Krzyżacy (Samsonowicz, 1988)/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Samsonowicz
Tytuł Krzyżacy
Wydawca Polskie Towarzystwo Historyczne; Agencja Omnipress
Data wyd. 1988
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
POLSKIE TOWARZYSTWO HISTORYCZNE
KSIĄŻNICA HISTORYCZNA
Henryk Samsonowicz
KRZYŻACY

AGENCJA OMNIPRESS
WARSZAWA 1988


Komitet Redakcyjny: Zofia Kozłowska, Anna Radziwiłł, Andrzej Zakrzewski (redaktor naczelny), Aleksandra Zgorzelska




Ilustracje ze zbiorów Autora
Projekt graficzny okładki seryjnej: Szymon Kobyliński
Opracowanie typograficzne okładki i strony tytułowej: Anna Świerczyńska
Reprodukcje: Danuta Łomaczewska
Redaktor: Jadwiga Kotarska
Redaktor techniczny: Andrzej Karczewski



© Copyright by Agencja Omnipress

ISBN-83-85028-96-X




Biała i czarna legenda Krzyżaków

W dziejach świata mało kto budził tak rozbieżne emocje i tak różne opinie wśród współczesnych i potomnych jak Fratres Hospitalis sanctae Mariae Theotonicorum Ierosolimitanorum zwani Ordo Theotonicorum, czyli zakonem krzyżackim. Przez 300 lat (od początku XIII w. do początku XVI w.) byli obecni w życiu politycznym i gospodarczym Europy. Skutki ich działalności okazały się jednak trwalsze. Legenda o nich stała się częścią składową świadomości narodowej Niemców, Polaków, Litwinów. Stworzyła stałe stereotypy historiografii różnych krajów Europy. Do dziś niemal – acz historycy Niemiec i Polski wiele robią dla przezwyciężenia tych sądów – termin „Krzyżacy” wywołuje różne skojarzenia. Bądź jest symbolem walki o wyższe idee, misji cywilizacyjnej, znakomitej organizacji państwowej, bądź symbolem zła, nienawiści, zaborczości, pychy i obłudy, przy czym niekiedy podziały te biegną w poprzek granic etnicznych, jak to miało i ma miejsce na terenie Niemiec.
Jak każde ważne zjawisko historyczne, legenda Krzyżaków miała dwie fazy. Pierwsza powstała w czasach, kiedy bieżąca działalność Zakonu wywoływała rozbieżne sądy. Druga, trwająca do chwili obecnej, stanowi skutek spoglądania na historię przez pryzmat dnia dzisiejszego. Legenda Krzyżaków w tym przypadku staje się źródłem wiedzy nie o wydarzeniach dawnych, lecz współczesnych, świadczy o potrzebach ludzi, szukających w historii potwierdzenia swoich działań.
Opinie rozbieżne na temat Krzyżaków zaczęły się kształtować niemal od momentu powstania tego nowego niemieckiego zgromadzenia zakonnego na terenie Królestwa Jerozolimskiego podczas III wyprawy krzyżowej (1189–1192). Już w czasie jej trwania pojawiły się różne sądy o krzyżowcach mające swe przedłużenie w późniejszej historiografii.
Czy krucjaty były efektem entuzjazmu religijnego mieszkańców Europy, czy skutkiem chciwości połączonej z fanatyzmem? – Jak wszystkie krańcowe oceny, tak i te nie wydają się trafne. Różnorodne przemiany gospodarcze i społeczne doprowadziły do wzrostu ruchliwości ludzi szukających czy zmuszonych do poszukiwania nowych form działalności. Nie jest przypadkiem, że znaczna część ich energii skierowała się ku celom związanym z wartościami wyższymi (prawdą, dobrem, sprawiedliwością), ukształtowanym zgodnie z przekonaniami religijnymi. Nie jest też niczym dziwnym, że pod hasłami krucjat podpisywali się ludzie najróżniejszego autoramentu, którzy szukali rozlicznych możliwości zabezpieczenia swego losu.
Cechą charakterystyczną tego okresu była rosnąca w Europie rola rycerstwa. Wchodziły w jego zakres różne grupy: książąt, większych i mniejszych właścicieli ziemskich, drobnych wolnych posiadaczy. Liczną grupę stanowili ubodzy rycerze, włodycy, panosze – nierzadko będący w służbie potężniejszych monarchii czy wielkich seniorów, pauperyzujący się i za wszelką cenę zmierzający do utrzymania swego statusu życiowego. W pierwszej połowie XII w. największy autorytet moralny epoki – Bernard z Clairvaux, wielki propagator krucjat, w zakonach rycerskich dostrzegł możliwość ujęcia tej grupy, żyjącej w dużym stopniu z przelewu krwi i zdobywania łupów – w ramy instytucji kościelnych. Jego traktat De laude novae militiae ukazywał wzór nowego rycerstwa, którego celem była aktywna walka o wartości chrześcijańskie.
Czy rzeczywiście powstało nowe społeczeństwo? – Zbieżność teorii z praktyką była tu niewielka. Zarówno poziom intelektualny „rycerzyków”, jak i cele im przyświecające na ogół nie pasowały do głoszonych idei. O samych Krzyżakach też już w początkach XIII w. krążyły wieści rozpuszczane przez ich konkurentów – templariuszy i joannitów, że są przekupni i chciwi. Szczególnie podejmowane przez nowy zakon próby uzyskania władztwa terytorialnego na obszarze Królestwa Jerozolimskiego koło Toronu powodowały pomówienia o intrygi i malwersacje. Nie doprowadziło to do większych konsekwencji. Podobne sądy wypowiadano o innych zakonach rycerskich, a propaganda krzyżacka kształtowała opinie o rycerzach Chrystusowych jako awangardzie bojowników o wiarę. Większe rozbieżności w sądach przyniósł konflikt z Węgrami. W 1211 r. Krzyżacy uzyskali nadanie od króla węgierskiego Andrzeja II, ziemi Borza (Borsa, Burzenland) w Siedmiogrodzie. Był to krok wielkiej wagi. Wschodnia granica królestwa Węgier narażona była na niszczące najazdy koczowniczych Kumanów, plemienia pogańskiego. Niemieccy rycerze krzyżowi okazali się bardziej elastyczni od innych zakonów i rozszerzyli formułę swej działalności. Mieli bronić rubieży chrześcijaństwa w Europie, zapewniać rozwój osadnictwa w granicznych krajach katolickich, opiekować się biednymi. Kiedy w 1221 r. po załamaniu się V krucjaty beznadziejność dalszych wypraw na wschód stała się dość oczywista, Herman von Salza, ówczesny wielki mistrz krzyżacki, podjął kroki, które zmierzały do stworzenia szerszej płaszczyzny działalności Zakonu. Poczynając od 1220 r. wyjednał on od papieża Honoriusza III i od cesarza Fryderyka II przywileje, które dotyczyły różnych świadczeń majątkowych i co ważniejsze – zabezpieczały niezależność Zakonu od władzy świeckiej. Jednocześnie zaczął rozbudowywać władztwo krzyżackie w Siedmiogrodzie, zakładając miasta i budując zamki, których resztki do dziś mogą wzbudzać podziw swoją wielkością. W porozumieniu z książętami Rzeszy, Herman podjął też szeroko zakrojoną akcję zmierzającą do sprowadzenia osadników niemieckich. Problem korzystania z dochodów tego obszaru stał się natychmiast punktem zapalnym stosunków węgiersko-krzyżackich, tym bardziej widocznym, że Zakon starał się nie dopuszczać urzędników Korony do egzekwowania świadczeń i powinności. Cel Krzyżaków był zresztą jasny – stworzenie z kraju Borza władztwa terytorialnego, zależnego tylko od władz zakonnych.
W 1224 r. Herman von Salza wystąpił do papieża z prośbą o wzięcie siedmiogrodzkich posiadłości zakonnych pod bezpośrednią opiekę kurii rzymskiej. Rzym poparł ten projekt. Krzyżacy zaczęli działać w Siedmiogrodzie jako siła suwerenna. Spotkało się to jednak ze zdecydowaną przeciwakcją następcy tronu – Beli, w owym czasie współrządcy Węgier. Mimo protestów i głośnych skarg krzyżackich podjął on działania zbrojne, które w roku 1225 doprowadziły do usunięcia siłą załóg krzyżackich z Siedmiogrodu. Wielkie plany Zakonu pozostały nie zrealizowane, pod znakiem zapytania stanęła jego przyszłość. Węgrzy rozpoczęli kampanię propagandową podważającą podstawowe założenia i reguły Krzyżaków, oskarżając ich o „rycerską nieuczciwość”. Krzyżacy odpowiedzieli zarzutami, że Węgrzy prześladują rycerzy Chrystusowych i krzywdzą Kościół powszechny. Rozbieżne opinie narastały, ale doświadczenia wynikające z epizodu węgierskiego miały być przydatne w dalszych poczynaniach Krzyżaków. Okazało się bowiem, że istnieje w Rzeszy wielu chętnych, którzy gotowi są przybywać na nowe obszary kolonizacyjne.
Następne dziesięciolecia przyniosły rozkwit wielkiej propagandy sprzyjającej rozwojowi białej legendy krzyżackiej. Wiązała się ona z budową państwa zakonnego nad Bałtykiem, między Wisłą i Niemnem, na obszarach zajmowanych przez bałtyckie plemiona Prusów. Krzyżacy, zainteresowani ściąganiem nowych osadników i uzyskiwaniem pomocy rycerstwa zachodnioeuropejskiego, rozwinęli wówczas swą propagandę, która była wdzięcznie przyjmowana przez liczne rzesze poszukiwaczy kariery, sławy, awansu społecznego. Trzeba zresztą przyznać, że kształtowany obraz Zakonu mniej wiązał się z wzorem kościelnym, a znacznie bardziej z realizacją potrzeb rycerskich i zapewnianiem lepszego życia przybyszom z Niemiec. Ówczesna agitacja skierowana była do niższych i średnich warstw społecznych: drobnych wolnych posiadaczy, ministeriałów, kupców, rzemieślników. Zachęcała ona: „Przybywajcie wszyscy – Sasi, Lotaryńczycy, Frankowie – tam gdzie ziemia urodzajna, gdzie obfitość zwierzyny, ryb, bogactw rozmaitych”. Tak (z niewątpliwą przesadą) głosiły listy biskupów i żywoty świętych o krajach nadbałtyckich. Budowa nowego państwa dawała możliwości awansu zagrożonym w swej pozycji, pauperyzującym się rycerzom i mieszczanom poszukującym lepszych warunków dla swej działalności, formowała nowe stanowiska kościelne. Wersja Prus krzyżackich, jako kraju nowych możliwości, stwarzającego szanse ludziom przedsiębiorczym, wiązała się z poszukiwaniem przez rozradzające się społeczeństwa krajów rozwiniętych takich obszarów, które by otwierały nowe perspektywy działania. Europa potrzebowała wówczas swego Dzikiego Zachodu lub swej bogatej Syberii.
W XIV w. rozpoczął się nowy etap legendy krzyżackiej, przeznaczonej tym razem dla elit rycerskich w Europie Zachodniej. Niezbyt długa, w miarę kosztowna wyprawa do Prus umożliwiała wzięcie udziału w krucjacie przeciw pogańskiej Litwie. Rycerz uzyskiwał zasługę przed Bogiem, uczył się wojennego kunsztu, nawiązywał znajomości, które profitowały w następnych latach. Zapewne nie bez znaczenia były też nadzieje na łupy lub korzyści ze zdobycia jeńców, za których można otrzymać sowitą zapłatę. Litwa nie była już wówczas dzikim, ubogim krajem. Atakowana przez krzyżowców z zachodu, w błyskawicznym tempie rozrastała się na wschód, zagarniając zdobycz z bogatych grodów, klasztorów i cerkwi ruskich.
Ogólnie rzecz biorąc – szanujący się rycerz powinien mieć w swym życiorysie wyprawę do Prus. I to wcale nie tylko rycerz niemiecki. Do Krzyżaków przyjeżdżali Holendrzy, Lotaryńczycy, Flamandowie, Włosi, Francuzi z Artois, Akwitanii czy Burgundii, Anglicy, Szkoci, Skandynawowie, Czesi, a także – przynajmniej do czasu – Polacy. Jak świadczą o tym chociażby strofy pióra Geoffreya Chaucera z Opowieści kanterberyjskich, do dobrego tonu należało „być w Prusach”. Dotyczyło to nie tylko możnych, ale i niższego rycerstwa, które na ucztach wydawanych przez Krzyżaków, podczas turniejów, uroczystości pasowania na rycerza, wypraw wojennych znajdowało wszystkie zanikające już atrybuty swojego etosu.
W czasie, kiedy zakon krzyżacki w wielu odległych krajach stał się symbolem instytucji realizującej idee życia rycerskiego, blisko terenu jego działania miał miejsce proces odwrotny. Przede wszystkim wiązał się on z polityką zewnętrzną Krzyżaków, szczególnie wobec sąsiadów. Spór z jednoczącą się wówczas Polską w 1308–1309 r. o Pomorze nadwiślańskie i Gdańsk zakończył się sukcesem strony silniejszej, tj. Zakonu. W warunkach odbudowy państwa, w okresie coraz silniejszych napięć między przybyszami z Niemiec i Polakami, akcentowanych wzajemną pogardą i konfliktami politycznymi, wojna o Pomorze stała się wydarzeniem jednoczącym wszystkie dzielnice Korony Polskiej. Toczyła się ona przy stałej przewadze militarnej Zakonu, który ośmieszał Piastowiczów proszących o zaniechanie podbojów, unieważniał lub lekceważył wyroki sądowe, głosił światu (skądinąd słusznie), że Łokietek walczy wspólnie z poganami. Pod koniec panowania króla Władysława sytuacja zaczęła być katastrofalna: utracone Pomorze, utracone Kujawy, zniszczone i zrabowane miasta Wielkopolski, ziemi łęczyckiej i sieradzkiej, sugestie krzyżackie wobec czeskich Luksemburgów dotyczące opanowania Krakowa – zdawały się wróżyć rychły rozpad z trudem jednoczonej Polski. Polityka Kazimierza Wielkiego zapobiegła nieszczęściu, ale świadomość upokorzeń, ponoszonych porażek, bezsiły pozostała. Spowodowało to zresztą istotne skutki: żywiołową, ogólnonarodową nienawiść do Krzyżaków, poszukiwania swej tożsamości w historycznych wydarzeniach wojny z Krzyżakami. Ogólnie rzecz biorąc, w świadomości narodowej Polaków – i to wszystkich, bez względu na stan i dzielnice – zaszczepiona została tradycja walki z największym nieprzyjacielem – Zakonem.
Proces warszawski w 1339 r. ukazał, jak dalece wydarzenia z lat 1308–1332 ukształtowały patriotyzm książąt, rycerzy, plebanów, mieszczan. One wprowadziły do arsenału przysłów potoczne powiedzenie: „Królu Kazimierzu nigdy nie żyj w mirze z Krzyżakami”. One też zaowocowały fobią antyniemiecką. Sądzić można, że przypisywane częściej bitwie grunwaldzkiej strofy ludowej poezji śpiewanej pochodzą z tamtych czasów, kiedy to „Bito Niemce jak cielce, a Niemkinie jak świnie, a Niemczęta jako psięta”. Treść tego utworu przepojonego nienawiścią wiązała się pewnie z sukcesem pod Płowcami, który bez żadnych pozytywnych skutków operacyjnych czy politycznych odegrał ogromną rolę w procesie „krzepienia serc” i kształtowania dumy narodowej w wyjątkowo ciężkim dla kraju okresie.
Wojna z Polską i zabór Pomorza nie przysporzyły Krzyżakom zbyt dobrej sławy i w skali europejskiej. Strona polska oskarżała Zakon o wymordowanie 10 tysięcy gdańszczan – przecież chrześcijan. Władze krzyżackie broniły się, przyznając się jedynie do egzekucji kilku złodziei i łotrów. Trudno powiedzieć, komu wierzyli współcześni, ale sam spór nie przyniósł Krzyżakom zaszczytu. W dodatku złą opinię wyrabiał im rywal do władztwa terytorialnego w Inflantach – arcybiskup Rygi, a także, później, sąsiedzi ze Skandynawii. Krzyżackie intrygi, matactwa polityczne powodowały, że wśród elity intelektualnej sąsiadów nie cieszyli się uznaniem. Największy polski historiograf średniowiecza, Jan Długosz, nazwał ich „łotrami znaczonymi krzyżem”. Brygida, arystokratka szwedzka zaliczona w poczet świętych, w swych objawieniach z końca XIV w. wkładała w usta Jezusa słowa: „Nie dbając o dusze, nie współczują ciałom nawróconych na wiarę katolicką… walczą też jedynie, by swoją pychę pomnożyli i powiększyli chciwość”. Momentem zwrotnym opinii o Zakonie była wielka wojna stoczona w latach 1409–1411 między Krzyżakami a Polską zjednoczoną z Litwą. W wojsku krzyżackim było wielu znakomitych rycerzy zachodniej Europy. Bitwa grunwaldzka, jedna z największych w średniowiecznej Europie, stała się wydarzeniem powszechnie znanym w ówczesnym świecie. Słusznie głosił wiersz z około 1427 r., że „słyszano to w królestwie francuskim, czeskim, węgierskim, angielskim i także duńskim”. Bezprzykładna klęska Zakonu ukazywała siłę Polski i Litwy i przyniosła sławę panującej dynastii, która w ciągu XV w. miała objąć jeszcze inne trony europejskie. Z jednej strony, Grunwald znakomicie rozładował kompleksy niższości Polaków wobec Niemców i w ogóle nieprzyjaciół Korony. Z drugiej, wprowadził nas do grona narodów liczących się na mapie politycznej kontynentu.
Nastąpił rzeczywiście moment zwrotny w dziejach Zakonu. Jego byt został zagrożony. Jeśli do owego czasu był on niejako instytucją całego zachodniego rycerstwa, to pobity, bez możliwości organizowania „krucjat”, otoczony przez państwa silne – i chrześcijańskie, co stało się powszechniej wiadome – stał się jedynie organizacją polityczną o znacznie mniejszym zasięgu oddziaływania. Przestał być atrakcyjny dla Zachodu.
Siła państw jagiellońskich ukazywała się także w życiu intelektualnym i dyplomatycznym. Zaraz po Grunwaldzie strona polska rozwinęła intensywną propagandę zmierzającą do podważenia celu istnienia Zakonu. Delegacja polska na sobór w Konstancji z rektorem Uniwersytetu Krakowskiego Pawłem Włodkowicem wysunęła kwestię, czy istnieje prawo papieża i cesarza do rozporządzania ziemią pogan. W obszernym traktacie Włodkowic uzasadniał prawo ludzi innej wiary do własnej organizacji i występował przeciwko nawracaniu mieczem na wiarę chrześcijańską. Polemika Zakonu, kierowana przez prokuratora Jana z Ornety, zmierzała do podważenia tych tez, ale bardziej znany stał się paszkwil dominikanina Jana Falkenberga, który przeprowadzał tezę o pogaństwie wiarołomnych Litwinów, nikczemności Władysława Jagiełły i Polaków oraz głosił zasługę tych, którzy mieczem będą tępić te ludy. Replika strony polskiej określiła Zakon jako sektę heretycką, domagając się nawet przeniesienia Krzyżaków na granicę z Turcją. Polacy, podobnie jak podczas procesów prowadzonych po utracie Pomorza, wysuwali zarzuty, iż Krzyżacy mordowali chrześcijan, grabili kościoły, palili miasta, gwałcili kobiety. Zakon replikował, przedstawiając swe zasługi przy budowie wzorowego państwa w Prusach. Pismo o dokonaniach Zakonu przedłożone soborowi, przetłumaczone na niemiecki stało się częścią późniejszej białej legendy Krzyżaków. Mowa tam była o tym, że pod władzą Zakonu kraj pruski stał się terenem pokoju i sprawiedliwości, gdzie wszyscy cieszyli się wolnością i dostatkiem, gdzie wybudowano wspaniałe zamki, piękne miasta, silne twierdze, gdzie ludzie o swej ojczyźnie śpiewają, że panuje tam cześć, pokój, prawo, porządek i sprawiedliwość.
Czasy jednak nie były korzystne dla przyjmowania takiej propagandy. Polska i Litwa stawały się bardziej atrakcyjne dla przybyszów, zajmowały coraz silniejszą pozycję międzynarodową, a co ważniejsze – konflikty między Zakonem i jego poddanymi podważały wiarygodność krzyżackiej propagandy. Kiedy w 1454 r. wybuchło powstanie stanów pruskich przeciwko władzy wielkiego mistrza, Zakon nie mógł już liczyć na zbyt dużą pomoc z zachodu. Tym bardziej że załamanie jego gospodarki szło w parze z próbami coraz bardziej bezwzględnego wyciągania zysków od przybyszów i miejscowych. Jeśli w XIV w. Zakon miał złą opinię głównie u sąsiadów: Polaków, Szwedów, mieszkańców Rusi, to na przełomie XV i XVI w. nielepszą miał u swych niemieckich współziomków. Szczególnie stało się to widoczne, kiedy w XV i XVI w. wraz z postępującym kryzysem Kościoła rzymskiego zaczęto tropić występujące w nim zło. Krzyżacy uważani byli za dobry przykład przywar duchowieństwa i wypaczeń zasad ewangelii. Już Jan Hus gratulował Jagielle poskromienia „fałszywych sług Kościoła”. Jeszcze ostrzej piętnował Zakon sam Marcin Luter, który pisał o Krzyżakach jako o „fałszywych panach”, z wrodzonym sobie temperamentem polemicznym nie szczędząc im ostrych słów wypominających wszystkie możliwe wady.
Pozornie, wraz z sekularyzacją państwa krzyżackiego w XVI w., problem krzyżacki przestał odgrywać rolę w Europie. W rzeczywistości epoka rozwoju i czarnej, i białej legendy miała się dopiero zacząć.
Poczynając od XV w. pamięć o Grunwaldzie w Polsce – a więc i o Krzyżakach – stała się częścią składową tradycji ogólnonarodowej i państwowej, a dzień 15 lipca dniem pierwszego polskiego święta narodowego obchodzonego uroczyście aż do XVIII w. Już zresztą w 100 lat po bitwie mniej istotne było rozładowywanie kompleksów. W Bellum Prutenum, poemacie Jana z Wiślicy o wojnie z Krzyżakami i bitwie pod Grunwaldem, bitwa jest wydarzeniem godnym dzieła bogów, wielkim triumfem potężnego kraju. Grunwald to miejsce starcia dwóch wielkich potęg, walka przypominająca swą skalą, znaczeniem, dramaturgią przebiegu epopeje czczonego podówczas antyku. Kiedy zaś w XVIII w. przyszły czasy upadku, zaczęto odwoływać się do wydarzeń, które ukazywały nasze możliwości i sukcesy. Przyćmiony sławą Chocimia czy Wiednia, Grunwald był jednak też przywoływany jako przykład zwycięstwa, uzyskania rozstrzygnięcia z bronią w ręku. Tak też jest ukazywany na freskach historycznych z Opatowa, a że Krzyżacy przypominają tam bardziej antycznych wojowników niż rycerzy z XV w., nie miało większego znaczenia. W oderwaniu od rzeczywistości czarna legenda Krzyżaków rozwijała się w Polsce nadal po utracie niepodległości, także bez troski o realia historyczne. Krzyżacy stali się synonimem Zła, które (szczególnie w wersji mesjanizmu Mickiewicza i Słowackiego) zostało pokonane przez Dobro, czyli Polskę. Ten pogląd, podtrzymany w pewnym sensie przez ówczesnych historyków, stał się bliski wielu naszym rodakom z dwóch powodów: po pierwsze – krzepił serca, po drugie – stawał się aktualny wobec białej legendy w krajach niemieckich.

