Ja was rozgarnę, zagony czarne kochane —
A żyzne soki z twardej opoki dostanę.
Lody pokruszę, co moją duszę wciąż gniotą...
A ja płakałem, i w dal patrzałem z tęsknotą.
Nie czas na płacze! wstaną oracze swobody!
Choć w koło ciemno, tam, razem ze mną na lody!
Duchy niezłomne! słońca ogromne rozniecim...
Z odwagą w mroki, w odmęt głęboki polecim..
Zbudzi się życie, a serca bicie przyspieszą,
Za wami tłumy, z odwagą dumy w ślad rzeszą,
Jak fale Boże, jak jutrzni zorze wspaniałe
Popłyną silne, zwycięztw niemylne,.. ku chwale!
Umarłych wskrzeszą, olbrzymią rzeszą o świcie!
Promienną tęczą, Boga uwieńczą w błękicie!
Sztandary chwały, będą jaśniały rozpięte,
Próżno się rwały, potwarców strzały przeklęte!
Rozpędzim mroki, grube powłoki ciemnoty,
W nowej matuchnie, światła wybuchnie, Grot złoty!
Czekam tęsknie owej chwili
Czarów ducha, słońc promieni,
Gdy się słowo me w czyn zmieni.
Obyż wszyscy się zbudzili,
I z promienną jutrznią, zorzą
Poszli w świty... falą Bożą.