Granice opodatkowania/Część I/VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Libicki
Tytuł Granice opodatkowania
Wydawca Towarzystwo Ekonomiczne w Krakowie
Data wyd. 1936
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VII
PORÓWNYWANIE STOPNIA ZASPOKOJENIA POTRZEB INDYWIDUALNYCH I STOPNIA ZASPOKOJENIA POTRZEB ZBIOROWYCH

Z chwilą, gdy w teorii ekonomii zapanowała teoria użyteczności krańcowej poczęły pojawiać się próby bezpośredniego zastosowania pojęcia użyteczności krańcowej do omawiania problemów teorii skarbowości w ogóle, a w szczególności do wyjaśniania problemu granic opodatkowania. Autorem pierwszej, godnej uwagi, tego rodzaju próby jest znakomity ekonomista wiedeński Friedrich Wieser. Uwag, wypowiadanych na ten temat przez Wiesera, nie można co prawda uważać za systematyczną próbę przedstawienia problemu granic opodatkowania. Uwagi te wypowiadane są raczej ubocznie i przypadkowo w dwóch podstawowych dziełach Wiesera, a mianowicie w «Der naturliche Wert» (Wien 1889), oraz w «Theorie der gesellschaftlichen Wirtschaft» Tubingen 1914.
Najogólniej biorąc, myśl Wiesera jest następująca: jednostka gospodarująca, w działaniu swym, skierowanym ku zaspokojeniu swych potrzeb dąży do wyrównywania użyteczności krańcowych dóbr i usług, służących do ich zaspokojenia. W ten tylko sposób bowiem osiągnąć ona może zmaksymalizowanie użyteczności całkowitej, jak była już o tym mowa w poprzednim paragrafie. Opierając się na tym założeniu oraz rozróżniając potrzeby indywidualne i potrzeby zbiorowe, wysuwa Wieser postulat wyrównywania stopnia zaspokojenia potrzeb indywidualnych z stopniem zaspokojenia potrzeb zbiorowych. W zakresie zaspakajania potrzeb indywidualnych dążymy do tego, by stopień zaspokojenia poszczególnych potrzeb był taki sam, to znaczy, by bezpośrednio po zaspokojeniu wszystkich potrzeb w stopniu, na jaki pozwalają środki, będące w rozporządzeniu danej jednostki, jednostka ta nie odczuwała silniej niezaspokojenia jednych potrzeb, niż innych. Ta zasadnicza równowaga w zakresie zaspakajania potrzeb jest podstawowym warunkiem racjonalnego gospodarowania.
Ten podstawowy warunek racjonalnego gospodarowania musi zostać utrzymany, rzecz prosta, i wówczas, gdy do zakresu naszych rozważań włączymy również i potrzeby zbiorowe, oraz problem, w jakim stopniu powinny być one zaspokojone. Aby ten warunek w pełni został zrealizowany, to znaczy, aby ta równowaga w zaspakajaniu potrzeb została w pełni utrzymana, stopień zaspokojenia potrzeb zbiorowych musi być równy stopniowi zaspokojenia potrzeb indywidualnych. Gdy równowagi tej nie ma, to znaczy, gdy potrzeby zbiorowe zostają zaspokojone w sposób pełniejszy, niż potrzeby indywidualne, lub na odwrót, wówczas oczywiście postulat racjonalnego gospodarowania nie zostaje spełniony.
W rozdziale poprzednim poruszony był między innymi problem wyrównywania stopnia zaspokojenia potrzeb indywidualnych, zaspakajanych przez jednostkę gospodarującą przy pomocy tej części dochodu, jaka zostaje jej do swobodnego rozporządzenia po pokryciu świadczeń na rzecz gospodarki publicznej, czyli po pokryciu kosztów zaspokojenia potrzeb zbiorowych. Jeżeli teraz weźmiemy pod uwagę całość dochodu jednostki, oraz wszystkie jej potrzeby, zarówno indywidualne, jak i zbiorowe, to wówczas do poprzednio rozpatrywanych trzech zasadniczych grup potrzeb (mianowicie grupa potrzeb najdotkliwiej odczuwanych, grupa potrzeb o charakterze bardziej luksusowym, oraz potrzeba zwiększenia przyszłego dochodu) dochodzi teraz jeszcze czwarta grupa potrzeb, a mianowicie grupa potrzeb zbiorowych. Obecnie wiec wyrównywanie stopnia zaspokojenia potrzeb musi zachodzić w zakresie wszystkich tych czterech grup potrzeb.
