Kiedy przed słońcem pierzcha noc blada
I zorza ziemi blaski swe niesie,
Wtedy Królików płochych gromada, Za żerem biega po lesie.
Ze strzelbą w dłoni, skryty w gęstwinie, Widzę ich pląsy, zabawy,
Jak skubią ziółka, kwiatki i trawy, Jadłem zajęte jedynie.
Nie wiedzą, biedne, że tuż zasadzka;
Że na ich życie, zdradnie i zcicha, Myśliwiec czyha. A wtem strzał pada znienacka, I trwożna rzesza Do jam pospiesza:
Zwawemi skoki, Królików plemię Kryje się w ziemię. Ucichło: i w czas niedługi Wysuwa się jeden, drugi, I jak wprzód, gromadą całą Po lesie biegają śmiało. Gdy chwila ciszy je łudzi, Za nic bezpieczne tajniki! Czyż nie są obrazem ludzi Płoche Króliki?