Napół na jawie, napół we śnie,
Jeszcze powozów turkot słyszy...
Złośliwie-dobrodusznych życzeń
Jeszcze rój dzwoni w nocnej ciszy... ☆
Jeszcze gorący uścisk dłoni
Czuje — i to co on wyraża...
Jeszcze ją wyrzut spojrzeń pali:
»Z innym więc stajesz u ołtarza?« ☆
Jeszcze bezmyślne drży na ustach:
»Tak«, które wyrzec tam musiała...
Jeszcze, jak w ogniu rozżarzona,
Obrączka na jej palcu pała... ☆
Oto zostali »wreszcie sami« —
Nie mają nic do powiedzenia,
Po pierwszej i... ostatniej próbie —
Szukają we śnie zapomnienia. ☆
☆
Nie miłość bowiem ich złączyła
Złotym łańcuchem — lecz konieczność;
Usposobienia mają... zgodne,
A zresztą — wszakże to nie wieczność. ☆
Oto więc, czemu spoczywają
W iście angielską flegmę zbrojni —
Choć blizkie łączy ich sąsiedztwo —
Jak brat przy siostrze... najspokojniej! ☆
On we śnie widzi baletnicę,
Co mu ujęła w pęta zmysły...
Znów się zabawi ze swą »małą«,
Z którą go związek łączy ścisły. ☆
Żona mu ładny wniosła posag,
Więc »im« wesoło dni popłyną...
Zadowoleni będą wszyscy,
Trzeba nadrabiać tylko miną. ☆
Przy jego boku śni małżonka
O tym, co »wplątał ją w ambaras«...
Którego słodkim zapewnieniom,
Naiwna, uwierzyła zaraz. ☆
Czy będzie wierną małżonkowi?
Ach, na myśl o tem już się trwoży!
Lecz niema nad czem medytować...
Z czasem to samo się ułoży!
☆
Im silniej trwoży nas nieznane,
Tem chcemy poznać je goręcej –
A to poznanie... tak jest słodkiem,
Że nie lękamy się już więcej. ☆
Przed błotem umknie drobną nóżką,
Póki rumieniec twarz jej pali,
Lecz... kiedy bucik raz zaszarga,
Już najspokojniej pójdzie dalej. ☆
Czyż ona za mąż wyjść musiała?
Czemu? – W obawie przed kołyską...
A on poświęcił się... poczciwy!
By jej dziecięciu dać nazwisko.