To samo zagadnienie porusza również Wieser z nieco jeszcze innego punktu widzenia, a mianowicie z punktu widzenia porównywania użyteczności dóbr i usług, uzyskiwanych przez jednostkę gospodarującą w zakresie gospodarki publicznej z ich ceną, to znaczy z punktu widzenia porównywania użyteczności uzyskanych i utraconych. Innymi słowami, jest to próba wyprowadzenia ceny dóbr i usług, produkowanych w zakresie gospodarki publicznej, w analogiczny zupełnie sposób do ceny dóbr i usług, produkowanych w zakresie gospodarki prywatnej. Ten sposób ujmowania zagadnienia granic opodatkowania został następnie rozwinięty przez znanego szwedzkiego ekonomistę Erika Lindahl’a w jego książce pod tytułem «Die Gerechtigkeit der Besteuerung, eine Analyse der Steuerprinzipien auf Grundlage der Grenznutzentheorie»[1] (Lund 1919), oraz w jego pracy, drukowanej w tomie III wydawnictwa «Wirtschaftstheorie der Gegenwart» p. t.: «Einige strittige Fragen der Steuertheorie» (Wien 1928). Ponieważ Lindahl omówił ten problem w sposób bez porównania zupełniejszy i systematyczniejszy, niż Wieser, wystarczy więc powołać się tylko na niego.
Założenie rozumowania Lindahl’a jest właściwie bardzo proste. Jest ono następujące. Oczywistą jest rzeczą, że nie jesteśmy w stanie porównywać całkowitej użyteczności dóbr i usług, jakie mamy do naszego rozporządzenia dzięki gospodarce publicznej z całkowitą użytecznością tej sumy ofiar, jakie musimy ponieść w formie świadczeń publicznych, by móc z tych dóbr i usług korzystać. Tego rodzaju porównywanie jest niemożliwe do przeprowadzenia, ale na szczęście nie jest nam ono w ogóle potrzebne. Tak samo zresztą przy przeprowadzaniu rachunku gospodarczego w zakresie działalności prywatno-gospodarczej również nie przeprowadzamy porównań całkowitej użyteczności dóbr czy usług, zyskanych w rezultacie procesu gospodarczego z całkowitą użytecznością dóbr czy usług, straconych w trakcie tego procesu. Całkowita na przykład użyteczność pożywienia, jako dobra niezbędnego dla utrzymania życia, jest niewątpliwie nieskończenie wielka i nie dopuszcza do żadnych porównań z użytecznością całkowitą dóbr czy usług, poświęconych dla jego uzyskania. Analogicznie dziś nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie gospodarstwa prywatnego, nie działającego w oparciu o gospodarkę publiczną. Dlatego też całkowita użyteczność dóbr i usług, dostarczanych przez gospodarkę publiczną, jest z punktu widzenia normalnego funkcjonowania dzisiejszego, opartego o wymianę, gospodarstwa prywatnego niewątpliwie nieskończenie wielką. Wobec tego oczywiście dokonywanie jakichkolwiek porównywań na tej płaszczyźnie jest zupełnie niemożliwe.
Pomimo jednak tej niemożliwości porównywania użyteczności dóbr i usług, traconych i uzyskiwanych w trakcie przebiegu procesu prywatno-gospodarczego, zawsze jesteśmy w stanie porównywać ich użyteczności krańcowe i na tej z kolei podstawie jesteśmy zawsze w stanie wycenić wzajemny stosunek wymienny ich jednostek. Tę samą procedurę możemy, zdaniem Lindahl’a, zastosować również i do badania problemów, wchodzących w zakres gospodarki publicznej. Nie możemy więc co prawda zapytać obywatela, jak ocenia on użyteczność całkowitą ogółu dóbr i usług, z jakich korzystać może dzięki gospodarce publicznej. Zdaniem tegoż autora możemy jednak zadać mu następujące pytania: jeżeli płacisz sto złotych rocznego podatku, to wzamian za to możesz korzystać z pewnej ściśle określonej kombinacji dóbr i usług, dostarczanych ci przez gospodarkę publiczną; jeżeli podatek zostanie podniesiony do sumy studziesięciu złotych rocznie, to w zamian za to mógłbyś mieć do rozporządzenia pewną nową kombinacje dóbr i usług, przewyższającą poprzednią; gdybyś płacił jeszcze wyższy podatek, na przykład sto dwadzieścia złotych rocznie, to gospodarka publiczna byłaby wówczas w stanie dostarczyć ci kombinację dóbr i usług na jeszcze wyższym poziomie; którą z tych kombinacyj i jakiemu obciążeniu odpowiadającą uważasz za najbardziej dla siebie korzystną?
