Krzyż w Kościeliskiej dolinie/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Agaton Giller
Tytuł Krzyż w Kościeliskiej dolinie
Pochodzenie Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego, Tom IX, 1884
Wydawca Towarzystwo Tatrzańskie
Data wyd. 1884
Druk Drukarnia Władysława L. Anczyca i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I.

Trzydzieści dwa lata minęło, gdy ostatni raz słyszałem Wincentego Pola wykładającego geografię w Uniwersytecie Jagiellońskim a dotąd jeszcze zostaję pod wrażeniem uroczego słowa jego wykładów. Piękne to były wykłady! Umiejętność i talent uczyniły je tak pod względem treści, jak formy znakomitemi.
Jako człowieka wiedzy, wielu krytyków sądzi Wincentego Pola fałszywie. Mają go za dyletanta w nauce, gdy on był w całem znaczeniu tego słowa specyalistą-geografem. Nad geografią pracował pilnie i długo, nic mu też obcem nie było, co przyniósł postęp i szybki, zwłaszcza w ostatnich czasach, rozwój tej nauki, która, ściśle rzecz biorąc, dopiero od czasów Karola Rittera stała się systematycznie zbudowaną umiejętnością. Dzieła Rittera znał gruntownie i wszystko, co można było i należało z nich przyswoić, stało się jego duchową własnością, tak dalece, że możnaby W. Pola nazwać uczniem Rittera w geografii, gdyby taż sama metoda badania i kierunek usprawiedliwiały tę nazwę. Wincenty Pol nie poprzestał jednak na umiejętnych zdobyczach Rittera, — poszedł on dalej i swojemi badaniami rozszerzył horyzont geograficznej wiedzy, umiejętność uzupełnił i wzbogacił faktami, przez poprzednika niedostrzeżonemi.
Zasługi więc Wincentego Pola w geografii są rzeczywiste i nie małe, szczególniej też w geografii północnych stoków Karpat. On pierwszy nauczył nas patrzeć na ziemię od Odry aż do kotliny Dniepru jako na całość geograficzną o właściwej sobie a zupełnie odrębnej od ziem sąsiednich fizyonomii i wskazał podstawę tej odrębności w jedności wszystkich fenomenów natury.
Jest ona pomimo wielkiej rozmaitości kształtów jej przestrzeni jednolitą, — jak jednolitym jest charakter narodu, który się pod jej wpływem wyrobił i historycznie rozwinął. Mało dawniej zwracano uwagi na oddziaływanie natury na charakter człowieka. Jest ono przecież faktem niezaprzeczonym. „Gdyby, mawiał do nas Wincenty Pol, miejsce narodu polskiego zajął inny lud, nie ulega wątpliwości, iż z czasem, pod wpływem czynników właściwych naturze przestrzeni, leżącej na stokach północnych Karpat, wyrobiłby w sobie podobne usposobienia i charakter, jakim się odznacza naród polski, odwieczny dziedzic tej ziemi.“
Gdy fakta i suche daty w ustach W. Pola nabrały życia i dotknięte promieniem rzeczywistego światła, poczęły objaśniać ważne zagadnienia społecznego i historycznego bytu narodu, katedra geografii w Uniwersytecie Jagiellońskim nabrała znaczenia, jakiego nigdy dotąd nie miała. Młodzież ucząca się zrozumiała je i dobrze pojmowała korzyści, jakie przynosiły wykłady Wincentego Pola. Biegliśmy z ochotą i z zapałem słuchać jego nauki.
Za moich czasów, tylko na wykłady filozoficzne Józefa Kremera spieszyła młodzież w tak wielkiej liczbie jak na wykłady W. Pola. Pociągała nas ku nim nietylko ważność przedmiotów nauczanych, lecz i sam sposób nauczania. W głosie Wincentego Pola miękkim, dźwięcznym, pełnym słodyczy był ton, który serca podnosił i uwagę utrzymywał zawsze w jednakowem natężeniu. Słuchałem go przez dwa lata z niezmienionem a wielkiem ciągle zajęciem i z taką uwagą, iż wszystko przedemną znikało. Oprócz profesora na katedrze nikogo w sali nie widziałem a gdy mówił, niedochodziły do uszów moich największe wrzaski z ulicy. Podobne zajęcie budził nieomal we wszystkich swoich słuchaczach, szczególniej, gdy zachęcał do poznawania i ukochania ziemi ojczystej i w obrazach piękniejszych niż Ruysdala i Calama malowidła kreślił jej widoki. Nie wiele słów potrzebował, kilka wyrazów właściwie dobranych wystarczało mu na uwydatnienie charakteru krajobrazu.
Nikt lepiej od W. Pola nie znał ziem polskich, lecz ażeby, tak wdzięcznie i pouczająco o nich mówić jak on mówił, niedość było znać je, trzeba było jeszcze kochać całem sercem. Miłość jego do naszej ziemi odczuwaliśmy z każdego słowa, jakie wymówił i wiedzieliśmy o jej potędze z siły wzrastających uczuć w własnych naszych piersiach. Prawdą jest, że tylko człowiek wierzący natchnąć może wiarą, tylko miłujący wywołać może miłość. Wincenty Pol uczył nas nie tylko poznawać lecz i kochać rodzinną ziemię i to było wielką zaletą jego profesorskiej nauki.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Agaton Giller.