Katorżnik/Rozdział VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Siwiński
Tytuł Katorżnik
Podtytuł czyli Pamiętniki Sybiraka
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1905
Druk Drukarnia „Czasu“
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział vii.

Petersburg.

Do Petersburga przybyliśmy dnia 13. listopada, a więc po dziesięcio-dniowej jeździe; przybyliśmy rozbici, zmęczeni i niewyspani, podobni do mar nocnych lub upiorów! Lecz piekielna polityka Moskwy umiała z tego skorzystać; bo właśnie dlatego, żeśmy tak wyglądali, zawieziono nas na główny dworzec Petersburski, ażeby nas całej publiczności okazać na pośmiewisko, że takie szkielety, takie straszydła śmiały się zbuntować na cara, a dla większego jeszcze zohydzenia nas, dano nam gwardyę cesarską na straż, która według przysłowia moskiewskiego jest rostom tri arszyna (trzyłokciowego wzrostu). Lecz jakże fatalnie zawiodła się Moskwa na nas — te szkielety, te kościotrupy umiały jeszcze kąsać!
Przybywali tedy w odwiedziny Moskale, ale sami wojskowi i to wyższych stopni: generałowie, pułkownicy od kawaleryi, od artyleryi, a najwięcej od marynarki, jako najwięcej wykształceni. Ci dygnitarze rozpoczynali dyskursa na różne temata polityczne. W ówczesnem naszem towarzystwie nie brakowało ludzi prawdziwie wykształconych i obytych światowców, jak np. Golian, były major wojsk francuskich w Algierze, Antoni Miernicki, rotmistrz austryacki, a następnie emigrant francuski, Rytter Maurycy, emigrant, i inni. Otóż na zapytanie pewnego generała, co my myślimy o Murawiewie — wystąpił Maurycy Rytter i mówi:
— Panie generale, ja byłem dłuższy czas we Francyi; tam jeżeli kto chce kogo zbezcześcić i nazwać go ostatnim wyrazem, to mu powie: „ty Murawiew!“
Inny znów dygnitarz zaczął nam przedstawiać, abyśmy nie wątpili o wspaniałomyślności Najjaśniejszego Pana, bo on wiele jeszcze może nam zrobić dobrego — na co znów odrzekł Maurycy, że on bynajmniej nie wątpi o wspaniałomyślności Najjaśniejszego Pana, który, gdy zechce, może nawet kazać zakuć w kajdany tych, którzy ich jeszcze dotąd nie mają.
Jedna tylko gwardya carska, owe wielkoludy, urągały nam, mówiąc, że oni carstwo polskoje potrafią czapkami zarzucić, lecz z tymi nie było co dyskutować. Muszę jeszcze nadmienić i tę okoliczność, że nasza wyprawa była pierwszą wysyłką na Sybir; przeto z wielką ciekawością na nas patrzano, nietylko w Petersburgu, ale i w ciągu całej naszej przeprawy.
Po 24-godzinnym pobycie na głównym dworcu kolei petersburskiej wsadzono nas napowrót do wagonów aresztanckich i odesłano do Moskwy. Jechaliśmy znów przez gubernie: Nowogrodzką, Twerską i Moskiewską — razem 700 wiorst przestrzeni.

separator poziomy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Siwiński.