Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Wydawca W. L. Anczyc i Sp.
Data wyd. 1908
Druk W. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


§. 52. Życzliwość króla Jana III dla Jezuitów. — O. Vota na dworze polskim. 1673—1686.

Z wyboru króla Jana »ostatniego rycerza chrześcijaństwa« Jezuici, równie jak większość narodu byli uradowani. Znali go hetmanem łaskawym dla siebie, gdyż oprócz innych łask, uwolnił 1680 r. kolegia ich w Koronie od hibern wojskowych, »co się równać może fundacyi wielkiego kolegium«, więc jenerał Oliwa, na życzenie kongregacyi prowincyalnej polskiej, rozpisał sufragia w całym zakonie, jakie się fundatorom należą (po 6 mszy św. księża, po tyleż komunii św. i koronek bracia). Gdy z hetmana został królem, powitał go tenże Oliwa gratulacyjnym listem, który kończy: »Poświęcam i oddaję to pokorne Towarzystwo na usługi WKM. i polecam je uniżenie Jego opiece«.
Skorzystał król z tej gotowości do usług, prosząc listem ze Lwowa 25 czerwca 1678 roku, o sławnego profesora matematyki w akademii wrocławskiej, O. Adama Kochańskiego dla »starszego królewicza Jakóba, który ukończywszy humaniora, do rzeczy ciekawszych z własnej ochoty wzdycha«. Przysłał go natychmiast na dwór królewski jenerał. O. Kochański przez lat kilka uczył matematyki i sztuki oblężniczej Jakóba, potem z O. Maurycym Vota młodszych królewiczów; od r. zaś 1686—1696 wsławił się jako mathematicus regius w świecie uczonych, w wysokiem zawsze poważaniu u króla, u jenerała artyleryi Kątskiego i hetmana w. k. Stanisława Jabłonowskiego. Odwdzięczył się król energicznem wdaniem się 1686 r. i 1687 r. do Wilhelma księcia Oranii i Stanów holenderskich i do księcia Kurlandyi za Jezuitami, iż dekreta banicyjne przeciw nim już przygotowane, odwołane zostały. Cieszyło to żarliwego o wiarę króla »Quamvis pulvere castrensi vix excusso, ledwo strzepałem kurz obozowy, pisał z Żółkwi 11 listopada 1687 r. do nowego jenerała Karola de Noyelles, spieszę z radością powinszować Wielebności Waszej wyboru, a jakby na wiązanie, ofiaruję Ci ocalonych Jezuitów batawskich i zakonnych misyonarzy w Holandyi i Kurlandyi, upewniając, że i nadal wstawiać się za nimi będę«.
Wiadomo, że wypędzenie Turków z Europy, ideałem było bohaterskiego króla. Oni też doznawszy jego prawicy pod Chocimem, na Rusi, i Ukrainie, nazwali go »potężnym lwem północy«. Nie chciał złamania potęgi tureckiej Ludwik XIV, bo mu potrzebną była do upokorzenia habsburskiego domu, więc intrygą i pieniądzmi paraliżował starania Innocentego XI skojarzenia ligi św., do której i Moskwa należeć miała, z cesarzem i królem polskim na czele. Pomimo to, d. 31 marca 1683 r. stanęło pod protektoratem papieża, zaczepno odporne przymierze między Janem III a Leopoldem I, aż do uspokojenia obydwóch państw stałym korzystnym pokojem z Turcyą.
Sojusz ten, fatalny dla Polski, bo zmusił króla do zamiany andruszowskiego rozejmu na traktat wieczysty z Moskwą, ocalił Wiedeń i chrześcijaństwo, cesarzowi przywrócił Węgry, złamał potęgę Turcyi, tylko dla króla Jana nie przyniósł korzyści. Kapelanem obozowym, spowiednikiem i sekretarzem króla, był zdawna Jezuita Adam Przeborowski, mąż iście rycerskiego animuszu. Towarzyszył on królowi z O. Hackim w wyprawie wiedeńskiej i węgierskiej, i obsługując w Preszburgu chorych na dyzenteryę, na gorączkę z wymiotami i deliryum wojowników, zgasł 30 września, pochowany w katedrze. O. Hacki ocalał i z pieniędzy od nuncyusza wiedeńskiego Buonvisi otrzymanych, urządził i obsługiwał w Preszburgu szpital dla epidemicznych. W zimie razem z królem wrócił do Polski.
Odzyskanie Węgier orężem króla Jana, zachęciło go i cesarza Leopolda do zaczepnej z Turcyą wojny, która toczyła się jeszcze lat 15, zakończona karłowickim pokojem 1699 r. W Lincu 5 marca 1684 r. stanęła liga cesarstwa, Polski, Wenecyi; wciągnąć do niej usiłowano Moskwę. W tym celu cesarz wyprawił jeszcze w listopadzie 1683 r. posłów hr. Zierowskiego i barona Blumberga, którym towarzyszył jako kapelan, litewski Jezuita Szmid, do młodych carów Iwana i Piotra w Moskwie, papież zaś wysłał ablegata swego, Jezuitę Maurycego Vota, najprzód 1683 r. na dwór wiedeński, potem w czerwcu 1684 r. do Moskwy, w charakterze członka (attaché) poselstwa cesarskiego.