Tam, poza kręgami dworskimi i wykształconych fachowców pamięć o Krzyżakach przetrwała tylko na pograniczu Hesji, Bawarii, Wirtembergii. Koło Bad Mergentheim, siedziby wielkiego mistrza, istniał kompleks dóbr, gdzie tradycja panów rycerzy jest żywa do dziś. Nie różni się ona od tradycji innych włości czy władztw terytorialnych dawnej Rzeszy. Znacznie większą rolę zaczęła odgrywać (nie związana z rzeczywistością historyczną) biała legenda krzyżacka na ziemiach nowożytnego Królestwa Pruskiego. Kiedy w 1701 roku Fryderyk I ogłosił się królem Prus znaczna część jego państwa należała do obszarów zdobytych przez Krzyżaków. Do nich też zaczęły m.in. nawiązywać tradycje państwowe nowej monarchii. Dla dynastii Hohenzollernów, władającej na peryferiach dawnego Królestwa Niemieckiego, na obszarach etnicznych pierwotnie słowiańskich lub bałtyckich – graniczne państwo zakonne było dobrym wzorem. Tendencja ta pogłębiła się na przełomie XVIII i XIX w., szczególnie w okresie wojen napoleońskich. Rozwój poczucia narodowego wymagał podstaw historycznych. Tym należy tłumaczyć odkrycie ponowne przeszłości krzyżackiej dla Niemiec (czy ściślej Prus) w okresie wojny wyzwoleńczej i później. Wymowne jest ówczesne połączenie na fresku malarskim ochotnika z czasów wojny 1813 roku i rycerza krzyżackiego. Jeden i drugi miał symbolizować trwałość wartości wiążących się z „duchem Niemiec”, z chwalebną przeszłością, z walką narodu o swą sprawę. Odbudowa zamku mal
borskiego – prowadzona przez Theodora von Schteina w oparciu o całą elitę intelektualnych Niemiec – stanowiła wyraz poglądów, iż Krzyżacy, tworząc swe państwo, wprowadzali cywilizację w miejsce dzikości, służyli prawdzie zwalczając błędy, budowali fundamenty, na których winny się oprzeć nowe Niemcy. Ten pogląd z czasem uległ ewolucji. Nie bez znaczenia był fakt, że Krzyżacy stanowili hasło ogólnoniemieckie, ważne w okresie przezwyciężania partykularyzmu Bawarii, Badenii czy Saksonii. Niemcy zjednoczone, cesarskie, także między innymi dlatego szukały swej przeszłości w dziejach Zakonu, ale potrzebowały też innych symboli dotyczących ekspansji terytorialnej, walki z „naporem wschodu” (w XIX w. z cesarstwem rosyjskim) i w ogóle z żywiołami etnicznie obcymi.

Osławiony Kulturkampf – walka o laicyzację i germanizację, acz nie miał nic wspólnego ze średniowieczem, przecież też nawiązywał do historycznej „misji cywilizacyjnej”. Krzyżacy byli tu dobrym punktem odniesienia. Nie przypadkiem zwycięstwo marszałka Paula von Hindenburga odniesione w 1914 r. nad jeziorami mazurskimi zostało potraktowane jako rewanż – po 500 latach – za klęskę pod Tannenbergiem, czyli Grunwaldem, co głosiła i oficjalna propaganda, i stosowny napis na pomniku wzniesionym na polu bitwy.
Równolegle strona polska – a i rosyjska także – rozwijała czarną legendę Krzyżaków. Nie chodziło już tu o sprawy zaboru Pomorza z Gdańskiem pół tysiąca lat temu, zapomnieniu uległy urazy i kompleksy z XIV wieku. Krzyżacy stali się symbolem parcia niemieckiego na wschód (Drang nach Osten) dotyczącego wydarzeń jak najbardziej współczesnych. Polityka Prus na wcielonych do nich obszarach polskich stwarzała coraz większą groźbę wynarodowienia. Szczególnie w drugiej połowie XIX w. i pierwszych latach naszego stulecia mnożyły się konflikty związane z zakazem używania w szkole języka polskiego, z nauką religii, z prawem posiadania gospodarstw rolnych. Jednocześnie wzmagał się napływ kolonistów na obszary dawnej Polski. W raz z rozwojem świadomości narodowej wzrastało znaczenie wielkiej przeszłości. Krzyżacy stanowili dobry przykład historyczny ekspansji niemieckiej, którą udało się skutecznie powstrzymać. W czasach niewoli literatura, malarstwo, studia historyczne miały służyć pokrzepieniu serc. Dzieje konfliktów polsko-krzyżackich były punktem wyjścia do ukazania dobrych, łatwowiernych Słowian, złych, przebiegłych Germanów, walki zdradzieckiej i początkowych klęsk, zakończonych jednak triumfalnym zwycięstwem słusznej sprawy. Z takim obrazem łączył się jeszcze czynnik odwołania się do przeszłości związanej z unią zawartą pomiędzy Polską i Litwą. Grunwald, symbol triumfu, był jednocześnie symbolem związku dwóch narodów i początku ich złotego okresu dziejów.
Niekiedy do tradycji walk z Krzyżakami dołączali się i Rosjanie. Walka Nowogrodu Wielkiego z Krzyżakami i zwycięstwo Aleksandra Newskiego stały się ważną częścią składową świadomości narodowej Rosji, szczególnie w czasach zmagań podczas wojny światowej. W 1914 r. manifest wodza rosyjskiego do Polaków odwoływał się do wspólnych tradycji walk z Krzyżakami, wyrażając nadzieję, że „miecz Grunwaldu jeszcze nie zardzewiał”. Ten miecz, a raczej dwa miecze ofiarowane Polakom przez Wielkiego Mistrza przed bitwą grunwaldzką, by nie unikali boju otwartego, stały się powszechnie zrozumiałym symbolem i zwycięstwa zbrojnego, i pychy najeźdźcy, słusznie i sprawiedliwie ukaranej. Odsłonięcie pomnika grunwaldzkiego w Krakowie w 500-lecie bitwy stało się okazją do patriotycznej manifestacji. Podobnie zresztą zniszczenie pomnika przez Niemców w 1940 r. miało charakter symboliczny, tak jak jego kolejna odbudowa w 1976 r.
Tak w białej, jak i w czarnej legendzie, sami Krzyżacy stawali się pretekstem do ukazywania i argumentowania spraw innych. Oczywiście, wykorzystywanie w propagandzie XX w. kroniki Piotra z Dusburga, mówiącej o tym, że Krzyżacy bili się z poganami jak lwy formalnie dotyczyło przeszłości, ale w gruncie rzeczy nawiązywało do odwagi potrzebnej Niemcom wobec nadchodzącej I wojny światowej. Niemniej aktualne stały się w polityce odwołania do legendy Krzyżaków w okresie II wojny. Dla hitlerowców budowa państw zakonnych nad Wisłą, Niemnem i Dźwiną była przykładem znakomicie ilustrującym i uzasadniającym ich plany ekspansji na wschód. Nie jest przypadkiem, że symbole wojenne III Rzeszy nawiązywały do krzyżackich znaków bojowych. Wbrew rzeczywistości podkreślano świadome tendencje germanizacyjne Zakonu i jego działalność „wielkoniemiecką”. Wykorzystywano też hasła o misji cywilizacyjnej Krzyżaków. Dla sojuszników walczących z Niemcami ożyła legenda czarna. Polacy, Rosjanie, Litwini, Czesi – wspólnie, ramię w ramię, zadają klęskę najeźdźcy niemieckiemu, tak jak za Aleksandra Newskiego czy Jagiełły. Czy potrzeba lepszego odwołania do historii dla potrzeb związanych z walką z hitleryzmem i tworzeniem nowego systemu w Europie Wschodniej? Jeśli poszukuje się wspólnych tradycji dla wojsk państw Układu Warszawskiego, Grunwald jest pojęciem niezastąpionym.
Trzeba przyznać, że kiedy umilkły największe emocje związane z II wojną światową, historycy i niemieccy, i polscy podjęli próbę rozładowania istniejących mitów. Ale nie jest to łatwe. Zbyt wiele nagromadziło się wzajemnych urazów, zbyt wiele lat termin „Krzyżak” był synonimem zła, podobnie jak dla drugiej strony określenie „Słowianin”. Nie ulega też wątpliwości, że sprzeczności między Krzyżakami a Polską były zbyt duże, by można było łatwo przejść nad nimi do porządku. Obie wersje legendy wrosły w świadomość zbiorową narodów, stając się treścią edukacji integrującej liczne pokolenia. Nie rezygnując z wartości, jakie przynoszą wyobrażenia o przeszłości, z wymowy symbolicznych i realnych wydarzeń i pojęć, obowiązkiem naszym jest również odtwarzanie przeszłości sine ira et studio. W tym bowiem jedynie mieści się nadzieja na lepsze zrozumienie wzajemne.




