Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego/Strona uczuciowa Mickiewicza

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Chmielowski
Tytuł Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego
Podtytuł Zarys literacki
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1886
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Strona uczuciowa Mickiewicza.

Każdy umysł wielki nie zniża, lecz podnosi ku sobie wszystko, co ukocha. Poeta, w którym wulkany uczuć rozpalają wyobraźnię, z tém większą łatwością może gorętszemi barwami obrzucić wszystkie szczegóły swego życia, a zwłaszcza te chwile, w których dwoje serc zgodnie uderzyło. Kobieta wówczas ubiera się w szaty jego ducha i jak królowa wróżek tęczowemi jaśnieje kolory. Po większéj części dzieje się to bezwiednie, wypływając z konieczności organizmu umysłowego; stąd téż gdy nadzieje sięgające w niebo zostaną zawiedzione; gdy marzenia rozproszą się jak mgła poranna: poeci zawodzą namiętne skargi i jeszcze namiętniejsze przekleństwa z piersi swych wyrzucają. Serce się krwawi, własne opłakując złudzenia…
Mickiewicz, którego duch rozjaśniony był całą potęgą myśli świadoméj, chociaż w twórczości swojéj ulegał bezwiednym nieraz bodźcom wewnętrznym, znał tę prawdę i jasno ją określał. Zanurzony w marzeniach, których pierwszą przyczyną (jak sam wyznaje) były książki, „młodości niebo i tortury,“ roznamiętniony pierwszém budzącém się uczuciem, szukał owej „boskiéj kochanki“ —

Któréj na podsłonecznym nie bywało świecie,
Którą tylko na falach wyobraźnéj pianki

Wydęło tchnienie zapału,
A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie...

Lecz choćby kto nie wiem jak był przekonany, że na ziemi nie znajdzie ucieleśnionego ideału, szukać go przecież nie przestanie. Potrzeba miłości jest tak potężna, że drwi sobie z przestróg zdrowego rozsądku, biegnąc w pogoń na oślep. Zapominamy o wszystkiém, pragniemy tylko zadowolnić własne swe serce, choćby świat nawet zburzyć przyszło; łudzimy się długo; mara znika — rozpaczamy...
Przeważającym pierwiastkiem w duszy naszego wieszcza było uczucie. Uczucie to okoliczności zewnętrzne w rozmaite kierowały strony. Epoka jego młodości przypada na czas reakcyi religijnéj i przeważnego panowania poezyi romantycznéj. Po wieku encyklopedystów i rewolucyi francuskiéj, kiedy starano się wszelkiemi sposobami wygubić przesądy, kiedy napadano na zepsucie kościoła i nieuctwo duchowieństwa, nastąpiło oddziaływanie w przeciwnym kierunku. Potępiano i wyklinano Woltera, Diderot‘a, Volney’a, wolnomularzów, obrzucając ich błotem, nazywając ich — wysłańcami szatana. O ile gwałtownie wyrażała się poprzednio przewaga rozumu, o tyle teraz, działając na serca, roznamiętniano uczucia.
Na szczeréj, pobożnéj Litwie, w zaściankowych zwłaszcza dworkach, niewiele zapewne słyszano o Wolterze i Encyklopedyi. W szkołach atoli ks. dominikanów musiał Mickiewicz posłyszeć pierwsze pioruny na materyalizm i wolnomyślność. Duch staréj pobożności wyniesiony z domu, wsparty ogólnym prądem ówczesnego nastroju umysłowego, działał silnie na wrażliwe jego serce. Wprawdzie na wsi „na wzgórku“ czytywał „Russa“ razem z ukochaną; ale mowa tu zapewne o „Nowéj Heloizie,” któréj głównym tematem jest obrona silnego, szalonego uczucia; — przeciwnego wierze nic tam się nie znajduje. W dzieciństwie ściśle przestrzegał postów, a gdy po raz pierwszy przyjechał do Wilna, ażeby zapisać się na studenta uniwersytetu, „zaszedł najprzód“ (jak sam opowiadał Odyńcowi) „do Ostréj Bramy, a wspominając o matce i modląc się z płaczem, we łzach tych właśnie znalazł pociechę i jakby poczucie wewnętrzne, że go Najświętsza Matka przyjęła w opiekę“.
Niepodobna, ażeby w uniwersytecie wiara ta nie ostygła. Życie rozrzucone młodzieży, wpływ różnorodnie usposobionych kolegów, kierunek studyów naukowych, wszystko to oddziaływa, wszystko to rozwiewa, zobojętnia uczucia wykwitłe, jak kwiaty, w cieniu domowego zakątka. Ówczesne towarzystwa literacko-naukowe dosyć obojętnie względem religii się zachowywały, dbając tylko o podniesienie moralności i rozszerzenie światła. Na poparcie tego twierdzenia mamy świadectwo w scenie studenckiéj w III-éj części „Dziadów” — jak również w liście Odyńca do Lucyana Siemieńskiego. W każdym jednak razie wiara, jako skierowanie myśli ku Istocie najwyższéj, tajemniczéj, głęboko się wyryła w umyśle poety, témbardziéj, że z drugiéj strony uczuciowość wogóle podbudzona została panującą wówczas poezyą romantyczną.
Romantyzm pomiatał rozumem a zwłaszcza zdrowym rozsądkiem, który uważał za pachołka ludzi płaskich, niewiedzących, co to polot duszy. Serce było jego kościołem, trybunałem, ostateczną we wszystkiém wyrocznią. Kto popędom jego bezwarunkowo się nie poddawał, był „szkieletem człowieka, kamieniem“. Nauki obrywały skrzydła fantazyi, nie dozwalały rozwijać się przyrodzonemu gieniuszowi — zostawiano je mólom. Romantyzm łączył się chętnie z katolicyzmem, o ile ten nie tamował fantastycznego rozwoju myśli i o ile obrzędami swemi dając karm wyobraźni, mógł służyć za wyborne malownicze tło dla obrazów poetycznych.
Mickiewicz miał z początku zamiar uczęszczać na wydział matematyczny; lecz niebawem uczuł się nie w swoim żywiole wśród znaków algiebraicznych; — przeniósł się więc na wydział literacki. Nie od razu się tu zapoznał z literaturą romantyczną; pierwotnie musiał się łamać z suchemi regułami rutyny klasycznéj. Nie odpowiadały one oczywiście naturalnemu pociągowi poety, nie zadawalniały jego strony uczuciowéj; to téż z całym zapałem człowieka, który długo szukał jakiéjś prawdy żywotnéj, oddał się balladowaniu: uwierzył w duchy i upiory, w niezależność i bezwarunkowość wymagań serca, w zbyt szczupłe granice naukowego badania. Przeciwstawiając się kierunkowi fizyczno-matematycznemu, który Jan Śniadecki naówczas w uniwersytecie reprezentował i rozwijał, wystąpił wprost z oświadczeniem odmienném. Nie eksperyment, nie mikroskop, nie retorta; ale zespolenie się z przyrodą, z ludźmi, może odkryć wielkie prawdy:

Czucie i wiara silniéj mówi do mnie,
Niż mędrca szkiełko i oko...

Niezadowolnienie z prawd suchych, martwych, matematycznie wykreślonych, wypowiada poeta z siłą, z przesadą nawet, unosząc się w świat fantastyczny. „Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu”[1] — woła z zapałem do badacza, robiąc alluzyą do Śniadeckiego („Widzisz świat w proszku, w każdéj gwiazd iskierce...”). Jedyną zasadą, jedynym przewodnikiem po ciemnych zaułkach życia ma być uczucie: „Miéj serce i patrzaj w serce![2]. W zapale robi porównanie śmiałe, choć może niezupełnie sprawiedliwe: „Jak wilk — powiada, zwracając się do ludzi zwykłych, prozaicznych — lub jak astronom patrzają na niebo...“
Uczuciowość pod wpływem romantyzmu przemienia się w sentymentalność, sentymentalność, którą Mickiewicz ironicznie przedstawił późniéj w Panu Tadeuszu (postać hrabiego i Telimeny). Stąd w początkowych utworach tyle płaczliwości i sielanki, że Mickiewicz w jednym szeregu zestawia trzy osobistości: pasterza, kochanka, poety; a opisując swój romans z Marylką, opowiada z całą prostotą, ale i z całą naiwnością młodzieniaszka, że z lasów przynosił jéj kwiateczki, jagody; a ona ze zdrojów, stojąc przy nim, „wywabiała wędką srebrnopiórego karpia, pstrąga z krasną cętką...”
Uczuciowość pod wpływem romantyzmu i wiary przemienia się w mistycyzm i zabobon. „Jednakowa nam gwiazda świeciła w powiciu“ powiada poeta w IV-téj części Dziadów. Mickiewicz miewał liczne widzenia, silnie wierzył w przeczucia i przepowiednie, marzył o mistycznym dusz połączeniu:

Dwa serca pałające na dwu krańcach ziemi
Rozmawiają, jak gwiazdy promieńmi drżącemi...