Na tak postawione pytanie, twierdzi Lindahl, odpowiedź jest już możliwa. Pytanie to bowiem nie wymaga już porównywania całkowitych użyteczności zyskanych i straconych, ale dąży do zbadania stosunku przyrostu użyteczności zyskanych do przyrostu użyteczności straconych. Jednostka gospodarująca porównywuje wiec w tym wypadku nie wszystko, co zyskuje, z tym wszystkim, co traci, lecz porównywuje tylko to, co dodatkowo zyskuje, mając do rozporządzenia ponadto, co miała dotychczas, jeszcze pewną nadwyżkę dóbr i usług, z tym, co dodatkowo traci, płacąc wyższy podatek, a więc wyrzekając się dodatkowo pewnej sumy użyteczności, ponadto, czego musiała wyrzekać się dotychczas dla uzyskiwania dotychczasowej kombinacji dóbr i usług, dostarczanych jej przez gospodarkę publiczną. W zakresie gospodarki publicznej zatem możemy przeprowadzać racjonalny rachunek gospodarczy, zupełnie analogicznie i na tych samych zasadach oparty, co rachunek, przeprowadzany w zakresie gospodarstwa prywatnego. I tu i tam bowiem rachunek ten tak samo polega na porównywaniu nie całości zapasów i ich użyteczności całkowitych, ale tylko na porównywaniu przyrostów zysków i strat.
Taki jest, w ogólnym zarysie, tok rozumowania Lindahla. Rozumowanie to jest bardzo ciekawe z tego przede wszystkim względu, że stanowi pierwszy poważny i przemyślany wysiłek w kierunku zastosowania w zakresie gospodarki publicznej tego samego typu racjonalnego rachunku gospodarczego, jaki jest podstawą działalności prywatno-gospodarczej. Jest to pierwsza na większą skalę próba wprowadzenia zasad teorii użyteczności krańcowej do teorii skarbowości. Czy i o ile próbę tę możemy uważać za udałą?
Na początku niniejszej pracy omówione były cechy charakterystyczne gospodarki publicznej i zwrócona była uwaga na jej podobieństwa i różnice z gospodarką prywatną. Te podobieństwa i różnice, a szczególniej te ostatnie, należy teraz wziąć pod uwagę, by móc ocenić wartość powyżej omówionego rozumowania Lindahl’a.
Powołując się na omówione już poprzednio cechy charakterystyczne gospodarki publicznej, można stwierdzić, że wykazane różnice, jakie zachodzą między gospodarką publiczną i gospodarką prywatną w znacznej mierze utrudniają, jeżeli nie uniemożliwiają, zastosowanie rozumowania Lindahl’a w całej pełni. Natrafiamy bowiem odrazu na cały szereg poważnych trudności. Przede wszystkim więc stajemy wobec problemu podzielności dóbr i usług. Problem ten, który tak często nastręcza tak wiele trudności w zakresie rozważań prywatno-gospodarczych, występuje o wiele jeszcze silniej z chwilą przeniesienia tych rozważań na teren zagadnień publiczno-gospodarczych. Istotnie, w tych wypadkach, w których nie możemy operować jednostkami dóbr czy usług, a tylko pewnymi niepodzielnymi kompleksami, trudno jest mówić o przyrostach użyteczności, spowodowanych przyrostem tych dóbr czy usług.
W stosunku do pewnych prywatno-gospodarczych usług jednostkowych, jak na przykład praca ludzka, możemy mówić o bardzo nawet drobnych jednostkach, których przyrostom odpowiadają pewne przyrosty użyteczności. Robotnikogodzina, jako jednostka pracy, jest wielkością znikomą w stosunku do ogólnej ilości pracy, dostarczonej w pewnym danym okresie czasu.
Gdy jednak mówimy o usługach, dostarczanych przez gospodarkę publiczną, jak np. o wymiarze sprawiedliwości, o utrzymywaniu porządku, czy o zapewnieniu bezpieczeństwa, wówczas oczywiście nie jesteśmy w stanie traktować tego rodzaju usług inaczej, jak tylko jako pewne, niepodzielne całości. Z drugiej jednak strony usługi te mogą być wykonywane lepiej lub gorzej, mogą zaspakajać potrzeby w stopniu mniej lub więcej dostatecznym lub niedostatecznym w zależności od zapasu środków, przeznaczanych na dostarczanie tych usług. Powiększenie tego zapasu środków drogą zwiększenia ciężaru świadczeń na rzecz gospodarki publicznej wywołać może z punktu widzenia jednostek gospodarujących przyrost użyteczności wówczas, jeżeli skutkiem tego zwiększenia będzie udoskonalenie w zakresie dostarczania tych usług. Do pewnego więc stopnia trudność ta da się może ominąć, jakkolwiek nie należy zapominać, że w tym wypadku dalecy jesteśmy bardzo od tej precyzji rachunku, z jaką mamy do czynienia w zakresie gospodarki prywatnej.
