Gauchos Wituh/Rozdział III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Gauchos Wituh
Pochodzenie Na dalekim zachodzie
Wydawca G. Centnerszwer
Data wyd. 1890
Druk Zakłady Artystyczne w Monachium
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział III.
Śmiała jazda. — Spoczynek.

Był piękny dzień wiosenny, gdy odważni nasi wędrowcy zanurzyli się w przestwory pampasów. Równina bez końca podobną była do zielonego kobierca, z tła którego wychylały swe pstre główki miljardy kwiatków o najprzepyszniejszych barwach. Zrzadka tylko można było dostrzedz grupę drzew magnoljowych lub olbrzymich kaktusów. Niezliczone stada dzikich koni pasły się na tych niezmiernych pastwiskach; bawoły i na wpół dzikie bydło gauchosów tłumami błąkało się po równinie.
Młodzieniec, milcząc, jechał obok Gauchosa, gdy naraz koń jego zastrzygł uszami, szeroko roztworzył nozdrza i skłonił głowę prawie do ziemi. Toż samo zrobiły i inne.
„Konie poczuły towarzyszy,“ rzekł Wituh do Tomasza; „dążą one do wody, a że i nam potrzeba orzeźwienia, więc najlepiéj będzie, jeżeli pozwolimy im udać się w upragnionym kierunku.“ Już po upływie kwadransa zbliżyli się wędrowcy do zarośli; wśród nich szemrało przezrocze źródełko, wodą którego ugasili pragnienie. Poczem peonowie rozpostarli na świeżéj trawie szerokie opony, i Wituh wraz z towarzyszem rozciągnęli się w cieniu drzew, by w kilkugodzinnym śnie znaleźć pożądany spoczynek.
Nie wiedzieli o tem, że oddział Indjan śledził ich już od pewnego czasu. Dążyli oni również do źródła, by schwytać pewną ilość koni, szukających tam zwykle napoju, i w chwili, gdy wędrowcy nasi zapuszczali się w zarośla, dostrzegli ich zdala. Natychmiast zebrali się na krótką naradę i postanowili napaść na Wituh i jego towarzyszy.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: anonimowy.