Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział czwarty. Wytwarzanie wartości dodatkowej względnej/Rozdział trzynasty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział trzynasty.
MASZYNA I WIELKI PRZEMYSŁ.
1. Rozwój maszyn.

John Stuart Mill mówi w swych „Zasadach ekonomji politycznej“: „Jest rzeczą, wątpliwą, czy wszystkie dotychczasowe wynalazki mechaniki ulżyły jednej bodaj istocie ludzkiej w trudach dnia powszedniego“[1]. Ale też wcale nie taki jest cel maszyny w służbie kapitału. Podobnie jak wszelki inny; środek rozwijania siły wytwórczej pracy, maszyna ma na celu zniżać ceny towarów i skracać część dnia roboczego, którą robotnik zużytkowuje dla siebie samego, a przez to przedłużać część pozostałą, którą robotnik oddaje kapitaliście za darmo. Maszyna jest środkiem wytwarzania wartości dodatkowej.
W rękodzielnictwie punktem wyjścia przewrotu w sposobie produkcji jest siła robocza, w wielkim przemyśle jest nim środek pracy. Przedewszystkiem więc musimy zbadać, w jaki sposób środek pracy z narzędzia przekształca się w maszynę, czyli czem różni się maszyna od narzędzia rzemieślniczego. Chodzi tu tylko o główne, ogólne cechy charakterystyczne, gdyż zresztą dzieje społeczeństwa, równie dobrze jak dzieje kuli ziemskiej, nie znają abstrakcyjnie ścisłych linij granicznych między epokami.
Matematycy i mechanicy — jak o tem tu i owdzie znajdujemy wzmianki u ekonomistów angielskich — uznają narzędzie za prostą maszynę, maszynę — za narzędzie złożone, nie widząc żadnej istotnej różnicy między niemi, i miano maszyny rozciągają, nawet na proste środki mechaniczne, jak dźwignia, równia pochyła, śruba, klin i t. d.[2]. W istocie każda maszyna składa się z owych środków prostych, choć w różny sposób przebranych i skombinowanych. Jednak z ekonomicznego punktu widzenia objaśnienie to nie ma żadnej wartości, gdyż brak w niem pierwiastku historycznego. Z drugiej strony dopatrywano się różnicy pomiędzy narzędziem a maszyną, w tem, że przy narzędziu siłą poruszającą jest człowiek, przy maszynie jest nią siła przyrodzona, różna od ludzkiej, a więc zwierzę, woda, wiatr i t. d.[3]. Według tego poglądu pług, zaprzężony w woły, który spotykamy w tak różnych epokach produkcji, byłby maszyną, natomiast Circular loom [okrągłe krosno tkackie] Claussena, który, poruszany dłonią jednego tylko robotnika, wiąże 96.000 oczek ma minutę, byłby prostem narzędziem. Co więcej, to samo krosno tkackie byłoby narzędziem, gdy porusza je dłoń ludzka, a maszyną, gdy porusza je para, A ponieważ zastosowanie siły zwierzęcej należy do najdawniejszych wynalazków ludzkości, przeto w rzeczywistości produkcja maszynowa poprzedzałaby rzemieślniczą. Gdy John Wyatt w r. 1735 wynalazł maszynę przędzalniczą i wynalazkiem tym zwiastował rewolucję przemysłową 18-go stulecia, to ani słowem nie wspomniał, że osioł, a nie człowiek miał tę maszynę poruszać, a jednak rola ta faktycznie przypadła osłu. Maszyna „do przędzenia bez palców“[4], tak głosił program Wyatta.
Każda maszyna rozwinięta składa się zawsze z trzech części zasadniczo różnych, a mianowicie z maszyny poruszającej, z mechanizmu transmisyjnego oraz z maszyny narzędziowej czyliroboczej. Maszyna poruszająca działa jako siła napędowa całego mechanizmu. Albo wytwarza ona swą. własną siłę poruszającą, jak maszyna parowa, żarowo-powietrzna, elektromagnetyczna i t. d., albo otrzymuje napęd od gotowej, poza nią istniejącej siły przyrody, jak koło wodne od wodospadu, śmigi młyna od wiatru:i t. d. Mechanizm transmisyjny, złożony z kół rozpędowych, wałów pędnych, kół zębatych, kół wirowych, drążków, lin, pasów, najrozmaitszych sprzęgieł oraz przekładni, reguluje ruch, zmieniając w razie potrzeby jego rodzaj, naprzykład z prostolinijnego n, a obrotowy, rozdziela go i przenosi na maszyny narzędziowe. Obie te części mechanizmu istnieją tylko po to, aby nadać maszynie narzędziowej ruch, dzięki któremu działa ona na przedmiot pracy i celowo go przekształca. Ta właśnie część systemu maszyn, maszyna narzędziowa, była punktem wyjścia rewolucja przemysłowej 18-go wieku. Dziś jeszcze stanowi ona punkt wyjścia za każdym razem, gdy produkcja rzemieślnicza lub rękodzielnicza przekształca się w produkcję maszynową.
Jeżeli przyjrzymy się bliżej maszynie narzędziowej, czyli właściwej maszynie roboczej, to naogół rozpoznajemy w niej znów te same narzędzia i przyrządy, któremi pracuje rzemieślnik lub robotnik rękodzielniczy, choć w formie nieraz bardzo zmienionej; nie są to już jednak narzędzia człowieka, lecz narzędzia maszyny, czyli narzędzia mechaniczne. Albo cała maszyna jest tylko mechanicznem wydaniem, mniej lub więcej zmienionem, dawnego narzędzia rzemieślniczego — jak naprzykład krasno mechaniczne[5] — albo też organy czynne, osadzone na kadłubie maszyny roboczej, okazują się naszymi starymi znajomymi, jak wrzeciona w przędzarce, druty w warsztacie pończoszniczym, piły w tartaku, noże w rozdrabiarce i t. d. Narzędzia te różnią się od właściwego mechanizmu maszyny roboczej nawet swem pochodzeniem, a mianowicie są wyrabiane po większej części sposobem rzemieślniczym lub rękodzielniczym i później dopiero są osadzane na kadłubie maszyny roboczej, wytworzonym sposobem maszynowym[6]. Maszyna narzędziowa jest więc mechanizmem, który po nadaniu mu odpowiedniego ruchu wykonywa swem i narzędziami te same czynności, które przedtem robotnik wykonywał podobnemi narzędziami. Nic to rzeczy nie zmienia, czy siła napędowa pochodzi tu od człowieka, czy też od maszyny. Maszyna zajmuje miejsce narzędzia z chwilą, gdy narzędzie właściwe przenosi się z dłoni ludzkiej na mechanizm. Różnica jest oczywista nawet wtedy, gdy człowiek pozostaje pierwszym motorem. Liczba narzędzi piacy, któremi robotnik może działać jednocześnie, jest ograniczona przez liczbę jego przyrodzonych narzędzi produkcji, t. j. organów jego własnego ciała. W Niemczech naprzód próbowano postawić przędzarza przy dwóch kołowrotkach, co go zmuszało do pracy jednocześnie obiema rękami i obiema nogami. Było to zbyt wyczerpujące. Później wynaleziono kołowrotek nożny z dwoma wrzecionami, ale tacy przędzarze-mistrze, którzy umieli prząść diwie nitki jednocześnie, byli niema, I równą rzadkością, jak ludzie o dwu głowach..Natomiast przędzarka „jenny“ przędzie na 12—18 wrzecionach, warsztat pończoszniczy robi naraz na wielu tysiącach drutów i t. d. Liczba narzędzi, jednocześnie poruszanych przez, maszynę narzędziową, zgóry jest niezależna od granicy organicznej, która zacieśnia działanie ręcznego narzędzia pojedyńczego robotnika.
W wielu narzędziach rzemieślniczych różnica między człowiekiem jako prostą siłą napędową i jako robotnikiem, wykonywującym właściwą pracę ręczną, uzmysławia się wręcz fizycznie. Naprzykład przy kołowrotku noga działa tylko jako siła napędowa, natomiast ręka, pracująca przy wrzecionie, skubie i i skręca, czyli pełni właściwą czynność przędzenia. Rewolucja przemysłowa ogarnia najpierw tę właśnie czynność rzemieślniczego narzędzia, a narazie człowiekowi pozostawia, obok nowej dlań pracy dozorowania maszyny okiem i poprawiania jej błędów ręką, także czysto mechaniczną rolę siły napędowej. Natomiast narzędzia, na które człowiek od początku działa tylko jako prosta siła napędowa, naprzykład obracając korbę młyna[7] lub pompy, podnosząc i opuszczając rękojeść miecha, tłukąc w moździerzu i t. d. — narzędzia te powodują pierwsze zastosowania zwierząt, wiatru[8], wody i t. d., jako siły napędowej. Tego rodzaju narzędzia przekształcają się w maszyny poczęści już w okresie rękodzielniczym, a w oddzielnych wypadkach nawet na długo przedtem, ale jeszcze nie wywołują przewrotu w sposobie produkcji. Są one maszynami już w swej formie rzemieślniczej, co wychodzi najaw w okresie wielkoprzemysłowym. Naprzykład pompy, któremi Holendrzy wypompowali jezioro Harlem w latach 1836 i 1837, miały tę samą konstrukcję, co pompy zwykłe, ale zamiast rąk ludzkich olbrzymie maszyny parowe poruszały ich tłoki. Pospolity i bardzo niedoskonały miech kowalski i dziś jeszcze bywa przekształcany w Anglji w powietrzną pompę mechaniczną zapomocą prostego połączenia jego rękojeści z maszyną parową. Sama nawet maszyna parowa w tej formie, w której wynaleziono ją w okresie rękodzielniczym, a mianowicie w końcu 17-go wieku, i w której przetrwała aż do lat osiemdziesiątych 18-go stulecia[9], nie wywołała bynajmniej żadnej rewolucji przemysłowej. Raczej odwrotnie, stworzenie maszyn narzędziowych uczyniło koniecznem zrewolucjonizowanie maszyny parowej. Odkąd człowiek, zamiast działać narzędziem ma przedmiot pracy, działa już tylko jako siła napędowa na maszynę roboczą, muskuły ludzkie stały się przypadkową postacią siły napędowej i mogły być zastąpione przez wiodę, wiatr, parę i t. d. Nie wyłącza to oczywiście, iż zmiana taka wymaga nieraz wielkich przekształceń technicznych w mechanizmie, zbudowanym początkowo wyłącznie dla siły napędowej ludzkiej. Dziś wszelkie nowe maszyny, które dopiero muszą torować sobie drogę, jak maszyny do szycia, maszyny piekarskie i t. p., jeżeli cel ich nie wyłącza zgóry zastosowania na drobną skalę, są budowane tak, aby mogły być pędzone bądź siłą ludzką, bądź siłą czysto mechaniczną.
Maszyna, będąca punktem wyjścia rewolucji przemysłowej, na miejsce robotnika, działającego jednem tylko narzędziem, stawia mechanizm, który działa naraz masą narzędzi jednakowych lub jednego rodzaju, a poruszany jest jedną tylko siłą napędową, bez względu na jej rodzaj[10]. Mamy tu już maszynę, ale dopiero jako prosty element produkcji maszynowej.
Wzrost rozmiarów maszyny roboczej oraz liczby jej narzędzi, czynnych równocześnie, wymaga mechanizmu poruszającego o większej masie; zkolei zaś mechanizm ten dla pokonania własnego oporu wymaga siły napędowej potężniejszej niż ludzka, nie mówiąc już o tem, iż człowiek jest bardzo niedoskonałym środkiem wytwarzania ruchu ciągłego i jednostajnego. Jeżeli człowiek działa już tylko jako prosta siła napędowa, jeżeli więc maszyna narzędziowa zajęła miejsce narzędzia, to siły przyrody mogą zastąpić go, jako — się napędową. Ze wszystkich wielkich sił napędowych, przekazanych nam przez okres rękodzielniczy, najgorszą była siła końska, poczęści dlatego, że koń ma własną, głowę, poczęści zaś z powodu, że jest kosztowny, i że możność posługiwania się nim w fabrykach jest bardzo ograniczona[11]. Jednakowoż wielki przemysł w swym okresie dziecięcym niemało używał koni, o czem świadczą, nietylko skargi ówczesnych pisarzy, upatrujących w tem szkodę dla rolnictwa, lecz również przekazany nam z owych czasów zwyczaj obliczania siły mechanicznej na horst po wers [„siły końskie“]. Wiatr był zbyt niestały i zbyt nieobliczalny, a przytem stosowanie siły wodnej w Anglji, kolebce wielkiego przemysłu, przeważało już w okresie rękodzielniczym. Już w 17-ym wieku próbowano wprawiać w ruch dwa koła młyńskie i dwa kamienie młyńskie zapomocą jednego koła wodnego. Ale wtedy wynikło przeciwieństwo pomiędzy rozrośniętym mechanizmem transmisyjnym, a zbyt małą w stosunku do niego siłą wodną; była to jedna z okoliczności, które doprowadziły do dokładniejszego poznania praw tarcia. Podobnie nierównomierne działanie siły napędowej w młynach, poruszanych zapomocą dźwigni, a więc zapomocą pociągnięć i uderzeń, doprowadziło do wynalezienia i do zastosowania koła rozpędowego[12], które później odegrało tak wybitną rolę w wielkim przemyśle. W ten sposób w okresie rękodzielniczym rozwinęły się pierwsze naukowe i techniczne elementy wielkiego przemysłu. Przędzarki o ruchu ciągłym [throstle] systemu Arkwrighta od początku już miały napęd wodny. Jednak stosowanie siły wodnej jako powszechnej siły napędowej było też związane z szeregiem trudności. Siła ta nie mogła być dowolnie powiększana, na niedobór jej nie było rady, nieraz brakło jej zupełnie, a przedewszystkiem była natury czysto lokalnej[13]. Dopiero druga maszyna parowa Watta, tak zwana maszyna o działaniu podwójnem, okazała się motorem, który sam sobie wytwarza siłę napędową, spożywając wodę i węgiel, i którego działanie poddaje się zupełnie kontroli człowieka. Maszyna ta, ruchoma i sama będąca środkiem lokomocji, miejska, a nie wiejska jak koło wodne, pozwalała skupiać produkcję u zamiast rozpraszać ją po wsiach[14]. Wreszcie maszyna parowa technicznie daje się wszędzie zastosować, a instalacja jej jest stosunkowo mało zależna od okoliczności lokalnych. Wielki genjusz Watta okazał się w objaśnieniu patentu, otrzymanego przezeń w kwietniu 1784 r., gdzie określa on swą maszynę parową nie jako wynalazek, służący do jakiegoś poszczególnego celu, lecz jako powszechną siłę napędową wielkiego przemysłu. Wspomina on tam o zastosowaniach, z których niektóre, jak naprzykład młot parowy, miały się urzeczywistnić zgórą pół wieku później. Jednak powątpiewał on o możności zastosowania maszyny parowej do żeglugi. Spadkobiercy jego, „Boulton and Watt“, na wystawie przemysłowej londyńskiej w r. 1851 wystawili największą maszynę parową dla wielkich parowców morskich.
Dopiero odkąd narzędzia organizmu ludzkiego przekształciły się w narzędzia mechanicznego aparatu maszyny narzędziowej, dopiero od tej chwili również maszyna poruszająca przybiera postać samodzielną, zupełnie uniezależnioną od granic siły ludzkiej. Wraz z tem pojedyncza maszyna narzędziowa, którą rozpatrywaliśmy dotychczas, schodzi do roli prostego składnika produkcji maszynowej. Jędrna maszyna poruszająca mogła odtąd wprawiać w ruch jednocześnie wiele maszyn roboczych. Ze wzrostem liczby maszyn roboczych jednocześnie poruszanych wzrasta również maszyna poruszająca, a mechanizm transmisyjny rozrasta się w aparat dalekonośny.
Musimy teraz odróżnić dwie rzeczy: kooperację wielu maszyn jednego rodzaju i zespół maszyn.
W pierwszym wypadku ta sama maszyna robocza wykonywa całą robotę. Pełni ona te wszystkie różnorodne czynności, które rzemieślnik wykonywał zapomocą swego narzędzia, naprzykład tkacz zapomocą krosna, albo które rzemieślnicy wykonywali kolejno zapomocą różnych narzędzi, bądź samodzielnie, bądź jako członki zbiorowego mechanizmu rękodzielni[15]. Naprzykład w nowożytnej rękodzielni kopert jeden robotnik składał papier zapomocą falcu, drugi pociągał go gumą, trzeci zaginał klapę, na której się wyciska monogram, czwarty wyciskał monogram i t. d., to też przy każdej z tych czynności cząstkowych każda pojedyncza koperta musiała przechodzić z rąk do rąk. Jedna tylko maszyna spełnia jednocześnie wszystkie te czynności i wyrabia 3.000 i więcej kopert na godzinę. Pewna amerykańska maszyna do wyrobu torebek papierowych, wystawiona na londyńskiej wystawie przemysłowej w r. 1862, tnie papier, pociąga klejem, składa i wykańcza 300 sztuk na minutę. Całkowity proces pracy, w rękodzielni podzielony i wykonywany kolejno, tu jest dokonywany przez jedną maszynę roboczą, działającą zapomocą kombinacji różnych narzędzi.
W każdym razie w fabryce, to znaczy w warsztacie, opartym na produkcji maszynowej, występuje znowu kooperacja prosta. A mianowicie kooperacja ta, jeżeli abstrahujemy tu od robotnika, przedewszystkiem przybiera postać przestrzennego skupienia jednorodnych i równocześnie działających maszyn roboczych. Jest to jej wyłączna forma tam, gdzie produkt wychodzi gotowy z pod każdej maszyny roboczej, bez względu na to, czy jest ona mechanicznem odtworzeniem złożonego narzędzia rzemieślniczego, czy też kombinacją różnorodnych narzędzi prostych, z których każde ma swoją odrębną funkcję. Tak więc fabryka tkacka powstaje z ustawienia obok siebie w jednym budynku wielu krosien mechanicznych, szwalnia — wielu maszyn do szycia i t. d. Ale istnieje tu jedność techniczna, gdyż te liczne jednorodne maszyny robocze otrzymują jednoczesny i równomierny napęd ze wspólnego pierwszego motoru za pośrednictwem mechanizmu transmisyjnego, który również jest im częściowo wspólny, ponieważ z każdą z nich łączy się tylko zapomocą oddzielnego rozgałęzienia. Jak liczne narzędzia są organami jednej maszyny roboczej, tak samo liczne maszyny robocze są już teraz tylko jednorodnemi organami tego samego mechanizmu poruszającego.
Ale właściwy zespół maszyn tam dopiero zajmuje miejsce — pojedynczej maszyny samodzielnej, gdzie przedmiot pracy przebiega kolejno szereg różnych, powiązanych ze sobą procesów stopniowanych, cząstkowych, które dokonywane są przez szereg różnych, lecz wzajemnie uzupełniających się maszyn narzędziowych. Tu znowu powraca forma kooperacji, właściwa rękodzielnictwu, gdyż oparta na podziale pracy, ale już jako kombinacja maszyn roboczych, wykonywujących czynności cząstkowe. Specjalne narzędzia różnych robotników cząstkowych, a więc naprzykład w sukienimctwie gręplarzy, czesaków, postrzygaczy, przędzarzy i t. d., przekształcają się obecnie w narzędzia specjalnych maszyn roboczych, z których każda stanowi odrębny organ odrębnej funkcji zespolonego mechanizmu narzędziowego. Naogół rękodzielnictwo samo przekazuje systemowi maszynowemu w tych gałęziach, w których zostaje on wprowadzony po raz pierwszy, samorzutną podstawę podziału, a więc i organizacji procesu produkcji[16]. Ale natychmiast występuje tu różnica bardzo istotna. W rękodzielni robotnicy pojedynczy, lub grupy robotnicze, muszę, wykonywać każdy poszczególny proces cząstkowy swemi narzędziami rzemieślniczemi. Jeżeli robotnik przystosowuje się do roboty, to również przedtem jeszcze robota przystosowała się do niego. Ta subjektywna zasada podziału pracy upada z nadejściem produkcji maszynowej. Proces całkowity rozkłada się objektywnie, sam w sobie, na tworzące go fazy, zagadnienie zaś wykonania każdego poszczególnego procesu cząstkowego oraz powiązania różnych procesów cząstkowych, jest rozstrzygane zapomocą technicznego stosowania mechaniki, chemji i t. d.[17], przyczem oczywiście każde rozwiązanie teoretyczne musi doskonalić się w dalszym ciągu, dzięki nagromadzeniu doświadczeń praktycznych na wielką skalę. Każda maszyna cząstkowa dostarcza, maszynie następującej najbliżej po niej, materiału surowego, a ponieważ wszystkie działają równocześnie, więc wytwór znajduje się nieustannie zarówno na różnych szczeblach przebiegu swego powstawania, jak w przejściach z jednej fazy produkcji do drugiej. Jak w rękodzielnictwie bezpośrednia kooperacja robotników cząstkowych stwarza określone stosunki liczbowe pomiędzy poszczególnemi grupami robotników, tak samo w rozczłonkowanym zespole maszyn stale zatrudnienie jednych maszyn cząstkowych przez drugie stwarza określony stosunek pomiędzy ich liczbą, rozmiarami i szybkością. Maszyna robocza złożona, tworząca obecnie rozczłonkowany zespół różnorodnych maszyn pojedynczych, lub grup maszyn, jest tem doskonalsza, im większa jest ciągłość całkowitego procesu, czyli im mniej przerw musi przebyć materjał surowy pomiędzy swoją fazą pierwszą a ostatnią, im bardziej więc sam mechanizm zastępuje dłoń ludzką w przenoszeniu wytworu z jednej fazy produkcji do drugiej. Jeżeli w rękodzielnictwie wyodrębnienie poszczególnych procesów jest zasadą, wynikającą z samego podziału pracy, to przeciwnie — zasadą rozwiniętej produkcji fabrycznej jest nieprzerwana ciągłość poszczególnych procesów.
Zespół maszyn, czy to polegający na kooperacji prostej jednorodnych maszyn roboczych, jak w tkactwie, czy na połączeniu maszyn różnorodnych, jak w przędzalnictwie, stanowi jeden wielki automat, jeżeli otrzymuje napęd z jednego motoru, który sam sobie ruch nadaje. Bywa jednak i tak, że cały zespół otrzymuje napęd z maszyny parowej, chociaż albo pojedyncze maszyny narzędziowe wymagają jeszcze w pewnych warunkach dłoni robotnika;, jak to było naprzykład z puszczaniem w ruch przędzarki mulejowej aż do wprowadzenia selfacting mule [przędzarki mulejowej automatycznej] i jak jest dziś jeszcze przy wyrobie cienkiej przędzy; albo też robotnik przy pewnych czynnościach musi sarn kierować pojedyńczemi częściami maszyn jak swemi narzędziami, jak to było przy produkcji maszyn ze slide rest [suportem] przed przekształceniem go w samodzielny selfactor [automat], Z chwilą, gdy maszyna robocza już bez pomocy ludzkiej wykonywa wszelkie ruchy, potrzebne dla obróbki materjału surowego, i wymaga już tylko dozoru człowieka, z tą chwilą mamy zespół maszyn, działający automatycznie, a zarazem nadający się do ciągłych ulepszeń w szczegółach. Przykładem tych ulepszeń mogą być takie wynalazki zupełnie nowożytne, jak przyrząd, automatycznie zatrzymujący przędzarkę, gdy zerwie się nitka lub też selfacting stop [hamulec automatyczny], zatrzymujący udoskonalone krosno parowe, gdy wymota się wątek cewki z czółenka tkackiego. Nowożytna papiernia jest przykładem zarówno ciągłości produkcji, jak przeprowadzenia zasady automatyzmu. Wogóle na przykładzie papiernictwa można wybornie poznać w szczegółach zarówno różnice pomiędzy różnemi sposobami produkcji, na podstawie różnych środków produkcji, jak związek między temi sposobami produkcji a społecznemi stosunkami produkcji, gdyż dawne papiernictwo niemieckie jest w tej dziedzinie wzorem produkcji rzemieślniczej, holenderskie z 17-go i francuskie z 18-go wieku — rękodzielnictwa właściwego, nowożytne zaś angielskie — produkcji automatycznej. Wreszcie w Chinach i w Indjach istnieją, jeszcze dwie różne staroazjatyckie formy tego samego przemysłu.
Najwyżej rozwiniętą postacią produkcji maszynowej jest rozczłonkowany zespół maszyn roboczych, otrzymujących napęd z centralnego motoru automatycznego — za pośrednictwem mechanizmu transmisyjnego. Zamiast oddzielnej maszyny występuje tu potwór mechaniczny, którego cielsko wypełnia całe budynki fabryczne* a którego siła demoniczna, zrazu utajona w miarowych, uroczystych niemal ruchach jego potężnych członków, wreszcie wybucha w gorączkowym, wściekłym, zawrotnym tańcu jego niezliczonych właściwych organów pracy.
Przędzarki mulejowe, maszyny parowe i t. d. istniały już zanim jeszcze istnieli robotnicy, zatrudnieni wyłącznie wyrobem maszyn parowych, przędzarek i t. d., podobnie jak człowiek nosił już ubranie, gdy jeszcze nie było krawców. Wynalazki Vaucansona, Arkwrighta, Watta i t. d. były jednak wykonalne jedynie dzięki temu, że wynalazcy ci mieli przed sobą spory zastęp wykwalifikowanych robotników mechaników, przygotowanych przez poprzedzający okres rękodzielniczy. Robotnicy ci składali się częściowo z rzemieślników samodzielnych różnych zawodów, częściowo z robotników, skupionych w rękodzielniach, gdzie, jak już o tem wspominaliśmy wyżej, podział pracy był przeprowadzony ze szczególnym rygorem. W miarę, jak przybywało wynalazków, jak rósł popyt na nowe maszyny, rozwijał się z jednej strony podział produkcji maszyn na różne gałęzie samodzielne, z drugiej strony — podział pracy wewnątrz, rękodziełu, wytwarzających maszyny. Widzimy tu więc w rękodzielnictwie bezpośrednią podstawę techniczną wielkiego przemysłu. Rękodzielnia wytwarzała maszyny, zapomocą których przemysł fabryczny wypierał zarówno rękodzielniczy, jak rzemieślniczy tryb produkcji z tych gałęzi przemysłu, które najpierw ogarniał. Przemysł, stosujący maszyny, wyrósł więc żywiołowo na podstawie materjalnej, doń nieprzystosowanej. Na pewnym stopniu rozwoju musiał on sam przekształcić tę podstawę, którą wpierw otrzymał w formie gotowej i którą potem w tej starej formie rozwijał nadal, i musiał stworzyć sobie nową podstawę, odpowiadającą jego własnemu trybowi produkcji. Jak maszyna pojedyńcza pozostaje karłowatą, dopóki tylko człowiek w ruch ją wprawia, jak zespół maszyn nie mógł rozwinąć się swobodnie, dopóki maszyna parowa nie zastąpiła poprzednich sił napędowych zwierzęcia, wiatru i nawet wody — tak samo cały rozwój wielkiego przemysłu był zatamowany, dopóki właściwe mu narzędzie produkcji, którem jest maszyna, zawdzięczało swe istnienie osobistej sile i osobistej sprawności swego wytwórcy, a więc zależało od tężyzny mięśni, bystrości wzroku i sprawności dłoni, z jaką cząstkowy robotnik rękodzielni lub rzemieślnik posługiwali się swem nikłem narzędziem ręcznem. Pomijając już drożyznę maszyn, związaną z tego rodzaju sposobem powstawania — okoliczność, panująca nad świadomością kapitalisty — rozszerzenie już zmechanizowanych gałęzi przemysłu oraz wtargnięcie maszyn do nowych gałęzi produkcji zależne było całkowicie od wzrostu kategorji robotników, których praca jest nawpół kunsztem, których liczba może przeto wzrastać tylko stopniowo, a nie raptownie. Lecz wielki przemysł na pewnym stopniu swego rozwoju wpada nawet i w techniczne przeciwieństwo ze swem podłożem rzemieślniczem i rękodzielniczem. Spotęgowanie rozmiarów mechanizmu poruszającego, transmisyjnego i maszyn narzędziowych; coraz większa zawiłość, rozmaitość i ścisła prawidłowość ich części składowych, w miarę jak maszyna narzędziowa, odrywa, się od wzoru rzemieślniczego, który początkowo panuje nad jej budową, i przybiera postać samoistną, określoną jedynie przez jej funkcję mechaniczną; rozwój systemu automatycznego wraz z nieuniknionem stosowaniem materjałów coraz trudniejszych do obróbki, naprzykład żelaza zamiast drzewa[18] — rozwiązanie tych wszystkich samorzutnie powstających zagadnień natrafiało wszędzie na szranki takiej zależności od osobistych cech robotnika, jaką, nawet personel robotniczy, złączony w rękodzielni, mógł przezwyciężać tylko w bardzo ograniczonym zakresie. Rękodzielnictwo wogóle nie jest zdolne wytwarzać takich maszyn, jak nowożytna prasa drukarska, jak nowożytne krosno parowe lub nowożytna zgrzeblarka wełny.
Przekształcenie sposobu produkcji w jednej dziedzinie przemysłu pociąga za sobą takież przekształcenie w innych dziedzinach. Tyczy to przedewszystkiem tych gałęzi przemysłu, które wprawdzie są wyodrębnione przez społeczny podział pracy do tego stopnia, iż każda z nich wytwarza swój odrębny towar, lecz zazębiają się wzajemnie jako fazy całkowitego procesu produkcji. Naprzyklad przędzalnictwo maszynowe uczyniło niezbędnem tkactwo maszynowe, a oba razem wywołały przewrót mechaniczno-chemiczny w bielnictwie, drukowaniu tkanin i farbiarstwie. Z drugiej strony przewrót w przędzalnictwie bawełnianem spowodował wynalezienie „ginu“, maszyny do oddzielania włókien bawełny od jej nasion; dopiero ten wynalazek uczynił możliwą produkcję bawełny na wielką skalę, zgodnie z dzisiejszemi potrzebami[19]. Ale przewrót w sposobie produkcji przemysłu i rolnictwa z kolei czynił niezbędnem przekształcenie warunków ogólnych społecznego procesu produkcji, a zwłaszcza środków komunikacji i transportu. Środki komunikacji i transportu w społeczeństwie, którego osią, że użyję wyrażenia Fouriera[20], były drobne rolnictwo wraz ze swym ubocznym przemysłem domowym oraz rzemiosło miejskie, nie mogły już bynajmniej zaspokoić potrzeb produkcji w okresie rękodzielniczym z jego rozwiniętym podziałem pracy społecznej), z jego skupieniem robotników i środków pracy i z jego rynkami kolonjalnemi; to też istotnie uległy przewrotowi. Podobnie środki transportu i komunikacji, odziedziczone po okresie rękodzielniczym, stały się niebawem nieznośnemi pętami dla wielkiego przemysłu z jego gorączkowym pośpiechem i masową skalą produkcji, z jego ciągłem przerzucaniem mas kapitału i mas robotniczych z jednej dziedziny produkcji do drugiej i z jego świeżo stworzonemi światowemi stosunkami rynkowemi. To też, pomijając już zupełne przekształcenie budowy okrętów żaglowych, dostosowano stopniowo komunikację i transport do wielkoprzemysłowego trybu produkcji zapomocą całego systemu parostatków rzecznych, kolei żelaznych, parowej żeglugi morskiej, telegrafu i t. p. Ale olbrzymie ilości żelaza, które trzeba było teraz przekuwać, spawać, krajać, świdrować i kształtować, wymagały z kolei potężnych maszyn, których wytwarzanie było niedostępne dla rękodzielniczej budowy maszyn.
Musiał więc wielki przemysł ostatecznie zawładnąć właściwym sobie środkiem produkcji, samą maszyną, i przejść do maszynowego wytwarzania maszyn. Dopiero na tej drodze stworzył on sobie odpowiednią podstawę techniczną i stanął na własnych nogach. W istocie, wraz ze wzrostem produkcji maszynowej w pierwszych dziesięcioleciach 19-go wieku maszyna ogarnęła stopniowo fabrykację maszyn narzędziowych. Ale dopiero w ostatnich dziesięcioleciach [przed. r. 1867] budowa kolei na wielką skalę i parowa żegluga morska powołały do życia cyklopiczne [olbrzymie] maszyny do budowy pierwszych motorów.
Najistotniejszym warunkiem produkcyjnym maszynowej fabrykacji maszyn było znalezienie motoru, zdolnego dostarczać siłę w ilości żądanej, a zarazem dającego się dowolnie regulować. Taki motor istniał już w postaci maszyny parowej. Ale chodziło zarazem o to, aby wytwarzać maszynowo formy ściśle geometryczne, niezbędne dla oddzielnych części maszyn, jak linję, równię, krąg, cylinder, stożek i kulę. Henryk Maudsley rozwiązał to zagadnienie w pierwszem dziesięcioleciu wieku 19-go zapomocą Wynalezionego przez siebie slide rest [suportu], niebawem przekształconego w automatyczny i w tej postaci przeniesionego z tokarni, dla której był pierwotnie przeznaczony, na inne maszyny konstrukcyjne. Ten przyrząd mechaniczny nie zastępuje żadnego określonego narzędzia, lecz samą dłoń ludzką, która nadaje materjałowi pracy, naprzykład żelazu, żądaną formę, nastawiając, przymierzając i skierowując w odpowiedni sposób ostrze narzędzi tnących i t. p. W ten sposób udało się owe części maszyn o kształtach geometrycznych „wytwarzać z taką łatwością, dokładnością i szybkością, jakiej największe nawet doświadczenie nagromadzone nie mogłoby udzielić dłoni najbieglejszego robotnika“[21].
Jeżeli przejdziemy teraz do rozpatrywania tej części maszyn, używanych przy budowle maszyn, które stanowią, właściwe maszyny narzędziowe, to zobaczymy znowu narzędzie rzemieślnicze, choć wyolbrzymione do bajecznych niemal rozmiarów. Naprzykład czynna bezpośrednio część wiertarki mechanicznej jest to olbrzymi Wierdak, poruszany przez maszynę parową, i z kolei niezbędny do wytwarzania cylindrów dla wielkich maszyn parowych i dla pras hydraulicznych. Podobnie tokarnia mechaniczna jest odtworzeniem w olbrzymiej skali zwykłej tokarki pedałowej, heblarka jest żelaznym cieślą, obrabiającym żelazo temi samemi narzędziami, któremu cieśla obrabia drzewo, narzędzie, które w stoczni londyńskiej tnie płyty, wygląda jak brzytwa olbrzyma; narzędzie maszyny, która kraje żelazo, jak nożyczki krawieckie sukno, ma kształt nożyc potwornej wielkości; wreszcie młot parowy jest zwykłym młotem, lecz takiej wagi, że sam Thor nie mógłby go dźwignąć[22]. Jeden naprzykład z tych młotów parowych, będących wynalazkiem Nasmytha, waży z górą 6 tonn i pada prostopadle z wysokości 7 stóp na kowadło, ważące 36 tonn. Młot ten z łatwością kruszy na miał blok granitowy i równie dobrze wbija gwoździk w kawałek miękkiego drzewa zapomocą szeregu lekkich kolejnych uderzeń[23].
Środek pracy znajduje w maszynie taką postać swego bytu materjalnego, jaka wymaga, aby siłę człowieka zastąpiły siły przyrody, a rutynę, opartą na doświadczeniu — świadome stosowanie wiedzy przyrodniczej. W rękodzielnictwie rozczłonkowanie społecznego procesu pracy jest czysto subjektywnem [osobowem] połączeniem robotników cząstkowych; w wielkim przemyśle zespół maszyn jest całkiem objektywnym [rzeczowym] organizmem produkcji, który dla robotnika, jest danym zgóry, gotowym, materjalnym warunkiem produkcji. W kooperacji prostej i nawet w kooperacji, zróżniczkowanej przez podział pracy, wypieranie robotnika pojedynczego przez robotnika uspołecznionego jest jeszcze w mniejszym lub większym stopniu grą wypadku. Maszyna natomiast, z niewielu wyjątkami, o których będzie mowa później, jest czynna tylko jako narzędzie pracy, bezpośrednio uspołecznionej, czyli wspólnej. Kooperacyjny charakter procesu pracy staje się więc obecnie koniecznością techniczną, podyktowaną przez naturę samego środka, pracy.

2. Przenoszenie wartości maszyny na wytwór.

Widzieliśmy, że siły wytwórcze, powstające z kooperacji i z podziału pracy, nic nie kosztują kapitalisty. Są to siły przyrodzone pracy społecznej. Nic go też nie kosztują siły przyrody, wprzęgane do procesów produkcyjnych, jak woda, para i t. d. Ale jak człowiekowi potrzebne są płuca do oddychania, tak potrzeba mu również „tworu ręki ludzkiej“ dla produkcyjnego spożywania sił przyrody. Musi mieć koło wodne, aby korzystać z siły poruszającej wody; musi mieć maszynę parową, aby wyzyskać prężność pary. Z nauką sprawy stoją zupełnie tak samo, jak z siłami przyrody. Prawo o odchyleniu igły magnetycznej w polu działania prądu elektrycznego, lub prawo, że prąd elektryczny, przebiegający dokoła sztaby żelaznej, wzbudza w niej magnetyzm — nazajutrz po odkryciu nie kosztują już ani szeląga[24]. Lecz eksploatacja tych praw w dziedzinie telegrafu i t. p. wymaga kosztownego i rozległego aparatu. Widzieliśmy już, że maszyna bynajmniej nie wypiera narzędzia. Nikłe narzędzie organizmu ludzkiego rośnie w liczbę i objętość, gdy staje się narzędziem mechanizmu, stworzonego przez człowieka. Kapitał każe teraz robotnikowi pracować już nie narzędziem ręcznem, lecz maszyną, która sama wprawia w ruch swe narzędzia. Chociaż więc jest rzeczą jasną na pierwszy rzut oka, że wielki przemysł, wprzęgając do procesu produkcji potężne siły przyrody i wiedzę przyrodniczą, musi podnosić nadzwyczajnie siłę wytwórczą pracy, to jednak nie jest również oczywiste, czy to wzmożenie siły wytwórczej nie jest z drugiej strony okupione większym wydatkiem pracy[25] — Maszyna nie stwarza wartości, jak zresztą nie stwarza jej żadna inna część składowa kapitału stałego, ale swą własną wartość przenosi na produkt, którego wytwarzaniu służy. W tym stopniu, w którym sama ma wartość, a więc Wartość tę przenosi na wytwór, staje się jedną z części składowych wartości wytworu. Zamiast potaniać, podraża go w stosunku do swej własnej wartości. A rzecz oczywista, że maszyna, oraz rozwinięty zespół maszyn, ów charakterystyczny środek pracy wielkiego przemysłu, wzrasta niepomiernie w wartość w porównaniu ze środkami pracy przemysłu rzemieślniczego i rękodzielniczego.
Zaznaczmy tu najpierw, że maszyna stale uczestniczy w całości w procesie pracy, lecz zawsze tylko częściowo w procesie przymnażania wartości. Nie przysparza ona nigdy wartości większej niż ta, którą traci przeciętnie wskutek swego zużycia. Zachodzi więc wielka różnica pomiędzy wartością maszyny, a tą cząstką jej wartości, która stale przechodzi na wytwór. Zachodzi wielka różnica pomiędzy maszyną, jako czynnikiem tworzenia wartości, a maszyną, jako czynnikiem tworzenia produktu. Różnica ta jest tem większa, im dłuższy jest okres, podczas którego ta sama maszyna raz po raz pełni służbę w tym samym procesie pracy. Wprawdzie widzieliśmy już, że każdy właściwy środek pracy, czyli narzędzie produkcji, uczestniczy zawsze W całości w procesie pracy i zawsze tylko cząstkowo w procesie pomnażania wartości, a mianowicie w stosunku do swego przeciętnego zużycia dziennego. Ale różnica ta pomiędzy użyciem a zużyciem jest znacznie większa dla maszyny, niż dla narzędzia: dlatego że maszyna, zbudowana z trwalszego materjału, żyje dłużej; dlatego że stosowanie jej, oparte na ściśle naukowych podstawach, umożliwia większą, oszczędność w rozchodowaniu zarówno jej części składowych jak jej środków spożycia; wreszcie dlatego, że jej zakres działania jest bez porównania większy, aniżeli zakres działania prostego narzędzia. Jeżeli od obojga — od maszyny i narzędzia — odejmiemy ich przeciętny koszt dzienny, czyli tę cząstkę składową wartości, którą dołączają do wytworu dzięki swemu przeciętnemu zużyciu dziennemu oraz dzięki spożyciu materjałów pomocniczych, jak węgiel, oliwa i t. d., to wypadnie, że działają one darmo, zupełnie tak samo, jak siły przyrody, istniejące bez udziału pracy ludzkiej. O ile większy, w porównaniu z narzędziem, jest zakres produkcyjnego działania maszyny, o tyle większy, w porównaniu z narzędziem, jest zakres jej służby bezpłatnej. Dopiero w wielkim przemyśle człowiek uczy się zmuszać wytwór siwej minionej, już uprzedmiotowionej pracy do bezpłatnego działania na wielką skalę, na podobieństwo sił przyrody[26].
Przy rozpatrywaniu kooperacji i rękodzielnictwa przekonaliśmy się, że niektóre ogólne warunki produkcji, jak naprzykład budynki i t. p., w porównaniu z rozproszonemi warunkami produkcji robotników pojedynczych, mniej się zużywają przy wspólnem użytkowaniu ich, a więc w mniejszym stopniu podrażają wytwór. Przy produkcji maszynowej nietylko kadłub maszyny roboczej jest zużywany wspólnie przez jej liczne narzędzia, ale również ta sama maszyna poruszająca wraz z częścią aparatu transmisyjnego jest zużywana wspólnie przez wiele maszyn roboczych.
Jeżeli dana jest różnica pomiędzy wartością maszyny a tą cząstką jej wartości, którą ona przenosi na swój dzienny wytwór, to stopień, w jakim ta cząstka wartości podraża wytwór, zależy przedewszystkiem od rozmiarów, niemal rzęchy można — od powierzchni wytworu. Pan Baymes z Blackburn w odczycie, ogłoszonym drukiem w r. 1858, ocenia, że „każdy rzeczywisty[27] koń mechaniczny porusza 450 automatycznych wrzecion mulejowych wraz z akcesorjami, albo 200 wrzecion „throstle“, albo 15 krosien mechanicznych dla „40 inch cloth“ [tkanin o szerokości 40-calowej] wraz z przyrządami do naciągania osnowy, krochmalenia i t. p. A więc koszt dzienny konia parowego oraz zużycie poruszanych przezeń maszyn rozkładają się: w pierwszym wypadku na wytwór dzienny 450 wrzecion mulejowych, w drugim — 200 wrzecion „throstle“, w trzecim — 15 krosien mechanicznych, tak że na uncję przędzy lub na łokieć tkaniny przechodzi bardzo drobna cząstka tej wartości. Tak samo sprawy stoją w poprzednio przytoczonym przykładzie młota parowego. Ponieważ jego zużycie dzienne, wraz ze spożyciem węgla i t. d., rozkłada się na olbrzymie masy żelaza, które on codziennie przekuwa, więc do każdego centnara żelaza przyrasta tylko drobna cząstka wartości. Cząstka ta urosłaby do potężnych rozmiarów, gdyby to cyklopowe narzędzie miało wbijać gwoździki.
Jeżeli dany jest zakres działania maszyny roboczej, a więc liczba jej narzędzi lub też, gdy chodzi o siłę, ich rozmiary, to masa wytworu zależy od prędkości, z jaką maszyna działa, naprzykład od prędkości obrotu wrzeciona, albo od liczby uderzeń młota na minutę. Niektóre z owych olbrzymich młotów dają po 70 uderzeń, a patentowana kowarka Rydera, kująca wrzeciona zapomocą młotów parowych mniejszych rozmiarów, daje 700 uderzeń na minutę.
Jeżeli dana jest proporcja, w której maszyna przenosi swą wartość na wytwór, to wielkość przeniesionej cząstki wartości zależy od wielkości wartości maszyny“[28]. Im mniej maszyna sama zawiera pracy, tem mniej wartości dołącza do wytworu. Im mniej wartości oddaje, tem jest produkcyjniejsza i tem bardziej służba jej upodobnia się do służby, pełnionej przez siły przyrody. Lecz wytwarzanie maszyn przez maszyny zmniejsza wartość ich w stosunku do ich rozmiarów i do zakresu, ich działania.
Badanie porównawcze cen towarów, wytwarzanych sposobem rzemieślniczym i rękodzielniczym, oraz cen tych samych towarów, jako produktów maszynowych, wykazuje naogół, że przy produkcji maszynowej część składowa wartości wytworu, przeniesiona nań przez środek pracy, wzrasta względnie, ale zmniejsza się absolutnie. Znaczy to, że jej wielkość absolutna zmniejsza się, ale wzrasta w stosunku do całkowitej wartości wytworu, dajmy na to, funta przędzy“[29].
Rzecz oczywista, że gdy wytworzenie maszyny kosztuje tyle pracy, ile jej zastosowanie zaoszczędza, to mamy do czynienia tylko z przesunięciem [déplacement] pracy, a więc ogólna suma pracy, potrzebna dla wytworzenia danego towaru, nie zmniejsza się, czyli siła wytwórcza pracy nie powiększa sio. Lecz różnica pomiędzy pracą, potrzebną, dla wytworzenia maszyny, a pracą, której ona zaoszczędza, czyli stopień jej produkcyjności, nie zależy oczywiście od stosunku pomiędzy jej własną wartością a wartością zastąpionych przez nią narzędzi. Różnica ta trwa tak długo, dopóki praca, wydatkowana na zbudowanie maszyny, a więc i cząstka wartości jej, przechodząca na wytwór, pozostaje mniejsza od wartości, którą dołączyłby do przedmiotu pracy robotnik, pracujący narzędziem ręcznem. Miarą produkcyjności maszyny jest więc stopień, w jakim zastępuje ona siłę roboczą ludzką. Według pana Baynesa na 450 wrzecion mulejowych, które wraz z mechanizmem przygotowawczym pędzone są siłą jednego konia parowego, przypada 2½ robotników[30]. Przy dziesięciogodzinnym dniu roboczym na każde wrzeciono automatyczne [selfacting] mulejowe wypada (przeciętnie) 13 uncyj przędzy, a więc tygodniowy wytwór 2½, robotników wynosi 3655/8 funta przędzy. Zatem wyprzędzenie około 366 funtów bawełny (dla prostoty nie uwzględniamy odpadków) wymaga 150 godzin pracy, względnie 15 dziesięciogodzinnych dni roboczych; podczas gdy przędzarz ręczny, pracujący na kołowrotku, wytwarza 13 uncyj przędzy w ciągu 60 godzin, a zatem na wyprzędzenie tej samej ilości bawełny potraciłaby mu 2.700 dni roboczych po 10 godzin, czyli 27.000 godzin pracy“[31]. Tam gdzie druk maszynowy wyparł dawną metodę „block printing“, czyli ręcznego drukowania perka łów, jedna maszyna, obsługiwana przez jednego robotnika dorosłego lub chłopca, drukuje w ciągu godziny tyle czterobarwnego perkalu, co dawniej 200 ludzi[32]. Zanim Eli Whitney wynalazł „cottongin“ (w r. 1793), odziarnienie funta bawełny wymagało przeciętnie jednego dnia pracy. Ale dzięki jego wynalazkowi jedna murzynka, może otrzymać dziennie 100 funtów bawełny, a od tego czasu wydajność „cottonginu“ znacznie się jeszcze podniosła. Funt włókien bawełnianych, którego wytworzenie kosztowało przedtem 50 centów, sprzedawano„potem po 10 centów i jeszcze przytem z większym niż poprzednio zyskiem, co oznacza, że zawierał on większą ilość pracy nieopłaconej. W Indjach do odziarniania włókien używają przyrządu nawpół mechanicznego, zwanego „churka“, zapomocą którego jeden mężczyzna z jedną kobietą oczyszczają dziennie 28 funtów bawełny. Przed paru laty dr. Forbes wynalazł nowy rodzaj churki, zapomocą której jeden mężczyzna z jednym chłopcem wytwarzają dziennie 250 funtów bawełny. Tam, gdzie siłą napędową są woły, para lub woda, wystarcza praca niewielu chłopców i dziewczyn, pracujących jako feeders (nakładaczo). 16 tych maszyn, poruszanych przez woły, wykonywa w ciągu dnia dawną przeciętną robotę dzienną 750 ludzi[33].
Jak już wspomnieliśmy wyżej, pług parowy w ciągu godziny wykonywa za 3 pensy, czyli za ¼ szylinga, tyle roboty, co 66 ludzi za 15 szylingów na godzinę. Powracam do tego przykładu, aby zastrzec się przeciw pewnemu błędnemu wyobrażeniu. Mianowicie owe 15 szylingów bynajmniej nie są, wyrazem pracy, dołączonej przez 66 robotników w ciągu godziny. Jeżeli stosunek pracy dodatkowej do niezbędnej wynosił 100%, to tych 66 robotników wytwarzało w ciągu godziny wartość 30 szylingów, choć z 66 godzin ich pracy tylko 33 znajdą wyraz w równoważniku dla nich samych, t. j. w płacy, wynoszącej 15 szylingów. Jeżeli więc przypuścimy, że maszyna kosztuje tyleż, co płaca roczna 150 robotników, przez nią wyrugowanych, dajmy na to 3.000 f. szt., to owe 3.000 f. st. nie są bynajmniej wyrazem pieniężnym pracy, dostarczonej przez 150 robotników i dołączonej przez nich do przedmiotu pracy, lecz tylko tej części ich rocznej pracy, która dla nich samych przybrała postać płacy roboczej. Natomiast wartość pieniężna maszyny, wynosząca 3.000 f. szt., wyraża całą pracę, wydatkowaną przy jej wytworzeniu, bez względu na to, w jakim stosunku praca ta stwarza płacę roboczą dla robotnika i wartość dodatkową dla kapitalisty. Jeżeli więc nawet maszyna kosztuje tyleż, co wyparta przez nią siła robocza, to jednak praca ucieleśniona w maszynie, jest zawsze znacznie mniejsza od pracy żywej, przez nią zastąpionej“[34].
Jeżeli rozpatrujemy maszynę wyłącznie jako środek zniżania cen towarów, to granica jej użytku wyznaczona jest przez to, iż wytworzenie jej kosztuje mniej pracy, niż zastosowanie jej zaoszczędza. Ale dla kapitału granica ta jest jeszcze węższa. Ponieważ kapitał opłacanie pracę zastosowaną, lecz wartość zastosowanej siły roboczej, więc użytek maszyny jest dlań ograniczony przez różnicę pomiędzy wartością maszyny a wartością zastąpionej przez nią siły roboczej. Ponieważ zaś podział dnia roboczego na pracę niezbędną i pracę dodatkową w różnych krajach jest różny, jak również bywa różny w tym samym kraju w różnych okresach, albo nawet w tym samym okresie, lecz w różnych gałęziach produkcji; ponieważ przytem rzeczywista płaca robotnika to spada poniżej wartości jego siły roboczej, to wznosi się ponad nią, — zatem różnica pomiędzy ceną maszyny a ceną zastępowanej przez nią siły roboczej może podlegać znacznym zmianom nawet i wtedy, gdy nie zmienia się różnica pomiędzy ilością pracy, potrzebną do wytworzenia maszyny, a ilością pracy, zastąpionej przez tę samą maszynę“[35]. Lecz tylko pierwsza z tych różnic określa dla samego kapitalisty koszt wytworzenia towaru i działa nań za pośrednictwem przymusowych praw konkurencji. To też zdarza się dziś, że maszyna, wynaleziona w Anglji, znajduje zastosowanie tylko w Ameryce Północnej; podobnie zdarzało się w wieku 16-ym i 17-ym, że maszyny, wynalezione w Niemczech, stosowano tylko w Holandji, albo że niektóre wynalazki francuskie wieku 18-go były eksploatowane tylko w Anglji. W krajach zdawna uprzemysłowionych sama maszyna przez swe zastosowanie do niektórych gałęzi przemysłu wywołuje w innych gałęziach taki nadmiar siły roboczej (redundancy of labour, jak mówi Ricardo), że tutaj spadek płacy roboczej poniżej wartości siły roboczej staje na zawadzie używaniu maszyn i czyni je zbytecznem, a często nawet niemożliwem z punktu widzenia kapitału, którego zysk wszak polega na zmniejszeniu pracy opłaconej, a nie pracy zastosowanej. W niektórych gałęziach sukiennictwa angielskiego praca dziecięca w ostatnich latach została bardzo zredukowana, a tu i owdzie prawie wyrugowana. Dlaczego? Ustawa o pracy fabrycznej wymagała wprowadzenia dwóch zmian dzieci, bądź jednej sześciogodzinnej, a drugiej czterogodzinnej, bądź dwóch pięciogodzinnych. Rodzice jednak nie chcieli dzieci „half-timers“ (półdniówkowych) sprzedawać taniej, niż „full-timers“ (całodniówkowych). To też „half-timers“ zastąpiła maszyna[36]. Przed zakazem pracy kobiet i dzieci (do lat 10) w kopalniach kapitał uważał zatrudnianie nagich kobiet i dziewcząt, częstokroć pospołu z mężczyznami, w kopalniach węgla i w innych kopalniach za tak dalece zgodne ze swym kodeksem moralnym, a zwłaszcza ze swą księgą główną, — że dopiero po ogłoszeniu zakazu jął stosować maszyny. Jankesi wymyślili maszyny do tłuczenia kamieni. Anglicy nie używają ich, gdyż „nędzarz“ („wretch“ — termin techniczny ekonomji politycznej angielskiej dla oznaczenia robotnika rolnego), pełniący tę czynność, otrzymuje zapłatę za tak drobną cząstkę swej pracy, że maszyna podrożyłaby produkcję dla kapitalisty[37]. W Anglji niekiedy jeszcze używają kobiet zamiast koni do holowana, barek w kanałach i t. p. robót“[38], a to dlatego, że praca, potrzebna do wytwarzania koni i maszyn, jest ilością matematycznie daną, natomiast praca, niezbędna dla utrzymania kobiet, należących do „nadmiaru ludności“, stoi poniżej wszelkiego obrachunku. To też chyba nigdzie na, świecie niema bardziej bezwstydnego trwonienia siły ludzkiej dla bylejakiej potrzeby, niż właśnie w Anglji, w kraju maszyn.

3. Oddziaływanie bezpośrednie produkcji maszynowej na robotnika.

Widzieliśmy już, że punktem wyjścia wielkiego przemysłu jest zrewolucjonizowanie środka pracy, i że najbardziej rozwiniętą postacią tego przekształconego środka pracy jest rozczłonkowany zespół maszyn w fabryce. Zanim jeszcze przyjrzymy się, w jaki sposób do tego przedmiotowego organizmu wcielany jest materjał ludzki, rozpatrzmy niektóre ogólne oddziaływania owej rewolucji na samego robotnika.


a) Przywłaszczanie przez kapitał dodatkowych sił roboczych. Praca kobieca i dziecięca.