Początki zakonów rycerskich
w średniowiecznej Europie

Wiek XI był okresem pomyślnym dla średniowiecznej Europy. Bujny rozwój gospodarczy, wzrost demograficzny, odrodzenie intelektualne, wreszcie początki miast, wielkiego handlu i rzemiosła – wszystkie te czynniki stworzyły warunki nowe, niespotykane wcześniej, wymagające odmiennych rozwiązań. Stąd ekspansja starej Europy karolińskiej na wschód, południe i północ – na obszary zamieszkałe przez Słowian, Skandynawów, Arabów; stąd pierwsze samodzielne gminy miejskie na obszarze między Pirenejami i Apeninami, stąd rozwój uniwersalizmu papieskiego i zwycięstwo ruchu monastycznego kluniaków (związanego z reformą w Cluny), później zaś bardziej mistycznej koncepcji cystersów i premonstratensów. Stąd też, poczynając od początku II połowy stulecia, wyprawy krzyżowe na półwysep iberyjski i – u schyłku wieku – pierwsze krucjaty do Ziemi Świętej prowadzone przez rycerzy. Ówczesny model społeczny, wyrażony w słynnym liście Adalberona, biskupa Laon, opierał się na triadzie: modlących się, walczących i pracujących (oratores, bellatores i laboratores), w której rycerze stanowili drugą grupę. Jedność ideologiczna tego czasu określała cel wielki: rycerz (miles) walczyć miał o idee głoszone przez Kościół, przede wszystkim miał być rycerzem Chrystusowym. Co prawda rycerstwo tworzyło swoją ideologię nieco bardziej świecką: wierność seniorowi, wartość honoru, piękno i siła miłości do kobiety, odwaga, męstwo – to system wartości opiewany w chansons de geste i w liryce dworskiej. Stan rycerski w swej literaturze oddawał i własną tożsamość, i pochwałę własnej pozycji. Ułatwiało to stworzenie wspólnoty kulturowej w zachodniej Europie z tym samym systemem wartości, znaków, symboli, ceremonii. Pasowanie na rycerza tak samo odbywało się w Paryżu czy Moguncji, jak i na peryferiach tej wspólnoty – w dalekim Krakowie. Przez cały niemal XII w. była to wspólnota akceptowana przez Kościół i przezeń adaptowana, co wiązało się z celami szerszymi papiestwa, przede wszystkim z podjęciem idei wojny z niewiernymi, wojny świętej, sprawiedliwej. To hasło, jednoczące Europę Zachodnią pod egidą papieży, zmieniało też stosunek do idei rycerstwa. Przestało ono – w teorii – być grupą żyjącą z przelewu krwi, z utrzymywania siłą porządku społecznego, z ekspansji połączonej ze zdobywaniem łupów. Rycerze stali się bojownikami bożymi o słuszną sprawę. Stawano się rycerzem poprzez ceremoniał kościelny, składano przysięgę, zobowiązując się do obrony słabszych, do walki za wiarę, do przestrzegania praw boskich. Sama instytucja rycerstwa przyrównywana była do sakramentu.
Kiedy w 1063 r. papież Aleksander II ogłosił apel do wszystkich narodów chrześcijańskich, wzywając je do udzielenia pomocy księstwom hiszpańskim w walce z wrogami chrześcijaństwa, reconquista rzeczywiście ściągnęła rycerzy walczących o korzyści i duchowe, i materialne. W 30 lat później na synodzie w Clermont (1095 r.) papież Urban II – mając na względzie także korzyści Rzymu na obszarach Kościoła wschodniego – wezwał zebranych do odebrania z rąk niewiernych grodu Chrystusa. Entuzjazm, który podówczas wybuchł, świadczył o trafieniu do serc i umysłów słuchaczy. W 1099 r. zdobyto Jerozolimę, ale była ona stale zagrożona przez państwa muzułmańskie. Do obrony stanu posiadania oprócz tradycyjnych grup wasalnych zaczęły być wykorzystywane różne korporacje świeckie zajmujące się dotąd głównie opieką nad pielgrzymami udającymi się do Ziemi Świętej. (Działały one już w XI w., jeszcze przed zdobyciem Jerozolimy, głównie jako bractwa szpitalników zapewniające przybyszom schronienie i posiłek). W Królestwie Jerozolimskim zaczęły spełniać także rolę organizacji militarnych, śpieszących w miarę potrzeby z pomocą orężną. W 1118 r. rycerz francuski Hugo de Payens stworzył pierwszą organizację tego typu, którą król Baldwin II osadził na obszarze dawnej świątyni Salomona. Templariusze zaczęli odgrywać znaczniejszą rolę od czasu, kiedy reguła ułożona w 1128 r. przez Bernarda z Clairvaux na wzór cysterski stała się podstawą innych podobnych zgromadzeń: joannitów (którzy jako bractwo szpitalne działali w poprzednim stuleciu, a regułę rycerską przyjęli ok. 1130 r.) i Krzyżaków. Dodać trzeba, że działało i wiele innych, mniej znanych zakonów rycerskich, m.in. kilka na terenie Hiszpanii i Portugalii. Powstał nowy typ wspólnot zakonnych, których celem była idea obrony i szerzenia wiary za pomocą miecza. Skład zgromadzeń był na ogół podobny. Istotą ich reguły był ślub walki z niewiernymi. Reguła Bernarda nakazywała posłuszeństwo, wspólne życie, unikanie wystawności, skromność, pokorę, opiekę nad biednymi i słabymi. Rycerze mieli używać najprostszego oręża, nie nosić długich, trefionych włosów, obywać się bez wygód.
Z czasem drogi zakonów rycerskich rozdzieliły się. Krzyżacy już w XIII w. odeszli od reguły templariuszy, przyjmując wzory kanoników św. Ducha zajmujących się szpitalnictwem, by następnie, już w Prusach, przyjąć brewiarz dominikanów prowincji polskiej. Od końca XIII w. wprowadzono w Zakonie nabożeństwo eucharystyczne i wówczas, na zamówienie władz krzyżackich, powstała obfitsza literatura religijna, pisana dla braci po niemiecku, głównie w formie przypowieści i legend oraz żywotów Panny Marii, św. Anny, św. Barbary.
W ostatecznym kształcie zakon krzyżacki składał się z czterech kategorii członków: rycerzy, księży, służebnych – na ogół niższego pochodzenia – i tzw. półbraci, nie uznawanych oficjalnie przez Kościół za tercjarzy, ale przypominających tych ostatnich. Rycerze zajmowali pozycję dominującą. Z nich rekrutowały się władze Zakonu. Główny nacisk położony był na ich działalność. Z czasem rycerze zwolnieni byli nawet z wielu obowiązków w zakresie modlitw, rozmyślań, a mieli w zamian zajmować się walką zbrojną, administracją. Bracia-rycerze, w pierwszym wieku istnienia Zakonu często niepiśmienni, musieli tylko odmawiać Ojcze Nasz, a nauczenie się tej modlitwy w ciągu roku (!) było warunkiem pozostania w Zakonie. Rycerze przeważali liczebnie. W każdym konwencie miało być ich przynajmniej dwunastu, natomiast księży jedynie sześciu, przy czym zaliczano do tych ostatnich także liczną obsługę kościelną: kleryków, psalmistów, niekiedy (w czasach nieco późniejszych) także członków kapituł biskupich wcielonych do Zakonu (biskupstw pruskich). Bracia służebni pełnili funkcje włodarzy, niższych dowódców, niekiedy składając tylko śluby czasowe. Do półbraci należeli bądź niektórzy zaciężni i słudzy Zakonu, bądź jego dobrodzieje nadający dobra ziemskie czy beneficja.
Początki działalności Krzyżaków nie są jasne. Ostatnie badania rzucają ciekawe światło nie tylko na przebieg wydarzeń, ale także na ich genezę. Tradycyjnie historiografia przyjmowała, że zakon niemiecki powstał w latach 1189-1191 pod Akkonem, jako organizacja szpitalna w czasie trzeciej krucjaty, a w jego założeniu istotną rolę odgrywał syn cesarza Fryderyka I Barbarossy – Fryderyk, książę Szwabii. Przebieg wydarzeń był jednak bardziej skomplikowany. W rzeczywistości początki bractwa były znacznie starsze; już wcześniej miało ono swe uposażenia w Europie. W 1143 r. papież wydał dokument dotyczący sporu szpitalników niemieckich z joannitami, wspominający o posiadłościach tych pierwszych w Europie. Można więc wnosić, że wspólnota niemiecka powstała najpóźniej w I poł. XII w. i (zapewne po roku 1130) podporządkowana była joannitom. Nie ma w tym nic dziwnego. Kraje niemieckie – szczególnie Szwabia, Nadrenia, Frankonia – przeżywały okres bardzo szybkiego rozwoju. Ekspansja ich mieszkańców kierowała się także na wschód i północ. Z jednej strony były to próby (w efekcie skuteczne) podporządkowania sobie przez Sasów ziem zachodnich Słowian, z drugiej – coraz żywsze kontakty handlowe z Rusią i Skandynawią przez „kupców niemieckich cesarstwa odwiedzających Gotlandię”.
Wiadomo, że na obszarach niemieckich dużą rolę odgrywali służebni – wolni ministeriałowie, z których na ogół rekrutowali się ci, którzy poszukiwali szczęścia poza rodzinnym domem. Z ministeriałów pochodziła znaczna część patrycjatu szybko rozwijających się w XII w. miast walczących o uzyskanie samorządu prawnego i gospodarczego. Oni starali się zasiedlić nowe ziemie poza językową granicą Niemiec. Oni wreszcie włączali się do wypraw do Włoch, na obszary plemion zachodniosłowiańskich, brali udział w wyprawach krzyżowych, niekiedy zresztą skierowanych przeciw nadbałtyckim poganom. Nie należy sądzić, że porzucając swą rodzinną miejscowość zrywali z nią kontakty. Wręcz przeciwnie, utrzymywali nadal więzi rodzinne i gospodarcze. Wydaje się, że wysłanie członka rodu do Syrii (lub nad Bałtyk) stanowiło formę inwestycji dokonanej przez miejscowych. Niekiedy było to związane z wysiłkiem finansowym pozostających na miejscu krewniaków, czasem jednak miało charakter bardziej instytucjonalny. Posiadanie własnych placówek na nowym terenie leżało w interesie kościoła, książąt, wielu gmin miejskich nastawionych na daleki handel. Nie można zresztą patrzeć na te procesy jedynie pod kątem uzyskiwania wymiernych, utylitarnych korzyści. Peregrynacje po świecie stanowiły (i stanowią) potrzebę psychiczną ludzi wypływającą z chęci poznawania, z tęsknoty do nowych doznań, do przygód, do odmiany. Najbardziej powszechną formą zaspokajającą chęć podróży były pielgrzymki. Poczynając od wczesnego średniowiecza znamy różne peregrinationes ad loca sancta, stanowiące rodzaj przewodników turystycznych, nawołujące do obejrzenia na własne oczy (a więc i głębszego przeżycia psychicznego) miejsc znanych z Biblii lub związanych z czczoną postacią świętego. Powiązania między pielgrzymami a ich rodzinnym krajem, troska o właściwą organizację wędrówek, występowały na porządku dziennym jeszcze w czasach poprzedzających wyprawy krzyżowe. Powstające samorzutnie lub z inicjatywy króla, księcia czy biskupa stowarzyszenia dbające o pielgrzymów były zaopatrywane w środki materialne zlokalizowane w rodzinnym kraju. Najczęstsze ich źródło to dobra ziemskie, dochód z których szedł na potrzeby szpitala, zgromadzenia szpitalników, tym samym na potrzeby pielgrzymów. Tak było u templariuszy, tak było u joannitów, tak też musiało być u Krzyżaków.
Katastrofa 1187 r. i zdobycie Jerozolimy przez Saladyna najprawdopodobniej przerwały działalność szpitala, nad którym nadzór sprawowali joannici. Niemniej – potrzeba jego istnienia przetrwała. Trzecia wyprawa krzyżowa prowadzona była w znacznym stopniu siłami Niemców. Co prawda, cesarz Fryderyk Barbarossa nie doszedł do Palestyny, ale jego syn Fryderyk Szwabski brał udział w oblężeniu Akkonu i niewątpliwie reprezentował interesy mieszkańców Królestwa Niemieckiego. Tradycja mówi, że o utworzenie bractwa zabiegali kupcy Lubeki i Bremy. Być może to prawda; mieszczanie byli także zainteresowani handlem lewantyńskim. Przyszłość miała jednak pokazać, że Krzyżacy raczej skupiali w swym gronie rycerskie środowisko górnoniemieckie. Dolne Niemcy (których ważnymi ośrodkami były oba wspomniane miasta), mniej zainteresowane kontaktami z Syrią, w mniejszym stopniu uczestniczyły w działalności Zakonu Szpitala Najświętszej Panny Marii Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Środowisko głównie zainteresowane odbudową szpitala, a następnie rozbudową go w zakon rycerski było związane z dworem szwabskim.

Warto tu zwrócić uwagę na znaczenie więzi językowej w XII-XIII w. I joannici, i templariusze nie mogli (może i nie chcieli) zaspokoić potrzeb niemieckojęzycznych przybyszów. Pierwsi reprezentowali głównie interesy Francuzów i Włochów, drudzy – niemal wyłącznie Francuzów. Rycerstwo niemieckie potrzebowało własnych hospicjów, szpitali, własnego zakresu działania, tym bardziej że przełom XII i XIII w. przyniósł przyspieszenie zmian społecznych. Stawiały one pod znakiem zapytania przyszłość drobnego rycerstwa niemieckiego. Z jednej strony rosły fortuny posiadaczy ziemskich, z drugiej powiększały się szeregi zależnych chłopów. Oczywiście proces ten nie następował gwałtownie, ale powodował poszukiwanie dróg mogących zabezpieczyć ludzi zagrożonych deklasacją. Nie była to tylko troska ministeriałów. Pierwotnie do braci linguae Theuthonicae należeli książęta i ministeriałowie z Frankonii i Szwabii, członkowie patrycjatu miast nadreńskich, wszyscy ci, którzy mogli zdobyć pozycję godną ich stanu lub obronić się przed spadkiem w hierarchii społecznej. Wskazuje na to skład społeczny członków zakonu niemieckiego. W ciągu XIII w. można dokładniej zbadać pochodzenie 105 braci zakonnych (na ogólną liczbę około 340). Wśród nich 9 pochodziło z rodzin hrabiowskich (czy książęcych), 11 ze szlacheckich, 18
Herman von Salza
należało do grupy ministeriałów Rzeszy, 56 do grupy ministeriałów książęcych, wreszcie 11 braci pochodziło z rodzin mieszczańskich. Jak z tego wynika, prawie 80% wywodziło się ze środowiska społecznego ministeriałów, przy czym niektórzy członkowie ich rodzin zajmowali miejsca w radach miejskich. Terytorialnie (już w skali dziejów Zakonu do początku XVI w.) dominowali przybysze z Turyngii, skąd dowodnie pochodziło 121 rycerzy, na drugim miejscu byli zakonnicy z Frankonii (61 rycerzy), dalej z Nadrenii (53 rycerzy) i ze Szwabii (42 rycerzy). Warto dodać, że 452 zidentyfikowane osoby pochodziły z 380 rodzin. Wiele wskazuje, że sprowadzanie do Zakonu krewnych było zjawiskiem stałym, tak jak to miało miejsce w przypadku licznych von Plauenów, braci von Jungingenów – kolejnych wielkich mistrzów lub stryja i bratanka von Ehrlichshausenów.

Ten stan rzeczy to jednak wynik późniejszego rozwoju; początki Zakonu nie były zbyt imponujące. Być może komplikacje polityczne w cesarstwie po śmierci Henryka VI lub słaby napływ ochotników powodowały, że pierwsze dziesięciolecie upłynęło pod znakiem powolnego rozwoju. Liczba rycerzy nie przekraczała kilkunastu, dopiero w 1198 r. papież ostatecznie zatwierdził regułę zakonu krzyżackiego. Rok później zaczęli używać stroju zakonnego – białego płaszcza – zapożyczonego od templariuszy. Jedynie czerwony krzyż został zamieniony na czarny. W początku XIII w. Zakon był już ukształtowany i wkroczył w okres wielkiego rozwoju.




W poszukiwaniu swego miejsca w Europie

Pierwszy wielki mistrz krzyżacki Walpot von Basenheim podobnie jak jego dwóch następców nie zapisał się niczym szczególnym w dziejach Zakonu. Miał bliskie powiązania z dworem szwabskim Hohenstaufów. Niewiele wiemy jak czynny udział Krzyżacy brali w IV krucjacie, nie są też zbyt jasne próby wielkich mistrzów zmierzające do zdobycia terytorialnego oparcia na obszarach Królestwa Jerozolimskiego. Przełom w dziejach Krzyżaków nastąpił w 1209 r., kiedy to rządy w Zakonie na 30 lat objął jeden z najwybitniejszych polityków swego czasu Herman von Salza (1209–1239). Pochodził on z Turyngii i bliżej był związany z dworem landgrafów turyńskich niż ze środowiskiem dworu szwabskiego. Bystry, inteligentny, o szerokich horyzontach intelektualnych, „człowiek tak potężny w działaniu jak w myślach” – określali go współcześni. Potrafił stać się bliskim doradcą cesarza Fryderyka II, a jednocześnie zdobył zaufanie skłóconego z nim papieża Honoriusza III. Całe swe długoletnie rządy poświęcił dla stworzenia zakonowi krzyżackiemu szerokich perspektyw działania. Jego dziełem były i próby usadowienia się w Siedmiogrodzie, i uzyskanie terytoriów ziemskich koło Akkonu w 1201 r., i znaczący udział Krzyżaków w bezkrwawej krucjacie Fryderyka II (1228–1229), zakończonej opanowaniem Jerozolimy. On też związał Zakon z dworem Turyngii. Należał do elity Królestwa Niemieckiego. Siostra Fryderyka Barbarossy poślubiła landgrafa Ludwika. Wśród jej wnuków znaleźli się: kolejny władca Turyngii Ludwik IV, Elżbieta królowa Węgier, później uznana za świętą, Henryk Raspe, antykról niemiecki w czasach panowania Fryderyka II oraz kolejny wielki mistrz zakonu krzyżackiego – Konrad. Ścisły związek Zakonu z dworem turyńskim miał istotne skutki w zakresie i stosunków politycznych, i uposażenia majątkowego Krzyżaków, podobnie jak (w mniejszej mierze) ich związek z hrabiami von Reichenbachami.
Nie ulega wątpliwości, że w XIII w. w wielu środowiskach dworskich zaczęły się próby poszukiwania ideologii wywodzącej się z modelu głoszonego przez zakony żebrzące, związanej z ascezą, umartwianiem się. Święta Elżbieta, św. Kunegunda, św. Jadwiga – przedstawicielki najwyższych warstw dworskich były reprezentantkami tego nurtu. Pokaźne fundacje stanowiły stały element religijności dworskiej. Połączenie jej z ideologią rycerską doprowadziło do licznych fundacji na rzecz Krzyżaków, którzy na obszarze całej niemal Rzeszy uzyskiwali rozległe włości. Zakładano w nich kapituły, budowano szpitale, niekiedy zamki, fundowano kościoły, w których Zakon sprawował patronat. Już w I połowie XIII w. utworzono tzw. baliwaty – zespoły dóbr krzyżackich, głównie na obszarze Niemiec. Po raz pierwszy wzmiankowano baliwat Bolzano w 1229 r., Czechy i Morawy w 1233 r., Alzację i Burgundię w 1235 r., Austrię w 1236 r., Turyngię-Saksonię w tymże roku, Lotaryngię w 1245 r., Koblencję w 1256 r., baliwat w Marburgu w 1258 r. Były też krzyżackie dobra w Niderlandach (Partes Inferiores) w 1228 r., w Grecji, Italii; w dalszych latach uzupełniano i rozbudowywano je na obszarze Turyngii (dwa baliwaty w 1287 r. – Turyngii i Saksonii) i Hesji. W XIV w. ośrodek mistrza krajowego niemieckiego Marburg, a także Reinach, Heilbronn, Würzburg, Mühlhausen – obok innych zamków stały się reprezentacyjnymi siedzibami Zakonu posiadającego wsie, młyny, folwarki, kuźnice. Rzutkość Krzyżaków była rzeczywiście imponująca. W pierwszych trzech dziesiątkach XIII w. byli już znani na obszarach między Akkonem i Metzem, między Niderlandami, Śląskiem, Achają, Włochami północnymi i Szwajcarią. Niektóre dobra z czasem przechodziły w inne ręce, inne były poszerzane i zaokrąglane przez kupno lub darowizny. W rezultacie Zakon uzyskał około 200 włości, które pozwoliły mu na zajęcie poczesnego miejsca w gronie wielkich europejskich posiadaczy ziemskich.
W 1211 r. Krzyżacy przyjęli nadanie ziemi Borza w Siedmiogrodzie od króla węgierskiego Andrzeja II i uzyskali znaczne wpływy u tego władcy. Obie strony wzięły udział w piątej rycerskiej wyprawie krzyżowej: Andrzej II na czele wojsk węgierskich, Krzyżacy w liczbie kilkunastu braci i kilkudziesięciu zaciężnych. Po wylądowaniu w Palestynie Andrzej wrócił do domu, a Krzyżacy pod wodzą króla jerozolimskiego Jana de Brienne zaatakowali w 1218 r. Damiettę w Egipcie. Akcja zakończona została błyskotliwym sukcesem i zdobyciem twierdzy leżącej w delcie Nilu. Rozpoczęły się wówczas niesnaski. Część krzyżowców – z legatem papieskim Pelagiuszem, domagała się dalszej akcji zbrojnej, część – z królem Janem i Krzyżakami, popierała plany zmierzające do zawarcia obiecującego układu z sułtanem Al-Kamilem. Wbrew zdaniu Jana i Krzyżaków przeważył pogląd o celowości dalszej walki. Krzyżowcy ruszyli na Kair, gdzie zagrożeni przez wylew Nilu i otoczeni przez wojska sułtana musieli zrezygnować i z dalszych planów krucjaty, i z Damietty. W 1221 r. dalszy byt państw łacińskich na Bliskim Wschodzie został zagrożony. Wtedy to Herman von Salza zaczął rozbudowywać władztwo krzyżackie w Siedmiogrodzie. Udało mu się zagospodarować spore obszary i zabezpieczyć je przed najazdami budując i fortyfikując Sybin (Kronstadt), Sibiu (Hermannstadt) i kilka innych ośrodków. Wtedy doszło do wspomnianego wcześniej konfliktu, który w roku 1225 doprowadził do usunięcia siłą załóg krzyżackich z Siedmiogrodu. Z doświadczeń tych wyciągnęli Krzyżacy praktyczne wnioski dla dalszej działalności. Podobnie, idea powiązania Zakonu z głównymi siłami ideologicznymi i politycznymi ówczesnego świata (zapoczątkowana w 1220 r. wyjednaniem przywilejów od papieża Honoriusza III i cesarza Fryderyka II, zapewniających niezależność Zakonu od władzy świeckiej i cenne świadczenia majątkowe) stała się podstawą późniejszej polityki Krzyżaków.
Sądzić można, że śledzenie stosunków w Europie już od dłuższego czasu kierowało uwagę polityków zakonnych w stronę Bałtyku. W oparciu o miasta niemieckie z Lubeką na czele, o liczne rzesze szukających szczęścia emigrantów z Westfalii i Nadrenii rozpoczęła się ekspansja na obszary zamieszkałe przez plemiona bałtyjskie (Prusów, Litwinów, Łotyszów, Jaćwięgów) i ugrofińskie (Finów, Estów, Liwów). Plemiona te znajdowały się jeszcze na etapie rozbicia, ale właśnie na przełomie XII i XIII w. zaczęły się konsolidować i podczas wypraw łupieżczych pustoszyć pobliskie tereny. Już w 1198 r. kanonik z Bremy Albert podjął plan założenia enklawy państwa kościelnego nad dolną Dźwiną, na obszarach stanowiących ważny etap drogi handlowej z Lubeki do Nowogrodu Wielkiego. Zjednał dla swych zamierzeń papieża Innocentego III (który mianował go biskupem inflanckim) i wraz z kupcami lubeckimi założył w 1201 r. miasto Rygę. Jako zbrojne ramię Kościoła stworzył też w 1202 r. zakon rycerski kawalerów mieczowych – Fratres Militiae Christi de Livonia i rozpoczął podbój ziem inflanckich. Prędko doszło do niesnasek między biskupem a zakonem zasilanym przez drobne rycerstwo niemieckie, ale państwo kościelne nad Dźwiną stało się faktem dokonanym. W 1207 r. Albert poddał Inflanty królowi niemieckiemu Filipowi Szwabskiemu, a w 1224 r. uzyskał potwierdzenie swej władzy od Fryderyka II, jako zwierzchnika wszystkich ziem chrześcijańskich. Eksperyment inflancki zwrócił uwagę Krzyżaków, bez porównania bogatszych i bardziej wpływowych na dworach europejskich od rycerzy znad Dźwiny. Jednocześnie niemal z zakończeniem działalności Krzyżaków w Siedmiogrodzie, książę Mazowsza i Kujaw Konrad zaproponował osadzenie ich na granicy prusko-mazowieckiej. Herman von Salza szybko podjął decyzję. W 1226 r. Konrad Mazowiecki nadał Krzyżakom ziemię chełmińską, opanowaną wówczas zresztą przez Prusów, jako bazę wypadową przeciwko plemionom bałtyjskim. Zakon znalazł obszar swojej głównej działalności na okres 300 lat.




