Kolęda (Grochowiak, 1978)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Grochowiak
Tytuł Kolęda
Pochodzenie Wiersze wybrane
Wydawca Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”
Data wyd. 1978
Druk Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Kolęda


Schodzą powoli — tak złażą się, rzekłbyś —
Jedni oliwą po białka schlapani,
Inni z wielkimi krzywymi kciukami,
Wszyscy dziurawi jak gruzy lub rzeźby.

Baby... Te w ciasto spowite po łokcie;
Wdowy... Te w pudrze jak w śnieżnej zamieci;
Panny... Tak chude, że świeci szkielecik;
Płatne panienki — po trzynocnym poście.

Ze zwierząt koza, dwa gawrony, wielbłąd —
(Wielbłąd ze ZOO, ma przekłutą wargę),
Szpic ustrojony w spłowiałą kokardę,
Kruk — jak w przepaskę — owinięty w bielmo.

Króle na końcu. Król w gazowym pysku,
Drugi ma gipsem zlutowane szczęki,
Trzeci jest jasny, jest nieomal piękny
W ostrej koronie z żelaznych odprysków.

I stoją. Patrzą. Matka między drzewa
Rozpięta — zwisa. Stopy się kołyszą,
Czasami kropla wstrząśnie martwą ciszą,
Czasem mysz ćwierknie lub kamień zaśpiewa.


A płód — Jak długo może drążyć ciało?
Jak długo gwiazda spada w naszych trzewiach?
Czasem mysz ćwierknie, czasem głaz zaśpiewa,
A to jest wszystko, co dotąd się stało...





Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.