Przejdź do zawartości

Etyka naukowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Wincenty Kosiakiewicz
Tytuł Etyka naukowa
Pochodzenie Świat R. I Nr. 8, 24 lutego 1906
Redaktor Stefan Krzywoszewski
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda Synów
Data wyd. 1906
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Z dziedziny myśli i wiedzy.

ETYKA NAUKOWA.

Do naukowej etyki drogą przyrodniczej metody. Dawne formy moralne w niebezpieczeństwie. Opisowa etyka i normatywna etyka. Punkt ciemny nowej etyki: brak obligacyi. Nadzieje p. Ochorowicza.

Współczesne metody naukowe, polegające na pilnej i cierpliwej obserwacyi zjawisk; na surowej kontroli poczynionych spostrzeżeń; na stosowaniu doświadczenia wszędzie tam, gdzie ono jest możliwe; na braku wszelkich doktryn i teoryi, wyprzedzających wnioski, z pracowicie ugruntowanych przesłanek wyciągniętemi być mające — doprowadziły do rezultatów tak bogatych, świetnych, pewnych, że mnóstwo uczonych ogłosiło metody te za jedynie poważne, jedynie płodne. Z drugiej strony to, co z przesadą wielką nazywają „bankructwem filozofii“ metodom dzisiejszym usunęło, na czas jakiś przynajmniej, żywszą konkurencyę. Przyrodnicze metody otrzymały więc panowanie w państwie nauk. Im tylko ufano. Tylko tych badaczy, którzy w nie wiarę mieli wyłączną, traktowano jako solidne firmy. Poczęto więc rozszerzać, rozpowszechniać, generalizować przyrodnicze metody. Poczęto je stosować i do człowieka, i do społeczeństwa, i do ludzkości. Do antropologii, do socyologii, do psychologii. W końcu i do ideałów. Do moralności, do religii.


∗             ∗

„O metodzie w etyce“ ogłosił dr. Władysław Weryho — człowiek urodzony na redaktora „Przeglądu Filozoficznego" — konkurs. Parę prac na tym konkursie odznaczono i jedną już wydrukowano. Zdziwię się, jeżeli ich autorowie nie będą traktować sądu moralnego jako fakt z zakresu doświadczalnej psychologii, a prawa moralnego jako zjawiska socyologicznego, równie dobrego, równie ważnego, równie interesującego jak wszelkie inne psychologiczne zjawisko. W każdym razie dr. Weryho uczynił sprawę etyki naukowej aktualną i u nas.
Ale i z innej strony na tę sprawę ostre światło poczyna padać. Ideały: moralny i religijny przez długi czas, podczas jutrzenki wieków, utożsamiały się całkowicie. Potem, przez długi czas, prowadziły one ścisłe i zgodne pożycie wspólne, jeden drugiemu racyi dostarczając. Teraz mamy nowy okres ich stosunku, okres separacyi i nawet całkowitego rozwodu. Ruch wolnościowy wstrząsnął silnemi falami ten grunt, na którym u nas dwa ideały wznosiły się w kształcie jednego posągu, z dwóch najszlachetniejszych i najkosztowniejszych kruszców odlanego. Masy robocze wystawione zostały przez agitatorów, przez mówców, przez pisarzów socyalistycznych na ciężką próbę: wzmocnić w sobie pojęcia moralne, odrzucając jednocześnie wierzenia religijne. W nowonarodzonej szkole polskiej dążności pokrewne, choć w formie mniej ostrej, bo w formie problematu pedagogicznego do rozwiązania, szukają sobie drogi. Całe grono młodych nauczycieli pragnęłoby z religii uczynić przedmiot domowej i kościelnej, a nie szkolnej nauki, a wolne stąd godziny przeznaczyć na naukę cywilną o obowiązkach człowieka względem ludzkości, narodu i społeczeństwa.


