Jak nosorożec dostał swą skórę

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Rudyard Kipling
Tytuł Jak nosorożec dostał swą skórę
Pochodzenie Takie sobie bajeczki
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1922
Druk R. Kaniewski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Stanisław Wyrzykowski
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
V.
JAK NOSOROŻEC DOSTAŁ
SWĄ SKÓRĘ.

Na niezamieszkałej wyspie u wybrzeży Morza Czerwonego żył raz Pers, a promienie słoneczne odbijały się od jego kapelusza z więcej niż wschodnim przepychem. I żył Pers nad Czerwonem Morzem, nie mając nic, prócz kapelusza, noża i maszynki do gotowania, z tego gatunku, jakiego ci nigdy nie wolno dotykać.
Pewnego dnia wziął trochę mąki, wody, rodzynków, śliwek i tym podobnych przysmaków i zrobił sobie placek, długi na dwie stopy, a gruby na trzy stopy. Był to istotnie przedziwny przekładaniec. (Jest to magja, która się zowie dobrem jedzeniem). A ponieważ wolno mu było gotować na maszynce, więc położył na niej placek i piekł go dopóty, aż placek stał się brunatnym i nabrał wspaniałego zapachu.

Na tym obrazku widać niezamieszkałą wyspę pośrodku Czerwonego Morza, a na niej Persa, zabierającego się w skwarny dzień do zjedzenia swego placka; nosorożec nadchodzi z głębi zupełnie niezamieszkałego lądu, który, jak widzisz, jest ogromnie skalisty. Skóra nosorożca jest całkiem miękka, trzy guziki, na które się zapina, znajdują się od dołu, dlatego ich nie widać. Kreski, wijące się jak węgorze na kapeluszu Persa, to promienie słoneczne, odbijające się z więcej niż wschodnim przepychem. Nie mogłem narysować prawdziwych promieni, gdyż zapełniłyby cały obrazek. Na placku są prążki, a koło, leżące na piasku, stanowiło niegdyś cząstkę wozu Faraona, który próbował przejażdżki po Czerwonem Morzu. Pers znalazł je i zrobił sobie z niego zabawkę. Pers nazywał się Pestonji Bomonji, a nosorożec Strorks, gdyż zawsze oddychał ustami, a nie nosem. O maszynkę do gotowania wogóle nie pytałbym, gdybym był tobą.

Gdy już miał zabrać się do jedzenia, z głębi najzupełniej niezamieszkałego lądu nadszedł na wybrzeże nosorożec, z rogiem na nosie, z parą świńskich oczu i zupełną nieznajomością zwyczajów towarzyskich.
W owych czasach skóra nosorożca przylegała do jego kształtów zupełnie dokładnie. Nigdzie nie było na niej fałdów. Wyglądał całkiem tak, jak nosorożec z Arki Noego, tylko oczywiście był o wiele większy. Był podówczas źle wychowany i teraz także jest źle wychowany i zawsze będzie źle wychowany.
I rzekł: — Hau! — A Pers zostawił swój placek i wdrapał się na palmę, nie mając nic prócz swego kapelusza, od którego promienie słoneczne odbijały się z więcej niż wschodnim przepychem.
Nosorożec przewrócił swym nosem maszynkę naftową, i placek spadł w piasek, a on wbił placek na róg swego nosa i pożarł go i odszedł sobie precz, wywijając ogonem, i powrócił w głąb pustego, pełniej niezamieszkałego lądu, graniczącego z wyspami Mazanderau, Socotra, oraz przylądkiem Równika.