Strefa bałtycka – Peryferie chrześcijaństwa
europejskiego

W świadomości ludzi XIII w. granicę Europy wyznaczał zasięg chrześcijaństwa. Łatwo było ją wytyczyć na południu, gdzie islam stanowił wyraźne znamię odrębności cywilizacyjnej, trudniej na północy. Od X wieku w kręgu kultury chrześcijańskiej znajdowały się kraje skandynawskie i Polska, w XII w. podbite i ochrzczone zostały plemiona zachodnio-słowiańskie. Pozostawał rozległy obszar nad Bałtykiem, ciągnący się od ujścia Wisły na wschód i północ, aż po rejony tundry arktycznej. Zamieszkiwały go ludy bałtyjskie różniące się od Słowian i Skandynawów językiem i kulturą. Za nimi coraz rzadziej zaludnione obszary zamieszkiwały ludy już całkiem odrębne – Ugrofinowie, a jeszcze dalej Lapończycy. Część z nich podbita była przez chrześcijańskich Szwedów, część przez Słowian wschodnich, przez Ruś Kijowską. Powodowało to dodatkowe komplikacje. Mieszkańcy Nowogrodu, Pskowa, Tweru – byli związani z Bizancjum, wyznawali też prawosławie. Pogaństwo ludów nadbałtyckich nie było jednolite, wynika to choćby z fińskiego eposu Kalewala. Inny obraz rzeczywistości mieli mieszkańcy Finlandii, inny Laponii, jeszcze inny Litwy. Łączył ten różnorodny świat czynnik zacofania: słabo zaludnione rejony (zapewne do 4 osób na km²), brak organizacji państwowej, stosunkowo rzadkie i niewielkie ośrodki miejskie, na ogół stanowiące miejsce spotkań z przybyszami z zewnątrz. Nie można jednak powiedzieć, by rejony te nie miały kontaktów ze światem. Funkcjonował wielki handel, przebiegały przez nie ważne szlaki europejskie, pojawiały się misje. Już we wczesnym średniowieczu płynął stamtąd potok niewolników do krajów arabskich. Puszczańskie tereny były obszarem eksportu futer, częściowo wosku i miodu. W XIII w. sytuacja się zmieniła. Handel niewolnikami przestał odgrywać większą rolę w Europie. Rozwinęła się wymiana prowadzona z Rusią nowogrodzką. Produkty ruskich lasów – głównie futra i artykuły przywożone ze wschodu i południa (z Bizancjum, Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu) stanowiły atrakcję dla kupców niemieckich, którzy w tym stuleciu zastąpili na Bałtyku skandynawskich i słowiańskich wikingów. Ziemie nadbałtyckie zatem stały się obszarem dla rycerstwa i kupiectwa interesującym, tym bardziej że przemiany społeczne w krajach niemieckich sprzyjały migracjom.
Właśnie na przełomie XII i XIII w. plemiona Bałtów weszły w okres przyspieszonego rozwoju, konsolidacji wewnętrznej i przeobrażeń społecznych. Coraz większe znaczenie zaczęła odgrywać starszyzna plemienna, coraz więcej członków wspólnot rodowych zaczęło traktować wojnę, jako stałe uzupełnienie swego budżetu. Najazdy pogańskich Prusów (dzielących się zresztą na wiele plemion) i Litwinów zaczęły w sposób istotny wpływać na losy ich sąsiadów. Granica osadnicza Mazowsza cofnęła się na południe o prawie 100 km, a obszary pograniczne zaczęły być zajmowane przez stałe osadnictwo Bałtów. Uprzedzając nieco bieg wydarzeń trzeba dodać, że poczynając od dwudziestych lat XIII w. Ruś Kijowską zaczęły niszczyć najazdy mongolskie. Ubył na czas jakiś jeden konkurent do opanowania ziem nadbałtyckich, pojawiły się możliwości ekspansji plemion litewskich na wschód i budowy przez nie rozległego państwa. Rozbicie dzielnicowe Polski, wzajemne walki prowadzone przez książąt, osłabiały południowego sąsiada. W 1227 r. czasowo ubył też jeszcze jeden pretendent do panowania nad Bałtykiem. W bitwie pod Bornhöved król duński Waldemar II pokonany został przez koalicję książąt niemieckich. Ziemie na wschód od Wisły stały się obszarem kolonizowanym przez Niemców, pełniąc funkcje zbliżone do tych, które odgrywał Dziki Zachód w dziejach Ameryki.

Początki tego procesu miały miejsce już w XII w. W 1157 r. Albrecht Niedźwiecki z dynastii askańskiej zaczął budować potęgę swej rodziny, tworząc Marchię Brandenburską. Od 1160 r. Henryk Lew z rodu Welfów podobnie budował władztwo saskie na północy, podbijając ziemie słowiańskich Obodrytów. Na zdobyte ziemie sprowadzał osadników saskich, fryzyjskich, holenderskich. Kolonizację niemiecką, niosącą ze sobą tzw. prawo niemieckie oparte na rencie pieniężnej, na samorządzie terytorialnym, popierali zresztą także władcy słowiańscy, a nawet litewscy. Przynosiła ona korzyści materialne, ulepszała gospodarkę wiejską, a także (mimo konfliktów kulturalnych, językowych, nawet politycznych) zmieniała kształt ówczesnej świadomości państwowej. Przybysze niejednokrotnie dobrze rozumieli interesy kraju, w którym zdobywali majątek i pozycję społeczną. Było to wyraźnie widoczne przy tworzeniu nowych miast, zakładanych przez imigrantów głównie z Westfalii i Nadrenii za pośrednictwem Lubeki. Ten największy port nad Bałtykiem, założony przez lennika Henryka Lwa – Adolfa II Holsztyńskiego, protegowany przez Fryderyka Barbarossę i Waldemara II, po upadku tego ostatniego uzyskał wielkie przywileje od cesarza Fryderyka II i od 1226 r. stał się wolnym miastem cesarskim. Miasto to stanowiło główny etap najważniejszej drogi biegnącej w tym czasie przez północną Europę i łączącej Flandrię, Fryzję, Nadrenię z Rusią nowogrodzką. Ten szlak przechodził przez „niczyje” tereny nadbałtyckie, stwarzał też duże możliwości handlowe na trasie do Gotlandii, Szwecji, Inflant. Już w połowie XIII w. powstawały obok starych emporiów wikińskich nowe miasta zakładane przez kupców niemieckich: Wismar, Roztoka (Rostock), Strzałów (Stralsund), Gryfia (Greifswald), Ryga; pojawiały się kolonie na ogół cieszące się przywilejami dawanymi przez miejscowych władców i posiadające własne prawo w Szczecinie, Gdańsku, Sztokholmie. Wprowadzenie kogg, dużych żeglownych statków handlowych ale skutecznych i w walce, a nieco później holków, posiadających pojemność i do 500 ton – stworzyło możliwość przewozu wielu ludzi i masowych, ciężkich towarów: drewna, soli, zboża, metali. Powiązania z rodzinami i firmami handlowymi na zachodzie Niemiec i w Niderlandach umożliwiały finansowanie dużych inwestycji kupieckich. Od połowy XIII w. kupcy niemieccy zaczęli eksploatować też zaplecze Bałtyku, wywożąc z Holsztynu, Meklemburgii, Pomorza i Prus zboże, które dostarczali do Norwegii. Zwiększył się handel futrami i produktami leśnymi, coraz bardziej znaczącą rolę odgrywał przewóz metali – żelaza i miedzi. Rozwój Polski, Szwecji, Litwy, Rusi powodował wzrost zapotrzebowania na produkty przywożone bądź z zachodu, bądź z Nowogrodu: kosztowności, korzenie, sukna, jedwabie, wina, broń, ryby morskie i sól. W rezultacie kupcy niemieccy zdobyli monopol w handlu Europy Zachodniej ze Skandynawią i Rusią nowogrodzką, intensyfikując przy tym życie gospodarcze nad Bałtykiem a także i nad Morzem Północnym. Rzecz prosta – między poszczególnymi miastami występowały sprzeczności, wybuchały spory, ale wspólne interesy były silniejsze od rozbieżności. Walka o przywileje handlowe (reglamentację cen, ułatwienia w żegludze, zniesienie prawa nadbrzeżnego, usługi celne, ochronę osobistą, własne sądy) łączyła poszczególne gminy niemieckie, tym bardziej że korzystna koniunktura nad Bałtykiem tworzyła pola działania dla wielu przedsiębiorców. Pod przewodem Lubeki, poczynając od schyłku I połowy XIII w. zaczęły powstawać sojusze i układy międzymiejskie, które przerodziły się wkrótce w luźny związek (konfederację) miast na obszarze od Kolonii po Rygę i Rewel (Tallin). Ta tzw. Hanza niemiecka obejmowała też ośrodki znajdujące się w północnych Niemczech – Nadrenii, Fryzji, Oldenburgu, Meklemburgii, Saksonii, Brandenburgii oraz miasta na obszarach pozaniemieckich – we Flandrii, Holandii, Danii, Szwecji, na Pomorzu, w Inflantach. Coraz częstsze zjazdy przedstawicieli władz reprezentujących mieszczańskie samorządy ustalały wspólną politykę wobec państw i władztw terytorialnych na rozległym obszarze Europy. W obrębie zainteresowań Hanzy znajdowała się Portugalia (sól z Setubal), Akwitania, Anglia, Szkocja, Islandia, Norwegia, Dania, Francja, Szwecja z Finlandią, Ruś nowogrodzka i Ruś Halicka, Polska, Litwa, Prusy, Węgry, nie mówiąc oczywiście o krajach niemieckich. W XIII w. zatem strefa bałtycka została włączona do systemu gospodarczego (i ustrojowego poprzez rozwój miast samorządowych) całej północnej Europy. W jej ogólnym systemie grała rolę podwójną: handlową (dostarczyciela produktów poszukiwanych na zachodzie, rynku zbytu na wyroby przemysłowe, szlaku łączącego z Rusią) i społeczno
-osadniczą (stanowiąc obszar atrakcyjny, nowy dla licznych grup poszukujących lepszych warunków życia i pracy). Właśnie Lubeka stała się głównym rzecznikiem i ważnym współorganizatorem, czy nawet inwestorem „wypraw krzyżowych” zmierzających do powstania władztw terytorialnych w Inflantach. Była też żywo zainteresowana planami krzyżackimi w Prusach.

Plemiona pruskie w początkach XIII w. były jeszcze dalekie od zjednoczenia. Z ważniejszych terytoriów warto wymienić Pomezanię i Pogezanię na zachodzie, Warmię i Sambię na północy, ziemię Sasinów, Barcję na południu oraz na wschodzie grupę przejściową między Prusami i Litwinami – Jaćwięż (Sudowię). Wzajemne walki doprowadziły do przesunięć politycznych, do wyludnienia niektórych obszarów. Tak np. plemię Galindów (na południu kraju) zostało w ciągu XII w. wytrzebione (częściowo zapewne zmuszone do migracji), przez ataki sąsiednich bratnich plemion i książąt polskich. Gdzie indziej – w Sambii, Jaćwięży – następował rozwój gospodarczy kraju. Obok wielkich emporiów handlu bałtyckiego (Truso nad Zalewem Wiślanym), istniała już sieć targów, kształtowały się terytoria wokół grodów i postępował podział społeczny. Jeszcze w XI w. różnice między warstwą możnych, a ludnością pospolitą nie były duże. Ponoć przedstawiciele pierwszej grupy pijali kumys (sfermentowane kobyle mleko), a przedstawiciele drugiej – miód. W XII w. już wyróżniały się jednostki, których władza przekroczyła granice osady, czy pola (najmniejszej jednostki terytoralnej), a nawet niekiedy plemienia.
Od początku XIII w. zaogniały się stosunki polsko-pruskie. Dalej trwały próby ekspansji politycznej książąt polskich, które co prawda nie były uwieńczone sukcesem, ale pozwalały przesuwać granicę osadniczą Mazowsza na północ. W końcu drugiego dziesiątka tego stulecia, konkretnie ok. 1217 r., do kontrnatarcia przeszli Prusowie. Nie tylko zniszczyli całe pogranicze mazowieckie, ale wdzierali się także w głąb ziem polskich, docierając i do Płocka, który został przez nich złupiony i spalony w 1224 r. Ponadto, zapewne na początku lat dwudziestych, opanowali ziemię chełmińską należącą przedtem do Mazowsza. Jednocześnie toczyła się walka o chrystianizację Prus. Już w 1206 r. Innocenty III wydał bullę, w której wzywał kler polski do poparcia wysiłków misyjnych prowadzonych przez cystersów z wielkopolskiego Łekna. Mimo różnych tarć i sporów udało się cysterskim misjonarzom, którzy znaleźli się pod bezpośrednią opieką arcybiskupa gnieźnieńskiego, nawrócić pewną grupę możnych pruskich na prawym brzegu dolnej Wisły. W 1216 r. sam papież ochrzcił przybyłych do Rzymu dwóch naczelników plemiennych, a ich misjonarza, cystersa Chrystiana, wyświęcił na biskupa Prus. Nowe biskupstwo, powstałe zapewne na szczycie delty wiślanej w Zantyrze, pomyślnie rozwijało się przez parę lat, ale na przeszkodzie umocnienia jego znaczenia stanęły wojny z Prusami broniącymi się przed chrystianizacją. Na IV soborze laterańskim papież zobowiązał wszystkich rycerzy chrześcijańskich do udziału w wyprawach krzyżowych. Kto nie miał środków na wyprawę do Ziemi Świętej, miał walczyć z bliżej mieszkającymi poganami. Stanowiło to zachętę do atakowania Prus dla Niemców, Duńczyków, Polaków. Co prawda, były też i inne plany. Zwierzchni książę Polski, Leszek Biały, który wymówił się w 1221 r. od wyprawy do Palestyny (motywując Honoriuszowi II, że nie ma tam piwa, do którego jest ze swoim rycerstwem przyzwyczajony) zaproponował nawracanie Prusów w dość oryginalny sposób. Miał być założony w Prusach wielki targ, na którym obok wymiany żelaza, soli i innych produktów prowadzono by misję drogą pokojową. Narastający napór Prusów z jednej, a krzyżowców europejskich z drugiej strony pokrzyżował te zamiary. Pozostawała wojna i umocnienie, w miarę możliwości, działalności misyjnej Chrystiana. W 1222 r. otrzymał on wielkie nadania w ziemi chełmińskiej, która jednak już była splądrowana, a może i zajęta przez Prusów. Niewiele pomogła też ogólnopolska „stróża” rycerska organizowana na północnej granicy Mazowsza. Aby ją wzmóc biskup Chrystian zaproponował osadzenie zakonu rycerskiego. W 1228 r. w Dobrzyniu nad Wisłą osadzeni zostali Milites Christi de Dobrin, rycerze Chrystusa zwani braćmi dobrzyńskimi, którzy jednak bez odpowiedniego zaplecza finansowego i demograficznego z trudem sami się bronili przed atakami Prusów. W 1235 r. połączyli się oni z Krzyżakami.
Wszystkie te działania poprzedzały układ księcia Konrada Mazowieckiego z wielkim mistrzem Krzyżaków Hermanem von Salzą. W 1226 r. ten ostatni uzyskał od Fryderyka II wielki przywilej. Cesarz rzymski, jako zwierzchnik chrześcijaństwa, któremu podlegały „ziemie niczyje”, ziemie pogan żyjących „w niewoli Beliala” i w „jarzmie grzechu”, nadał Prusy Zakonowi, przyznając mu prawa książąt Rzeszy. Czy Konrad o tym akcie wiedział, jest sprawą kontrowersyjną. W tymże roku przybyło na Kujawy paru rycerzy krzyżackich nie wykazujących większych inicjatyw. Dopiero po erygowaniu braci dobrzyńskich i po powrocie Hermana von Salzy z wyprawy krzyżowej, Zakon podjął energiczniejszą działalność. W 1228 r. Konrad nadał mu ziemię chełmińską, przy czym zagwarantowane zostały nadania dla Chrystiana, co zostało potwierdzone w 1230 r. i utrwalone bullą papieską.
Budzi spory między historykami polskimi i niemieckimi, czy w tymże roku Konrad wydał jeszcze jeden przywilej nadający Zakonowi ziemie w Prusach „z wszelką lenną zwierzchnością i jurysdykcją, zupełnym i prawdziwym władaniem” i zrzekający się wszelkiego udziału księcia w spodziewanych zdobyczach. Prawdopodobnie jest to akt sfałszowany w parę lat później (w 1234 r.), kiedy to sytuacja uległa istotnej zmianie. Jeszcze w 1231 r. biskup Chrystian zrzekł się na korzyść Zakonu uprawnień kościelnych w ziemi chełmińskiej w zamian za 2/3 ziemi zdobytej na Prusach. W 1233 r. biskup dostał się jednak do niewoli Sambów. Krzyżacy wykorzystali tę sytuację i zwrócili się do papieża o protekcję nad ziemiami Prus. W 1234 r. papież nadał nowo zdobytym terytoriom status kraju wyjętego spod panowania jakiejkolwiek innej władzy. Kiedy Chrystian w 1238 r. wrócił z niewoli, mógł już tylko zabiegać o przywrócenie mu części poprzednich praw. Do 1243 r. ustalone zostały zasady głoszące, że Prusy są nadane przez papieża jako lenno Zakonowi, który posiada tam 2/3 ziemi na swoją własność. W ciągu 17 lat, wykorzystując umiejętnie korzystną koniunkturę polityczną (słabość księstw polskich, migracje z Rzeszy, spory papieża z cesarzem), Zakon zdobył podstawy władztwa terytorialnego nad Bałtykiem.