∗             ∗

Dotychczasowe metody życiowe zostały więc ostro zaatakowane z paru stron naraz.
Wielki problemat, niepokojący dotychczas u nas tylko jednostki, które głębiej myśl swoją wcisnęły w świat kultury nowoczesnej, obecnie stanął niejako na rynku.
Jeżeli ideał moralny nie znajdzie dość mocnego oparcia na fundamencie wierzeń religijnych, to na jakim go oprzeć gruncie?
Nie na politycznym. Nie na socyalnym. Nie na państwowym. Wola moich współobywateli może obowiązywać tylko ułamek mojej duszy. Może ona regulować moje czyny, aż do zrobienia mnie niewolnikiem. Ale nie sięgnie tam, gdzie między czynem a dążeniem, między aktem a uczuciem powstaje sprzeczność, gdzie serce pali się nienawiścią do tego co robią ręce, do tego nawet co mówią usta.
Społeczeństwo, państwo mogą jedynie stworzyć prawo a nie etykę.
A więc na jakim gruncie oprze się ideał moralny?
Na naukowym.
Przeciwko temu żadnego protestu z góry być nie może. Uczony poszukuje prawdy. Gdy ją znajdzie, to wszystko co jej przeczy jest tylko lichym śmieciem, czekającym na miotłę. Niech ją tylko znajdzie. Wtedy będzie ona obowiązywać człowieka aż do ostatniej, najgłębiej na dnie duszy jego siedzącej myśli. I na prawdzie można będzie oprzeć ideał moralny niby na zwale granitu. Pewno nawet ta prawda z tym ideałem zrośnie się i zidentyfikuje.


∗             ∗

Czy możliwa jest etyka naukowa?
Wyjdźmy na świat szeroki.
Pytanie to może być ostatecznie rozwiązane wtedy dopiero, gdy już sama etyka naukowa zostanie znaleziona czy stworzona i przyjęta.
Dziś jej jeszcze niema, to pewne. Ale nie na próżno przecież długie wysiłki czyniły w tym kierunku umysły tak świetne, jak Spencera, Sidwicka, Wundta, Paulsena, Hoefdinga. Osiągnięto, co najmniej, ten pierwszy rezultat naukowych poszukiwań, będący warunkiem dalszego powodzenia: postawiono samą kwestyę jasno i systematycznie. Powiedziano uczonemu, że posiada on dwa zadania, związane wewnętrznie w jakiś sposób ze sobą, ale zewnętrznie osobne. Pierwsze zadanie: badać; drugie: nakazywać. Dwie etyki stworzyć potrzeba: opisową i normatywną.
Wszystko to, co ludzie w jakiemkolwiek punkcie globu ziemskiego i w jakimkolwiek momencie historyi powszechnej uważali za moralne lub niemoralne, za godne pochwały lub potępienia; związek tych pojęć ze wszystkiem co na te pojęcia wpływało, z religią i klimatem, z ustrojem społecznym i charakterem rasy, ze sztuką i prostym przypadkiem, z wynalazkami i obyczajami, z prawami i wojnami; katalog dokładny wszystkich przepisów, które stanowiły prawa moralne ludów dzikich i cywilizowanych, umarłych i trwających; analiza ludzkich pobudek i motywów i dążeń i celów; olbrzymi, niewyczerpany materyał ten historyczny i bieżący, to cegiełki, z których uczony stawia gmach etyki opisowej.
I gmach ten dziś już jest imponujący.


∗             ∗

Ale etyka posiada zgoła szczególny charakter. Gdyby ograniczyła się ona do zapisania co było i dla czego ludzie uważali raz to, a drugi raz inne za moralną lub niemoralną rzecz, straciłaby przez to wszelkie pretensye do wpływania na losy ludzkości.
Musi ona powiedzieć jeszcze człowiekowi, w naukowy sposób, co powinno być.
O to się właśnie kuszą i kusiły umysły takie jak Spencera, Wundta, Paulsena.
I tego ludzkość, o ile jej nie wystarcza etyka na religijnym fundamencie oparta, od nich oczekuje. Łakniemy, pragniemy, wyciągamy ręce do etyki normatywnej.
A tu, niestety, podnoszą się trudności, które nie ustępują przed najbardziej uroczystemi zaklęciami i formułami współczesnej wiedzy. Dwie najdoskonalsze moralności, jakie ludzkość zna: religijna i kantowska, posiadają w sobie tę rzecz dziwną i konieczną, która serce ludzkie w jarzmo bezwzględne bierze: nakaz; to trudne do osiągnięcia, a takie oparcie wewnętrzne dające: „Musisz!" Dla czego muszę? Bo to jest wola Boska — mówi etyka religijna. Bo to jest moralne — mówi etyka Kantowska.
Tego elementu obowiązującego duszę ludzką, tej siły, która czyni z człowieka nie obywatela, ale poddanego prawa moralnego, brak wszędzie tam, gdzie etyczne normy na jakiejkolwiek racyonalnej, czy eksperymentalnej podstawie oprzeć usiłujemy. Szczególniej nie udały się próby wybudowania etyki na podstawie egoizmu, czy też interesu własnego, albo i zbiorowego.
Słusznie ktoś powiedział:
— Ja mam wielki interes w tem, aby wszyscy na około mnie postępowali etycznie, ale nie w tem, abym ja wtedy także postępował etycznie.
Uczeni, istotnie, o krok jeden stali od niebezpieczeństwa: dania ludzkości, zamiast etyki normatywnej — teoryi niemoralności. Niebezpieczeństwa tego uniknęli, cofając się przed zbyt jaskrawemi konsekwencyami założeń swoich jak przed upiorem. Szkoła angielska moralistów, która się zaangażowała po tej stromej drodze, doszła ostatecznie do uznania, w Spencerze, altruizmu za najlepszą formę... egoizmu i, w Sigdwicku, do potępienia egoizmu jako największego wroga... utylitaryzmu.