Niepodobna więcéj nawet po mistyku wymagać. Tak było z samego początku — i tak się téż przy końcu życia przedstawił Mickiewicz. Pośredni atoli okres, w którym najznakomitszy powstał utwór (Pan Tadeusz), jest harmonijném połączeniem wiedzy i uczucia, rozumu i serca. Nie rozwijamy myśli téj bliżéj — gdyż jest ona kwestyą odrębną. Wracamy do dalszego określenia jego strony uczuciowéj.
Odciąwszy młodzieńcze wybujałości, które nigdy u Mickiewicza treści[3] większych utworów nie stanowią, znajdziem w naszym poecie serce czułe ale nie chorobliwe, więcéj zamknięte w sobie aniżeli gadatliwe, raczéj dumne niż rozpaczające. Nie konwencyonalna blaga, nie latanie po obłokach, ale szczerość i prawda uczucia — oto najgłówniejsza charakterystyka umysłu Mickiewicza. Przychodził do ludzi z sercem otwartém; mówił, co myślał; — to téż srogo się nieraz zawodził. Ukochanéj swojéj egzotycznych kwiatów do skroni nie przypinał; wieńce jego proste i zwykłe — jak przyroda kraju naszego. Fałszu nie znosił; naciąganiem i przesadą się brzydził. Jeżeli kiedy zadaleko się zapuszczał, to polot ten w dobréj rozpoczynał wierze; serce gorące a spragnione piękna i prawdy nasuwało mu myśli wielkie, szlachetne zawsze, niekiedy tylko dziwaczne.
Nie lubił umieszczać uczuć swoich w dobrze zakorkowanych słoikach, jak lekarstwo w aptece; jeżeli kochał, kochał całą potęgą uczucia; jeżeli nienawidził — przeklinał lawą słów piekących jak rozpalone żelazo. Poddawał się uczuciu całkowicie, bez podziału: nie rozumiał i nie chciał rozumieć strategii kobiecéj, nakazującéj względy dla wszystkich, byle tylko miły spokój zachować. Nie znał półsłówek; nie zatruwał niemi życia ani sobie ani innym. Potężny w miłości, potężnym był w rozpaczy — duch jego przebiegał całą skalę uczucia.
Oto namiętny głos oburzenia na zwodniczość płci pięknéj, a zarazem głos niczém niezwalczonéj miłości:

Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojéj zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli...
Przebóg! tak ciebie zaślepiło złoto
I honorów świecąca bańka wewnątrz pusta!
Bodaj!... Niech, czego dotkniesz, przeleje się w złoto,
Gdzie tylko zwrócisz serce i usta
Całuj, ściskaj zimne złoto!..
Ja, gdybym równie był panem wyboru
I najcudniejsza postać dziewicza,
Jakiéj Bóg dotąd nie pokazał wzoru,
Piękniejsza niźli aniołów oblicza,
Niźli sny moje, niźli poetów zmyślenia,
Niźli ty nawet... oddam ją za ciebie,
Za słodycz twego jednego spojrzenia!
Ach, i gdyby w posagu
Płynęło za nią wszystko złoto Tagu,
Gdyby królestwo w niebie:
Oddałbym ją za ciebie!
Najmniejszych względów nie zyska ode mnie,
Gdyby za tyle piękności i złota
Prosiła tylko, ażeby jéj luby
Poświęcił małą cząstkę żywota,
Którą dla ciebie całkiem poświęca daremnie;
Gdyby prosiła o rok, o pół roka,
Gdyby jedna z nią pieszczota,
Gdyby jedno mgnienie oka:
Nie chcę! nie! i na takie nie zezwolę śluby!.. — —
A ty — sercem oziębłém, obojętną twarzą
Wyrzekłaś słowo méj zguby!..

Uczucie poety, ponieważ jest głębokie i prawdziwe, objawia się nazewnątrz wstydliwością niemal dziewiczą:

Ach! ja tak ją na martwym ubóstwiam obrazku,
Że nie śmiem licem skazić jéj bezbronnych ustek...
I gdy dobranoc daję przy księżyca blasku,
Albo jeśli w pokoju lampa leszcze płonie,
Nie śmiem rozkryć mych piersi, z szyi odpiąć chustek,
Nim jéj listkiem cyprysu oczu nie zasłonię.