Ten obrazek przedstawia Persa Pestonji Bomonji. siedzącego na palmie i spoglądającego na nosorożca Strorksa, który, zostawiwszy skórę na brzegu, kąpie się w pobliskiej zatoce, tuż obok wcale niezamieszkałej wyspy. Pers nasypał do skóry okruszynek i roztarł je, a teraz uśmiecha się na myśl, jak będą łaskotały Strorksa, gdy skórę znów na siebie wdzieje. Skóra leży pod skałą, tuż u stóp palmy, w chłodnem miejscu. Dlatego jej nie widzisz. Pers ma na głowie nowy, przepyszny kapelusz, podobny do tych, jakie Persowie zazwyczaj noszą, a w ręce trzyma nóż, aby wyryć nim swe imię na korze palmy. Czarne przedmioty u brzegów wysp, rozsianych hen, daleko na morzu, to szczątki okrętów, które się rozbiły na Czerwonem Morzu. Ale wszyscy podróżni zostali uratowani i udali się do swych domów. Czarny przedmiot w wodzie, tuż koło brzegu, to nie szczątek okrętu, lecz nosorożec Strorks, kąpiący się bez skóry. Był bez skóry tak samo czarny, jak i w skórze. O maszynkę do gotowania wogóle nie pytałbym, gdybym był na twojem miejscu.

Pers zlazł z palmy, podniósł maszynkę i zaśpiewał następujący wiersz: ponieważ go nigdy nie słyszałeś, więc spróbuję ci go powtórzyć.
„Kto mi zdradnie placek skradnie, Ten nie zgadnie, że nań spadnie Niespodzianie łaskotanie“.
A było w nim więcej, niż przypuszczasz obecnie. Gdyż w pięć tygodni później wszczęła się nad Czerwonem Morzem okrutna spieka, wszyscy ludzie porozbierali się ze wszystkich ubrań, jakie na sobie mieli.
Pers rozebrał się z kapelusza; ale nosorożec, który znów zjawił się na wybrzeżu, aby użyć kąpieli, rozebrał się ze skóry i zarzucił ją sobie na ramię. W owych czasach skóra jego zapinała się od dołu na trzy guziki i wyglądała, jak płaszcz gumowy.
Nie wspomniał ani słówkiem o placku, pożarł go bowiem w całości, a przytem był źle wychowany i jest źle wychowany i zawsze będzie źle wychowany.
Niezwłocznie wlazł do wody i puszczał nosem bańki, a skórę zostawił na brzegu.
W tej chwili nadszedł Pers, znalazł skórę i uśmiechnął się dwukrotnie uśmiechem, sięgającym od ucha do ucha. Potem zatańczył trzykrotnie dokoła skóry i zatarł ręce. Następnie poszedł do swego namiotu i napełnił swój kapelusz okruszynami z placków, gdyż jadał tylko placki i nigdy nie zamiatał swego namiotu. I wziął skórę, i miał skórę, i targał skórą, i szargał skórą, i napełnił ją, i nasypał w nią tyle suchych okruszynek i spalonych rodzynków, ile się tylko zmieściło. Potem wlazł na palmę i czekał, aż nosorożec wyjdzie z wody i wdzieje na siebie skórę.

Nosorożec, wyszedłszy z wody, wdział na siebie skórę i zapiął ją na trzy guziki, a okruszynki jęły go łaskotać, jak kiedy nasypie się ich do łóżka. Począł się przeto skrobać, ale mu to nie ulżyło, więc rzucił się na piasek, i jął się taczać, i taczać, i taczać, a okruszynki łaskotały coraz mocniej, i mocniej, i mocniej. Potem pobiegł do palmy i tarł się o nią i tarł, i tarł bez końca. Tarł się tak długo i tak mocno, że natarł sobie na grzbiecie jedną wielką fałdę, a drugą od dołu, gdzie znajdowały się guziki, które naturalnie poodpadały wskutek tarcia. I natarł sobie jeszcze kilka fałd na nogach. I wściekał się okrutnie; atoli okruszynki nie dbały o to. Były wewnątrz jego skóry i łaskotały go. Więc poszedł wkońcu do domu, okrutnie zły i okrutnie podrapany.
Od tego czasu po dziś dzień ma nosorożec wielkie fałdy na skórze i nieznośne usposobienie, a wszystko to spowodowały owe okruszynki.
A Pers zlazł z palmy, włożywszy na głowę kapelusz, od którego promienie słoneczne odbijały się z więcej niż wschodnim przepychem. I zapakował swą maszynkę do gotowania i odszedł precz w kierunku Oretavo, Amygdala, płaskowyżów Anantarivo i bagien Sonaput.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Rudyard Kipling i tłumacza: Stanisław Wyrzykowski.