Na wysokościach myślenia jest sfera,
Skąd widok stromy —
Mąci się w głowie i na zawrót zbiera,
W chmurach — na gromy.
— Płakałbyś może, lecz łzę wiatr ociera
Pierw, nim błysnęła;
Pocóż się wdzierać, gdzie światy są zera,
Pył — arcydzieła?!...
II.
Zły anioł jednak uniósł «Ecce Homo»[1]
Na opok szczyty,
Gdzie, stojąc jeden i patrzając stromo,
Człek gardzi byty.
— Jakoby wyrwał się z jawu kryjomo
Skrzydły nikłemi,
I mierzyć chciał się sam z swoją widomą
Wagą na ziemi.
III.
I ściągałby go magnetyzm globowy[2]
W sfery dotkliwe,
Gdzie nie doświadcza nic zawrotów głowy,
Nic, co szczęśliwe.
Aż wielki smętek lub kamień grobowy
Z tych sfer bezpiecznych
Wypchnie znów na szczyt myślenia budowy,
W obłęd dróg mlecznych.
IV.
Bo wgórze grób jest ideom człowieka,
Wdole — grób ciału,
I nieraz szczytne wczorajszego wieka
Dziś tycze kału... ............
Prawda się razem dochodzi i czeka!