Podbój Prus i budowa państwa krzyżackiego

Wczesną wiosną 1230 roku przybył do Polski Herman von Balk, późniejszy mistrz krajowy Prus, który przeprawił się przez Wisłę, i założył pierwszy gródek krzyżacki wsparty o stuletni dąb, z konarów którego można było obserwować okolicę. Pierwsza grupa Krzyżaków nie była liczna. Jeżeli wierzyć współczesnym kronikarzom, z Hermanem Balkiem przybyło zaledwie siedmiu rycerzy-zakonników, którym zapewne towarzyszyła grupa giermków i służby nie przekraczająca siedemdziesięciu osób. Nie oni jednak stanowili główną grupę uderzeniową, lecz rycerze z Zachodu, którzy przybywali na krucjaty przeciwko poganom. Organizacja wypraw była znakomita. Ich założeniem było utrzymywanie w swym ręku wodnych linii komunikacyjnych zapewniających stały dopływ pomocy i ewentualne możliwości odwrotu. Stąd też wyprawy posuwały się brzegiem Wisły do morza i następnie wzdłuż morza, aż po ujście Niemna. Opanowanie wnętrza kraju stanowiło etap końcowy podboju.
Scenariusz wypraw był w zasadzie podobny. Krzyżacy zakładali obsadzone stałą załogą silne obozy, które stanowiły bazę wypadową krucjaty. Po przybyciu rycerstwa z Zachodu urządzano wyprawę, podczas której zdobywano punkty oporu Prusów i umacniano je, jako kolejne obozy warowne. Krzyżowcy wracali do domów, a załoga krzyżacka broniła się przeciwko Prusom usiłującym odzyskać stracone pozycje. Na ogół obrońcy wytrzymywali oblężenie do czasu przybycia następnej grupy rycerzy, po czym po rozbiciu nieprzyjaciela uderzano na kolejny punkt oporu przeciwnika. W 1231 r. Krzyżacy założyli gród w Toruniu, w 1232 r. w Chełmnie, w 1234 r. w Kwidzyniu, w 1237 r. w Elblągu, zapewne rok później w Christburgu (Dzierzgoń); w 1238 r. opanowana została Balga. Dalsze postępy zahamowało wielkie powstanie Prusów, którzy zagrożeni podbojem potrafili zjednoczyć się, by zwalczyć groźnego przeciwnika. Sprzymierzyli się przy tym z księciem pomorskim Świętopełkiem gdańskim, którego dobre stosunki z Krzyżakami zostały zerwane wobec narastających konfliktów granicznych. Kontrakcja pruska przyniosła sporo sukcesów, ale główne zamki krzyżackie zostały w rękach Zakonu. Mobilizacja nowych sił Zakonu, interwencja legatów papieskich, doprowadziły w 1249 r. do zawarcia pokoju w Christburgu. Część Prusów uznała władzę Zakonu, zachowując (pod warunkiem dotrzymywania wiary chrześcijańskiej) wolność osobistą i przywileje rządzenia się według prawa polskiego. Podbój Prus postępował nadal mimo różnych trudności, a nawet klęsk wojsk zakonnych. W 1252 r. założony został zamek Memel (Kłajpeda), w 1255 r. Królewiec (Kónigsberg, dziś Kaliningrad). W ciągu paru lat następnych Krzyżacy opanowali południowe rubieże kraju, atakowane i pustoszone jednocześnie przez Polaków i Rusinów. W 1260 r., po sporach terytorialnych, książęta mazowieccy zrzekli się pretensji do ziem pruskich, otrzymując w zamian od Krzyżaków prawo zawłaszczenia 1/6 ziem Jaćwięży.
Dalsza akcja skierowana została na Żmudź. Tu jednak Zakon napotkał niepowodzenie. W 1260 r. nad rzeką Durbą Krzyżacy ponieśli klęskę. Na polu bitwy miało paść 150 rycerzy-zakonników. Stało się to sygnałem wielkiego ogólnopruskiego powstania. Co prawda, poszczególne plemiona walczyły osobno, każde miało swojego wodza, akcje zbrojne nie były koordynowane. Niemniej Prusowie opanowali wiele zamków krzyżackich, zniszczyli liczne nowo zakładane osady, a ich zagony docierały do Torunia, Kwidzynia i Braniewa (Braunsberg). W pierwszym okresie powstania aktywnie popierała Prusów Litwa. Pierwszy historyczny władca tego kraju Mendog, obdarzony koroną królewską w zamian za chrzest, jednoczył różne plemiona bałtyjskie i skutecznie rozszerzał swoje panowanie. Jego zamordowanie w 1263 r. wepchnęło Litwę w odmęt walk wewnętrznych. Prusowie zostali praktycznie sami i mimo sukcesów w otwartym polu nie byli w stanie zdobyć głównych krzyżackich warowni. Lepsza organizacja wojskowa Zakonu wspomagana była przez stały napływ wojsk krzyżowych, przybywających głównie ze wschodnich Niemiec. W 1236 r. bawił w Prusach margrabia Miśni Henryk, w 1239 r. książę Otto Brunszwicki. W ciągu następnych czterdziestu lat przybywali z wojskiem pięciokrotnie margrabiowie brandenburscy, dwukrotnie landgrafowie turyńscy, dwa razy król czeski Przemysł Ottokar II, raz – książę Austrii. W wyprawach uczestniczyli książęta polscy z Mazowsza, Kujaw, Śląska, okresami nawet z Pomorza Gdańskiego. Wraz z Krzyżakami ciągnęły liczne grupy drobniejszych rycerzy, niekiedy i ministeriałów, którzy otrzymywali w Prusach nadziały ziemi. Wreszcie stałą pomoc przynosili kupcy hanzeatyccy, głównie lubeccy, wykazujący w ciągu XIII w. coraz większe zainteresowanie pruskim i pomorskim odcinkiem wybrzeża Bałtyku.
Stłumienie powstania pruskiego w 1274 r. pozwoliło przejść do ostatecznego ataku na wschodnie i południowo-wschodnie części Prus. Po uporczywych walkach opanowana została ostatecznie Jaćwięż. Walki zakończyły się w 1283 r. Wódz Jaćwięgów Skumand, który poprzednio uszedł na Ruś, wrócił do kraju i wraz ze starszyzną miejscową przyjął chrzest. Po pięćdziesięciu latach walk Prusy zostały ostatecznie podbite przez zakon krzyżacki.
Z owym podbojem wiążą się istotne zmiany demograficzne. Przyjmuje się, przy wielu zresztą sprzecznych sądach, że w początkach XIII w. ludność pruska nad Wisłą i Niemnem liczyła około 170 tys. mieszkańców. W 1300 r. liczba ta spadła do około 90 tys. mieszkańców, przy czym w rzeczywistości była zapewne wyższa, jako że szacunki dotyczą ludności cieszącej się prawem pruskim. Około 1400 r. znowu można mówić o wzroście liczby Prusów (czy też ludzi posiadających prawo pruskie) do około 140 tys., co stanowiło około 40% całej liczącej 350 tys. populacji kraju. Zatem, w ciągu pierwszych siedemdziesięciu lat podboju liczba ludności zmniejszyła się do około 41% stanu poprzedniego, by przez następne sto lat wzrosnąć do około 82% zaludnienia z początków XIII w. Olbrzymie straty spowodowane były nie tylko śmiertelnością Prusów podczas walk zbrojnych. Obie walczące strony starały się osłabić przeciwnika poprzez zniszczenie zbiorów, zajmowanie bydła, palenie zabudowań. Ten sposób prowadzenia walki („pożar zdobi wojnę jak magnificat nieszpory” mawiał później jeden z margrabiów brandenburskich) powodował zwiększoną śmiertelność niemowląt, spadek rozrodczości wywoływany głodem i epidemiami. Wiemy także, że część ludności pruskiej przenosiła, się za granicę – na Litwę, na Ruś, do Polski, dając początek znanym później rodom. Część – szczególnie wśród możnych – bardzo szybko zgermanizowała się. Dzierżąc obszerne włości nadane przez Zakon uzyskiwała prawo niemieckie i zasilała miejscowe rycerstwo. Zakonowi chodziło bowiem głównie o tę grupę społeczną. Jeśli pruscy poddani nie występowali przeciw swym panom, Krzyżacy nie zajmowali się nimi zbytnio. W XIV w. indagowani przez przybyszów z zachodu o pogaństwo ciągle trwające wśród ludu pruskiego odpowiadali: „pozwólcie Prusom zostać Prusami”. Wiązało się to z podziałami społecznymi i degradacją uboższej ludności miejscowej. Stąd, w miarę możliwości wszyscy ci, którzy chcieli robić karierę w państwie zakonnym, starali się przekształcić swój status nie tyle narodowy, co społeczny. Nie zmienia to obrazu zniszczeń i klęski demograficznej, za którą w pewnej mierze odpowiadają nie tylko rycerze niemieccy, ale także władcy polscy, ruscy i duńscy.
Zakończenie walk o utrwalenie władzy w Prusach stwarzało Zakonowi nowe możliwości. Już wyżej była mowa o innych rycerzach, którzy opanowali część Inflant. W tym kraju nie tylko opór miejscowej ludności komplikował sytuację polityczną. O ziemie stanowiące bramę do bogatego Nowogrodu Wielkiego walczyły różne grupy Niemców, skupionych bądź wokół Zakonu, bądź wokół biskupa Rygi. Do tego doszła ekspansja Danii, która zajęła północne Inflanty, a także konflikty z księstwami ruskimi. Wreszcie, niebezpieczna była granica południowa z Litwą, która zadała kawalerom mieczowym straszliwą klęskę pod Szawlami w 1236 r. Zagrożone resztki zakonu połączyły się z Krzyżakami. Ich mistrzem krajowym został Herman von Balk, dotychczasowy mistrz pruski, uznano pretensje duńskie do północnej Estonii (gdzie Dania panowała do XIV w.). Klęska, jaką ponieśli w bitwie na jeziorze Peipus w 1242 r. od Aleksandra Newskiego, księcia Nowogrodu, ustaliła ich granice wschodnie. Zmuszeni też byli pogodzić się z biskupem Rygi (później arcybiskupem), który władać miał obszarem 2/3 Inflant. Niemniej władztwo Zakonu sięgało od Wisły do północnych krańców Zatoki Ryskiej z przerwą tylko na terytoria Żmudzi.
Na tym nie zakończyła się jednak budowa państwa w Prusach. Już od ostatniej ćwierci XIII w. Krzyżacy interesowali się Pomorzem Gdańskim, obszarem leżącym na lewym brzegu dolnej Wisły. W tym czasie była to jeszcze ziemia należąca do udzielnych książąt; walki między nimi ułatwiły w 1282 r. opanowanie przez Zakon zamku w Gniewie. W następnych latach Pomorze weszło ponownie w granice odbudowywanej Korony Polskiej. Słabość tej ostatniej, walki pretendentów do tronu, ułatwiały jednak stopniowe odrywanie różnych ziem, jak np. w 1303 r. mazowieckiej ziemi michałowskiej. Główny teren ekspansji stanowiło jednak Pomorze, do którego pretensje rościła sobie także Brandenburgia jeszcze w oparciu o przywileje Fryderyka z 1221 r. Właśnie margrabiowie, wykorzystując niezadowolenie części miejscowego możnowładztwa z rządów Łokietka, wkroczyli na Pomorze i w 1308 r. zajęli miasto Gdańsk, w którym bronił się tylko gród obsadzony przez wojska Władysława Łokietka. Do Gdańska wpuścili ich niemieccy mieszczanie, bardziej zainteresowani związkiem politycznym z Brandenburgią niż z Polską. Władysław, zajęty konfliktami ze zwolennikami panowania czeskiego, nie był w stanie przyjść na odsiecz. Jego zwolennicy wezwali więc na pomoc Krzyżaków. Ich wojska rzeczywiście wkroczyły na Pomorze, co skłoniło Brandenburczyków do opuszczenia kraju, ale następnie doszło do konfliktu i z miejscowymi, i ze zwolennikami Łokietka. Gdańscy mieszczanie rywalizowali z mieszkańcami ośrodków krzyżackich, głównie z Elblągiem. Rycerze pomorscy woleli własnego, słowiańskiego władcę. W trakcie konfliktu doszło do spalenia grodu gdańskiego i miasta na prawie lubeckim, a także opanowania całego Gdańska przez Zakon. Do dziś żyje pamięć o rzezi dokonanej przez wojska krzyżackie. Jest w niej sporo prawdy, o czym świadczą i archeologiczne ślady zniszczeń, i relacje – co prawda niechętnych Krzyżakom – przedstawicieli duchowieństwa. Opat klasztoru cystersów w Oliwie zeznał, że spowiadał mordowanych także na terenie kościołów – „o ile mu na to pozwalano”. Po zdobyciu Gdańska wojska zakonne z mistrzem pruskim Henrykiem von Plotzke ruszyły na południe. W trakcie pertraktacji z namiestnikiem księcia polskiego zajęty został Tczew, z którego usunięto – jak w Gdańsku – gminę niemiecką; opanowana została cała północ kraju. W 1309 r. zaczęła się regularna wojna z Polską, w wyniku której Zakon, po zdobyciu twierdzy w Świeciu, zawładnął całym Pomorzem. Jednocześnie zawarł układ z Brandenburgią, w którym zakupił od niej prawa do tej ziemi. Układ, potwierdzony przez cesarza Henryka VII, stał się podstawą prawną posiadłości Zakonu na zachód od Wisły.

Władysław Łokietek niemal natychmiast podjął dwukierunkową akcję dyplomatyczną: z jednej strony organizował procesy sądowe, które miały dowieść jego praw do utraconych ziem, z drugiej (w przeciwieństwie do Krzyżaków) płacił do skarbu papieskiego tzw. denar św. Piotra z ziem swego królestwa (ukoronował się w 1320 r.). Opłata ta, wpływająca z Pomorza, była ważnym argumentem w kurii. Wysoki poziom dyplomacji zakonnej sparaliżował jednak zabiegi prawne. W dwudziestych latach XIV w. wybuchła więc wojna, do której włączone zostały niemal wszystkie kraje Europy środkowo-wschodniej. Krzyżacy, wspierani przez liczne rycerstwo z terenu Rzeszy, sprzymierzyli się z Janem Luksemburskim, królem Czech, pretendentem do tronu polskiego. Z tej też racji pomagali Zakonowi lennicy Luksemburga – książęta Mazowsza. Dalszym sprzymierzeńcem Zakonu była Brandenburgia, która oprócz gotówki uzyskała kilka miast pomorskich, a ponadto zajęła niektóre grody polskie. Sprzymierzonych popierał – acz umiarkowanie – sam cesarz Ludwik Wittelsbach, który po wymarciu Askańczyków nadał Marchię Brandenburską swemu synowi. To zresztą powodowało przychylniejszy stosunek kurii awiniońskiej do Łokietka. Ten ostatni jednak – co było dyskusyjnym posunięciem dyplomatycznym – zawarł przymierze z pogańską Litwą oraz z niektórymi książętami
ruskimi, w oczach zachodu schizmatykami. Popierał go ponadto jego zięć – król Węgier Karol Robert Andegaweński, niechętny potędze Luksemburgów.