Maszyna, czyniąc zbyteczną siłę mięśni, staje się środkiem zatrudniania robotników, pozbawionych silnych mięśni, albo niedojrzałych pod względem rozwoju cielesnego, lecz o zwinnych członkach. To też praca kobiet i dzieci była pierwszem hasłem kapitalistycznego zastosowania maszyn! Dzięki temu maszyna, owa potężna zastępczyni pracy i robotników, przekształciła się natychmiast w środek pomnażania liczby robotników najemnych zapomocą poddawania bezpośredniemu zwierzchnictwu kapitału wszystkich członków rodziny robotniczej bez różnicy płci i wieku. Przymusowa praca dla kapitalisty wdarła się na miejsce nietylko zabaw dziecięcych, lecz również pracy wolnej we własnym domu, w granicach obyczajności dla samej rodziny[39].
Wartość siły roboczej określał nie czas roboczy, potrzebny dla utrzymania indywidualnego robotnika dorosłego, lecz czas roboczy, potrzebny dla utrzymania rodziny robotniczej. Odkąd jednak maszyna rzuca na rynek pracy całą rodzinę robotniczą, dawną wartość siły roboczej robotnika-mężczyzny dzieli ona pomiędzy wszystkich członków jego rodziny. A więc maszyna, zmniejsza wartość jego siły roboczej. Chociaż zapewne kupno rodziny, rozdrobnionej na cztery naprzykład siły robocze, kosztuje więcej, niż dawniej kosztował zakup siły roboczej głowy rodziny, ale zato 4 dni robocze zajmują miejsce jednego, i cena ich zmniejsza się w stosunku do przewyżki pracy dodatkowej czterech osób nad pracą dodatkową jednej. Cztery osoby dawać muszą nietylko swą pracę, lecz również pracę dodatkową dla kapitalisty, aby jedna rodzina mogła wyżyć. W ten sposób maszyna od samego początku powiększa materiał ludzki, stanowiący właściwy przedmiot wyzysku kapitalistycznego[40], a za razem podwyższa stopień tego wyzysku.
Maszyna rewolucjonizuje również zasadniczo stronę formalną stosunku kapitalistycznego, a mianowicie umowę pomiędzy robotnikiem a kapitalistą. Pierwszem założeniem tego stosunku na podstawie wymiany towarów było to, że kapitalista i robotnik występują wobec siebie jako osoby wolne, jako niezależni posiadacze towarów: pierwszy jako posiadacz pieniędzy i środków produkcji, drugi jako posiadacz siły roboczej. Lecz obecnie kapitalista kupuje robotników niedojrzałych lub nawpół dojrzałych. Robotnik sprzedawał przedtem swą własną siłę roboczą, którą rozporządzał, jako człowiek formalnie wolny. Teraz sprzedaje żonę i dziecko. Staje się handlarzem niewolników“[41]. Zapotrzebowanie pracy dziecięcej nawet zewnętrzną, formą przypomina zapotrzebowanie czarnych niewolników, o którem zwykliśmy czytać w ogłoszeniach gazet amerykańskich. Pewien angielski inspektor fabryczny tak mówi w swem sprawozdaniu: „Uwagę moją przykuło następujące ogłoszenie w lokalnej gazecie jedngo z najważniejszych miast przemysłowych mego okręgu: „Potrzeba 12 do 20 chłopców nie młodszych niż tacy, którzy mogą uchodzić za trzynastoletnich. Płaca 4 szylingi tygodniowo. Pytać i t. d.“[42]. Zdanie „którzy mogą uchodzić za trzynastoletnich“ ma na widoku ustawę, ograniczającą do 6 godzin pracę dzieci poniżej lat 13. Lekarz urzędowy (certifying surgeon) musi poświadczyć wiek dzieci. Fabrykant żąda więc chłopców, wyglądających na to, że już skończyli lat 13. Raptowne niekiedy redukcje liczby zatrudnionych przez fabrykantów dzieci poniżej lat 13, stanowiące osobliwość statystyki angielskiej ostatniego dwudziestolecia, były według opinji samych inspektorów fabrycznych w znacznym stopniu dziełem „certifying surgeons“, fałszujących wiek dzieci gwoli kapitalistycznej żądzy wyzysku i szacherkom rodziców. W osławionej londyńskiej dzielnicy Bethnal Green co poniedziałek i wtorek rano odbywa się targ publiczny, na którym dzieci płci obojga w wieku od lat 9 same się najmują do londyńskich rękodzielń jedwabniczych. „Zwykłe warunki: 1 szyling i 8 pensów tygodniowo (dla rodziców), dla mnie zaś 2 pensy i herbata“. Umowy są zawierane tylko na tydzień. Język tych umów i sceny, które się podczas tego targu rozgrywają, są doprawdy oburzające[43]. Wciąż jeszcze zdarza się w Anglji, że kobiety „biorą chłopców z domu roboczego i wynajmują ich pierwszemu z brzega nabywcy za 2 szylingi i 6 pensów tygodniowo“[44]. Wbrew ustawodawstwu corocznie jeszcze conajmniej 2.000 chłopców bywa w W. Brytanji sprzedawanych przez własnych rodziców, jako żywe maszyny do czyszczenia kominów (choć istnieją i prawdziwe maszyny, mogące ich zastąpić)[45]. Przewrót, dokonany przez maszynę w stosunku prawnym pomiędzy nabywcą, a sprzedawcą, siły roboczej, odbierając transakcji tej nawet pozór umowy pomiędzy dwoma wolnymi osobnikami, dał później angielskiemu parlamentowi motyw prawny, usprawiedliwiający interwencję państwową w sprawy fabryczne. Ilekroć ustawa fabryczna, ograniczająca pracę dzieci do 6 godzin, bywa rozciągana na dotychczas przez nią nieobjęte gałęzie przemysłu, tyle razy rozlega się na nowo — lament fabrykantów, że część rodziców odbiera dzieci z fabryk, podlegających ustawie, a sprzedaje je tam, gdzie jeszcze panuje „wolność pracy“ — czyli gdzie dzieciom poniżej lat 13 każą pracować tyleż, co dorosłym, a więc gdzie je można drożej sprzedać. Ale ponieważ kapitał z natury swej jest levellerem [równaczem], t. j. wymaga równości warunków wyzysku w różnych dziedzinach produkcji, jako swego przyrodzonego prawa ludzkiego, więc ustawodawcze ograniczenie pracy dziecięcej w jednych gałęziach produkcji pociąga za sobą ograniczenia w innych gałęziach. Już powyżej wzmiankowaliśmy o fizycznem upośledzeniu dziatwy i młodzieży robotniczej, jak również robotnic, które maszyna poddaje wyzyskowi kapitału z początku bezpośrednio, w fabrykach, opartych na podstawie produkcji maszynowej, a później pośrednio, we wszystkich pozostałych gałęziach przemysłu. Tu więc zatrzymamy się tylko jad jednym punktem tej sprawy, a mianowicie nad niesłychaną śmiertelnością dzieci robotniczych w pierwszych latach ich życia W Anglji mamy 16 okręgów, gdzie przeciętna roczna śmiertelność dzieci w pierwszym roku życia wynosi tylko 9.000 na 100.000 żywych noworodków (w jednym okręgu tylko 7.047), 24 okręgi ze śmiertelnością od 10 do 11 tysięcy, 39 — od 11 do 12 tysięcy, 48 — od 12 do 13 tysięcy, 22 — ponad 20 tysięcy, 25 — ponad 21 tysięcy, 17 — ponad 22 tysiące, 11 — ponad 23 tysiące, w Hoo, Wolverhampton, Ashton-under-Lyne i Preston — ponad 24 tysiące, w Nottingham, Stockport i Bratford — ponad 25 tysięcy, w Wislreach — 26 tysięcy i w Manchester — 26.125[46]. Urzędowa ankieta lekarska w r. 1861 stwierdziła, że, pomijając okoliczności lokalne, wysoka stopa śmiertelności jest przeważnie następstwem pracy matek poza domem i wynikającego stąd zaniedbywania i złego traktowania dziatwy, między innemi niestosownego i niedostatecznego pokarmu, dawania środków nasennych, zawierających opjum i t. d. Do tego dołączyć należy zanik przyrodzonych uczuć macierzyńskich, dochodzący do umyślnego głodzenia i trucia dzieci[47]. W tych okręgach rolniczych, „gdzie praca zarobkowa kobiet istnieje w minimalnych rozmiarach, również stopa śmiertelności jest najniższa“[48].
Komisja śledcza z r. 1861 doszła jednak do tego nieoczekiwanego wniosku, że stopa śmiertelności dzieci w pierwszym roku życia w niektórych okręgach rolniczych nad Morzem Północnem dorównywa niemal najbardziej osławionym okręgom przemysłowym. Dr. Juljan Hunter otrzymał zlecenie zbadania tej sprawy na miejscu. Sprawodzadanie jego zostało włączone do „Sixth report on Public Health“[49]. Dotychczas przypuszczano, że dziatwę dziesiątkuje malarja, oraz inne choroby, właściwe miejscowościom nisko położonym i błotnistym. Ankieta wykazała zjawisko wręcz odwrotne, a mianowicie, że „ta sama przyczyna, która spowodowała zniknięcie malarji — a mianowicie przekształcenie w urodzajne grunty orne terenów, które w zimie przedstawiały bagna, a latem nędzne pastwiska — spowodowała. również niezwykły wzrost śmiertelności niemowląt“[50]. Dr. Hunter przesłuchał w tej sprawie 70 lekarzy, praktykujących w owych okręgach, i zdania ich były „zdumiewająco zgodne“ na tym punkcie. Wraz z przewrotem w uprawie roli został tu mianowicie wprowadzony system przemysłowy. „Kobiety zamężne, pracujące w „bandach“ razem z dziewczynkami i z chłopcami, oddawane są za określoną sumę pieniędzy do rozporządzenia dzierżawcom przez człowieka, który się zowie „gangmaster“ [przywódca bandy] i który najmuje całą bandę. Bandy te nieraz udają się o wiele mil od swej wioski, wieczorami i rankami można je spotkać na polnych drogach. Kobiety odziane są w krótkie halki, równie krótkie suknie, w buty, a niekiedy w spodnie; wyglądają krzepko i zdrowo, ale są zepsute rozpustą, do której przywykły, i nie dbają, o te złe skutki, które ich upodobanie do tego niezależnego i czynnego trybu życia pociąga za sobą dla ich dziatwy, marniejącej w domu“[51]. Powtarzają się tu wszystkie objawy okręgów fabrycznych, a w jeszcze wyższym stopniu potajemne dzieciobójstwo i zatruwanie dziatwy preparatami opjum[52], „Znajomość zgubnych skutków pracy kobiecej“ — powiada dr. Simon, referent lekarski „Privy Council“ [przybocznej rady królewskiej] oraz naczelny redaktor „Public Health reports“ [sprawozdań o zdrowiu publicznem] — „niechaj usprawiedliwił głęboką odrazę, z jaką spoglądam na szersze zatrudnianie dorosłych kobiet w przemyśle“[53]. Inspektor fabryczny R. Baker woła w sprawozdaniu urzędowem: „Będzie to zaiste szczęściem dla przemysłowych okolic Anglji, gdy prawo zabroni każdej kobiecie zamężnej i posiadającej rodzinę pracować w jakiejkolwiek fabryce“[54].
F. Engels w swem dziele „Lagę der arbeitenden Klasse Englands“ oraz inni pisarze tak wyczerpująco przedstawili upośledzenie moralne, będące następstwem kapitalistycznego wyzysku pracy kobiecej i dziecięcej, że mogę się tu ograniczyć do prostej wzmianki o tem. Natomiast wyjałowienie umysłowe, wywoływane sztucznie, dzięki przekształcaniu ludzi niedojrzałych poprostu w maszyny do wytwarzania wartości dodatkowej i bardzo różne od ciemnoty żywiołowej, przy której umysł leży odłogiem, ale jego zdolność rozwojowa, jego przyrodzona płodność zostają nienaruszone — zmusiło wreszcie nawet parlament angielski do uznania nauki początkowej za ustawowy warunek „produkcyjnego“ używania dzieci do lat 14 we wszelkich gałęziach przemysłu, podlegających ustawie fabrycznej. Duch produkcji kapitalistycznej zajaśniał w całej pełni w niedbałej redakcji tak zwanych „artykułów wychowawczych“ ustaw fabrycznych, w braku urzędowego dozoru nad ich wykonaniem (dzięki czemu nauka przymusowa stała się przeważnie czczę fikcję), w opozycji fabrykantów nawet przeciw tej ustawie o nauczaniu oraz w wykrętach i wybiegach, zapomocą których ją obchodzę w praktyce. „Należy winę przypisać samej władzy ustawodawczej, że wydała ustawę kłamliwą (delusive law), która napozór troszczy się o wychowanie dzieci, ale nie zawiera żadnego przepisu, który zabezpieczałby osiągnięcie tego celu. Ustawa ta stanowi jedynie, że dzieci powinny być przez określoną liczbę godzin (3 godziny dziennie) zamknięte w czterech ścianach pomieszczenia, zwanego szkołę, i że przedsiębiorca, zatrudniający dzieci, winien co tydzień otrzymać świadectwo o tem od osoby, podpisującej się w charakterze nauczyciela lub nauczycielki“[55]. Przed wydaniem znowelizowanej ustawy fabrycznej w r. 1844 nie były rzadkością świadectwa uczęszczania do szkoły, podpisane krzyżykiem przez „nauczyciela“ lub „nauczycielkę“, którzy sami byli niepiśmienni. „Przy wizytacji jednej z takich szkół, wystawiających świadectwa, byłem tak uderzony ignorancję nauczyciela, że zapytałem go: „Za pozwoleniem, czy umie pan czytać?“ Odpowiedź brzmiała: „Ih jeh, Ebbes (summat)“ (Naogół tak). Na swe usprawiedliwienie dodał: „W każdym razie pilnuję swych uczniów“. W czasie przygotowywania ustawy z r. 1844 inspektorowie fabryczni piętnowali haniebny stan pomieszczeń, zwanych szkołami, których świadectwa musieli jednak uznawać za zgodne z przepisami prawa. Przeprowadzili tylko to, że poczynając od roku 1844 „nauczyciel musiał własnoręcznie wypisywać cyfry w świadectwie szkolnem i również własnoręcznie podpisywać je imieniem i nazwiskiem“[56]. Sir John Kincaid, inspektor fabryczny w Szkocji, opowiada o podobnych wypadkach w swej praktyce. „Najpierw zwiedziliśmy szkołę, prowadzoną przez niejaką panią Annę Killin. Na moje pytanie, jak się pisze jej nazwisko, zaraz strzeliła bąka, rozpoczynając od litery C, ale wnet poprawiła się, mówiąc, że właściwie nazwisko jej zaczyna się na K. Jednak, oglądając jej podpisy w księdze świadectw szkolnych zauważyłem, że pisała je ona w różny sposób, podczas gdy charakter pisma nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że brak jej uzdolnienia do prowadzenia szkoły. Sama przytem przyznała, że nie umie prowadzić dziennika szkolnego... Inna szkoła mieściła się w izbie, długiej 15 stóp, a szerokiej 10 stóp, i w tym lokalu naliczyłem 75 dzieci, które bełkotały coś niezrozumiałego“[57]. „Nie chodzi mi jednak tylko o te nory, w których dziatwa otrzymuje świadectwa, ale nie pobiera nauki, gdyż w wielu szkołach, gdzie nauczyciel posiada dostateczne wykształcenie, starania jego rozbijają się o rozpaczliwy natłok dzieci w różnym wieku, poczynając od trzyletnich. Utrzymanie nauczyciela, nędzne w najlepszym nawet wypadku, zależy całkowicie od tego, ile pensów otrzyma od możliwie największej liczby dzieci, które zdoła stłoczyć w izbie szkolnej. Dodajmy do tego umeblowanie nędzne, brak książek i innych pomocy naukowych i wreszcie przytłaczający wpływ, który na tę biedną dziatwę wywiera duszne i wstrętne powietrze. Byłem w wielu takich szkołach, gdzie widziałem całe rzędy dzieci, które nic absolutnie nie robiły. I to zostaje poświadczone jako uczęszczanie do szkoły, a w statystyce urzędowej dzieci te figurują, jako wychowane (educated)“[58]. Fabrykanci szkoccy starają się wydalać dzieci, podległe przymusowi szkolnemu. „Wystarcza to, aby dowieść, jak wielką jest niechęć fabrykantów do przepisów o nauczaniu dzieci“[59]. Niechęć ta przybiera postać groteskowo-przerażającą w drukarniach perkalików i innych tkanin. Drukarnie te posiadają własną ustawę fabryczną. Według przepisów ustawy „każde dziecko przed wstąpieniem do drukami powinno uczęszczać do szkoły i odbyć conajmniej 30 dni szkolnych i niemniej niż 150 godzin szkolnych w ciągu 6 miesięcy, bezpośrednio poprzedzających pierwszy dzień jego pracy. Podczas pracy w drukami dziecko powinno również w ciągu co drugiego okresu 6-miesięcznego spędzić w szkole conajmniej 30 dni i niemniej niż 150 godzin... Bytność w szkole winna przypadać na godziny pomiędzy 8 rano a 6 wieczór. Bytność w szkole, krótsza niż 2½ godziny lub dłuższa niż 5 godzin, nie powinna być uwzględniona przy obliczaniu sumy 150 godzin. Zazwyczaj dzieci uczęszczają, do szkoły rano i popołudniu, w ciągu 30 dni, przez 5 godzin dziennie, po przejściu zaś owych 30 dni i po odbyciu przepisanej ustawą sumy 150 godzin, czyli po „odrobieniu książki, jak to się w ich własnym języku nazywa, wracają znowu do drukarni na przeciąg nowych 6 miesięcy, aby, gdy żarów przypadnie termin szkolny, znowu iść do szkoły i „odrabiać książkę“... Wielu chłopców, uczęszczających do szkoły w ciągu tych przepisowych 150 godzin nauki, z chwilą powrotu do szkoły po 6 miesiącach pobytu w drukami musi całą naukę zaczynać od początku... Naturalnie, zapomnieli wszystkiego, czego się nauczyli za poprzedniego pobytu w szkole. W innych drukarniach perkalików uczęszczanie do szkoły jest zupełnie uzależnione od potrzeb i interesów fabryka. Przepisaną liczbę 150 godzin dzieci odrabiają zapomocą oddzielnych 3—5 godzinnych bytności w szkole, które rozkładają się niekiedy na przeciąg całego półrocza. Naprzykład, jednego dnia dziecko idzie do szkoły o 8 rano i pozostaje do 11, następnego — jest w szkołę od 1 do 4 popołudniu, potem przez szereg dni nie uczęszcza do szkoły, aby nagle pewnego dnia przybyć do niej znowu, w godzinach od 3—6 popołudniu; potem przez 3—4 dni albo przez tydzień z rzędu uczęszcza do szkoły, a jeszcze później znika na trzy tygodnie lub na miesiąc i wreszcie znów wraca na dnie lub godziny przerw, gdy akurat nie jest potrzebne przedsiębiorcy. W ten sposób dziecko jest przerzucane (buffeted) z fabryki do szkoły i ze szkoły do fabryki, dopóki nie osiągnie sumy 150 godzin szkolnych“[60]. Dzięki przyłączeniu przeważającej masy dzieci i kobiet do zbiorowego personelu robotniczego maszyna przełamuje wreszcie ów opór, który jeszcze w rękodzielni robotnik-męzczyzna stawiał despotyzmowi kapitału[61].

b) Przedłużenie dnia roboczego.

Maszyna jest najpotężniejszym środkiem podnoszenia wydajności pracy, czyli skracania czasu roboczego, potrzebnego do wytworzenia danego towaru; zarazem jednak maszyna, jako nosicielka kapitału przedewszystkiem w ogarniętych bezpośrednio przez nią gałęziach przemysłu, staje się najpotężniejszym środkiem przedłużania dnia roboczego poza wszelkie granice przyrodzone. Stwarza ona z jednej strony nowe warunki, dzięki którym kapitał może popuścić cugli tej swojej stałej dążności, 7. drugiej zaś strony nowe bodźce dla zaostrzania jego wilczego apetytu na cudzą pracę.
Przedewszystkiem w postaci maszyny uniezależniają się od robotnika ruch i działanie środka pracy. Środek pracy staje się sam przez się przemysłowem perpetuum mobile [przedmiotem wiecznie w ruchu będącym]; mógłby wytwarzać bez przerwy, gdyby nie natrafiał na pewne granice przyrodzone ze strony swej ludzkiej obsługi: na jej fizyczną słabość i na jej upór. Tako kapitał, maszyna automatyczna jest obdarzona — w osobie kapitalisty — świadomością i wolą, a więc ożywiona jest dążnością do tego, aby zredukować do minimum opór przeciwdziałającej jej, lecz elastycznej natury ludzkiej[62]. Opór ten słabnie i tak wskutek pozornie łatwiejszej pracy przy maszynie oraz wskutek większej ustępliwości i uległości żywiołu kobiecego i dziecięcego[63].
Widzieliśmy już, że wydajność maszyny pozostaje w odwrotnym stosunku do wielkości cząstki wartości, przenoszonej przez nią na wytwór. Im dłużej maszyna jest czynna, tem większa jest masa produktu, na którą rozdziela się dołączana przez nią wartość, i tem mniejsza jest cząstka wartości, którą maszyna przenosi na jednostkę towaru. Okres zaś czynnego życia maszyny jest oczywiście wyznaczony przez długość dnia roboczego, czyli trwanie dziennego przebiegu pracy, pomnożoną przez liczbę dni, w ciągu których przebieg ten się powtarza.
Zużycie maszyny bynajmniej nie odpowiada z matematyczną ścisłością okresowi jej używania[64]. A nawet przy tem założeniu maszyna, czynna przez 7½ lat po 16 godzin dziennie, posiada tę samą długość okresu produkcji i przenosi na całkowity wytwór wartość nie większą, niż taka sama maszyna, czynna przez 15 lat tylko przez 8 godzin dziennie. Ale w pierwszym wypadku wartość tej maszyny odtworzyłaby się dwa razy szybciej niż w drugim, a kapitalista zgarnąłby z jej pomocą w pierwszym wypadku w ciągu 7½ lat tyleż wartości dodatkowej, co w drugim wypadku w ciągu lat 15.
Dwojakie bywa, materjalne zużycie maszyny. Jedno wynika z używania jej, podobnie jak ścierają się monety w obiegu, drugie z nieużywania, jak bezczynny miecz rdzewieje w pochwie. Jest to zużycie maszyny przez żywioły. Pierwszy rodzaj zużycia pozostaje w stosunku mniej więcej prostym do używania maszyny, drugi — w stosunku do pewnego stopnia odwrotnym[65]. Obok mater jakiego zużycia maszyny występuje jednak również zużycie moralne, że się tak wyrażę. Maszyna traci wartość wymienną, w miarę, jak maszyny tego samego rodzaju mogą być reprodukowane taniej, lub też w miarę, jak do spółzawodnictwa z nią stają maszyny lepsze[66]. W obu wypadkach wartość maszyny, chociażby jeszcze młodej i pełnej sił żywotnych, zależy już nie od czasu pracy, faktycznie w niej ucieleśnionego, lecz od czasu pracy, niezbędnego dla jej odtworzenia, lub dla wytworzenia lepszej maszyny. Jest więc ona w mniejszym lub większym stopniu wyzuta ze swej wartości. Im krótszy jest okres, podczas którego maszyna odtwarza swą całkowitą wartość, tem mniejsze jest niebezpieczeństwo moralnego zużycia, im dłuższy zaś jest dzień roboczy, tem okres ten jest krótszy. Zaledwie maszyna wkracza do jakiejś gałęzi przemysłu, wnet jak z rękawa sypią się nowe metody tańszego reprodukowania tej maszyny[67], a zarazem ulepszenia, tyczące nietylko oddzielnych części lub przyrządów, lecz całej konstrukcji. To też w pierwszym okresie życia maszyny ten szczególny powód przedłużania dnia roboczego działa najsilniej[68].
Przy innych okolicznościach niezmienionych i przy danej długości dnia roboczego wyzyskiwanie podwójnej liczby robotników wymaga podwojenia zarówno tej części kapitału stałego, która została wyłożona na surowiec i na materjały pomocnicze, jak tej, która została wyłożona na maszyny i budowle. Przy przedłużaniu dnia roboczego rozszerza się skala produkcji, podczas gdy część kapitału, wyłożona na maszyny i budowle, pozostaje niezmieniona[69]. Wskutek tego nietylko wzrasta wartość dodatkowa, ale zmniejszają się nakłady, niezbędne dla osiągnięcia jej. Wprawdzie zjawisko to występuje w mniejszym lub większym stopniu przy wszelkiem wogóle przedłużaniu dnia roboczego, ale w tym wypadku jest ono szczególnie doniosłe, gdyż wogóle wzrasta waga tej części kapitału, która jest przekształcana w środki pracy[70]. Mianowicie rozwój produkcji maszynowej nadaje coraz to większej części składowej kapitału taką postać, w której z jednej strony jest zdolna, do ciągłego pomnażania swej wartości, z drugiej strony traci zarówno wartość użytkową jak wymienną z chwilą, gdy przerywa się jej kontakt z żywą pracą. „Gdy rolnik odkłada motykę“, pouczał profesora Nassau W. Seniora p. Ashworth, angielski królik bawełniany, „to czyni on chwilowo bezużytecznym kapitał wartości 18 pensów. Gdy który, z naszych ludzi (ma to znaczyć z robotników fabrycznych) porzuca fabrykę, czyni on bezużytecznym kapitał, który kosztował 100,000 f. szt.“[71]. Strach pomyśleć! Uczynić „bezużytecznym“, na chwilę bodaj, kapitał, który kosztował 100, 000 f. szt.! Doprawdy, jeżeli ktoś z „naszych ludzi“ kiedykolwiek porzuca fabrykę — to czyn jego woła o pomstę do nieba! Coraz większe rozmiary maszyn czynię. „pożądanem“ — jak stwierdza Senior, pouczony przez Ashwortha — coraz większe przedłużanie dnia roboczego[72].
Maszyna wytwarza wartość dodatkową, względną nietylko dzięki temu, że zmniejsza wartość siły roboczej bezpośrednio i że czyni ją tańszą pośrednio, zniżając ceny towarów, niezbędnych do jej odtwarzania, ale również dzięki temu, że przy pierwszem swem sporadycznem zastosowaniu zmienia ona pracę, zastosowaną przez właściciela maszyny, w pracę spotęgowaną [pracę wyższego stopnia], że podnosi społeczną wartość wytworu maszyny powyżej jego wartości indywidualnej i że w ten sposób pozwala kapitaliście odtworzyć dzienną wartość siły roboczej zapomocą mniejszej niż poprzednio części wartości wytworu dziennego“. To też w tym przejściowym okresie, gdy produkcja maszynowa pozostaje pewnego rodzaju monopolem, zyski są niezwykle obfite, i kapitalista stara się ten „miodowy miesiąc miłości“ gruntownie wyzyskać zapomocą jak największego przedłużania dnia roboczego. Wielkość zysku wzmaga pożądanie większego jeszcze zysku.
Wraz z rozpowszechnieniem maszyny w danej gałęzi produkcji, wartość społeczna wytworu maszynowego spada do poziomu jego wartości indywidualnej; wtedy poczyna działać prawo, że źródłem wartości dodatkowej są nie te siły robocze, których kapitalista zaoszczędza dzięki maszynie, lecz przeciwnie te, które zatrudnia przy maszynie. Wartość dodatkowa pochodzi wyłącznie ze zmiennej części kapitału, a masa wartości dodatkowej, jak to już widzieliśmy wyżej, określona jest przez dwa czynniki: stopę wartości dodatkowej i liczbę robotników, zatrudnionych równocześnie. Przy danej długości dnia roboczego stopę wartości dodatkowej określa stosunek, w jakim dzień roboczy rozpada się na pracę niezbędną, i pracę dodatkową. Liczba robotników, równocześnie zatrudnionych, zależy zkolei od stosunku zmiennej części kapitału do części stałej. Jest więc rzeczą jasną, że produkcja maszynowa, jakkolwiek podnosi siłę wytwórczą pracy i przez to przedłuża pracę dodatkową kosztem pracy niezbędnej, osiąga ten rezultat jedynie dzięki zmniejszeniu liczby robotników, zatrudnionych przez dany kapitał. Produkcja maszynowa prze-l kształcą część kapitału, który przedtem był zmienny (to znaczy zamieniał się w żywą siłę roboczą), w maszyny, a więc w kapitał stały, nie wytwarzający wartości dodatkowej. Niepodobna naprzykład z 2 robotników wycisnąć tyleż wartości dodatkowej, co z 24. Jeżeli każdy z 24 robotników dostarcza tylko jedną godzinę pracy dodatkowej ze swych 12 godzin, to łącznie dostarczają oni 24 godziny pracy dodatkowej, podczas gdy całkowita praca dwóch robotników wynosi tylko 24 godziny. W zastosowaniu maszyny do wytwarzania wartości dodatkowej tkwi więc sprzeczność wewnętrzna, gdyż maszyna powiększa jeden z dwóch spółczynników wartości dodatkowej, dostarczanej przez kapitał danej wielkości, mianowicie jej stopę, jedynie dzięki temu, że zmniejsza drugi spółczynnik, mianowicie liczbę robotników zatrudnionych. Ta wewnętrzna sprzeczność występuje najaw wtedy, gdy wraz z rozpowszechnieniem maszyn w danej gałęzi produkcji, wartość towaru, wytworzonego trybem maszynowym, staje się regulatorem wartości społecznej wszystkich towarów danego rodzaju; ta sama sprzeczność zmusza znowu kapitał, który zresztą nie zdaje sobie z niej sprawy[73], do jak największego przedłużania dnia roboczego, aby przyrostem wartości dodatkowej, nietylko względnej, ale także bezwzględnej, powetować sobie stosunkowe zmniejszenie liczby robotników wyzyskiwanych.
A więc podczas gdy kapitalistyczne zastosowanie maszyny z jednej strony stwarza nowe i potężne bodźce do nieograniczonego przedłużania dnia roboczego i przekształca sam sposób pracy, a wraz z nim i charakter społecznego personelu robotniczego, tak skutecznie, że łamie opór przeciw tej dążności, to z drugiej strony stwarza — poczęści przez werbowanie nowych warstw robotniczych, dawniej niedostępnych dla kapitału, poczęści zaś przez zwalnianie robotników, wypieranych przez maszyny — nadmiar ludności robotniczej[74], zdany na łaskę i niełaskę kapitału. Tem się tłumaczy owo zjawisko, tak znamienne w dziejach nowożytnego przemysłu, że maszyna obala wszelkie obyczajowe i przyrodzone szranki dnia, roboczego. Stąd też pochodzi paradoks ekonomiczny, że najpotężniejszy środek skracania czasu pracy staje się najhardziej niezawodnym sposobem na przekształcenie całego życia robotnika i jego rodziny w czas roboczy, służący do pomnażania wartości kapitału. „Gdyby tak“, marzył Arystoteles, największy myśliciel starożytności, „gdyby tak każde narzędzie mogło samo pełnić swą czynność na rozkaz, czy też z własnej woli, podobnie jak posągi Dedala poruszały się same, albo jak trójnogi Hefajsta z własnego natchnienia pełniły świętą, służbę, gdyby tak czółenka tkackie same tkały, to majster obchodziłby się bez czeladników, a pan bez niewolników“[75]. Zaś Antipatros, poeta grecki z epoki Cycerona, witał wynaleziony podówczas młyn wodny dla mielenia ziarna, ten pierwowzór wszelkiej maszyny przemysłowej, jako wyzwoliciela niewolnic i zwiastuna złotego wieku![76] „Ach, ci poganie!“ Sprytny Bastiat odkrył, a przed nim uczynił to jeszcze mądrzejszy odeń Mac Culloch, że poganie ci nie mieli pojęcia o ekonomji politycznej ani o chrześcijaństwie. Nawet tego nie byli zdolni pojąć, że maszyna jest niezawodnym środkiem przedłużania dnia roboczego. Usprawiedliwiali wprawdzie niewolę jednego gwoli zapewniania drugiemu pełnego ludzkiego rozwoju... Ale głosić niewolę mas po to, aby z paru dorobkiewiczów, nieokrzesanych lub nawpół wykształconych, poczynić „eminent spinners“ [wybitnych przędzalników], „extensive sausage makers“ [wielkich kiełbasiarzy], lub też „influential shoe black dealera“ [wpływowych handlarzy szuwaksem] — do tego brakło im prawdziwie chrześcijańskiego zmysłu.

c) Intensyfikacja pracy[77].

Maszyna w ręku kapitalisty staje się przyczyną nieograniczonego przedłużania dnia roboczego, a to z kolei wywołuje w społeczeństwie, zagrożonem w podstawie swego bytu, znane już nam przeciwdziałanie, prowadzące do ustawodawczego ograniczenia dnia roboczego. Na gruncie tego ustawodawstwa rozwinęło się i nabiera rozstrzygającego znaczenia zjawisko, z którem spotykaliśmy się i przedtem, — a mianowicie intensyfikacja pracy. Przy analizie wartości dodatkowej bezwzględnej chodziło nam przedewszystkiem o ekstensywną wielkość [czyli długość trwania] pracy, podczas gdy stopień jej intensywności [natężenia] przyjmowaliśmy jako dany. Obecnie mamy rozpatrzeć zamianę wielkości ekstensywnej w intensywną, czyli w wielkość stopnia.
Rzecz zrozumiała, że w miarę jak rozwija się produkcja maszynowa i jak odrębna klasa robotników, pracujących przy maszynach, nagromadza doświadczenie, wzrastać musi samorzutnie szybkość, a przez to i intensywność pracy. Tak więc w Anglji przez pół wieku przedłużaniu dnia roboczego towarzyszy potęgowanie intensywności pracy fabrycznej. Nietrudno jednak pojąc, ze w pracy fabrycznej, gdzie idzie nie o przejściowe momenty gorączkowej działalności, lecz o codziennie odnawiana jednostajną, prawidłowość, musimy dojść do punktu zwrotnego, w którym przedłużenie dnia roboczego i wzmożenie intensywności pracy wykluczają się wzajemnie, gdzie dłuższemu dniowi roboczemu odpowiadać już musi słabsze natężenie pracy, i odwrotnie podniesienie stopnia intensywności pracy wymaga skrócenia dnia roboczego. Gdy wzbierające stopniowo oburzenie klasy robotniczej zmusiło państwo do przymusowego skrócenia dnia roboczego i podyktowania, z początku tylko fabryce właściwej, normy dnia roboczego, a więc od tej chwili gdy już raz na zawsze ustała możność wzmożenia wytwarzania wartości dodatkowej zapomocą przedłużania dnia roboczego — kapitał z całą mocą i z pełną świadomością przerzuca się do wytwarzania wartości dodatkowej względnej drogą przyśpieszonego rozwoju produkcji maszynowej. Jednocześnie następuje zmiana w charakterze wartości dodatkowej względnej. Naogół metoda wytwarzania wartości dodatkowej względnej polega na tem, aby podniesienie siły wytwórczej pracy pozwoliło robotnikowi wytwarzać więcej przy tym samym nakładzie pracy i w tym samym przeciągu czasu. Ten sam czas roboczy w dalszym ciągu dołącza do całkowitego wytworu tę samą wartość, chociaż ta niezmieniona wartość wymienna ucieleśnia się obecnie w większej ilości wartości użytkowych, a więc wartość pojedyńczego towaru spada. Atoli rzecz zmienia się z chwilą, gdy przymusowe skrócenie dnia roboczego daje potężnego bodźca rozwojowi siły wytwórczej i oszczędzaniu środków produkcji, a zarazem zmusza robotnika do większego wydatkowania pracy w ciągu tego samego czasu, do większego natężania siły roboczej, do szczelniejszego wypełniania porów [drobnych przerw] czasu pracy, czyli do takiego skondensowania [zgęszczenia] pracy, jakie osiągnąć można tylko przy skróceniu dnia roboczego. Większa masa pracy, wtłoczona w szranki danego przeciągu czasu, występuje obecnie jako to, czem jest, t. j. jako większa ilość pracy. Obok mierzenia czasu pracy jako „wielkości rozciągłej“ występuje obecnie mierzenie stopnia jej zgęszczenia[78]. Bardziej intensywna godzina dziesięciogodzinnego dnia roboczego zawiera tyleż albo więcej pracy, czyli wydatkowanej siły roboczej, co mniej szczelna godzina[79] dwunastogodzinnego dnia roboczego. A więc wytwór jej posiada tyleż samo lub więcej wartości, co wytwór mniej szczelnych 11/5 godziny. Abstrahując od podniesienia względnej wartości dodatkowej, pochodzącego ze wzmożonej siły wytwórczej pracy, obecnie, naprzykład, 3⅓ godziny pracy dodatkowej przy 6⅔ godzinach pracy niezbędnej dostarczą kapitaliście tej samej masy wartości, co przedtem 4 godziny pracy dodatkowej przy 8 godzinach pracy niezbędnej.
Teraz powstaje pytanie, jak dokonywa się intensyfikacja pracy?
Pierwszy skutek skrócenia dnia roboczego opiera się na prawie, nie wymagającem uzasadnienia, że zdolność działania siły roboczej pozostaje w stosunku odwrotnym do czasu jej działania. A więc, w obrębie pewnych granic, zyskujemy na stopniu natężenia to, co tracimy na długości trwania pracy. A już kapitał zapomocą odpowiedniej metody płacenia pilnuje[80], żeby robotnik istotnie uruchamiał więcej siły roboczej. W rękodzielniach takich, jak naprzykład garncarnie, gdzie maszyna nie odgrywa żadnej roli lub też całkiem znikomą, wprowadzenie ustawy fabrycznej dowiodło niezbicie, że samo tylko skrócenie dnia roboczego podnosi w sposób zdumiewający prawidłowość, równomierność, porządek, ciągłość i energję pracy[81]. Wydawało się jednak wątpliwem, czy ustawa pociągnie za sobą ten sam skutek w fabryce właściwej, gdzie już i tak zależność robotnika od ciągłego i równomiernego ruchu maszyny oddawna stwarzała najsurowszą dyscyplinę. Gdy więc w roku 1844 rozstrzygała się sprawa skrócenia dnia roboczego poniżej 12 godzin, to fabrykanci jednogłośnie prawie oświadczyli, że „dozorcy ich w różnych salach fabrycznych baczą na to, aby robotnicy nie tracili czasu“, że „trudnoby przewyższyć stopień czujności i uwagi, osiągnięty przez robotników“ („the extent of vigilance and attention on the part of the workmen“), i jeżeli wszystkie inne okoliczności, jak bieg maszyn i t. d. pozostaną bez zmiany, to „byłoby niedorzecznością w fabryce dobrze prowadzonej oczekiwać jakiegoś znacznego rezultatu ze wzmożenia uwagi i t. d. robotników“[82]. Twierdzenie to nie ostało się wobec doświadczeń. Pan H. Gardner w swych dwóch wielkich fabrykach w Preston wprowadził od 20 kwietnia 1844 r. jedenastogodzinny dzień roboczy zamiast dwunastogodzinnego. Po upływie roku mniej więcej okazało się, że „osiągnięto tę samą ilość wytworów tym samym kosztem, i wszyscy robotnicy w ciągu 11 godzin zarabiali tyleż, co przedtem w ciągu 12“[83]. Pomijam tu doświadczenia, poczynione w przędzalniach i zgrzeblarniach, gdyż były one połączone ze wzrostem prędkości maszyn (o 2%). Natomiast w oddziale tkackim, gdzie przytem wyrabiano najrozmaitsze gatunki lekkich wzorzystych tkanin fantazyjnych, nie zaszła żadna zmiana w przedmiotowych warunkach produkcji. Wynik był następujący: „Od 6 stycznia do 20 kwietnia 1844 r., przy dwunastogodzinnym dniu roboczym, przeciętna płaca tygodniowa robotnika wynosiła 10 szylingów i 3½ pensa, od 20 kwietnia do 29 czerwca 1844, przy jedenastogodzinnym dniu roboczym, przeciętna płaca tygodniowa wynosiła. 10 szylingów 3½pensa“[84]. W ciągu 11 godzin wytworzono tu więcej niż przedtem w ciągu 12, właśnie dzięki większej zdolności do pracy równomiernej i lepszemu wykorzystaniu czasu robotników“. Podczas gdy robotnicy, otrzymując tę samą płacę, zyskiwali godzinę wolnego. czasu, kapitalista osiągał tę samą masę wytworu, zmniejszając o godzinę rozchód węgla, gazu i t. d. Podobne doświadczenia z; takim samym wynikiem dokonane były w fabrykach panów Horrocks i Jacson[85].
Zaledwie skrócenie dnia roboczego nabrało mocy przymusu prawnego, przez co stworzyło podmiotowy warunek skondensowania pracy, a mianowicie zdolność robotnika do uruchamiania większej ilości siły roboczej w danym przeciągu czasu, już maszyna staje się w ręku kapitału środkiem przedmiotowym i systematycznie stosowanym dla wyciskania w ciągu danego czasu większej ilości pracy. Dzieje się to w dwojaki sposób: wzrasta prędkość biegu maszyn, a zarazem zwiększają się rozmiary mechanizmu, pozostającego pod dozorem jednego robotnika, czyli wzrasta jego pole pracy. Ulepszenie konstrukcji maszyn jest poczęści niezbędne dla wywierania większego nacisku na robotnika, poczęści znów jest następstwem intensyfikacji pracy, ponieważ ograniczenie dnia roboczego zmusza kapitalistę do jak największej oszczędności w dziedzinie kosztów produkcji. Ulepszenie maszyny parowej podnosi liczbę uderzeń tłoka na minutę a zarazem, dzięki oszczędniejszemu zużywaniu siły, pozwala temu samemu motorowi poruszać rozleglejszy mechanizm przy niezmienionem, a nawet zmniejszającem się zużyciu węgla Udoskonalenie mechanizmu transmisyjnego polega na zmniejszaniu tarcia oraz — co tak widocznie odróżnia nowożytną maszynę od dawnej — na redukowaniu średnicy i wagi wielkich i małych wałów obrotowych do wciąż zmniejszającego się minimum. Wreszcie ulepszenia w maszynach roboczych polegają na zmniejszaniu ich rozmiarów przy jednoczesnem zwiększaniu ich prędkości i potęgowaniu ich działania, jak w nowożytnem mechanicznem krośnie tkackiem, albo też na powiększeniu kadłubu maszyny, a wraz z nim rozmiarów i liczby poruszanych przez mą narzędzi, jak w maszynie przędzalniczej, albo wreszcie na niedostrzegalnych zmianach w szczegółach, które podnoszą sprawność narzędzi; tak naprzykład w połowie lat pięćdziesiątych podniesiono o ⅓ prędkość obrotu wrzecion w automatycznych przędzarkach mulejowych.
Skrócenie dnia roboczego do godzin 12 datuje w Anglji od roku 1833. Już w roku 1836 oświadczył pewien fabrykant angielski: „Praca, obecnie wykonywana w fabrykach, wzrosła bardzo w porównaniu z dawniejszą, ponieważ znaczne przyśpieszenie biegu maszyn wymaga większej sprawności i uwagi ze strony robotnika[86]. W roku 1844 lord Ashley, obecnie hrabia Shaftesbury, złożył w Izbie Gmin następujące oświadczenie, poparte dokumentami: tej produkcji. Bez wątpienia, maszyna wykonywa robotę, która zastępuje mięśnie i ścięgna miljonów ludzi, ale zarazem powiększa w sposób zdumiewający (prodigiously) pracę ludzi, opanowanych przez jej pęd przeraźliwy... Praca przy wyrobie przędzy Nr. 40 na dwóch przędzarkach mulej owych w ciągu 12 godzin wymagała w r. 1815 przebiegnięcia pomiędzy niemi tyle razy, że łącznie stanowiło to marsz ośmiomilowy[87]. W roku 1832 praca przy dwóch przędzarkach mulejowych przy wyrobie przędzy tego samego numeru wymagała już przebycia w ciągu 12 godzin 20 mil i więcej... W roku 1815 każdy przędzarz musiał wykonać w ciągu 12 godzin na każdej przędzarce po 820 wyciągów, czyli razem 1.640. W r. 1832 musiał już wykonać w ciągu 12 godzin na każdej przędzarce po 2.200 wyciągów, razem 4.400, w roku 1844 już po 2.400, razem 4.800, w niektórych-zaś wypadkach wymagają odeń jeszcze większej masy pracy (amount of labour)[88]... Mam tu jeszcze w ręku inny dokument z r. 1842, w którym znajduję dowody, że praca wciąż wzrasta nietylko dlatego, że wypada przebywać większą odległość, lecz również dlatego, że wzrasta ilość wyprodukowanych towarów, podczas gdy zmniejsza się stosunkowo liczba robotników; a następnie dlatego, że obecnie nieraz dostarczana bywa bawełna gorsza, której wyprzędzenie wymaga więcej czasu... Również w zgrzebłami praca znacznie się powiększyła. Jedna osoba wykonywa dziś pracę, którą przedtem spełniały dwie osoby... W tkalni, gdzie pracuje bardzo wiele osób, zwłaszcza płci żeńskiej, w ostatnich latach praca wzrosła o całych 10%, dzięki zwiększeniu szybkości maszyn. W roku 1838 ilość motków, wyprzędzonych w ciągu tygodnia, wynosiła 18.000, a w roku 1843 doszła do 21.000. W roku 1819 liczba uderzeń czółenka tkackiego (picks) w mechanicznem krośnie tkackiem wynosiła 60 na minutę, w roku 1842 — 140, co wskazuje na znaczny przyrost pracy[89].
Wobec tak zdumiewającej intensywności, którą praca osiągnęła już w roku 1844 pod panowaniem ustawy o dwunastogodzinnym dniu roboczym, wydawało się uzasadnionem twierdzenie fabrykantów angielskich, że dalszy postęp w tym kierunku jest już niemożliwy, że więc dalsze skrócenie dnia roboczego byłoby równoznaczne ze zmniejszeniem produkcji. Pozorna słuszność ich motywów znalazła najlepsze potwierdzenie w tym samym czasie w poniższych wywodach ich surowego cenzora, a mianowicie inspektora fabrycznego Leonarda Homera:
„Skoro ilość wytworu zależy głównie od szybkości maszyn, to musi być interesem fabrykantów nadawać im bieg jaknajprędszy, jednak pod następującemi warunkami: zabezpieczenie maszyn od zbyt szybkiego zniszczenia, ochrona jakości wyrobów i pozostawienie robotnikowi możności nadążania za ruchem maszyny przy wysiłku, nie większym niż taki, do jakiego jest stale zdolny. Nieraz się zdarza, że fabrykant w swej gorliwości zanadto przyśpiesza bieg maszyn. Psucie materjału i pogorszenie wyrobów przeważają wówczas nad korzyścią z przyśpieszenia, i jest on zmuszony zwalniać bieg maszyn. Ponieważ fabrykant energiczny i przezorny umie znaleźć maximum osiągalne, więc doszedłem do wniosku, że niepodobna wytworzyć przez “ godzin tyle, co przez 12. Prócz tego uwzględniłem, że robotnik płatny od sztuki pracuje z największym wysiłkiem, na jaki się może zdobyć, zachowując stale ten sam stopień natężenia pracy“[90]. To też Horner dochodzi do wniosku, że pomimo doświadczenia Gardnera i innych dalsza redukcja dnia roboczego, poniżej 12 godzin musiałaby zmniejszyć ilość wytworu[91]. W 10 lat później on sam cytował swe poglądy z r. 1845, na dowód, jak mało podówczas zdawał sobie sprawę z elastyczności maszyny i ludzkiej siły roboczej, podczas gdy obie one jednakowo dochodzą do najwyższego natężenia dzięki przymusowemu skróceniu dnia roboczego.
Przejdźmy obecnie do nowego okresu, który otwiera rok 1847, dzięki wprowadzeniu ustawy o dziesięciogodzinnym dniu roboczym w angielskim przemyśle bawełnianym, wełnianym, lnianym i jedwabnym.
„Szybkość wrzecion wzrosła na przędzarkach „throstle“ o 500, a na przędzarkach mulejowych o 1.000 obrotów na minutę, innemi słowy szybkość wrzeciona „throstłe“ podniosła się z 4.500 obrotów na minutę w r. 1839 do 5.000 obecnie (w r. 1862), a szybkość wrzeciona mulejowego z 5.000 podniosła się obecnie do 6.000. Szybkość wzrosła więc w pierwszym wypadku o 1/10, w drugim o 1/5[92]. James Nasmyth, słynny inżynier cywilny z Patricroft pod Manchesterem, w r. 1852 w liście do Leonarda Hornera wyłożył ulepszenia, dokonane w maszynie parowej w latach 1848—1852. Zaznaczywszy, że siła konia parowego, w urzędowej statystyce fabrycznej wciąż jeszcze oceniana według swego działania z r. 1828[93], jest już czysto nominalna i może conajwyżej uchodzić za wskaźnik siły rzeczywistej, powiada on dalej: „Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że maszyny parowe tej samej wagi (częstokroć wręcz te same maszyny, w których jednak zastosowano nowożytne ulepszenia), wykony wuja pracę przeciętnie o 50% większą niż dawniej, i że nieraz te same maszyny, które przy prędkości ograniczonej do 220 stóp na minutę rozwijały siłę 50 koni, dziś przy mniejszem zużyciu węgla dają przeszło 100 koni... Nowożytna maszyna parowa o tej samej co dawniej liczbie koni rozwija większą niż dawniej siłę dzięki ulepszeniom w swej budowie, zmniejszeniu objętości i udoskonaleniu konstrukcji kotła parowego i t. d.... To też choć liczba rąk roboczych, w stosunku do liczby nominalnych koni mechanicznych, jest ta sama co przedtem, to jednak w stosunku do maszyn roboczych liczba robotników się zmniejszyła“[94]. W roku 1850 fabryki Zjednoczonego Królestwa stosowały siłę 134.217 nominalnych koni mechanicznych dla wprawiania w ruch 25.638.716 wrzecion i 301.495 krosien. W roku 1856 liczby wrzecion i krosien wynosiły 33.503.580 i 369.205. Gdyby konieczna siła mechaniczna była taka sama co w r. 1850, to liczba koni mechanicznych powinnaby była wynosić w 1856 r. 175.000, lecz według urzędowego wykazu wynosiła 161.435, a więc o kilkanaście tysięcy mniej, niż wypadałoby z obliczeń na podstawie danych z r. 1850[95]. „Ostatnie (z r. 1856) urzędowe sprawozdanie statystyczne stwierdza, że system fabryczny rozrasta się z szybkością zawrotną, że liczba robotników[96] zmniejsza się w stosunku do maszyn, że maszyna parowa wskutek oszczędniejszego używania siły i innych ulepszeń porusza mechanizm o większej wadze i że wytwarza większą ilość produktu dzięki udoskonaleniu maszyn roboczych, ulepszeniu metod produkcji, powiększeniu szybkości maszyn i wielu innym przyczynom“[97]. „Wielkie ulepszenia, wprowadzone do maszyn wszelkiego rodzaju, bardzo podniosły ich siłę wytwórczą. Bezwątpienia skrócenie dnia roboczego... było bodźcem tych ulepszeń. To ostatnie, wraz z większem natężeniem pracy robotnika, sprawiło, że eona jurniej ta sama ilość produktu jest wytwarzana w ciągu dnia roboczego obecnego (skróconego o 2 godziny czyli o 1/6), co poprzednio w ciągu dnia dłuższego“[98].
Jak dalece bogactwo fabrykantów wzrastało wraz z intensywniejszym wyzyskiem siły roboczej, to widać choćby stąd, że przeciętny wzrost stosunkowy angielskich fabryk wyrobów bawełnianych i t. d. w latach 1838—1850 wyniósł 32%, w latach zaś 1850 — 1856 aż 86%[99].
Choć tak wielki był postęp angielskiego przemysłu w ośmioleciu 1848 1856, przy panującym dziesięciogodzinym dniu roboczym, to jednak o wiele prześcignęło go następne sześciolecie 1856—1862. Naprzykład liczba wrzecion w fabrykach jedwabiu wynosiła, w r. 1856 1.093.799, w r. 1862 — 1.388.544; liczba krosień: w r. 1856 — 9.260, w r. 1862 — 10.709. Natomiast robotników było: w r. 1856 — 56.131, w r. 1862 — 52.429. Oznacza to wzrost liczby wrzecion o 26,9%, krosien o 15,6%, przy jednoczesnem zmniejszeniu liczby robotników o 7%. W roku 1850 w fabrykach wełny czesankowej było czynnych 875.830 wrzecion, w roku 1856 — 1.324.549 (przyrost o 51,2%), a w roku 1862 — 1.289.172 (zmniejszenie o 2,7%). Jeżeli jednak potrącimy wrzeciona podwójne, objęte spisem z r. 1856, a nie objęte spisem z r. 1862, to okaże się, że od r. 1856 liczba wrzecion pozostawała prawie bez zmiany. Natomiast szybkość wrzecion i krosien w wielu wypadkach podwoiła się. Liczba krosien, poruszanych siłą pary, w fabrykach wełny czesankowej wynosiła: w r. 1850 — 32.617, w r. 1856 — 38.956, a w r. 1862 — 43.048. Przy krosnach tych pracowało osób: w r. 1850 — 79.737, w r. 1856 — 87.794, w r. 1862 — 86.063, ale w tej liczbie dzieci poniżej lat 14 było: w r. 1850 — 9.956, w r. 1856 — 11.228, a w r. 1862 — 13.178. Pomimo wydatnego zwiększenia liczby krosien w r. 1862 — w porównaniu z r. 1856 zmniejszyła się ogólna liczba zatrudnionych robotników, natomiast zwiększyła się liczba wyzyskiwanych dzieci[100].
27 kwietnia 1863 roku Ferrand, członek parlamentu, oświadczył w Izbie Gmin: „Delegaci robotników z 16 okręgów Lancashire’u i Cheshire’u w imieniu których przemawiam, powiadomili mnie, że praca w fabrykach stale wzrasta wskutek ulepszania maszyn. Gdy przedtem jeden robotnik z pomocnikiem obsługiwał 2 krosna, dziś bez pomocnika obsługuje 3, i nic w tem niema niezwykłego, gdy jedna, osoba obsługuje cztery krosna i t. d. Z przytoczonych faktów wynika, że dawna praca dwunastogodzinna bywa obecnie wtłaczana w 10 i mniej godzin pracy. A więc jest rzeczą oczywistą, w jak olbrzymim stopniu wzrósł w ostatnich latach trud robotników fabrycznych“[101].
Chociaż więc inspektorowie fabryczni wychwalają, ustawicznie i zupełnie słusznie pomyślne rezultaty ustaw fabrycznych z lat 1844 i 1850, jednak przyznają, że skrócenie dnia roboczego wywołało już natężenie pracy, zgubne dla zdrowia robotników, a więc dla samej siły roboczej. „W większej części fabryk bawełny, wełny czesankowej i jedwabiu wyczerpujący stan podniecenia, nieunikniony przy pracy na maszynach, których bieg w ostatnich latach został tak bardzo przyśpieszony, zdaje się być jedną z przyczyn nadmiernej śmiertelności z powodu chorób płucnych, jak to wykazał dr. Greenhow w swem niedawnem wybornem sprawozdaniu“[102].
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że dążność kapitału, od chwili gdy ustawa odebrała mu raz na zawsze możność przedłużania dnia roboczego, do powetowania tego sobie systematycznem podnoszeniem stopnia natężenia pracy i do przekształcania wszelkich ulepszeń maszyn w środek coraz większego wysysania siły roboczej, — że dążność ta dojść musi niebawem do punktu zwrotnego, gdzie już koniecznem się staje ponowne skrócenie dnia roboczego[103]. Z drugiej strony raptowny rozwój przemysłu angielskiego od r. 1848 do chwili obecnej (r. 1866), a zatem z okresu dziesięciogodzinnego dnia roboczego, o wiele bardziej jeszcze przewyższa rozwój z lat 1838—1847, t. j. z, okresu dwunastogodzinnego dnia roboczego, aniżeli ten ostatni wyprzedził rozwój przemysłu w poprzedzającem półwieczu, biegnącem od zarania systemu fabrycznego i stanowiącem okres nieograniczonego dnia roboczego[104].

