Hrabia Monte Christo/Część VII/Rozdział II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas
Tytuł Hrabia Monte Christo
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Literacka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Comte de Monte-Cristo
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część VII
Indeks stron
ROZDZIAŁ II.
HAYDE.

Mieliśmy sposobność zaznaczenia już, iż młoda greczynka mieszkała wraz z hrabią wprawdzie, w apartamencie jednak oddzielnym najzupełniej. Jej mieszkanie urządzone było na sposób wschodni w całości. Posadzki wysłane były wszędzie miękkiemi tureckiemi dywanami, ściany powleczone bogatą materją jedwabną, nakoniec wszystkie pokoje były wprost zarzucone miękkiemi poduszkami przenośnemi.
Hayde miała do posług trzy służące greczynki i jednę francuzkę. Młoda greczynka całe dnie spędzała w ostatnim przeważnie pokoju, który nie miał okien, a tylko w suficie jednę wielką szybę lustrzaną, po przez którą wlewały się do pokoju promienie słoneczne i światło. Leżała zazwyczaj na atłasowych poduszkach koloru błękitnego, srebrem haftowanych, prawą ręką, powabnie zgięta, otaczała głowę, lewą zaś trzymała przy ustach długi cybuch.
Ubrana była w strój niewiast z okolic Epiru, t. j. w atłasowe spodeńki białej barwy, bogato zahaftowane, z których wychylały się dwie drobne, jakby dziecinne nóżki, przybrane w sandałki z zakrzywionemi noskami, złotem i perłami wyszywane; stanik w długie niebieskie i białe prążki, z szerokiemi rękawami, ujętemi u dołu w srebrne klamry; na staniczku tym spuszczonym, z wycięciem w formie serca, tak, iż szyja i górna część piersi pozostawały odkryte, błyszczały trzy guzy brylantowe znacznej wielkości.
Staniczek u dołu i spodeńki u góry łączył pas w żywe kolory tkany, z długiemi frendzlami. Na głowie miała czapeczkę złotą, perłami naszywaną, z pod czapeczki zwieszała się świeża róża purpurowa, która od czarnych włosów, odbijała prześlicznie.
Przepiękna twarz, typu czysto greckiego, z dużemi, czarnemi oczami, ocienionemi jedwabnemi rzęsami, wspaniałe łuki brwi, nos prosty, usta jak korale, nakoniec zęby jak perły.
Z tą czarowną całością łączył się kwiat młodzieńczy w całym swym blasku i woni; Hayde mieć mogła bowiem lat dziewiętnaście, do dwudziestu, najwyżej.
Monte Christo rozkazał przywołać do siebie służebną greczynkę i polecił jej zapytać się swej pani, — czy zechce go przyjąć?
W miejsce odpowiedzi Hayde skinęła na służącą, aby uniosła ku górze dywan nad drzwiami zawieszony.
Monte Christo wszedł.
Hayde podniosła się wtedy, wspierając się na ręku, w której trzymała nargilę, zaś podając hrabiemu rzekła z uśmiechem:
— Dlaczegoż każesz pytać się o pozwolenie wejścia? Czyż już panem mym być przestałeś, a ja czyż niewolnicą twoją już nie jestem?
Monte Christo uśmiechnął się lekko.
— Hayde — rzekł — zapewne wiadome jest pani...
— Dlaczego mi nie mówisz ty, jak zwykle? — przerwała greczynka — czy zawiniłam co może?
— Hayde — zaczął tłumaczyć hrabia — wiesz chyba, że znajdujemy się we Francji, jesteś więc wolną?
— Cóż to jest wolność? Co ona dać mi może?...
— To znaczy, że jesteś panią siebie i swej woli, że możesz w każdej chwili odejść.
— Ciebie porzucić?... Z jakiej że przyczyny zrobićbym to miała?
— Czyż ja mogę wiedzieć? Młoda jesteś... świat stoi przed tobą otworem...
— Ja nikogo znać, ani widzieć nie chcę.