Wojna, która toczyła się w latach 1326–1333, spowodowała wielkie wyniszczenie ziem pogranicznych należących do Zakonu i Brandenburgii oraz dużych połaci Polski. Z biegiem czasu zarysowała się wyraźna przewaga militarna strony krzyżacko-czeskiej, w stopniu który groził zagładą nowo odbudowanej Korony Polskiej. W 1331 r. doszło do koncentrycznego ataku Czechów z południa i Krzyżaków z północy. Na umówione spotkanie w środku Polski spóźnił się król Jan, co zapewne uratowało Łokietka. Cofających się Krzyżaków obciążonych łupami potrafił on jeszcze zaatakować pod Płowcami, gdzie doszło do zaciekłej bitwy połączonej z mordowaniem jeńców przez obie strony. Praktycznie rzecz biorąc – bitwa płowiecka nie została taktycznie rozstrzygnięta. Polacy traktują ją jako swój sukces i zapewne mają rację. Uratowana została sytuacja w roku najcięższej próby dla Polski: po bitwie Krzyżacy wycofali się z Królestwa. Ponadto, co może nawet ważniejsze, pozostała legenda mówiąca o pomszczeniu krzywd przez Polaków, utrwalona w pieśniach ludowych i stająca się stałym składnikiem samowiedzy społecznej kształtującym ponadregionalny, ogólnonarodowy patriotyzm.
Nie przeszkodziło to jednak dalszym akcjom krzyżacko-czeskim, w wyniku których Zakon zajął Kujawy i ziemię dobrzyńską (dawny obszar działania zakonu dobrzyńców). Śmierć króla zjednoczyciela Polski – Władysława Łokietka zastała państwo rozbite i osłabione. Jego syn Kazimierz zwany Wielkim, podjął natychmiast żywą akcję dyplomatyczną w oparciu o sprzymierzone Węgry i papiestwo. Obok wysunięcia polsko-krzyżackich spraw spornych na forum międzynarodowe udało mu się wytoczyć w kurii papieskiej proces przeciwko Zakonowi (tzw. proces warszawski w 1339 r.). Sędziowie papiescy po przesłuchaniu ponad stu świadków (których zeznania na temat praw Polski do Pomorza i gwałtów zadawanych przez Krzyżaków są kapitalnym źródłem do poznania świadomości politycznej i narodowej XIV w.) ogłosili wyrok korzystny dla Kazimierza. Apelacja Krzyżaków uniemożliwiła jego egzekucję, ale rokowania doprowadziły do zawarcia pokoju w Kaliszu w 1343 r. Na sześćdziesiąt lat przerwał on konflikty z Polską. Zakon zwracał Kazimierzowi Kujawy i ziemię dobrzyńską, zatrzymywał Pomorze i ziemię michałowską.
Największy rozwój terytorialny Zakonu nastąpił jednak później, na przełomie XIV i XV w. Korzystając z walk o tron szwedzki, w 1398 r. Krzyżacy opanowali Gotlandię. Jeszcze wcześniej, w 1391 r. wzięli w zastaw ziemię dobrzyńską, a nieco później – z rąk książąt mazowieckich dalsze części ich władztwa (tzw. ziemię zawkrzeńską oraz wiską). W tymże 1398 r. układ z wielkim księciem Litwy Witoldem, szykującym się do rozprawy na wschodzie o prymat na terytoriach Rusi, oddawał w ręce Zakonu Żmudź, kraj litewski dzielący posiadłości inflanckie od pruskich. Wreszcie w 1402 r. Krzyżacy wzięli w zastaw od Zygmunta Luksemburskiego Nową Marchię, część Brandenburgii, przez którą przechodziła droga lądowa łącząca państwo pruskie z krajami Rzeszy. Przy okazji – zajęli pograniczne grody należące do Wielkopolski, które dotychczas stanowiły lenno króla polskiego. W ten sposób pierwsze dziesięciolecie XV w. przyniosło rozrost państwa zakonnego, które od Odry dosięgało po Zatokę Fińską i od północnych ziem mazowieckich po Gotlandię.




Państwo zakonne w Prusach –
Ustrój, gospodarka, polityka

Państwo zakonne, które powstało nad Bałtykiem miało charakter szczególny i niespotykany gdzie indziej w Europie. Teoretycznie rzecz biorąc podlegało ono władzy Zakonu jako korporacji duchownej, znajdującej się pod protektoratem papieskim i cieszącej się nadaniami ziemskimi przyznanymi przez cesarza. Zakon występował w potrójnej roli: jako władza terytorialna, jako zwierzchnik feudalny i jako bezpośredni właściciel dóbr ziemskich i użytkownik uprawnień monarszych.
Najwyższą władzę w Zakonie sprawował wielki mistrz (magister generalis), który był dożywotnio wybierany przez kapitułę generalną Zakonu. W jej skład wchodzili mistrzowie prowincjonalni wraz z konwentem stołecznego zamku. W XIII w. formalnie istniało sześć prowincji: Prusy, Inflanty, Niemcy, Apulia, Achaja i Armenia. Z czasem w praktyce liczyły się trzy pierwsze. Po śmierci wielkiego mistrza jego zastępca wyznaczał pierwszego elektora, który wyznaczał drugiego, razem już wyznaczali trzeciego, we trzech czwartego i tak dalej, aż do trzynastu. W tym gronie musiało być ośmiu rycerzy, czterech służebnych i jeden ksiądz, którzy reprezentować musieli wszystkie prowincje zakonne. Nie wolno było wybierać wielkiego mistrza z grona elektorów. Jeśli pojawiła się taka możliwość, kandydat ustępował miejsce w komisji komuś innemu. Ten system gwarantował zgodny wybór wielkiego mistrza. Wiele razy w dziejach Zakonu wielki mistrz był po jakimś czasie odsuwany od władzy, niekiedy sam rezygnował z godności, ale nigdy nie doszło do niezgodnej elekcji. Kapituła generalna winna była zbierać się każdej jesieni. Na swych posiedzeniach zatwierdzała nadawane urzędy, darowizny o wartości powyżej 500 złotych monet bizantyjskich. Kapituła sprawdzała i przyjmowała rachunki Zakonu i – co trwało aż po XV w. – udzielała zgody na przebywanie wielkiego mistrza poza Ziemią Świętą. Jej aprobata była też konieczna przy mianowaniu zastępcy wielkiego mistrza.
Wraz z odpadaniem pozaniemieckich prowincji i stopniowym usamodzielnianiem się gałęzi Zakonu, główną rolę jęła pełnić kapituła pruska. Charakterystycznym zjawiskiem, wiążącym się z usprawnieniem władzy było pojawienie się, poza statutem Zakonu, rady dostojników, stanowiącej rzeczywisty rząd państwa pruskiego. Należeli do niej, obok wielkiego mistrza i jego zastępcy, wielki komtur – odpowiedzialny za zaopatrzenie, wielki marszałek – zastępca wielkiego mistrza przy sprawowaniu dowództwa nad wojskiem, wielki szpitalnik – nadzorca szpitali zakonnych, ich gospodarki i działalności, wielki szatny – kierujący sprowadzaniem strojów. Z biegiem lat pojawiły się nowe urzędy, niektóre stare straciły znaczenie i na przełomie XIV i XV wieku radę przyboczną mistrza stanowili: wielki komtur, wielki marszałek, podskarbi kierujący skarbem i wielki szafarz prowadzący gospodarkę Zakonu, głównie zajmujący się handlem. Rada ta była uzupełniana jeszcze przez kilku komturów. Według podziałów kościelnych Prusy właściwe składały się z trzech, pozostających w archidiecezji ryskiej, diecezji: chełmińskiej, warmińskiej i sambijskiej. Posiadały one terytoria niezależne od administracji krzyżackiej. Biskupi i członkowie kapituł byli ściśle związani z Zakonem, jednak (szczególnie w XV w.) odgrywali dość samodzielną rolę. Pomorze Gdańskie pozostawało częścią diecezji włocławskiej, należącej do Gniezna, zachodnie skrawki państwa były składową diecezji kamieńskiej. Sieć parafialna, wykształcona ostatecznie w XIV w., stanowiła ważne ogniwa administracji lokalnej i transmisję życzeń władzy w stosunku do poddanych. Konkurencji Krzyżacy nie lubili, stąd rozwój zakonów był dość ograniczony. Jedynie w miastach, tak jak w całej Europie, powstawały konwenty zakonów żebraczych: dominikanów i franciszkanów.
Krzyżackie zgromadzenie zakonne dzieliło się na konwenty. Osadzone przy zamkach miały przypominać zgromadzenia zakonne, klasztory. Potrzeby zarządzania i administracji zmodyfikowały nieco pierwsze założenia. Tym bardziej że jak wyżej powiedziano, przed przełożonymi – komturami stały potrójne zadania: musieli oni prowadzić swe własne przedsiębiorstwa i kierować pracami na swych folwarkach, występowali jako panowie feudalni w licznych włościach, wreszcie byli suwerenami kierującymi sprawami państwa. Kraj cały został podzielony na jednostki administracyjne, na czele których stali komturowie, przełożeni konwentu. W zgromadzeniu znajdował się jego zastępca, wicekomtur, który kierował administracją zamku i jego gospodarką. Pozostali bracia-zakonnicy dzielili między siebie różne funkcje: był wśród nich szpitalnik, ogrodnik, marszałek (troszczący się o sprzęt wojskowy i stajnie), mincerz, kierownik młynów, piwniczy, czasem odpowiedzialny za stan lasów, czasem rybołówstwa czy cegielni. W porównaniu z innymi krajami Europy cała administracja była scentralizowana i prowadzona – zapewne na wzór sycylijskiej – w sposób biurokratyczny. Kancelarie konwentów prowadziły sprawozdawczość i rachunkowość na poziomie niespotykanym w północnej Europie, ocalałe resztki tych dokumentów są znakomitym źródłem pozwalającym historykom na odtworzenie życia codziennego Zakonu. W niektórych zamkach, gdzie nie było konwentu, rezydowali inni urzędnicy zakonni: wójt, niekiedy prokurator, którzy w towarzystwie paru braci-rycerzy i księdza kierowali lokalną administracją. Szczególnie rozbudowano skarbowość, przy czym stworzone zostały bodźce dla dobrego gospodarowania: część dochodów zabierała na ogół kapituła prowincjonalna, ale część pozostawała do dyspozycji konwentu. Mistrz mógł także w formie nagrody udzielać różnych uprawnień gospodarczych i konwentom, i członkom zgromadzenia, którzy już na własny rachunek prowadzili później różne transakcje.
W zasadzie każde komturstwo miało stanowić jednostkę samowystarczalną gospodarczo. W większości były to długie, wąskie pasy ziemi ciągnące się od morza do granicy polskiej. W ten sposób komturstwa mogły prowadzić gospodarkę morską, uprawiać ziemie na zapleczu, wreszcie administrować swoim obszarem puszczy ciągnącej się wzdłuż południowej granicy kraju. Były to zresztą tereny, które starano się kolonizować, sprowadzając osadników i tworząc wsie i miasta. Osadnicy ci rekrutowali się na ogół z Niemiec, ale zachodnie części państwa krzyżackiego, gdzie znajdowały się depresje morskie i bagniska, zasiedlane były przez Holendrów, pojawiali się drobni kupcy szkoccy osadzeni przy miastach, a wschodnia część puszcz zaludniana była intensywnie od XV w. przez ludność mazurską, która aż do II wojny światowej utrzymała swój język i obyczaje.
Rozbudowa i dostosowywanie administracji do potrzeb bieżących prowadziły do reformy granic komturii. Wielkie komturstwa na wschodzie były trudno porównywalne z małymi komturstwami w dobrze zagospodarowanej ziemi chełmińskiej. W całych Prusach jednak komtur był wysokim urzędnikiem państwowym. On rządził podległym sobie okręgiem, prowadził sądy ziemskie, zatwierdzał i uwierzytelniał zmiany tytułów własności, odpowiadał za ściąganie podatków, postępy kolonizacji, bezpieczeństwo publiczne, on wreszcie dowodził wojskiem ze swego terenu. System ten przez pierwsze 200 lat istnienia Zakonu w Prusach doskonale zdawał egzamin. Sieć miast stworzona w XIV w. funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Inwestycje zakonne – w postaci zamków, kościołów, murów miejskich, ratuszy, młynów czy spichrzów budzą podziw solidnością wykonania, użytkowością, a niejednokrotnie swym pięknem. Za trwały wkład w rozwój tych ziem należy uznać wprowadzenie prawa niemieckiego, bądź opartego o wzory Lubeki, bądź (znacznie częściej) o wzory Magdeburga zmodyfikowane w Chełmie dla potrzeb państwa pruskiego. Prawo niemieckie wprowadzało kilka elementów istotnych dla kształtowania nowego typu społeczeństwa: wolność osobistą i prawo do dziedzicznego dysponowania posiadaną nieruchomością, świadczenia oparte o rentę pieniężną, a więc sprzyjające rozwojowi gospodarki pieniężnej, także samorząd terytorialny, stanowiący punkt wyjścia do kształtowania się stanów, do zdobywania politycznej samodzielności różnych grup społecznych.
Osadnicy otrzymywali kilka lat tzw. wolnizny (swobody) na czas zagospodarowania się; po jej upływie zobowiązani byli do określonych świadczeń w pieniądzu, naturze, niekiedy robociźnie. Rządzili się sami, mając dość szerokie uprawnienia, przede wszystkim w zakresie gospodarki i prawa rodzinnego.
Rozwój rynku wewnętrznego doprowadził do silnego rozwoju miast, szczególnie w zachodniej części państwa. Gdańsk, Toruń, Elbląg, Braniewo (Braunsberg), Chełmno, Królewiec – obok wielu miast drobniejszych rozwijały się szybko i w połowie XV w. zaczęły odgrywać istotną rolę nie tylko w gospodarce, ale i w polityce. Na około 400 tys. mieszkańców, głównie zaludniających zachodnie połacie kraju, prawie 100 tys. mieszkało w miastach, stanowiąc ponad 20% całej populacji. Na obszarze środkowej Europy była to sytuacja spotykana jedynie w Czechach.
Skuteczność gospodarcza i administracyjna konwentu nie zmieniała faktu, że zasadniczym celem podkreślanym w regule zakonnej były działania wojskowe. Zakon zorganizował znakomitą armię, w której sami Krzyżacy stanowili tylko nieznaczną część. W chwili największego wysiłku militarnego państwa zakonnego mogło ono wystawić sporo ponad 20 tys. wojska. W 1410 r. w bitwie pod Grunwaldem (Tannenbergiem), największej w dziejach Zakonu, na polu stanęło wojsko liczące 20 tys. żołnierzy. Wśród nich było tylko około 700 braci-rycerzy (na około 1400 w całym Zakonie), ponad 11 tys. pospolitego ruszenia i około 8 tys. gości Zakonu i zaciężnych. Pospolite ruszenie składało się z rycerzy – posiadaczy ziemi, którzy na rozkaz komtura musieli stawać do służby konnej, z tzw. wolnych, którzy wypełniali tym swe państwowe obowiązki, z kontyngentów miast wystawiających i ciężkozbrojnych, i tabory oraz z chłopów, którzy w dziesięciu składali się na jednego lekkozbrojnego. Stałe kontakty z zachodem Europy doprowadziły do wprowadzenia wielu nowinek taktycznych. Już w 1362 r. Krzyżacy zaczęli stosować polową artylerię, jeszcze wcześniej tzw. wielkie łuki angielskie i kusze, w XV w. wprowadzili do walki tabory na wzór husycki. Potrafili łączyć najróżniejsze metody walki. Obok wspaniałych zamków w Malborku, Kwidzyniu, Radzyniu, Olsztynie, przy budowie których wykorzystywano wzory normandzko-sycylijskie, a później francuskie i angielskie, umieli budować wschodnioeuropejskie tzw. przesieki – umocnienia przejść granicznych zrąbanymi drzewami. Posiadali własną flotę wojenną, potrafili znakomicie zorganizować wywiad i służbę łączności. Siła ich wojska polegała też na dyscyplinie, nie stosowanej w innych armiach europejskich, szczególnie surowej dla rycerzy zakonnych. Reguła określała sposób stawania w szeregu, porządek marszu, system popasów, elementy szyku bojowego. Krzyżacy na wyprawie mieli być zawsze gotowi do walki. Nie wolno im było rozbierać się do snu, nawet zdejmować butów. Przewidywano tylko dwa posiłki dziennie, w czasie postu – jeden. Nie wolno było samowolnie opuszczać swego oddziału, w razie przekroczeń stosowano kary cielesne, obowiązek pracy fizycznej, areszt, czy nawet wypędzenie z Zakonu.
Własne gospodarstwa krzyżackie były znakomicie zorganizowane w skali nie tylko Prus, ale i zachodnich baliwatów. Zakon był bowiem instytucją dochodową. Jako przede wszystkim wielki posiadacz ziemi, tworzył folwarki zajmujące się uprawą zbóż, hodowlą koni i bydła, niekiedy rybołówstwem. Trudno określić wielkość posiadłości wiejskich Zakonu, ale można w przybliżeniu sądzić, że w Rzeszy i Prusach posiadał znacznie ponad półtora tysiąca włości. Te dane niewiele mówią, tym bardziej że inne dochody przynosiły pola uprawne Frankonii, a inne na pograniczu litewskim, ale były to wielkości przekraczające dziesięciokrotnie dochody zamożnych biskupstw północnej i zachodniej Europy, czterokrotnie – wielkiej metropolii gnieźnieńskiej i niewiele mniejsze od płynących z domeny króla polskiego. Rzecz prosta, dochody do kasy Zakonu płynęły także z opłat ludności rycerskiej w Prusach, z miast, ze świadczeń chłopskich. Egzekwowane sprawnie przez komturów i wójtów Zakonu dawały wielkie możliwości inwestycyjne wykorzystywane przy budowie zamków, kościołów, szpitali, przy utrzymywaniu wojska zaciężnego i gości przybyłych na krucjaty. Specyfiką działania gospodarczego państwa krzyżackiego była jednak organizacja handlu.
W XIV w. Krzyżacy zorganizowali wielki handel sięgający od Rusi Halickiej po Anglię i Flandrię. Działalność ta koncentrowała się w dwóch wielkich szafarstwach: królewieckim i malborskim. Za pośrednictwem gęstej sieci urzędników skupowali towary na obszarze nie tylko Prus, ale także krajów sąsiednich. Transakcje dokonywane na Rusi, w Wielkopolsce, na Mazowszu, na Litwie i oczywiście w licznych miastach pruskich obejmowały zakup zboża, drewna, futer, miodu, wosku, popiołu, smoły. Niejednokrotnie kupcy zakonni udzielali zaliczek pod zastaw przyszłych zbiorów, w ten sposób zapewniając sobie dostawy. Eksport tych produktów na zachód (wraz z bursztynem, którego wydobycie stanowiło monopol państwowy) przynosił spore zyski, tym większe, że w drodze powrotnej urzędnicy zakonni dowozili do Prus sukno różnego gatunku, wina, korzenie, broń, niekiedy sól czy śledzie. Warte podkreślenia są dwa zjawiska. Pierwsze dotyczy wielkości handlu; można szacować, że wartość obrotów handlowych Krzyżaków na przełomie XIV i XV w. była porównywalna z wartością obrotów dużych miast hanzeatyckich – Lubeki czy Gdańska. Drugie wiąże się z jego zasięgiem. Krzyżacy byli kontrahentem wszystkich warstw społecznych. Dostarczali zaliczek książętom, rycerzom, chłopom, mieszczanom, duchowieństwu, uzależniając niekiedy od siebie gospodarczo całe kraje, tak jak miało to miejsce z Mazowszem.
Wreszcie – trzeba wspomnieć o krzyżackim przemyśle. Huty żelaza i szkła, młyny, słodownie, smolarnie – stanowiły stałe pozycje w majątku poszczególnych komturów. Wielkie inwestycje budowlane powodowały zakładanie własnych cegielni, wapienników, warsztatów kamieniarskich, ciesielskich, snycerskich. Wiązało się to z zatrudnianiem setek ludzi, z rozwojem rynku wewnętrznego, z przenoszeniem wzorów architektonicznych i technologicznych do środkowej Europy.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że Krzyżacy stanowili pomost łączący różne części naszego kontynentu. Nie był to tylko skutek istnienia konwentów na zachodzie, ale może w równym stopniu efekt roli, jaką odgrywał Zakon w ideologii Zachodu w XIV w. W dobie wielkiego kryzysu gospodarczego, spadku dochodów szlachty, epidemii, niszczących wojen, Zakon stwarzał możliwości realizowania modelu życia przyjętego przez etos rycerski. Co roku
Ulrich von Jungingen
przybywali do Malborka goście z zachodu, „dobrzy rycerze chrześcijańscy” szukający sławy, zbawienia duszy, kontaktów towarzyskich i dyplomatycznych, a także łupów na obszarach Wielkiego Księstwa Litewskiego, dziedziczącego po Rusi Kijowskiej rozliczne dobra duchowe i materialne. Niejednokrotnie Krzyżacy organizowali wyprawy na życzenie gości. Podejmując ich wystawnie na zamku wielkiego mistrza, otrzymywali od bogatszych z nich dary i fundacje. Wyprawy za Niemen na ogół dochodziły do jakiegoś grodu litewskiego, który czasem udało się zdobyć, spotykały się w polu z odsieczą „pogan” i wracały – jak po turnieju, ale z większą sławą i zdobyczą – do domu. W tych „rejzach” brali udział najróżniejsi rycerze. Książęta Geldrii, Holandii, Anglii – wśród tych ostatnich książę Derby przyszły Henryk IV, rycerze z Akwitanii, szlachta z Burgundii, Czech, z rzadka – panowie z Włoch, nawet Hiszpanii. Nie brakowało Węgrów, Polaków, czasem Duńczyków. Oczywiście najwięcej było gości z krajów Rzeszy od słowiańskiego jeszcze Pomorza po Austrię. Obok wielkich panów przybywali szukać kariery i korzystnych znajomości drobni rycerze. Znana jest historia paru ubogich przybyszów z Niderlandów, którzy schwytani przez rycerzy-rabusiów na pograniczu Nowej Marchii nie mieli za co wykupić się z niewoli. Wypuszczeni na rycerskie słowo honoru (przecież byli krzyżowcami) peregrynowali po wszystkich pobliskich dworach, szukając wsparcia finansowego między innymi u wielkiego księcia Litwy. Goście przywozili ze sobą pieniądze, broń, konie – na utrzymanie, urządzanie uczt. Jak się wydaje ten stan rzeczy powodował napływ złota do kas Zakonu, co umożliwiało wielkie inwestycje krzyżackie.