4. Fabryka.

Na początku tego rozdziału rozpatrywaliśmy „ciało“ fabryki, rozczłonkowany zespół maszyn. Potem widzieliśmy, jak maszyna, wchłaniając pracę kobiecą i dziecięcą, pomnaża materjał ludzki, będący przedmiotem wyzysku: jak, przedłużając bez ograniczeń dzień roboczy, zagarnia cały żywot robotnika; jak doskonaląc się, wytwarza w coraz krótszym czasie potężnie wzrastającą, masę produktu, i jak ostatecznie staje się systematycznym środkiem uruchomiania w danym przeciągu czasu coraz większej ilości pracy, czyli coraz intensywniejszego wyzysku siły roboczej. Teraz przejdziemy do całokształtu fabryki w jej najbardziej rozwiniętej postaci.
Dr. Ure, ów Pindar fabryki automatycznej, z jednej strony opisuje ją. jako „kooperację różnych kategoryj robotników, dorosłych i małoletnich, którzy umiejętnie i pilnie doglądają, zespołu maszyn wytwórczych, pędzonego stale centralną, siłą (pierwszego motoru)a z drugiej strony jako „potężny automat, złożony z niezliczonych organów mechanicznych i organów świadomych, pracujących solidarnie i nieustannie nad wytwarzaniem tego samego przedmiotu, tak że wszystkie te organy podporządkowane są jednej sile poruszającej, która sama sobie ruch nadaje“. Dwa te określenia nie są bynajmniej równoznaczne, gdyż w pierwszem złożony robotnik zbiorowy, czyli społeczny organizm pracy, występuje jako czynny podmiot pracy, a mechanizm automatyczny jako jej przedmiot; w drugiem zaś mechanizm automatyczny jest podmiotem, a robotnicy, jako jego organy świadome, są dołączeni do jego organów nieświadomych i wraz z nimi podporządkowani tej samej centralnej sile poruszającej. Określenie pierwsze tyczy każdego zastosowania i maszyn na szerszą skalę; drugie charakteryzuje ich zastosowanie, a więc nowożytny system fabryczny. To też Ure lubi przedstawiać nam centralną maszynę poruszającą, jako nietylko automatyczną, lecz również autokratyczną [samowładną], „W tych wielkich warsztatach dobroczynna siła pary skupia dokoła siebie wiele tysięcy swych poddanych“[105].
Wraz z narzędziem pracy także i umiejętność posługiwania się niem przechodzi z robotnika na maszynę. Zdolność wytwórcza narzędzia wyzwala się z ciasnych szranków osobowych ludzkiej siły roboczej. Wskutek tego zanika podstawa techniczna, na które spoczywa podział pracy w rękodzielni. Zamiast właściwej rękodzielnictwu całej hierarchji wyspecjalizowanych robotników widzimy w fabryce automatycznej niwelację czyli wyrównanie prac, wykonywanych przez, obsługę maszyn[106], zamiast sztucznie wytworzonych różnic pomiędzy robotnikami cząstkowymi występują, na plan pierwszy przyrodzone różnice płci i wieku.
Podział pracy zjawia się znów w fabryce automatycznej najpierw w postaci przydziału robotników do wyspecjalizowanych maszyn, oraz mas robotniczych, nie stanowiących grup zorganizowanych, do poszczególnych działów fabryki, gdzie pracują przy maszynach narzędziowych jednego rodzaju, ustawionych obok siebie w jednym szeregu, gdzie więc zachodzi śród nich kooperacja prosta. Rozczłonkowana grupa rękodzielnicza ustępuje miejsca związkowi robotnika samodzielnego z paru pomocnikami. Różnicą zasadniczą staje się różnica pomiędzy robotnikami, zatrudnionymi istotnie przy maszynach narzędziowych (doliczyć tu wypada nielicznych robotników, dozorujących, względnie opalających motory), a podręcznymi tych robotników maszynowych (prawie wyłącznie dziećmi). Do podręcznych należą też mniej lub więcej wszyscy „feeders“ (nakładacze, podający tylko maszynom materjał pracy). Obok tych kategoryj głównych występuje personel, liczebnie niewielki, zajęty kontrolą i stałem naprawianiem wszelkich maszyn: technicy, mechanicy, stolarze i t. d. Jest to wyższa warstwa klasy robotniczej, posiadająca bądź fachowe wykształcenie, bądź sprawność rzemieślniczą, przyłączenia tylko do robotników fabrycznych z poza ich koła[107]. Ten podział pracy jest czysto techniczny.
Wszelka praca przy maszynie wymaga wczesnej nauki robotnika. W dzieciństwie swem najłatwiej uczy się on wdrażać swe własne poruszenia w rytm miarowego ruchu maszyny automatycznej. Ponieważ zaś całość maszyn sama. tworzy system maszyn różnych, lecz działających równocześnie i połączonych ze sobą, więc kooperacja, oparta na tym systemie, wymaga przydzielania różnych grup robotniczych do różnego rodzaju maszyn. Lecz maszynowy sposób produkcji obala konieczność rękodzielniczego utrwalania tego podziału zapomocą stałego przeznaczania tych samych robotników do tych samych czynności[108]. Ponieważ zaś nie robotnik nadaje fabryce ogólny ruch, lecz maszyna, przeto ustawiczna zmiana osób może się odbywać bez przerw w przebiegu pracy. Uderzającym dowodem słuszności tego twierdzenia jest system zmian [Relaissystem], wprowadzony przez fabrykantów angielskich w czasie ich „buntu“ w latach 1848 — 1850. Szybkość wreszcie, z jaką w wieku młodzieńczym można się nauczyć pracy przy maszynie, czyni zbytecznem kształcenie specjalnej kategorji robotników wyłącznie do pracy maszynowej[109]. Ale czynności niewykwalifikowanych pomocników po części mogą być wykonywane przez same maszyny[110], po części zaś, dzięki swej zupełnej prostocie, umożliwiają częste i szybkie zmiany osób, zajętych tą ciężką pracą.
Chociaż więc pod względom technicznym maszyna obala zupełnie dawny system podziału pracy, to jednak wraz z tradycją rękodzielni wlecze się od zrazu zwyczajowo w fabryce, lecz później jest systematycznie przywracany i utrwalany przez kapitał w formie jeszcze wstrętniejszej, jako środek wyzyskiwania siły roboczej. Przedtem dożywotnią specjalnością robotnika było posługiwanie się narzędziem cząstkowem, obecnie staje się nią obsługiwanie maszyny cząstkowej. Kapitał nadużywa maszyny po to, aby samego robotnika od lat dziecięcych zamienić w cząstkę maszyny cząstkowej[111]. W ten sposób nietylko zmniejszają się znacznie koszty reprodukcji samego robotnika, lecz również dochodzą do najwyższego stopnia jego bezsilność i zależność od całokształtu fabryki, a więc od kapitalisty. Tutaj, jak zresztą ^wszędzie, powinniśmy odróżniać zwiększenie wydajności dzięki rozwojowi społecznego procesu produkcji od zwiększenia wydajności dzięki poddaniu tego procesu wyzyskowi kapitału.
W rękodzielnictwie i rzemiośle robotnik posługuje się narzędziem, w fabryce służy maszynie. Tam wprawiał w ruch środki pracy, tu musi iść za ich ruchem. W rękodzielni robotnicy są członkami żywego mechanizmu, w fabryce istnieje niezależny od nich mechanizm martwy, do którego są wcielani, jako jego żywe przydatki. „Przytłaczająca jednostajność nieskończonego mozołu, polegającego na ustawicznem powtarzaniu wciąż tego samego mechanicznego procesu pracy, przypomina pracę Syzyfa; brzemię pracy, jak ów głaz Syzyfowy, raz po raz wali się z powrotem na strudzone barki robotnika“[112]. Praca przy maszynie oprowadza system nerwowy do najwyższego natężenia, a zarazem tamuje wszechstronny rozwój mięśni i uniemożliwia jakąkolwiek działalność niezależną, czy to umysłową, czy cielesną[113] Samo nawet zelżenie pracy staje się środkiem tortury gdyż maszyna nie robotnika wyzwala z pracy, lecz prace jego z treści. Cechą wspólną wszelkiej wogóle produkcji kapitalistycznej, jako procesu nietylko pracy, lecz również pomnażania wartości kapitału, jest to, że nie robotnik stosuje środki pracy, lecz przeciwnie one go stosują; jednak dopiero maszyna nadaje temu odwróceniu technicznie uchwytną rzeczywistość. Środek pracy, zamieniony w automat, występuje w samym procesie pracy wobec robotnika jako kapitał, jako praca martwa, która ujarzmia i wysysa żywą siłę roboczą.
Już poprzednio wspominaliśmy o tem, że oddzielenie duchowych sił procesu produkcji od pracy ręcznej i przekształcenie ich w narzędzia panowania kapitału nad pracą dokonywa się ostatecznie w wielkim przemyśle, opartym na produkcji maszynowej. Umiejętność cząstkowa indywidualnego robotnika, zatrudnionego przy maszynie, traci znaczenie i staje się rzeczą uboczną i znikomą wobec nauki, wobec potężnych sił przyrody i wobec masowej pracy społecznej, które ucieleśniają się w systemie maszyn i wraz z nim stanowią potęgę „majstra“ (master). To tez majster ów, w którego mózgu maszyna i jego monopol na ni£ zrosły się nierozerwalnie, przy pierwszym lepszym zatargu woła pogardliwi® do swych „rąk roboczych“: „Robotnicy fabryczni powinniby święcie pamiętać o tem, że praca ich jest bardzo podrzędną odmianą pracy wykwalifikowanej; że żadna inna praca nie jest tak łatwa do nauczenia się i że żadna nie jest lepiej wynagradzana w stosunku do swej jakości; że żadnej innej pracy nie można tak prędko nauczyć, zapomocą krótkiej praktyki, ludzi zupełnie z nią nieobeznanych, ani dostarczyć w takiej obfitości... W istocie maszyna majstra odgrywa, o wiele ważniejszą rolę w produkcji niż praca i umiejętność robotnika, którą można posiąść w ciągu 6 miesięcy i którą zdoła sobie przyswoić każdy parobek ze wsi“[114].
Techniczne podporządkowanie robotnika jednostajnemu biegowi jego środka pracy oraz szczególny skład personelu pracy, złożonego z jednostek płci obojga i najróżniejszego wieku, stwarza iście koszarową dyscyplinę, która rozwija się w całkowity ustrój fabryczny i doprowadza do najwyższego rozwoju powyżej już przez nas wspomnianą pracę dozoru, a więc zarazem i podział pracowników na robotników fizycznych i na dozorców pracy, czyli na szeregowców przemysłu i na jego podoficerów. „Główna trudność w fabryce automatycznej polegała na przeprowadzeniu niezbędnej dyscypliny, aby ludzie wyrzekli się przy pracy swych kapryśnych przyzwyczajeń i wdrożyli się do niezmiennej regularności wielkiego automatu. Ale stworzenie i wprowadzenie w życie kodeksu dyscyplinarnego, odpowiadającego potrzebom przyśpieszonej pracy maszynowej — to przedsięwzięcie herkulesowe było szlachetnem dziełem Arkwrighta! Nawet i dziś jeszcze, choć system ten zorganizowany jest doskonale, niepodobna prawie śród robotników w dojrzałym wieku męskim znaleźć dobrych pomocników do pracy przy maszynach automatycznych“[115]. Kodeks fabryczny, w którym kapitał ustanawia swą absolutną władzę nad robotnikiem na mocy swego prywatnego i udzielnego ustawodawstwa, bez zachowywania tak skądinąd drogich burżuazyjnemu sercu zasad systemu przedstawicielskiego i podziału władz, — kodeks ten jest w gruncie rzeczy tylko kapitalistyczną karykaturą społecznego regulowania procesu pracy, które staje się niezbędne od chwili zastosowania na wielką skalę kooperacji oraz zbiorowych środków produkcji, zwłaszcza maszyn. Rejestr kar dozorcy zajmuje miejsce bata naganiacza niewolników. Wszelkie kary sprowadzają się oczywiście do kar pieniężnych i potrąceń z płacy; zmysł ustawodawczy Likurgów fabrycznych sprawia, że naruszanie ich ustaw staje się dla nich jeszcze zyskowniejsze, o ile to możliwe, aniżeli przestrzeganie ich[116]. Wzmiankę tylko poświęcimy warunkom materjalnym, śród których odbywa się praca fabryczna. Wszystkie organy zmysłów przytępiają się jednakowo wskutek pracy przy temperaturze sztucznie podwyższonej, w atmosferze przesyconej odpadkami surowych materiałów, w ogłuszającym hałasie i t. d., nie mówiąc już o niebezpieczeństwie życia w tym. gąszczu maszyn, które z regularnością pór roku produkują swe przemysłowe biuletyny z pola bitwy[117]. Oszczędność na społecznych środkach produkcji, dopiero w systemie fabrycznym rozwijana sposobem cieplarnianym, w ręku kapitału staje się zarazem systematycznem ograbianiem robotników przy pracy z warunków) niezbędnych do życia: z przestrzeni, powietrza, światła, z osobistych środków ochronnych przeciw czynnikom procesu produkcji, niebezpiecznym dla życia lub szkodliwym dla zdrowia, że już zgoła nie wspomnimy o jakichkolwiek urządzeniach, mających na celu wygodę robotnika[118]. Czyż nie słusznie Fourier nazywa fabryki „złagodzonemi galerami?[119].

5. Walka między robotnikiem a maszyną.

Walka między kapitalistą, a robotnikiem najemnym rozpoczyna się już w: zaraniu kapitalizmu. Walka ta wre przez cały okres rękodzielnictwa[120]. Ale dopiero od chwili wprowadzenia maszyny robotnik zwalcza sam środek pracy, materjalną formę bytowania kapitału. Buntuje się on przeciw tej określonej formie środka produkcji, jako przeciw materjalnej podstawie kapitalistycznego trybu produkcji.
Bunty robotnicze przeciw używaniu maszyny do tkania wstążek i lampasów, tak zwanej Bandmühle (nazywanej również Schnurmühle albo Mullenstühl), objęły W wieku 17-ym całą niemal Europę. Maszyna ta została wynaleziona w Niemczech. Włoch Abbate Lancellotti w książce, wydanej w r. 1636 w Wenecji, opowiada, że „Antoni Müller z Gdańska około 50 lat temu (Lancellotti pisał to w r. 1579) widział w Gdańsku maszynę wielce kunsztowną, tkającą naraz 4—6 tkanin; ale ponieważ rada miejska zatrwożyła się o to, że ów wynalazek obróci mnóstwo robotników w żebraków, więc kazała maszynę zniweczyć, wynalazcę zaś cichaczem udusić czy też utopić“. W Lejdzie taka sama maszyna została po raz pierwszy zastosowana w r. 1629. Bunty tkaczy wstążek z początku wymusiły na magistracie zakaz stosowania tej maszyny. Później Stany Generalne rozporządzeniami z lat 1623, 1639 i t. d. ograniczyły jej użycie; wreszcie dozwoliły jej stosowania, pod pewnemi warunkami, rozporządzeniem z dnia 15 grudnia 1661 r. „W owem mieście“, opowiada Boxhorn o wprowadzeniu w Lejdzie maszyny do tkania wstążek, „około 20 lat temu paru ludzi wymyśliło przybór tkacki, dzięki któremu jeden robotnik mógłby sporządzić więcej tkaniny i z większą łatwością, niż przedtem kilku w tym samym czasie. Stąd powstały zaburzenia i skargi ze strony tkaczy, aż wreszcie zwierzchność zakazała tego przyboru“[121]. W Kolonji maszyna ta została zabroniona w r. 1676, w tym samym zaś czasie w Anglji wprowadzenie jej stało się powodem zamieszek robotniczych. Edykt cesarski z 19 lutego 1685 r. zakazał używania jej w całych Niemczech. W Hamburgu magistrat kazał ją publicznie spalić. Karol VI dnia 9 lutego 1719 roku potwierdził edykt z r. 1685, a Saksonja pozwoliła na jawne używanie jej dopiero w r. 1765. Maszyna ta, która tak wiele hałasu uczyniła w świecie, była w gruncie rzeczy poprzedniczką maszyn przędzalniczych i tkackich, a więc rewolucji przemysłowej 18-go wieku. Dzięki niej chłopiec, zupełnie z tkactwem nieobyty, poruszając tylko drążek naprzód i w tył, mógł wprawiać w ruch cały warsztat z wszystkiemi czółenkami. Maszyna ta w swej bardziej udoskonalonej formie wyrabiała naraz 40—50 sztuk towaru.
Około roku 1630 w okolicy Londynu tłum zniszczył tartak, poruszany siłą wiatru, założony przez pewnego Holendra. Jeszcze na początku 18-go wieku tartaki o napędzie wodnym z trudem torowały sobie drogę w Anglji, natrafiały bowiem na opór ludu, wspierany przez parlament. Gdy Everet w r. 1758 zbudował pierwszą maszynę o napędzie wodnym do postrzygania wełny, spalił ją stutysięczny tłum ludzi, pozbawionych pracy. Przeciwko Scribbling mills [zgrzeblarniom] i zgrzeblarkom Arkwrighta wystąpiło z petycją do parlamentu 50.000 robotników, dotychczas utrzymujących się ze zgrzeblania wełny. Masowe niszczenie maszyn w przemysłowych okręgach Anglji w pierwszem piętnastoleciu 19-go wieku, spowodowane głównie używaniem parowego warsztatu tkackiego i znane pcd nazwą ruchu luddytów, dało antyjakobińsklemu rządowi Sidmoutha, Castlereagha i t. d. pretekst do stosowania najbardziej reakcyjnych represyj. Trzeba było sporo czasu i doświadczenia, aby robotnik nauczył się odróżniać maszynę od jej kapitalistycznego zastosowania i dlatego czynić przedmiotem swych ataków nie materjalne środki produkcji, lecz formę społeczną ich eksploatacji[122].
Założeniem walk o płacę roboczą, w rękodzielniach jest istnienie rękodzielnictwa, to; też walki te nie godzą, bynajmniej w jego egzystencję. Walkę przeciw tworzeniu rękodzielń toczą majstrowie cechowi i miasta uprzywilejowane, a nie robotnicy najemni. A zatem pisarze okresu rękodzielniczego przeważnie ujmują podział pracy jako środek, dający możność zaradzenia skutkom braku robotników, ale nie rzeczywistego wypierania robotników. Nietrudno pojąć tę różnicę. Przypuśćmy naprzykład, że trzeb aby w Anglji 100 miljonów ludzi, aby wyprząść starem, i kołowrotkami tę ilość bawełny, którą dziś przerabia 500.000 robotników zapomocą maszyn: nie znaczy to, aby maszyny istotnie zajęły miejsce owych miljonów ludzi, którzy nigdy nie istnieli. Znaczy to jedynie, iż trzebaby wiele miljonów robotników, aby zastąpić maszyny przędzalnicze. Ale jeżeli mówimy, że parowy warsztat tkacki w Anglji wyrzucił na bruk 800.000 tkaczy, to mamy na myśli nie istniejące maszyny, które trzebaby zastąpić określoną liczbą robotników, lecz przeciwnie — ^ istniejącą liczbę robotników, faktycznie wypartych i zastąpionych przez maszyny. Podstawą rękodzielnictwa był jeszcze rzemieślniczy tryb produkcji, pomimo swego rozkładu. Szczupły stosunkowo zastęp robotników miejskich, pozostały z czasów średniowiecznych, nie mógł zadowolić potrzeb nowych rynków kolonjalnych, a zarazem rękodzielnie właściwe stworzyły nowe dziedziny produkcji dla wieśniaków, wypędzonych ze swych gruntów w okresie rozkładania się feodalizmu. A więc wtedy występowała bardziej najaw cecha pozytywna podziału pracy i kooperacji w warsztatach: wzmożenie wydajności pracy robotników zatrudnionych[123]. Wprawdzie na długo przed okresem wielkoprzemysłowym kooperacja oraz skupienie w niewielu rękach środków pracy spowodowały w wielu krajach, gdzie zostały zastosowane w rolnictwie, głębokie, nagłe i gwałtowne przewroty w sposobie produkcji, a więc również w warunkach bytu i w środkach zatrudnienia, ludności wiejskiej. Ale wałka ta początkowo rozgrywała się raczej między wielkimi a małymi właścicielami ziemskimi, aniżeli między kapitałem a pracą najemną; z drugiej strony bezpośrednie akty gwałtu są tu najpierwszą przesłanką rewolucji przemysłowej, gdyż prowadzą do wypierania robotników przez środki produkcji, a więc przez owce, konie i t. d. Najpierw robotnicy spędzani są z gruntów, a później przychodzą owce. Dopiero rabunek ziemi na wielką skalę, jak w Anglji na, przykład, stwarza teren dla wielkiej gospodarki rolnej[124]. To też z początku ten przewrót w rolnictwie ma raczej pozór rewolucji politycznej.
Gdy środek pracy przybiera postać maszyny, staje się on natychmiast spółzawodnikiem robotnika[125]. Pomnażanie wartości kapitału przez maszynę pozostaje w prostym stosunku do liczby robotników, których warunki istnienia ta maszyna niszczy. Cały system produkcji kapitalistycznej polega na tem, że robotnik sprzedaje swą siłę roboczą jako towar. Podział pracy czyni jednostronną tę siłę roboczą, zacieśnia ją do specjalnej umiejętności posługiwania się narzędziem cząstkowem. Gdy poruszanie narzędzia staje się czynnością maszyny, to wraz z wartością użytkową siły roboczej zanika jej wartość wymienna. Robotnik nie znajduje nabywców, jak pieniądz papierowy, wycofany z obiegu. Ta część klasy roboczej, którą maszyna zamienia w ten sposób w ludność zbyteczną, t. j. taką, która już nie jest bezpośrednio niezbędna dla pomnażania wartości kapitału, poczęści ginie w nierównej walce dawnej produkcji rzemieślniczej i rękodziel nic ze j z przemysłem maszynowym, poczęści zalewa wszystkie łatwiej dostępne gałęzie przemysłu, przepełnia rynek pracy i wskutek tego zniża cenę siły roboczej poniżej jej wartości. Wielką, pociechą dla robotników spauperyzowanych [obróconych w nędzarzy] ma być poczęści to, że cierpienia ich są tylko „przemijające“ (a temporary inconvenience), poczęści zaś to, że maszyna tylko stopniowo ogarniać może całe dziedziny produkcji, co zmniejszać ma zakres i intensywność jej niszczącego działania. Lecz te dwie pociechy wykluczają się nawzajem. Tam gdzie maszyna ogarnia stopniowo daną dziedzinę produkcji, wywołuje ona nędzę chroniczną w spółzawodniczącej z nią warstwie robotniczej. Tam zaś, gdzie przejście jest raptowne, działanie jej jest masowe i ostre. W całej historji świata nie znajdujemy bardziej przejmującej zgrozą tragedji niż stopniowa, rozciągnięta na całe dziesięciolecia ruina angielskich tkaczy ręcznych, przypieczętowana ostatecznie w r. 1838. Wielu z nich zginęło śmiercią głodową, wielu długo wiodło nędzny żywot, utrzymując siebie i swe rodziny za pensa dziennie[126]. Natomiast wprowadzenie maszyn do angielskiego przemysłu bawełnianego wywołało ostry kryzys w Indjach Wschodnich. Gubernator generalny Indyj pisał w latach 1834—1835: „Nędza obecna jest bezprzykładna w dziejach handlu. Na równinach Indyj bieleją kości tkaczy bawełny“. Niewątpliwie dla tkaczy, żegnających się ze „światem doczesnym“, cierpienia, zadane przez maszynę, były już „przemijające“. Zresztą owo „przemijające“ działanie maszyny utrwala się przez to, że ogarnia ona wciąż coraz nowe dziedziny produkcji. A więc niezależność i obcość w stosunku do robotnika, które kapitalistyczny tryb produkcji nadaje wogóle warunkom pracy i wytworowi pracy, dochodzą, dzięki maszynie aż do zupełnego przeciwieństwa[127]. Dlatego z chwilą zjawienia się maszyny widzimy po raz pierwszy brutalny bunt robotnika przeciw środkowi pracy.
Środek pracy zabija robotnika. To przeciwieństwo bezpośrednie występuje wprawdzie najdobitniej wtedy, gdy świeżo wprowadzona maszyna spółzawodndczy z tradycyjnym rzemieślniczym lub rękodzielniczym sposobem produkcji. Ale nawet w obrębie wielkiego przemysłu ciągłe ulepszanie maszyn i rozwój systemu automatycznego działają w ten sposób. „Nieustanne ulepszanie maszyn ma na celu redukcję pracy ręcznej czyli udoskonalenie procesu produkcji przez to, że w fabryce mechanizmy żelazne zajmują miejsce mechanizmów ludzkich“[128]. „Codzień się zdarza, że siła pary i wody stosowana jest do maszyn, dotychczas poruszanych dłonią ludzką... Drobne ulepszenia maszyn, mające na celu oszczędność siły napędowej, podniesienie jakości wytworu lub powiększenie jego ilości w ciągu danego czasu, albo wyrugowanie z warsztatu dziecka, kobiety lub mężczyzny — zachodzą bezustannie i choć napozór nie mają wielkiej wagi, jednak dają doniosłe wyniki“[129]. „Wszędzie, gdziekolwiek dana czynność wymaga wielkiej zręczności i pewnej dłoni, odbiera się ją czemprędzej robotnikowi nazbyt sprawnemu i często skłonnemu do różnych nieprawidłowości, aby powierzyć ją umyślnemu mechanizmowi, tak dobrze uregulowanemu, że nawet dziecko może go dozorować“[130]. „System automatyczny wypiera coraz bardziej pracę wykwalifikowaną.“[131]. „Ulepszenie maszyny nietylko pozwala na zmniejszenie liczby zatrudnionych robotników dorosłych, niezbędnych dla osiągnięcia określonego wyniku, lecz również na zastąpienie pracy ludzkiej danej kategorji przez pracę innej kategorji, na zastąpienie robotników wykwalifikowanych przez mniej wykwalifikowanych, dorosłych przez dzieci, mężczyzn przez kobiety. Wszystkie te zmiany pociągają za sobą nieustanne wahania poziomu płacy roboczej“[132]. „Maszyna nieustannie wyrzuca z fabryki robotników dorosłych“[133].
Nadzwyczajna elastyczność, którą produkcja maszynowa zawdzięcza nabytemu w praktyce doświadczeniu, rozmiarom nagromadzonych środków mechanicznych i ciągłemu postępowi techniki — ujawniła się w burzliwym rozwoju pod naciskiem skrócenia dnia roboczego. Ale któżby przewidział w r. 1860, gdy angielski przemysł bawełniany doszedł był do zenitu, owe galopujące ulepszenia maszyn wraz z odpowiadającem im wypieraniem pracy ręcznej, które pod wpływem wojny domowej amerykańskiej nastąpiły w trzyleciu następnem? Wystarczy nam tu parę przykładów, zaczerpniętych z urzędowych sprawozdań angielskich inspektorów pracy. Pewien fabrykant manchesterski oświadcza: „Zamiast 75 zgrzeblarek wystarcza nam tylko 12, i te dają nam tę samą ilość wytworu, tej samej dobroci, jeżeli nie lepszego... Oszczędność na płacy roboczej wynosi 10 f. szterlingów tygodniowo, na wyczeskach bawełny 10%“. W pewnej manchesterskiej przędzalni, wyrabiającej przędzę cienką, „przyśpieszenie biegu maszyn i wprowadzenie różnych procesów automatycznych [selfacting] zmniejszyło personel robotniczy w jednym oddziale fabryki o czwartą część, w drugim o połowę z górą, podczas gdy ustawienie czesarki na miejsce drugiej zgrzeblarki bardzo zmniejszyło liczbę rąk roboczych, zatrudnionych przedtem w zgrzebłami“. Inna przędzalnia ocenia ogólną redukcję „rąk“ na 10%. Panowie Gilmore, przędzalnicy manchesterscy, oświadczają: „Oceniamy na niemniej niż ⅓ oszczędność na rękach roboczych i na płacach, dzięki nowym maszynom w oddziale czyszczenia bawełny“. W dwóch innych czynnościach przygotowawczych „zaoszczędziliśmy ⅓ kosztu i rąk roboczych, w przędzalni około ⅓ kosztu. Lecz to nie wszystko jeszcze. Przędza, którą obecnie dajemy tkaczom, jest dzięki nowym maszynom o tyle lepsza od dawnej, że tkacze wytwarzają z niej tkaninę lepszą i w większej ilości, niż z dawnej przędzy maszynowej“[134]. Inspektor fabryczny A. Redgrave czyni tu następującą uwagę: „Zmniejszenie liczby robotników przy wzmożeniu produkcji czyni szybkie postępy. W fabrykach wyrobów wełnianych zaczęła się niedawno nowa — redukcja robotników, która trwa nadal. W tych dniach mówił mi pewien nauczyciel ludowy, mieszkający pod Rochdale, że ogromne zmniejszenie liczby uczennic przypisać należy nietylko kryzysowi, lecz również ulepszeniom maszyn w fabryce wyrobów wełnianych, która dzięki temu zwolniła około 70 dziewczyn „półdniówkowych“ [halftimers]“[135].
Tablica poniższa ilustruje ogólne wyniki ulepszeń mechanicznych w angielskim przemyśle bawełnianym, spowodowanych przez wojnę domową, w Ameryce:

Liczba fabryk.
1858. 1861. 1868.
Anglja i Walja 2.046 2.715 2.405
Szkocja 152 163 131
Irlandia 12 9 13
Zjednoczone Królestwo 2.210 2.887 2.549
Liczba krosien mechanicznych.
1858. 1861. 1868.
Anglja i Walja 275.590 368.125 344.719
Szkocja 21.624 30.110 31.864
Irlandja 1.633 1.757 2.746
Zjednoczone Królestwo 298.847 399.992 379.329
Liczba wrzecion.
1858. 1861. 1868.
Anglja i Walja 25.818.576 28.352.152 30.478.228
Szkocja 2.041.129 1.915.398 1.397.546
Irlandja 150.512 119.944 124.240
Zjednoczone Królestwo 28.010.217 30.387.494 32.000.014
Liczba osób zatrudnionych.
1858. 1861. 1868.
Anglja i Walja 341.170 407.598 357.052
Szkocja 34.698 41.237 39.809
Irlandja 3.345 2.734 4.203
Zjednoczone Królestwo 379.213 451.569 401.064

Od roku 1861 do 1868 znikło więc 338 fabryk bawełnianych, co oznacza, że maszyny, których wydajność i rozmiary wzrosły, skupiły się w ręku mniejszej liczby kapitalistów. Liczba krosien mechanicznych zmniejszyła się o 20.663, lecz jednocześnie wytwór ich wzrósł, gdyż ulepszony warsztat mechaniczny wytwarzał obecnie więcej od dawnego. Wreszcie liczba wrzecion wzrosła o 1.612.541, podczas gdy liczba robotników zatrudnionych zmniejszyła się o 50.505. A zatem „przejściowa“ nędza, która dzięki kryzysowi bawełnianemu gnębiła robotnika, wzrosła i utrwaliła się dzięki szybkiemu i ciągłemu postępowi maszyny.
Jednakże maszyna występuje nietylko w roli groźnego spółzawodnika, wiecznie czyhającego na to, aby robotnika najemnego uczynić „zbytecznym“. Kapitał posługuje się maszyną, jako potęgą, wrogą, robotnikowi, i rozmyślnie obwieszcza o tem z rozgłosem. Maszyna staje się najpotężniejszym środkiem poskramiania perjodycznych buntów robotniczych, strajków i innych aktów oporu przeciw samowładztwu kapitału[136]. Według Gaskella, maszyna parowa była od samego początku przeciwniczką „siły ludzkiej’1, ona to dopomagała kapitalistom do łamania wzrastających żądań robotniczych, które zagrażały kryzysem systemowi fabrycznemu, stawiającemu dopiero pierwsze kroki[137]. Możnaby napisać, poczynając od roku 1830, całą historję wynalazków, które weszły w życie tylko dlatego, że były orężem kapitału przeciw buntom robotniczym. Wspomnimy tu przedewszystkiem o automatycznej przędzarce mulejowej, stanowiącej epokę w dziejach rozwoju systemu automatycznego[138].
Nasmyth, wynalazca młota parowego, składając zeznania przed komisją do zbadania trade unionów, w następujących słowach zdawał sprawę z ulepszeń, które wprowadził do swych maszyn wskutek wielkiego i przewlekłego strajku robotników przy budowie maszyn w r. 1851: „Rysem znamiennym naszych nowożytnych ulepszeń mechanicznych jest wprowadzenie automatycznych maszyn narzędziowych. Cała robota mechanika polega już nie na jego własnej pracy, lecz na dozorowaniu pięknej roboty maszyny, co czynić może byle chłopak. Cała klasa robotników, opierających swój byt wyłącznie na swej umiejętności, utraciła obecnie rację bytu. Przedtem zatrudniałem 4 chłopców na 1 mechanika. Obecnie zaś, dzięki nowym pomocniczym środkom mechanicznym, zredukowałem liczbę robotników dorosłych z 1.500 do 750. Następstwem tej redukcji był wydatny wzrost mych zysków“.
Ure tak się wyraża o wprowadzeniu nowej maszyny do drukowania perkalu: „Wreszcie kapitaliści spróbowali uwolnić się od tej nieznośnej niewoli (mianowicie od uciążliwych dla nich warunków umowy z robotnikami) i, przywołując na pomoc naukę, wnet odzyskali należne sobie prawa, prawa głowy w stosunku do innych części ciała“. O pewnym wynalazku, służącym do krochmalenia osnowy, a wprowadzonym w życie z powodu strajku, Ure mówi co następuje: „Horda niezadowolonych, którzy obwarowali się na dawnych pozycjach podziału pracy i uważali je za niezdobyte, spostrzegła, że jest oskrzydlona, gdyż taktyka mechaniki nowożytnej wytrąciła jej broń z ręki. Musiała zdać się na łaskę i niełaskę“. O wynalazku automatycznej przędzarki mulej owej mówi on co następuje: „Była ona powołana do przywrócenia porządku śród klas przemysłowych... Wynalazek ten potwierdza wyłożoną już przez nas teorję, że gdy kapitał ma naukę na swe rozkazy, zawsze może zmusić do uległości buntowniczą dłoń robotnika“[139].
Chociaż dzieło Ure’a ukazało się w roku 1835, a więc w czasie, gdy system fabryczny był jeszcze stosunkowo mało rozwinięty, to jednak pozostało ono klasycznym wyrazem ducha fabrykanckiego nietylko z powodu jawnego cynizmu, lecz również z powodu naiwności, z jaką Ure wypaplał bezmyślne sprzeczności mózgu kapitalistycznego. Tak naprzykład wyłożywszy „teorję“, że kapitał przy pomocy wziętej na żołd wiedzy „może zawsze zmusić do uległości buntowniczą dłoń robotnika“, oburza się on na to, „iż z pewnej strony oskarżają naukę mechaniki i fizyki o to, że staje się jakoby narzędziem ucisku klas ubogich w ręku despotyzmu bogatych kapitalistów“. Rozpowiedziawszy zaś szeroko i długo, jak znaczne korzyści przynosi robotnikom szybki rozwój maszyn, ostrzega ich, że swą krnąbrnością, strajkami i t. d. przyśpieszają rozwój maszyn. „Tego rodzaju gwałtowne bunty“, twierdzi on, „są dowodem najnędzniejszego zaślepienia — zaślepienia człowieka, który staje się swym własnym katem“. Parę stronic przedtem spotykamy u niego twierdzenie akurat odwrotne: „Gdyby nie było starć gwałtownych i przerw, których powodem są błędne poglądy robotników, to system fabryczny rozwinąłby się jeszcze o wiele szybciej i z o wiele większym pożytkiem dla wszystkich stron zainteresowanych“. Potem znów woła:„ Na szczęście dla ludności bawełnianych okręgów Wielkiej Brytanji ulepszenia mechaniki dokonywują się stopniowo. Oskarżają, (te ulepszenia), że redukują one płacę robotników dorosłych, wypierając część ich, wskutek czego liczba robotników przekracza zapotrzebowanie pracy. Ale ulepszenia te wzmagają zapotrzebowanie na pracę dzieci i podnoszą przez to ich płacę“.
Z drugiej strony ten sam pocieszyciel robotników broni niskich płac dziecięcych, gdyż „powstrzymują one rodziców od zbyt wczesnego wysyłania dzieci do fabryki“. Cała książka jego jest wysławianiem nieograniczonego dnia roboczego, a gdy ustawodawstwo zabrania trzynastolatkom harować dłużej niż 12 godzin dziennie, to jego liberalnej duszy przypomina się najciemniejsza epoka średniowiecza. Nie powstrzymuje go to od wzywania robotników, aby wznosili dziękczynne modły do Opatrzności, która dzięki maszynom „zapewniła im czas wolny do rozmyślań o sprawach wiecznych“[140].

6. Teorja kompensaty w stosunku do robotników, wypieranych przez maszyny.

Cały szereg ekonomistów burżuazyjnych, jak James Mill, Mac Culloch, Torrens, Senior, J. Stuart Mill i t. d., twierdzi, że wszelka maszyna, która wypiera robotników, zawsze zwalnia jednocześnie i nieodzownie odpowiedni kapitał, dostateczny do zatrudnienia właśnie tych samych robotników[141].
Przypuśćmy, że kapitalista, stosuje, dajmy na to w fabryce tapet, kapitał wysokości 6.000 f. szt., i że połowę tej sumy wydaje na materjał surowy. Abstrahujemy tu od budynków, węgla i t. d. Przypuśćmy, że zatrudnia on 100 robotników, płacąc im po 30 f. szt. rocznie. Kapitał zmienny, wyłożony przezeń w ciągu roku, wynosi więc 3.000 f. szt. Przypuśćmy teraz, iż usuwa on 50 robotników, pozostałym zaś 50 każe pracować przy maszynach, kosztujących go 1.500 f. szt.; przypuśćmy wreszcie, że roczne zużycie materjalu surowego w dalszym ciągu wynosi 3.000 f. szt.[142].
Czyż powyższe przekształcenie „zwalnia“ wogóle jakikolwiek kapitał? Przy dawnym sposobie produkcji całkowita suma wyłożona, wynosząca 6.000 f. szt., składała się w połowie z kapitału stałego, a w połowie ze zmiennego. Teraz składa się z 4.500 f. szt. kapitału stałego (z, czego 3.000 f. szt. przypada na surowiec, a 1.500 — na maszyny), oraz. z 1.500 f. szt. kapitału zmiennego. Kapitał zmienny, czyli część kapitału, zamieniająca się w żywą siłę roboczą, równa się już nie połowie kapitału całkowitego, lecz tylko jednej czwartej. Zamiast zwolnienia zachodzi tu uwięzienie kapitału w formie, w której przestaje on być wymieniany na siłę roboczą, innemi słowy z kapitału zmiennego przekształca się w kapitał stały. Przy innych warunkach niezmienionych, kapitał wysokości 6.000 f. szt. nie będzie już mógł nigdy zatrudniać więcej niż 50 robotników. W miarę dalszego ulepszania maszyn będzie zatrudniał coraz, mniej robotników.
Ażeby ułatwić zadanie teoretykom kompensaty przypuśćmy nawet, że świeżo wprowadzone maszyny kosztują mniej, niż suma wypartej przez, nie siły roboczej oraz narzędzi pracy — a więc na przykład zamiast 1.500 f. szt. tylko 1.000 f. szt.
Przy spełnieniu, tego warunku kapitał zmienny wysokości 1.000 f. szt. zostałby uwięziony, t. j. zmieniony w kapitał stały, podczas gdy zwolniłby się kapitał 500 f. szt. Stałby się on zbyteczny w fabryce tapet i mógłby funkcjonować jako kapitał nowy. Kapitał ten, przy tej samej płacy roboczej, stanowi fundusz zatrudnienia dla około 16 robotników, podczas gdy zwolniono 50 robotników, a nawet dla znacznie mniej niż 16 robotników, bo wszakże 500 f. szt., kapitalizując się, po części przekształcać się muszą w kapitał stały, a więc tylko częściowo mogą być przekształcone w siłę roboczą.
Wprawdzie wytwarzanie nowych maszyn zatrudni większą liczbę mechaników; ale czy na tem ma polegać kompensata dla rzuconych na tank tapeciarzy? W każdym razie budowa maszyny zatrudnia mniej robotników, niż stosowanie jej ruguje z pracy. Suma 1.500 f. szt., która dla zwolnionych tapeciarzy przedstawiała tylko ich płacę, obecnie, przybrawszy postać maszyn, wyobraża: 1) wartość środków produkcji, potrzebnych dla wytworzenia maszyn, 2) płacę roboczą mechaników, zatrudnionych przy ich budowie, 3) wartość dodatkową, przypadającą „majstrowi“ tych mechaników. Wreszcie maszyna, raz zrobiona, wymaga zastąpienia dopiero po swej śmierci. Ażeby więc stale zatrudniać dodatkową liczbę mechaników, musiałby jeden fabrykant tapet po drugim zastępować swych robotników przez maszyny.
To też w gruncie rzeczy owi chwalcy kapitału mają na myśli w cale nie ten sposób zwalniania kapitału. Chodzi im o środki utrzymania zwolnionych robotników. Niepodobna zaprzeczyć, że naprzykład w powyższym wypadku maszyna nietylko usuwa 50 robotników i wskutek tego czyni ich „rozporządzalnymi“, lecz zarazem przerywa związek pomiędzy nimi a środkami utrzymania wartości 1.500 f. szt. i w ten sposób „zwalnia“ te środki utrzymania. Fakt prosty i zgoła nie nowy, iż maszyna „uwalnia robotnika od jego środków utrzymania — u ekonomistów brzmi więc w ten sposób, że maszyna zwalnia środki utrzymania dla robotnika, czyli przekształca je w kapitał, służący do zatrudnienia robotnika. Jest to, jak widzimy, kwestja słów. Nominibus mollire licet mala [nazwą można łagodzić zło].
Według tej teorji środki utrzymania o wartości 1.500 f. szt. były kapitałem, pomnażającym swą wartość dzięki pracy 50 zwolnionych tapeciarzy. A więc skoro ci 50 stają się bezrobotnymi, kapitał ten traci zajęcie, i nie spocznie ani się uspokoi, zanim nie znajdzie sobie jakiejś nowej „lokaty“, dzięki której owych pięćdziesięciu robotników znów będzie go mogło produkcyjnie spożywać. A więc prędzej czy później kapitał i robotnicy znów będą się musieli spotkać, i wtedy nastąpi kompensata. Cierpienia robotników, wypieranych przez maszyny, są więc równie przemijające, jak dobra tego świata.
Środki utrzymania o wartości 1.500 f. szt. nie stanowiły nigdy kapitału w stosunku do zwolnionych robotników. Kapitałem wobec nich były te 1.500 f. szt., które obecnie zostały przekształcone w maszyny. Przy bliższem w rzecz wejrzeniu, owe 1.500 f. szt. wyobrażały tylko część tapet, wytwarzanych rocznie przez 50 zwolnionych robotników, przyczem tę część otrzymywali oni od swego przedsiębiorcy jako płacę w postaci pieniędzy zamiast „in natura“ [w produktach]. Za tapety, zamienione w 1.500 f. szt., robotnicy kupowali środki utrzymania, wynoszące tę samą sumę. A więc środki utrzymania nie istniały wobec nich jako kapitał, lecz jedynie jako towar, a oni sami nie istnieli wobec tych towarów jako robotnicy najemni, lecz jako nabywcy. Ta okoliczność, że maszyna „uwolniła“ ich od środków płatniczych, sprawia, że z nabywców stają się nienabywcami. Stąd — zmniejszony popyt na owe towary. Voilà tout [oto wszystko].
Jeżeli jakiś wzrost popytu z innej strony nie powetuje tego zmniejszenia, to spada cena rynkowa tych mało pożądanych towarów. Czy może ten motyw skłoni kapitał, zastosowany w produkcji owych środków utrzymania, d-o zatrudnienia bezrobotnych tapeciarzy? Wręcz przeciwnie, jeżeli ceny będą spadały przez czas dłuższy, to dojdzie do tego, że spadną i płace robotników, zatrudnionych przy wytwarzaniu tych towarów. Jeżeli zaś zbyt niezbędnych środków utrzymania zmniejszy się na stałe, to część kapitału, poświęconego wytwarzaniu ich, wycofa się i gdzieindziej szukać będzie lokaty. Podczas spadku cen rynkowych i przemieszczania kapitału również robotnicy, wytwarzający niezbędne środki utrzymania, zostają „zwolnieni“ z części swej płacy. Zamiast więc dowieść nam, że maszyna, uwalniając robotników od ich środków utrzymania, przekształca je zarazem w kapitał, który tych robotników zatrudnia, — pan apologeta [chwalca] kapitału z niezawodnem prawem popytu i podaży dowodzi wręcz odwrotnie, że maszyna wyrzuca robotników na bruk nietylko w tej gałęzi produkcji, do której wkracza, lecz nawet i w tych, gdzie nie zostaje wprowadzona.
Fakty rzeczywiste, wypaczone przez optymizm ekonomistów, przedstawiają się jak następuje. Robotnicy, wyparci przez maszyny, wyrzucani są z warsztatu na rynek pracy i tam pomnażają liczbę sił roboczych, dojrzałych do wyzysku kapitalistycznego. W siódmym dziale okaże się, że to działanie maszyny, które nam tu przedstawiają jako kompensatę dla klasy robotniczej, jest właśnie najstraszliwszą plagą dla robotnika. Tu zauważymy tylko: robotnicy, wyrzuceni z danej gałęzi przemysłu, mogą wprawdzie szukać zajęcia w jakiejkolwiek innej dziedzinie. Jeżeli znajdą pracę i w ten sposób zadzierzgną znów więź pomiędzy sobą a „zwolnionemi“ wraz z nimi środkami utrzymania, to stanie się tak dzięki nowemu, dodatkowemu kapitałowi, poszukującemu lokaty, lecz bynajmniej nie dzięki kapitałowi, dawniej już czynnemu, obecnie zaś przekształconemu w maszyny.
I w tym nawet wypadku, jak nędzne mają widoki! Podział pracy uczynił tych biedaków kalekami, tak mało wartemi poza swą dawną dziedziną pracy, że mogą znaleźć zatrudnienie tylko w nielicznych, najlichszych i dzięki samej swej prostocie wiecznie zatłoczonych i licho płatnych gałęziach pracy[143].
Pi żytem każda gałąź przemysłu, jak w naszym przykładzie tapeciarstwo, przyciąga corocznie nowy potok ludzki, który dostarcza jej kontygentu niezbędnego dla niej poto, aby się regularnie odnawiać i powiększać. Skoro tylko maszyna zwalnia część robotników, dotychczas zatrudnionych w danej gałęzi przemysłu, to i personel zastępczy zostaje odepchnięty od gałęzi, dla której był przeznaczony i pomału dostaje się do innych gałęzi pracy, podczas gdy pierwsze ofiary przeważnie marnieją i giną w okresie przejściowym.
Coprawda jest rzeczą, niewątpliwą, że maszyna sarna przez się nie jest winowajczynią cierpień, które sprowadza. Nie jest to jej winą, że w dzisiejszych stosunkach „zwalnia“ ona robotnika i odrywa go od jego środków utrzymania. Czyni ona tańszym i obfitszym wytwór gałęzi, do której wkracza, i z początku nie okazuje wpływu na masę środków utrzymania, wytwarzanych w innych gałęziach produkcji. Po wprowadzeniu maszyn społeczeństwo posiada tę samą co przedtem, lub nawet większą sumę środków utrzymania dla zwolnionych robotników, nie mówiąc już o ogromnej części rocznego wytworu, trwonionej przez nierobotników. W tłumaczeniu tego faktu jaśnieje najwspanialej zdolność upiększania, właściwa ekonomistom. Sprzeczności i przeciwieństwa nieodłączne od kapitalistycznego zastosowania maszyny nie istnieją ich zdaniem, ponieważ wyrastają nie z maszyny samej, lecz z jej kapitalistycznego zastosowania! Ponieważ więc maszyna sama przez się skraca czas pracy, natomiast w zastosowaniu kapitalistycznem przedłuża dzień roboczy; sama przez się czyni pracę lżejszą, w zastosowaniu kapitalistycznem powiększa jej natężenie; sama przez się jest zwycięstwem człowieka nad siłami przyrody, natomiast w zastosowaniu kapitalistycznem jest podbojem człowieka przez siły przyrody; sama przez się zbogaca wytwórcę, w zastosowaniu kapitalistycznem zaś zamienia go w nędzarza i t. d., — przeto ekonomista burżuazyjny oświadcza poprostu, że rozpatrywanie maszyny samej w sobie udowadnia niezbicie, iż wszystkie te oczywiste sprzeczności są tylko złudnem odbiciem pospolitej rzeczywistości, lecz same w sobie, a więc i w teorji, zgoła nie istnieją. W ten sposób oszczędza on sobie dalszego głowienia się nad tą sprawą, i w dodatku pomawia swego przeciwnika o takie głupstwo, jak chęć zwalczania maszyny samej, a nie kapitalistycznego zastosowania maszyny.
Ekonomista burżuazyjny nie myśli wcale zaprzeczać, że wyrastają stąd również chwilowe nieprzyjemności, ale trudno, każdy medal ma swą stronę odwrotną! Inne zaś zużytkowanie maszyny, niż kapitalistyczne, jest według niego niemożliwe. Wyzysk robotnika przez maszynę jest dlań równoznaczny z wyzyskiem maszyny przez robotnika. Kto więc wydobywa najaw, do czego istotnie prowadzi kapitalistyczne zastosowanie maszyny, ten wogóle odrzuca jej stosowanie, a więc jest przeciwnikiem postępu społecznego![144] Jakże to przypomina rozumowanie słynnego rzezimieszka, Billa Sykesa[145]: „Panowie przysięgli, temu komiwojażerowi niewątpliwie przerżnięto gardło, ale nie jest to moją winą, lecz winą noża. Czyż z powodu takich przelotnych nieprzyjemności mamy się wyrzec używania noża? Pomyślcie! Cóżby bez noża poczęły rolnictwo i rzemiosło? Czyż nóż nie leczy nas w ręku chirurga, nie uczy w ręku anatoma? A jak chętnie służy nam przy wesołej biesiadzie? Usuńcie nóż, a zepchniecie nas w najgłębsze barbarzyństwo“[146].
Chociaż maszyna z konieczności wypiera robotnika z tych gałęzi pracy, do których wkracza, to jednak może ona wywołać wzrost — zatrudniania w innych gałęziach pracy. Ale to działanie maszyny nie ma. nic wspólnego z teorją kompensaty.
Ponieważ każdy wytwór maszynowy, naprzykład łokieć tkaniny maszynowej, jest tańszy, niż taki sam wytwór ręczny, przezeń wyparty, więc wynika stąd oczywiście bezwzględne prawo następujące: jeżeli całkowita ilość danego artykułu, wytwarzanego maszynowo, równa się całkowitej ilości zastąpionego przezeń wytworu rzemieślniczego lub rękodzielniczego, to zmniejsza się całkowita suma pracy zastosowanej. Przyrost pracy, niezbędny dla wytworzenia samych środków pracy, maszyn, węgla i t. d., musi być mniejszy od pracy, zaoszczędzonej dzięki zastosowaniu maszyn. W przeciwnym wypadku wytwór maszynowy byłby równie drogi lub droższy niż ręczny. Ale faktycznie całkowita masa produktów maszynowych, wytworzonych przez zmniejszoną liczbę robotników, nietylko dorównywa, lecz nawet znacznie przerasta całkowitą, masę wypartych przez nie wytworów rzemieślniczych. Przypuśćmy, że mniejsza liczba robotników wyrabia 400.000 łokci tkaniny maszynowej, aniżeli 100.000 łokci tkaniny ręcznej. Poczwórna ilość wytworów zawiera też poczwórną ilość surowca, a mianowicie wełny. Trzeba więc czterokrotnie powiększyć produkcję surowca. Co zaś tyczy środków pracy, jak budynki, maszyny, węgiel i t. d., to granice, w jakich może wzrastać praca, potrzebna do ich wytworzenia, zmieniają się w zależności od różnicy pomiędzy masą wytworu maszynowego, a. masą wytworu ręcznego, który może być dostarczony przez tę samą liczbę robotników.
Wraz z rozszerzaniem się produkcji maszynowej w danej gałęzi przemysłu wzrasta więc najpierw produkcja w innych gałęziach, które jej dostarczają środków produkcji. Jak dalece wzrasta przez to masa zatrudnionych robotników, to, przy danej długości dnia roboczego i danem natężeniu pracy, zależy od składu zastosowanych kapitałów, czyli od wzajemnego stosunku ich części składowych stałej i zmiennej. Zkolei ten stosunek zmienia się bardzo w zależności od tego, w jakim stopniu maszyna ogarnęła lub ogarnia dany zawód. Liczba ludzi, skazanych na ciężkie roboty w kopalniach węgla — i rudy, wzrosła niesłychanie wraz z rozwojem angielskiego systemu maszynowego, pomimo że w ostatnich dziesięcioleciach wprowadzenie nowych maszyn do górnictwa wzrost ów hamuje[147]. Maszyna powołuje do życia nową odmianę robotnika, a mianowicie swego wytwórcę. Wiemy już, że maszynowy sposób produkcji w coraz większych rozmiarach ogarnia i tę gałąź przemysłu[148]. Gdy zaś mowa o surowcu[149], nie ulega najmniejszej wątpliwości, że naprzykład raptowny rozwój przędzalnictwa bawełnianego spowodował nietylko cieplarniany wzrost uprawy bawełny w Stanach Zjednoczonych, a wraz z nim wzrost handlu niewolnikami w Afryce, lecz zarazem uczynił hodowlę murzynów głównem zajęciem tak zwanych pogranicznych stanów niewolniczych. Gdy w r. 1790 dokonano w Stanach Zjednoczonych pierwszego spisu niewolników, liczba ich wynosiła 697 tysięcy, natomiast w r. 1861 — około 4 miljonów. Z drugiej strony jest równie pewne, że rozkwit sukiennictwa maszynowego wraz z wzrastającą zamianą gruntów ornych w pastwiska dla owiec, spowodował masowe wypędzanie robotników rolnych, których czyniono „zbytecznymi“. Irlandja zaś jeszcze w tej chwili przeżywa ten proces, który ludność jej, zmniejszoną prawie do połowy od r. 1845, redukuje nadal aż do normy, ściśle odpowiadającej potrzebom obszarników irlandzkich oraz panów angielskich fabrykantów sukna.
Jeżeli maszynowym tryb produkcji ogarnia tylko pewne wstępne lub pośrednie fazy, przez które przejść musi przedmiot pracy, zanim przybierze swą ostateczną postać, to wraz z materjałem pracy wzrasta popyt na pracę w prowadzonych jeszcze sposobem rzemieślniczym lub rękodzielniczym warsztatach, do których przechodzi wytwór maszynowy. Naprzykład przędzalnictwo maszynowe jęło dostarczać przędzy tak tanio i tak obficie, że z początku tkacze ręczni, bez powiększania wydatków mieli tyle roboty, ile tylko mogli wydążyć. To też dochody ich wzrosły[150]. Stąd. napływ ludzi do tkactwa bawełnianego, aż wreszcie krosno parowe znowu powaliło, np. w Anglji, owych 800.000 tkaczy bawełnianych, których powołały były do życia maszyny przędzalnicze „jenny“, „throstle“ i „mule“. Podobnie wraz z nadmiarem materjałów maszynowych na ubrania, wzrasta liczba krawców, krawcowych, szwaczek i t. d., dopóki się nie zjawia maszyna do szycia.
Odpowiednio do wzrastającej masy surowców, półfabrykatów, narzędzi pracy i t. d., których dostarcza produkcja maszynowa przy względnie mniejszej liczbie robotników, obróbka tych surowców i półfabrykatów rozpada się na niezliczone odmiany, a więc produkcja społeczna różniczkuje się coraz bardziej. Produkcja maszynowa daleko bardziej, aniżeli rękodzielnictwo, rozwija społeczny podział pracy, gdyż w nierównie Wyższym stopniu podnosi siłę wytwórczą gałęzi pracy, które ogarnia.
Najpierwszem następstwem zastosowania maszyny jest wzrost wartości dodatkowej, a zarazem masy produktów, w których wartość dodatkowa się wyraża; a więc wraz z substancją, którą spożywa klasa kapitalistów ze swą świtą, wzrastają też same te warstwy społeczne. Wzrost ich bogactwa i jednoczesne stałe zmniejszanie się stosunkowej liczby robotników, niezbędnych do wytwarzania artykułów pierwszej potrzeby, stwarzają wraz z nowemi potrzebami zbytku nowe środki ich zaspakajania. Większa część wytworu społecznego przekształca się w wytwór dodatkowy, większa część wytworu dodatkowego zostaje odtwarzana i spożywana w formach wytworniejszych i bardziej urozmaiconych. Innemi słowy: wzrasta produkcja zbytkowna[151]. Ulepszenie i urozmaicenie wytworów wypływa również z nowych stosunków rynku światowego, stworzonych przez wielki przemysł. Już nietylko większa ilość zagranicznych artykułów zbytku zostaje wymieniona na wytwór krajowy, lecz również coraz większa masa zagranicznych surowców, domieszek, półfabrykatów i t. d. wchodzi do przemysłu krajowego w charakterze środków produkcji. Wraz z temi stosunkami na rynku światowym wzmaga się popyt na pracę w przemyśle transportowym, który rozszczepia się na liczne odmiany nowe[152].
Pomnażanie środków produkcji i środków utrzymania przy zmniejszającej się stosunkowo liczbie robotników pcha do powiększania pracy w tych gałęziach przemysłu, których wytwory, jak kanały, składnice towarów, tunele, mosty i t. d., przynoszą owoce dopiero w dalekiej przyszłości. Zupełnie nowe gałęzie produkcji, a zatem i nowe pola pracy, powstają bądź bezpośrednio na podstawie produkcji maszynowej, bądź przynajmniej na podstawie odpowiadającego jej ogólnego przewrotu przemysłowego. Jednak udział stosunkowy tych nowych gałęzi w całości produkcji jest niezbyt wielki nawet w krajach najwyżej rozwiniętych. Liczba robotników, zatrudnionych w tych nowych gałęziach produkcji, wzrasta w stosunku prostym do odradzającego się zapotrzebowania najprostszej pracy ręcznej. Za główne gałęzie tego typu przemysłu można obecnie uważać: gazownictwo, telegraf, fotografję, żeglugę parową i kolejnictwo. Spis ludności (w Anglji i Walji) z r. 1861 wykazał, że w gazownictwie (gazownie, produkcja aparatów mechanicznych, urzędnicy towarzystw gazowych i t. d.) zatrudnionych było ogółem 15.211 osób, przy telegrafie — 2.399, w przemyśle fotograficznym — 2.366, w żegludze parowej — 3.570 i w kolejnictwie — 70.599, w tem około 28 tysięcy „niewykwalifikowanych“ robotników ziemnych mniej lub więcej stale zatrudnionych, oraz cały personel administracyjno-handlowy. A więc liczba ogólna osób zatrudnionych w tych pięciu nowych gałęziach przemysłu wynosiła 94.145.
Wreszcie nadzwyczajne wzmożenie siły wytwórczej pracy w dziedzinach wielkoprzemysłowych, któremu przytem towarzyszy wzrost ekstensywny i intensywny wyzysku siły roboczej we wszystkich innych dziedzinach produkcji, pozwala zaprzęgać do pracy nieprodukcyjnej coraz większą, część klasy robotniczej, a zwłaszcza odtwarzać coraz bardziej masowo pod nazwą „służby“ (posługacze, służące, lokaje i t. d.) dawnych niewolników domowych. Według spisu z r. 1861 cała ludność Anglji i Walji liczyła 20.066.224 osób, w tem 9.776.259 mężczyzn i 10.289.965 kobiet. Jeżeli odliczymy wszystkich za młodych lub za starych do pracy, wszystkie „nieprodukcyjne“ kobiety, młodocianych i dzieci, dalej „stany ideologiczne“, jak rząd, klechów, prawników, wojskowych i t. d., dalej tych wszystkich, których wyłączne zajęcie polega na spożywaniu cudzej pracy w postaci renty gruntowej, procentu i t. d., wreszcie nędzarzy, włóczęgów, przestępców i t. d., to zgruba licząc zostanie 8 miljonów osób, płci obojga i różnego wieku, włączając wszystkich kapitalistów, w jakimkolwiek charakterze czynnych w przemyśle, handlu i finansach. Z tych 8 miljonów przypada na:

Robotników rolnych (wraz z pastuchami, oraz z parobkami i dziewczynami, mieszkającemi u dzierżawców).
1.098.261 osób
Wszystkich zatrudnionych w fabrykach wyrobów bawełnianych, wełnianych, lnianych, konopnych, jedwabnych i jutowych, w pończoszarniach mechanicznych i w koronkarstwie.
642.607[153]
Wszystkich zatrudnionych w kopalniach węgla i kruszców.
565.835
Wszystkich zatrudnionych w całej metalurgji (w wielkich piecach, walcowniach i t. d.), oraz we wszelkich rękodzielniach metalowych.
396.998[154]
Służbę.
1.208.648[155]

Jeżeli zsumujemy personel fabryk włókienniczych z personelem kopalń węgla i kruszców, to otrzymamy liczbę 1.208.442 osób. Jeżeli zsumujemy personel fabryk włókienniczych z personelem metalurgji i rękodzielń metalowych, to suma wyniesie 1.039.605. Każda z tych sum będzie mniejsza od liczby nowożytnych niewolników domowych. Co za podniosły rezultat kapitalistycznego zastosowania maszyn!