Był ten Vota rodem z Turynu 1629 r. starej patrycyuszowskiej familii. W 16 roku życia został Jezuitą, w 29 już był księdzem i ukończonym teologiem, a niebawem profesorem teologii w kolegium rzymskiem. Od 1660—1677 r. widzimy go w Wenecyi, doradcą nuncyuszów, sędzią polubownym powaśnionych rodów, założycielem akademii kosmograficznej, w której wobec książąt, dygnitarzy i patrycyuszów weneckich, wykładał historyę starożytną i nowszą i zasady polityki chrześcijańskiej. Założył tam kongregacyę maryańską 70 najznaczniejszych panów; towarzyszył jako teolog-kaznodzieja biskupom podczas wizyty pasterskiej w Istryi, Dalmacyi, Albanii, patryarchacie Wenecji i Akwilei; podczas zarazy obsługiwał chorych z narażeniem życia, co mu zjednało serca mieszkańców »królowej morza«. Powołany 1677 r. przez jenerała de Noyelles na rektora nowego kolegium w Turynie, zostaje teologiem nuncyusza Mosti, teologiem i doradcą regentki matki Amadeusza II, cenzorem ksiąg religijnych i politycznych. W r. 1680 już jest w Luneburgu na dworze księcia brunszwickiego Antoniego Ulryka, pracuje nad jego nawróceniem, na razie bez skutku, książę jednak został katolikiem 1710 r.
Stamtąd, na polecenie dawnych nuncyuszów w Wenecyi i Turynie, wezwał go Innocenty XI do Rzymu i powierzył, jak niegdyś Grzegorz XIII Possewinowi, misyę dyplomatyczną do Moskwy. Bystrość umysłu obok nauki, znajomość świata i ludzi obok łatwości i taktu w obcowaniu, biegłość w kilku językach, a przytem organizm silny i wytrzymały, ułatwiły mu trudne zadanie. Chodziło zaś o nakłonienie carów Piotra i Jana, a raczej regentki, ich siostry, Zofii, do religijnej unii z Rzymem, a przynajmniej do nadania tolerancji katolikom w carstwie; powtóre, o zawarcie stałego pokoju z Polską i przystąpienie do ligi przeciw Turkom, wzmocnionej 5 marca w Lincu.
W przejeździe przez Warszawę z początkiem czerwca 1684 r., spotkał się Vota pierwszy raz z królem Janem i »nie mógł dość napodziwiać mądrości i dobroci« jego. W Moskwie, dzięki przebiegłości kanclerza Golicyna, nie uzyskali cesarscy posłowie wraz z Votą nic więcej, nad prywatny kult katolicki w 4 ścianach domu i misyą jezuicką w Moskwie. O. Szmid mianowany przez kardynała Propagandy Altieri na lat 5 misyonarzem apostolskim, dał jej początek. W jesieni t. r. przybył misyonarz drugi z czeskiej prowincyi O. Wojciech de Boie, mówiący 6-ma językami. W następnym roku jenerał Noyelles, na przedstawienie Zierowskiego i cesarza, powierzył misyę moskiewską czeskiej prowincji, dlatego, że mniej uprzedzeń będzie do Czechów jak do Litwinów. Więc O. Szmid został odwołany, na jego miejsce przybyli z Czech OO. Jerzy Dawid i Tobiasz Tychaowski. Cesarz dawał im na utrzymanie 500 talarów rocznie, oni zaś w zakupionym domu, otworzyli rezydencyę z kaplicą i szkołę, dojeżdżali z posługą duchowną do Kijowa i Smoleńska, pomimo intryg fanatycznego patryarchy Joachima i kalwinów, kupców moskiewskich. Ale już 1689 r. bunt strzelców na rzecz carownej Zofii, jednym zamachem zniszczył misyę. Otwarto ją ponownie 1707 r. także nie na długo.
O. Vota tymczasem w sierpniu 1684 r. wracając z Moskwy, zatrzymał się w Jaworowie u króla Jana, aby nakłonić go do stałego pokoju z carami, bez którego oni do ligi przystąpić nie chcą. Król żadną miarą nie godził się na odstąpienie Kijowa i Przeddnieprza; o ten punkt rozbijały się układy. Votę jednak polubił król bardzo i za zgodą papieża i cesarza, zatrzymał na swym dworze, a potem kazał być pedagogiem królewiczów Jakóba i Aleksandra. Więc w pałacu pilaszkowskim Vota wykładał im rano filozofię, historyę powszechną, kosmografię i geografię, wieczorem od 3—5 kompendium spraw książąt europejskich, Kochański zaś matematykę. Słowem, przez lat 12 O. Vota stał się nieodstępnym króla Jana doradcą, pomocnikiem, wiernym sługą i przyjacielem; w Jaworowie i Wilanowie mieszkał obok niego, w podróżach i wyprawach jechał w jednym powozie, nocował w jednym namiocie, dzieląc trudy i niebezpieczeństwa.
Jako ablegat papieża, pracował nad wytrwaniem w św. lidze króla, zrażonego nieszczerością Leopolda i zawodami doznanymi od niego w wyprawach na Wołoszczyznę, przeznaczoną na dziedziczne księstwo dla królewicza Jakóba. Równocześnie w złudnej nadziei, że Moskwa przystąpi do ligi, Vota nalegał na króla, aby przyspieszył układy o pokój wieczysty z Moskwą, wlokące się od października 1683 r. Jedno i drugie działo się w myśl papieża, ale ze szkodą dla Polski, której i papież i Vota nie rozumieli, bo nieszczerość Wiednia, avita fraus Moskwy, niebyła im znaną. Stanął ten »wieczny pokój i sojusz« (pakta Grzymułtowskie) 3 maja 1686 r. Przewaga Rosyi nad Polską, utrata obszernych prowincyi i fortec Smoleńska i Kijowa z 5 milowym trójkątem ziemi przeddnieprskiej, na nim zatwierdzona; w zamian za to, carowie ofiarowali niepewny sojusz przeciw Tatarom krymskim, i to nazwali przystąpieniem do ligi.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.