Jazdy do Prus szczególnie nasiliły się po 1360 r., być może w związku z traktatem w Bretigny przerywającym na krótko zmaganie Anglii i Francji. Wielu rycerzy zaczęło wówczas wybierać się – jak ówczesna moda nakazywała – do Prus. Ilość wypraw na Litwę wzrosła tak dalece, że jeśli wierzyć o 100 lat późniejszemu kronikarzowi, część możnych znad Wilii i Niemna zdesperowana zaczęła zastanawiać się, czy nie rzucić ziemi przodków i nie przenieść się dalej na wschód lub południe.
Wyprawy na Litwę nie przeszkadzały jednak we wzajemnych stosunkach handlowych i politycznych. Opozycja litewska często szukała pomocy u Krzyżaków, podobnie jak książęta mazowieccy broniący się przed centralistycznymi dążeniami króla polskiego. Dla Krzyżaków futra litewskie, zboże polskie, miedź węgierska stanowiły o atrakcyjności kontaktów handlowych na wschodzie i południu. Ich związki, głównie przez Inflanty, z prawosławną Rusią, a bezpośrednie z pogańską Litwą i muzułmańskimi Tatarami znad Morza Czarnego tworzyły horyzont myślowy szerszy niż u przeciętnego rycerza z Zachodu. Wielość światopoglądów, konieczność uwzględnienia ich w kalkulacjach finansowych czy politycznych zmuszała do elastycznej postawy, która stwarzała warunki korzystne dla jednostek przedsiębiorczych, nie lękających się ryzyka nowych form działania. Trzeba też przyznać, że ziemie krzyżackie różniły się od otaczających krajów. Duża ilość murowanych, ceglanych budowli, dobre, bezpieczne drogi, mosty, przystanie, bogate miasta, piękne gotyckie kościoły ozdobione koronką ceramicznych szczytów, masywne zamki stanowiące wzorzec dla sąsiadów – wszystko to musiało wywierać duże wrażenie na przybyszach. Imponowała organizacja państwa, szacunek wzbudzała dyplomacja zakonu. Wzorce krzyżackie – w sztuce, administracji, zakładaniu miast sięgały szeroko do sąsiadów. Stosunkowo powszechna w XIV/XV w. była umiejętność czytania i pisania, szczególnie w języku niemieckim. Krzyżacy przyczynili się do rozwoju wiedzy użytkowej w miastach i dworach rycerskich. Co innego, że poziom wiedzy teoretycznej nie był imponujący. Krzyżacy nie zdobyli się na realizację studium generale w Chełmnie – uniwersytetu na wzór boloński, pism filozoficznych czy prawnych niemal po sobie nie pozostawili. Pod tym względem przewyższały ich i miasta hanzeatyckie, i polski Kraków.




Kryzys zakonu krzyżackiego nad Bałtykiem

W dobie największego rozrostu terytorialnego państwa krzyżackiego, jego sytuacja w Europie zaczęła się dość istotnie zmieniać. Miało to związek z różnorodnymi czynnikami w sferze stosunków międzynarodowych i wewnętrznych. Wielki kryzys dochodów klasy feudalnej w XIV w. dotknął przede wszystkim kraje rozwinięte. Strefa bałtycka leżała w tej części Europy, która skorzystała z trudności trapiących zachód. Po pierwsze, nie odczuwała skutków nadmiernej urbanizacji, względnego przeludnienia, mając jeszcze spore rezerwy ziemi, którą można było wziąć pod uprawę. Po drugie, rozwijające się kraje stanowić zaczęły szczególnie atrakcyjny obszar nie tylko dla warstw uboższych, ale także dla tych wszystkich, którzy szukali możliwości korzystnych lokat kapitału. Wreszcie – poszukiwanie nowych rynków zbytu włączyło znacznie ściślej kraje nadbałtyckie (podobnie jak karpackie czy bałkańskie) do gospodarki europejskiej. Rycerstwo Węgier, Polski, Prus, Danii zaczęło liczyć się nie tylko politycznie, lecz także jako grupa odbiorców atrakcyjnych towarów. W ten sposób załamanie gospodarki Zachodu zbliżyło kraje zacofane do poziomu krajów rozwiniętych, a napływ ludzi, kapitałów, idei na wschód – dodatkowo dystans ten zmniejszał.
Schyłek XIV w. i początek XV w. przyniosły jednak pierwsze zmiany w tym stanie rzeczy. Kryzys dotknął tak mocno warstwy feudalne, że nie zawsze były one w stanie inwestować w nowe przedsięwzięcia. Walki wewnętrzne we Francji, Flandrii, rosnący chaos polityczny w Rzeszy, zbliżająca się kolejna faza wojny stuletniej – wszystkie te wydarzenia ograniczały aktywność Zachodu. W II połowie XIV w. doszło też do wzrostu znaczenia politycznego krajów Europy środkowo-wschodniej: Danii, Polski, Czech, Węgier, wreszcie Litwy. Powodowało to inny układ sił nad Bałtykiem.
Nie znaczy to by zmalało zainteresowanie Prusami. Sukiennictwo we Flandrii, Holandii, Anglii, szkutnictwo w Holandii czy za Pirenejami – wymagały i surowców, i kręgu nabywców. Jedne i drugie znajdowały się nad Bałtykiem, m.in. w Prusach.
Powodowało to jednak dalsze komplikacje. Skończyły się już czasy, kiedy władztwo zakonne zapewniało przybyszom ziemie, przywileje, dobrobyt. W XV w. miejscowe rycerstwo i mieszczaństwo zaczęło zazdrośnie patrzeć na przywileje nielicznej grupy Krzyżaków, egzekwujących swoje uprawnienia również w zakresie gospodarczym. Zakon stawał się coraz bardziej ciężarem dla poddanych, którzy chcieli wykorzystywać dla siebie korzystną koniunkturę gospodarczą. Powodowało to zadrażnienia Zakonu z kupcami Gdańska lub Torunia; stałe akcje militarne nie były na rękę szlachcie, która wolała zajmować się uprawą roli lub hodowlą. Od schyłku XIV w. następował coraz żywszy rozwój życia stanowego Prus. Zjazdy rycerstwa i przedstawicieli gmin miejskich wraz z duchowieństwem diecezjalnym zaczęły stanowić istotny składnik polityki wewnętrznej, z którym Zakon musiał się coraz bardziej liczyć.
W tej sytuacji pojawił się kolejny czynnik zmieniający diametralnie stosunki nad Bałtykiem. Unia polsko-litewska kształtowała inaczej układ sił w Europie na północ od Karpat, a jednym z podstawowych jej celów była walka z zakonem krzyżackim. O zagrożeniu Litwy przez Zakon była już mowa. Przed tym najrozleglejszym państwem w ówczesnej Europie, sięgającym od Bałtyku po stepy czarnomorskie, stały dwa dylematy; nie stracić swej etnicznej kolebki na rzecz Prus i nie ulec rusyfikacji na zdobytych obszarach, przewyższających Litwę właściwą zasobem demograficznym, wielką kulturą, tradycją historyczną. Dla Polski zaś uzyskanie Pomorza było celem pierwszorzędnej wagi.
Unia nie była dziełem łatwym do zrealizowania. Oba państwa różniły się językiem, obyczajem, wiarą, kulturą; odmienne były tradycje historyczne. Wspólne interesy okazały się silniejsze od rozbieżności. Istniała względna równowaga sił. Mała Polska była silniejsza gospodarczo, gęściej zaludniona, miała już wówczas bogatą tradycję historyczną i spory dorobek kulturalny; duża Litwa posiadała olbrzymie możliwości rozwoju, doświadczenia nie tylko własne, ale i ruskie. Wymagało to wzajemnej tolerancji, która po paru wiekach miała doprowadzić do zlania się górnych warstw obu narodów.
Rzecz prosta, że w 1386 r. występowały liczne sprzeczności w interesach obu państw. Próby wcielenia Litwy do Polski doprowadziły do tego, że Krzyżacy wspomagali księcia Witolda w jego walce o utrzymanie niezależności Wielkiego Księstwa. Kiedy ten cel – z pewnymi ograniczeniami – został osiągnięty, Witold podjął dzieło zjednoczenia ziem ruskich pod egidą Wilna. Dla zabezpieczenia tyłów, w 1398 r. zrzekł się na rzecz Zakonu jednej z dwóch macierzystych ziem księstwa – Żmudzi. W następnym roku poniósł z rąk Tatarów druzgocącą klęskę nad Worsklą. Litwa nie mogła zjednoczyć Rusi, ale dla swego dalszego bytu musiała odzyskać Żmudź.

Nie tylko konflikty polityczne stwarzały nową sytuację. Układ polsko-litewski z 1386 r. przewidywał chrzest Litwy w obrządku katolickim. Przyjęcie chrześcijaństwa było w owym czasie krokiem niezbędnym, by znaleźć się w gronie cywilizowanych krajów Europy. Przyjęcie prawosławia, które wyznawała większość poddanych Jagiełły, w pewnym sensie uzależniałoby litewskich zdobywców od ruskich poddanych. Katolicyzm proponowany przez Krzyżaków byłby darem śmiertelnego wroga. Kościół polski, antykrzyżacki był najbardziej użyteczny. Ale chrzest Litwy i założenie biskupstwa w Wilnie stawiały pod znakiem zapytania celowość istnienia Krzyżaków. Podważały sens wypraw krzyżowych, podróży rycerzy z zachodniej Europy, uzyskiwanych przywilejów papieskich. Nic dziwnego, że propaganda krzyżacka zaczęła głosić, że chrzest był tylko formalnością, że Litwini nadal czczą bałwany. Jednocześnie, zaniepokojony wzrostem znaczenia Polski Zygmunt Luksemburski dał się namówić na wspólne akcje przeciw państwom Jagiełły, który na chrzcie otrzymał imię Władysław.
Pierwsze plany rozbiorów Polski (zapewne z inicjatywy Krzyżaków) powstały w 1393 r. na dworze Zygmunta i przewidywały udział w tej akcji Węgier, Brandenburgii i państwa zakonnego. Oczywiście Litwa miałaby zostać oderwana od wspólnoty z Polską i pozostać obszarem akcji krzyżackiej. Zagrożenie Europy Wschodniej przez Turków, zbyt duża potęga Polski i Litwy, początki rewolucji husyckiej uniemożliwiały te plany. Ale stosunki między Malborkiem a Krakowem pogarszały się, co szło w parze z niesnaskami handlowymi na szlakach łączących Bałtyk z jego polsko-węgierskim zapleczem, rosnącą penetracją Zakonu na Mazowsze, wreszcie wybuchem antykrzyżackiego powstania na Żmudzi wspieranego po cichu przez Litwinów. Obie strony przygotowały się do zbrojnego rozstrzygnięcia w warunkach, które dla Zakonu nie były korzystne. W tym czasie powstała druga unia wpływająca na losy państw w Europie Północnej. W 1397 r. królowa duńska Małgorzata ozdobiła skronie swego małoletniego wnuka, Eryka XIII trzema koronami państw skandynawskich. Dania, Norwegia i Szwecja (z Finlandią) miały cieszyć się wspólnym władcą. Walki wewnętrzne i tam doprowadziły do różnych konfliktów, w czasie których Zakon zajął Gotlandię. Mimo pozornego sukcesu musiał teraz kierować swe siły na dwa fronty. Jeśli w połowie XIV w. był on bodaj największą siłą polityczną w strefie Bałtyku, to w początkach XV w. i Dania, sprzymierzona z innymi państwami Skandynawii, i państwo polsko-litewskie – stały się przynajmniej równorzędnymi przeciwnikami, z którymi trzeba się było poważnie liczyć. Jeszcze wcześniej, w 1370 r. pokój w Stralsundzie kończył zmagania między Danią a konfederacją miast niemieckich zrzeszonych w Hanzie. Związek miast wszedł w okres swego najintensywniejszego rozwoju. Zjazdy hanzeatyckie na ogół organizowane przez Lubekę, podejmowały decyzje mające istotne znaczenie dla działalności gospodarczej nad Bałtykiem. Zakon był sprzymierzeńcem Hanzy, wielki mistrz nosił nawet tytuł jej protektora, ale miasta państwa zakonnego coraz bardziej zaczynały się oglądać nie na władze krzyżackie lecz na uchwały zjazdów hanzeatyckich. Sprzeczności między Hanzą a interesami szafarstw zakonnych powiększały się.
W tych warunkach doszło do wybuchu wielkiej wojny między Zakonem a Polską i Litwą w 1409 r. Akcję zbrojną rozpoczęli Krzyżacy, którzy zdobyli ziemię dobrzyńską i pogranicze Kujaw. Strona polsko-litewska zmobilizowała swe siły w roku następnym i zaatakowała Prusy. 15 lipca 1410 r. doszło do jednej z największych bitew w dziejach średniowiecznej Europy. Pod Grunwaldem przez sześć godzin trwały zmagania około 50 tys. ludzi (prawie 30 tys. wojsk polsko-litewskich, około 20 tys. krzyżackich). Na początku bitwy inicjatywę miały wojska zakonne, które zmusiły wojska litewskie do ustąpienia pola, ale umiejętnie zasilane odwodami oddziały polskie opanowały w ciągu dalszego przebiegu walki sytuację. Mimo rozpaczliwego ataku odwodów wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena wojska krzyżackie zostały otoczone i rozbite. Wielki mistrz i wielu wyższych dowódców zginęło na polu walki, Polacy zdobyli następnie tabor krzyżacki, biorąc do niewoli wielu rycerzy przybyłych z różnych krajów Europy. Klęska Krzyżaków była tak duża, że zaskoczyła obie strony. W jej efekcie Władysław Jagiełło opanował w ciągu kilku tygodni niemal całe Prusy, przyjmując hołdy od biskupów, rycerzy i miast. Nie udało się jednak zdobyć stolicy Prus – Malborka, jednego z najpotężniejszych zamków gotyckich Europy, bronionego przez komtura ze Świecia, Henryka von Plauena (późniejszego wielkiego mistrza). Długie i nieudane oblężenie doprowadziło do otrząśnięcia się Zakonu z poniesionej klęski i umożliwiło mu podjęcie kontrakcji. Do Prus wkroczyły wojska inflanckiej gałęzi Zakonu, potężny sprzymierzeniec – Zygmunt Luksemburski wypowiedział wojnę Polsce i najechał na jej południowe kresy, baliwaty w Rzeszy zorganizowały wysłanie najemników z odsieczą. Równie niemal szybko jak Zakon utracił swe posiadłości, teraz ponownie je odzyskiwał. Osłabienie obu stron walczących, epidemie w obozie polskim, niesnaski między Polakami i Litwinami utrudniały dalsze prowadzenie walki. Zwycięstwo wojsk polskich nad zaciężnymi krzyżackimi pod Koronowem przyspieszyło pertraktacje i na początku 1411 r. został zawarty pokój. Pozornie jego postanowienia pozostawały niewspółmierne do sukcesu militarnego. Litwa odzyskała Żmudź, ale tylko na czas
Ten Jagiełło był Litwin z rodu Pogańskiego, Ale był mąż waleczny, y scześcia wielkiego. Wnet przyjął y Chrzest święty, y Koronę złotą. Co widząc y poddani, szli za jego cnotą.
życia Władysława Jagiełły i Witolda, Polska otrzymywała ziemię dobrzyńską i dużą kontrybucję pieniężną. Dalsze sprawy sporne miał rozstrzygnąć sąd arbitrów. W rzeczywistości – skutki bitwy grunwaldzkiej były ogromne: Zakon stracił swą przewagę operacyjną, na jaw wyszły rosnące konflikty wewnętrzne. Atrakcyjność Krzyżaków dla rycerzy z zachodniej Europy malała, a prowadzenie wojen, już teraz obronnych, stawało się coraz bardziej kosztowne.