7. Odpychanie i przyciąganie robotników przez produkcję maszynową. Kryzysy w przemyśle bawełnianym.

Wszyscy poważni przedstawiciele ekonomji politycznej przyznają, że wprowadzenie nowych maszyn jest klęską dla robotników w tych gałęziach tradycyjnego rzemiosła i rękodzielnictwa, z któremi maszyna zaczyna konkurować. Wszyscy prawie wzdychają nad niewolą robotnika fabrycznego. I jakiż wobec tego wygrywają atut? Że maszyna, po wszystkich okropnościach swego okresu początkowego i przejściowego, ostatecznie powiększa, a nie zmniejsza, liczbę niewolników pracy! Tak, ekonomja polityczna upaja się wstrętnem twierdzeniem, wstrętnem dla każdego „filantropa“, wierzącego w wieczystą, przyrodzoną konieczność kapitalistycznego trybu produkcji, że nawet fabryka, już oparta na produkcji maszynowej, po przezwyciężeniu siwego okresu wzrostu i krótszego lub dłuższego „okresu przejściowego“ narzuca swe jarzmo większej liczbie robotników, niż z początku wyrzuciła na bruk.
Ganilh stanowi wyjątek. Uważa on za ostateczny rezultat, maszynowego trybu produkcji zmniejszenie liczby niewolników pracy, kosztem których coraz większa liczba „gens honnêtes“ [„ludzi porządnych“] spożywa wytwory, a zarazem rozwija swą słynną „perfectibilité perfectible“ [„zdolność doskonalenia się zdolną do doskonalenia się“], którą już Fournier smagał gryzącem szyderstwem. Chociaż Ganilh niewiele pojmuje z ruchu produkcji, to jednak czuje on przynajmniej, że maszyna jest jakiemś fatalnem urządzeniem, skoro wprowadzenie jej przemienia robotników pracujących w nędzarzy, a zarazem rozwój jej powołuje do życia więcej niewolników pracy, niż ich przedtem zgładziła. Kretynizm jego własnego punktu widzenia może być oddany tylko jego własnemi słowami: „Klasy, skazane na to, aby wytwarzać i spożywać, zmniejszają się liczebnie, natomiast rozmnażają się klasy, które kierują pracą, które przynoszą, ulgę całej ludności, pocieszają ją i oświecają... i przywłaszczają sobie wszelkie korzyści, płynące ze zmniejszenia kosztów pracy, z obfitości zapasów towarów i taniości artykułów spożywczych. Na tej drodze ród ludzki wznosi się ku szczytom twórczości duchowej, przenika w tajemnicze głębie religji, ustala zbawcze zasady moralności (polegającej na tem, aby „przywłaszczać sobie wszelkie korzyści“ i t. d.), ustawy chroniące wolność (wolność dla klas, skazanych na wytwarzanie?) i władzę, posłuszeństwo i sprawiedliwość, obowiązek i ludzkość“[156].
Widzieliśmy już coprawda na niektórych przykładach, między innemi na przykładzie angielskich fabryk wełny czesankowej i jedwabiu, że na pewnym szczeblu rozwoju niezwykłemu rozszerzeniu danej gałęzi przemysłu fabrycznego towarzyszyć może zmniejszenie nietylko stosunkowej, ale nawet absolutnej liczby robotników zatrudnionych. W roku 1860, gdy uchwałą parlamentu zarządzony został specjalny spis fabryk Zjednoczonego Królestwa, rejon inspektora fabrycznego R. Bakera, obejmujący okręgi przemysłowe Lancashire, Cheshire i Yorkshire, liczył 652 fabryki. W 570 z pośród tych fabryk było: krosien mechanicznych 85.622, wrzecion (nie licząc podwójnych) 6.819.146, koni mechanicznych w maszynach parowych 27.439, koni mechanicznych w kołach wodnych 1.390, osób zatrudnionych 94.119. Natomiast w roku 1865 te same fabryki liczyły: krosien 95.163, wrzecion 7.025.031, koni mechanicznych w maszynach parowych 28.925, w kołach wodnych 1.445, osób zatrudnionych 88.913. W ciągu pięciolecia 1860 — 1865 przyrost krosien wynosił 11%, wrzecion — 3%, koni parowych — 5%, podczas gdy jednocześnie liczba osób zatrudnionych spadła o 5%[157]. Między rokiem 1852 a r. 1862 nastąpił wybitny wzrost przemysłu wełnianego w Anglji, podczas gdy liczba robotników zatrudnionych pozostała prawie bez zmiany. „Widzimy stąd, w jak znacznym stopniu maszyny świeżo wprowadzone wyparły robotników, zatrudnionych w poprzednich okresach“[158]. W niektórych wypadkach wzrost liczby robotników fabrycznych bywa, często tylko pozorny, a mianowicie polega nie na rozszerzaniu fabryk, już opartych na produkcji maszynowej, lecz na stopniowem przyłączaniu pokrewnych gałęzi przemysłu. Naprzykład: „Wzrost liczby krosien mechanicznych i pracujących przy nich robotników fabrycznych w okresie od r. 1838 do r. 1858 w przemyśle bawełnianym (brytyjskim) był spowodowany poprostu przez rozszerzenie tej gałęzi produkcji; natomiast w innych fabrykach — przez zastosowanie siły pary do krosien, wyrabiających dywany, wstążki, płótno, a dawniej poruszanych siłą mięśniową ludzką“[159]. A więc wzrost liczby tych robotników fabrycznych był tylko wyrazem zmniejszenia całkowitej liczby robotników zatrudnionych. Wreszcie pomijamy tu zupełnie tę okoliczność, że wszędzie, z wyjątkiem fabryk metalowych, robotnicy młodociani (do lat 18), kobiety i dzieci stanowią przeważającą większość personelu fabrycznego.
Nietrudno jednak pojąć, że choć produkcja maszynowa faktycznie wypiera masę robotników i zastępuje ich potencjalnie [w możności działania], to jednak wraz z jej własnym wzrostem, znajdującym swój wyraz w zwiększeniu liczby fabryk tego samego rodzaju lub w zwiększaniu rozmiarów fabryk już istniejących, w końcu liczba robotników fabrycznych może się okazać większą od liczby wypartych przez nich rzemieślników lub robotników rękodzielniczych. Przypuśćmy, że stosowany tygodniowo kapitał wysokości 500 f. szt. składa się przy dawnym sposobie produkcji w 2/5 z części składowej stałej, a w 3/5 — ze zmiennej; czyli, że wyłożono 200 f. szt. na środki produkcji, a 300 f. szt. na siłę roboczą, dajmy na to 1 f. szt. na robotnika. Wraz z nastaniem produkcji maszynowej zmienia się skład całkowitego kapitału. Obecnie rozpada się on naprzykład na część składową stałą — 4/5 i część zmienną — 1/5, czyli wydatek na siłę roboczą obecnie wynosi już tylko 100 f. szt. Następuje więc zwolnienie ⅔ robotników, poprzednio zatrudnionych. Jeżeli fabryka rozszerzy się i, przy innych warunkach produkcji niezmienionych, całkowity kapitał zastosowany wzrośnie z 500 f. szt. do 1.500 f. szt., to zatrudni on obecnie 300 robotników, a więc tyleż, co przed rewolucją przemysłową. Jeżeli zaś kapitał zastosowany wzrośnie w dalszym ciągu do 2.000 f. szt., to zatrudni 400 robotników, a więc o ⅓ więcej, niż przy dawnym sposobie produkcji. Liczba robotników zatrudnionych wzrosła zatem absolutnie o 100, względnie zaś, to znaczy w stosunku do całkowitego kapitału wyłożonego, spadła o 800, gdyż kapitał 2.000 f. szt. przy dawnym sposobie produkcji zatrudniałby 1.200 robotników a nie 400. Względny spadek liczby robotników; zatrudnionych da się więc pogodzić z jej wzrostem absolutnym.
Powyżej przyjmowaliśmy, że przy wzroście całkowitego kapitału skład jego pozostaje niezmieniony, ponieważ warunki produkcji nie ulegają zmianie. Ale obecnie już wiemy, że wraz z każdym postępem produkcji maszynowej wzrasta część stała kapitału, składająca się z maszyn, surowca i t. d., podczas gdy spada część zmienna, wyłożona na siłę roboczą. Wiemy również, że przy żadnym innym sposobie produkcji ulepszenia nie następują po sobie tale bezustannie, a zatem i skład kapitału nie jest tak zmienny, jak przy maszynowym. Ale te bezustanne zmiany są zarazem ciągle przerywane pauzami, podczas których produkcja rozszerza się tylko ilościowo, na danej podstawie technicznej. Dzięki temu liczba robotników zatrudnionych wzrasta. Tak np. w r. 1835 liczba robotników, zatrudnionych w fabrykach bawełny, wełny, wełny czesankowej, wyrobów lnianych i jedwabnych, wynosiła w Zjednoczonem Królestwie tylko 354.684 osoby, natomiast w r. 1861 sama tylko liczba tkaczy mechanicznych (płci obojga i najróżniejszego wieku, poczynając od lat 8) wynosiła 230.654. Coprawda wzrost ten nie wyda się tak wielki, gdy uwzględnimy, że w r. 1838 tkaczów ręcznych bawełnianych, wraz z zatrudnionemu przez nich samych rodzinami, liczono jeszcze w Anglji 800 tysięcy[160], że już nie wspominamy o wypartych przez maszynę tkaczach ręcznych na kontynencie europejskim i w Azji.
W nielicznych uwagach, które jeszcze poświęcimy temu punktowi, poruszymy poczęści w sposób czysto rzeczowy pewne stosunki, do których nie dotarliśmy jeszcze w naszym wykładzie teoretycznym.
Dopóki produkcja maszynowa rozszerza się w pewnej gałęzi przemysłu kosztem tradycyjnego rzemiosła lub rękodzielnictwa, dopóty powodzenie jej jest równie pewne, jak zwycięstwo armji uzbrojonej w nowożytne karabiny iglicowe nad armją łuczników. Ów pierwszy okres, w którym maszyna zdobywa sobie dopiero swój zakres działania, ma rozstrzygające znaczenie ze względu na nadzwyczajne zyski, które pozwala osiągać. Te zyski zaś nietylko same są źródłem przyśpieszonego nagromadzania kapitału, lecz również przyciągają do uprzywilejowanej dziedziny produkcji znaczną część społecznego kapitału dodatkowego, który wciąż powstaje na nowa i szuka nowych lokat. Szczególne korzyści tego pierwszego okresu burzliwego i oz woj u powtarzają się wciąż w tych gałęziach produkcji, gdzie maszyna zostaje wprowadzona po raz pierwszy. Ale skoro tylko przemysł fabryczny osiąga dojrzałość i pełnię rozwoju, a zwłaszcza skoro jego własna podstawa techniczna, maszyna, zkolei poczyna być wytwarzana maszynowo, skoro dokonał się przewrót w dobywaniu węgla i żelaza, w obróbce metalów i w środkach transportu, skoro wogóle powstały już ogólne warunki produkcji, odpowiadające wielkiemu przemysłowi, produkcja maszynowa nabiera sprężystości, zdolności szybkiego i raptownego rozszerzania się, której granicami stają się tylko ilość surowca i rynek zbytu. Maszyna z jednej strony pomnaża ilość surowca, jak np. „cottongin“ zwiększył produkcję bawełny[161]. Z drugiej strony taniość wytworu maszynowego i przewrót w stosunkach komunikacji i transportu są potężnym orężem dla zdobywania obcych rynków. Przemysł maszynowy, rujnując produkcję rzemieślniczą tych krajów, zmusza je do przekształcenia się w obszary, produkujące dlań surowiec. W ten sposób zmuszono Indje Wschodnie do wytwarzania dla Wielkiej Brytanji bawełny, wełny, konopi, juty, indygo i t. d.[162] Wielki przemysł, który wciąż czyni „zbytecznymi“ robotników swych krajów, przyśpiesza sztucznie wychodztwo i kolonizację krajów obcych, przekształcając je w plantacje surowca dla macierzy, naprzykład Australję w plantację wełny[163].
Wyłania się w ten sposób nowy międzynarodowy podział pracy, odpowiadający rozmieszczeniu głównych ośrodków wielkiego przemysłu fabrycznego; podział ten przekształca pewną część kuli ziemskiej w teren produkcji przeważnie rolniczej, inną zaś — w teren produkcji przeważnie przemysłowej. Ta rewolucja stoi też w związku z przewrotami w rolnictwie, których w tem miejscu nie będziemy jeszcze bliżej rozpatrywali[164].
Z inicjatywy pana Gladstone’a Izba Gmin zarządziła dn. 17 lutego 1867 r. zebranie statystyki całego wwozu i wywozu zboża, ziarna i mąki wszelkiego rodzaju w Zjednoczonem Królestwie od r. 1831 do r. 1866. Podaję poniżej wynik ogólny. Ilości mąki sprowadzone są do odpowiadającej im liczby kwarterów ziarna (patrz tablicę na str. 467).
Nadzwyczajna zdolność przemysłu fabrycznego do raptownego rozszerzania się i jego zależność od rynku światowego wywołują z konieczności produkcję gorączkową wraz z wynikającem z niej przepełnieniem rynków, których skurcz powoduje paraliż produkcji. Życie przemysłu przekształca się w szereg kolejnych faz średniego ożywienia, rozkwitu, nadprodukcji, przesilenia i zastoju. Niepewność i niestałość zatrudnienia, a przez to i bytu robotnika, będące następstwem produkcji maszynowej, stają się zjawiskiem normalnem wraz ze zmiennością faz cyklu przemysłowego. Z wyjątkiem okresów rozkwitu, między kapitalistami wre zażarta walka o przypadające każdemu miejsce na rynku. Miejsce to pozostaje w stosunku prostym do taniości wytworów. Wywołuje to nietylko rywalizację pomiędzy kapitalistami w stosowaniu maszyn ulepszonych, zastępujących siłę roboczą, i nowożytnych metod produkcji, lecz również w każdym cyklu przemysłowym nadchodzi punkt, gdy kapitaliści dążą do

OKRESY PIĘCIOLETNIE I ROK 1866.
1831—1835 1836—1840 1841—1845 1846—1850 1851—1855 1856—1860 1861—1865 1866
Przeciętna roczna:
Wwóz (kwarterów) 1.096.373 2.389.729 2.843.865 8.776.652 8.345.237 10.912.612 15.009.871 16.457.340
Wywóz (kwarterów) 225.363 251.770 139.056 155.461 807.491 341.150 302.754 216.318
Przeciętna roczna nadwyżka wwozu nad wywozem (kwarterów)
871.010 2.137.959 2.704.809 8.621.091 8.037.748 10.572.462 14.707.117 16.241.022
Ludność:
Przeciętna liczba roczna w każdym okresie
24.621.107 25.929.507 27.262.569 27.797.598 27.572.923 28.391.544 29.381.460 29.935.404
Ilość przeciętna (w kwarterach) zboża i t. d. na głowę ludności przy równym podziale pomiędzy ludnością, spożywana rocznie i stanowiąca nadwyżkę nad produkcją krajową
0.030 0.082 0.099 0.810 0.291 0.372 0.501[165] 0.543
potanienia towaru, spychając gwałtem płacę roboczą, poniżej wartości siły roboczej[166].

Wzrost liczby robotników fabrycznych uwarunkowany jest więc wzrostem, stosunkowo o wiele szybszym, całkowitego kapitału, włożonego w przemysł fabryczny. Ale proces ten dokonywa się jedynie w obrębie przypływów i odpływów cyklu przemysłowego. Przytem przerywa go wciąż postęp techniki, który bądź zastępuje robotników potencjalnie, bądź wypiera ich faktycznie, ta jakościowa zmiana w produkcji maszynowej stale ruguje robotników z fabryki, lub też zamyka jej bramę przed napływem świeżych rekrutów, podczas gdy czysto ilościowy wzrost fabryk wchłania zarówno robotników wyrzuconych, jak świeże kontyngenty. Tak więc robotnicy są wciąż to przyciągani, to odpychani, przerzucani z jednej strony na drugą, czemu towarzyszą ustawiczne zmiany płci, wieku i umiejętności robotników werbowanych.
Przelotny rzut oka na losy angielskiego przemysłu bawełnianego najlepiej uwidoczni nam losy robotnika fabrycznego.
Pomiędzy rokiem 1770 a rokiem 1815 mamy w przemyśle bawełnianym 5 lat depresji lub stagnacji. W ciągu tego pierwszego 45-letniego okresu fabrykanci angielscy posiadali monopol maszyny oraz rynku światowego. W latach 1815—1821 depresja. Lata 1822 i 1823 są pomyślne. W r. 1824 zniesienie ustaw o zmowach, powszechne i wielkie rozszerzanie fabryk. W r. 1825 kryzys. W r. 1826 wielka nędza i bunty robotników przemysłu bawełnianego. W r. 1827 lekka poprawa. W r. 1828 wielki wzrost krosien mechanicznych i wywóz. W r. 1829 wywóz, zwłaszcza do Indyj, przewyższa wszystkie poprzednie lata. W r. 1830 przepełnienie rynku, wielka nędza. W latach 1831 — 1833 trwa wciąż depresja; handel z Dalekim Wschodem (Indje, Chiny) przestaje być monopolem Kompanji Wschodnio-Indyjskiej. W r. 1834 wielki wzrost fabryk i produkcji maszynowej, brak rąk do pracy; nowa ustawa o ubogich sprzyja emigracji robotników rolnych do okręgów fabrycznych; dzieci z hrabstw rolnych zapędzane są masowo do fabryk; handel białymi niewolnikami. W roku 1835 wielki rozkwit, a zarazem wymieranie z głodu ręcznych tkaczy bawełnianych. W r. 1836 wielki rozkwit. W latach 1837 1 1838 wielka depresja i kryzys. W r. 1839 znów ożywienie. W r. 1840 wielka depresja, bunty, interwencja wojska. W latach 1841 i 1842 niesłychane cierpienia robotników fabrycznych. W roku 1842 fabrykanci wypędzają robotników z fabryk i zamykają je, aby wymusić odwołanie ustaw zbożowych; robotnicy napływają tysiącami do Yorkshire, skąd wypędza ich wojsko; przywódcy ich oddani w Lancaster pod sąd. W r. 1843 wielka nędza. W r. 1844 ożywienie. W r. 1845 wielki rozkwit. W r. 1846 z początku trwa konjunktura pomyślna, później zjawiają się oznaki reakcji; odwołanie ustaw zbożowych. W r. 1847 kryzys; powszechne obniżanie płac o 10% i więcej w celu uczczenia „big loaf“ [„wielkiego bochenka“ — który wolnohandlowcy obiecywali robotnikom, jako niechybne następstwo zniesienia ceł zbożowych. K.]. W r. 1848 trwa depresja; Manchester pod ochroną wojskową. W r. 1849 ożywienie. W r. 1850 rozkwit. W r. 1851 spadek cen, niskie płace, częste strajki. W r. 1852 początek poprawy; strajki trwają; fabrykanci grożą, że sprowadzą robotników z zagranicy. W r. 1853 wywóz wzrasta; strajk ośmiomiesięczny i wielka nędza w Preston. W r. 1854 rozkwit, przepełnienie rynków. W r. 1855 sprawozdania o bankructwach napływają, ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady, z rynków wschodnio-azjatyckich. W r. 1856 wielki rozkwit. W r. 1857 kryzys. W r. 1858 poprawa. W r. 1859 wielki rozkwit, wzrost fabryk. W r. 1860 kulminacyjny [szczytowy] punkt angielskiego przemysłu bawełnianego, rynki indyjskie, australijskie i inne tak przepełnione, iż ledwo w r. 1863 zdołały wchłonąć cały ten nadmiar towarów; traktat handlowy z Francją; olbrzymi wzrost fabryk i produkcji maszynowej. W r. 1861 z początku trwa rozkwit, później reakcja, wojna domowa w Ameryce, „głód bawełniany“. W latach 1862 i 1863 krach zupełny.
Dzieje „głodu bawełnianego“ są tak charakterystyczne, że musimy poświęcić im chwilę uwagi. Ze wzmianek o stanie rynku światowego w latach 1860 i 1861 przekonywaj emy się, że głód bawełniany był dla fabrykantów dogodny i poczęści korzystny; jest to fakt, uznany w sprawozdaniach izby handlowej manchesterskiej, obwieszczony w parlamencie przez Palmerstona i Derby’ego, stwierdzony przez rząd[167]. W r. 1861 śród 2.887 fabryk bawełnianych Zjednoczonego Królestwa było jeszcze niewątpliwie wiele małych. Według sprawozdania inspektora fabrycznego A. Redgrave’a, w którego okręgu znajdowało się 2.109 z pomiędzy owych 2.887 fabryk, 392 z pomiędzy nich, czyli 19%, używało mniej, niż 10 koni siły parowej; 345, czyli 16%, od 10 do 20; natomiast 1.372 — 20 i więcej koni[168]. Większość drobnych fabryk stanowiły tkalnie pod kierownictwem byłych majstrów i innych ludzi, pozbawionych środków, pozakładane w okresie rozkwitu, poczynając od r. 1858, przeważnie przez spekulantów, z których jeden dostarczał przędzy, drugi maszyn, trzeci dawał budynek. Ci drobni fabrykanci przeważnie poupadali. Ten sam los byłby im zgotował kryzys handlowy, powstrzymany przez „głód bawełniany“. Chociaż stanowili oni jedną trzecią ogólnej liczby fabrykantów, to jednak fabryki ich wchłonęły bez porównania mniejszą część kapitału, włożonego w przemysł bawełniany. Co do rozmiarów zastoju, to według wiarogodnej oceny w październiku r. 1862 unieruchomionych było 60, 3% wrzecion i 58% krosien. Odsetki te tyczą przemysłu bawełnianego w całym kraju i naturalnie zmieniają się bardzo zależnie, od okręgu. W bardzo niewielu fabrykach pracowano cały czas (60 godzin tygodniowo), w pozostałych pracowano z przerwami. Nawet dla tych niewielu robotników, którzy pracowali cały czas i na zwykły akord, zarobek tygodniowy zmniejszał się z konieczności, gdyż zamiast lepszej bawełny dawano im gorszą, zamiast Sea Island — egipską, (w przędzalniach wyrabiających przędzę cienką), zamiast amerykańskiej i egipskiej — surat (wschodnio-indyjską) i zamiast czystej bawełny — mieszaninę odpadków bawełnianych z suratem. Krótkość włókien bawełny surat, jej zanieczyszczenie, kruchość jej nitek, używanie zamiast mąki do krochmalenia osnowy wszelkiego rodzaju ciężkich domieszek, wszystko to powodowało zmniejszenie bądź szybkości maszyn, bądź liczby krosien, które jeden robotnik mógł dozorować, zwiększało pracę wskutek psucia materjału przez maszynę i Wraz z masą wytworu ograniczało płacę akordową. Wskutek używania suratu, przy całkowitem zatrudnieniu, robotnik tracił 20%, 30% i więcej. Lecz większość fabrykantów obniżyła również akord o 5, 7½ i 10%. Możemy więc sobie wyobrazić położenie robotników, pracujących tylko 3 — 3½ — 4 dni na tydzień, albo tylko 6 godzin dziennie. Nawet w r. 1863, gdy położenie przędzarzy, tkaczy i t. d. już się nieco poprawiło, zdarzały się jeszcze płace tygodniowe wysokości 3 szyi. i 4 pensów, 3 szyi. i 10 pensów, 4 szylingów i 6 pensów, 5 szylingów i 1 pensa i t. d.[169]. Ale i w tem ciężkiem położeniu duch wynalazczości, w dziedzinie potrąceń z płac, nie opuszczał fabrykantów! Potrącenia te stosowano poczęści w charakterze kar za braki wytworu, będące następstwem lichego gatunku bawełny, nieodpowiednich maszyn i t. d., i t. d. Gdzie zaś fabrykant był właścicielem domków robotniczych, tam sam wypłacał sobie komorne, potrącając je z nominalnych płac robotniczych. Inspektor fabryczny Redgrave opowiada o „selfacting minders“ (dozorujących parę automatycznych przędzarek mulejowych), że „przy zakończeniu pełnej dwutygodniowej roboty wypłata wynosiła 8 szylingów i 11 pensów, a z tej sumy strącano im komorne, którego połowę zresztą fabrykant im zwracał w charakterze darowizny, tak że „minders“ przynosili do domu całych 6 szylingów i 11 pensów. W wielu miejscowościach płaca tygodniowa „selfacting minders“ wahała się pomiędzy 5 a 9 szylingami, a płaca tygodniowa tkaczy w ostatnich miesiącach 1862 roku poczynała się od 2 szylingów i 6 pensów“[170]. Komorne strącano nieraz z płac nawet i wtedy, gdy robotnicy pracowali tylko część czasu[171]. Nic dziwnego, że w niektórych okolicach Lancashire’u wybuchł rodzaj tyfusu głodowego. Ale najbardziej charakterystyczne było to, jak rewolucjonizowanie sposobu produkcji dokonywało się kosztem robotnika. Były to formalne „experimenta in corpore vili“ [„doświadczenia na ciałach bezwartościowych“], niby anatomów na żabach. „Chociaż podałem rzeczywiste dochody robotników wielu fabryk“, powiada inspektor fabryczny Redgrave, „to nie należy jednak wnosić stąd, aby co tydzień otrzymywali oni tę samą sumę. Robotnicy są narażeni na bardzo wielkie wahania z powodu ciągłych prób („experimentalizing“) fabrykantów... zarobek ich podnosi się i spada wraz z jakością domieszek do bawełny: to różni się tylko o 15% od ich dawnych dochodów, to znów, w następnym tygodniu lub po 2 tygodniach, spada o 50 — 60%“[172]. Doświadczeń tych dokonywano nietylko kosztem środków utrzymania robotników. Musieli oni pokutować za nie wszystkiemi swemi pięciu zmysłami.
„Ludzie, zatrudnieni przy przerabianiu bawełny surat, wnoszą wiele skarg. Komunikują mi, że przy otwieraniu pak bawełny rozszerza się smród nieznośny, przyprawiający o mdłości....Robotnicy, zatrudnieni przy mieszaniu bawełny, w zgrzeblarniach i w czesalniach wdychają kurz i pył, które powodują podrażnienie dróg oddechowych, kaszel i duszność... Z powodu krótkości włókien dodaje się przy krochmaleniu do przędzy wiele kleju i innych surogatów roślinnych i zwierzęcych, zamiast poprzednio używanej mąki Stąd tkacze cierpią na nudności i zaburzenia w trawieniu. Katar oskrzeli i zapalenie gardła panują z powodu kurzu, a pewna choroba skórna z powodu podrażnienia skóry brudem, zawartym w bawełnie surat“.
Z drugiej strony surogaty mąki były istnym workiem Fortuny dla panów fabrykantów, gdyż powiększały wagę przędzy. Dzięki nim „15 funtów surowca waży po utkaniu 26 funtów“[173].
Czytamy w sprawozdaniu inspektorów fabrycznych z 30 kwietnia 1864 r.: „Przemysł wyzyskuje teraz to źródło pomocnicze w sposób zaiste nieprzyzwoity. Wiem z najlepszego źródła, że na 8 funtów tkaniny składa się 5¼ funtów bawełny i 2% funtów kleju tkackiego. Inna znów tkanina na 5¼ funtów swej wagi zawiera 2 funty kleju. Tyczy to pospolitego perkalu, przeznaczonego na wywóz. Do innych materjałów dodawano niekiedy 50% kleju. Dzięki temu fabrykanci mogę, się przechwalać, jako też przechwalają się istotnie, że bogacę się sprzedażą tkanin po cenie niższej, niż koszt nominalnie zawartej w nich przędzy“[174]. Lecz robotnikom wypadło cierpieć nietylko z powodu eksperymentów fabrykanckich w fabrykach i magistrackich poza fabrykami, nietylko z powodu zniżki płac i bezrobocia, niedostatku i jałmużny, mów pochwalnych w Izbie Lordów i w Izbie Gmin. „Nieszczęśliwe kobiety potraciły zajęcie na początku „głodu bawełnianego“ i stoczyły się do poziomu mętów społecznych. Obecnie przemysł znów się ożywił i roboty nie brak, lecz one pozostają członkami tej nieszczęsnej klasy, której już zapewne nie opuszczą. To też dziś jest w mieście więcej młodocianych prostytutek, niż było ich kiedykolwiek w ciągu ostatnich 25 lat“[175].

A zatem na pierwsze 45 lat dziejów przemysłu bawełnianego angielskiego, od r. 1770 do r. 1815, przypada tylko 5 lat kryzysu i zastoju, ale był to okres światowego monopolu Anglji. W następnym czterdziestoośmioletnim okresie, od r. 1815 do r. 1863, naliczyliśmy tylko 20 lat ożywienia i rozkwitu na 28 lat depresji i zastoju. W okresie pomiędzy rokiem 1815 a 1830 zaczyna się konkurencja z Europą kontynentalną i ze Stanami Zjednoczonemu Od roku 1833 Anglja poczyna rozszerzać swe azjatyckie rynki zapomocą „tępienia rodzaju ludzkiego“ [masowego rujnowania tkaczy ręcznych hinduskich]. Po odwołaniu ustaw zbożowych, pomiędzy rokiem 1846 a rokiem 1863, na 8 lat średniego ożywienia i rozkwitu przypada 9 lat depresji i zastoju. O położeniu robotników przemysłu bawełnianego, dorosłych mężczyzn, nawet w okresie rozkwitu, możemy sądzić na podstawie poniższego przypisu[176].

8. Przewrót, dokonany przez wielki przemysł w rękodzielnictwie, rzemiośle i chałupnictwie.
a) Zniesienie kooperacji, opartej na rzemiośle i na podziale pracy.

Widzieliśmy już, jak maszyna znosi kooperację, opartą na rzemiośle, oraz rękodzielnictwo, oparte na podziale pracy rzemieślniczej. Przykładem pierwszego rodzaju jest kosiarka, zastępująca kooperację kosiarzy. Uderzającym przykładem drugiego rodzaju jest maszyna do wyrobu igieł do szycia. Według Adama Smitha, za jego czasów 10 robotników mężczyzn, dzięki podziałowi pracy, wyrabiało w ciągu dnia 48.000 igieł. Natomiast jedna jedyna maszyna w ciągu jedenastogodzinnego dnia roboczego dostarcza 145.000 igieł. Kobieta lub dziewczyna dozoruje przeciętnie 4 takie maszyny, a więc zapomocą nich wytwarza w ciągu dnia blisko 600.000 igieł, w ciągu tygodnia przeszło 3 miljony[177]. Jeżeli pojedyńcza maszyna robocza zastępuje kooperację lub rękodzielnictwo, to ona sama może stać się zkolei podstawą produkcji rzemieślniczej. Lecz owo, oparte na maszynie, odtworzenie produkcji rzemieślniczej jest już tylko przejściem do produkcji fabrycznej, która z reguły występuje za każdym razem, ilekroć mechaniczna siła napędowa, para lub woda, zastępuje mięśnie ludzkie przy poruszaniu maszyny. Przemysł drobny może sporadycznie, a w każdym razie tylko przejściowo, korzystać z siły mechanicznej, bądź wynajmując napęd parowy, jak to czynią niektóre rękodzielnie birminghamskie, bądź używając drobnych maszyn kalorycznych, jak w niektórych gałęziach tkactwa i t. d.[178]. W tkactwie jedwabnem w Coventry rozwinęła się samorzutnie próba fabryk-cottage’ów [fabryk w dumkach mieszkalnych, po ang. cottage — K.]. W środku rzędów domków, ustawionych w kwadrat, wznosi się tak zwany „engine house“ [„dom motoru“], zbudowany dla maszyny parowej, połączonej zapomocą wałów z krosnami w domkach. Parę wynajmowano zawsze za opłatą, np. 2½ szylinga od krosna. Ta renta parowa była opłacana tygodniowo, bez względu na to, czy krosna były w ruchu, czy też nie. W każdym domku było od 2 do 6 krosien, należących do robotników, którzy bądź kupili je na kredyt, bądź wynajęli. Walka pomiędzy „fabryką-cottage’em“ a fabryką właściwą trwała lat 12 z górą. Zakończyła się zupełną ruiną 300 „fabryk-cottage’ów“[179].
Tam, gdzie sama natura procesu produkcji nie wymaga zgóry wytwarzania na wielką skalę, gałęzie przemysłu, powstające w ostatnich dziesięcioleciach, jak wytwarzanie kopert, stalek i t. d., przechodziły z reguły przez rzemieślniczy i przez rękodzielniczy tryb produkcji, jako przez krótkotrwałe stad ja przejściowe do produkcji fabrycznej. Przemiana ta napotyka na największe trudności tam, gdzie rękodzielnicze wytwarzanie produktu było nie kolejnym szeregiem procesów rozwojowych, lecz mnóstwem procesów różnorodnych. Było to naprzykład wielką trudnością dla fabryki stalek. Lecz już kilkanaście lat temu [przed rokiem 1867, a więc na początku lat pięćdziesiątych — K.] wynaleziono automat, wykonywujący równocześnie sześć różnych czynności. W roku 1820 rzemiosło dostarczało pierwszych stalek po 7 f. szt. 4 szylingi za 12 tuzinów; w r. 1830 rękodzielnictwo dostarczało ich po cenie 8 szylingów, a dziś fabryka dostarcza ich hurtownikom po 2 do 6 pensów[180].

b) Oddziaływanie przemysłu fabrycznego na rękodzielnictwo i chałupnictwo.

Wraz z rozwojem przemysłu fabrycznego i z towarzyszącym mu przewrotem w rolnictwie, produkcja we wszystkich innych dziedzinach nietylko rozszerza się stale, lecz również zmienia swój charakter. Wszędzie zaczyna górować zasada produkcji maszynowej, polegająca na tem, aby proces produkcji rozłożyć na tworzące go fazy i rozwiązywać postawione w ten sposób zadania zapomocą stosowania mechaniki, chemji i wogóle nauk przyrodniczych. A zatem maszyna wdziera się w rękodzielniach to do tego, to do owego cząstkowego procesu produkcji. W ten sposób trwały skrystalizowane rozczłonkowanie rękodzielni, pochodzące z dawnego podziału pracy, rozkłada się i ustępuje miejsca nieustannym zmianom. Prócz tego przekształca się z gruntu skład robotnika zbiorowego czyli złożonego personelu robotniczego. W przeciwieństwie do okresu rękodzielniczego, obecnie plan podziału pracy opiera się, gdzie tylko jest to wykonalne, na pracy kobiet, na pracy dzieci w różnym wieku i na pracy robotników niewykwalifikowanych, krótko mówiąc na „cheap labour“, taniej pracy, według charakterystycznego wyrażenia angielskiego. Tyczy to nietylko wszelkiej produkcji zbiorowej na wielką skalę, bez względu na to, czy stosuje maszyny czy też nie, ale również i tak zwanej nowożytnej pracy chałupniczej, niezależnie od tego, czy robotnicy wykonywują ją w swych prywatnych mieszkaniach, czy też w małych warsztatach. Ten tak zwany nowożytny przemysł domowy tylko nazwę ma wspólną ze staroświeckim, który miał za podstawę samodzielne rzemiosło miejskie, samodzielne gospodarstwo chłopskie, przedewszystkiem zaś dom rodziny robotniczej. Przekształcił się on obecnie w zewnętrzny oddział fabryki, rękodzielni lub magazynu. Kapitał porusza obecnie nietylko robotników fabrycznych, robotników rękodzielniczych i rzemieślników, których skupia przestrzennie w wielkich masach i których poddaje bezpośrednio swej komendzie; wprawia on również w ruch niewidzialnemi nićmi inną armję: chałupników, rozproszonych po wielkich miastach i po wsiach. Naprzykład fabryka koszul pp. Tillie w Londonderry w Irlandji zatrudnia 1.000 robotników’ fabrycznych i 9.000 chałupników, rozproszonych po wsiach[181].
Wyzysk tanich i niedojrzałych sił roboczych w nowożytnej rękodzielni staje się jeszcze bezwstydniejszy, aniżeli w fabryce właściwej, ponieważ podstawa techniczna fabryki, zastępowanie siły mięśni przez maszyny i lekkość pracy w rękodzielni najczęściej nie istnieje, a przytem rękodzielnia najcyniczniej wydaje organizm kobiecy lub niedojrzały na łup szkodliwych wpływów substancyj trujących i t. d. W tak zwanem chałupnictwie wyzysk ten jest bezwstydniejszy niż w rękodzielni, ponieważ wraz z rozproszeniem robotników zmniejsza się ich zdolność oporu, ponieważ pomiędzy właściwego pracodawcę a robotnika wciska się szereg drapieżnych pasorzytów, ponieważ chałupnictwo wszędzie walczy z przemysłem maszynowym lub przynajmniej rękodzielniczym w tej samej gałęzi przemysłu, ponieważ nędza pozbawia robotnika najniezbędniejszych warunków pracy, a mianowicie przestrzeni, światła, wentylacji i t. d., ponieważ wzrasta nierównomiemość zatrudnienia, i wreszcie ponieważ spółzawodnictwo pomiędzy robotnikami osiąga z konieczności stopień najwyższy w tych ostatnich schroniskach dla robotników, których wielki przemysł i rolnictwo uczyniły „zbytecznymi“.
Oszczędność na środkach produkcji, rozwinięta systematycznie dopiero przez produkcję maszynową, łącząca się już w założeniu z bezwzględnem marnotrawstwem siły roboczej i z okradaniem robotnika z tego wszystkiego, co jest normalnym warunkiem jego pracy, teraz ujawnia swą stronę antagonistyczną i morderczą tem silniej, im słabiej w danej gałęzi przemysłu są rozwinięte społeczna siła wytwórcza pracy oraz podstawa techniczna złożonych procesów pracy.

c) Rękodzielnia nowożytna.

Twierdzenia powyższe pragnę teraz wyjaśnić zapomocą paru przykładów. Czytelnik poznał już faktycznie obfite przyczynki do tych twierdzeń w dziale, tyczącym dnia roboczego[182]. Rękodzielnie metalowe w Birmingham i okolicy zatrudniają, przeważnie przy bardzo ciężkich pracach, 30 tysięcy dzieci i młodocianych oraz 10 tysięcy kobiet. Widzimy je tam w zabójczych dla zdrowia odlewniach mosiądzu, w fabrykach guzików, przy glazurowaniu, galwanizowaniu, lakierowaniu[183]. Nadmierna praca dorosłych i młodocianych sprawia, że różne londyńskie drukarnie książek i gazet pozyskały słynne miano „szlachtuzów“[184]. To samo przeciążenie, którego ofiarą padają tu zwłaszcza kobiety, dziewczęta i dzieci, znajdujemy i w introligatorstwie; pracę ciężką młodocianych — w powroźnictwie, pracę nocną — w warzelniach soli, w rękodzielniach świec i w innych rękodzielniach chemicznych. Zabójczą pracę chłopców przy obracaniu krosien widzimy w tkalniach jedwabiu, nie posługujących się napędem mechanicznym[185]. Do prac najohydniejszych, najbrudniejszych i najgorzej opłacanych, do których szczególnie chętnie brane są kobiety i dziewczęta, należy sortowanie gałganów. Wiadomo, że Wielka Brytanja, oprócz mnóstwa swych własnych gałganów, jest składnicą handlu gałganiarskiego całego świata. Gałgany napływają do niej z Japonji, z najodleglejszych krajów południowo-amerykańskich, z Wysp Kanaryjskich. Ale głównymi dostawcami są Niemcy, Francja, Rosja, Włochy, Egipt, Turcja, Belgja i Holandja. Gałgany służą do nawożenia pól, do wyrobu kłaków (do materaców), shoddy (sztucznej wełny) i jako materjał surowy do wytwarzania papieru. Kobiety, sortujące gałgany, są pośredniczkami w roznoszeniu ospy i innych chorób zakaźnych, których pierwszą ofiarą padają same[186]. Klasycznym przykładem pracy nadmiernej, ciężkiej, niezdrowej i demoralizującej robotników, wyniszczanych przez nią od wczesnego dzieciństwa, jest, obok kopalń kruszców i węgla, wyrób cegieł i dachówek, przy którym świeżo wynaleziona w Anglji maszyna dotychczas [rok 1867] sporadyczne tylko bywa stosowana. Od maja do września praca trwa od 5 rano do 8 wieczór;, a tam, gdzie suszenie cegieł odbywa się pod gołem niebem, od 4 rano do 9 wieczór. Dzień roboczy, trwający od 5 rano do 7 wieczór, uchodzi za „skrócony“, „umiarkować ny“. Dzieci obojga płci przyjmowane są, do pracy od 6-go, niekiedy nawet od 4-go roku życia,. Pracują tyleż godzin, co dorośli, często nawet dłużej. Praca ich jest ciężka, a upały letnie czynią ją jeszcze bardziej wyczerpującą. Naprzykład w pewnej cegielni w Mosley 24-letnia dziewczyna wyrabiała 2.000 cegieł dziennie z pomocą dwóch podrastających dopiero dziewczynek, jako podręcznych, przynoszących glinę i układających cegły. Dziewczynki te wlokły dziennie 10 tonn ciężaru po śliskiem zboczu glinianki z głębokości 30 stóp i na odległość 210 stóp. „Niepodobna, aby dziecko przeszło przez czyściec cegielni, uniknąwszy moralnego zwyrodnienia... Nieprzystojny język, który dzieci słyszą od lat najwcześniejszych, plugawe, rozpustne i bezwstydne obyczaje, śród których wzrastają w ciemnocie i w zdziczeniu, czynią je w późniejszem życiu ludźmi rozwiązłymi, nieohyczajnymi i niechlujnymi... Warunki mieszkaniowe są źródłem okropnej demoralizacji. Każdy moulder (formiarz, czyli strycharz wykwalifikowany, kierujący robotą brygady robotników) stołuje i kwateruje swą brygadę z 7 ludzi w swej chacie, czyli w „cottage“. Mężczyźni, chłopcy i dziewczęta, bez względu na to, czy należą do jego rodziny czy też nie, śpią razem w chacie, złożonej zwykle z 2, wyjątkowo tylko z 3 izb, położonych na parterze i źle przewietrzanych. Znużenie po ciężkiej całodziennej pracy fizycznej jest tak wielkie, że nie pozwala na przestrzeganie jakichkolwiek prawideł higjeny, czystości i przyzwoitości. Wiele z tych chat stanowi wręcz wzory nieładu, brudu i kurzu... Największem złem, wynikającem z używania młodych dziewczyn do tej pracy, jest to, że system ten przykuwa je od dzieciństwa na całe życie późniejsze do najgorszych szumowin. Stają się one nieokrzesanymi, grubiańskimi chłopakami („rough, foulmouthed boys“) zanim jeszcze przyroda da im poznać, że są kobietami. Przyodziane niewielu brudnemi łachmanami, z nogami obnażonemi o wiele powyżej kolan, z ubłoconą twarzą i włosami, uczą się gardzić wszelkiem poczuciem obyczajności i wstydu. W czasie posiłku wyciągają się w polu na ziemi lub gapią się na chłopców, kąpiących się w pobliskim kanale. Po ukończeniu wreszcie swej ciężkiej pracy dziennej kładą lepszy ubiór i idą z mężczyznami do karczmy“. Rzecz zupełnie oczywista, że największe pijaństwo od dzieciństwa panuje w całej tej klasie. „Najgorsze, że strycharze już sami o sobie zwątpili. Jeden z najlepszych pomiędzy nimi rzekł do kaznodziei w Southallfield: „Djabła mógłby pan próbować poprawiać i nawracać z równym skutkiem jak strycharza!“ („You might as well try to raise and improve the devil as a brickie, Sir!“)[187].
Obfite materjały urzędowe, tyczące oszczędności kapitalistycznych na warunkach pracy w rękodzielni nowożytnej (rozumiemy tu przez rękodzielnie wszelkie zakłady przemysłowe na wielką skalę, prócz fabryk właściwych), znajdujemy w czwartym (r. 1861) i szóstym (r. 1864) „Public Health Report“. Opisy „workshops“ (lokalów pracy), zwłaszcza londyńskich drukarzy i krawców, przewyższają najohydniejsze twory wyobraźni naszych powieściopisarzy. Łatwo pojąć, jak to się odbija na zdrowiu robotników. Dr. Simon, naczelnik urzędu lekarskiego „Privy Council“ i oficjalny redaktor „Public Health Reports“, powiada między innemi: „Wykazałem w swem czwartem sprawozdaniu (z r. 1863), że robotnicy w praktyce nie mają możności osiągnąć tego, co stanowi ich najpierwsze prawo, prawo do zdrowia, a mianowicie, aby przedsiębiorca, dla jakiejkolwiek roboty ich zgromadził, uwolnił w miarę możności pracę od wszelkich szkodliwych dla zdrowia, a dających się usunąć warunków. Dowiodłem tam również, że robotnicy w praktyce nie mogą ani sami wymierzyć sobie sprawiedliwości w dziedzinie zdrowia, ani liczyć na skuteczną pomoc ze strony płatnych administratorów policji sanitarnej... Życie dziesiątków tysięcy robotników i robotnic skracane jest dziś przez niepotrzebną męczarnię nieustannych cierpień fizycznych, wywołanych jedynie przez ich zajęcia“[188]. Dla okazania wpływu lokalów pracy na stan zdrowia robotników dr. Simon podaje następującą tablicę śmiertelności:[189].

Gałęzie przemysłu, porównywane pod względem zdrowotnym Liczba osób wszelkiego wieku, zatrudnionych w wymienionych zawodach Śmiertelność na 100 000 osób w odnośnych zawodach, według wieku:
25—35 l. 35—45 l. 45—55 l.
Rolnictwo w Anglji i Walji 958.265 743 805 1.145
Krawcy londyńscy 22.301 mężczyzn 958 1.262 2.093
12.379 kobiet
Drukarze londyńscy 13.803 894 1.747 2.367


d) Chałupnictwo nowożytne.