∗             ∗

Oto gdzie jest ciemne, gdzie jest bolesne miejsce naukowej etyki. Stworzy tę etykę ten, kto znajdzie sposób zamienienia moralnego prawa, drogą metod współczesnych odkrytego, na obowiązek; kto dokaże tej sztuki, tego cudu, żeby człowiek tem prawem uważał się wewnątrz duszy swojej bezwzględnie związany; żeby człowiek ten czuł, gdy od prawa tego odstępuje, że czyni źle, choć nań wtedy dostatki i honory sypać się mogą.
Czy jednak ta obligacya, to zobowiązanie się jest koniecznem człowiekowi? ludzkości? etyce? — zapytasz czytelniku.
Nie odpowiadam ci na to „tak“ albo „nie“. Zwrócę tylko uwagę, że etyka normatywna, którą każdy może sobie przyjąć albo nie przyjąć, jest tylko zbiorem rad, kolekcyą przepisów użytecznych; do takiej kolekcyi zawsze można coś dodać i coś z niej usunąć, w razie potrzeby. Lekceważyć jej nie można. Przeciwnie, uszanować ją należy. Ale nie sposób nie spostrzedz, że gdy się etykę normatywną naukową w tej formie wstawi na miejsce usuniętej w ten czy inny sposób religijnej, albo kantowskiej — pozostanie bardzo dużo wolnego miejsca naokoło...


∗             ∗
Cała ta sprawa bardzo mało u nas jest przygotowana. Nie mamy ani jednego uczonego, któryby specyalnie poświęcał się etycznym badaniom. Oprócz dwóch niewielkich prac: Struwego „Najwyższy ideał moralny" i p. Z. Babickiego „Hedonizm jako punkt wyjścia etyki", niewiele da się zanotować z nowszej literatury naukowej naszej; a i ze starszej nie dużo, oprócz dziełka Świętochowskiego „O powstawaniu praw moralnych". Do literatury tej przybywa obecnie praca p. Ochorowicza, „O metodzie w etyce", stanowiąca główny artykuł najnowszego zeszytu „Przeglądu Filozoficznego".

Etyki normatywnej ledwie p. Ochorowicz w pracy swej dotyka. Jego zdaniem jest ona dziełem przyszłości. Jak dojść do niej. P. Ochorowicz nie zna wahań. Powiada stanowczo: „Poznam najprzód dokładnie te normy, jakie są, od najwyższych, wypowiadanych przez myślicieli, aż do tych, które świat zwierzęcy przejawia. Poznawszy, porównam, skrytykuję, sprawdzę ich rozległość teoretyczną, ich siłę i ich doniosłość praktyczną i wtedy dopiero z takiego pozytywnego materyału wyprowadzę dalsze uzasadnione wnioski. Te wnioski będą zasadami przyszłej etyki".
Tej etyce brakować może jednak tego, co czyni z martwej książki żywą zasadę czynu i wytknięty kierunek dla woli — mianowicie: obligacyi.

Dr. Voks.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wincenty Kosiakiewicz.