— A gdybyś wśród młodzieży, którą poznać możesz, znalazła kogoś takiego, któryby ci się podobał, — możebyś zechciała wtedy pójść za nim?...
— Nie widziałam jeszcze nigdy mężczyzny równie jak ty pięknego i nie kochałam nikogo, prócz ciebie i ojca.
— Biedne dziecię!... ale też nie mówiłaś nigdy z nikim, tylko z ojcem i ze mną.
— A czyż ja pragnę rozmawiać z kimkolwiek? Mój ojciec nazywał mnie zawsze swojem szczęściem, ty mówiłeś niejednokrotnie, że jestem radością twego życia....
— To ojca swego pamiętasz jeszcze?
Uśmiechnęła się na to pytanie.
Jest on i tu, i tu — rzekła, kładąc rękę na sercu i na oczach.
— A ja, gdzie jestem?... zapytał z uśmiechem Monte Christo.
— Ty... jesteś wszędzie!
Monte Christo ujął dłoń Hayde, chcąc ją ucałować, lecz naiwne dziewczę cofnęło rękę, nadstawiając czoła.
— W każdym razie wiedz, Hayde — rzekł hrabia poważnym tonem — że jesteś wolna. Jeżeli zechcesz tu pozostać — pozostań, jeżeli odejść zapragniesz — uczynić to możesz w każdej chwili, a nawet udać się, dokąd tylko zechcesz, na rozkazy twoje jest powóz zawsze gotowy. Ali i Mirto towarzyszyć ci mogą wszędzie, jeżeli tylko taka będzie twoja wola. Jednę tylko mam do ciebie prośbę...
— Jaką?
— Zachowaj tajemnicę swego urodzenia, nie wspominaj nigdy jednem choćby słowem, o swej przeszłości, w żadnym wypadku nie wymów imienia swego dostojnego ojca, ani twej nieszczęsnej matki.
— Panie mój, już raz ci powiedziałam, że nikogo widzieć nie pragnę, a więc i nikogo nie będę widziała.
— Dziecię moje — odpowiedział Monte Christo — wiesz dobrze, że ja cię nigdy nie opuszczę, drzewo przecież nie opuszcza nigdy kwiatu, ale kwiat opuszcza drzewo.
— Ja ciebie, panie, nie opuszczę nigdy, bo jestem pewna, iż bez ciebie nie mogłabym żyć.
— Biedne dziecię, za lat dziesięć ja już będę stary, gdy ty — będziesz dopiero w pełni rozkwitu wtedy.
— Mój ojciec miał długą białą brodę, a przecież go kochałam! Mój ojciec miał lat sześćdziesiąt, a jednak był dla mnie piękniejszy, od młodzieńców, których widywałam.
Nie chcę widywać nikogo. Życie moje wypełniają po brzegi trzy uczucia: smutek, miłość i wdzięczność.
— Jesteś godną córką Epiru, wdzięczną i poetyczną. Widać to również, iż pochodzisz z królewskiego rodu bogiń, które twoja jedynie wydała kraina. Bądź więc spokojną, moje dziecię, córko moja, pamiętać będę o tem, aby młodość twoja nie była stracona. Jeżeli bowiem kochasz mnie jak ojca, to wierzaj, że i ja cię kocham jakby dziecko własne.
— Mylisz się, panie, ja ciebie nie tak kocham, jak ojca kochałam, moja miłość dla ciebie jest inna. Mój ojciec umarł, a ja żyję przecież, gdybyś ty umarł... i ja nie żyłabym.
Hrabia podał rękę greczynce z uśmiechem najwyższej tkliwości, ona zaś, przycisnęła usta do tej ręki.
Tak usposobiony do widzenia się z Morrelem i jego rodziną, hrabia odszedł, powtarzając zcicha tych kilka wierszy z Pindara.
„Młodość jest kwiatem, miłość owocem... Szczęśliwy, winne grona zrywający, po nasyceniu wzroku ich dojrzewaniem“.
Powóz stał gotowy przed pałacem. Hrabia wsiadł i konie ruszyły wichrem, jak zazwyczaj.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.