Przechodzę obecnie do tak zwanego chałupnictwa. Ażeby nabrać wyobrażenia o tej dziedzinie wyzysku kapitalistycznego, wyrosłej na gruncie wielkiego przemysłu, i o jej okropnościach, należałoby rozpatrzeć naprzykład wyrób gwoździ, rzemiosło napozór sielankowe, uprawiane w niektórych odległych wioskach angielskich[190]. Tu wystarczy parę przykładów z dziedziny niektórych gałęzi koronkarstwa i wyplatania ze słomy, gdzie maszyny wcale jeszcze nie są, stosowane lub też gdzie praca ręczna spółzawodniczy jeszcze z produkcją, maszynową i rękodzielniczą.
Ze 150.000 osób, zatrudnionych w koronkarstwie angielskiem, zaledwie 10 tysięcy podpada pod działanie ustawy przemysłowej z r. 1861. Ogromna większość pozostałych 140 tysięcy składa się z kobiet, oraz z młodzieży i dzieci płci obojga, przy słabym zresztą udziale płci męskiej. O stanie zdrowia tego „taniego“ materjału wyzysku sądzić możemy z poniższego zestawienia, dokonanego przez doktora Truemana, lekarza w „General Dispensary“[191] w Nottingham. Na około 686 pacjentek, koronczarek, przeważnie w wieku lat 17—24, było dotkniętych gruźlicą:[192].

w r. 1852 1 na 45 w r. 1857 1 na 13
1853 128 1858 115
1854 117 1859 109
1855 118 1860 108
1856 115 1861 108

Tak szybkie rozszerzanie się gruźlicy powinno chyba zadowolić największego optymistę śród postępowców i najbezczelniejszego łgarza śród niemieckich komiwojażerów wolnego handlu.
Ustawa fabryczna z r. 1861 normuje koronkarstwo właściwe, o ile jest wykonywane z pomocą, maszyn, co jest regułą, w Anglji. Gałęzie koronkarstwa, które tu pokrótce uwzględnimy, i przytem tylko w stosunku do tak zwanych chałupników, a więc nie w stosunku do robotników, skupionych w rękodzielniach i magazynach, dzielą się na 1) „Lace finishing“ (wykańczanie koronek, wyrabianych maszynowo, dział pracy, który zkolei rozpada się na liczne poddziały) i 2) dzierganie koronek.
„Lace finishing bywa uprawiane jako praca chałupnicza albo w tak zwanych „mistresses houses“ [w „domach pań majstrowych“], albo przez kobiety, pracujące samotnie lub z dziećmi w swych własnych mieszkaniach. Majstrowe, prowadzące „mistresses houses, są same ubogie. Lokal pracy stanowi część ich prywatnego mieszkania. Otrzymują one zamówienia od fabrykantów, właścicieli magazynów i t. d., a zatrudniają kobiety, dziewczęta i małe dzieci w miarę pojemności swych mieszkali oraz w miarę wahań zapotrzebowania w tej dziedzinie. Liczba robotnic zatrudnionych waha się w jednych lokalach od 10 do 20, w innych od 20 do 40. Dzieci rozpoczynają pracę przeciętnie w wieku lat 6, niekiedy jednak wcześniej, przed ukończeniem lat 5. Zwykły dzień roboczy trwa od 8 rano do 8 wieczór, z 1½godzinną przerwą na posiłek, spożywany nieregularnie i często w tych samych smrodliwych norach, w których odbywa się praca. Jeżeli interes idzie dobrze, praca przeciąga się od 8 rano (niekiedy od 6 rano) do 10, 11, a nawet 12 w nocy.
W koszarach angielskich przepisowa przestrzeń na każdego żołnierza wynosi 500—600 stóp sześciennych; w lazaretach wojskowych — 1.200 stóp. Lecz w owych norach, w których się gnieżdżę, warsztaty pracy, wypada po 67 do 100 stóp sześciennych na osobę. Przytem również światło gazowe pochłania tlen z powietrza. Aby utrzymać koronki w czystości, dzieci często muszą, zzuwać obuwie zimą nawet, choć podłoga bywa kamienna lub ceglana. „W Nottingham jest to rzecz zwykła, że w małej izbie, liczącej może nie więcej niż 12 stóp w kwadracie, stłoczonych jest 14—20 dzieci, przez 15 godzin na dobę zatrudnionych pracą, wyczerpującą już przez samą swą nudę i jednostajność, a przytem wykonywaną w jak najgorszych warunkach zdrowotnych... Nawet najmłodsze dzieci pracują z natężoną uwagą i ze zdumiewającą szybkością, ani na chwilę niemal nie przerywając i nie zwalniając ruchu swych paluszków. Gdy im zadajemy pytania, to nie odrywają oczu od roboty, z obawy, że stracą chwilę pracy“. Im bardziej czas pracy się przedłuża, tem częściej „mistresses“ posługują się „długim prętem“, jako środkiem napędzania dzieci do pracy. „Dzieci męczą się stopniowo i stają się niespokojne, jak ptaki, pod koniec długiego okresu, podczas którego są przykute do pracy zbyt długiej, monotonnej, męczącej oczy, nużącej jednostajną pozycją ciała. Jest to istna praca niewolnicza“ („Their work is like slavery“)[193]. Tam zaś, gdzie kobiety wraz ze swemi dziećmi pracują w domu, mianowicie w nowożytnem znaczeniu tego wyrazu, t. j. w wynajętym pokoju, często na poddaszu, warunki pracy są bodaj jeszcze gorsze. Tego rodzaju robota bywa dawana do domu w okręgu Nottingham, w promieniu 80 mil angielskich. Gdy dziecko, zatrudnione w magazynie, wychodzi o 9-ej lub 10-ej wieczór, często dają mu jeszcze węzełek na drogę, do wykończenia w domu, a faryzeusz kapitalistyczny, reprezentowany przez jednego ze swych płatnych pachołków, żegna je obłudnym frazesem: „To dla matki“ — lecz bardzo dobrze wie, że biedne dziecko będzie musiało zasiąść do roboty i pomagać matce[194].
Koronkarstwo uprawiane jest głównie w dwóch rolniczych okręgach Anglji: w koronkarskim okręgu Honiton, który ciągnie się na przestrzeni 20—30 mil wzdłuż południowego wybrzeża Devonshire i obejmuje niektóre okolice Nord-Devon, oraz w innym okręgu, obejmującym duże części hrabstw Buckingham, Bedford i Nordhampton, oraz sąsiednie okolice Oxfordshire i Huntingdonshire. Chaty robotników rolnych naogół są zarazem warsztatami pracy. Niektórzy właściciele rękodziełu zatrudniają ponad 3.000 chałupników, głównie dzieci i młodzieży, wyłącznie płci żeńskiej. Powtarzają się tu te same stosunki, które opisaliśmy przy „lace finishing“. Tylko że miejsce „mistresses houses“ zajmują „lace schools“ (szkoły koronkarstwa), utrzymywane przez ubogie kobiety w swych chatach. W „szkołach“ tych pracują dzieci, od 5-go roku życia, czasem jeszcze młodsze, do lat 12 lub 15. Podczas pierwszego roku pracy dzieci najmłodsze pracują od 4 do 8 godzin, później zaś od 6 rano do 8 lub 10 wieczór. „Izby szkolne są to naogół zwykłe izby mieszkalne w małych chatkach; komin bywa zatkany w obawie przeciągu, mieszkańcy, nieraz nawet i w zimie, ogrzewają się jedynie swem własnem ciepłem zwierzęcem. W innych wypadkach te tak zwane izby szkolne przypominają komory na. rzeczy, bez kominka... Przepełnienie tych nor i pochodzący stąd zaduch są często niesłychane. Do tego dochodzi szkodliwy wpływ ścieków, ustępów, gnijących odpadków i innych nieczystości, jak to zwykle bywa przy wejściu do małych domków“. W sprawie przestrzeni: „W pewnej szkole koronkarstwa — 18 dziewczyn i majstrowa — wypada po 35 stóp sześciennych na osobę; w innej szkole, w której panuje nieznośny zaduch, 18 osób, 24½ stopy sześciennej na głowę. W przemyśle tym spotykamy pracę dzieci, liczących 2 lata lub półtrzecia roku“[195].
Tam, gdzie w wiejskich hrabstwach Buckingham i Bedford kończy się koronkarstwo, zaczyna się wyplatanie ze słomy. Rozciąga się ono na większą część Hertfordshire oraz na północno-zachodnie okolice hrabstwa Essex. W roku 1861 przy wyplataniu ze słomy i wyrobie kapeluszy słomianych było zatrudnionych 40.043 osób, z których 3.815 płci męskiej, wszelkiego wieku, reszta zaś płci żeńskiej, przyczem 14.913 poniżej lat 20, w tem około 7 tysięcy dzieci.
Miejsce szkół koronkarstwa zajmują tu „straw plait schools“ (szkoły wyplatania ze słomy). Dzieci zaczynają tu naukę wyplatania zazwyczaj od. czwartego roku życia, niekiedy między 3 a 4 rokiem. Oczywiście nie pobierają, one tam żadnej nauki. Dzieci same nazywają, szkoły elementarne „natural schools“ (rzeczywistemi szkołami), w odróżnieniu od owych zakładów, wysysających krew dziatwy, gdzie poprostu każą im pracować, dopóki nie odrobią roboty, zadanej im przez nawpół wygłodzone matki, a wynoszącej zwykle 30 jardów dziennie. Matki te nieraz każą im jeszcze pracować w domu do 10, 11 lub 12 godziny w nocy. Dzieci krwawią sobie o słomę paluszki i usta, któremi ją nieustannie zwilżają. Według zbiorowej opinji sanitarnych urzędników londyńskich, zreasumowanej przez d-ra Ballarda, 300 stóp sześciennych na osobę stanowi przestrzeń minimalną w sypialni lub w pracowni. Ale w szkołach wypłatania ze słomy przestrzeń jest jeszcze skąpiej odmierzona, niż w szkołach koronkarstwa: 12⅔, 17, 18½; i poniżej 22 stóp sześciennych na osobę.
„Mniejsze z pomiędzy tych liczb“, powiada komisarz White, „wyobrażają mniej niż połowę tej przestrzeni, którąby dziecko miało, gdyby je wpakowano do skrzynki, liczącej 3 stopy w każdym kierunku“. Taka jest radość życia dzieci do 12-go lub 14-go roku! Biedni, wynędzniali rodzice myślą już tylko o tem, aby jak najwięcej z dziecka wycisnąć. Oczywiście dzieci, skoro tylko wyrosną, nie dbają ani trochę o rodziców i porzucają ich. „Nic dziwnego, że ciemnota i występki szerzą się śród ludności, wychowanej w ten sposób... Moralność jej stoi na najniższym poziomie... Wiele kobiet miewa dzieci nieprawe, i to nieraz w wieku tak niedojrzałym, że wprowadzają w zdumienie nawet znawców statystyki kryminalnej“[196]. A ojczyzna tych wzorowych rodzin jest wzorem chrześcijańskich krajów Europy, jak orzeka hr. Montalembert, niewątpliwie bardzo kompetentny w dziedzinie chrześcijaństwa.
Płaca robocza w opisanych tu gałęziach przemysłu jest wogóle nędzna (maksymalna, wyjątkowo wysoka płaca dziecięca w szkołach wyplatania ze słomy wynosi 3 szylingi), a powszechnie panujący, zwłaszcza w okręgach przemysłu koronkarskiego, „trucksystem“ [system płacenia robotnikom towarami zamiast pieniędzmi], spycha ją jeszcze o wiele poniżej jej poziomu nominalnego[197].



e) Przejście od nowożytnego rękodzielnictwa i chałupnictwa do wielkiego przemysłu. Przyśpieszenie tego przewrotu zapomocą rozciągnięcia ustawodawstwa fabrycznego na owe sposoby produkcji.

Obniżanie ceny siły roboczej zapomocą samego tylko nadużywania sił roboczych kobiecych i niedojrzałych, samego tylko ograbiania robotników ze wszystkiego, co jest normalnym walunkiem pracy i życia, samego tylko gnębienia ich pracą nadmierną i pracą nocną, — napotyka wreszcie na pewne nieprzekraczalne szranki przyrodzone, stanowiące również zaporę dla zniżania tą drogą cen towarów i dla kapitalistycznego wyzysku wogóle. Z chwilą gdy ten kres jest już wreszcie osiągnięty, co wymaga dłuższego czasu, wybija godzina wprowadzenia maszyny i raptownego przekształcenia chałupnictwa (i również rękodzielnictwa) w przemysł fabryczny.
Najbardziej uderzającego przykładu tego ruchu dostarcza wytwarzanie „wearing apparel“ (artykułów odzieżowych). Według klasyfikacji „Children’s Employment Commission“ przemysł ten obejmuje kapelusznictwo słomiane, kapelusznictwo damskie, czapkarstwo, krawiectwo, „milliners“ i „dressmakers“[198], wyrób koszul i bieliźniarstwo, gorseciarstwo, rękawicznictwo i szewstwo, oprócz wielu gałęzi pomniejszych, jak wyrób krawatów, kołnierzyków i t. d. Personel kobiecy, zatrudniony w tych gałęziach przemysłu, liczył w r. 1861 w Anglji i Walji 586.298 osób, z czego przynajmniej 115.242 poniżej lat 20, a 16.650 — poniżej lat 15. Liczba tych robotnic w całem Zjednoczonem Królestwie wynosiła (w r. 1861) 750.334. W tym samym czasie liczba robotników mężczyzn, zatrudnionych w kapelusznictwie, szewstwie, rękawicznictwie i krawiectwie, wynosiła w Anglji i Walji 437.969, w tem 14.964 poniżej lat 15, 89.285 — od lat 15 do 20, a 333.117 — ponad lat 20. Dane powyższe nie obejmują wielu drobniejszych gałęzi przemysłu odzieżowego. Jeżeli jednak zsumujemy liczby, tak jak są podane, to otrzymamy dla samej tylko Anglji i Walji, według spisu z r. 1861 — 1.024.277 osób, a więc tyleż prawie, ile zatrudniają rolnictwo i hodowla bydła. Zaczynamy rozumieć, do czego służy czarodziejska moc maszyn, pozwalających wytwarzać tak olbrzymie masy produktów i „zwalniać“ tak olbrzymie masy robotników.
Produkcję „wearing apparel“ uprawiają rękodzielnie, stosujące w swych warsztatach taki tylko podział pracy, jakiego „membra disaecta“ [„oddzielne członki“] były już przedtem gotowe; uprawiają ją drobni majsterkowie, którzy atoli już nie pracują jak dawniej dla indywidualnych spożywców, lecz dla rękodzielń i magazynów, dzięki czemu nieraz całe miasta i okolice uprawiają, jako swą specjalność, tego rodzaju gałęzie produkcji, jak naprzykład szewstwo; wreszcie uprawiają ją w wielkiej ilości tak zwani chałupnicy, stanowiący zewnętrzne oddziały rękodzielń, magazynów lub nawet warsztatów drobnych majsterków[199].
Masy materjału pracy, surowca, półfabrykatów i t. d., dostarcza wielki przemysł, natomiast masa taniego materjału ludzkiego (taillable a merci et misericorde, zdanego na łaskę i niełaskę), składa się z robotników „zwolnionych“ przez wielki przemysł i rolnictwo. Rękodzielnie w tej dziedzinie zawdzięczały swe powstanie głównie potrzebie kapitalisty, by mieć na zawołanie armję pracy, gotową do użycia i naginającą się do każdej zmiany zapotrzebowania[200]. Ale obok tych rękodzielń istniała jeszcze, jako ich szeroka podstawa, rozproszona produkcja rzemieślnicza i chałupnicza.
Wytwarzanie na wielką skalę wartości dodatkowej w tych gałęziach pracy, a zarazem postępująca zniżka cen ich wytworów — pochodzą głównie ze zredukowania płac do minimum, niezbędnego dla nędznej wegetacji, i z przedłużenia czasu pracy do ostatecznych granic ludzkiej wytrzymałości. Właśnie taniość ludzkiej krwi i potu, przemienionych w towar, wciąż rozszerzała i codzień rozszerza rynek zbytu, dla Anglji zwłaszcza rynek kolonjalny, na którym zresztą króluje obyczaj i gust angielski. Ale wreszcie nadszedł punkt zwrotny. Sam tylko brutalny wyzysk masy robotniczej, który był podstawą, dawnej metody i któremu towarzyszył mniej lub więcej systematycznie rozwinięty podział pracy, okazał się niewystarczający wobec wzrastania rynku i wobec szybszego jeszcze wzrastania konkurencji między kapitalistami. Wybiła godzina maszyny. Maszyną, odgrywającą rozstrzygającą rolę rewolucyjną, ogarniającą w równym stopniu wszystkie niezliczone rozgałęzienia tej dziedziny produkcji, jak modniarstwo, krawiecczyznę, szewstwo, kapelusznictwo i t. d., jest maszyna do szycia.
Jej bezpośrednie działanie na robotników jest mniej więcej to samo, co każdej innej maszyny, zdobywającej nowe gałęzie produkcji w epoce wielkiego przemysłu. Najmłodsze dzieci zostają wydalone z fabryki. Płaca robotników maszynowych wzrasta w stosunku do płacy chałupników, z których wielu należy do „najbiednejszych śród biedaków“ („the poorest of the poor“). Płaca lepiej uposażonych rzemieślników, spółzawodniczących z maszyną, spada. Nowi robotnicy maszynowi — to wyłącznie dziewczęta i młode kobiety. Dzięki pomocy siły mechanicznej niweczą one monopol pracy męskiej przy cięższych robotach, a wypierają masy starszych kobiet i małych dzieci z robót lżejszych. Przemożna konkurencja kładzie pokotem najsłabszych robotników ręcznych. Straszliwy wzrost śmiertelności z głodu (death from starvation) w ciągu ostatniego dziesięciolecia w Londynie dotrzymuje kroku rozpowszechnieniu maszyn do szycia[201]. Nowe robotnice przy maszynach do szycia, poruszające maszynę ręką i nogą, lub tylko ręką, w pozycji stojącej lub siedzącej, zależnie od rozmiarów, wagi i rodzaju maszyny, wydatkują wiele siły roboczej. Zajęcie ich staje się szkodliwem dla zdrowia, dzięki długości procesu pracy, choć przeważnie krótszego, niż przy dawnym systemie. Gdziekolwiek maszyna do szycia wdziera się do warsztatów, i tale przepełnionych i ciasnych, jak w szewstwie, gorseciarstwie, kapelusznictwie i t. d., — wszędzie pogarsza warunki zdrowotne. „Już samo wejście do niskiego lokalu roboczego“, powiada komisarz Lord, „gdzie 30—40 robotników pracuje razem przy maszynach, wywiera przygnębiające wrażenie... Gorąco, poczęści z powodu pieców gazowych do nagrzewania żelazek do prasowania, jest okropne... Nawet jeżeli w tych warsztatach przeważa tak zwany umiarkowany dzień roboczy (to znaczy od 8 rano do 6 wieczór), to i wówczas codziennie mdleją, regularnie po 3—4 osoby“[202].
Przewrót w społecznym trybie produkcji, będący koniecznem następstwem przekształcenia środków produkcji, dokonywa się wśród pstrego chaosu form przejściowych. Formy te zmieniają się w zależności od tego, w jakim zakresie i od jak dawna maszyna do szycia opanowała już tę lub inną gałąź przemysłu, jakie było poprzednie położenie robotników, czy przeważała produkcja rękodzielnicza, rzemieślnicza, czy też chałupnicza, ile wynosiło komorne za lokale pracy i t. d.[203]. Naprzykład w modniarstwie, gdzie praca przeważnie była już poprzednio zorganizowana, głównie na podstawie kooperacji prostej, maszyna do szycia stała się z początku tylko nowym czynnikiem przemysłu rękodzielniczego. W krawiectwie, w wyrobie koszul, w szewstwie i t. d., krzyżują się wszystkie formy. Tu widzimy właściwą produkcję fabryczną. Tam znowu przedsiębiorcy-pośrednicy otrzymują materjał surowy od głównego kapitalisty i gromadzą w „izbach“ lub na „poddaszach“ przy maszynach do szycia od 10 do 50 i więcej robotników najemnych. Wreszcie, jak przy wszelkich maszynach, nie tworzących rozczłonkowanego systemu i dających się zastosować w przedsiębiorstwie karłowatem, używają własnych maszyn do szycia rzemieślnicy lub chałupnicy, pracujący ze swą rodziną lub z niewielu donajętymi robotnikami obcymi[204]. Faktycznie przeważa obecnie w Anglji system taki, że kapitalista gromadzi w swych budynkach większą liczbę maszyn, następnie zaś rozdaje wytwór maszynowy całej armji chałupników dla dalszej obróbki[205].
Pstrokacizna form przejściowych nie przesłania jednak tendencji do przekształcenia we właściwy przemysł fabryczny. Tendencję tę podsycają: sam charakter maszyny do szycia, gdyż różnorodność jej zastosowania skłania ku łączeniu od dzielnych przedtem gałęzi produkcji w tym samym budynku i pod komendą tego samego kapitału; okoliczność, że fastrygowanie i niektóre inne czynności najwygodniej jest wykonywać w tem samem miejscu, gdzie się znajduje maszyna; wreszcie nieuniknione wywłaszczenie rzemieślników i chałupników, pracujących zapomocą własnych maszyn. Los ten poczęści spotkał ich już obecnie. Wciąż wzrastająca masa kapitału włożonego w maszyny do szycia[206], jest bodźcem dla produkcji i powoduje przepełnienie rynku, będące dla chałupników sygnałem wyprzedaży maszyn. Sama nawet nadprodukcja maszyn do szycia, zmuszająca producentów, poszukujących zbytu, do odnajmowania maszyn za tygodniową opłatą, stwarza przez to zabójczą konkurencję dla drobnych posiadaczy maszyn[207]. Wciąż jeszcze trwające zmiany konstrukcji maszyn i zniżka ich cen powodują równie nieustanną dewaluację maszyn starych; wobec tego mogą je jeszcze stosować z korzyścią tylko wielcy kapitaliści, skupujący je masowo i za bezcen.
Wreszcie i tu, jak we wszystkich podobnych procesach przewrotowych, rozstrzyga sprawę maszyna parowa, zastępująca człowieka. Zastosowanie siły pary napotyka z początku na czysto techniczne trudności, jak wstrząsy maszyn, trudność regulowania ich prędkości, szybkie psucie się maszyn lżejszych i t. p. przeszkody, które doświadczenie szybko przezwycięża[208]. Jeżeli z jednej strony skupienie wielu maszyn roboczych w większych rękodzielniach skłania do stosowania siły pary, to z drugiej strony spółzawodnictwo pary z ludzkiemi mięśniami przyśpiesza skupianie robotników i maszyn roboczych w wielkich fabrykach. Tak więc obecnie Anglja w olbrzymiej dziedzinie produkcji „wearing apparel“ [przemysłu odzieżowego] i w większej części innych zawodów przeżywa przekształcenie produkcji rękodzielniczej, rzemieślniczej i chałupniczej w przemysł fabryczny. Lecz już przedtem wszystkie owe formy produkcji pod. wpływem Wielkiego przemysłu zupełnie się zmieniły, rozłożyły, wypaczyły i już dawno przejęły, a nawet prześcignęły, wszelkie okropności systemu fabrycznego, bez jego dodatnich czynników rozwojowych[209].
Rozciągnięcie ustaw fabrycznych na wszystkie gałęzie przemysłu, w których pracują kobiety, młodzież i dzieci, przyśpiesza sztucznie tę żywiołową rewolucję przemysłową. Przymusowe normowanie dnia roboczego pod względem długości, przerw, momentu rozpoczęcia i momentu ukończenia, system zmian dla dzieci, wyłączenie wszystkich dzieci poniżej pewnego wieku i t. d. wymagają z jednej strony zwiększonego stosowania maszyn[210] i zastępowania siły napędowej mięśni przez siłę pary[211]; z drugiej strony chęć zyskania na przestrzeni tego, co się traci na czasie, doprowadza do rozszerzenia środków produkcji, używanych zbiorowo, np. pieców, budynków i t. d., a więc jednem słowem do większego skupienia środków produkcji i do odpowiednio większego stłoczenia robotników. W każdej gałęzi rękodzielnictwa, której zagrażało wprowadzenie ustawy fabrycznej, główny i namiętnie powtarzany argument polega w istocie na tem, że przy stosowaniu ustawy fabrycznej trzebaby większych nakładów kapitału, aby przedsiębiorstwo utrzymać na dawnej stopie. Ale co tyczy form przejściowych pomiędzy rękodzielnik a chałupnictwem, oraz samego chałupnictwa, to tracę, one zupełnie grunt pod nogami wraz z ograniczeniem dnia roboczego i pracy dziecięcej. Bezgraniczny wyzysk tanich sił roboczych stanowi jedyną podstawę ich zdolności konkurencyjnej.
Zasadniczym warunkiem produkcji fabrycznej, zwłaszcza odkąd podlega cna normowaniu dnia roboczego, jest normalna pewność wyniku, to znaczy pewność, że w danym okresie czasu będzie wytworzona określona ilość towaru lub będzie osiągnięty zamierzony wynik użyteczny. Dalej, ustawowe pauzy w ciągu dnia roboczego każą przypuszczać, że nagłe i perjodyczne przerwy w pracy możliwe są bez szkody dla wytworu, znajdującego się w procesie produkcji. Owa pewność wyniku i owa zdolność przerywania pracy dają się oczywiście łatwiej osiągnąć w produkcji czysto mechanicznej niż tam, gdzie wchodzą w grę procesy chemiczne i fizyczne, naprzykład w garncarstwie, blicharstwie, farbiarstwie, piekarstwie i większej części rękodzielń metalowych. Dopóki trwa rutyna nieograniczonego dnia roboczego, pracy nocnej, dowolnego marnotrawienia sił ludzkich, dopóty każda przeszkoda żywiołowa urasta do rozmiarów wiecznej „przyrodzonej granicy“ produkcji. Żadna trucizna jednak nie tępi tak skutecznie robactwa, jak ustawodawstwo fabryczne znosi takie „przyrodzone granice“. Nikt nie krzyczał głośniej o „niepodobieństwach“ niż panowie garncarze. W roku 1864 narzucono im ustawę fabryczną, no i ledwo w 16 miesięcy potem wszelkie „niepodobieństwa“ znikły bez śladu.
Zastosowana pod wpływem ustawy fabrycznej „metoda ulepszona urabiania masy garncarskiej (slip) zapomocą wygniatania jej pod prasą, zamiast wyparowywania, nowa konstrukcja pieców do osuszania wyrobów niepalonych i t. d., są doniosłemi wypadkami w dziedzinie kunsztu garncarskiego i znamionują postęp, przewyższający wszystkie zdobycze poprzedniego stulecia... Temperatura pieców znacznie się obniżyła, wraz ze znacznem zmniejszeniem spożycia węgla i szybszem wykonaniem roboty[212]. Wbrew wszelkim proroctwom wzrosła nie cena kosztu wyrobów garncarskich, lecz masa wytworów, i to do tego stopnia, że w okresie dwunastomiesięcznym, od grudnia r. 1864 do grudnia roku 1865, wartość wywozu wyrobów garncarskich przewyższała o 138.628 funtów przeciętną z trzech lat ubiegłych.
Przy wyrobie zapałek uchodziło za prawo natury, że chłopcy muszą, nawet w trakcie połykania obiadu, zanurzać drewienka w gorącej mieszaninie fosforowej, której trująca para buchała im w twarz. Ustawa fabryczna z r. 1864, zmuszając fabrykantów do zaoszczędzenia czasu, skłoniła ich do wprowadzenia „dipping machinę“ (maszyny do zanurzania drewienek), której pary trujące nie dochodzą do robotnika[213].
Podobnież dziś w gałęziach koronkarstwa, nie podlegających jeszcze ustawie fabrycznej, spotykamy się z twierdzeniem, że godziny posiłku nie dałyby się unormować, z powodu że różne materjały, używane do wyrobu koronek, wymagają dla wyschnięcia różnych okresów czasu, wahających się od 3 minut do godziny i więcej. Komisarze z „Children’s Employment Commission“ odpowiadali na to: „Warunki są tu takie same, jak przy drukowaniu tapet. Niektórzy z pomiędzy głównych fabrykantów tej branży energicznie obstawali przy tem, że rodzaj używanych materjałów i różnorodność procesów, którym materjały te są poddawane, nie pozwalają, pod groźbą wielkich strat, na nagłe przerywanie pracy na posiłek... Artykuł szósty rozdziału szóstego „Factory act’s extension act“ [ustawy o rozszerzeniu ustawy fabrycznej] z r. 1864 udzielił im 18-miesięcznnej zwłoki, po której wygaśnięciu obowiązani byli wprowadzić przerwy na posiłek, zgodnie z ustawą fabryczną“[214]. Ale skoro tylko ustawa uzyskała sankcję parlamentarną, wnet panowie fabrykanci odkryli: „Obawy nasze, że wprowadzenie ustawy fabrycznej spowoduje trudności, nie sprawdziły się. Nie widzimy, aby produkcja w jakimkolwiek stopniu była zatamowana; faktycznie wytwarzamy więcej w ciągu tego samego czasu“[215]. Widzimy więc, że parlament angielski, którego z pewnością nikt o genjalność nie posadzi, doszedł na podstawie doświadczenia do przekonania, że wszelkie tak zwane „przeszkody przyrodzone“ przeciw ustawodawczemu ograniczaniu i regulowaniu dnia roboczego znikają, poprostu pod dyktandem jego ustaw przymusowych. To też przy rozciąganiu ustawy fabrycznej na daną gałąź przemysłu pozostawia się termin 6—18 miesięcy, w którego ciągu jest rzeczą fabrykantów usunąć trudności techniczne. Wyrażenie Mirabeau: „Impossible? Ne me dites jamais ce bête de mot!“ [„Niemożliwe? Nie mówcież mi nigdy tego bzdurnego wyrazu!“] stosuje się szczególnie do techniki nowożytnej. Ale jeżeli ustawa fabryczna sprawia, że warunki materjalne przekształcenia rękodzielnictwa w przemysł fabryczny dojrzewają pośpiesznie, jakgdyby w cieplarni, to zarazem, zmuszając przedsiębiorców do większych nakładów kapitału, przyśpiesza ona upadek drobniejszych majstrów i koncentrację kapitału[216].
Niezależnie od przeszkód czysto technicznych i dających usunąć się środkami technicznemi, normowaniu dnia roboczego przeciwstawia się jeszcze przyzwyczajenie samych robotników do nieregularnego trybu życia, tam mianowicie gdzie panuje płaca akordowa i gdzie zmitrężenie czasu w ciągu danego dnia lub tygodnia może być powetowane zapomocą późniejszej pracy nadzwyczajnej lub nocnej. Jest to sposób, który przytępia umysł dorosłego robotnika, a rujnuje zdrowie młodocianych i kobiet[217]. Chociaż to bezładne wydatkowanie siły roboczej jest prostacką, żywiołową reakcją przeciw nudzie pracy, męczącej swą jednostajnością, to jednak w nierównie wyższym stopniu wypływa ono z anarchji, panującej w samej produkcji, a zkolei przesłanką tej anarchji jest nieokiełznany wyzysk siły roboczej przez kapitał. Obok zmienności faz ogólnego cyklu przemysłowego i obok szczególnych wahań rynkowych w każdej gałęzi produkcji, występuje zwłaszcza tak zwany sezon, bez względu na to, czy wynika on z periodyczności pór roku, sprzyjających żegludze, czy też z, mody, oraz zwyczaj wielkich i niespodziewanych zamówień z bardzo krótkim terminem wykonania. Zwyczaj ten rozpowszechnia, się wraz z rozwojem kolei i telegrafu. „Rozszerzenie sieci kolejowej na kraj cały“, powiada naprzykład pewien fabrykant londyński, „bardzo przyczyniło się do wzrostu zamówień z krótkim terminem wykonania. Nabywcy z Glasgow, z Manchesteru i z Edynburga odwiedzają obecnie, mniej więcej raz na 2 tygodnie, wielkie magazyny w londyńskiej City, którym my dostarczamy towarów. Dają oni zamówienia, które niezwłocznie muszą być wykonane, zamiast kupować ze składu, jak to zwykli byli czynić dawniej. W latach ubiegłych mogliśmy zawsze w martwym okresie pracować na zapas, licząc na popyt w sezonie nadchodzącym, ale dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć, na jaki towar będzie popyt“[218].
W fabrykach i rękodzielniach, jeszcze nie podlegających ustawie fabrycznej, praca nadzwyczajna w przerażających rozmiarach panuje stale podczas tak zwanego sezonu, a ponadto występuje sporadycznie na skutek niespodziewanych zamówień. W zewnętrznej sferze fabryki, rękodzielni lub magazynu, a mianowicie w dziedzinie pracy chałupniczej, i tak już zgoła nieregularnej pod względem surowca i zbytu, zdanej zupełnie na łaskę kapitalisty, który nie jest tu skrępowany potrzebą wykorzystania swych budowli, maszyn i t. d. i który nic tu nie ryzykuje prócz skóry robotnika, dokonywa się hodowla na wielką skalę rezerwowej armji przemysłu, zawsze gotowej na zawołanie. Przez część roku armję tę dziesiątkuje przymus nieludzkiej pracy, przez inną część bezrobocie spycha ją na dno nędzy. „Przedsiębiorcy“, powiada „Children’s Employment Commission“, „wyzyskuję, zwyczajową nieregulamość pracy chałupniczej„ aby w czasie, gdy potrzebna jest robota nadzwyczajna, przeciągać ją do “-ej, do 12-ej i do 2-ej godziny w nocy, do „każdej godziny“, według pospolitego wyrażenia. Dzieje się to w lokalach, gdzie „zaduch może przyprawić o zemdlenie“ (the stench is enough to knock you down). Może się zdarzyć, że dojdziecie do drzwi i otworzycie je, ale wzdrygniecie się przed wejściem[219]. „Śmieszne to cudaki, ci nasi przedsiębiorcy“, mówił pewien szewc, przesłuchiwany jako świadek, „wyobrażają sobie, że chłopcu nic to nie szkodzi, jeżeli haruje nad siły przez pół roku, a mitręży bezczynnie drugie półrocze“[220].
Oprócz trudności technicznych, zainteresowani kapitaliści powoływali się i powołują się jeszcze na te tak zwane „zwyczaje handlowe“ („usages, which have grown with the growth of trade“) jako na „przyrodzone szranki“ produkcji. Była to ulubiona śpiewka królików bawełnianych w okresie, gdy po raz pierwszy zagroziła im ustawa fabryczna. Chociaż przemysł ten bardziej od innych zależy od rynku światowego, a więc i od żeglugi, doświadczenie wykazało kłamliwość ich twierdzeń. Odtąd angielscy inspektorowie przemysłu traktują wszelką rzekomą „trudność handlową“, jako czczy wykręt[221]. Gruntowne i sumienne badania „Children’s Employment Commission“ dowiodły istotnie, że w niektórych gałęziach przemysłu unormowanie dnia roboczego miałoby jedynie ten skutek, że bardziej równomiernie rozłożyłoby na rok cały tę samą masę pracy, która już przedtem była stosowana[222]; że unormowanie to stało się pierwszem racjonalnem wędzidłem dla kaprysów mody zabójczych, bezsensownych i w gruncie rzeczy niezgodnych z systemem wielkiego przemysłu[223]; że rozwój żeglugi morskiej i wogóle środków komunikacji usunął właściwie techniczną podstawę sezonowości w produkcji[224]; że wszystkie inne trudności, rzekomo nieprzezwyciężone, dają się usunąć zapomocą nowych budynków, nowych maszyn, powiększenia liczby robotników jednocześnie zatrudnionych[225] oraz wskutek oddziaływania tych zmian na system handlu hurtowego[226]. Jednakowoż kapitał, jak to nieraz ustami swych przedstawicieli oświadczał, godzi się na wprowadzenie tych zmian dopiero „pod naciskiem ogólnej ustawy parlamentarnej“[227], normującej dzień roboczy zapomocą przymusu prawnego.



9. Ustawodawstwo fabryczne (przepisy, tyczące higjeny i wychowania). Jego rozpowszechnienie w Anglji.

Ustawodawstwo fabryczne, owo pierwsze planowe i świadome oddziaływanie społeczeństwa na żywiołowe ukształtowanie procesu produkcji, jest, jakeśmy to już widzieli, równie nieodzownym wytworem wielkiego przemysłu, jak przędza bawełniana, maszyny automatyczne i telegraf elektryczny. Zanim atoli omówimy rozpowszechnienie ustawodawstwa fabrycznego w Anglji, musimy jeszcze wspomnieć pokrótce o niektórych przepisach angielskiej ustawy fabrycznej, nie tyczących liczby godzin dnia roboczego.
Ustawy sanitarne, pomijając już ich redakcję, ułatwiającą kapitalistom obchodzenie ich, są bardzo skąpe; w gruncie rzeczy ograniczają się do przepisów o bieleniu ścian i o niektórych innych środkach utrzymywania czystości, o przewietrzaniu i o ochronie przed niebezpiecznemi maszynami. W trzeciej księdze powrócimy do fanatycznej walki fabrykantów przeciw przepisom, które narzucały im nieznaczny wydatek na ochronę członków ciała ich „rąk roboczych“. Znów tu się sprawdza w całym blasku dogmat wolnohandlowców, w myśl którego w społeczeństwie, opartem na przeciwieństwie interesów, każdy służy dobru publicznemu przez to, że dba o swą własną korzyść. Wystarczy jeden przykład. Wiadomo, że poczynając od połowy lat czterdziestych rozwinął się silnie w Irlandji przemysł lniany, a wraz z nim rozmnożyły się „scutching mills“ (fabryki, gdzie trzepią i międlą len). Takich „mills“ było tam w r. 1864 około 1.800. Perjodycznie, jesienią i zimą, ludzie zupełnie nieobeznani z maszynami, przeważnie młodzież i kobiety, synowie, córki i żony okolicznych drobnych dzierżawców, odciągani są od pracy w polu, aby paść lnem walce w „scutching mills“. Nieszczęśliwe wypadki w tych warsztatach są pod względem liczby i następstw bezprzykładne w historji maszyn. W jednym tylko „scutching mill“ w Kildinan (pod Cork) w latach 1852 — 1856 naliczono 6 wypadków śmiertelnych i 60 ciężkich okaleczeń. Wszystkim tym wypadkom można było zapobiec zapomocą najprostszych urządzeń, kosztujących niewiele szylingów. Dr. W. White, „certifying surgeon“ [lekarz upoważniony do wystawiania świadectw] fabryk w Downpatrick, oświadczył w swem oficjalnem sprawozdaniu z 15 grudnia 1865 r.: „Nieszczęśliwe wypadki w scutching mills są wręcz straszne. W wielu wypadkach ćwierć ciała bywa oderwana od kadłuba. Zwykłem następstwem tych ran bywa śmierć, lub nędza i pełna cierpień przyszłość inwalidy. Wzrost liczby fabryk w kraju naszym oczywiście spotęguje jeszcze te okropności. Jestem przeświadczony o tem, że przy umiejętnym nadzorze państwowym nad „scutching mills“ można uniknąć wielu ofiar życia i zdrowia[228]. Cóż mogłoby lepiej scharakteryzować produkcję kapitalistyczną, aniżeli konieczność narzucania jej, drogą państwowych ustaw przymusowych, najprostszych zarządzeń dla ochrony czystości i zdrowia? „Ustawa fabryczna z r. 1864 oczyściła i wybieliła z górą 200 garncarń, które przez lat 20, albo zawsze, powstrzymywały się od takich czynności (taka jest „wstrzemięźliwość kapitału!). W warsztatach tych pracuje 27.800 robotników, którzy dotychczas przy swej nadmiernej dziennej, lub częstokroć nocnej, pracy oddychali powietrzem stęchłem, przez co zawód ich, skądinąd względnie nieuciążliwy, stawał się przyczyną chorób i śmierci. Ustawa fabryczna znaczni e pomnożyła środki wentylacji“[229].
Zarazem ta właśnie część ustawy fabrycznej okazuje w sposób uderzający, że sama istota kapitalistycznego trybu produkcji wyłącza, poza obrębem pewnych granic, wszelką racjonalną poprawę. Już parokrotnie wspominaliśmy o tem, że lekarze angielscy jednogłośnie uznają 500 stóp sześciennych powietrza na osobę za minimum ledwo dostateczne przy pracy ciągłej. Ale cóż! Jeżeli ustawa fabryczna, dzięki swym zarządzeniom przymusowym, pośrednio przyśpiesza przekształcenie drobnych warsztatów w fabryki, a więc pośrednio narusza prawo własności drobnych kapitalistów i zapewnia monopol wielkim, to ustawowe narzucenie niezbędnej dla każdego robotnika ilości powietrza w warsztacie wywłaszczyłoby bezpośrednio i za jednym zamachem tysiące drobnych kapitalistów! Podcięłoby to korzenie kapitalistycznego trybu produkcji, a mianowicie samopomnażania kapitału, czy to wielkiego, czy małego, zapomocą „wolnego“ zakupu i spożycia siły roboczej. To też owe 500 stóp sześciennych powietrza zapierają dech ustawodawstwu fabrycznemu. Władze sanitarne, komisje śledcze do badania przemysłu i inspektorowie fabryczni wciąż stwierdzają potrzebę owych 500 stóp powietrza, a zarazem niemożność narzucenia ich kapitałowi. W ten sposób uznają, oni w gruncie rzeczy suchoty i inne choroby płucne robotników za niezbędny warunek życia kapitału[230].
Chociaż przepisy ustawy fabrycznej, tyczące wychowania, są naogół bardzo mizerne, jednak uznały one nauczanie początkowe za nieodzowny warunek pracy dzieci[231]. Dodatnie wyniki tych przepisów po raz pierwszy wykazały możność łączenia nauki i gimnastyki[232] z pracą fizyczną, a zatem również pracy fizycznej z nauką i gimnastyką. Inspektorowie fabryczni dowiedzieli się niebawem od nauczycieli, przesłuchiwanych w charakterze świadków, że dziatwa fabryczna, choć w porównaniu ze zwykłymi uczniami szkół dziennych pobiera o połowę mniej nauki, jednak czyni postępy takie same, a czasem większe.
„Sprawa jest prosta. Ci, którzy tylko pół dnia spędzają w szkole, są wciąż świeży i prawie zawsze chętni i zdolni do korzystania z nauki. System półpracy i półszkoły sprawia, że każde z tych zajęć staje się wypoczynkiem i pokrzepieniem po drugiem, a więc system ten jest przystosowany do dziecka o wiele lepiej, aniżeli trwanie bez przerwy jednego z tych zajęć. Chłopiec, który od rana siedzi w szkole, zwłaszcza w upał, nie może spółzawodniczyć ze swym kolegą, który ze świeżym, rzeźkim umysłem przychodzi z pracy“[233]. Dalsze przyczynki można znaleźć w mowie Seniora na kongresie socjologicznym w Edynburgu w r. 1863. Wykazuje on tam między innemi, że nazbyt długi, jednostajny i nieprodukcyjny dzień szkolny dzieci wyższych i średnich klas społeczeństwa niepotrzebnie powiększa pracę nauczycieli, „a zarazem jest trwonieniem czasu, zdrowia i energji dzieci nietylko bez korzyści, lecz nawet z bezwzględną szkodą“[234]. W systemie fabrycznym, jak to Robert Owen wykazywał szczegółowo, kiełkuje zarodek wychowania przyszłego, łączącego dla wszystkich dzieci powyżej pewnego wieku pracę wytwórczą z nauką i gimnastyką, nietylko jako metodę powiększania produkcji społecznej, lecz jako jedyną metodę wytwarzania wszechstronnie rozwiniętych ludzi.
Widzieliśmy już, że wielki przemysł pod względem technicznym obala rękodzielniczy podział pracy z jego dożywotniem przykuciem całego człowieka do pewnej czynności poszczególnej, podczas gdy zarazem kapitalistyczna forma wielkiego przemysłu odtwarza ten podział w jeszcze potworniejszej formie. W fabryce właściwej dzieje się to wskutek przekształcenia robotnika w obdarzony świadomością dodatek do maszyny cząstkowej, wszędzie zaś gdzieindziej poczęści dzięki sporadycznemu stosowaniu maszyn, i pracy maszynowej[235], poczęści dzięki wprowadzeniu pracy kobiecej, dziecięcej i niewykwalifikowani jako nowej podstawy podziału pracy. Sprzeczność między rękodzielniczym podziałem pracy a istotę, wielkiego przemysłu występuje najaw w całej potędze. Wyrazem tej sprzeczności jest między innemi ów przerażający fakt, że znaczna część dzieci, zatrudnionych w nowożytnych fabrykach i rękodzielniach i od wczesnego dzieciństwa przykutych do najprostszych czynności ręcznych, przez lata całe jest przedmiotem wyzysku, nie ucząc się przytem żadnej roboty, któraby ich uzdalniała w przyszłości do pracy chociażby tylko w tej samej rękodzielni lub fabryce.
Naprzykład w angielskich drukarniach książek dawniej, zgodnie z sytemem dawnego rękodzielnictwa i rzemiosła, uczniowie stopniowo przechodzili od prac łatwiejszych do bardziej złożonych. Przechodzili kurs nauki, dopóki nie stawali się wykwalifikowanymi drukarzami. Umiejętność czytania i pisania była dla wszystkich warunkiem wykonywania ich rzemiosła. Wszystko to się zmieniło z wprowadzeniem maszyny drukarskiej. Pracują przy niej dwie kategorje robotników: robotnik dorosły, dozorca maszyny, i chłopiec w wieku przeważnie od lat 11 do 17, którego zajęcie polega wyłącznie na tem, że podkłada arkusz papieru pod maszynę lub wyciąga z pod niej arkusz zadrukowany. Ta męcząca praca trwa, w Londynie zwłaszcza, 14, 15 i 16 godzin bez przerwy w ciągu paru dni tygodnia, a nieraz i 36 godzin zrzędu z dwugodzinną przerwą na sen i posiłek![236]. Wielu chłopców nie umie czytać; są to naogół stworzenia zupełnie zdziczałe i zwyrodniałe. „Przygotowanie się do tej roboty nie wymaga żadnego wykształcenia umysłowego. Mało mają. sposobności do ćwiczenia się w swym zawodzie i jeszcze mniej dla rozwoju umysłowego. Płaca ich, choć względnie wysoka jak na chłopców, nie wzrasta w tym stosunku, w którym oni sami rosną, a znaczna większość ma mało widoków na objęcie lepiej płatnej i bardziej odpowiedzialnej posady dozorcy maszyny, ponieważ na każdą maszynę przypada zaledwie jeden dozorca, a nieraz 4 chłopców“[237]. Zaledwie podrosną o tyle, że stają się nieodpowiedni do tej dziecięcej pracy, t. j. najpóźniej z ukończeniem 17-go roku życia, zwalniają ich z drukarni. Stają się rekrutami przestępczości. Nieliczne próby dostarczenia im gdziekolwiek innego zajęcia rozbiły się o ich ciemnotę, nieokrzesanie, zwyrodnienie fizyczne i duchowe.
To, co mówimy o rękodzielniczym podziale pracy wewnątrz warsztatu, tyczy również podziału pracy wewnątrz społeczeństwa. Dopóki rzemiosło i rękodzielnictwo stanowią ogólną podstawę produkcji społecznej, dopóty wyłączna zależność wytwórcy od poszczególnej gałęzi produkcji rozbicie pierwotnej wielostronności jego zajęcia[238], jest niezbędnym czynnikiem dalszego rozwoju. Każda poszczególna gałąź produkcji znajduje na tej podstawie empirycznie [doświadczalnie] właściwą sobie formę techniczną, doskonali ją powoli, potem zaś raptownie krystalizuje ją, gdy już został osiągnięty pewien szczebel dojrzałości. Tu i owdzie zachodzą zmiany, które zawdzięczać należy bądź nowym materjałom pracy, dostarczanym przez handel, bądź stopniowemu przekształcaniu narzędzia pracy. Ale i to narzędzie, skoro tylko osiągnie kształt właściwy, wskazany przez doświadczenie, wnet zastyga w tym kształcie, jak o tem świadczy fakt, że nieraz przez całe tysiącolecia przechodzi bez zmiany z pokolenia na pokolenie.
Jest rzeczą charakterystyczną, że aż do 18-go wieku poszczególne rzemiosła zwały się misterjami (mystéres — tajemnice), w których mrok przenikać mógł jedynie wtajemniczony w ich praktykę i wiedzę zawodową[239]. W sławnej „Livre des mètiers“ [„Księdze rzemiosł“] Etienne’a Boileau znajdujemy między innemi przepis, że czeladnik, przyjmowany do grona majstrów, winien składać przysięgę, że „braci swych kochać będzie miłością braterską, że wspierać ich będzie, każdego w jego rzemiośle, że tajemnicy zawodowej samowolnie nie zdradzi“.
Wielki przemysł zdarł zasłonę, która ukrywała przed okiem ludzi ich własny społeczny proces produkcji i każdą z pomiędzy różnych, samorzutnie wyodrębnionych gałęzi produkcji czyniła zagadką dla innych zawodów, a nawet i dla jednostki, wtajemniczonej w dany zawód. Zasada wielkiego przemysłu, aby każdy proces produkcji, rozpatrywany sam w sobie i zrazu bez związku z wykonywującą go dłonią ludzką, rozłożyć na składające go ruchy, zasada ta stworzyła całą naukę technologji nowożytnej. Pstre, napozór niepowiązane ze sobą i skostniałe formy społecznego procesu produkcji ustąpiły miejsca świadomym i planowym zastosowaniom nauk przyrodniczych, systematycznie zróżniczkowanym w zależności od zamierzonego wyniku użytecznego.
Technologja wykryła również owe nieliczne, główne, zasadnicze formy ruchu, w których z konieczności dokonywa się wszelka czynność wytwórcza ciała ludzkiego, pomimo całej różnorodności stosowanych narzędzi; podobnie mechanika, pomimo największej zawiłości maszyn, nie łudzi się co do tego, że polegają one na stałem powtarzaniu prostych środków mechanicznych.
Przemysł nowożytny nigdy nie uważa i nie uznaje istniejącej formy procesu produkcji za ostateczną. Jego podstawa techniczna jest więc rewolucyjna, podczas gdy podstawa wszystkich poprzednich sposobów produkcji była z natury swej konserwatywna[240]. Zapomocą maszyn, procesów chemicznych i innych metod przekształca on nieustannie techniczną, podstawę produkcji, a wraz z nią, funkcje robotników i społeczny układ procesu pracy. Dzięki temu rewolucjonizuje on również stale podział procesu w społeczeństwie i przerzuca nieustannie masy kapitału i masy robotnicze z jednej gałęzi produkcji do drugiej.
Natura wielkiego przemysłu wymaga zatem zmian w pracy, zmienności funkcyj i wszechstronnej ruchliwości robotnika. Z drugiej strony wielki przemysł odtwarza w formie kapitalistycznej dawny podział pracy z jego skostniałemi specjalnościami. Widzieliśmy, jak to bezwzględne przeciwieństwo odbiera robotnikowi spokój, równowagę i pewność bytu, jak zagraża mu nieustannie, że wydrze mu z rąk środki pracy, a przez to i środki utrzymania[241], że jego czynność cząstkową, a przez to i jego samego uczyni zbytecznym; widzieliśmy, jak przeciwieństwo to powołuje do życia potworną rezerwową armję przemysłu, utrzymywaną w nędzy, aby była w każdej chwili gotowa uczynić zadość zapotrzebowaniu kapitału; jak znajduje ujście w nieustannem dziesiątkowaniu klasy robotniczej, w niesłychanem marnotrawieniu sił roboczych i w spustoszeniach anarchji społecznej, która z każdego postępu ekonomicznego czyni plagę społeczeństwa. To ujemna strona medalu.
Lecz jeżeli zmienność pracy dotychczas działa tylko nakształt potężnego prawa przyrody i toruje sobie drogę z niszczącą siłą żywiołową prawa przyrody, druzgoczącego wszelkie napotykane przeszkody[242], to wielki przemysł poprzez same swe katastrofy czym sprawą, życia lub śmierci uznanie zmienności prac, a przeto możliwie najszerszej wielostronności robotników, za ogólne prawo produkcji społecznej, oraz przystosowanie istniejących warunków do normalnego urzeczywistnienia tego prawa. Wielki przemysł czyni również sprawą życia i śmierci zastąpienie potwornie licznej, wynędzniałej ludności robotniczej, trzymanej w rezerwie, aby czynić zadość zmiennym potrzebom wyzysku kapitalistycznego, przez bezwzględną zdolność człowieka do sprostania zmiennym wymaganiom pracy, i zastąpienie osobnika cząstkowego, będącego tylko uosobieniem jakiejś cząstkowej czynności społecznej, przez jednostkę wielostronnie rozwiniętą, dla której różne funkcje społeczne są jej kolejno po sobie następującemu zatrudnieniami.
Jednym z czynników tego przewrotu, wyrastających żywiołowo na podłożu wielkiego przemysłu, są szkoły politechniczne i rolnicze, innym czynnikiem są dokształcające szkoły zawodowe, w których dzieci robotników uczą się nieco technologji oraz praktycznej umiejętności posługiwania się różnemi narzędziami produkcji. Gdy dotychczas ustawodawstwo fabryczne z trudem zdobyło na kapitale tylko to pierwsze nędzne ustępstwo, że nauka elementarna została powiązana z pracą fabryczną„ to nie ulega wątpliwości, że poniechybnem zdobyciu władzy politycznej przez klasę robotniczą również nauka technologji, teoretyczna i praktyczna, zdobędzie należne sobie miejsce w szkołach robotniczych. Nie ulega również najmniejszej wątpliwości, że kapitalistyczna forma produkcji i odpowiadające jej ekonomiczne stosunki robotnicze są jaskrawem przeciwieństwem tych zaczynów przełomowych oraz ich celu, zniesienia dawnego podziału pracy. Lecz rozwój sprzeczności danej historycznej formy produkcji jest jedyną drogą dziejową jej rozkładu i powstania formy nowej[243]. „Ne sutor supra crepidam!“ [„Pilnuj szewcze kopyta!“] — ten szczyt mądrości rzemieślniczej stał się przeraźliwem głupstw, em od chwili, gdy zegarmistrz Watt wynalazł maszynę parową, fryzjer Arkwright — przędzarkę o ruchu ciągłym, a złotnik Fulton — okręt parowy[244].
Dopóki ustawodawstwo fabryczne normuje pracę w fabrykach, rękodzielniach i t. d., dopóty uchodzi ono zrazu tylko za interwencję w prawa wyzysku kapitalistycznego. Natomiast wszelki przepis, normujący tak zwaną pracę chałupniczą[245], uznawany jest natychmiast za bezpośrednie wtargnięcie w dziedzinę „patria potestas“ [władzy ojcowskiej], czyli w rozumieniu nowożytnem, władzy rodzicielskiej, za krok, przed którym czuły parlament angielski długo obłudnie się wzdragał. Aż wreszcie siła faktów zmusza, go do uznania, że wielki przemysł wraz z podstawą gospodarczą dawnego bytu rodzinnego i odpowiadającą mu pracą rodzinną niszczy i dawne stosunki rodzinne. Prawo dziecka musiało być proklamowane.
„Niestety“, czytamy w zakończeniu sprawozdania „Children’s Employment Commission“ z r. 1866, „ze wszystkich świadectw wynika jasno, że dzieci płci obojga przed nikim tak bardzo nie potrzebują obrony, jak przed własnymi rodzicami“. System nieokiełznanego wyzysku pracy dziecięcej wogóle, pracy domowej w szczególności „utrzymuje się dzięki temu, że rodzice posiadają nad swemi młodemi delikatnemi latoroślami władzę nieograniczoną i zgubną, nie znającą wędzidła ani kontroli... Rodzice nie powinni posiadać nad dziećmi władzy tak bezwzględnej, aby przekształcać je mogli poprostu w maszyny, mające wyrabiać dla nich taką a taką sumę płacy tygodniowej... Dzieci i młodociani mają prawo do ustawodawczej ochrony przed nadużyciami władzy ojcowskiej, które niszczą przedwcześnie ich siłę fizyczną, a zarazem spychają je na najniższe szczeble rozwoju umysłowego i moralnego“[246].
Jednakowoż wcale nie nadużycie władzy ojcowskiej stworzyło bezpośredni lub pośredni wyzysk niedojrzałych sił roboczych przez kapitał, lecz wręcz przeciwnie, wyzysk kapitalistyczny, pozbawiając władzę ojcowską jej naturalnej podstawy gospodarczej, uczynił ją nadużyciem.
Jakkolwiek przerażającym i odrażającym jest obraz rozkładu dawnego bytu rodzinnego w ustroju kapitalistycznym, niemniej jednak wielki przemysł, który kobietom oraz młodzieży i dzieciom płci obojga wyznacza, poza sferą życia domowego, rozstrzygającą rolę w społecznie zorganizowanym procesie produkcji, stwarza w ten sposób nowe podłoże gospodarcze dla wyższej formy rodziny i stosunku między płciami. Byłoby oczywiście równą niedorzecznością uważać germańsko-chrześcijańską formę rodziny za absolutną, jak uważać za nią formę starorzymską, lub starogrecką, lub wschodnią, które to formy są zresztą kolejnemi ogniwami rozwoju dziejowego. Jest rzeczą niemniej oczywistą, że formowanie zbiorowego personelu pracy z jednostek różnej płci i różnego wieku, choć w swej żywiołowej, brutalnej, kapitalistycznej formie, gdzie robotnik istnieje dla procesu produkcji, a nie proces produkcji dla robotnika, jest niewątpliwie rozsadnikiem zepsucia i niewolnictwa, to jednak w odpowiednich warunkach musi przeciwnie stać się podstawą dalszego rozwoju człowieka[247][248].
Konieczność rozszerzenia ustawy fabrycznej, która powstała jako ustawa wyjątkowa, tycząca jedynie przędzalń i tkalń, owych pierwowzorów produkcji maszynowej, na całość produkcji społecznej wynika, jak widzieliśmy, z rozwoju dziejowego wielkiego przemysłu, na którego podwalinach tradycyjne formy rękodzielnictwa, rzemiosła i chałupnictwa rewolucjonizują się całkowicie: rękodzielnia wciąż przekształca się w fabrykę, rzemiosło w rękodzielnię, aż wreszcie dziedziny rzemiosła i chałupnictwa niemal błyskawicznie przeobrażają się w jakoweś nędzne spelunki, w których wszelkie potworności kapitalistycznego wyzysku odbywają swe orgje rozpasane. Dwie okoliczności odgrywają tu wreszcie decydującą rolę: po pierwsze wciąż ponawiane doświadczenie, które wykazuje, że skoro kapitał poczyna podlegać kontroli państwowej tylko na oddzielnych odcinkach obwodu społecznego, to stara się wynagrodzić to sobie bez miary na innych odcinkach[249]; powtóre, lament samych kapitalistów, upominających się o równość warunków konkurencji, to znaczy o jednakowe granice wyzysku pracy[250].
Wysłuchawszy dwóch westchnień serdecznych w tej sprawie. Panowie W. Cooksley (fabrykanci gwoździ, łańcuchów i t. d. w Brystolu) wprowadzili dobrowolnie w swem przedsiębiorstwie ustawę fabryczną. „Ponieważ jednak w sąsiednich zakładach trwa dawny system pracy nieunormowanej, więc są oni wystawieni na tę niesprawiedliwość, że ich młodociani robotnicy bywają zwabiani (enticed) do pracy po 6 wieczór w innem miejscu. Wyrządzają nam w ten sposób, twierdzą oni oczywiście, krzywdę i szkodę, wyczerpując część siły roboczej naszych chłopców, z której korzyść winna nam w całości przypadać“[251]. Pan John Simpson (fabrykant torebek i pudełek papierowych w Londynie) oświadcza komisarzom z „Children’s Employment Commission“, że „gotów jest podpisać wszelką petycję o wprowadzenie ustawy fabrycznej. Przy obecnym stanie rzeczy nie daje mu spokoju wieczorami („he always felt restless at night“), po zamknięciu jego warsztatu, myśl o tem, że inni każą pracować dłużej, i sprzątają mu zamówienia z przed nosa“[252]. „Byłoby niesprawiedliwością względem większych pracodawców“, powiada w ostatecznym wywodzie „Children’s Employment Commission“, „poddawać ich fabryki przepisu ustawy, podczas gdy w tej samej gałęzi przemysłu drobne zakłady nie podlegają żadnemu ustawowemu ograniczeniu czasu pracy. Do niesprawiedliwości nierównych warunków konkurencji w dziedzinie czasu pracy, która zachodziłaby w razie dalej trwającego wyłączania małych warsztatów, dołączyłoby się upośledzenie wielkich fabrykantów również pod tym względem, że podaż pracy kobiecej i młodocianej kierowałaby się do warsztatów, oszczędzonych przez ustawę. Wreszcie byłoby to bodźcem do pomnażania liczby warsztatów drobnych, które prawie bez wyjątku najmniej sprzyjają zdrowiu, dobrobytowi, oświacie i ogólnej poprawie bytu ludu“[253].
„Children's Employment Commission“ [komisja, wyłoniona w r. 1862 do zbadania sprawy pracy dziecięcej] w konkluzji swego sprawozdania z r. 1866 proponuje, aby rozszerzyć działanie ustawy fabrycznej na przeszło 1.400.000 dzieci, młodocianych i kobiet, z których połowa mniej więcej jest przedmiotem wyzysku w drobnym przemyśle i w chałupnictwie[254]. „Gdyby parlament“, twierdzi ona, „przyjął nasz wniosek w całej rozciągłości, to bez wątpienia tego rodzaju ustawa miałaby wpływ dobroczynny, nietylko na robotników młodocianych i wątłych, którymi się przedewszystkiem zajmuje, lecz również na cały ogół dorosłych robotników, którzy są objęci zakresem jej działania bezpośrednio (kobiety) lub pośrednio (mężczyźni). Ustawa narzuciłaby im regularny i umiarkowany czas pracy; zachowałaby i powiększyłaby zasób ich sił fizycznych, od którego tak bardzo zależy dobrobyt ich własny i całego kraju; ochroniłaby dorastające pokolenie od nadmiernej pracy w wieku młodocianym, powodującej ruinę zdrowia i przedwczesny zanik sił; dałaby wreszcie możność pobierania nauki elementarnej przynajmniej dzieciom do lat 13, a przez to samo położyłaby kres tej niesłychanej ciemnocie, która tak dokładnie została opisana w sprawozdaniach komisji i o której niepodobna myśleć bez dotkliwego bólu i głębokiego poczucia upokorzenia narodowego“[255].
Już w roku 1840 zamianowano komisję parlamentarną, do zbadania sprawy pracy dzieci. Jej sprawozdanie z roku 1842, według słów N. W. Seniora, odsłoniło „najstraszliwszy obraz chciwości, samolubstwa i okrucieństwa kapitalistów i rodziców, oraz nędzy, zwyrodnienia i zagłady dziatwy i młodzieży, jaki kiedykolwiek widziano na świecie... Łudzimy się może, że owe opisy pełne grozy są obrazem epoki już minionej? Niestety, leżą przed nami sprawozdania o tem, że okropności te trwają w całej pełni nadal. Broszura, wydana przed dwoma laty przez Hardwicke’a, stwierdza, że nadużycia, napiętnowane w r. 1842, i dziś jeszcze (w r. 1863) kwitną w najlepsze... Owo sprawozdanie (z r. 1842) przez lat 20 nie zwróciło niczyjej uwagi, a przez ten czas dzieciom owym, które wyrosły, nie poznawszy niezłego, co zowiemy moralnością, ani też nauki szkolnej, religji lub przyrodzonego ciepła rodzinnego — dzieciom owym pozwolono stać się rodzicami dzisiejszego pokolenia“[256].
Przez ten okres sytuacja społeczna uległa zmianie. Parlament nie poważył się odrzucić żądań komisji z r. 1862, jak to uczynił był z żądaniami komisji z r. 1842. To też już w r. 1864, choć komisja podówczas ogłosiła drukiem zaledwie część swych sprawozdań, rozciągnięto zakres ustaw, tyczących dotychczas przemysłu włókienniczego, na przemysł ceramiczny (razem z garncarstwem), na wyrób tapet, zapałek, nabojów, kapiszonów i postrzyganie aksamitu. W mowie tronowej z 5 lutego roku 1867 ówczesny gabinet torysowski zapowiedział wniesienie dalszych billów [projektów ustaw], opartych na wnioskach komisji, która tymczasem w r. 1866 zakończyła swą pracę.

