usiłował pokazać rzekomy „mistrz“, który żył jeszcze w pełni złudnego szczęścia swego fałszywego poznania. — — —
Rzadszą, niźli przypuszczacie, jest istotnie autentyczna wieść z naszego świata we wszechświecie duchowym. —
Ci, którzy ją otrzymali, kryli ją zazwyczaj w tajemnicy i obawiali się, iż sprofanowaliby świętość, oddając wiedzę swą motłochowi.
Dziś idzie wieść ta od nas samych, jako od jedynych, co są w stanie objawić ludzkości całą prawdę o jej świecie ducha. —
Nie występuję przed wami w swej zewnętrznej osobowości jako nauczyciel, lecz daję wam z ducha swego wieść o świecie, w którym żyję ze swymi Braćmi, wiodąc jednocześnie wśród was i wam podobnie życie człowieka ziemi. —
Daję wam nietylko swoje własne poznanie, lecz każde słowo piszę w ciągłem porozumieniu ze swymi Braćmi.
Niechaj każdy, kto słowa te czyta, pominie zewnętrzną osobowość ich autora, a szuka tylko w swem sercu współdźwięku z tem, co mu tutaj oznajmiam.
Usłyszy on współbrzmienie swego serca ciszej, a może już wyraźniej, w zależności od stopnia, w jakim się wzniósł ponad sfery myślenia i wyobrażenia ludzkiego, opanowane przez niższe światy duchowe.
Kto jest natomiast nieświadomym współtwórcą niższych światów duchowych, ten nie będzie mógł pojąć, iż ponad jego wyśnionemi duchowemi ideałami istnieć ma świat duchowego dokonania, który zawiera tyle elementów fizycznego świata zjawisk, i całą tę wieść bez próby zaliczy do rzędu bajek i ludzkich marzeń i tęsknot.
A jednak niema „wieczystej błogości“ dla trwałego ducha ludzkiego, okrom w tym naszym świecie ducha z jego nieskończonem bogactwem form i tworów, z jego zgoła bezgranicznemi możliwościami spełnienia wszelkiego najwyższego i najczystszego pragnienia. — — —
Ci zaś, wedle mniemania których duch ludzki nie przeżywa śmierci ciała, mogą dopiero po śmierci poznać przez doświadczenie swą brzemienną w skutki omyłkę.
Nieradzi zawierzą oni „współbrzmieniu serca“ i zagrodzą sobie w dobrej wierze drogę, coby ich teraz już mogła zawieść do prawdziwej jasności. —
Nie są ci najgorsi, co — jak sądzą „ze słusznych powodów“ — utożsamiają śmierć ciała fizycznego z nieograniczonem zniszczeniem, ale trudno jest wywieść ich z błędu, bowiem rozciągają oni niezaprzeczoną prawdę jednej sfery życia na inną, podlegającą zgoła innym prawom. —
Istotnie, człowiek, który tu żył, ulega ze śmiercią ciała fizycznego zniszczeniu.
To, co trwa nadal, to tylko jego samoświadomość w równym stopniu, w jakim istniała ona w chwili śmierci, lub raczej w chwili ostatniego jasnego wrażenia, i — jego wola. — — —
To jednak wystarcza, aby stan następujący nazwać życiem dalszem.
Słusznie broni się rozumowanie przeciw przypuszczeniu, jakoby ta świadomość, ta wola były przez śmierć na „wyższy“ stopień podniesione, jakoby wznosiła się „dusza“ do stanu „wieczystej błogości“ lub popadała w stan „wieczystej męki“.
To, co pozostaje z człowieka, nie uchodzi też gdziekolwiek w zewnętrzną przestrzeń świata.
Zachodzi tylko zmiana sposobu widzenia, i zamiast dostrzegania świata zjawisk zapomocą naszych ziemskich zmysłów, staje się wyzwolona świadomość, (która się oczywiście znajduje w narządach z materji niedostrzegalnej fizycznie-zmysłowo), zdolną do dostrzegania po duchowej stronie świata.
Po tej duchowej stronie wszechświata nie dostrzega teraz owa świadomość innych światów, jeno te, które odpowiadają jej piastowanym na ziemi wyobrażeniom i na które skierowana była wola człowieka...

— Powiedziałem na początku, że świat nasz przenika świat fizyczny, jak woda mokrą gąbkę.

Nie znajduję lepszego obrazu dla istotnego stosunku wzajemnego tych dwu sposobów widzenia wszechświata.
Ale nietylko nasz, lecz wszystkie światy duchowe są przez to objęte.
Sposób widzenia jest ten sam w najniższych ze światów duchowych jak i w najwyższem królestwie ducha.
Różne są tylko stworzone kształty, które mogą być dostrzegane, różna tylko indywidualna jasność poznania dostrzeżonego. —
Im wyższe jest to poznanie, tem czyściej odczuwa się wola w samoświadomości jako twórca zjawiska, tem jaśniej pojmuje świadomość leżącą u podstaw wszystkiego jedyną prawdę. — — —
Do „bezkształtu“ zawieść może jeno niejasna, samej siebie jeszcze niepewna wola. —
Atoli rozjaśniona i umocniona w sobie wola, pojmująca w sobie porządek, miarę i liczbę, musi zawsze, nawet na najwyższym stopniu, wieść do ukształtowania się w zjawisku, a jej najwyższe szczęście polega na ostatecznie czystem wykształtowaniu się jej samotworzenia się. — — —
Nie fizycznie-zmysłowa forma bytu może to szczęście zapewnić. Dopiero po duchowej stronie wszechświata staje się ono rzeczywistością.
Dlatego to wyszkolenie woli jest pierwszą duchową nauką i pierwszym krokiem do osiągnięcia naszego świata ducha, który wieszczą moje słowa. — —
Jesteśmy blisko was, jesteśmy bodaj przy was, gdziekolwiekbyście byli, lecz nigdy nie możecie naprawdę znaleźć nas, ani naszego świata ducha, jeśli wola wasza nie dopełniła się przedewszystkiem czysto i jasno w porządku i prawidłowości.
Ten tylko, kto wydarł się z chmury oparów nocnych i mętnych pojęć, może kiedyś osiągnąć naszą pełną jaśń. — — — — — — — — — — —
Wówczas zrozumie, iż owe tysiące pytań, które tu, na początku swej drogi stawiał, dopiero u celu drogi tej znajdą swą całkowicie zadawalającą odpowiedź. —
Oto jest sens żądania „wiary“...
Na początku drogi musi być „wiara“, bowiem świadoma wiedza stanowi przecież osiągnięcie ostatecznego celu. — — —
Kto nie umie „wierzyć“, iż cel ten kiedyś osiągnie, ten zapewne nie weźmie na się trudu drogi i nigdy tu, w fizycznem już życiu nie osiągnie pewnej „wiedzy“. — — — — — —
Ta jednak „wiedza“ może się stać waszym udziałem, nawet gdy nie potraficie już podczas swego fizyczno-zmysłowego życia poruszać się swobodnie w najwyższych królestwach ducha, jako my. —
Kto tak oto stał się „wiedzącym“, ten osiągnął więcej, niż gdyby posiadł wszystkie nauki świata. — — —
Pozna on siebie samego w nas. — — — — — — — — — —

∗             ∗




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Anton Schneiderfranken i tłumacza: Marceli Tarnowski.