Równocześnie atoli z tą wstydliwością łączy się u Mickiewicza silne poczucie dumy męskiéj, które nie pozwala mu na wzór wielu płaczliwych kochanków jęczeć tylko i wyrzekać, lecz wkłada mu w usta wyrazy energią brzemienne, zapowiadające, że lubo w poezyi uważa się kochanek za „cienik blady“ swojéj ukochanéj, w rzeczywistości przecież potrafi przebyć przesilenie miłosne bez ostatecznego szwanku:

Stój, stój, żałośne pisklę! precz, wrzasku niewieści!
Będęż, jak dziecko szczęścia umierając szlochał?
Wszystko mi, wszystko niebiosa wydarły,
Lecz reszty dumy nie mogą odebrać!
Żywy, o nic przed nikim nie umiałem żebrać,
Żebrać litości nie będę, umarły...

Zapomnieć o ukochanéj nie może, bo pamięć pozostaje na rozkazy głucha; ale nie chce wydawać się zrozpaczonym. Stąd pochodzi prośba, którą Gustaw z IV części „Dziadów” zanosi do księdza, ażeby nie wyjawiał kochance rzeczywistego powodu jego samobójstwa, lecz wyszukał jakiś pozór, świadczący, że zawiedziony już o niéj nie myślał:

Słuchaj ty... Jeśli kiedy obaczy...
I jeśli ciebie zapyta,
Pewna nadludzka dziewica... kobiéta,
Z czego umarłem?... Nie mów, że z rozpaczy,
Powiedz, że byłem zawsze rumiany, wesoły,
Żem anim wspomniał nigdy o kochance,
Że sobie grałem w karty, piłem z przyjacioły...

Że ta pijatyka...tańce...
Że mi się w tańcu... ot... skręciła noga...
Z tego umarłem...

Z innego rozpatrując punktu, uczuciowość poety jest czysto-ludzka: nie błądzi on po zaczarowanych krainach mrocznego idealizmu, który zapomina zupełnie o ziemi; ale téż nie pozwala swym myślom tarzać się w kale cynizmu i brudów. Wie o tém, że organizm cielesny jest podstawą naszego bytu; nie gardzi więc szczegółowym opisem nietylko jego samego, lecz nawet pokrywającego go ubrania. Wzmianki te atoli idealizując, podnosi do sfer wyższych czy to pojedyńczym przymiotnikiem czy całą treścią utworu. Stąd wynikają takie zestawienia, jak: „twarz boska,“ „piersi jak jabłuszka mleczne,“ „śnieżne piersi,“ „lice bielsze od mleka, z czarną rzęsą powieka,“ „piersi twarde jak gruszki a tak małe ich nóżki, że za trzewik dziewczynie swawolnéj, często służy kwiat pewny, zwany trepkiem królewny, kwiat nie większy od lilii polnéj“ — i t. p.
W rozwinięciu szczegółów i przebiegu miłości, obok rozkoszy czysto duchowych: rozmowy, wspomnienia, nie zapomina również o prawach, któremi nas ziemia do siebie przykuwa. Lubi wystawiać kochanków „zawsze samotnych, zawsze z sobą w parze,” wie, że można „z ustek różanych i z liców rumianych słodycze wysysać”...

„Dobranoc! obróć jeszcze raz na mnie oczęta,
Pozwól lica. — Dobranoc! Chcesz na sługi klasnąć?
Daj mi pierś ucałować! — Dobranoc! — zapięta...“ —

woła do kochanki na pożegnanie. Wybornie scharakteryzowana ludzka natura i ludzkie uczucie! Nie jesteśmy aniołami; anielskiego téż idealizmu zachować nam niepodobna.
Uczucie zazdrości o lubą silnie w nim przemawia. Chce sam napawać się obecnością kochanki; nie cierpi wizyt, które przerywają chwile upojenia; pragnąłby się ich pozbyć na wszelki sposób:

Gdybym mógł, progi wilczą otoczyłbym jamą,
Stawiłbym lisie pastki, kolczate okowy,
A jeśli niedość bronią, uciecbym gotowy
Na tamten świat, — stygową zasłonić się tamą.

Zazdrość jego wchodzi w najdrobniejsze szczegóły; bo „drogo każda kupiona pieszczota, na wagę duszy, pokojem żywota“.

