Kotka śmieciarka/IX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Thompson Seton
Tytuł Kotka śmieciarka
Pochodzenie Zajmujące czytanki przyrodnicze Nr 5
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1931
Druk Drukarnia M. Arcta
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Arct-Golczewska
Ilustrator Ernest Thompson Seton
Tytuł orygin. The Slum Cat
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IX.
Trzecie życie Mizi.

Koty umieją bardzo szybko uciekać i w okamgnieniu potrafią skoczyć na drzewo lub wysoki mur, ale jeśli mają przed sobą długą i uciążliwą drogę, biegną truchtem jak psy. Mizia nie mogła więc w godzinę przebiec więcej niż dwa kilometry, a przytem czuła się już tak zmęczoną, że chwilami nie była zdolna kroku zrobić, postanowiła więc spocząć. Tymczasem za płotem ukazał się pies...
Biedna Mizia musiała znowu uciekać, już resztkami sił goniła, a tu z drugiej strony płotu leciał pies i ujadał. O, gdybyż ona wiedziała, że ten pies z za płotu nic jej zrobić nie mógł — przysiadłaby choć chwilę... Ale strach dodawał jej sił. Już, już zdawało jej się, że szczekanie milknie, a tu naraz znowu stało się głośniejsze — istne grzmoty i pioruny. Mizia struchlała. Wtem ujrzała wielkie dziwne światło — nie, to nie mógł być pies, to jakiś inny potwór z wielkiemi czerwonemi oczami, gonił świszcząc, plując i wyjąc.
Mizia byłaby najchętniej przeskoczyła płot, ale tam z drugiej strony był drugi jej nieprzyjaciel — pies. Biegła więc szybciej, niż kiedykolwiek w życiu — ale napróżno — potwór doganiał ją i wreszcie ku wielkiemu jej zdziwieniu, minął ją z szybkością błyskawicy.
Mizia zdumiona przystanęła. To, co widziała, wydawało jej się całkiem obce dla oczu — ale jednak zapachem przypominało coś znajomego — widocznie droga ta naprawdę prowadziła do ojczyzny. Mizia spojrzała przyjaźnie na szyny, po których biegł potwór i już się go nie bała. Odpoczęła wygodnie w krzakach pod płotem, tak jakby wiedziała, że ten olbrzym jej nie dosięgnie. Przesiedziała do wieczora. Głód dokuczał jej strasznie, bo w czasie całej tej drogi znalazła tylko jedną myszkę. Obejrzała się po okolicy i doszedł jej uszu zapach stajni; natrafiła na nią prędko i kręcąc się wokoło niej, znalazła sporo jadalnych kęsków. Całe podwórze przypominało jej ojczyste kąty, ale za nicby tu nie została, bo z ukrycia swego widziała tam dwa psy i kilku małych chłopców — a jednych i drugich bała się więcej od głodu. Puściła się więc znowu na swą drogę między płotem a szynami. Pociąg za pociągiem przebiegał koło niej, ale to dodawało jej nie strachu, lecz nadziei ujrzenia wkrótce miasta.
Tak płynęły jej dni za dniami bez wielkich i nowych wrażeń: psy, dzieci, grzmiący pociąg, głód, czasem mysz lub ptaszek, jakieś śmietnisko — oto wrażenia Mizi w czasie całej podróży. Naprzód, na południe — gnało ją coś ciągle, i, o ile zboczyła z drogi, wracała jakimś instynktem wiedziona napowrót, i dalej biegła.
Tydzień minął — a królowa Analostan była wciąż w drodze — od czasu do czasu dolatywał ją jakby ojczysty zapach i pobudzał do dalszej podróży, dodawał otuchy i podtrzymywał siły. Tak, to był na pewno zapach, który pamiętała z wiosennej podróży z państwem z „Piątej alei“.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Thompson Seton i tłumacza: Maria Arct-Golczewska.