15 sierpnia 1867 otrzymał sankcję królewską „Factory Acts Extension Act“ [ustawa o rozszerzeniu ustawy fabrycznej], a 21 sierpnia „Workshops’ Regulation Act“ [ustawa o pracy w warsztatach]; pierwsza z tych ustaw normuje pracę w wielkim przemyśle, druga — w drobnym.
„Factory Acts Extension Act“ obejmuje wielkie piece, huty żelaza i miedzi, odlewnie, fabryki maszyn, „warsztaty wyrobów metalowych, fabryki gutaperki, papieru, szkła, tytoniu, dalej drukarnie, introligatornie i wogóle wszystkie warsztaty przemysłowe, gdzie 50 lub więcej osób zatrudnionych jest równocześnie przez conajmniej 100 dni na rok[257][258].
Aby dać pojęcie o tem, jak się rozszerzyła dziedzina, objęta działaniem tej ustawy, cytuję tu parę ustalonych w niej definicyj:
Rzemiosło (handicraft) ma (w niniejszej ustawie) oznaczać: wszelką, pracę ręczną, wykonywaną jako zawód, czyli w celu zarobku dla lub w związku ze sporządzeniem, przekształceniem, upiększeniem, naprawieniem lub wykończeniem jakiegokolwiek wyrobu, lub jego części, przeznaczonego na sprzedaż.
Warsztat ma oznaczać: jakąkolwiek izbę lub miejsce, przykryte albo pod golem niebem, gdzie „rzemiosło“ wykonywane jest przez jakiekolwiek dziecko, robotnika młodocianego lub kobietę, i gdzie ten, który zatrudnia owo dziecko, młodocianego lub kobietę, posiada prawo wstępu i dozoru.
Zatrudniony ma oznaczać: czynny w „rzemiośle“, za płacę lub bezpłatnie, pod zwierzchnością majstra, lub też jednego z rodziców, zgodnie z poniższem określeniem szczegółowem.
Rodzic (parent) ma oznaczać: ojca, matkę, opiekuna lub inne osoby, których opiece lub kurateli powierzone jest jakiekolwiek... dziecko lub robotnik młodociany“.
Art. 7, traktujący o karach za zatrudnianie dzieci, młodocianych i kobiet wbrew przepisom tej ustawy, karze grzywnami nietylko właściciela warsztatu, bez względu na to, czy jest jednem z rodziców, czy też nie, lecz również „rodziców i inne osoby, sprawujące opiekę nad dzieckiem, młodocianym lub kobietą, albo też ciągnące bezpośrednią korzyść z ich pracy“.
„Factory Acts Extension Act“, tyczący wielkich przedsiębiorstw, różni się na swą niekorzyść od ustawy fabrycznej mnóstwem nędznych wyjątków i tchórzliwych kompromisów z kapitalistami.
„Workshops’ Regulation Act“, mizerny we wszystkich swych szczegółach, pozostał martwą literą w ręku władz miejskich i lokalnych, którym powierzono jego wykonanie. Gdy w r. 1871 parlament pozbawił władze samorządowe tych pełnomocnictw i powierzył je inspektorom fabrycznym, których zakres dozoru za jednym zamachem powiększono o przeszło 100 tysięcy warsztatów, w tem 300 samych cegielń, to personel inspekcyjny, i tak już wszakże o wiele za szczupły, najtroskliwiej pomnożono zaledwie o 8 asystentów[259].

W tem ustawodawstwie angielskiem z r. 1867 uderza więc z jednej strony to, że parlament klas posiadających był bądź co bądź zmuszony w zasadzie uchwalić tak niezwykłe i rozległe środki zapobiegawcze przeciwko nadużyciom wyzysku kapitalistycznego, z drugiej strony — połowiczność, niechęć i nieuczciwość, z jaką w rzeczywistości środki te wprowadzał w życie.
Komisja śledcza z r. 1862 zaproponowała również nowy regulamin dla górnictwa, przemysłu, który tem się różni od wszystkich innych, że w nim interesy właścicieli ziemskich zbiegają się z interesami kapitalistów-przemysłowców. Przeciwieństwo tych obu interesów sprzyjało ustawodawstwu społecznemu; natomiast brak tego przeciwieństwa w górnictwie tłumaczy nam mitręgę i szykany ustawodawstwa górniczego.
Komisja śledcza z r. 1840 dokonała rewelacyj tak strasznych i oburzających i wywołała taki skandal wobec całej Europy, że parlament musiał uspokoić swe sumienie zapomocą „Mining Act“ [ustawy górniczej] z r. 1842, w której poprzestał na zakazie pracy pod powierzchnią ziemi kobiet i dzieci do lat 10.
Potem, w r. 1860, nastąpił „Mines Inspection Act“ [ustawa o inspekcji górniczej], który poddał kopalnie dozorowi umyślnie w tym celu mianowanych urzędników państwowych. Ustawa ta ponadto zakazała pracy chłopców od lat 10 do 12, z wyjątkiem posiadających świadectwo ukończenia szkoły, lub też uczęszczających do szkoły przez pewną liczbę godzin. Ustawa ta pozostała nawksroś martwą literą z powodu śmiesznie małej liczby mianowanych inspektorów, szczupłości ich pełnomocnictw, oraz z innych przyczyn, które bliżej wyjaśnimy w dalszym ciągu dzieła.
Jedną z najświeższych „błękitnych ksiąg“, tyczących górnictwa, jest „Report from the Select Committee on Mines, together with... Evidence, 23 July 1866“. Jest to dzieło komisji, złożonej z członków Izby Gmin i upoważnionej do wzywania i do przesłuchiwania świadków; gruby tom in folio, w którym właściwy „report“ [sprawozdanie] zajmuje zaledwie 5 wierszy druku tej treści: komisja nie może nic powiedzieć i musi przesłuchać jeszcze więcej świadków! Resztę księgi wypełniają zeznania świadków.
Sposób przesłuchiwania świadków przypomina owe cross examinations [krzyżowe badania] przed sądami angielskiemi, gdzie adwokat, zapomocą bezczelnych, dwuznacznych, krzyżowych i podstępnych pytań, stara się zbić z tropu świadka i przeinaczyć znaczenie jego słów. Adwokatami są tu sami członkowie parlamentarnej komisji śledczej, wśród których nie brak właścicieli: kopalń i przedsiębiorców górniczych; świadkami są górnicy, przeważnie z kopalń węgla. Cała ta komedja jest zbyt charakterystyczna dla ducha kapitału, aby nie podać tu z niej niektórych wyciągów. Dla łatwiejszej orjentacji podaję wyniki badań i t. d. według rubryk. Przypominam, że pytanie, wraz z obowiązkową odpowiedzią, opatrzone bywa w błękitnych księgach angielskich numerem, i że świadkami, których zeznania są tu przytaczane, są robotnicy z kopalń węgla.
1) Zatrudnianie w kopalniach chłopców od dziesiątego roku życia. Praca wraz z obowiązkową drogą do kopalni i z powrotem trwa zazwyczaj 14—15 godzin, niekiedy nawet dłużej, od 3, 4, 5 rano do 4 lub 5 wieczór (Nr.Nr. 6, 452, 83). Robotnicy dorośli pracują na dwie zmiany po 8 godzin, ale dla chłopców takiej zmiany niema, a to dla zaoszczędzenia kosztów (Nr.Nr. 80, 203, 204). Młodsi chłopcy używani są przeważnie do otwierania i zamykania drzwi w różnych oddziałach kopalni, starsi do ciężkiej roboty, przewozu węgla i t. d. (Nr.Nr, 122, 739, 1747). Ów długi, pod ziemią spędzany dzień roboczy trwa do lat 18—22, t. j. do momentu, gdy następuje przejście do właściwej roboty górnika (Nr. 161). Dzieci i młodociani muszą, dziś gorzej harować, niż kiedykolwiek dawniej (Nr.Nr. 1663—1667). Górnicy prawie jednogłośnie domagają, się ustawy parlamentarnej, zakazującej pracy w kopalniach dzieciom do lat 14. I oto Hussey Vivian (sam będący przedsiębiorcą górniczym) zapytuje: „Czyż żądanie to nie jest zależne od mniejszego lub większego ubóstwa rodziców?“ — a Mr. Bruce: „Czyżby to nie było zbyt surowe, aby w razie śmierci lub kalectwa ojca, odbierać rodzinie to źródło dochodów?... a przecież musi być jakaś norma jednakowa dla wszystkich... Czy chcecie w każdym wypadku zabronić zatrudniania pod ziemią dzieci do lat 14?“. Odpowiedź: „W każdym wypadku“ (Nr.Nr. 107—110). Vivian: „Gdyby praca w kopalniach była zakazana przed ukończeniem lat 14, to czy rodzice nie posyłaliby dzieci do fabryk i t. d.? Naogół, nie (Nr. 174). Robotnik: „Otwieranie i zamykanie drzwi wydaje się łatwe. Jest to robota bardzo męcząca. Nie mówiąc już o nieustannym przeciągu, chłopiec jest jak uwięziony, równie dobrze, jakgdyby go wpakowano do ciemnego karceru. Burżua Vivian: „Czyż chłopiec nie może czytać, odbywając swą wartę przy drzwiach, jeżeli ma latarkę? — Najpierw musiałby sobie kupować świece. Ale i tak nie pozwolonoby mu na to. Jest on tam poto, aby pilnować swej roboty, aby spełniać swój obowiązek. Nie widziałem nigdy, aby chłopiec czytał w kopalni“ (Nr.Nr. 141—160).
2) Wychowanie. Górnicy domagają się ustawy o przymusowem nauczaniu dzieci, jak w fabrykach. Oświadczają oni, że przepisy ustawy z r. 1860, wymagające świadectwa szkolnego przy zatrudnianiu chłopców od lat 10 do 12, nie odnoszą żadnego skutku. „Karne“ badanie ze strony kapitalistycznych sędziów śledczych zakrawa tu na kpiny (Nr. 115). „Czy ustawa jest bardziej potrzebna przeciw rodzicom, czy przeciw przedsiębiorcom? — przeciw jednym i drugim“ (Nr. 116). „Ale więcej przeciw pierwszym czy przeciw drugim? — Jak mam na to odpowiedzieć?“ (Nr. 137). „Czy przedsiębiorcy wykazują jakąkolwiek dążność do stosowania godzin pracy do nauki szkolnej? — Nie, nie skracają nigdy czasu pracy w tym celu“ (Nr. 211). „Czy górnicy uzupełniają później braki swego wychowania? — Naogół stają się gorsi, nabierają złych nałogów, oddają się pijaństwu, karciarstwu i t. d., i wykolejają się zupełnie“ (Nr. 109). „Dlaczego nie posyłacie dzieci do szkół wieczornych? — W większej części okręgów węglowych wcale ich niema. Tam, gdzie są, niektórzy chłopcy chcieliby uczęszczać do nich, ale są, tak wyczerpani długą, pracą, nadmierną, że oczy im się kleją ze znużenia“. „A więc“, wnioskuje burżua, jesteście przeciw wychowaniu? — Jako żywo, nie, ale i t. d.“ (Nr. 443). „Czy właściciele kopalń i t. d. nie są obowiązani, w myśl ustawy z r. 1860, żądać świadectw szkolnych, gdy zatrudniają dzieci w wieku od lat 10 do 12? — Według ustawy tak, ale przedsiębiorcy tego nie czynią“ (Nr. 444). „Zdaniem Waszem, ten przepis ustawy nie jest naogół wykonywany? — Wcale nie jest wykonywany“ (Nr. 717). „Czy górnicy bardzo się interesują tą sprawą (wychowania)? — Znaczna większość“ (Nr. 718). „Czy bardzo im zależy na wykonywaniu ustawy? — Znacznej większości“ (Nr. 720). „Czemuż więc nie narzucają jej wykonywania? Niejeden robotnik odmówiłby chętnie roboty chłopakowi, nie mającemu świadectwa szkolnego, ale sam stałby się w ten sposób człowiekiem zanotowanym (a marked man)“ (Nr. 721). „Zanotowanym przez kogo? — Przez swego pryncypała“ (Nr. 722). „Chybaż nie wierzycie w to, aby przedsiębiorcy kogo prześladowali za posłuszeństwo ustawie? — Myślę, że uczyniliby to“ (Nr. 723). „Czyście słyszeli o tem, aby kiedy robotnik odmówił dawania roboty chłopcu w Wieku lat 10—12, nie umiejącemu czytać, ani pisać? — To nie jest pozostawione wyborowi robotnika“ (Nr. 1634). „Żądacie, aby wdał się w to parlament? — Jeżeli chodzi o to, aby zdziałać coś skutecznego dla wychowania dzieci górników, to należy uczynić je przymusowem zapomocą ustawy parlamentarnej“ (Nr. 1636). „Czy ma to tyczyć dzieci wszystkich robotników Wielkiej Brytanji, czy tylko dzieci górników? — Jestem tutaj, aby mówić w imieniu górników“ (Nr. 1638). „Dlaczego mamy wyróżniać dzieci górników z pomiędzy innych? Bo stanowią wyjątek“ (Nr. 1639). „Pod jakim względem? — Pod względem fizycznym“ (Nr. 1640). „Czemuż wychowanie miałoby przedstawiać większą wartość dla synów górników, niż dla chłopców z innych klas? — Tego nie mówię, aby miało dla nich większą wartość, ale wskutek przepracowania w kopalniach mają oni mniejsze widoki pobierania nauki w szkołach dziennych i niedzielnych“ (Nr. 1644). „Nieprawdaż, niepodobna tego rodzaju kwestyj traktować w sposób bezwzględny?“ (Nr. 1646). „Czy w okręgach jest dosyć szkół? — Nie“ (Nr. 1647). „Gdyby państwo zażądało, aby każde dziecko było posyłane do szkoły, to skąd miałyby się wziąć szkoły dla wszystkich dzieci? — Sądzę, że skoro okoliczności zmuszą do tego, to i szkoły zostaną urządzone. Znaczna większość nietylko dzieci, ale nawet górników dorosłych nie umie czytać ani pisać“ (Nr.Nr. 705, 726).
3) Praca kobieca. Wprawdzie od r. 1842 robotnice nie pracują pod ziemią, ale pracują na powierzchni ziemi przy ładowaniu węgla i t. d., dźwiganiu kuf na wagony kolejowe i do kanałów, przy sortowaniu i t. d. Zatrudnienie kobiet bardzo wzrosło w ciągu ostatnich 3—4 lat (Nr. 1727). Są to przeważnie żony, córki lub wdowy górników, w wieku od lat 12 do 50 — 60 (Nr.Nr. 645, 1779, 648). „Cóż myślą górnicy o zatrudnieniu kobiet w kopalniach? — Naogół potępiają je“. „Dlaczego? — Bo uważają je za poniżające dla tej płci“ (Nr. 649). „Czy mają one odrębną odzież? — Tak... Noszą coś w rodzaju męskiego ubioru. W wielu wypadkach tłumi to wszelkie poczucie wstydu. Niektóre kobiety palą. Robota ich jest równie brudna, jak w samej kopalni. Wiele jest śród nich kobiet dzietnych, które nie mogą wypełniać swych obowiązków macierzyńskich“ (Nr. 651 i nast., Nr. 709). „Czy wdowy mogą gdzieindziej znaleźć zajęcie równie popłatne (8 — 10 szylingów tygodniowo)? — Nic o tem nie mogę powiedzieć“ (Nr. 709). „A jednak jesteście zdecydowani (kamienne serce!) pozbawić ich tego utrzymania? — Z pewnością“ (Nr. 710). „Skąd taki nastrój? — Według powszechnego mniemania, praca ta poniża kobiety, a my, górnicy, mamy zbyt wiele szacunku dla płci pięknej, aby skazywać ją na pracę w kopalni... praca ich przeważnie jest bardzo ciężka. Wiele z tych dziewczyn przenosi po 10 tonn dziennie“ (Nr. 1715, 1717). „Gzy sądzicie, że robotnice w kopalniach są bardziej zepsute od robotnic fabrycznych? — Procent zepsutych jest większy, niż wśród dziewczyn fabrycznych“ (Nr. 1731). „Ale jesteście niezadowoleni również ze stanu moralności w fabrykach? — Nie“ (Nr. 1733). „Czy chcecie zabronić pracy kobiecej i w fabrykach? — Nie, nie chcę tego“ (Nr. 1734). „Dlaczegóż nie? — Ta praca jest przyzwoitsza i stosowniejsza dla płci kobiecej“ (Nr. 1735). „Jednak sądzicie, że jest szkodliwa dla ich moralności? — Nie, o wiele mniej niż praca w kopalni. Zresztą, chodzi mi nietylko o motywy moralne, ale również o fizyczne i społeczne. Obniżenie społecznego poziomu dziewczyn jest wręcz straszne. Gdy te 400—500 dziewczyn zostają żonami górników, to mężowie ich cierpią bardzo z powodu tego upadku, i gna to ich z domu do szynku“ (Nr. 1736). „Ale czyż to samo nie tyczy kobiet, pracujących w przemyśle żelaznym? — Nie mogę mówić w imieniu innych zawodów“ (Nr. 1737). „Ale co za różnica pomiędzy kobietami, zatrudnionemi w przemyśle żelaznym, a zatrudnionemi w kopalniach? — Nie zajmowałem się tą sprawą“ (Nr. 1740). „Czy możecie znaleźć różnicę pomiędzy tą kategorją a tamtą? — Nie doszedłem do żadnych wniosków w tej sprawie, ale, odwiedzając dom za domem, poznałem haniebny stan rzeczy w naszym okręgu“ (Nr. 1741). „Czy nie mielibyście wielkiej chęci znieść pracę kobiecą wszędzie tam, gdzie ona poniża kobietę? — Tak... najlepszych uczuć Anglik uczy się od swej matki“ (Nr. 1750). „Ale przecież to tyczy również pracy kobiet na roli? — Tam praca trwa tylko przez dwie pory roku, a u nas pracują one przez wszystkie cztery pory. (Nr. 1751). Nieraz pracują dniem i nocą, przemoczone do nitki, co niszczy ich organizm i rujnuje ich zdrowie“. „Nie studjowaliście wogóle tej sprawy (mianowicie pracy kobiecej)? — Rozglądałem się dokoła i tyle mogę powiedzieć, że nigdzie nic nie widziałem, coby dało się porównać ze skutkami pracy kobiecej w kopalniach węgla. Jest to praca męska, i to praca dla silnych mężczyzn (Nr.Nr. 1753, 1793, 1794). Lepsza część górników, która pragnie się wznieść na wyższy poziom życia i obyczajów, nietylko nie znajduje pomocy u swych żon, lecz przez nie pogrąża się jeszcze głębiej“ (Nr. 1808).
Po dalszych krzyżowych pytaniach burżujów; wreszcie wychodzi najaw tajemnica ich „spółczucia“ dla wdów, biednych rodzin i t. d. „Właściciel kopalni powierza zwierzchni dozór nad nią pewnym panom, którzy, chcąc zasłużyć na jego uznanie, starają się urządzać wszystko jak najoszczędniej; dziewczyny zaś dostają dziennie od 1 szylinga do 1 szylinga 6 pensów tam, gdzie mężczyzna musiałby otrzymać 2 szylingi 6 pensów“ (Nr. 1816).
4) Sądy przysięgłych dla oglądu zwłok. „W sprawie badania zwłok przez biegłych, czy w waszych okręgach robotnicy są zadowoleni z procedury sądowej, gdy zachodzą nieszczęśliwe wypadki? — Nie, nie są zadowoleni“ (Nr. 360). „Dlaczego? — Zwłaszcza dlatego, że na przysięgłych powołują ludzi, którzy nie mają pojęcia o kopalniach. Robotników nigdy nie powołują, chyba na świadków. Naogół biorą na przysięgłych okolicznych sklepikarzy, którzy są pod wpływem właścicieli kopalń, swych klientów, i nie rozumieją nawet technicznych wyrażeń świadków. Domagamy się, aby górnicy wchodzili w skład przysięgłych. Zazwyczaj orzeczenie przysięgłych stoi w sprzeczności z zeznaniami świadków“ (Nr. 361, 364, 366, 368, 371, 375). „Czyż przysięgli nie powinni być bezstronni? — Tak“. „Czy robotnicy byliby bezstronni? — Nie widzę przyczyn, dla których nie mieliby być bezstronni. Z pewnością, lepiej znają się na rzeczy“. „A czyż nie byliby skłonni do uchwalania, w interesie robotników, zbyt surowych, niesłusznych wyroków? — Nie, nie sądzę“ (Nr.Nr. 378, 379, 380).
5) Fałszywe miary i wagi i t. d. Robotnicy domagają się płac tygodniowych zamiast dwutygodniowych, mierzenia na wagę zamiast na objętość kuf, ochrony przed stosowaniem fałszywych wag — i t. d. „Jeżeli kufy zostają podstępnie powiększone, to przecież robotnik może porzucić kopalnię za dwutygodniowem wypowiedzeniem? — Ale, gdy uda się w inne miejsce, spotka go to samo“ (Nr. 1071). „Ale może przecież opuścić miejsce, gdzie dzieje się ta niesprawiedliwość? — Panuje ona powszechnie“ (Nr. 1072). „Ale robotnik może porzucić swą każdorazową posadę, ze dwutygodniowem wypowiedzeniem? — Tak“ (Nr. 1073). Sprawa pogrzebana!
6) Inspekcja górnicza. Wypadki nieszczęśliwe, spowodowane przez wybuchy gazów, nie są jedynem złem, od którego cierpią górnicy. „Mamy niemniejsze powody do uskarżania się na wentylację kopalń węgla, tak złą, że ludzie zaledwie oddychać tam mogą; stają się oni przez to niezdolni do jakiejkolwiek pracy. Naprzykład właśnie teraz w tej części kopalni, gdzie ja pracuję, zabójcze powietrze nabawiło wielu ludzi obłożnej parotygodniowej choroby. Główne korytarze są przeważnie dostatecznie przewietrzane, ale nie te miejsca właśnie, gdzie pracujemy“. „Dlaczegóż nie zwracacie się do inspektora? — Wielu jest niestety bardzo bojaźliwych w tych sprawach. Zdarzało się, że górnik padał ofiarą i tracił zajęcie dlatego, że się poskarżył inspektorowi“. „Jakto? Czy zostaje przez to człowiekiem „zanotowanym“? — Tak“. „I z trudnością znajdzie zajęcie gdzieindziej? — Tak“. „Czy sądzicie, że kopalnie w waszym okręgu są pod dostateczną inspekcją, tak że stosowanie przepisów ustawy jest zapewnione? — Nie. W ogóle niema żadnej inspekcji... W naszej kopalni przez lat 7 inspektor był tylko raz jeden. W okręgu, do którego należę, liczba inspektorów jest niewystarczająca. Staruszek przeszło siedemdziesięcioletni ma dozorować przeszło 130 kopalń. Oprócz powiększenia liczby inspektorów, potrzeba nam podinspektorów“ (Nr.Nr. 234, 241, 251, 254, 274, 275, 276, 293). „Czyż rząd ma wobec tego trzymać taką armję inspektorów, aby ci mogli wszystko to, czego żądacie, czynić sami, nie będąc informowani przez robotników? — To jest niemożliwe, ale powinni częściej przychodzić i informować się osobiście w kopalniach“ (Nr.Nr. 277, 280). „Czy nie sądzicie, że w rezultacie odpowiedzialność (!) za wentylację i t. d. spadłaby z właścicieli kopalń na urzędników rządowych? — Wcale nie; ich zadaniem powinno być zmuszanie do stosowania istniejących ustaw“ (Nr. 285). „Gdy mówicie o podinspektorach, to czy macie na myśli ludzi z niższą płacą i niższemi kwalifikacjami, niż inspektorowie obecni? — Wcale nie pragnę gorszych, jeżeli możecie mieć lepszych“ (Nr. 294). „Czy chcecie poprostu więcej inspektorów, czy też urzędników niższej kategorji niż inspektorowie? — Potrzeba nam ludzi, którzyby się sami pokręcili po kopalni, ludzi, którzy nie boją się o własną skórę“ (Nr. 295). „Gdyby zgodnie z waszem życzeniem mianowano inspektorów gorszego rodzaju, to czy brak kwalifikacji nie byłby powodem niebezpieczeństwa i t. d.? — Nie, jest to rzeczą rządu dobrać stosownych ludzi“ (Nr. 297).
Ten rodzaj badania wydał się wkońcu zbyt bezczelny nawet prezesowi komisji śledczej. „Chcecie“, wtrącił on, „praktyków, którzy się sami rozejrzą w kopalni i złożą sprawozdanie inspektorowi, który potem będzie mógł zastosować swą wyższą wiedzę“ (Nr. 298, 299). „Czyż wentylacja tych wszystkich starych kopalń nie spowodowałaby wielu kosztów? — Tak, wydatki mogłyby wzrosnąć, ale życie ludzkie byłoby chronione“ (Nr. 531). Pewien górnik protestuje przeciwko art. 17 ustawy z r. 1860: „Obecnie, jeżeli inspektor znajdzie jakąś część kopalni w stanie nienadającym się do pracy, to powinien złożyć raport o tem właścicielowi kopalni oraz ministrowi spraw wewnętrznych. Potem właściciel ma przed sobą 20 dni czasu do namysłu; po upływie tych 20 dni może odmówić wszelkiej zmiany. Jeżeli jednak to uczyni, to powinien napisać o tem do ministra spraw wewnętrznych, i zaproponować mu pięciu inżynierów górniczych, z pomiędzy których minister musi wybrać sędziów rozjemczych. Twierdzimy, że w tym wypadku właściciel kopalni faktycznie mianuje swych własnych sędziów“ (Nr. 581). Na to burżua z komisji śledczej, sam będący właścicielem kopalni: „Jest to bardzo naciągany argument“ (Nr. 586). „Niewysoko więc cenicie uczciwość inżynierów górniczych? — Mówię, że jest to bardzo niesłuszne i niesprawiedliwe“ (Nr. 588). „Czyż inżynierowie górniczy nie posiadają pewnego rodzaju charakteru publicznego, stawiającego ich orzeczenia powyżej stronniczości, której się obawiacie? — Odmawiam odpowiedzi na zapytania o charakter osobisty tych ludzi. Jestem przekonany, że w wielu wypadkach działają bardzo stronnie, i że należałoby odjąć im tę władzę tam, gdzie w grę wchodzi życie ludzkie“ (Nr. 589).
Ten sam burżua ma bezczelność pytać: „Czy nie sądzicie, że właściciele kopalń ponoszą straty przy wybuchach?“ — i wreszcie (Nr. 1042): „Czyż wy, robotnicy, nie umiecie sami strzec swych interesów, nie wzywając pomocy rządu? — Nie“.
W roku 1865 było w Wielkiej Brytanji 3.217 kopalń węgla i — 12 inspektorów. Pewien właściciel kopalń w Yorkshire („Times z 26 stycznia r. 1867) sam obliczył, że niezależnie od zajęć czysto biurokratycznych, pochłaniających cały czas inspektorów, mogliby oni zwiedzić każdą kopalnię conajwyżej raz na 10 lat. Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach (zwłaszcza w latach 1866 i 1867) liczba katastrof górniczych wzrasta i że rozmiary ich są coraz większe (czasem 200 — 300 robotników pada ofiarą). Oto powaby „wolnej“ produkcji kapitalistycznej! Bądź co bądź ustawa z r. 1872, pomimo swych braków, jest pierwszą, normującą godziny pracy dzieci, zatrudnionych w kopalniach, oraz nakładającą na eksploatatorów i właścicieli kopalń niejaką odpowiedzialność za tak zwane wypadki nieszczęśliwe.
Komisja królewska z r. 1867, powołana do zbadania pracy dzieci, młodzieży i kobiet w rolnictwie, ogłosiła kilka bardzo ważnych sprawozdań. Czyniono różne próby rozszerzenia zasad ustawodawstwa fabrycznego, choćby w formie zmienionej, na rolnictwo, lecz dotychczas wszystkie te próby pozostały bezowocne. Jednak muszę tu zwrócić uwagę czytelnika na istnienie nieprzepartej dążności do powszechnego stosowania tych zasad.

Jeżeli rozpowszechnienie ustawodawstwa fabrycznego stało się niezbędne dla fizycznej i duchowej ochrony klasy robotniczej, to z drugiej strony to samo ustawodawstwo, jak już wspominaliśmy, przyśpiesza i upowszechnia przekształcanie rozproszonych procesów pracy w skali karłowatej w złożone procesy pracy w skali wielkiej, społecznej, a więc koncentrację kapitału i wyłączne panowanie ustroju fabrycznego. Niszczy ono wszelkie formy staroświeckie i przejściowe, które częściowo przesłaniają jeszcze panowanie kapitału, i na ich miejsce wprowadza jego panowanie bezpośrednie i jawne. Upowszechnia przez to również i walkę bezpośrednią, z tem panowaniem. Narzucając oddzielnym warsztatom pracy jednostajność, prawidłowość, porządek i oszczędność, zarazem dzięki potężnym bodźcom, któremi dla techniki stają się unormowanie i ograniczenie dnia roboczego, wzmaga anarchję i katastrofalność produkcji kapitalistycznej, jako całości, natężenie pracy i konkurencję pomiędzy maszyną a robotnikiem. Niwecząc dziedziny drobnego przemysłu i pracy chałupniczej, wypiera „zbytecznych“ robotników z ich ostatnich schronisk, a przez to pozbawia całokształt mechanizmu społecznego jego dotychczasowej klapy bezpieczeństwa. Wraz z materjalnemi warunkami i społecznym układem procesu produkcji przyśpiesza ono też dojrzewanie przeciwieństw i sprzeczności jego formy kapitalistycznej, a więc jednocześnie dojrzewanie twórczych pierwiastków nowego społeczeństwa i przewrotowych czynników starego[260].

10. Wielki przemysł a rolnictwo.

Później dopiero będziemy mogli przedstawić rewolucję, którą, wielki przemysł wywołuje w rolnictwie i w społecznych stosunkach producentów rolnych. Tu wystarczy krótka wzmianka, uprzedzająca niektóre wyniki. Jeżeli stosowanie maszyn w rolnictwie po większej części nie pociąga za sobą tych ujemnych skutków fizycznych, które są udziałem robotnika fabrycznego[261], to zato maszyna w rolnictwie intensywniej jeszcze niż w przemyśle, i przytem bez żadnej przeciwwagi, czyni robotników „zbytecznymi“, jak to później zobaczymy bardziej szczegółowo. Naprzykład w hrabstwach Cambridge i Suffolk obszar gruntów uprawnych wzrósł bardzo w ostatniem dwudziestoleciu, podczas gdy ludność wiejska w tym samym okresie zmalała nietylko względnie, ale nawet bezwzględnie. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej maszyny rolnicze tymczasem tylko potencjalnie zastępują robotników, to jest pozwalają producentowi na uprawę większych obszarów, lecz nie rugują robotników, faktycznie zatrudnionych. W Anglji i Walji w r. 1861 liczba osób, zatrudnionych przy wyrobie maszyn rolniczych, wynosiła 1.034, podczas gdy liczba robotników rolnych, zajętych przy maszynach parowych i przy maszynach roboczych„ wynosiła tylko 1.205.
Wielki przemysł w dziedzinie rolnictwa działa najrewolucyjniej w tem znaczeniu, że niweczy ostoję starego społeczeństwa, „chłopa“, i zastępuje go przez robotnika najemnego. W ten sposób wieś pod względem społecznych przeciwieństw i dążności przewrotowych upodobnia się do miasta. Miejsce gospodarki najbardziej skostniałej w swych tradycjach, najbardziej nieracjonalnej i niecelowej zajmuje świadome, techniczne zastosowanie wiedzy. Zerwanie pierwotnej, rodzinnej więzi pomiędzy rolnictwem a przemysłem, więzi łączącej ich dziecięce, nierozwinięte postacie, dokonywa się ostatecznie za sprawą kapitalistycznego trybu produkcji. Ale kapitalistyczny tryb produkcji stwarza zarazem materjalne przesłanki nowej, wyższej syntezy, zjednoczenia rolnictwa i przemysłu na gruncie ich form rozwiniętych i przeciwstawnych sobie. Wraz z rosnącą wciąż przewagą ludności miejskiej, skupiającej się w wielkich ośrodkach, produkcja kapitalistyczna z jednej strony nagromadza dziejową siłę napędową społeczeństwa, z drugiej strony utrudnia wymianę materji pomiędzy człowiekiem a ziemią, to znaczy powrót do ziemi tych jej cząstek, które zostały zużyte przez człowieka jako pokarm i jako odzież, a więc narusza wymianę, będącą odwiecznym warunkiem przyrodzonej trwałej urodzajności gleby. Niszczy przez to zarazem fizyczne zdrowie robotników miejskich i duchowe życie robotników rolnych[262]. Ale, niwecząc żywiołowo powstające warunki owej wymiany materji, produkcja kapitalistyczna jednocześnie zmusza do systematycznego odtwarzania jej, jako prawa, rządzącego produkcją społeczną, i w formie, dostosowanej do pełnego rozwoju człowieka. W rolnictwie, zarówno jak w przemyśle, kapitalistyczne przekształcenie procesu produkcji występuje zarazem jako martyrolog ja [historja cierpień] wytwórców, środek pracy — jako środek ujarzmienia, wyzysku i zubożenia robotnika, a społeczne łączenie procesów pracy — jako zorganizowane dławienie jego indywidualnej żywotności, wolności i samodzielności. Rozproszenie robotników wiejskich na wielkich przestrzeniach łamie zarazem ich siłę oporu, podczas gdy skupienie robotników miejskich ją wzmaga. W nowożytnem rolnictwie, podobnie jak w przemyśle miejskim, większa siła wytwórcza i większe uruchomienie pracy okupywane jest wyniszczeniem i rujnowaniem samej siły roboczej. I każdy postęp rolnictwa kapitalistycznego jest nietylko postępem w sztuce grabienia robotnika, lecz również w sztuce grabienia ziemi, każdy postęp w podnoszeniu urodzajności ziemi na pewien okres czasu jest zarazem postępem w niszczeniu trwałych źródeł tej urodzajności. Im bardziej kraj dany, jak naprzykład Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, opiera swój rozwój na podstawie wielkoprzemysłowej, tem szybciej postępuje ów proces zniszczenia[263]. A więc produkcja kapitalistyczna rozwija technikę różnych procesów produkcji i ich łączenie w całość społeczną, tylko w ten sposób, że wyniszcza zarazem same źródła wszelkiego bogactwa: ziemię i robotnika.






