Kościuszko — Książę Józef/1812

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Kościuszko — Książę Józef
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

1812.

Jak rzeka płyną wojska, jak nieskończone morze. Nie pamiętają nawet baśnie takiej armji, — chyba wszystkie narody wyruszyły w pole na wezwanie tego nizkiego człowieka, o szerokich ramionach, w szarym tużurku i trójgraniastym kapeluszu, ze skrzyżowanemi na piersiach rękoma, który stoi na wzgórzu i patrzy na fale głów ludzkich, płynące u stóp jego bez końca... bez końca...
Płyną miesiące całe, bo zdaleka. Kolei niema, całą Europę żołnierz przejść musi pieszo lub przejechać konno, całą Europę, od Francji do Rosji. — Więc idą długo, długo.
Po cóż idą?
Pokonać ostatniego na stałym lądzie Europy chrześcijańskiego monarchę, który śmiał się opierać woli Napoleona. Rozkazuje już wszystkim, tylko Aleksander I, cesarz Rosji, nie uznał jego władzy. Muszą nakoniec zmierzyć swoje siły.
Pokonane narody ciągną na rozkaz władcy — Austryjacy, Prusacy, Bawarowie, Sasi, wszystkie państwa niemieckie, Szwajcarzy, Włosi, a nawet Hiszpanie, nawet nienawidzący go z całej duszy Hiszpanie.
Książę Józef wiedzie Polaków, — jest ich 80 tysięcy. Ci nie idą z przymusu: wszak wielki cesarz powiedział wyraźnie, że jest to »wojna polska«, widziano go w obozie w płaszczu polskiego ułana, — do wodzów polskich mówił: »Kocham wasz naród! — gdybym był Polakiem, postępowałbym jak wy, — święta wasza sprawa zwycięży«.
Więc rosną pułki polskie Dąbrowskiego, Kniaziewicza, Zajączka, Krasińskiego, Chłopickiego, tylu innych!
Tylko Kościuszki niema. Nie wierzy Napoleonowi.
W kraju zostali starcy, kobiety, kaleki i dzieci, — kto broń udźwignie, wstydziłby się zasnąć na łożu, pogardziliby nim ziomkowie: przecież to wojna polska, losy ojczyzny się ważą.
Wszyscy wielcy wodzowie Francji otaczają Napoleona, jego bracia, szwagrowie, krewni, nowe, lecz znane w historji nazwiska, kwiat męstwa i odwagi. I stara gwardja, co dzieliła wszystkie trudy i chwałę wodza. Wszyscy z nim idą teraz, wszystkich potrzebować może, — więcej niż pół miljona ludzi dąży za nim.
Lecz chociaż wczesną wiosną wyszli z Francji, w czerwcu dopiero przekroczyli Niemen; 7-go lipca ujrzał ich Adam Mickiewicz wstępujących do Nowogródka. Te wrażenia opisał w »Panu Tadeuszu«.
Zajęto Wilno. Popłoch, zamieszanie: jedni z pośpiechem opuszczają miasto, inni się cisną, by zobaczyć armję, by powitać wielkiego wodza.
Napoleon rozkazał wezwać Jana Śniadeckiego, rektora uniwersytetu, męża wielkiej nauki i powagi. Chciał powierzyć mu różne sprawy, zasięgnąć wiadomości od człowieka, którego zdaniu mógł ufać zupełnie.
Zaproszenie podobne było do porwania. Staruszek nie miał czasu zmienić stroju, wiedziono go pośpiesznie wśród ścisku i tłoku przez błotniste ulice Wilna, stawiono przed cesarzem w zabłoconych butach, poplamionej odzieży.
Audjencja trwała krótko. Gdy wyszedł z pokoju, gdzie rozmawiał z Napoleonem, zmęczony, zabłocony, zwrócił się z niecierpliwością do tych, którzy go tu sprowadzili:
— Czy wy, panowie wojskowi, zawsze się tak spieszycie?
— Tem zwyciężamy,
— Hm! pośpiech bywa dobry, lecz można raz wywrócić i kark skręcić.
Uśmiechnęli się wojownicy na to gderanie starca, który nigdy nie był na wojnie.
Pod Smoleńskiem w połowie sierpnia pierwszy napotkali opór, lecz ten zwyciężyć łatwo, — gorsze od bitwy to głód i zmęczenie, brak żywności dla koni i butów dla wojska. Straszna droga, bez końca! Wojsko rosyjskie cofa się w głąb kraju, paląc i niszcząc wszystko. Płoną wsie i miasteczka, ludność ucieka w bory. Czemże na takiej drodze wyżywić olbrzymią armję? jak utrzymać w karności głodnych i niechętnych?
Książę Józef proponuje Napoleonowi, aby go z częścią wojska wysłał na południe: tam znajdzie żywność, przygotuje pomoc. Lecz Napoleon odrzuca ten projekt.
Nakoniec wielka bitwa! Trzy dni oba wojska walczą bez wytchnienia, z równem męstwem i wytrwałością. Trzeciego dnia Rosjanie ustąpili — droga do Moskwy otwarta.
Więc zwycięstwo — wojna skończona! Teraz cesarz Aleksander poprosi o pokój. Napoleon zgodzi się chętnie i będzie panem Europy.
Dziwnie jednakże pusta ta stolica: armja ją opuściła, zamożniejsi mieszkańcy wyjechali, niema żadnej władzy ani urzędników — zostali cudzoziemcy i biedacy.
W każdym razie będzie tu można przezimować, bo już blizko połowa września, — wojsko odpocznie, odzieje się, odżywi, wzmocni, a na wiosnę...
Lecz w Moskwie niema chleba ani zapasów żywności, niema skóry na buty, sukna ani futer. — Nagle wybucha pożar — płonie miasto całe, sześć dni szaleje płomień, jak rzeka ognista zalewając całe dzielnice.
Teraz dopiero pojął Napoleon — że to grób! że zapada się nad nim mogiła.
Ratować trzeba wojsko, ratować z przepaści! Odwrót!
Lecz gdzie? dokąd? wśród zimy?
Pójdziemy na południe.
Jeżeli pozwolą. Armja rosyjska silna, wypoczęta, leży dokoła Moskwy, oczekuje, strzeże. Daremne próby przebicia się przez nią, — odwrót wolny jedynie po zniszczonej drodze smoleńskiej.
Na niej znowu znalazły się nieszczęsne wojska pod koniec października.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.