Wojna 1409–1411 r. była zresztą tylko początkiem długiego konfliktu. Polska zawarła przymierze z Zygmuntem Luksemburskim mimo niesprzyjającego jej werdyktu wydanego przez niego jako arbitra sporu z Krzyżakami. Umocniona dalszymi aktami unii z Litwą podjęła wielką akcję rewindykacyjną, korzystając z niechęci stanów pruskich do prowadzenia wojny. Nie powiodły się plany zaczepne von Plauena, zmuszonego przez opozycję do ustąpienia, strona polska wykazała tym razem inicjatywę bojową. W 1414 r. podjęła działania wojenne, zakończone jednak tylko spustoszeniem Prus oraz wystąpiła na soborze w Konstancji z teoretyczną argumentacją antykrzyżacką. Sobór, pochłonięty walką o reformę Kościoła, sprawą husytów czeskich, niebezpieczeństwem tureckim, starał się zająć stanowisko umiarkowane i pojednawcze. O nowej sytuacji powstałej po unii polsko-litewskiej i po Grunwaldzie świadczy jednak, że w zasadzie uznana została słuszność działania Jagiełły i Witolda, a Krzyżakom zalecono przeprowadzenie reformy wewnętrznej. Paszkwil Falkenberga na Polaków i Jagiełłę został potępiony, autor skazany na więzienie. Można to było uznać za sukces strony polskiej na forum międzynarodowym. Nie rozwiązywał on jednak głównych problemów niezgody i w 1419 r. wybuchła nowa wojna zainicjowana przez Polskę. Zniszczenia wsi, palenie zbiorów stały w parze z nieumiejętnym i bezskutecznym obleganiem zamków krzyżackich. Mimo niepowodzenia misji legata papieskiego doszło do nowego pokoju w 1422 r. Litwa definitywnie odzyskiwała Żmudź, Polska – majątki krzyżackie na Kujawach. Traktat ten kończył zatargi krzyżacko-litewskie, natomiast nie rozwiązywał ostatecznie stosunków z Polską. To miało nastąpić dopiero w następnych latach.




Koniec państwa krzyżackiego w Prusach

Przejście Zakonu do defensywy w stosunkach międzynarodowych zbiegło się w czasie z dwoma zjawiskami występującymi w dziejach gospodarczych i społecznych Europy. Wyjście z kryzysu przyspieszone było pojawieniem się nowych form działania. Powstanie manufaktur, chałupnictwa i nakładu wiązało się z rosnącym zapotrzebowaniem na surowce dostarczane przez wschód europejski. Nowe formy handlu opierały się w większym stopniu na wolnej grze rynkowej niż na reglamentacji opartej o przywileje państwowe. Wpływając na Bałtyk Holendrzy i Anglicy starali się nawiązywać bezpośrednie kontakty z producentami. Ci ostatni byli także zainteresowani omijaniem monopolu państwowego i łańcucha pośredników. Stąd rodziły się konflikty poddanych z zakonem krzyżackim, pogłębione przez pochodzenie „panów pruskich”. (Zakon reprezentował interesy rycerzy przybywających ze środkowych i górnych Niemiec). Miejscowa szlachta na ogół nie była dopuszczana do zgromadzenia, mogła tylko w minimalnym stopniu uczestniczyć w korzyściach płynących z organizacji państwowej. Stąd nie tylko względy gospodarcze powodowały narastającą niechęć mieszkańców Prus do Zakonu, ale także charakter tego ostatniego, który stawał się coraz bardziej obcym ciałem w społeczeństwie miejscowym. Ubożejące rycerstwo niemieckie w większym niż dotąd stopniu starało się zasilać domy zakonne Rzeszy. Te jednak nie były nawet w stanie przyjmować wszystkich chętnych, co wywoływało rozgoryczenie: „Po co więc jest właściwie Zakon, jeśli nie ma być szpitalem i przytułkiem dla szlachty?”. To retoryczne pytanie było znacznie bardziej uzasadnione w Prusach, gdzie miejscowa szlachta zaczęła ponosić coraz większe koszty utrzymania przybyszów, mając wraz z zanikiem „wypraw krzyżowych” coraz mniejsze korzyści z istnienia państwa. Narastające konflikty, tym ostrzejsze, że społeczeństwo pruskie posiadało już rozbudowany system reprezentacji stanowej, doprowadziły do zawiązania w 1440 r. tzw. Związku Pruskiego. Nie była to w tym czasie organizacja wyjątkowa. Liczne podobne związki, konfederacje, powstawały w Europie jako organizacje lokalne broniące przywilejów miejscowych, pilnujące interesów gospodarczych, zwalczające bardziej skutecznie niż władza państwowa rozboje i anarchię. W Prusach Związek był inspirowany przez dwa miasta – Toruń i Chełmno oraz rycerstwo najbardziej rozwiniętej gospodarczo ziemi chełmińskiej. Jego formy wzorowane były częściowo na formach działania Hanzy, a podobnie jak w innych organizacjach tego typu w akcie erekcyjnym zapowiadano nie tylko lojalność wobec wielkiego mistrza, ale wręcz pomoc dla władzy w usuwaniu różnych niedostatków życia publicznego. Z postulatów nowych wymienione były tylko żądania zmiany w duchownym sądownictwie i uzależnienie go – przynajmniej częściowo – od czynników świeckich. W rzeczywistości chodziło o znacznie poważniejsze sprawy, a mianowicie o udział społeczeństwa pruskiego we władzy, zapewnienie mu większych materialnych korzyści. Bardzo szybko do Związku zaczęły przystępować inne miasta – z Gdańskiem, Elblągiem, Ostródą oraz rycerstwo pomorskie, warmińskie, częściowo pomezańskie. Obejmował on przedstawicieli warstw wyższych, patrycjatu miejskiego, notabli ziemskich, ale znajdowali się w nim nawet niektórzy tzw. wolni pruscy i członkowie pospólstwa.
Związek powstał w momencie gdy po kolejnych niepowodzeniach wojennych Zakon zawarł układ pokojowy z Polską, pod naciskiem swych poddanych wprowadzając klauzulę o wolności dróg handlowych. Niesnaski wewnętrzne doprowadziły wielkiego mistrza Pawła von Russdorfa do rezygnacji z zajmowanego stanowiska. Jego następca od 1441 r. Konrad von Ehrlichshausen, znakomity dyplomata, potrafił zjednać poddanych i wygrywając sprzeczności między rycerstwem i miastami odbudować nadwątloną pozycję Zakonu. Była to jednak już ostatnia próba skutecznych reform. Jego bratanek i następca od 1450 r. Ludwik von Ehrlichshausen reprezentował grupę domagającą się wprowadzenia silniejszej władzy centralnej i rozbicia Związku. Popierany w swych planach nie tylko przez energicznych komturów, ale i przez biskupów zagrożonych w swych dominiach, spowodował przysłanie legata papieskiego, który miał groźbami kościelnymi zmusić związkowców do zawieszenia działalności. Misja dała efekt przeciwny od zamierzonego. Zagrożony Związek skonsolidował swe szeregi, a sprawa Prus stanęła na forum międzynarodowym. Rosnące napięcie spowodowało włączenie do sprawy krajów sąsiednich: Polski, Szwecji, Brandenburgii. Spory zostały poddane pod sąd cesarza Fryderyka III. Ten wydał w 1453 r. wyrok potępiający Związek i skazujący go na rozwiązanie, a opornych na surowe represje. Konflikt zbrojny stał się nieunikniony. Jedynym pewnym sprzymierzeńcem Związku mogła w nim być Polska. Nie chodziło tu nawet o tradycyjną niechęć panującą między Krakowem i Malborkiem. Stały rozwój stosunków handlowych Pomorza z naturalnym zapleczem wiślanym, kontakty rodzinne i majątkowe doprowadziły do powstania silnych powiązań z Królestwem. Jednocześnie rozwój przywilejów uzyskiwanych przez szlachtę polską, jak nietykalność majątkowa, osobista, podział władzy wykonawczej i sądowniczej, szerokie prerogatywy zjazdów lokalnych, ograniczenia podatkowe i wojskowe – stworzyły model władzy atrakcyjny dla sąsiadów. Słabość miast polskich nie była ostrzeżeniem dla silnych miast pruskich, polska decentralizacja władzy była na rękę wszystkim związkowcom. W początku 1454 r. doszło do wysłania poselstwa związkowego do Krakowa, które królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi złożyło prośbę o przejęcie władzy przez Polskę nad całymi Prusami. Jeszcze parę dni wcześniej, związkowcy wypowiedzieli posłuszeństwo wielkiemu mistrzowi i zdobyli – bez specjalnych trudności – zamki krzyżackie w większości miast pruskich. Król Kazimierz wydał akt inkorporujący Prusy do Korony Polskiej i nadający nowym poddanym liczne przywileje dotyczące samorządu terytorialnego, wpływu na elekcje króla polskiego, a także znoszący różne drażniące uprawnienia krzyżackie.
Wojna, która wybuchła, toczyła się prawie 13 lat, do jesieni 1466 r. Podobnie jak po bitwie grunwaldzkiej okazało się, że Zakon jest instytucją międzynarodową i uderzenie w Prusy nie osłabia jego baz zagranicznych. Do tego doszły inne czynniki. Polskie i związkowe pospolite ruszenie nie stanowiło tak znakomitej organizacji wojskowej jak przed pół wiekiem. Czasy były już inne i wymagały wojsk zawodowych, najemnych specjalistów, umiejących posługiwać się bronią strzelczą, karnych i dobrze dowodzonych. W pierwszym okresie wojny Polacy ponosili poważne klęski w polu (Chojnice 1454 r.), które umożliwiły Krzyżakom ponowne zajęcie części utraconych zamków i miast. Wojna przeciągała się przy inicjatywie strategicznej strony polskiej. Ta ostatnia mogła sobie nawet pozwolić na lekceważenie interdyktu papieskiego rzuconego na Prusy. Monarchia Jagiellonów należała wówczas do bardziej znaczących państw w Europie. Jej potencjał ludzki i gospodarczy był już większy od krzyżackiego. Hojne przywileje i dla szlachty polskiej (w Nieszawie), i dla bogatych pruskich miast (1457 r.) pozwoliły na zjednoczenie znacznej części społeczeństwa dla idei połączenia Prus z Polską. Skutki ujawniły się w drugiej fazie wojny. Niepłatne oddziały zaciężnych krzyżackich przechodziły na stronę polską, stałe zasiłki miast pruskich pozwoliły na wykup zamków zakonnych przez króla (z Malborkiem włącznie) i na zorganizowanie własnej armii zaciężnej. Zwycięstwo tej ostatniej pod Świecinem w 1462 r. i floty miast pruskich na morzu w 1463 r. przechyliły szalę zwycięstwa na stronę Polski. Przy wielkim wyczerpaniu obu stron walczących i mediacji papieskiej doszło do zawarcia pokoju. Zakon tracił Pomorze Gdańskie, ziemię chełmińską, Żuławy, Warmię. Reszta ziem pozostawała pod władzą Zakonu (z nową stolicą w Królewcu), ale w podległości do Korony Polskiej. (Już w 1454 r. Krzyżacy oddali Nową Marchię Hohenzollernom brandenburskim). Traktat nakładał na Zakon rozliczne obowiązki, wielki mistrz miał składać królowi Polski przysięgę wierności, brać udział w radzie królewskiej, udzielać pomocy wojskowej. Do Zakonu mieli być przyjmowani Polacy (co nigdy nie zostało zrealizowane).
Wojna, która zrujnowała skarb Zakonu, pozbawiła go też ziem najbardziej rozwiniętych gospodarczo. W czasie konfliktu, mimo stałej pomocy z obszaru baliwatów, te ostatnie praktycznie zaczęły się usamodzielniać, mając (w warunkach utraty ziem na wschodzie) odmienne interesy od swej pruskiej gałęzi. Zakon przestał być międzynarodowy, stał się pruski. Ta sytuacja rzeczywiście stawiała pod znakiem zapytania cel jego dalszego istnienia. Dalsze walki o zniesienie warunków traktatu toruńskiego nie przyniosły rezultatu. Ostatni dwaj wielcy mistrzowie – Fryderyk Saski i Albrecht Brandenburski – byli już wybierani na zasadzie umów i pertraktacji mających na celu wzmocnienie Zakonu na forum międzynarodowym. Nie zapobiegło to ostatniej wojnie stoczonej w latach 1519–1521 z Polską, będącą wówczas u szczytu swej potęgi. Wojna, która o mało nie doprowadziła do zajęcia całych Prus przez Polaków, zmusiła Albrechta do szukania nowego rozwiązania. – Sprawa pruska była wówczas częścią wielkiej polityki. Jagiellonowie panowali w tym czasie także na Litwie, w Czechach, na Węgrzech. Sprzymierzeni byli z Franciszkiem I, który wówczas zwycięsko podbijał Włochy. Jednocześnie jednak rywalizujący z nimi Habsburgowie nawiązywali przymierza z Rosją, wzmagającą się w siłę, z Hohenzollernami. Kryzys organizacyjny i ideologiczny trapiący wówczas kościół katolicki ułatwił mu decyzję. Albrecht dokonał nieoczekiwanego zwrotu. Przyjął nowe, szerzące się coraz gwałtowniej w Europie nauki Marcina Lutra. Rozwiązał Zakon w Prusach, stał się świeckim księciem pierwszego państwa protestanckiego na świecie i w 1525 r. złożył hołd lenny królowi Polski Zygmuntowi I. W tej działalności poparty był przez większość swych poddanych i rycerzy zakonnych. Inflancka gałąź krzyżacka przetrwała jeszcze do 1561 r., kiedy to zagrożona przez Rosję, Szwecję, Danię i państwo polsko-litewskie poszła w ślady gałęzi pruskiej. Resztki Zakonu w Niemczech – też na skutek reformacji tracące swoje włości i znaczenie – związały się z Habsburgami, działając aż do dnia dzisiejszego jako zakon, który w 1924 r. wyrzekł się działalności zbrojnej. Wielki mistrz do dziś rezyduje w Wiedniu, a zakon obok działalności religijnej prowadzi misję kulturalną i bada w oparciu o przebogate źródła swoją przeszłość.
Praktycznie Zakon rycerski przestał odgrywać rolę w dziejach Europy w XVI w. Jego upadek wiązał się z nastaniem czasów, w których nie było miejsca na instytucję wywodzącą się z ideologii rycerskiej. Kryzys postaw, wartości, idei wiązał się także z upadkiem Zakonu. Jego dzieło – budowa państwa – było jednak tak silne, że stworzyło nowy, świecki twór państwowy, bez którego nie byłaby możliwa budowa Prus nowożytnych, tak mocno wyciskających piętno na dziejach Europy.




Literatura wybrana

M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1986.
Ł. Okulicz-Kozaryn, Prusowie, Olsztyn 1987.
K. Górski, Państwo krzyżackie w Prusach, Gdańsk 1946.
S. Zajączkowski, Dzieje Zakonu Krzyżackego, Warszawa 1946.
H. Łowmiański, Prusy krzyżackie, Toruń 1935.
H. Łowmiański, Początki i rola zakonów rycerskich nad Bałtykiem w wieku XIII i XIV, w.: Polska w okresie rozdrobnienia feudalnego, Wrocław 1973.
M. Biskup, Polska a Zakon Krzyżacki w Prusach w początkach XVI w., 1983.
S. M. Kuczyński, Wielka Wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409–1411, wyd. 4, Warszawa 1980.
M. Małowist, Wschód a zachód Europy w XIII-XVI w., Warszawa 1973.
E. Potkowski, Rycerze w habitach, Warszawa 1974.
J. Tyszkiewicz, K. Mórawski, Krzyżacy, Warszawa 1950.




Spis treści


Wydawca: Polskie Towarzystwo Historyczne
i Agencja OMNIPRESS, Spółdzielnia Pracy Dziennikarzy.
Wydanie I. Nakład 14 000 egz. +150 egz.
DIWZZ zam. 39/88 U-53




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Samsonowicz.