  1. Mill powinien był powiedzieć: „istocie ludzkiej, nie żyjącej z cudzej pracy“, albowiem maszyna z pewnością powiększyła liczbę wykwintnych próżniaków.
  2. Porównaj naprzykład Hutton: „Course of mathematics“.
  3. „Z tego punktu widzenia możemy przeciągnąć wyraźną granicę pomiędzy narzędziem a maszyną: motykę, miot, dłuto“ i t. d., systemy dźwigni i śrub, chociażby bardzo zawile, lecz poruszane silą ludzką... obejmujemy pojęciem narzędzia; podczas gdy zaliczamy do maszyn pług wraz z jego pociągową, silą zwierzęcą, wiatrak, młyn i t. d.“ (Wilhelm Schulz: „Die Bewegung der Produktion, Zürich 1843“, str. 38. Rozprawa, pod niejednym względem godna uznania).
  4. Już przed nim używano maszyn przędzalniczych, acz niedoskonałych, prawdopodobnie najpierw we Włoszech. Wogóle krytyczna historia technologji musiałaby wykazać, jak dalece żadnego wynalazku 18-go stulecia nie można w całości przypisać pojedynczemu wynalazcy. Dotychczas brak takiego dzieła. Darwin zwrócił uwagę na historję technologji naturalne], t. j. na kształtowanie organów roślin i zwierząt, jako narzędzi wytwórczych w życiu zwierzęcem i roślinnem. Czyż nie zasługuje na równie baczną uwagę historja organów wytwórczych człowieka społecznego, będących materjalną podstawą wszelkiej organizacji społecznej? I czynie — byłaby łatwiejsza, skoro., jak Vico twierdzi, historja ludzkości tem się różni od historii naturalnej, żeśmy pierwszą sarni robili, a drugiej nie? Technologia odsłania czynny stosunek człowieka do przyrody, bezpośredni proces tworzenia jego życia, a wiraż z tem również stosunków społecznych jego życia i wyrastającego z nich świata pojęć duchowych. Nawet wszelka historja religji, oderwana od tego materialnego podłoża, jest historją niekrytyczną. Doprawdy, o wiele łatwiej wykrywać zaipomocą analizy ziemską treść mglistych wyobrażeń religji, aniżeli odwrotnie z danych stosunków rzeczywistego życia wyprowadzać ich odbicie w niebiosach. Jedynie ta ostatnia metoda jest miaterjalistyczna, a więc naukowa. Słabe strony oderwanego materjalizmu przyrodniczego, nie uwzględniającego procesu historji, widoczne są choćby w oderwanych, ideologicznych poglądach jego rzeczników, ilekroć zapędzą się poza obręb swej specjalności.
  5. Zwłaszcza w pierwotnej formie krosna mechanicznego na pierwszy rzut oka, poznać można dawne ’krosno ręczne. W swej formie nowożytnej jest ono już zasadniczo zmienione.
  6. Dopiero około roku 1850 Anglja poczyna wytwarzać sposobem maszynowym coraz większa, część narzędzi maszyn roboczych, chociaż nie w tych samych fabrykach, które wyrabiają same.maszyny. Maszynami do wyrabiania tego rodzaju narzędzi mechanicznych są naprzykład autamatic bobbin making engine, card setting engine, maszyny wyrabiające taśmy tkackie, maszyny wykuwające wrzeciona dla przędzarek mulejowych i dla przędzarek o ruchu ciągłym.
  7. Mojżesz z Egiptu powiada: „Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu“. Natomiast chrześcijańscy filantropowie niemieccy chłopu pańszczyźnianemu, który był u nich siłą napędową w młynie, nakładali wielkie dyby z drzewa na szyję, aby nie mógł garści mąki do ust ponieść. [Powyższe zdanie Mojżesza znajduje się w Deuteronomium (25.4) a brzmi w przekładzie ks. Wujka: „Nie zawiążesz gęby wołowi, trącemu na bojowisku zboże twoje“. Tł.].
  8. Holendrzy musieli posługiwać się wiatrem, jako siłą napędową, poczęści z powodu małego spadku wód bieżących, poczęści w związku ze zwykłą u nich walką z zalewem lądu przez wodę. Wiatrak sam przybył do nich z Niemiec, gdzie wynalazek ten wywołał miłą walkę pomiędzy szlachtą, klerem i cesarzem o to, do kogo z nich trojga wiatr „należy“. W Niemczech mówiono, że wiatr przynosi poddaństwo, natomiast Holandji wiatr przyniósł wolność. Tu nie Holendra czynił on poddanym, lecz jemu ziemię poddawał. Jeszcze w r. 1836 12.000 wiatraków o sile 6.000 koni broniło dwóch trzecich kraju przed ponownem przekształceniem w błota.
  9. Została ona wprawdzie bardzo ulepszona przez Watta, jako tak zwana maszyna parowa o działaniu prostem, lecz i w tej formie pozostała poprostu maszyną do pompowania wody i solanki.
  10. „Połączenie tych wszystkich prostych narzędzi, wprawianych w ruch przez jeden motor, stanowi maszynę“ (Babbage; „On the economy of machinęry. London 1832“).
  11. John C. Morton w styczniu roku 1861 miał odczyt w „Society of Arts“ o „Siłach, stosowanych w rolnictwie“. Twierdził tam między inmemi co następuje: „Każde ulepszenie, które sprzyja niwelacji gruntu, ułatwia stosowanie maszyny parowej, jako źródła siły czysto mechanicznej... Siła końska jest niezbędna tam, gdzie kręte miedze i — inne przeszkody utrudniają jednostajną pracę. Przeszkody te zanikają <z dnia na dzień. W pracach, które wymagają więcej stosowania woli, a mniej rzeczywistej siły, można stosować jedynie siłę, nieustannie kierowaną przez umysł ludzki, innemi słowy — siłę ludzką“. Pan Morton sprowadza następnie siłę pary, siłę końską i siłę ludzką do jednostki mierzenia siły, pospolicie używanej przy maszynach parowych, t. j. wystarczającej do podniesienia 33.000 funtów o stopę w ciągu minuty, i oblicza koszt siły końskiej przy maszynie parowej na 3 pensy, a przy pracy końmi na 5½ pensa na godzinę. Następnie, koń, jeśli oszczędzamy jego zdrowie, nie powinien pracować dłużej niż osiem godzin na dobę. Zastosowanie maszyny parowej do uprawy ziemi pozwala na zaoszczędzenie w ciągu całego roku przynajmniej 3 koni na każdych 7, a koszt jej nie przenosi utrzymania owych 3 koni w ciągu tych 3—4 miesięcy, w których ciągu konie są rzeczywiście zużytkowane. Wreszcie siła parowa tam, gdzie może być stosowana do prac rolniczych, podnosi jakość roboty w porównaniu z siłą końską. Aby wykonać robotę maszyny parowej, trzebaby 66 robotników, których łączna płaca godzinna wyniosłaby 15 szylingów; aby wykonać pracę konia, trzebaby 32 ludzi, pobierających razem 8 szylingów na godzinę.
  12. Faulhaber w r. 1625, De Caus w r. 1618.
  13. Nowoczesny wynalazek turbiny uprzątnął liczne zapory, które dawniej tamowały przemysłową eksploatację sił wodnych.
  14. „W zaraniu przemysłu włókienniczego wybór miejscowości, w której powstawały fabryki, zależał od znalezienia potoku o dostatecznym spadku, aby poruszać koło wodne. A chociaż zaprowadzenie napędu wodnego było początkiem upadku przemysłu domowego, to jednak wobec konieczności umieszczania zakładów przemysłowych nad brzegami potoków, a często w dość — znacznej od siebie odległości, przemysł ten nosił raczej wiejski, aniżeli miejski charakter. Dopiero z chwilą, gdy siła pary zastąpiła siłę wody, fabryki skupiły się w miastach oraz w miejscowościach, gdzie węgieł i woda, potrzebne dla wytwarzania pary, znajdowały się w ilościach dostatecznych. Motor paro-wy jest rodzicem miast przemysłowych“ (A. Redgrave w „Reports of insp. of factories for 30th april 1866“ str. 36).
  15. Z punktu widzenia rękodzielniczego podziału pracy tkactwo było nie prostą, lecz raczej złożoną pracą rzemieślniczą, a stąd krosno mechaniczne jest maszyną, wykonywującą czynności bardzo zawiłe. Jest to wogóle błędne mniemanie, jakoby maszyna nowożytna z początku opanowywała takie czynności, które poprzednio zostały uproszczone przez rękodzielniczy podział pracy. Tkactwo i przędzalnictwo w okresie rękodzielniczym. podzieliły się na różne nowe odmiany, ich narzędzia zostały przekształcone i ulepszone, ale sam proces pracy, bynajmniej nie podzielony, pozostał rzemieślniczy. Nie praca, lecz środek pracy jest punktem wyjścia maszyny.
  16. Przed epoką wielkiego przemysłu sukiennictwo zajmowało naczelne miejsce w rękodzielnictwie angielskiem. To też w pierwszej połowie 18-go wieku w sukiennictwie dokonywano najwięcej eksperymentów. Doświadczenia, wykonywane nad wełną, przydały się bawełnie, której obróbka mechaniczna wymaga mniej mozolnych przygotowań. Później, odwrotnie, maszynowy przemysł wełniany szedł śladem maszynowego tkactwa i przędzalnictwa bawełnianego. Pojedyncze elementy sukiennictwa dopiero w ostatnich dziesięcioleciach zostały wcielone do systemu fabrycznego; przykładem czesanie wełny. „Zastosowanie siły mechanicznej do czesania wełny... bardzo rozpowszechnione od czasu wprowadzenia „czesarki“, zwłaszcza czesarki Listera... niewątpliwie pociągnęło za sobą bezrobocie wielu robotników. Dawniej czesano wełnę ręcznie, przeważnie w chacie czesaka. Dziś naogół czesanie odbywa się w fabryce, praca ręczna zaś stała się zbyteczna, prócz niektórych wyrobów, do których i dziś jeszcze wełna czesana ręcznie nadaje się lepiej. Wielu czesaków ręcznych znalazło zatrudnienie w fabrykach, lecz wytwór czesaka ręcznego jest tak nikły w porównaniu z wytworem maszyny, że wielka liczba czesaków pozostała bez roboty“ („Reports ot insp. of fact. for 31st october 1856“, str. 16).
  17. „Zasadą produkcji maszynowej... jest zastąpienie podziału pracy śród zatrudnionych rzemieślników przez rozkład samego procesu pracy na jego zasadnicze składniki“ (Ure: „Philosophy of manufacture“, str.20).
  18. Krosno mechaniczne w swej formie pierwotnej składa się głównie z drzewa, a ulepszone nowożytne — z żelaza. Jak bardzo stara forma środków produkcji z początku ciąży nad nową, o tem przekonywamy się między innemi przy powierzchownem bodaj, porównaniu nowożytnego krosna parowego z dawnem, lub nowożytnego miecha w odlewni żelaza z pierwszem niewymyślnem naśladownictwem mechainicznem zwykłego miecha. kowalskiego. Bardziej jeszcze uderzającym przykładem jest jedna, z poprzedniczek dzisiejszej lokomotywy, a mianowicie w swoim czasie poddawana próbom lokomotywa, która faktycznie miała parę. nóg i podnosiła je kolejno, jak koń. Dopiero z dalszym rozwojem mechaniki i z nagromadzeniem doświadczeń praktycznych maszyna przybiera formę, określoną Już wyłącznie przez zasady mechaniki, a więc zupełnie wyzwoloną z tradycyjnej postaci materialnej narzędzia, które rozwija się w maszynę.
  19. Cottongin [maszyna do odziarniania bawełny] Jankesa Eli Whitney’a aż do najnowszych czasów uległa w gruncie rzeczy mniejszym zmianom, niż którakolwiek z maszyn 18-go stulecia. Dopiero w latach pięćdziesiątych inny Amerykanin, p. Emery z Albany, New-York, prześcigną! maszynę Whitney’a dzięki ulepszeniu równie skutecznemu jak prostemu.
  20. Fourier nazywał istotną cechę każdego z okresów historji ludzkości „pivot“, czyli osią danego okresu. K.
  21. „The industry of nations. London, 1855“, część II, str. 239. Tam również czytamy: „Chociaż ten dodatek do tokarni jest prosty i napozór błahy, to jednak nie wpadniemy, zdaniem naszem, w przesadę, stwierdzając, że pod względem swego wpływu na rozpowszechnienie i ulepszenie maszyn równać się może z ulepszeniami samej maszyny parowej, dokonanemi przez Watta. Wprowadzenie go przyczyniło się odrazu do udoskonalenia wszelkich maszyn i do potanienia ich, oraz stało się bodźcem do dalszych wynalazków i ulepszeń“.
  22. Jedna z takich maszyn w Londynie do wykuwania paddle-wheel shafts [wały do kół parowców] nosiła imię Thora [Thor u starożytnych Germanów był bogiem burzy, uzbrojonym w straszliwy młot do krzesania piorunów. K.]. Młot ten wykuwa wały 16½tonnowej wagi z taką samą łatwością, jak kowal podkowę.
  23. Maszyny do obróbki drzewa, które dają się zastosować i na małą skalę, są przeważnie wynalazkiem amerykańskim.
  24. Kapitalisty wogóle wiedza „nic“ nie kosztuje, co wcale mu nie przeszkadza ją wyzyskiwać. Kapitał przyswaja sobie „cudzą“ wiedzę, tak samo jak cudzą pracę. Ale przyswojenie „kapitalistyczne“, a przyswojenie „osobiste“, czy to wiedzy, czy to materialnego bogactwa — są to rzeczy całkiem różne, nic wspólnego ze sobą nie mające. Sam nawet Dr. Ure uskarżał się na zupełną ignorancję w dziedzinie mechaniki swych kochanych fabrykantów, eksploatujących maszyny, Liebig zaś opowiadał o skandalicznej nieznajomości chemji u angielskich fabrykantów wyrobów chemicznych.
  25. W pierwszem francuskiem wydaniu „Kapitału“ (Paris, Lachâtre, 1873), następują tu jeszcze słowa, których brak we wszystkich wydaniach niemieckich: „Czy użycie maszyn zaoszczędza więcej pracy, niż kosztują ich budowa i utrzymanie“. Tł.
  26. Ricardo kładzie niekiedy tak silny nacisk na tę stronę działania maszyn (której zresztą nie wyjaśnia, podobnie jak nie wyjaśnia różnicy pomiędzy procesem pracy a procesem wytwarzania wartości), że chwilami nawet zapomina o tej cząstce wartości, którą maszyny przenoszą na wytwór, i całkiem utożsamia maszyny z siłami przyrody. Naprzykład: „Adam Smith nie zapoznaje bynajmniej doniosłości usług, które nam świadczą siły przyrody oraz maszyny, lecz bardzo trafnie ocenia rodzaj wartości, której one przysparzają towarom... albowiem, skoro pełnią one swą służbę bezpłatnie, to pomoc, którą nam okazują, nic nie dołącza do wartości wymiennej“ (Ricardo: „Principles of political economy 3rd ed. London 1821“, str. 336, 337). [Przekład polski dr. M. Bornsteinowej, Warszawa, r. 1919, str 227], Uwaga Ricarda jest oczywiście słuszna, gdy skierowana jest przeciw Say’owi, który wyobraził sobie, że „usługi“ maszyn polegają na tem, iż stwarzają one wartość, stanowiącą część „zysku“.
  27. Przypis Engelsa do 3-go wydania: „Koń mechaniczny równy jest sile 33.000 stopofuntów na minutą, t. j. sile, wystarczającej do podniesienia w ciągu minuty 33 tysięcy funtów na wysokość jednej stopy [angielskiej], lub też jednego funta na wysokość 33 tysięcy stóp. O tym właśnie koniu mechanicznym mowa powyżej. W potocznym języku interesów, a gdzieniegdzie i w cytatach niniejszego dzieła, odróżniamy w tej samej maszynie konie „nominalne“ od „handlowych“ ożyli „wskaźnikowych”. Stary czyli nominalny koń mechaniczny bywa wyliczany wyłącznie na zasadzie skoku tłoka i średnicy cylindra, z zupełnem pominięciem ciśnienia pary i prędkości tłoka. Oznacza to faktycznie, że dana maszyna miałaby siłę naprzykład 50 koni, gdyby ciśnienie pary było tak niskie i prędkość tłoka talk nieznaczna, jak za czasów Boultona i Watta. Ale od owych czasów oba te czynniki wzrosły potężnie. Aby zmierzyć siłę mechaniczną, którą maszyna istotnie dziś rozwija, wynaleziono „wskaźnik“, ’który wskazuje ciśnienie pary. Prędkość tłoka daje — się stwierdzić z łatwością. W ten sposób miarą „wskaźnikowej“ czyli „handlowej“ siły mechanicznej maszyny jest formuła matematyczna, uwzględniająca jednocześnie średnicę cylindra, skok, prędkość tłoka i ciśnienie pary. Formuła ta wskazuje, ile razy w ciągu minuty maszyna rzeczywiście wykonywa pracę równą 33 tysiącom stopofuntów. To też nominalny koń mechaniczny może się równać 3, 4, a nawet 5 koniom mechanicznym rzeczywistym czyli wskaźnikowym. Tyle dla wyjaśnienia różnych cytat późniejszych“. — Engels stosuje tu angielski sposób obliczania. W krajach o metrycznym systemie miar koń mechaniczny oznacza siłę, zdolną do podniesienia 75 kilogramów na wysokość jednego metra w ciągu sekundy. Siła wskaźnikowa różni się nietylko od nominalnej, ale również od rzeczywistej, efektywnej. Siła wskaźnikowa jest to, jak Engels podaje, wyliczona zdolność działania maszyny, natomiast siła rzeczywista jest tą, którą maszyna rozwija faktycznie, po przezwyciężeniu tarcia wewnętrznego i innych przeszkód. K.
  28. Czytelnik, nasiąkły — pojęciami kapitalistycznemi, zdziwi się naturalnie, że opuszczono tu „procent“, który maszyna dołącza do wytworu w stosunku do swej wartości, jako kapitału. Nietrudno jednak pojąć, że skoro maszyna, narówni zresztą z pozostałemi częściami składowemi kapitału stałego, nie wytwarza nowej wartości, to również nie może dołączyć jej pod nazwą „procentu“. Jest również jasne, że skoro mówimy tu o wytwarzaniu wartości dodatkowej, to nie możemy żadnej jej cząstki zakładać zgóry pod nazwą „procentu“. Kalkulacja kapitalistyczna, która na pierwszy rzut oka wydaje się niedorzeczna i przeciwna prawom powstawania wartości, będzie wyjaśniona w trzeciej księdze niniejszego dzieła.
  29. Składowa część wartości wytworu, dołączana doń przez maszynę, zmniejsza się zarówno względnie ja-k absolutnie tam, gdzie maszyna wypiera konie i wogóle bydło robocze, używane wyłącznie jako siła pociągowa, ale nie jako maszyny, służące dla przemiany materji. Zauważmy mimochodem, że Kartezjusz, ze swem określeniem zwierząt, jako maszyn tylko, patrzał na nie oczyma okresu rękodzielniczego, w przeciwstawienlu do średniowiecza, które w zwierzęciu widziało pomociniika człowieka, podobnie jak później pan v. Haller w swej „Restauration der Staatswissenschaften“. Że Kartezjusz, podobnie jak Bakom, rozpatrywał zmianę sposobu produkcji oraz faktyczne opanowanie przyrody przez człowieka, jako następstwo zmienionej metody myślenia — o tem świadczy choćby jego „Discours de la méthode“, gdzie między innemi czytamy: „Jest rzeczą możliwą“ (zapomocą metody, wprowadzonej przezeń do filozofii) „dojść do wiadomości, życiowo bardzo użytecznych, i w przeciwieństwie do owej filozofji spekulatywnej, którą wykładają w szkołach, możemy dojść do filozofii praktycznej, dzięki której, znając silę i działanie ognia, wody, powietrza, gwiazd i innych otaczających nas ciał tak dokładnie, jak poznajemy różne roboty naszych rzemieślników, będziemy mogli wten sam sposób korzystać z nich dla wszelkiego użytku, który jest im właściwy, i stać się przez to niejako panami! władcami przyrody“, oraz w ten sposób „przyczynić się do udoskonalenia życia ludzkiego“. Sir Dudley North w przedmowie do swych „Discourses upon trade“ (r. 1691) twierdzi, że metoda Kartezjusza, zastosowana do ekonomji politycznej, dała początek wyzwoleniu jej ze starych baśni i zabobonnych pojęć o pieniądzu, handlu itd. Naogół jednak ekonomiści angielscy wczesnego okresu byli zwolennikami filozofii Bakona i Hobbesa, natomiast później Locke stał się urzędowym filozofem ekonomji politycznej w Anglji, we Francji i we Włoszech.
  30. Według sprawozdania rocznego Izby Handlowej w Essen (paźdz. 1863) w r. 1862 stalownia Kruppa zapomocą swych 161 pieców do wytapiania, hartowania i cementowania stali, 32 maszyn parowych (tyleż mniej więcej maszyn parowych miał Manchester w r. 1800) i 14 młotów parowych, razem przedstawiających siłę 1236 koni mechanicznych, 49 kuźni, 203 maszyn narzędziowych i około 2.400 robotników — wyprodukowała około 13 milionów funtów stali zlewnej. Marny więc tu niespełna 2 robotników na 1 konia mechanicznego.
  31. Babbage wylicza, że na Jawie sarno tylko wyprzędzenie bawełny dołącza 117% do jej wartości. W tym samym czasie (r. 1832) w Anglii, przy wyrobie cienkiej przędzy, łączna wartość pracy i maszyn dołączała 33% do wartości materjału surowego („On the economy of machinery London 1832“, str. 214).
  32. Ponadto druk maszynowy zaoszczędza farby.
  33. Por. „Paper read by dr. Watson, reporter on Products to the Government of India, before the Society of Arts, 17 april 1860“.
  34. „Ci niemi działacze są zawsze wytworem znacznie mniejszej pracy niż ta, którą zastępują, nawet jeżeli przedstawiają tę samą wartość pieniężną“ (Ricardo: „Principles of political economy. 3rd edition. London 1821“, str. 40). [Przekład polski dr. M. Bornsteinowej. Warszawa, r. 1919, str. 26, 27].
  35. Przyp. do 2-go wydania. To też w społeczeństwie komunistycznem maszyna miałaby zupełnie inny zakres zastosowania, aniżeli w społeczeństwie burżuazyjnem.
  36. „Przedsiębiorcy nie chcieli niepotrzebnie utrzymywać dwóch zmian dzieci poniżej lat 13... Istotnie, przemysłowcy jednej kategorii; właściciele przędzalń wełny, faktycznie rzadko kiedy zatrudniają dziatwę poniżej lat 13, czyli półdniówkowych. Wprowadzili oni nowe i udoskonalone maszyny różnych rodzajów, co uczyniło zbytecznem zatrudnienie dzieci (t. j. poniżej lat 13). Jako przykład zmniejszenia liczby dzieci przytoczę pewien proces pracy, przy którym. dzięki dołączeniu do istniejących maszyn przyrządu, zwanego wiązalnią, robota 4 lub 6 półdniówkowych — w zależności od rodzaju danej maszyny — może być wykonana przez jednego robotnika młodocianego (t. j. powyżej lat 13).... System półdniówkowy był bezpośrednim bodźcem do wynalezienia wiązalni“ („Reports of insp. of fact, for 31st october 1858“).
  37. „Maszyny często nie mogą być stosowane, zanim się praca (autor ma tu na myśli właściwie płacę) nie podniesie“ (Ricardo: „Principles of political economy. 3rd ed. London 1821“, afer. 579. [Przekład polski dr. M. Bornsteinowej, Warszawa, r. 1919, sfer. 322].
  38. Patrz: „Report of the Social Science Congress at Edinburgh. October 1863“.
  39. W czasie kryzysu bawełnianego, towarzyszącego amerykańskiej wojnie domowej, rząd angielski wysłał dr. Edwarda Smitha do Cheshire Lancashire i t. d., dla zbadania stanu zdrowia robotników przemysłu bawełnianego. Komunikuje on między innemi, że pod względem, zdrowotnym kryzys był pod wielu względami korzystny, niezależnie nawet od usunięcia robotników z atmosfery fabryk. Robotnice teraz dopiero znalazły czas i możność karmienia dzieci piersią, przedtem zaś zatruwały je kordiałem Godfrey'a (preparatem opjumowym). Znalazłyby czas, aby nauczyć się gotować. Niestety, ich sztuka kucharska przypadła na moment, gdy nie miały co jeść. Ale z tego się okazuje, jak dalece kapitał w celu pomnażania swej wartości zagarnia pracę rodzinną, potrzebną dla spożycia. Skorzystano również z kryzysu, aby w szkołach szycia uczyć szyć córki robotników. Trzeba było rewolucji amerykańskiej i kryzysu światowego, aby dziewczęta robotnicze, przędące dla świata całego, nauczyły się szyć!
  40. „Liczba robotników powiększyła się bardzo dzięki wzrastającemu zastępowaniu pracy męskiej przez kobieca i głównie pracy dorosłych przez pracę dziecięcą. Trzy dziewczynki trzynastoletnie, z płacą tygodniową 6—8 szylingów, zastępują mężczyznę w wieku dojrzałym, pobierającego 18—45 szylingów tygodniowo“ (Th. de Quincey: „The logic of political economy. London 1845“, str. 147, przyp.). Ponieważ niektóre funkcje rodziny, naprzykład doglądanie i karmienie dzieci, nie mogą być w zupełności zniesione, więc matki, zabierane rodzinom przez kapitał, muszą najmować częściowe bodaj zastępstwo. Roboty, służące spożyciu domowemu, jak szycie, cerowanie i t. d., muszą być zastąpione przez kupno towarów gotowych. Zmniejszonemu wydatkowaniu pracy domowej odpowiada więc zwiększony wydatek pieniężny. To też koszt utrzymania rodziny robotniczej wzrasta i dorównywa zwiększonemu dochodowi. Przytem oszczędność i celowość w przygotowywaniu środków utrzymania stają się niemożliwe. Bogatego materiału do sprawy tej, przemilczanej przez oficjalną ekonomję polityczną, dostarczają „reports“ inspektorów fabrycznych, „Children’s Employment Commission“, a zwłaszcza „Reports on Public health“.
  41. W przeciwstawieniu do tej wielkiej zdobyczy dorosłych robotników-mężczyzn w ich walce z kapitałem, którą było ograniczenie pracy kobiet i dzieci w fabrykach angielskich, znajdujemy w świeżych nawet raportach „Children’s Employment Commmission“ prawdziwie oburzające i przypominające handel niewolnikami fakty frymarczenia własnemu dziećmi przez rodziców robotniczych. Ale z tych samych sprawozdań widać, że faryzeusz kapitalistyczny uskarża się ma owo barbarzyństwo, przez niego samego stworzone, uwiecznione, eksploatowane i.zazwyczaj chrzczone mianem „wolności pracy“. „Przywołano na pomoc pracę dzieci... musiały odtąd pracować na swój chleb powszedni. Nie mając ani sil do tak ciężkiej pracy, ani wskazówek na dalszą drogę życia, zostały one wpędzone w warunki zarówno fizycznie, jak moralnie zgubne. Historyk żydowski, opisujący.zburzenie Jerozolimy przez Tytusa, czyni uwagę, że nic dziwnego, iż uległa ona tak strasznemu zniszczeniu, skoro pewna wyrodna matka, poświęciła własne dziecko, aby uwolnić się od mąk głodu“ („Public economy concentrated. Carlisle 1833“, str. 56).
  42. A. Redgrave w „Reports of insp. ot fact. for 31st october 1858“ str. 40, 41.
  43. „Children's Emiployment Commission. 5th report. London 1866“, str. 81, n. 31. [Engels w 4-em wydaniu zaznacza, że jedwabnictwo w Bethnal Green obecnie prawie zupełnie upadło].
  44. „Children's Employment Commission. 3rd report Landom 1864“ str. 53, n. 15.
  45. Tamże, 5th report, str. XXIII, n. 137.
  46. „Sixth report on Public Health. London 1864“, str. 34.
  47. „Ponadto (ankieta z r. 1861) ...wykazała, że w warunkach opisanych powyżej z jednej stromy dzieci giną z.powodu zaniedbania i nieładu w gospodarstwie domowem, będącego następstwem pracy ich matek, a z drugiej strony matki zatracają w zastraszającym stopniu uczucia macierzyńskie względem swego potomstwa. Mało je obchodzi zazwyczaj śmierć ich dzieci, a nawet niekiedy... stosują środki, bezpośrednio ją sprowadzające“ (tamże).
  48. Tamże, str. 454.
  49. Tamże, str. 454—463. „Reports by dr. Henry Julian Hunter on the excessive mortality of infants in sonie rural districts ot England“
  50. Tamże, str. 35, 455, 456.
  51. Tamże, str. 456.
  52. Także i śród dorosłych robotnik ów i robotom c zarówno przemysłowych, jak rolniczych okręgów Anglji szerzy się nałóg opjum. „Niektórzy przedsiębiorczy hurtownicy... stawiają sobie za cel rozwinięcie sprzedaży preparatów opjum. Opjum uchodzi śród kupców kolonialnych za najważniejszy artykuł sprzedaży“ (tamże, str. 450). Niemowlęta, karmione przetworami opjum, zaczynają przypominać „pomarszczonych staruszków, albo też wykrzywiające się małpki“ (tamże, str. 460). Tak mszczą się nad Anglją Indje oraz Chiny.
  53. Tamże, str. 37.
  54. „Rep. of insp. ot fact. for 31st october 1862“, str. 59. Ten inspektor fabryczny był poprzednio lekarzem.
  55. Leonbard Horner w „Reports ot insp. of fact for 30th june 1857“, str. 17.
  56. Ten sam w „Reports of insp. of fact. tor 31st october 1855“ str 18, 19.
  57. Sir John Kincaid w „Reports of insp. of fact. for 31st october 1858“, str. 31, 32.
  58. Leonhard Horner w „Reports etc. for 31st october 1857“, str. 17, 18.
  59. Sir J. Kincaid w „Reports etc. for 31st october 1856“, str. 66.
  60. A. Redgrave w „Reiports of insp. of factories for 31st october 1857“, str. 41, 42. W tych gałęziach przemysłu angielskiego, na które oddawna rozciąga się właściwy Factories Act [ustawia fabryczna] (a nie Printworks Act [ustawa o drukarniach], o którym właśnie mowa była w tekście), trudności, przeszkadzające stosować ustawę o wychowaniu, zostały w ostatnich latach do pewnego stopnia przezwyciężone. Natomiast w gałęziach przemysłu, tnie podlegających ustawie fabrycznej, panują jeszcze poglądy, które J. Geddes, fabrykant szkła, wyłuszczył White’owi, członkowi komisji śledczej, w słowach następujących: „Według mego sądu o rzeczy, większa oświata, z której w ostatnich latach korzysta część klasy robotniczej, jest szkodliwa. Jest niebezpieczna, gdyż czyni ją zbyt niezależną“ („Children’s Employment Commission, 4th report. London 1865“, str. 253).
  61. „Pan E., fabrykant, objaśnił mi, że przy swych mechanicznych warsztatach tkackich zatrudnia wyłącznie kobiety; oddaje przytem pierwszeństwo kobietom zamężnym, a zwłaszcza mającym w domu rodzinę, będącą na ich utrzymaniu. Są one o wiele uważniejsze i uleglejsze o>d niezamężnych, muszą też pracować z najwyższem natężeniem sił, aby zarobić na niezbędne środki utrzymania. W ten sposób cnoty, właściwe charakterowi kobiety, są obracane na jej szkodę, a to wszystko, co stanowi moralność i wdzięk jej natury, staje się przyczyną jej niewoli i cierpień“. („Ten hours’ factory bill. The speech of lord Ashley. 15th march. London 1844“, str. 20).
  62. „Od chwili, gdy wprowadzono wszędzie kosztowne maszyny, człowiek został zmuszony do pracy, przewyższającej o wiele jego przeciętną siłę“ (Robert Owen: „Observations on the effects of the manufacturing system. 2nd ed. London 1817“).
  63. Anglicy, którzy skłonni są utożsamiać pierwsze przejawy danego zjawiska z jego przyczyną, często doszukują się przyczyny długiego dnia roboczego w fabrykach w herodowem porywaniu dziatwy z domów roboczych i z przytułków sierot, uprawianem przez kapitał w zaraniu systemu fabrycznego dla zdobycia sobie uległego materjału ludzkiego. Tak naprzykład Fielden, sam będący fabrykantem angielskim, powiada: „Jest rzeczą oczywistą, że przyczyną przedłużenia czasu pracy było zaofiarowanie wielkiej liczby bezdomnych dzieci z różnych okolic kraju, co uniezależniło majstrów od podaży rąk roboczych, oraz że gdy zwyczaj ten raz się ustalił dzięki nędznemu materjałowi ludzkiemu, który się dostał majstrom w ten sposób, nietrudno im było narzucić zwyczaj ten swoim sąsiadom“ (J. Fielden: „The cuirse of the factory system, London 1836“, str. 11). Co zaś tyczy pracy kobiecej, to inspektor fabryczny, Saunders, w swem sprawozdaniu za rok 1844 tak się o niej wyraża: „Śród robotnic są kobiety, które przez wiele tygodni z rzędu, z wyjątkiem niewielu tylko dni, pracują od 6-ej rano do 12-ej w nocy, z niespełna dwugodzinną przerwą obiadową. W ten sposób przez 5 dni w tygodniu, z 24 godzin pozostaje im tylko 6 na drogę do roboty i z powrotem do domu i na wypoczynek w łóżku“.
  64. Marks na marginesie swego osobistego egzemplarza 1-go wydania dopisał: Tyczy to również innych wydatków, związanych z utrzymaniem maszyny. Naprzykład: „Każdy fabrykant wie, że skoro trzeba rozpalić ogień pod kotłem maszyny parowej, to koszt jest ten sam przy wytworzeniu pary na 3, czy też na 4 godziny... dzięki temu (koleje) osiągają drobną oszczędność opału przy przebywaniu znacznych odległości“ („Royal commission on Railways. London 1867“, Evidence 175). K.
  65. „Bezczynność maszyn wyrządza szkodę ich ruchomym i delikatnym częściom metalowym“ (Ure: „Philosophy of manufacture“, str. 28).
  66. Wspomniany już powyżej „Manchester Spinner“ („Times“ z 26 list. 1862 r.) śród kosztów maszyny wylicza: „Mają one (odpisy na zużycie maszyn) na celu również pokrycie strat, które powstają wciąż stąd, że maszyny, zanim jeszcze zużyją się faktycznie, już są wypierane przez maszyny nowe, o lepszej konstrukcji“.
  67. „Obliczono, że budowa pierwszego egzemplarza świeżo wynalezionej maszyny kosztuje, z gruba biorąc, mniej więcej pięć razy tyle, co budowa następnego“ (Babbage: „On the economy of machinery, London 1832“, str. 2“).
  68. „W ostatnich paru latach poczyniono tak liczne i doniosłe ulepszenia w fabrykacji tiulu, że maszyna w dobrym stanie, o pierwotnej cenie 1,200 f. szt., po paru latach bywała sprzedawana za 60 funtów... Ulepszenia następowały jedne za drugiemi z taką szybkością, że przerywano budowę niewykończonych maszyn, gdyż okazywały się już przestarzałe wobec nowych wynalazków“ (tamże, str. 233). W tym okresie raptownego wzrostu fabrykanci tiulu rozciągnęli dawny 8-godzinny czas pracy na całą dobę, przy 2 zmianach personelu.
  69. „Jest rzeczą oczywistą, że śród przypływów i odpływów rynku, śród kolejnego kurczenia się i rozszerzania się popytu, przemysłowcy znajdują nieraz możność zastosowania nowego kapitału obrotowego bez stosowania nowego kapitału zakładowego... a to wtedy, gdy dodatkowe ilości surowca mogą być przerobione bez dodatkowego wydatku na budowle i maszyny“ (R. Torrens: „On wages and combination. London 1834“, str. 63)
  70. .Wspominam w tekście o tej okoliczności tylko dla pełni wykładu, gdyż zresztą dopiero w trzeciej księdze rozpatruję stopę zysku, czyli stosunek wartości dodatkowej do całości wyłożonego kapitału.
  71. Senior: „Letters on the Facitory Act. London 1837“, str. 13, 14.
  72. „Znaczna przewaga kapitału zakładowego nad obrotowym... czyni pożądanym długi dzień roboczy“, w miarą wzrostu rozmiarów maszyn i t. d. „motywy przedłużania dnia roboczego zyskują na mocy, gdyż jest to jedyny sposób, aby jak największa część kapitału zakładowego przynosiła zyski“ (tamże, str. 11—13). „Każda fabryka ma rozmaite wydatki, których wielkość nie zmienia się przez to, że fabryka dłużej lub krócej pracuje, naprzykład czynsz za budynki, podatki państwowe i lokalne, ubezpieczenie od ognia, płace różnych robotników stałych, zużycie maszyn obok różnych innych ciężarów, które wzrastają w stosunku do zysku w miarę zmniejszenia się produkcji“ („Raports of insp. of fact. for 31st october 1862“, str. 19).
  73. Dopiero w pierwszych działach trzeciej księgi dowiemy się, dlaczego ta sprzeczność wewnętrzna nie dochodzi do świadomości pojedynczego kapitalisty, a więc i do świadomości ekonomji politycznej, stojącej, na jego punkcie widzenia.
  74. Jest to jedna z wielkich zasług Ricarda i Sismondiego, iż pojęli maszynę nietylko jako środek wytwarzania towarów, lecz również jako rodek wytwarzania „redundant population“ [nadmiaru ludności].
  75. F. Biese: „Die Philosophie des Aristoteles. Berlin 1842“, tom II, str. 408.
  76. Przytaczam wiersz ten w tłumaczeniu Stolberga, gdyż na równa z podanemi już cytatami o podziale pracy charakteryzuje dobrze przeciwieństwo pomiędzy poglądami starożytności i naszych czasów.

    „Schonet der mahlenden Hand, o Mühlerinnen, und schlafet
    Sanft! es verkünde der Hahn euch den Morgen umsonst!
    Däo hat die Arbeit der Mädchen dem Nymphen befohlen,
    Und itzt hüpfen sie leicht über die Räder dahin,
    Dass die erschütterten Achsen mit ihren Speichen sich wälzen,
    Und im Kreise die Last drehen des walzenden Steins.
    Lasst uns lebem das Leben der Väter, und lasst uns der Gaben
    Arbeitslos uns freun, welche die Göttin uns schenkt.“


    [„Oszczędzajcie swych rączek, o młynareczki, i śpijcie
    Słodko! Niechaj wam kogut napróżno zwiastuje poranek!
    Deo dziewcząt robotę nimfom wodnym zleciła,
    Które stopy lekkiemi skaczą po kołach u młyna,
    Osie wśród wstrząsów się wiercą, i obracają się szprychy.
    Z niemi ciężkie kamienie obracają się wokół.
    Żyjmy jak żyli ojcowie, cieszmy się śmiało darami,
    Które bogini łaskawa bez pracy naszej nam zsyła“],

    („Gedichte ans Griechischem übersetzt von Christian Graf au Stolberg. Hamburg 1782“).

  77. W przypisie do francuskiego wydania Marks czyni następującą uwagę: „Rozumiem przez słowo „intensyfikacja”, te czynności, których skutkiem jest podniesienie natężenia siły roboczej. K.
  78. Naturalnie, zachodzą wogóle różnice pomiędzy intensywnością pracy w różnych gałęziach produkcji. Różnice te, jak to już A. Smith wykazał, częściowo równoważą się dzięki odrębnym warunkom, właściwym każdej gałęzi pracy. Ale różnice te wpływają na czas pracy jako na miernik wartości o tyle tylko, o ile wielkość ekstensywna i wielkość intensywna występują jako przeciwstawne i wzajemnie się wykluczające wyrazy tej samej ilości pracy.
  79. Autor zamierzał tu oczywiście powiedzieć „11/5 godziny“, jak w następnem zdaniu. Tł.
  80. Zwłaszcza zapomocą płac akordowych, które będą rozpatrzone w szóstym dziale.
  81. Patrz „Reports of Insp. of fant. for 31st october 1865“.
  82. „Reports of insp. of fart. for 1844 and the quarter ending 30th april 1845“, str. 20, 21.
  83. Tamże, str. 19. Ponieważ stawki akordowe pozostały bez zmiany, więc wysokość zarobku tygodniowego zależała od ilości wytworu.
  84. Tamże, str. 22.
  85. Tamże, str. 21. W powyższych doświadczeniach czynnik moralny odegrał wybitną rolę. Robotnicy mówili do inspektora fabrycznego: „Pracujemy gorliwiej, mając zawsze przed oczyma nagrodę, jaką jest o godzinę wcześniejsze pójście do domu wieczorem. W całej fabryce od najmłodszego przy kręć acz a do najstarszego robotnika panuje nastrój.pracy żwawej i raźnej, i możemy skuteczniej pomagać sobie wzajemnie przy pracy“ (tamże).
  86. John Fielden: „The curse of the factory system, London 1836“, str. 32.
  87. Mila angielska, o której tu mowa, równa się 1.760 jardom, wzgląd nie 1.609 metrom. Tł.
  88. We francuskiem wydaniu „Kapitału“ (Paris, Lachatre. 1873, ocenić trud dnia pracy, str. 178) następują tu jeszcze wyrazy: „Ażeby ocenić trud dnia pracy, należy jeszcze wziąć pod uwagę konieczność odwracania ciała cztery lub pięć tysięcy razy w kierunkach przeciwnych, jak również ciągłego schylania się i prostowania się“. Przypis (3) do tego ustępu brzmi: „Mowa o przędzarzu, pracującym jednocześnie na dwóch przędzarkach mulejowych ustawionych naprzeciwko siebie“. Tł.
  89. Lord Ashley: „The ten hours factory bill. Speech of the 15th march. London 1844“, str. 6—9, passim.
  90. „Reports of insp. of fact. for quarter ending 30th september 1844, and from 1st october 1844 to 30th april 1845“, str. 20.
  91. Tamże, str. 22.
  92. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1862“, str. 62.
  93. Zmieniło się to w „parliamentary return“ z r. 1862, gdzie rzeczywiste konie mechaniczne [por. przyp. 109a, str. 394] nowożytnych maszyn parowych i kół wodnych zajęły miejsce nominalnych, a poczęto też odróżniać wrzeciona podwójne [do skręcania] od właściwych wrzecion przędzalniczych (czego nie czyniono w „returns“ z lat 1839, 1850 i 1856); również podana jest ilość czesarek „gigs“ w fabrykach sukna oraz odróżnione zostały fabryki, przerabiające jutę i konopie od przerabiających len; wreszcie po raz pierwszy — uwzględnione zostało w sprawozdaniu pończosznictwo.
  94. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1856“, str. 11.
  95. Tamże, str. 14, 15.
  96. W angielskiem wydaniu „Kapitału“ następują tu wyrazy: „choć pozostaje bez zmiany w stosunku do liczby koni mechanicznych“. Tł.
  97. Tamże, str. 20.
  98. „Reports etc. for 31st october 1858“, str. 9, 10. Por. Reports etc. for 30th april 1860“, str. 30 i nast.
  99. Powyższe odsetki są stanowczo błędne i a priori niemożliwe. Widocznie chodzi tu o jakiś błąd drukarski. Liczba absolutna fabryk włókienniczych, według sprawozdania inspekcji fabrycznej z r. 1862, wynosiła:
    Rok Bawełna Wełna Wełna czesank. Len Jedwab Razem
    1839 1911 1399 456 403 285 4454
    1850 1932 1497 501 393 277 4600
    1856 2210 1505 525 417 460 5117

    Przyrost wynosił zatem 3,2% w latach 1839—1850, a 11,2% w latach 1850—1856. K.

  100. „Reports of insp. of fact. for 31st october 186S“, str. 100, 130.
  101. Przy nowożytnym warsztacie parowym tkacz w ciągu 60 godzin pracy tygodniowej na 2 krosnach wyrabia 26 sztuk pewnego materjału określonej długości i szerokości, których przy dawnym warsztacie parowym mógł wytworzyć zaledwie 4. Już na początku lat pięćdziesiątych koszt utkania takiej sztuki spadł z 2 szylingów 9 pensów do 51/8 pensa.
    Przypis do drugiego wydania. „Przed 30 laty (w r. 1841) wymagano od przędzarza bawełny z 3-ma pomocnikami tylko dozorowania jednej pary przędzarek mulejowych z 300 — 324 wrzecionami. Dziś (w końcu r. 1871) musi on z 5 pomocnikami dozorować przędzarki o łącznej liczbie 2.200 wrzecion i wytwarza conajmniej siedem razy tyle przędzy, co w r. 1841“ (Alexander Redgrave, inspektor fabryczny w „Journal of arts“, 5 stycznia 1872 r.).
  102. „Reports of insp. of faet. for 31st october 1861“, str. 25, 26.
  103. Śród robotników fabrycznych Lancashire’u rozpoczął się teraz właśnie (r. 1867) ruch za ośmiogodzinnym dniem roboczym.
  104. Poniższe skąpe liczby ilustrują postęp właściwych „fabryk“ Wielkiej Brytanii i Irlandii, poczynając od r. 1848 (p. tabl. na str. 428):
    Wywóz pod względem ilości
    r. 1848 r. 1851 r. 1860 r. 1865
    Fabryki wyrobów bawełnianych:
    Przędza bawełniana 135.831.162 funt. 143.966.106 funt. 197.343.655 funt. 103.751 455 funt.
    Nici do szycia 3.728.909 4.392.176 6.297.554 4.648.611
    Tkaniny bawełniane 1.098.751.823 jard. 1.543.161.789 jard. 2.776.218.437 jard. 2.015.237.851 jard
    Fabr wyr. lnianych i konopnych:
    Przędza 11.722.182 funt. 18.841.826 funt. 31.210.612 funt. 36.777.834 funt.
    Tkaniny 89.002.481 jard. 129.103.759 jard. 145.296 773 jard. 247.012.529 jard.
    Fabryki wyrobów jedwabnych:
    Przędza 191.815 funt. 462.513 funt. 897.402 funt. 812.589 funt.
    Tkaniny 411.147 jard. 1.181 455 jard. 1.060.466 jard. 2.869.837 jard.
    Fabryki wyrobów wełnianych:
    Przędza wełniana i czesankowa 8.429.152 funt. 14.070.880 funt. 27.533.968 funt. 3.669.267 funt.
    Tkaniny 84.791.840 jard. 141.120.973 jard. 190.381.537 jard. 278.837.438 jard.
    Wywóz pod względem wartości
    r. 1848
    f. st.
    r. 1851
    f. st.
    r. 1860
    f. st.
    r. 1865
    f. st.
    Fabryki wyrobów bawełnianych:
    Przędza bawełniana 6.927.831 6.634.026 9.870.875 10.851.049
    Tkaniny bawełniane 16.753.369 23.454.810 42.141.505 46.903.796
    Fabr. wyr. lnianych i konopnych:
    Przędza 493.449 951.426 1.801.272 2.505.497
    Tkaniny 2.802.789 4.107.396 4.804.803 9.155.318
    Fabryki wyrobów jedwabnych:
    Przędza 77.780 195.380 918.342 768.067
    Tkaniny 410.828 1.130.398 1.687.303 1.409.221
    Fabryki wyrobów wełnianych:
    Przędza wełniana i czesankowa 776.975 1.484.544 3.843.450 5.424.017
    Tkaniny 5.743.828 8.877.183 12.156.998 20.102.259

    (Porównaj księgi błękitne: „Statistical Abstract for United Kingdom“ Nr. 8 i Nr. 13, Lond. r. 1861 i r. 1866).
    W Lancashire liczba fabryk w okresie lat 1839—1850 wzrosła tylko o 4%, w latach 1850—1856 o 19%, w latach 1856—1862 o 33%, podczas gdy liczba osób zatrudnionych w obu jedenastoletnich okresach wzrosła absolutnie, lecz spadła stosunkowo. Por. „Reports ot insp. of fact. tor 31st october 1862“ str. 63. W Lancashire przeważa przemysł bawełniany. Ale jakie miejsce zajmuje przemysł bawełniany w produkcji przędzy i tkanin wogóle, możemy wnosić stąd, że w Anglji wraz z Walją, Szkocją i Irlandją przedstawiał on 45,2% wszystkich fabryk przędzalniczych i tkackich, 83,3% wszystkich wrzecion, 81,4% wszystkich krosien mechanicznych, 72,6% poruszającej je siły parowej i 58,2% ogółu osób zatrudnionych, (Tamże, str. 62, 63).

  105. Ure: „Philosophy of manufacture“, str. 18.
  106. Tamże, str. 31. Por. Karl Marx: „Misère de la philosophie Paris 1847“, str. 140, 141.
  107. Zajmujący to przyczynek do umyślnego fałszowania statystyki, które i w innych wypadkach dałoby się wykazać szczegółowo, że podczas gdy ustawodawstwo fabryczne wyłącza stanowczo z zakresu swego działania robotników powyższych, jako robotników niefabrycznych, to ogłaszane przez parlament sprawozdania równie stanowczo włączają do kategorji robotników fabrycznych nietylko techników, mechaników i t. d. ale również kierowników fabryk, oficjalistów, gońców, magazynierów, ekspedytorów i t. d., słowem wszystkich ludzi, zatrudnionych w fabryce, prócz samego fabrykanta.
  108. Przyznaje to i Ure. Powiada on, że robotnicy „w razie konieczności mogą być przez kierownika.przesuwani od jednej maszyny do drugiej, poczem wola z triumfem: „Tego rodzaju zmiany stoją w oczywistej sprzeczności z dawną rutyną, polegającą na podziale pracy, t. j. na tem, że jeden robotnik kształtuje główkę szpilki, drugi ostrzy jej koniec i t. d.“ Raczej powinienby on zapytać, dlaczego fabryka automatyczna porzuca tą „dawną rutynę“ jedynie „w razie konieczności“?
  109. Gdy brak ludzi, jak naprzykład w czasie wojny domowej w Ameryce, burżuazja w drodze wyjątku używa robotników fabrycznych do najgrubszych robót, jak budowa dróg i t. d. Angielskie „warsztaty narodowe“ z roku 1862 i.późniejsze warsztaty dla bezrobotnych w przemyśle bawełnianym tem się różniły od warsztatów francuskich z r. 1848, że w tych ostatnich robotnik wykonywał nieprodukcyjne roboty na koszt państwa, w pierwszych zaś produkcyjne roboty miejskie na korzyść burżuazji i przytem wykonywał je taniej od zwykłych robotników, z którymi zmuszony był konkurować. „Wygląd fizyczny robotników przemysłu bawełnianego jest teraz niewątpliwie lepszy. Przypisuję to, gdy chodzi o mężczyzn, publicznym robotom na. świeżem powietrzu“. Mowa tu o robotnikach fabrycznych z Preston, użytych do osuszania „błot prestońskich“ („Reports of insp. of fact. for october 1865“, str. 59).
  110. Przykład: różne przyrządy mechaniczne, wprowadzone w przemyśle wełnianym — po wejściu w życie ustawy z r. 1844 celem zastąpienia pracy dziecięcej. Z chwilą, gdy dzieci samych panów fabrykantów będą musiały „terminować“ jako pomocnicy w fabryce, ten dział mechaniki, dotychczas leżący odłogiem, zacznie się natychmiast świetnie rozwijać. „Automatyczne przędzarki mulejowe należą do najniebezpieczniejszych maszyn. Wypadki najczęściej zdarzają się z małemi dziećmi, które czołgają się pod przędzarkami, będącemi w ruchu aby zamieść pod niemi podłogę. Wielu „Minders“ (robotników, zatrudnionych przy przędzarkach) było pociąganych za to do odpowiedzialności sądowej (przez — inspektorów fabrycznych) i skazywanych na kary pieniężne, ale bez jakiegokolwiek ogólnego pomyślnego wyniku. Gdyby producenci maszyn wymyślili choćby maszynę zamiataczkę, któraby zwolniła małe dzieci od konieczności czołgania się pod maszynami, to’ byłoby to bardzo cenne uzupełnienie naszych środków ochronnych“ („Reports of insp. fact. for 31st october 1866“, str. 63).
  111. Pozwala to więc ocenić bajeczny pomysł Proudhona, który „buduje“ maszynę nie jako syntezę środków pracy, lecz jako syntezę prac cząstkowych dla samych robotników. Ponadto dokonywa on odkrycia równie zdumiewającego jak historycznego, że „okres maszyn wyróżnia się swą cechą szczególną, mianowicie pracą najemną“.
  112. F. Engels: „Lage der arbeitenden Klasse in England. Leipzig 1845“, str. 217 [wyd. sztutg., str. 180], Nawet pospolity, optymistyczny wolnohandlowiec, p. Molinari, czyni następującą uwagę: „Człowiek zużywa się prędzej, gdy dozoruje przez 15 godzin na dobę jednostajne poruszenia maszyny, niż gdyby natężał przez ten sam przeciąg czasu swą silę fizyczną. Ta praca dozorowania byłaby może pożytecznem ćwiczeniem umysłu, gdyby nie to, że trwa zbyt długo, i przez swój nadmiar rujnuje w końcu zarówno umysł, jak ciało“. (G. de Malinari: „Etudes économiques. Paris 1846“).
  113. F. Engels: „Lage i t. d“, st, r. 216 [wyd. szt., str. 170].
  114. „The master spinners’ and manufacturers’ defence fund Report of the commitee. Manchester 1854“, str. 17. Zobaczymy później, że „majster“ śpiewa z innej nuty, gdy zagrożony jest utratą swych „żywych maszyn“.
  115. Ure: „Philosophy of manufacture“, str. 15. Kto zna życie Arkwrighta, ten z pewnością, nie nazwie tego genialnego cyrulika „szlachetnym“. Z wszystkich wielkich wynalazców 18-go wieku był on z pewnością największym złodziejem cudzych wynalazków i najszlachetniejszym człowiekiem.
  116. „Niewola, w którą burżuazja zakuła proletariat, nigdzie nie wychodzi najaw tak dobitnie, jak w systemie fabrycznym. Tu ustaje wszelka wolność faktyczna i prawna. Robotnik musi być w fabryce o pół do szóstej rano. Jeżeli spóźnia się o parę minut, to płaci karę, jeżeli o 10 minut, to nie wpuszczają go, póki nie minie śniadanie, przez co traci czwartą część płacy dziennej. Musi on jeść, pić i spać na komendą... Despotyczny dzwonek wypędza go z łóżka, odwołuje od śniadania i od obiadu. A cóż dopiero w samej fabryce? Tu fabrykant jest ustawodawcą absolutnym. Własną władzą stanowi regulaminy fabryczne; poprawia i uzupełnia ten swój kodeks według własnego upodobania. A gdyby nawet umieścił w nim największą niedorzeczność, to jednak sądy powiedzą robotnikom: Skoroście dobrowolnie przyjęli tę umowę, to teraz musicie ją wykonywać... Robotnicy ci są skazani na to, aby od dziewiątego roku życia aż do samej śmierci żyć pod fizycznym i moralnym kańczugiem“. (F. Engels: „Die Lage der arbeitenden Klasse in England. Leipzig 1845“, str. 217 i nast.; wyd. sztutg., str. 180 i nast.). Co „sądy powiadają“, to zaraz wyjaśnię na dwóch przykładach. Pierwszy z tych wypadków zdarzył się w Sheffield, w końcu r. 1866. Pewien robotnik zgodził się do fabryki metalowej na dwa lata. Na skutek nieporozumienia z fabrykantem porzucił on fabrykę i oświadczył, że pod żadnym warunkiem nie chce więcej pracować u niego. Oskarżono go o złamanie umowy i skazano na dwa miesiące więzienia. (Jeżeli fabrykant łamie umowę, to odpowiada tylko przed sądem cywilnym i grożą mu tylko grzywny). Po odsiedzeniu tych dwóch miesięcy otrzymuje wezwanie fabrykanta, aby zgodnie z umową stawił się do fabryki. Robotnik odpowiada odmową. Już i tak odpokutował za złamanie umowy. Fabrykant skarży go ponownie, i sąd go powtórnie skazuje, chociaż jeden z sędziów, Mr. Shee, publicznie piętnuje ten absurd prawny, że ktoś może bodaj przez cale życie być wciąż w kółko skazywany za jeden i ten sam występek, względnie przestępstwo. Wyrok ten został wydany nie przez „great unpaid“ [„wielkich nieopłacanych“ — czyli wiejskich sędziów pokoju — K.] zaściankowych Dogberies; lecz zapadł w Londynie, w jednej z wyższych instancyj sądowych. [Przypis Engelsa do 4-go wydania. Dziś ten stan rzeczy zmienił się... Z wyjątkiem niektórych wypadków poszczególnych — naprzykład gazowni publicznych — robotnik jest dziś w Anglji równouprawniony z fabrykantem pod względem zrywania umowy d podlega za to tylko cywilnej odpowiedzialności]. Drugi przypadek zaszedł w Wiltshire, w końcu listopada 1863 t. Około 30 tkaczek, pracujących przy krosnach mechanicznych u niejakiego Harruppa, fabrykanta sukna w Leower’s Mill pod Westbury Leigh, zastrajkowało z powodu, że ów Harrupp miał arcymiły zwyczaj potrącania im z płacy kar pieniężnych za spóźnianie się z rana, a mianowicie: 6 pensów za dwie minuty, szylinga za trzy minuty, szylinga i 6 pensów za 10 minut. Czyni to 9 szylingów za godzinę czyli 4 funty i 10 szylingów za dzień, podczas gdy ich przeciętny zarobek nie przekraczał nigdy 10 — 12 szylingów tygodniowo. Harrupp najął sobie chłopca, któremu kazał trąbieniem oznajmiać o godzinie otwarcia fabryki, co ten niekiedy czynił jeszcze przed szóstą rano. Robotnikom, których niema przed progiem fabryki w chwili gdy ustaje głos trąbki, zamykają bramę przed nosem, a przed wpuszczeniem do fabryki zapisują im kary pieniężne. A że przytem w budynku niema zegara. więc nieszczęsne „ręce“ są zdane na laskę i niełaskę młodocianego szyldwacha, działającego według woli p. Harruppa. Robotnice strajkujące, zarówno dziewczęta jak matki rodzin, oświadczyły, że powrócą do fabryki, jeżeli zamiast szyldwacha będzie zegar i jeżeli zostanie wprowadzona dorzeczna taryfa kar. Harrupp pozwał do sądu 19 kobiet i dziewcząt o złamanie umowy. Sąd skaza! je przy głośnem szemraniu publiczności na karę pieniężną po 6 pensów — i na opłacenie kosztów sądowych w sumie 2 szylingów i 6 pensów. Harrupp udał się z sądu do domu, odprowadzony gwizdaniem tłumu. Do ulubionych metod fabrykantów należy karanie robotników potrąceniami z płacy za braki — dostarczanego im materjału. Metoda te była w r. 1866 powodem, strajku powszechnego w angielskim przemyśle garncarskim. Sprawozdania „Children’s Employment Commission“ z lat 1863 — 1866 cytują wypadki, gdy robotnik obciążony był tylu karami, że zamiast pobrać płacę, jeszcze okazywał się, wzamian za swą pracę i dzięki regulaminowi kar, dłużnikiem swego sławetnego „majstra“. Budujących przykładów pomysłowości samowładców fabrycznych w dziedzinie potrąceń z — płacy dostarczył też niedawny kryzys bawełniany. „Ja sam“, powiada inspektor fabryczny R. Baker, „musiałem niedawno wszcząć sprawię sądową przeciw pewnemu fabrykantowi bawełny, który w tych trudnych i ciężkich czasach potrącał 10 pensów niektórym, „młodocianym“ (powyżej lat 13) robotnikom, za lekarskie świadectwo wieku, które jego samego kosztowało tylko 6 pensów i za które prawo — pozwala potrącić tylko 3 — pensy, a zwyczaj każe nic nie potrącać... Inny fabrykant osiąga ten sam cel, o-mijając prawo — w ten sposób, że nakłada na każde biedne dziecko, Które u niego pracuje, taksę 1 szylinga za nauczenie go umiejętności i tajników przędzenia, skoro tylko świadectwo lekarskie uznaje je za dojrzałe do tej pracy. Istnieją więc podziemne przyczyny, które trzeba znać, aby pojąć tak nadzwyczajne zjawiska, jak strajki w dzisiejszych czasach“. Mowa tu o strajku tkaczy maszynowych w fabryce w Darwen, w czerwcu 1863 r. („Reports of insp. of fact. for 30 april 1863“, str. 50, 51. Sprawozdania fabryczne obejmują zawsze okres, przekraczający ich oficjalną datę).
  117. Ustawy o ochronie przed niebezpiecznemi maszynami, wywarły niewątpliwie wpływ dobroczynny. „Ale... dziś mamy nowe źródła nieszczęśliwych wypadków, których nie było przed 20 laty, zwłaszcza zwiększoną szybkość maszyn. Koła, wały, wrzeciona i krosna poruszają się dziś z szybkością powiększoną i wciąż rosnącą. Palce muszą pewniej i zwinniej wiązać rwącą się nitkę, gdyż w razie opóźnienia lub nieostrożności same padają ofiarą... Wiele nieszczęśliwych wypadków pochodzi z gorliwości robotników, a chęci jak najszybszego wykonania roboty. Trzeba pamiętać o tem, że dla fabrykantów jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, aby utrzymywać maszyny w nieustannym ruchu, to jest wytwarzać przędzę i tkaniny. Każda minuta przerwy jest nietylko stratą siły napędowej, lecz również uszczerbkiem dla produkcji. Dlatego też dozorcy, zainteresowani w ilości wytworu, popędzają robotników, aby utrzymywali maszyny w ciągłym ruch-u; a jest to równie ważne dla tych robotników, którzy są płatni od wagi lub od sztuki. To też, choć w większej części fabryk niewolno czyścić maszyn w ruchu, w praktyce robi się to wszędzie. Tylko ta jedna.przyczyna spowodowała 906 nieszczęśliwych wypadków w ciągu ostatnich 6 miesięcy... Chociaż czyszczenie maszyn odbywa się codziennie. lecz na sobotę bywa zwykle wyznaczane oczyszczenie gruntowniejsze, a dzieje się to po większej części podczas ruchu maszyn... Jest to czynność bezpłatna, to też robotnicy starają się uwinąć z nią jak najszybciej. Dlatego liczba wypadków w piątek i w szczególności w sobotę bywa o wiele większa, aniżeli w pozostałe dni tygodnia. W piątek przewyższa nad przeciętną pierwszych czterech dni tygodnia wynosi 12%, w sobotę zaś mamy.przewyżkę 25% nad przeciętną z poprzednich pięciu dni tygodnia. Jeżeli jednak uwzględnimy, że sobotni dzień fabryczny liczy tylko 7½ godziny, zamiast zwykłych 10½, to przewyżka ta urasta do przeszło 65%“ („Reports of insp. of fact. for 31st october 1866 London 1867“ str. 9, 15, 16, 17).
  118. W pierwszym dziale księgi trzeciej przedstawię niedawną wyprawę krzyżową fabrykantów angielskich przeciwko artykułom ustawy fabrycznej, tyczącym ochrony członków „rąk roboczych“ przed niebezpiecznemi maszynami. Tu niechaj wystarczy cytatą z urzędowego sprawozdania inspektora fabrycznego Leonarda Homera: „Słyszałem fabrykantów, rozmawiających o nieszczęśliwych wypadkach z karygodną lekkomyślnością. Naprzykład utratę palca uważali oni za drobnostkę. Życie robotnika i jego widoki na przyszłość tak dalece zależą od jego palców, iż tego rodzaju strata jest dlań wypadkiem niezmiernej wagi. Gdy zdarza — mi się słyszeć tak bezmyślną paplaninę, stawiam następujące zapytanie: „Przypuśćmy, że pan potrzebuje jednego dodatkowego’ robotnika, i że zgłaszają się dwaj, pod każdym względem jednakowo dobrze wykwalifikowani, ale jednemu z nich brak palca wielkiego lub wskazującego — którego pan wybierze?“ Każdy z nich bez wahania odpowiadał, że robotnika, posiadającego wszystkie palce... Ci panowie fabrykanci mają całkiem biedne uprzedzenie przeciw temu, co nazywają ustawodawstwem pseudodobroczynnem“ („Reports of insp. of fact. for 31st october 1855“). Ci panowie fabrykanci — to ludzie nie w ciemię bici i nie napróżno przyklaskiwali z zapałem buntowi właścicieli niewolników!
  119. W fabrykach, które najdłużej podlegały ustawie fabrycznej, z jej przymusowem ograniczeniem dnia roboczego i innemi przepisami, zniknęły niektóre plagi, poprzedniego okresu. Samo ulepszanie maszyn na pewnym szczeblu wymaga „ulepszenia konstrukcji gmachów fabrycznych“, co wychodzi n.a korzyść robotnika (por. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1863“, str. 109).
  120. Patrz miedzy innemi: John Houghton: „Husbandry and trade improved. London 1727“, „The advantages of East India trade, 1720“. John Bellers: „Proposals for raising a College of industry. London 1696“. „Majstrowie i czeladź są niestety w ciągłej wojnie. Pierwsi mają zawsze ma celu jak najtaniej zapłacić za pracą i posługują się każdym wybiegiem, który prowadzi do tego celu; drudzy znów z równą skwapliwością czyhają n, a każdą sposobność, aby zmusić majstrów do udzielenia podwyżek“ („An inquiry anto the present high prices of provisions, 1767“, str. 61, 62. — Autorem był wielebny Nathaniel Forster, stojący całkowicie po stronie robotników).
  121. „In hac urbe ante hos viginti circiter annos instrumentum quidam invenerunt textorium, quo solus quis plus panni et facilius conficere poterat, quam plures aequali tempore. Hinc turbae ortae et querulae textorum, tandemque usus huius instrumenti a magistratu prohibitus est“ (Boxhorn: „Institutiones politicae. Leyden 1663“).
  122. W staroświeckich rękodzielniach i dziś jeszcze powtarzają się prostackie formy buntu robotniczego przeciw maszynom, naprzykład w szlifierniach pilników w Sheffield w r. 1865.
  123. To też Sir James Steuant ocenia, jeszcze działanie maszyn całkowicie z tego punktu widzenia: „Uważam więc maszyny za środek, równający się w skutkach powiększeniu liczby pracowników przemysłowych, których nie trzeba żywić... Czem skutek maszyny różni się od skutku wzrostu ludności?“ („Principles of political economy“, przekład francuski, tom 1, rozdz. 19). Z nierównie większą naiwnością powiada Petty, że maszyna zastępuję „wielożeństwo“. Ten punkt widzenia może być słuszny chyba w stosunku do niektórych okolic Stanów Zjednoczonych. Natomiast: „Rzadko, kiedy maszyna może być z powodzeniem użyta, alby zmniejszyć pracę pojedynczego robot, mika,; więcej czasu zajęłaby jej — budowa, niż zaoszczędziłoby jej zastosowanie. Staje się prawdziwie użyteczną dopiero wtedy, gdy oddziaływa na wielkie masy, gdyż pojedyncza maszyna dopomaga pracy, tysięcy robotnik ów. To też najwięcej maszyn jest w krajach najbardziej zaludnionych, gdzie najwięcej bywa ludzi bez zajęcia... Maszyny nie dlatego znajdują zastosowanie, że mało jest ludzi do pracy, lecz dlatego, że ułatwiają masowe powołanie ich do pracy“. (Piercy Ravenstone: „Thoughts on the Funding System and its effects. London 1824“, str. 15).
  124. Przypis Engelsa do 4-go wydania: „Tyczy to również i Niemiec. Gdziekolwiek istnieje u nas wielka gospodarka rolna, a więc zwłaszcza na Wschodzie, stała się możliwa dopiero dzięki „Bauernlegen“ [rugowaniu chłopów], które poczyna się już w 16-ym wieku, lecz ze szczególną siłą występuje po roku 1648“.
  125. „Maszyna i praca stale spółzawodniczą ze sobą“ (Ricardo: „Principles of political economy. 3rd ed. London 1821“, str. 479. Przekład polski dr. M. Bornsteinowej. Warszawa, r. 1919, str. 922).
  126. Spółzawodnictwo pomiędzy tkactwem ręcznem a maszynowem zostało w Anglji przedłużone jeszcze przed ustawą o ubogich a r. 1833 przez to, że płace, które spadły o wiele poniżej minimum egzystencji, uzupełniało zapomogami parafjalnemi. „Wielebny Turner był w r. 1827.proboszczem w Wilmslow, w okręgu fabrycznymi Cheshire. Pytania komitetu do spraw emigracji i odpowiedzi pana Turnera pokazują nam, w jaki sposób jest podtrzymywane spółzawodnictwo pracy ręcznej z maszyną. Pytanie: „Ozy warsztat tkacki mechaniczny nie wyparł krosna ręcznego?“ Odpowiedź: „Niewątpliwie; i byłby je zastąpił w jeszcze wyższym stopniu, gdyby nie to, że tkaczom ręcznym umożliwiano zgodzenie się na zniżkę plac“. Pytanie: „Lecz czy tkacz ręczny, godząc się na płacę, nie wystarczającą na jego utrzymanie, nie liczył na to, że pokryje ten niedobór zapomogami parafjalnemi?“ Odpowiedź: „Tak, i w rzeczywistości tylko zapomogi dla ubogich umożliwiają tkaczom ręcznym konkurencję z maszynowymi“. „A więc maszyna przyniosła pracownikom zaiste piękne korzyści: poniżającą nędzę lub wychodźtwo. Rzemieślników szanowanych i do pewnego stopnia niezależnych uczyniła pogardzanymi nędzarzami, spożywającymi poniżający chleb jałmużny. I to.nazywa się przemijającem niedomaganiem!“ („A prize essay on the comparative merits of competition and cooperation. London 1834“, str. 29).
  127. „Ta sama przyczyna, Mora może powiększyć dochód krajowy (to ’znaczy, jak Ricardo w tem samem miejscu (wyjaśnia, dochód właścicieli ziemskich i kapitalistów, których bogactwo, z ekonomicznego punktu widzenia, równa się naogół bogactwu narodu) może zarazem wywołać przeludnienie i pogorszyć położenie robotnika“ (Ricardo: „Principles of politcal economy, 3d edition. London 1821“, str. 469; przekł. polski str. 316). „Stałym celem i dążnością każdego udoskonalenia maszyny jest w istocie bądź całkowite uniezależnienie od pracy ludzkiej, bądź zmniejszenie jej ceny dzięki zastępowaniu pracy dorosłych mężczyzn przez pracę kobiet i dzieci, a pracy robotników wykwalifikowanych przez pracę niewykwalifikowanych“ (Ure: „Philosophy of manufacture“, str. 25).
  128. „Raports of insp. of fact. for 31st october 1858“, str. 43.
  129. „Reports etc. for 31st october 1856“, str. 15.
  130. Ure: „Philosophy of manufacture“, str. 10. „Wielka korzyść zastosowania maszyn w cegielniach polega na tem, że maszyny zupełnie uniezależniają przedsiębiorcę od wykwalifikowanych robotników“ („Children’s Employment Commission. 5th report. London 1866“, str. 180. nota 46).
    Przypis do 2-go wydania. Pan A. Stunrock, kierowinik wydziału maszynowego „Great Northern Raił way“ („Wielkiej Kolei Północnej“) powiada o budowie maszyn (lokomotyw) i t. d.): „Codzień mniej używamy kosztownych (expensive) robotników angielskich. Powiększamy produkcję dzięki ulepszaniu narzędzi, obsługiwanych przez niższą kategorię robotników (a low class of labour)... Dawniej praca wykwalifikowana wytwarzała z konieczności wszystkie części maszyny parowej. Dziś te same części wytwarza. praca minie} wykwalifikowana, ale dobremi narzędziami... Rozumiem tu przez narzędzia maszyny, stosowane przy budowie maszyn“ („Royal Commission on Railways. Minutes of Evidence, n. 17862 and 17863, London 1867“).
  131. Ure: „Philosophy of manufacture“, str. 20.
  132. Tamże, str. 321.
  133. Tamże, str. 23.
  134. „Reports ot insp. of fact. for 31st october 1863“, sir. 108 i nast.
  135. Tamże, str. 109. Szybkie ulepszanie maszyn podczas kryzysu bawełnianego pozwoliło angielskim fabrykantom, natychmiast po zakończeniu amerykańskiej wojny domowej, w oka mgnieniu znów zalać rynek światowy. Tuż w drugiem półroczu r. 1866 zbyt tkanin był prawie uniemożliwiony. Zaczęło się więc wysyłanie towaru do Chin i do Indyj, co naturalnie jeszcze spotęgowało „glut“ [przepełnienie rynku]. Na początku roku 1867 fabrykanci chwycili się swego zwykłego środka ratunkowego, zniżki płac o 5%. Robotnicy sprzeciwili cię temu i oświadczyli, zasadniczo zupełnie słusznie, że jedynym środkiem zaradczym jest redukcja pracy do 4 dni w tygodniu. Po dość długim oporze panowie, mianujący sami siebie kapitanami przemysłu, musieli przystać na to. gdzieniegdzie ze zniżką płac o 5%, a gdzieniegdzie bez tej zniżki.
  136. „Stosunek pomiędzy majstrami a robotnikami w szklarniach, wyrabiających szkło dęte kryształowe i butelkowe — to strajk chroniczny.“ Stąd rozkwit produkcji szkła prasowanego, gdzie główne czynności wykonywane są przez maszyny. Pewna firma pod Newcastle, która przedtem wytwarzała rocznie 350.000 funtów dętego szkła kryształowego, obecnie zamiast niego wytwarza szkło prasowane, w ilości 3.000.500 funtów („Children’s Empl. Comm. 4th rep. 1865“, str. 262, 263).
  137. Gaskell: „The manufacturing population of England London 1833“, str. 3, 4.
  138. Pan Fairbairn z okazji strajku w swej własnej fabryce maszyn, wymyślił niektóre bardzo doniosłe zastosowania maszyn do budowy maszyn.
  139. Ure: „Philosophy of manufacture“, str. 368—370.
  140. Ure: „Philosophy of manufacture“, str 368, 7, 370 280 321 281, 475.
  141. Ricardo z początku podzielał ten pogląd, ale później odwołał go wyraźnie z właściwą sofcie bezstronnością naukową i miłością prawdy. Patrz: David Ricardo: „Principles of political economy“, rozdz. 31.
  142. Notabene, daję przykład zupełnie w stylu ekonomistów, o których mowa.
  143. Pewien zwolennik Ricarda, odpowiadając na niedorzeczności J. B. Say'a, czyni w tej sprawie następującą uwagę: „Przy rozwiniętym podziale pracy robotnik może umiejętność swą zastosować tylko do tej poszczególnej gałęzi pracy, w której umiejętności tej nabył; sam on staje się rodzajem maszyny. Na nic się więc nie zda paplanina papuzia, że rzeczy te mają tendencję ku wyrównaniu. Rozejrzyjmy się dokoła a dojrzymy, iż przez długi czas wyrównać się nie mogą. A gdy wreszcie się wyrównają, to na niższym poziomie, niż na początku tego proces („An inquiry into those principles respecting the nature of demand etc. London 1831“, str. 72).
  144. Mistrzem w tym zarozumiałym kretynizmie jest między innymi Mac Culloch: „Skoro jest rzeczą korzystną“, mówi on naprzykład z udaną naiwnością ośmioletniego dziecka, „coraz wyżej rozwijać umiejętność robotnika, tak że staje się zdolny wytwarzać coraz większą ilość towarów zapomocą tej samej, a nawet mniejszej ilości pracy, to równie korzystne musi być dlań posługiwanie się takiemi maszynami, które najskuteczniej mogą mu dopomóc do osiągnięcia tego wyniku“ (Mac Culloch: „Principles of political economy. London 1830“, str. 166).
  145. W powieści Dickensa„ Oliver Twist“. R.
  146. „Wynalazca maszyny przędzalniczej zrujnował Indje, co zresztą mało nas wzrusza“ (A. Thiers: „De la propriété, Paris 1848“). Wielki mąż stanu miesza tu maszynę przędzalniczą ® krosnem mechanicznem, „co zresztą mało nas wzrusza“.
  147. Według spisu z r. 1861 (Londyn, r. 1863, tom II) liczba robotników, zatrudnionych w kopalniach węgla Anglji i Walji, wynosiła 246.613, w tem młodszych niż lat 20 — 73.546, starszych zaś — 173.067. Do pierwszej kategorji należy: od łat 5 do 10 — 835, od lat 10 do 15 — 1 30.701, od lat 15 do 19 — 42.010. Liczba osób zatrudnianych w kopalniach żelaza, miedzi, ołowiu, cyny i innych kruszców wynosiła 319.222.
  148. W Angljii i Waljii w r. 1861 produkcja maszyn zatrudniała 60.807 osób, włączając samych fabrykantów, oraz ich oficjalistów, agentów i sprzedawców, wyłączając natomiast wytwórców maszyn drobnych, naprzykład maszyn do szycia i t, d., jak również wytwórców narzędzi do maszyn roboczych, naprzykład wrzecion i t. d. Liczba wszystkich inżynierów cywilnych wynosiła 3.329.
  149. Ponieważ żelazo jest jednym z głównych surowców, więc zaznaczamy tutaj, że w r. 1861 w Anglji i Waljii było 125.771 hutników, w.tej liczbie 123.430 mężczyzn i 2.341 kobiet. Śród mężczyzn było 30.810 poniżej a 92.620 powyżej lat 20.
  150. „Rodzina złożona z 4-ch osób dorosłych (tkaczy bawełny) z dwojgiem dzieci, jako motaczami, zarabiała w końcu 18-go i na początku 19-go wieku 4 f. szt. tygodniowo przy 10-godzinnym dniu roboczym. Przy pracy pośpiesznej mogła i więcej zarobić... Przedtem zawsze dawała im się we znaki nie dostateczna podaż przędzy“ (Gaskell: „The manufacturing population of England. London 1833“, str. 25—27).
  151. F. Engels w „Lage der arbeitenden Klasse, in England“ wykazuje nędzny stan większej części tych właśnie robotników, wyrabiających przedmioty zbytku. Mnóstwo nowych przyczynków do tej sprawy znajdujemy w sprawozdaniach „Children Employment Commission“.
  152. W roku 1861 marynarka handlowa Anglji i Walji zatrudniała 94.665 marynarzy.
  153. W tem tylko 177.596 płci męskiej powyżej lat 13.
  154. W tem 30.501 płci żeńskiej.
  155. W tem płci męskiej 137.447. Z liczby 1.208.648 osób jest wyłączony wszelki personel, nie służący w domach prywatnych.
    Przypis do 2-go wydania. Od r. 1861 do 1870 liczba służących-mężczyzn podwoiła się prawie: wzrosła do 267.671. W r. 1847 było 2.694 gajowych (w arystokratycznych zwierzyńcach), natomiast w r. 1869 — 4.921. Młode dziewczęta, służące u drobnomieszczan londyńskich, w języku ludowym zwą się „little slaveys“. czyli „niewolniczkami“.
    [Na Marksa osobistym egzemplarzu 1-go wydania „Kapitału“ znajdujemy następującą cytatę z „Evening Star“, z dn. 11 września 1868 r.: „Służące nieraz są przepracowane w sposób, który przynosi wstyd ich paniom. Trafem znam sporo tych „niewolnic“, jak je niektórzy nazywają, i spółczuję im z całego serca. Wcześnie muszą wstawiać, a potem czuwać do późnej nocy. Śpią w suterynach pełnych robactwa, lub na zimnych poddaszach, razem ze szczurami. Żywią się odpadkami. Znoszą połajanki i wymysły, prześladowania brutalnych paniczów, dokuczania czworga lub pięciorga dzieci. W deszcz i słotę posyłane są po piwo, niekiedy bywają bite przez — rozzłoszczoną panią; tygodniami nie pozwalają im iść do kościoła. Płaca ich jest nędzna, a gdy zachorują, to panie odsyłają je do rodziny, o ile ją mają, a jak nie to do szpitala lub przytułku. Nic dziwnego, że uczciwa praca przejmuje je wstrętem i obawą, że decydują się „iść do djabła“, i że, biedne „niewolnicziki“, chętnie to czynią. Nieraz z płaczem opowiadały mi o swych cierpieniach, o biciu, głodzie i zimnie, o tem jak wypędzano je z „miejsca“, skoro tylko zachorowały, jak żyły potem ze sprzedaży — swych ubrań, jak wreszcie po wyprzedaniu wszystkiego grzęzły i grzęzną coraz głębiej w bagnie. A tak niewielu, niestety, spółczuje z niemi“. K.].
  156. Abrakadabra ta znajduje się w M. Ch. Ganilh’a „Des systèmes d’économie politique etc., 2-ème éd. Paris, 1821“, tam II, str. 224. Porównaj tamże, str. 212.
  157. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1865“, str. 58 i nast. Ale jednocześnie była już gotowa podstawa materialna dla zatrudnienia wzrastającej liczby robotników, a mianowicie 110 nowych fabryk, liczących 11.625 krosien mechanicznych, 628.756 wrzecion, 2.695 koni mechanicznych w maszynach parowych i kołach wodnych (tamże).
  158. „Reports etc. lor 31st october 1862“, str. 79.
    Przypis do 2-go wydania. W końcu grudnia 1871 roku inspektor fabryczny Redgrave, w odczycie wygłoszonym w „New Mechanics’ Institution“ w Bradford, twierdził co następuje: „Od niejakiego czasu uderza mnie zmieniony wygląd fabryk wyrobów wełnianych. Niegdyś były one pełne kobiet i dzieci, a dziś zdaje się, że maszyny wykonywują same wszelką robotę. Pewien fabryk, ant, w odpowiedzi na moje zapytanie, tak mi tę sprawę objaśnił: Przy dawnym, sposobie produkcji zatrudniałem 63 osoby; po wprowadzeniu maszyn ulepszonych zmniejszyłem liczbę robotników do 33, w ostatnich ’zaś czasach dzięki nowym, i doniosłym ’zmianom, udało mi się zredukować ich liczbę z 33 do 13“.
  159. „Reports etc. for 31st october 1856“, str. 16.
  160. „Cierpienia tkaczy ręcznych (tkanin bawełnianych i mieszanych z bawełną) były przedmiotem badań komisji królewskiej, lecz choć stwierdzono ich nędzę i ubolewano nad nią, poprawę (!) ich losu pozostawiono biegowa wypadków i czasu. Dziś (po 20 latach!) wolno mieć nadzieję, że cierpienia ich są prawie (nearly) zakończone, do czego się prawdopodobnie przyczyniło dzisiejsze wielkie rozpowszechnienie krosien mechanicznych“. („Reports of insp. of fact. for 31st october 1856“, str. 15).
  161. Inne metody, zapomocą których maszyna oddziaływa na wytwarzanie surowca, będą wspomniane w księdze trzeciej.
  162. Wywóz z Indyj Wschodnich do Wielkiej Brytanji wynosił:
    W roku Bawełny Wełny
    1848 34.540.143 funtów 4.570581 funtów
    1860 204.141.168 20.214.173
    1865 445.947.600 20.679.111
  163. Wywóz wełny do Wielkiej Brytanji wynosił:
    W roku Z Przyl. Dobr. Nadziei Z Australji
    1846 2.958.457 funtów 21.789.346 funtów
    1860 16.574.315 59.163.616
    1865 29.920.623 109.734.261
  164. Rozwój gospodarczy Stanów — Zjednoczonych sam jest wytworem wielkiego przemysłu europejskiego, zwłaszcza angielskiego. Jednak w swym stanie obecnym (r. 1867) są one wciąż jeszcze faktyczną kolonją Europy.
    Przypis Engelsa do 4-go wydania:„ Od tego czasu stały się one drugim zrzędu przemysłowym krajem świata, a jednak niezupełnie jeszcze zatraciły przez to charakter kolonji“. [Również i ten przypis jest już przestarzały. Stany Zjednoczone stały się pierwszem mocarstwem przemysłowem świata, charakter zaś kolonii zatraciły do tego stopnia, iż same prowadzą polityką ekspansji kolonialnej, K.].
    Wywóz bawełny ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanji wynosił:
    w r. 1846 — 401.949.393 funtów w r. 1859 — 961.707.264 funtów
    w r. 1852 — 765.630.544 w r. 1860 — 1.115.890.608

