Kanonik Pstrokoński (Romanowski, 1863)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
KANONIK PSTROKONSKI.


Zbrojno stanęli na Guzowskich błoniach,
Rokosz po jednej, król po drugiej stronie.
Już harcownicy skoczyli na koniach,
Już polska kopia w polskiej piersi tonie,
I szyszak pęka pod ciosem na skroniach;
Mnogo dział śmiercią z tąd i z owąd zionie —
Ach! brata wali każdy cios i działo —
Polsko! czyż innych wrogów ci niestało?

Trudnoż ci było na sejmowej ławie
Domową kłótnię skończyć rozhoworem?
Na wschód widziałaś lecące żórawie
Z złowrogą pieśnią po nad carskim dworem.
Ale czart twojej pozazdrościł sławie,
Czart synów twoich serca natchnął sporem,
I popłynęła krew z twojego łona —
Brat brata mieczem ciął — Tyś powalona!


Cyt! teraz orzeł biały ci pokaże
Rycerską drogę cześci i zbawienia....
Oto złamane już królewskie straże
Huf Radziwiłła zgrozę rozprzestrzenia;
Hurra! skrzydlaci pierzchają husarze,
Wyniosłe kopie tuląc do strzemienia,
Sztandar królewski, sztandar z orłem białym
Unoszą z pola przed hufcem zuchwałym.

Lecą, a na nich z zgrozą patrzy zdala
Prałat Pstrokoński, który godził strony.
Gniewem starcowi oko się zapala,
Na lica płomień uderza czerwony:
— Nie pierzchlić oni przed szablą Moskala,
Lecz orzeł, orzeł biały pohańbiony,
W ucieczce święty znak polskich rycerzy! —
Dosiadł więc konia starzec i w cwał bieży.

Pędzi śród gradu kul, a na ramiona
Włos mu się biały pierścieniami toczy.
Zadziwia mężów jego twarz natchniona;
Ten, ów z goniących z drogi mu uskoczy:

Nie dba, czy zdrowo minie ich, czy skona,
Choć nigdy śmierci tak nie patrzał w oczy —
Jakaś nieziemska moc tym starcem włada —
Leci i prosto na chorągiew wpada.

I jako wicher, co żagle rwie z łodzi
Z rąk ją przemocą wydziera zbladłemu:
„Bratanku — woła — polska krew cię rodzi,
Dajże ty inny lot ptakowi temu!
Na wrogów nieś go waść jako się godzi,
Z pól nie uciekać orłowi białemu!
Nieś go tam chłopcze śmiało w imię boże —
Ten orzeł tylko naprzód lecić może!“

I czyni młodzian, jako stryj mu każe,
Na Radziwiłła ze sztandarem goni.
Za orłem lecą skrzydlaci husarze,
Z pochylonemi kopiami ku błoni.
Wpadli w szeregi jak śmierci żniwiarze;
Sto ciosów każdy niesie w mściwej dłoni,
I wypędzają rokosz z pola chwały —
Z chorągwi na nich patrzy orzeł biały.


Patrzy radośnie i wstrząsa skrzydłami,
Rzucając blaski na zwycięzców głowy....
I przeszumiały wieki nad polami,
Wieki pisane piorunem Jehowy —
Orle nasz! kiedyż zjawisz się nad nami?
Kiedy nas w ogień powiedziesz bojowy?
Wzleć — wzleć! my pomni hasła twojej chwały:
Że tylko naprzód leci orzeł biały.




Znak domeny publicznej
Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).