Jeżeli jednak nawet pominiemy te zastrzeżenia, natrafiamy z kolei na szereg dalszych trudności. Przede wszystkim więc, jak była już o tym mowa poprzednio, usługi, dostarczane przez gospodarkę publiczną, mają tę właściwość, wyróżniającą je od dóbr i usług, produkowanych w zakresie gospodarki prywatnej, że nie można korzystać z nich indywidualnie. Z chwilą, gdy raz już są w pewnym wymiarze dostarczane, wówczas już każdy jest w możności korzystania z nich w tym samym stopniu, zupełnie niezależnie do tego, jaki jest jego współudział w świadczeniach publicznych, czyli w pokrywaniu kosztów produkcji tych dóbr czy usług.
Fakt ten posiada ogromną doniosłość dla niniejszych rozważań, wyklucza on bowiem możliwość jakiejkolwiek indywidualnej umowy miedzy poszczególnymi jednostkami gospodarującymi a gospodarką publiczną co do ceny i ilości dóbr i usług, dostarczanych im przez tę ostatnią. Zarówno cena, jak i ilości dóbr i usług, dostarczanych przez gospodarkę publiczną, są z punktu widzenia każdej poszczególnej jednostki gospodarującej pewnymi wielkościami, narzuconymi jej z góry, które musi ona jako dane wprowadzić do swego rachunku gospodarczego, nie posiadając możności dokonywania w nich jakichkolwiek zmian.
W zakresie gospodarki prywatnej ceny, dostarczanych przez nią dóbr i usług, są również, z punktu widzenia jednostek gospodarujących, wielkościami danymi i narzuconymi im z góry, nie mają one bowiem możności celowego wpływania na ich wysokość. Ale za to, znając te z góry narzucone ceny i znając wielkość swego dochodu oraz swe potrzeby, jednostka gospodarująca może swobodnie decydować o ilościach tych dóbr i usług, jakie uważa za niezbędne dla zaspokojenia swych potrzeb. W tych zatem ramach jednostka gospodarująca jest w zupełności w stanie realizować zupełnie dowolny plan gospodarczy, oparty na podstawie dążenia do zmaksymalizowania rozporządzalnej sumy użyteczności całkowitych drogą wyrównywania użyteczności krańcowych.
W zakresie gospodarki publicznej natomiast, mając narzucone z góry prócz cen jeszcze i ilości, jednostka gospodarująca zostaje całkowicie pozbawiona możliwości stosowania przy zaspakajaniu swych t. zw. potrzeb zbiorowych tych samych kryteriów racjonalnego gospodarowania, jakie stosuje przy zaspakajaniu swych t. zw. potrzeb indywidualnych.
Gospodarowanie polega na dokonywaniu przez jednostkę gospodarującą swobodnego doboru celów gospodarczych i środków ich osiągnięcia. Ta właśnie możność dokonywania tego swobodnego wyboru między celami i między środkami jest najbardziej charakterystyczną cechą gospodarowania. Gdy jej brakuje, wówczas przestajemy mieć do czynienia z zjawiskiem gospodarowania. W zakresie zaspakajania potrzeb zbiorowych, jak była o tym mowa przed chwilą, mamy do czynienia z punktu widzenia każdej poszczególnej jednostki gospodarującej z faktem, że tego rodzaju wielkości, jak ilości i jakości dóbr i usług, dostarczane przez gospodarkę publiczną oraz ich ceny (czyli wysokość świadczeń na rzecz gospodarki publicznej) są wielkościami, narzuconymi z góry każdemu poszczególnemu gospodarstwu prywatnemu. W zakresie zaspakajania potrzeb zbiorowych jednostki gospodarujące pozbawione są zatem jakiejkolwiek możności powzięcia swobodnej decyzji zarówno co do doboru celów, jak i co do doboru środków, prowadzących do osiągnięcia tych celów. W tym więc zakresie działalność jednostek gospodarujących pozbawiona jest tej właśnie, może najważniejszej (jakkolwiek nie jedynej), cechy charakterystycznej, wyróżniającej działalność gospodarczą od jakiejkolwiek innej sfery działalności ludzkiej. Z wymienioną możnością dokonywania swobodnych wyborów łączy się ściśle indywidualna swobodna umowa, jaka ma miejsce w zakresie gospodarstwa prywatnego, która ma na celu wyznaczenie cen, oraz ilości dóbr i usług, wymienianych między jednostkami gospodarującymi. Najcharakterystyczniejszą cechą gospodarki publicznej, wyróżniającą ją w sposób zupełnie zdecydowany od gospodarki prywatnej, jest właśnie brak tej swobodnej indywidualnej umowy, brak, świadczący wyraźnie o niemożliwości dokonywania swobodnych wyborów celów gospodarczych i środków ich osiągania. Ten brak indywidualnej umowy w zakresie gospodarki publicznej i w związku z tym pozostający brak indywidualnych cen poszczególnych dóbr i usług, dostarczanych przez gospodarkę publiczną, powoduje konieczność unormowania stosunków wymiennych między gospodarką publiczną z jednej strony, a jednostkami gospodarującymi z drugiej strony, na zasadzie t. zw. odpłatności ogólnej, w przeciwieństwie do zasady t. zw. odpłatności szczegółowej, będącej podstawą prywatno-gospodarczych stosunków wymiennych.