    Wywóz zboża i t. d. ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii wynosił (w łatach 1850 i 1862) w centnarach angielskich:

    r. 1850 r. 1862
    Pszenica 16.202.312 41.033.503
    Jęczmień 3.669.653 6.624.800
    Owies 3.174.801 4.426.994
    Żyto 388.749 7.108
    Mąka pszenna 3.819.440 7.207.113
    Gryka 1.054 19.571
    Kukurydza 5.473.161 11.694.818
    „Bere” czyli „Bigg” (orkisz) 2.039 7.675
    Groch 811.620 1.024.722
    Fasola 1.822.972 2.037.137
    Ogółem wwozu 34.365.801 74.083.351
  165. W oryginale błędnie w tem miejscu 0.543 — omyłka, poprawiona w wydaniu francuskiem. Tł.
  166. W odezwie robotników, wyrzuconych na bruk przez lokaut fabrykantów obuwia w Leicester, skierowanej do Trade Societies of England (związków zawodowych angielskich), a datowanej <z lipca r 1866 czytamy między innemi: „Od lat 20 blisko szewstwo w Leicester było rewolucjonizowane wskutek wprowadzenia roboty szpilkowej zamiast szytej. Można było wtedy nieźle zarobić. Wnet nowa ta branża rozszerzyła się bardzo. Wielkie spólzawodnictwo ujawniło się pomiędzy różnemi firmami, która z nich dostarczy najbardziej gustownego towaru. Jednak nieco później zjawiła się i konkurencja w złym rodzaju, polegająca mianowicie na zniżaniu cen (undersell). Okazały się niebawem szkodliwe następstwa tego systemu w postaci zniżki płac, przyczepi spadek ceny pracy był tak raptowny, że wiele firm płaci dziś zaledwie połowę dawnych zarobków. A jednak, choć płace spadają coraz niżej, zyski podobno wzrastają przy każdej zmianie taryfy pracy“.
    Fabrykanci korzystają nawet z niepomyślnych okresów przemysłu, aby ciągnąć nadzwyczajne zyski z przesadnych zniżek płac, t. j. poprostu z okradania robotników z najniezbędniejszych środków utrzymania. Oto przykład. Mowa o przesileniu w tkactwie jedwabnem w Coventry: „Dane, które otrzymałem zarówno od fabrykantów, jak od robotników, nie pozostawiają wątpliwości, że płace zniżono w daleko większym stopniu, aniżeli tego wymagała konkurencja zagraniczna lub inne okoliczności, Większość tkaczy pobiera płace, zredukowane o 30—40%. Sztuka wstążki, za którą tkacz 5 lat temu otrzymywał 6—7 szylingów, dziś przynosi mu 3 szylingi 3 pensy lub 3 szylingi 6 pensów; inna robota, płacona dawniej po 4 szylingi lub 4 szylingi 3 pensy, dziś płatna jest zaledwie 2 szylingi lub 2 szylingi 3 pensy. Zniżka płac jest większa niżby była potrzebna dla ożywienia popytu. W istocie przy wielu rodzajach wstążek zniżka płac nie była połączona nawet z żadną zniżką ceny towaru“. (Sprawozdanie komisarza F. D. Longe’a w „Children’s Employment Commission, 5th report, 1866“, str. 114, n. 1).
  167. Por. „Reports of inspect. of fact. for 31st october 1862“, str. 30.
  168. Tamże, str. 19.
  169. „Reports etc. to 31st october 1865“, str. 41—45.
  170. „Reports etc. for 31st october 1863“, str. 41, 42.
  171. Tamże, str. 51.
  172. Tamże, str. 50, 51.
  173. Tamże, str. 62, 63.
  174. „Reports etc. for 30th april 1864“, str. 27.
  175. Z listu Harrisa, szefa policji w Bolton, ogłoszonego w „Reports of insp. of fact. for 31st october 1865“, str. 61, 62.
  176. W odezwie robotników przemysłu bawełnianego, wydanej na wiosnę 1863 r., w sprawie utworzenia towarzystwa emigracyjnego, czytamy między innemi: „Mało kto będzie zaprzeczał, że wielka emigracja, robotników fabrycznych jest obecnie bezwzględnie konieczna. Ale fakty poniższe dowodzą, że potrzebny jest w każdej porze stały strumień wychodztwa, i że bez niego nie możemy utrzymać, w zwykłych warunkach, naszego położenia. W roku 1814 wartość urzędowa wywozu wyrobów bawełnianych (będąca tylko wskaźnikiem ilości) wynosiła 17.665.378 f. szt., a ich rzeczywista wartość rynkowa — 20.070.824 f. szt. W r. 1858 wartość urzędowa wywozu wyrobów bawełnianych wynosiła 182.221.681 f. szt a ich rzeczywista wartość rynkowa tylko 43.001.322 f. szt., a więc dziesięciokrotne powiększenie ilości ’Pociągnęło za sobą zaledwie trochę więcej, niż podwojenie wartości. Wynik ten, tak niepomyślny dla kraju wogóle, a zwłaszcza dla robotników fabrycznych, był następstwem różnych przyczyn spółdziałających. Jedną z najbardziej widocznych przyczyn jest ciągły nadmiar pracy, niezbędny w tej — gałęzi przemysłu, która pod grozą upadku musi wciąż rozszerzać swój rynek. Nasze fabryki bawełniane mogą być unieruchomione wskutek periodycznych zastojów w handlu, które w obecnym ustroju są równie nieuchronne, jak śmierć sama. Ale wynalazczość ludzka i wtedy nie ustaje. Chociaż według skromnej oceny, sześć miljonów osób opuściło kraj nasz w ostatnich 25 latach, to jednak z powodu ciągłej redukcji pracy w celu potanienia wytworów, wciąż jeszcze bardzo znaczny odsetek dorosłych mężczyzn nie może — znaleźć zajęcia w żadnej fabryce i na żadnych warunkach, nawet w czasie największego rozkwitu“ („Reports of insp. of fact. for 30th april 1863“, str. 51, 52). Zobaczymy w jednym z następnych rozdziałów, że panowie fabrykanci, w czasie katastrofy bawełnianej wszelkiemi siłami, nawet przy pomocy władz państwowych, starali się przeszkodzić wychodztwu robotników fabrycznych.
  177. „Children’s Employment Commission. 4th report 1864“ str. 108, n. 447.
  178. W Stanach Zjednoczonych tego rodzaju odtwarzanie rzemiosła na podstawie maszynowej jest częste. Właśnie dlatego, przy nieuniknionem przejściu d-o produkcji fabrycznej, koncentracja posuwać się tamm będzie milowemi krokami w porównaniu z Europą, nawet z Anglją.
  179. Por. „Reports of insp. of fact. tar 31st october 1865“, str. 64.
  180. Pan Gillot założył w Birmingham pierwszą wielką rękodzielnik stalek. Już w r. 1851 wytwarzała ona przeszło 180 miljonów stalek i zużywała rocznie 120 tonn blachy stalowej. Obecnie Birmingham, który zmonopolizował tę gałąź przemysłu w Zjednoczonem Królestwie, wytwarza rocznie miljardy stalek. Liczba osób, zatrudnionych przy wyrobie stalek, według spisu ludności z r. 1861 wynosiła 1.428, w tem 1.268 robotnic, poczynając od piątego roku życia.
  181. „Children's Employment Commission, 2nd report 1864“, str. LXVIII, n. 415.
  182. Dział trzeci, rozdział ósmy. Tł.
  183. A w Sheffield dzieci pracują nawet przy szlifowaniu pilników!
  184. „Children’s Employment. Commission. 5th report 1866“, str 3 n. 24, str. 6, n. 55, 56, str. 7, n. 59, 60.
  185. Tamże, str. 114, 115, n. 6, 7. Sprawozdawca komisji czyni tu słuszną uwagę, że jeżeli gdzieindziej maszyna zastępuje człowieka, to tu chłopiec dosłownie zastępuje maszynę.
  186. Patrz sprawozdanie o handlu gałganami wraz z licznemi załącznikami w „Public Health, 8th report, London 1866“, Appendix, str. 196—208.
  187. „Children's Employment Commission. 5th report 1866“, str. XVI, n. 96, 97, str. 130, in. 39, 61. Por. również tamże „3rd report, 1864“, str. 48. 56.
  188. „Public Health, 6th report. London 1864“, str. 31.
  189. Tamże, str. 30. Dr. Simon, czyni uwagę, że śmiertelność śród krawców i drukarzy londyńskich w wieku lat 25—35 jest w rzeczywistości o wiele większa, gdyż przedsiębiorcy londyńscy sprowadzają ze wsi wielką liczbę ludzi młodych, do lat 30, i zatrudniają ich jako „uczniów“ i „improvers“ (pragnących wykształcić się w swem rzemiośle). Ci figurują w spisie jako londyńczycy i powiększają liczbę osób, w stosunku do której obliczana bywa śmiertelność londyńska, lecz nie powiększają w tym stosunku liczby zgonów w Londynie. Większa część z nich w chorobie, zwłaszcza ciężkiej, wracana wieś. (Tamże).
  190. Mowa tu o gwoździach kutych, w odróżnieniu od wyrabianych maszynowo gwoździ ciętych. Patrz:„ Children’s Employment Commission. 3rd report“, str. XI. XIX, n. 125—130, str. 53, n. 11, str. 114, n. 487, str, 137, n. 674.
  191. Przychodnia, w której ubodzy otrzymują bezpłatnie pomoc lekarską, tudzież lekarstwa. K.
  192. „Children’s Employment Commission. 2nd report“, str XXII n. 166.
  193. „Children’s Employment Commission, 2nd report, 1864“, str XIX, XX, XXI.
  194. Tamże, str. XXI, XXVI.
  195. Tamże, str. XXIX, XXX.
  196. Tamże, str. XL, XLI.
  197. „Children’s Erwployment Conwmssion. 1st report, 1863“, str. 185.
  198. „Millinery“ oznacza właściwie ubieranie i zdobienie kapeluszy, lecz również płaszczów i peleryn damskich i t. p.;.podczas gdy „dressmakers“ odpowiadają naszym modystkom.
  199. Angielskie „millinery“ i „dressmaking“ uprawiane jest przeważnie w budynkach przedsiębiorców, poczęści przez mieszkające tam robotnice stałe, poozęści przez robotnice, zamieszkałe zewnątrz warsztatów i pracujące na dniówkę.
  200. Komisarz White zwiedził rękodzielnię ubiorów wojskowych, zatrudniającą 1.000 — 1.200 osób, prawie wyłącznie płci żeńskiej, oraz rękodzielnię obuwia, liczącą 1.300 osób, w tem prawie połowa dzieci i młodzieży i t. d. („Children’s Employment Commission. 2nd report“, str. XVII, n. 319).
  201. Przykład: 26 lutego roku 1864 tygodniowy biuletyn śmiertelności w sprawozdaniach „Registrar General“ wymienia 5 zgonów z głodu. Tego samego dnia „Times“ podaje szósty zgon z głodu. Sześć ofiar śmierci głodowej w ciągu jednego tygodnia!
  202. „Children’s Employment Commission. and report, 1864“, str. LXVII, n. 406—9, str. 84, n. 124, str. LXXIII, n. 441, str. 66, n. 6, str. 84, n. 126, str. 78, n. 85, str. 76, n. 69, str. LXXII, n. 483.
  203. „Komorne za lokale pracy wydaje się tym czynnikiem, który ostatecznie rozstrzyga. Dlatego właśnie w stolicy najdłużej przetrwał system wydawania roboty małym przedsiębiorstwom i rodzinom, i tam najpierw powrócono, do tego systemu“. (Tamże, str. 83, m. 123). Zdanie końcowe tyczy wyłącznie szewstwa.
  204. wypadek ten nie zachodzi w rękawicznictwie i t. d., gdzie położenie robotnika mało się różni od położenia nędzarza.
  205. „Children's Employment Commission, 2nd report, 1864“, str. 2, n. 122.
  206. W jednej hurtowej wytwórni obuwia w Leicester już w r 1864 było w użyciu 800 maszyn do szycia.
  207. „Children’s Employment Commission, 2nd report, 1864“, str. 84, n. 124.
  208. Przykładem magazyn ubiorów wojskowych w Pimlico (Londyn), fabryka koszul „Tlllie and Henderson“ w Londonderry, oraz fabryka ubrań firmy Tait w Limerick, zatrudniająca około 1200 „rąk“.
  209. „Dążność do produkcji fabrycznej“ (tamże, str. LXVII). „Cała ta gałąź produkcji jest dziś w stanie przejściowym i przeżywią te samą zmianę, która już nastąpiła w koronkarstwie, tkactwie i t. d.“ (tamże, n. 405). „Zupełny przewrót“ (tamże, str. XLVI, n. 318). W okresie „Children’s Employment Commission“ z r. 1840 pończosznictwo było jeszcze pracą ręczną. Poczynając od r. 1846 wprowadzono różnorodne maszyny, obecnie pędzone parą. Ogólna liczba osób obojga płci i różnego wieku (poczynając od trzyletnich dzieci), zatrudnionych w pończosznictwie angielskiem, wynosiła w r. 1862 około 129 tysięcy. Z tej liczby według Parlimentary Return [sprawozdania parlamentarnego] z 11 lutego r. 1862, tylko 4.063 podlegało ustawie fabrycznej.
  210. Naprzykład firma Cochrane, „Britain Pottery“ w Glasgow, tak mówi w swem sprawozdaniu o stosowaniu maszyn w garncarstwie: „Aby utrzymać produkcję na dawnym poziomie, chwyciliśmy się w bardzo szerokim zakresie stosowania maszyn, obsługiwanych przez robotników niewykwalifikowanych, i każdy dzień przekonywa nas o tem, że możemy obecnie wytwarzać większą ilość produktów, aniżeli przy dawnym systemie“ („Reports of insp. of fact. for 31st october 1865“, str. 13). „Ustawa fabryczna stała się bodźcem do dalszego wprowadzania maszyn“ (tamże, str. 13, 14).
  211. Naprzykład po rozciągnięciu ustawy fabrycznej na garncarstwo wzrosła bardzo liczba kół garncarskich, poruszanych siłą mechaniczną zamiast ręką.
  212. „Reports of insp. of fact. tor 31st october 1865“, str. 96, 127.
  213. Wprowadzenie te; i innych maszyn do wyrobu zapałek pozwoliło, w jednym tytko dziale tego przemysłu, na zastąpienie 230 młodocianych przez 32 chłopców i dziewcząt, w wieku od 14 do 17 lat. Ta oszczędność na robocizna e uczyniła dalsze postępy w r. 1865 dzięki zastosowaniu siły pary.
  214. „Children’s Employment Commission, 2nd report, 1864“ str. IX, n. 50.
  215. „Reports ot insp. of fact. for 31st oct. 1865“, str. 22.
  216. Pamiętać należy, że owe ulepszenia, choć w niektórych przedsiębiorstwach przeprowadzone w całości, nie są jednak bynajmniej powszechne, a nawet w wielu starych przedsiębiorstwach wcale nie mogą być przeprowadzone bez nakładów kapitału, przerastających środki wielu dzisiejszych właścicieli... Pewna dezorganizacja przejściowa nieuchronnie towarzyszy wprowadzeniu ustawy fabrycznej. Rozmiary tej dezorganizacji pozostają w stosunku prostym do wielkości zła, które ma być usunięte przez ustawę“ (tamże, str. 96, 97).
  217. Naprzykład w wielkich piecach „pod koniec tygodnia praca zwykle bywa przedłużana wskutek zwyczaju robotnikowi, aby próżnować w poniedziałek, a niekiedy częściowo lub całkowicie nawet we wtorek“. Drobni majsterkowie stosują zazwyczaj bardzo nierównomierny czas pracy. Tracą oni 2 lub 3 dni, a potem pracują nocami, ażeby sobie to powetować... Zatrudniają stale swe własne dzieci, jeżeli je mają“. (Tamże, str. VII) „Nieregularne rozpoczynanie pracy, dla którego bodźcem są możność i zwyczaj powetowania tego później pracą nadzwyczajną“ (tamże, str. XVIII). „Niesłychane marnotrawstwo czasu w Birmingham., gdyż część czasu próżnują, a przez resztę pracują nad siły, jak niewolnicy na galerach“ (tamże, str. XI).
  218. „Children’s Employment Commission, 4th report“, str. XXXII, XXXIII. „Rozszerzenie sieci kolejowej miało się przyczynić bardzo do rozpowszechnienia tego zwyczaju krótkoterminowych zamówień, a w konsekwencji do pośpiechu, naruszania pory posiłku i do nadliczbowych godzin pracy“ (tamże, str. XXXI).
  219. Tamże, str. XXXV, n. 235, 237.
  220. Tamże, str. 127, n. 56.
  221. „Gdy mowa o stratach, które handel ponosi z powodu niewykonywania zamówień na termin załadowania towaru na okręt, przypomina™ sobie, że był to ulubiony argument fabrykantów w latach 1832 i 1833. Nic z tego, co dziś można przytoczyć na poparcie tych twierdzeń, nie ma tej wagi, którą miało podówczas, t. j. zanim jeszcze para skróciła o połowę wszystkie odległości i wprowadziła całkiem nową organizację transportu. Już wtedy argument ten nie wytrzymywał próby doświadczenia, i z pewnością nie wytrzymałby jej obecnie“. (Reports of insp. of fact. for 31st october 1862“, str 54, 55).
  222. „Children’s Employment Commission, 4th report“, str XVIII n. 118.
  223. John Bellers zauważył już w r. 1699: „Kapryśność mody pomnaża liczbę ubogich, potrzebujących pomocy. Jest ona powodem dwóch wielkich niedogodności: 1) zimą robotnicy cierpią nędzę i bezrobocie, ponieważ właściciele sklepów bławatnych i majstrowie tkaccy boją się wykładać kapitał na najem robotników, zanim z nadejściem wiosny dowiedzą się, jaka ma być moda; 2) gdy na wiosnę niema dość robotnika, to majstrowie tkaccy muszą brać do roboty bardzo wielu uczniów, aby w ciągu kwartału lub półrocza pokryć zapotrzebowanie całego królestwa. W ten sposób odciągają oni robotnika od pługa, wywabiają go ze wsi i w znacznym stopniu zapełniają miasta żebrakami, a w zimie wydają na pastwę śmierci głodowej wielu tych, co wstydzą się żebrać“. („Essay about the poor, manufactures etc.“, str. 9).
  224. „Children’s Employment Commission, 5th report“, str. 171, n. 31.
  225. Tak naprzykład czytamy w zeznaniach eksporterów w Bradford: Jest rzeczą oczywistą, że w tych warunkach niema potrzeby, aby chłopcy pracowali w magazynach dłużej niż od 8-ej rano do 7 lub do 7½ wieczór. Jest to tylko sprawa dodatkowego wydatku i dodatkowych rąk roboczych; chłopcy nie potrzebowaliby pracować do późnej nocy, gdyby niektórzy przedsiębiorcy nie byli tak łasi na zyski. Maszyna dodatkowa kosztuje tylko 16—18 f. szt. Praca nadzwyczajna przeważnie jest następstwem braku odpowiednich urządzeń i miejsca“ (tamże, str. 171, n. n. 31, 36, 38).
  226. Tamże. Pewien fabrykant londyński, który zresztą uważa przymusowe normowanie dnia roboczego za środek ochrony robotników przed fabrykantami, a samych fabrykantów przed kupcami hurtowymi, wypowiada się jak następuje: „Przemysł nasz znajduje się pod. presją eksporterów, którzy chcą naprzykład wysłać towar żaglowcem, a jednak znaleźć się w początku sezonu na miejscu i zgarnąć przy tem różnicę pomiędzy frachtem żaglowca a parowca; albo też, z dwóch parowców wybierają ten, który wcześniej odbija, aby uprzedzić konkurenta na rynku zagranicznym“.
  227. „Możnaby temu zaradzić“, powiada pewien fabrykant, „kosztem rozszerzenia warsztatów, pod naciskiem ogólnej ustawy? parlamentarnej“ (tamże, str. X, n. 38).
  228. Tamże, str. XV, n. 72 i nast.
  229. „Reports of insp. of fact. lor 31st october 1865“, str. 127.
  230. Doświadczenie stwierdziło, że przeciętny zdrowy człowiek przy każdym oddechu o średniem natężeniu zużywa około 25 cali sześciennych powietrza, wykonywa zaś ok. 20 oddechów na minutę. Zgodnie z tem spożycie powietrza przez jednego człowieka w ciągu 24 godzin wyniosłoby około 720.000 cali sześciennych czyli 416 stóp sześciennych. Ale wiemy również, że powietrze, wydychane przez płuca, nie może służyć powtórnie do tego samego celu, dopóki się nie oczyści w wielkim warsztacie przyrody. Z doświadczeń Valentina i Brunnera wynika, że zdrowy człowiek wydycha w ciągu godziny około 1300 cali sześciennych kwasu węglowego; to dawałoby około 8 uncyj węgla stałego, wyrzucanego przez nasze płuca w ciągu 24 godzin. „Na każdego człowieka powinnoby wypadać conajmniej 800 stóp sześciennych“ (Huxley).
  231. Według angielskiej ustawy fabrycznej rodzice nie mogą posyłać do fabryk „kontrolowanych“ [t. j. podlegających ustawie] dzieci do lat 14, o ile dzieci te nie pobierają równocześnie nauki początkowej. Fabrykant odpowiada za wykonanie ustawy. „Nauka w fabrykach jest obowiązkowa i jest warunkiem pracy“. („Reports of insp. of fact. for 31st october 1863“, str. 111).
  232. W sprawie korzystnych wyników łączenia gimnastyki (a dla chłopców również ćwiczeń wojskowych) z obowiązkowem nauczaniem dziatwy z fabryk i zakładów dobroczynnych, patrz mowę N. W. Seniora na 7 dorocznym kongresie „National Association for the promotion of social science“ w „Reports of proceedings etc. London 1863“, str. 63, 64. oraz sprawozdanie inspektorów fabrycznych z dn. 31 października 1865 r., str. 118, 119, 120, 126 i nast.
  233. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1865“, str. 118. Pewien naiwny fabrykant wyrobów jedwabnych oświadczył delegatom „Children’s Employment Commission“: „Jestem święcie przekonany, że prawdziwy sekret sztuki wychowania dzielnych robotników tkwi w łączeniu pracy z nauką od lat dziecinnych. Naturalnie praca nie powinna być ani zbyt męcząca, ani odstręczająca lub niezdrowa. Chciałbym, aby moje własne dzieci też uprawiały pracę i zabawę naprzemian z nauką szkolną“. („Children's Employment Commission, 5th report“, str. 82, n. 36).
  234. Senior w „Report of proceedings“ 7-go kongresu dorocznego „National Association for the promotion of social science“, str. 66. Jak wielki przemysł na pewnymi szczeblu swego rozwoju, przekształcając marterjalne czynniki produkcji i jej stosunki społeczne, przekształca również głowy ludzkie — to okazuje nam dobitnie porównanie mowy Seniora w r. 1863 z jego filipiką przeciw ustawie fabrycznej w r. 1833, albo też porównanie poglądów wspomnianego kongresu socjologicznego z faktem, że w niektórych wiejskich okręgach Anglji wciąż jeszcze ubogim rodzicom niewolno, pod grozą śmierci głodowej, kształcić swych dzieci. Tak naprzykład pan Snęli opowiada, jak rzecz zwykłą w Somersetshire, że gdy tam człowiek biedny zgłasza się po zapomogę parafialną, zmuszają go do odebrania dzieci ze szkoły. Tak też pan Wollaston, proboszcz w Feltham, przytacza wypadki, że pewnym rodzicom odmawiano wszelkiego wsparcia z powodu, że „posyłają dzieci do szkoły!“
  235. Tam, gdzie maszyny rzemieślnicze, poruszane siłą ludzką, spółzawodniczą pośrednio lub bezpośrednio z systemem maszynowym całkowicie rozwiniętym, a więc wymagającym siły napędowej mechanicznej, zmienia się zasadniczo rola robotnika, poruszającego maszynę. Początkowo maszyna parowa zastępowała tego robotnika, teraz on musi zastąpić maszynę parową. A więc.natężenie siły roboczej i jej rozchód wzrastają potwornie, zwłaszcza u małoletnich, skazanych na tę torturę! Komisarz Longe w Coventry i okolicy widział dzieci w wieku lat 10—15, obracające krosna do tkania wstążek, nie mówiąc już o młodszych jeszcze dzieciach, obracających krosna mniejszych rozmiarów. „Jest to praca niezwykle wyczerpująca. Chłopiec zastępuje poprostu siłę pary“. („Children’s Employment Commission 5th report, 1866“, str. 114, n. 6). O zabójczych następstwach „tego systemu niewolnictwa“, jak się urzędowe sprawozdanie wyraża, patrz tamże i stronice następne.
  236. Tamże, str. 3, n. 24.
  237. Tamże, str. 7, n. 60.
  238. „W niektórych okolicach Górnej Szkocji... według sprawozdań statystycznych, wielu pastuchów owiec oraz cotters (drobnych dzierżawców) wraz z żonami i dziećmi chodzi w butach własnoręcznie zrobionych ze skóry, również własnoręcznie wygarbowanej, w ubraniach, nie tkniętych niczyją dłonią, oprócz własnej, utkanych z wełny, którą oni sami strzygli z owiec, lub ze lnu, który sami uprawiali. Do przygotowania tych ubrań nie był potrzebny żaden kupny przedmiot, oprócz igieł, naparstka, szydła i nielicznych żelaznych części przyborów tkackich. Kobiety same przyrządzały farby z drzew, krzewów i ziół“ (Dugald Stewart w „Works. ed. Hamilton“, tom VIII, str. 327—8).
  239. Musiał on nawet przysięgać, że w interesie ogółu nie będzie zwracał uwagi nabywców na braki cudzej roboty dla zachwalania swego własnego towaru.
  240. „Burżuazja nie może istnieć, nie rewolucjonizując bezustannie narzędzi produkcji, a więc stosunków produkcji, a więc całokształtu stosunków społecznych. Natomiast dla wszystkich wcześniejszych klas przemysłowych pierwszym warunkiem istnienia było zachowanie bez zmian dawnego sposobu produkcji. Ciągłe rewolucjonizowanie produkcji, nieustanne wstrząsanie podstawami wszelkich stosunków społecznych, wieczna niepewność i ruch odróżniają epokę burżuazyjną od wszystkich epok wcześniejszych. Wszelkie trwale, zaśniedziałe stosunki, wraz z towarzyszącemi im czcigodnemi, staroświeckiemi wyobrażeniami i poglądami obracają się w niwecz, wszelkie nowopowstające starzeją się, zanim jeszcze zdołają skostnieć. Rozwiewa się to, co było stałe i trwałe, traci aureolę to, co było świętością, i po raz pierwszy ludzie zmuszeni są spojrzeć otwartemi oczyma na swe własne stanowisko życiowe i na swe stosunki wzajemne“. (F. Engels i K. Marx: „Manifest der Kommunistischen Partei. London 1848“, str. 5. Przekład polski, Warszawa, r. 1907, wyd. Biblioteki Ludowej, str. 4).
  241. „Odbieracie mi życie, gdy odbieracie mi środki do życia“ (Szekspir: „Kupiec Wenecki“). (Przypis własny Wikiźródeł Słowa Shylocka z aktu IV, sc. I, prawdopodobnie przekład autorstwa tłumacza tego rozdziału Kapitału)
  242. Pewien robotnik francuski tak pisze po powrocie z San Francisco: „Nigdybym dawniej nie uwierzył, że zdolny jestem uprawiać te wszystkie rzemiosła, które wykonywałem w Kalifornji. Byłem głęboko przekonany o tem, że zdatny jestem tylko do drukarstwa, i do niczego więcej... Lecz gdym się znalazł w świecie awanturników, którzy zmieniają rzemiosło częściej niż koszulę, to — daję słowo! — czyniłem tak, jak inni. Ponieważ praca górnika mało popłacała, więc rzuciłem kopalnię i wywędrowałem do miasta, gdzie kolejno byłem zecerem, dekarzem, odlewaczem ołowiu i t. d. Odkąd przekonałem się, do jak wielu robót jestem zdatny, czuję się mniej mięczakiem i więcej człowiekiem“. (A. Corbon: „De renseignement professioinel, 2me éd.“, str. 50).
  243. W wydaniu francuskiem następuje tu jeszcze zdanie: „Jest to sekret ruchu dziejowego, którego doktrynerzy, ozy to optymistyczni, czy socjalistyczni, nie obcą zrozumieć“. Tł.
  244. John Bellers, ów istny cud w dziejach ekonomji politycznej, już w końcu XVII-go wieku, zupełnie jasno zdawał sobie sprawę z konieczności zniesienia obecnego wychowania i podziału pracy, które na obu krańcach społeczeństwa powodują hypertrofję [przerost] i atrofję [zanik], choć w przeciwnym kierunku. Między innemi wypowiada on następujące piękne zdanie: „Nauka próżniacza jest mało co lepsza, niż nauka próżniactwa... Praca fizyczna jest przedwiecznem urządzeniem boskiem... Praca jest równie potrzebna dla zdrowia ciała naszego, jak pokarm dla utrzymania go przy życiu; albowiem cierpienia, których człowiek pragnie uniknąć zapomocą próżnowania, nawiedzą go później w postaci chorób... Praca dolewa oliwy do lampy życia, myśl ja. zapala... Głupie zajęcie dziecinne (jest to powiedziane proroczo o panach Basedowach i ich spółczesnych tępych naśladowcach) ogłupia umysły dzieci“ („Proposal for raising a colledge of industry of all useful trades and husbandry, London 161)6“, str. 12, 14, 18).
  245. Tyczy to w znacznym stopniu również pracy w małych warsztatach, jakeśmy to już widzieli przy koronkarstwie i wyplataniu ze słomy, a możnaby to dokładniej jeszcze wykazać zwłaszcza na przykładach rękodzielń metalowych w Sheffield, Birmingham i t. d.
  246. „Children’s Employment Commission, 5th report“, str. XXV. n. 162, oraz „2nd report“, str. str. XXXVIII, n. n. 285, 289, str. XXXV, m. 191.
  247. „Praca fabryczna mogłaby być również czystą i wyborną, jak praca domowa, a może nawet bardziej“ („Reports of insp of fact. for 31st october 1865“, str. 127).
  248. W wyd. franc. następuje zdanie: „W historji, podobnie jak w przyrodzie, gnicie jest laboratorium życia“. Tł.]
  249. Tamże, str. 27, 32.
  250. Mnóstwo przykładów na to znajdujemy w „Reports of insp. ot fact.“.
  251. „Children's Employment Commission, 5th report“, str. X, n. 35.
  252. Tamże, str. IX, n. 28.
  253. Tamże, str. XXV, n. n. 165 do 167. W sprawie korzyści wielkiej produkcji w porównaniu z karłowatą, patrz „Children’s Employment Commission, 3d report“, str. 13, n. 144, str. 25, n. 121, str. 26, n. 125, str: 27 n. 140 i t. d.
  254. Chodzi o rozszerzenie ustawy fabrycznej na następujące gałęzie przemysłu: koronkarstwo, pończosznictwo, wyplatanie ze słomy, rękodzielnictwo odzieżowe ze swemi licznemi odmianami, wyrób sztucznych kwiatów, szewstwo, kapelusznictwo, rękawicznictwo, krawiectwo, całą metalurgję od wielkich pieców do fabryk Igieł i t. d., fabryki papieru, rękodzielnie szkła, rękodzielnie tytoniu, warsztaty wyrobów kauczukowych, fabryki taśm (dla tkactwa), ręczne tkanie dywanów, rękodzielnie parasoli i parasolek, wyrób wrzecion i cewek, drukarstwo, introligatorstwo, handel materjałami piśmiennemi („stationery“ — obejmuje to wyrób pudełek papierowych, kart do gry, farb do papieru i t. d.), powroźnictwo, wyrób przedmiotów ozdobnych z agatu, cegielnie, rękodzielnie wyrobów jedwabnych, stosujące pracę ręczną, warzelnie soli, fabryki świec, fabryki cementu, rafinerje cukru, wyrób sucharów, różne wyroby drzewne i inne roboty mieszane.
  255. Tamże, str. XXV, n. 169.
  256. {{Rozstrzelony|Senio}]r: „Social Science Congress“, str. 55, 56.
  257. Do ustaw tych, jak również do nowego „Mining Act“ z r. 1872 powracam w tomie drugim.
  258. W dawnych wydaniach następuje tu jeszcze zdanie: „Hours of Labour Regulation Act“ z dn. 17 sierpnia 1867 r. normuje pracę w drobnych warsztatach i tak zwane chałupnictwo“. Tł.
  259. Personel inspekcji fabrycznej składał się z 2 inspektorów, 2 pomocników i 41 podinspektorów. W r. 1871 mianowano dalszych 8 podinspektorów. Całkowity koszt wykonania ustaw fabrycznych w Anglji, Szkocji i Irlandji wyniósł w roku 1871/2 zaledwie 25.347 f. szt., która to suma obejmuje również koszty sądowego ścigania wykroczeń.
  260. Robert Owen, ojciec sklepów i fabryk spółdzielczych, który jednak, jak wspominaliśmy już o tem, bynajmniej nie dzielił złudzeń swych naśladowców co do doniosłości tych odosobnionych czynników przekształcenia, nietylko w praktyce swych eksperymentów opierał się na systemie fabrycznym, ale również teoretycznie przyjmował go za punkt wyjścia rewolucji społecznej. Zapewne coś podobnego wyczuwa i pan Vissering, profesor ekonomii politycznej w uniwersytecie leydejeklm, skoro w swtem dziele p. t. „Handboek van praktische Staatshuishoudikunde, Amsterdam 1860—1862“, które w najstosowniejszej formie wykłada komunały ekonomji wulgarnej, kruszy kopję w obronie produkcji rzemieślniczej przeciwko wielkiemu przemysłowi.
    Przypis Engelsa do 4-go wydania.: „Nowa „łamigłówka prawnicza“ (str. 295), którą ustawodawstwo angielskie powołało do> życia zapomocą wzajemnie przeczących sobie Faotory Acts, Factory Extension Act i Workshops’ Act, stała się wreszcie nie do zniesienia; dzięki temu doszła do skutku, w r. 1878, kodyfikacja całego odnośnego ustawodawstwa pod nar zwą Factory and Workshops’ Act. Nie możemy oczywiści© dać tu wyczerpującej krytyki tego kodeksu przemysłowego, obecni© będącego w mocy. To też musimy poprzestać na następujących wiadomościach: Ustawa obejmuje 1) fabryki włókiennicze. Tu prawie wszystko pozostaje po staremu. Dozwolony czas pracy dla dzieci powyżej lat 10 wynosi 5½ godzin dziennie, lub też 6 godzin, lecz wtedy sobota jest wolna; dla młodzieży i kobiet 10 godzin w ciągu 5 dni, a najwyżej 6½ godziny w sobotę. — 2) Fabryki niewłókiennicze. Tu przepisy bardziej niż.poprzednio zbliżają się do podanych pod 1). Istnieją jednak wciąż jeszcze liczne wyjątki na rzecz kapitalistów, które w pewnych wypadkach mogą być jeszcze rozszerzane na mocy umyślnego zezwolenia ministra spraw1 wewnętrznych. 3) Workshops (warsztaty), określone naogół podobnie, jak w poprzedniej ustawie. Warsztaty są mniej więcej przyrównane, w tem co tyczy zatrudnienia (kobiet, młodzieży i dzieci, do fabryk niiewłótoienmlczych, ale znowu w szczegółach poczynione są ułatwienia. 4) Workshops, w których nie pracują dzieci ani, robotnicy młodociani, lecz jedynie osoby płci obojga powyżej łat 18. Dla tej kategorii istnieją dalsze ułatwienia. — 5) Domestic workshops (warsztaty domowe), gdzie tylko członkowie rodziny pracują u siebie w domu. Tu przepisy są jeszcze rozciąglejsze, oraz zastrzeżenie, że inspektor, bez umyślnego ministerjalne-go lub sądowego upoważnienia, może wkraczać tylko do takich lokalów, które nie są jednocześnie mieszkaniami. Dodajmy do tego bezwzględną wolność wyplatania ze słomy, koronkarstwa i rękawiczniotwia domowego. — Pomimo wszelkich braków wciąż jeszcze ustawa ta, narówmi z federalną ustawą szwajcarską z 23 marca 1877 r„ jest najlepszą z ustaw w tej dziedzinie. Porównanie tych dwóch ustaw, angielskiej i szwajcarskiej, jest bardzo pouczające, gdyż uwydatnia braki i korzyści obu metod ustawodawczych: angielskiej metody „historycznej“, wkraczającej w każdym wypadku oddzielnie, i metody kontynentalnej, bardziej uogólniającej, opartej na tradycjach Rewolucji Francuskiej. Niestety kodeks angielski w? zastosowaniu do warsztatów jest wciąż jeszcze martwą literą, z powodu niewystarczającego personelu inspektorskiego“. [Odkąd Engels to napisał, w Anglji wydano szereg dalszych ustaw ku ochronie robotników, w tej liczbie (niezmiernie ważną ustawę z r. 1901, która zabroniła zatrudniania w fabrykach i warsztatach dzieci do lat 12 i skróciła czas pracy w fabrykach włókienniczych w sobotę o 1 godzinę, co redukuje tygodniowy czas pracy do 55½ godzin. K.].
  261. Szczegółowy opis maszyn, stosowanych w rolnictwie angielskiem, znajdujemy w dziele d-ra W. Hamma: „Die landwirtschaftlichen Geräte und Maschinem Englands, 2 Auflage, 1856“. W swym zarysie rozwoju rolnictwa angielskiego pan Haram nazbyt bezkrytycznie kroczy śladami pana Léonce de Lavergne. [Już Engels w r. 1890 zauważył, że uwaga ta jest przestarzała, co dziś jest oczywiste. K.].
  262. „Dzielicie naród na dwa wrogie sobie obozy: nieokrzesanych chłopów i zniewieściałych cherlaków. Boże drogi! Naród, rozdarty przez przeciwieństwo interesów rolnych i handlowych, mieni się zdrowym a nawet oświeconym i cywilizowanym, nietylko pomimo tego potwornego i nienaturalnego podziału, ale właśnie z tego powodu“ (David Urquhart: „Familiar Words. London 1855“, str. 119). Ustąp ten okazuje naraz i silne i słabe strony pewnego rodzaju krytyki, umiejącej, sądzić i osądzać teraźniejszy stan rzeczy, ale nie umiejącej pojąć go.
  263. Por. Liebig: „Die Chemie in ihrer Anwendung auf Agrikultur und Physiologie. 7 Auflage 1862“, a zwłaszcza w tomie pierwszym „Binleitung in die Naturgesetze des Feldbaues“. Zbadanie ujemnej strony rolnictwa.nowożytnego z przyrodniczego punktu widzenia jest jedna z nieśmiertelnych zasług Liebiga. Również jego uwagi historyczne, tyczące dziejów rolnictwa, choć nie wolne od grubych błędów, rzucają sporo światła. Ubolewać należy, że ryzykuje on na chybi trafi takie twierdzenia, jak następujące: „Głębiej przeprowadzane — spulchnianie gleby i — częstsza orka sprzyjają zmianie powietrza w porowatych wnętrzach gleby oraz zwiększają i odnawiają powierzchnię tych cząstek gleby, na które powietrze ma działać, ale łatwo pojąć, że zwiększone plony pól nie mogą być proporcjonalne do pracy, zużytej na uprawę, lecz muszą wzrastać w stosunku o wiele mniejszym. Prawo to“, dodaje Liebig. „zostało po raz pierwszy wypowiedziane przez J. St. Milla w jego „Principles of political economy“, tom I, str. 17, w następujący sposób: „Jest to ogólne prawo rolnictwa, że wzrost masy ziemiopłodów, przy innych warunkach jednakowych, dokonywa się w stosunku mniejszym, aniżeli wzrost liczby robotników zatrudnionych“. (Pan Mill powtarza tu nawet klasyczne prawo Ricarda w formie fałszywej, gdyż skoro, „the decrease of the labourers employed“, zmniejszenie liczby robotników zatrudnionych, w Anglji stale dotrzymywało kroku postępowi rolnictwa, to przynajmniej w Anglji prawo to, w Anglji i dla Anglji odkryte, nie znajdowałoby żadnego zastosowania). Rzecz to tem bardziej godna uwagi, że Mill nie znał — przyczyn tego prawa“ (Liebig, tamże, tom I, str. 143 i przypis). Pomijając błędne rozumienie wyrazu „praca“, który u Liebiga ma inne znaczenie, niż w ekonomii politycznej, jest bądź — co bądź „rzeczą godną uwagi“, że czyni om pana J. St. Milla pierwszym głosicielem teorji, którą najpierw obwieścił J. Anderson za czasowi A. Smitha, i którą powtarzał w różnych swych pismach aż do początku 19-go wieku, którą w r. 1815 przywłaszczył sobie Malthus, będący wogóle mistrzem plagjatu [kradzieży literackiej] (cała teorja zaludnienia jest bezwzględnym plagjatem), którą West rozwijał spółcześnie z Andersonem i niezależnie od niego, którą Ricardo w r. 1817 powiązał z ogólną teorją wartości i która od tego czasu obiegła świat pod imieniem Riecarda, którą w r. 1820 James Mill (ojciec J. St. Midla) zwulgaryzował, i którą wreszcie p. J. St. Mill powtórzył jako dogmat szkolny, będący już komunałem. Jest rzeczą bezsporną, że J. St. Mill zawdzięcza.swą powagę naukową, bądź co bądź „godną uwagi“, prawie wyłącznie tego rodzaju qui pro quo [pomyłkom].





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: Jerzy Heryng.