Rozproszyłeś nas, Boże, Boże niezmierzony!
Skaziłeś nas naszymi grzechy obrażony; Zmiłuj się kiedy, a gniew porzuciwszy, Nawróć się do nas teskliwych życzliwszy.
Ruszyłeś z gruntu ziemię, podać się musiała,
Łaski Twojej potrzeba, jeśli ma być cała; Okazałeś gniew jawny swój nad nami, Dałeś nam trunek na poły ze łzami.
Dawałeś Ty niedawno chorągiew swym wiernym,
Iszcząc się w słowie swojem; i dziś miłosiernem Okiem na swój lud wejźrzy utrapiony, A przyjmi znowu nas do swej obrony.
Mówił Pan w przybytku swym, a mnie uweselił:
Sznurem zmierzę Sichimę, Sukot będę dzielił, Mój jest Galaad, mnie Manasses służy, Moc mojej głowy jest Efraim duży.[1]
W mem posłuszeństwie Judas, prawodawca chwalny,
Hardy Moabczyk — to mój szaflik umywalny. Półka trzewików moich Idumea, I ty mnie czołem uderz, Filistea.
Kto mi do ręku poda miasto niedobyte?
Kto mię zawiedzie w pola Idumskie obfite? Nikt oprócz Ciebie, którego dziś znamy Gniew na się, ani wodzem swych wojsk mamy.
Dopomóż nam w trudnościach naszych, wieczny Boże:
Nikt bezpieczen w nadzieję ludzką być nie może;