Dzieweczka (Romanowski, 1904)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Mieczysław Romanowski
Tytuł Dzieweczka
Pochodzenie Wybór pism Mieczysława Romanowskiego
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Towarzystwo nauczycieli szkół wyższych
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia „Polonia“ we Lwowie
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały wybór pism
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DZIEWECZKA.
(Z dni mordów warszawskich).

Kiedyż na te popioły i kości
Zmartwychwstania anioł z niebios zleci?
Polsko, święta kapłanko wolności,
Podająca pod nóż swoje dzieci,
Kiedyż lud twój sztandary rozwinie? —
Ach, ty żyjesz krwią, co z ciebie płynie!

Niech z krwi twojej świat umywa ręce,
Jako Piłat z Chrystusa... Wstyd ludom!
Ilekroć ty jękniesz w krwawej męce,
Tylekroć ty bliższa Bogu, cudom,
Co, podnosząc ciebie, świat przerażą...
Oto stoisz znów z skrwawioną twarzą!

Od Powązek[1] lud powracał z krzyżem,
Kędy odniósł na spoczynek brata,
I grób darniem obłożył mu świéżem
Za spędzone na Sybirze lata;
Tam nań śniegi i zamiecie wiały,
Tu mieć będzie bluszcz i jaśmin biały.

Starcy pacież szeptali, kobiety
Wiodły dzieci, a młodzież gorąca
Szła, dumając, rychło „Na bagnety“
Dadzą hasło... rychło trąba grzmiąca
W bój powoła? Tak szli ku kolumnie,[2]
A z kolumny Zygmunt parzył dumnie.

Tu stanęli, a dzieweczki trawę
Rwaną z grobów, między lud rozdały
Na pamiątkę krwi, co już w murawę

Porastała. Aniołeczek biały —
Jedna klękła, złożywszy rączęta,
I poczęła: „Zbaw nas, Matko święta!“

Oczętami, co gwiazdom podobne
Utonęła w niebiosa błękitne.
A lud, patrząc na to dziewczę drobne,
Kląkł, jak kłosy uklękają żytne,
Gdy zachodni wiatr przeciągnie łanem;
Tak lud ukląkł na rozmowę z Panem.

I rozpoczął pieśń, a Bóg jej słucha,
Carski wódz jej słucha przerażony.
Bóg ludowi łaską krzepi ducha,
A wódz zbrojne stawia bataliony:[3]
„O, nim przebrzmi — rzekł — ta pieśń złowroga,
Nim Bóg miecz im da, uprzedzę Boga.“

I wnet rzeszę modlącą Moskale
Rotowymi powitali strzały.
Warczą kule, krew, jakby korale,
Z piersi na bruk rozlewa się biały:
Jedni giną cicho, drugim z łona
Płynie razem pieśń i krew czerwona.

Starców zapał unosi, spokojna
Młodzież w śmierci upada ramiona.
Patrz ty, carze, jak rzesza niezbrojna,
Jak w moc Boga wierzący lud kona!
Ludzie giną, a dzieweczka stoi
Cicha, w jasnej niewinności zbroi

I na kule czeka, co jej braci
I siostrzyczki porywały wkoło.
Wie, że Polsce Bóg jej krew zapłaci,
Więc chce zginąć; a wódz sroży czoło,
Woła gniewny: „Ten lud kul nie czuje —
Niech go jazda końmi roztratuje!“

Więc konnica na klęczących goni,
Rąbie starców głowy, kłuje dzieci
A dzieweczka śród połysków broni
Stoi, lecz już żołdak na nią leci:
„Jezus-Marya!“ krzyknęła i czeka,
Lecz się w konia patrzy, nie w człowieka.

I pewniejsza, że swemi oczyma
Rychlej czucia dopatrzy w zwierzęciu...
Ostrogami party, koń się zżyma,
Skacze z jeźdźcem w bok, a szabla w cięciu
W głaz uderza... z szabli skry czerwone
Nad dzieweczką zbiegły się w koronę.


∗             ∗

Tak, o Polsko, i od twego łona
Bóg odwróci rychło ostrza mieczy —
I ty, Polsko, staniesz podniesiona
Na szatanie, co cię dziś niweczy,
I ty głowę zetrzesz mu zdradziecką,
Ale czystą bądź, jako to dziecko!

1861.







  1. cmentarz na przedmieściu Warszawy.
  2. na placu przed zamkiem królewskim w Warszawie stoi posąg Zygmunta III. na wysokiej kolumnie granitowej.
  3. oddziały wojska.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Mieczysław Romanowski, Tadeusz Pini.