Jaż to ciebie cieszyć mam, smętny Radziwile,
W tym żałosnym przypadku tej nieszczęsnej chwile?
Gdzie rzeczy, albo i słów tak władnych dostanę,
Któremibych miał leczyć twoję ciężką ranę?
Trudna to na mię, lubo twój żal niehamowny,
Lubo też chcę uważyć ten swój dowcip rowny;[2]
A by też był nawiętszy, jako człowiek twemu
Płaczu ma kres zamierzać tak sprawiedliwemu?
Jako łzy ma hamować, które żal serdeczny
Wyciska nie inaczej, jeno jako wieczny
Wodę z skały zdrój pędzi, a ta niewstrącona
Śrzodkiem nieosuszonej łąki swój pław kona?
Czy cię podobno szczęście pomału dotknęło,
A nie pół prawie serca z piersi twych wyjęło?
Stradałeś (ach żałości!) ze wszech milszej żony,
Którą jako natura, tak i cnota, z strony
Każda swojej, tak były bogacie nadały,
Że w tej mierze już więcej przydać nic nie miały.
Nazbyt szczęśliwy, nazbyt zdałeś się być Bogu,
Radziwile, byś był w tem towarzystwie progu
Swych lat ostatnich doszedł; w pół kresu nie była,
Kiedy cię twoja biedna Hanna opuściła.
O prawo krzywdy pełne, o nieznośna ksieni
Mdłych bogów i pod ziemią mieszkających cieni!
↑wiersz napisany z powodu śmierci Anny z Sobków, żony Krzysztofa Radziwiłła.