Ta konieczność zastąpienia w stosunkach publiczno-gospodarczych odpłatności szczegółowej odpłatnością ogólną, stanowi najpoważniejszą trudność dla możliwości zastosowania rachunku gospodarczego, opartego o zasadę użyteczności krańcowej. Dzięki temu więc próba Lindahl’a, jakkolwiek bardzo interesująca i niewątpliwie stanowiąca bardzo poważny krok naprzód w ujmowaniu problemów, wchodzących w zakres skarbowości, nie jest całkowicie zadowalniającą i wystarczającą. Jak bowiem wynika z tego wszystkiego, co zostało powiedziane powyżej, jednostka gospodarująca nie ma możności samodzielnego określania zakresu, w jakim chce korzystać z dóbr i usług, dostarczanych przez gospodarkę publiczną, jak również nie posiada bezpośredniego wpływu na ich ceny, czyli na wysokość świadczeń na rzecz gospodarki publicznej. Obie te wielkości wchodzą do jej rachunku gospodarczego jako narzucone z góry, niezależnie od jej woli. Dzięki temu niemożliwością wprost jest uniknięcie dysproporcji w stopniu zaspakajania potrzeb zbiorowych i potrzeb indywidualnych. Raczej przyjąć można, że wyrównanie użyteczności krańcowych dóbr i usług, uzyskiwanych zarówno w zakresie gospodarki publicznej, jak i w zakresie gospodarki prywatnej, należeć może tylko do rzadkich wyjątków, a natomiast dysproporcje są regułą.
Jedyne wiec, co na podstawie tych rozważań stwierdzić możemy, to tylko to, że dysproporcje te muszą być tym większe, im mniej jednostki gospodarujące mają wpływu zarówno na zakres, w jakim są zaspakajane ich potrzeby zbiorowe, jak i na koszt tego zaspakajania, a natomiast tym mogą być mniejsze, im swobodniej jednostki gospodarujące mogą wpływać na to, jaką część swego dochodu przeznaczają na zaspakajanie potrzeb zbiorowych.


VIII
OSTATECZNA OCENA I DOBÓR KRYTERIÓW

Jak się okazuje z tego krótkiego, dokonanego powyżej przeglądu (V — VII) sposobów ujmowania problemu granic opodatkowania, żaden z nich nie nadaje się do tego, aby go można było przyjąć bez zastrzeżeń. Zastrzeżenia te nasuwają się szczególnie silnie wówczas, gdy interesują nas nie tylko teoretyczne ujęcie tego problemu, ale również i możliwości badania go w pewnych konkretnych, praktycznych wypadkach. Te zastrzeżenia i trudności, z nich wypływające, zostały już szczegółowo omówione poprzednio. Stwierdzenie wysokości procentowego obciążenia dochodu świadczeniami na rzecz gospodarki publicznej samo przez się, jak była o tym mowa, nie posiada żadnej wartości i zupełnie nie jest w stanie służyć nam jako kryterium dla rozstrzygnięcia interesującego nas problemu. Rozważanie problemu granic opodatkowania z punktu widzenia kapitalizacji nie daje nam możności osiągnięcia zupełnie konkretnych i precyzyjnych rezultatów. Nie jesteśmy bowiem w stanie stwierdzić z całą dokładnością, jakie usługi ze strony gospodarki publicznej, w jakim wymiarze i przy




  1. Przypis własny Wikiźródeł Sprawiedliwość opodatkowania, analiza zasad opodatkowania na podstawie pojęcia użyteczności krańcowej





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janusz Libicki.