Idealizm, ów idealizm opiewany przez Petrarkę, niedbający o to, że jego ukochana jest już podżyłą kobietą, ma męża i cieszy się liczną konsolacyą, pragnący jedynie harmonii dusz, zgodności serc, wspomnień raz na rok lub na lat kilka; idealizm słowem chorobliwy, choć naturalny, powstaje naówczas, kiedy niema już żadnéj nadziei zostania szczęśliwym z kochanką, kiedy zgodzić się musimy na wszystko, co siła nieubłaganych okoliczności w ręce nam podaje. Jest to chwila, w któréj lecący w przepaść chwyta się za krzak cierni, nie bacząc, że dłoń sobie rozkrwawi, byle tylko unieść życie. Brak punktu wyjścia przystać nam każe nawet na najuciążliwsze warunki, chociaż w głębi serca zachowamy żal głęboki i to przekonanie, że miłość nasza dostała się w ręce skąpca. Wtedy nazywamy ciało „podłém;“ przyznajemy, że nam nic nie obiecywano, nic nie przyrzekano, że sami sobie musimy winę przypisać; prosimy już tylko o wyznanie, że „Bóg poślubił nam duszę“ kochanki; — ale pomimo to wszystko, pomimo wyrazów zewnętrznie zupełnie zadowolnionych, dusza nasza oburza się i woła:

Wierzaj, są oświadczenia nawet bez wyznania,
Są obowiązki, nawet bez obowiązania...

Idealizm więc ów u natur silnych, zdrowych, jest fazą tylko przejściową; nigdy on nie opanowywa duszy całkowicie, nie pochłania jéj działalności. Po przejściu téj fazy albo tępiejemy zupełnie, albo wracamy do warunków normalnych, albo téż stajemy się bajronistami. Mickiewicz po napisaniu IV-éj części „Dziadów,“ w któréj ów idealizm dochodzi swego apogeum, skierował swą czynność ku rzeczom realniejszym, mającym za przedmiot nie jednostkowe, ale ogólne znaczenie („Konrad Wallenrod,“ „III część Dziadów,“ „Pan Tadeusz“).
Tu występuje nanowo owo czysto-ludzkie uczucie w połączeniu i w pokrzyżowaniu z ogólnemi sprawami kraju[4].
Jeżeli więc weźmiemy na uwagę wpływ czynników takich jak religia i romantyczność, które na czas pewien zmieniły i nieco chorobliwą uczyniły naturę uczuć Mickiewicza; jeżeli uwzględnimy idealizm, najzupełniéj zgodny z przyrodzonym rozwojem naszych namiętności, w takim duchu, w jakim go powyżéj przedstawiłem, — to zgodzić się musimy, że największy wieszcz nasz był realistą i to realistą prawdziwym w przedstawianiu tych poruszeń, jakie sercem ludzkéem miotają. Uzasadniając moje twierdzenie, przytoczyłem dowody i w dalszym ciągu pracy niejeden jeszcze się wykaże. A co się tyczy przekonania, czy mroczny, niewiedzący o sobie idealizm, lepszym jest od zdrowego, naturalnego realizmu, który traktuje wszystkich nie jak aniołów ani jak szatanów, ale jako ludzi: — odzywam się do tych, którzy miłują ludzkość taką, jaką jest, a pragnąc polepszenia, szukają środków zaradczych jedynie na ziemi — i zapytuję ich o wielkość poety, którego kochają i rozumieją...
Przypatrzmy się teraz tym postaciom kobiecym, które poeta przed oczyma naszemi przesuwa; zapytajmy o zagadkę ich ducha; zobaczmy, jak kochają, smucą się i rozpaczają; a aureola przeszłości, otaczająca promienne ich głowy, niech nam będzie miłą, najdroższą choćby pamiątką, którą przez życie całe zachowujemy; niech nam atoli nie przeszkadza w sprawiedliwéj ocenie tego, co wieszcze podają. Czcijmy i szanujmy; ale nie bądźmy bałwochwalcami...





  1. Porównaj słowa Goethego w Fauście: Das Wunder ist des Glaubens liebstes Kind.
  2. Por. słowa Goethego w Fauście:
    Doch werdet ihr nie Herz zu Herzen schaffen,
    Wenn es euch nicht von Herzen geht.
  3. Kładę nacisk na treść, gdyż pod względem formy całe Dziady są obrazem wpływu romantyzmu i wiary.
  4. Po bliższe szczegóły odsyłam do następnego rozbioru pojedyńczych postaci.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Chmielowski.